Rozdział
25
Izaya westchnął i oparł
głowę na poduszce. Było mu nieco niewygodnie. Naprawdę z chęcią położyłby się
na boku, ale niestety ten fiut Karasu musiał go trafić akurat w ramię. Cóż,
najważniejsze, że nie trafił tam, gdzie na początku celował. Walker i Erika
wpadli do pokoju w ostatniej chwili i odepchnęli go, tym samym zmieniając tor
lotu kuli, dzięki czemu zamiast w głowę bruneta, trafiła ona w jego bark.
Musiał przyznać, że mieli
z Shizuo farta. Uratował ich głupi zbieg okoliczności. Brunet lekko się
skrzywił na myśl o tym, że nad tyloma rzeczami w swoim życiu nie ma kontroli.
Ale zresztą, co to kogo obchodzi. Rzeczy, które są poza naszą kontrolą może i
są niebezpieczne, ale za to jakie ekscytujące.
Uśmiechnął się lekko,
przymykając przy tym powieki i w dalszym ciągu wsłuchiwał się w swojego
audiobooka z telefonu. Braille’a nauczył się już dawno, ale całe to jeżdżenie
palcem z boku na bok było nieco upierdliwe. Zdecydowanie bardziej wolał leżeć i
słuchać.
Po przesłuchaniu dwóch
rozdziałów zdążył się już nieco wciągnąć w historię i zapomnieć o otaczającym
go świecie. W końcu szpitale to takie demotywujące miejsca, że każdy chciałby
wymazać je sobie z pamięci.
Gdy poczuł jak ktoś stuka
go w ramię, cały podskoczył i jedna z słuchawek wyleciała mu z ucha. Po jego
ramieniu rozeszła się silna fala bólu spowodowana nagłym napięciem się mięśni.
- Woah~! To tylko ja – gdy
Izaya usłyszał ten głos, doskonale już wiedział, że osobą, która przyprawiła go
o ten miniaturowy zawał serca, był Shinra.
Brunet cicho syknął z bólu
i przyłożył dłoń do swojego zabandażowanego ramienia.
- Tylko? – zaśmiał się
gorzko.
Pracujący na czarno lekarz
poprawił sobie okulary, a jego usta ułożyły się w przyjazny, nieco chłopięcy oraz skrycie uwielbiany przez
Celty uśmiech.
- Jak się dzisiaj czujesz?
– spytał, patrząc przy tym na wyraźnie odcinający się na tle ciemnych włosów
bandaż dookoła głowy Orihary. Całe szczęście, że tym razem nie doprowadziło to
do żadnego poważniejszego uszkodzenia.
- Nie licząc typowych
objawów osoby ze wstrząśnieniem mózgu oraz bycia zanudzonym na śmierć i ponakłuwanym
przez różne igły pacjentem, to całkiem dobrze – brunet mruknął sarkastycznie,
wyciągając z ucha drugą słuchawkę i jednocześnie zatrzymując w telefonie
odtwarzanie audiobooka.
- Mogłeś sobie darować tak
precyzyjną odpowiedź – westchnął nieco zirytowany Kishitani.
Izaya tylko uśmiechnął się
niby obojętnie i jako że wciąż trzymał w dłoniach swoją komórkę, zaczął memłać
między palcami koraliki breloczka od Eriki. Zabawne, że taka mała pierdołka
uratowała mu życie. No cóż, nie tylko mu.
- Dzisiaj też byłeś u
Shizu-chana?
- Mhm – Shinra lekko
skinął głową, jednocześnie siadając przy tym na skraju materaca.
- A przychodząc tu,
pytałeś może lekarzy, kiedy mnie wypuszczą?
Okularnik cicho się
zaśmiał – Aż tak ci do tego prędko?
Izaya skinął głową –
Strasznie tu nudno.
- Nie pytałem. Zresztą,
nie jestem członkiem rodziny, więc i tak by mi nic nie powiedzieli. Musisz sam
się spytać.
Znowu skinął głową. No
tak, to raczej dość oczywiste, że lekarze nie chcą nic powiedzieć Shinrze.
Izayi wydawało się to nieco dziwne, gdy Kishitani odwiedzał go tylko i
wyłącznie jako przyjaciel, a nie jako "lekarz".
A skoro już o tym mowa…
- Co robisz? – Shinra
nieco się zdziwił, gdy zobaczył, że Izaya wyciąga przed siebie prawą dłoń.
Opuszki palców informatora zetknęły się z miękkim materiałem swetra.
- Nie masz na sobie tej
białej szmaty – powiedział, wciąż trzymając dłoń w okolicy żeber okularnika.
Shinra cicho się zaśmiał –
Też trudno mi się przyzwyczaić, ale gdybym chodził po szpitalu w kitlu, to
pewnie doszłoby do jakiegoś zamieszania. Chociaż kto wie, może to byłaby dobra
okazja do podkradnięcia jakichś ciekawych rzeczy! Na przykład skalpele!
Ciekawe, czy mają tutaj takie, które nie złamałyby się przy krojeniu Shizuo –
Kishitani mówiąc to, był wyraźnie podekscytowany.
- Kroiłeś kiedyś
Shizu-chana? – Izaya sam nie wiedział, jak zareagować. Z jednej strony był
zdziwiony, a z drugiej rozbawiony. Połączenie tych dwóch emocji na jego twarzy
wyglądało nawet ciekawie.
- Tylko raz – przyznał się
doktorek.
***
- Mógłbym pójść na nogach…
- powiedział z powątpiewaniem brunet. Naprawdę nie sądził, aby wózek był
potrzebny.
- Jest pan jeszcze za
bardzo osłabiony – pielęgniarka w dalszym ciągu upierała się przy swoim – W
każdej chwili mogą u pana wystąpić zawroty głowy, w dodatku ma pan problemy z
równowagą.
Izaya w końcu przyznał jej
rację. W końcu gdyby się przewrócił i znowu
walnął w głowę, nie byłoby za kolorowo.
Z ciężkim westchnieniem
pozwolił pielęgniarce posadzić się na wózku. Właściwie to tylko złapała go ona
za ręce i na niego naprowadziła – nic więcej.
Tak czy inaczej, Izaya po
trzech dniach bezustannego leżenia zdecydowanie wolałby się przejść. Bez
wyraźnego powodu. Tak tylko, żeby rozprostować nogi. Niestety był zmuszony na
jazdę po korytarzach.
Gdy dziewczyna już
zaprowadziła wózek z siedzącym na nim informatorem do odpowiedniego pokoju,
podjechała nim do znajdującego się niedaleko łóżka.
- Przyjść za jakiś czas? –
spytała.
- Mhm.
Izaya usłyszał jej
oddalające się kroki oraz dźwięk zamykanych drzwi.
Ciężko westchnął. Sam nie
wiedział, co powinien teraz zrobić. W pokoju było cicho. Jedyne co słyszał to
pikanie maszyny monitorującej pracę serca. Ciekawe do jakich jeszcze maszyn był
podpięty Shizu-chan. Szkoda, że nie może zobaczyć. Szkoda, że nie może zobaczyć
Heiwajimy Shizuo w tak opłakanym stanie.
- Jaki jest sens w
odwiedzinach, skoro nawet cię nie widzę? – odezwał się w końcu z lekkim
rozbawieniem, ale też i zirytowaniem – Łóżko równie dobrze mogłoby być puste,
dla mnie żadna różnca.
Czuł się tak, jakby mówił
do powietrza. Cóż, właściwie to mówienie do śpiącego ma wiele wspólnego z
mówieniem do powietrza. Jednak brak możliwości spojrzenia na osobę, do której
kierował swoje słowa, był naprawdę irytujący.
- Hej, Shizu-chan, to
prawda, że osoby w śpiączce słyszą, co się do nich mówi?
Brak odpowiedzi. Izaya z
jakiegoś powodu nie mógł przestać liczyć na to, że nagle usłyszy głos swojego
kundla. Gdyby chociaż widział jego zamknięte powieki, może wtedy jakoś by to do
niego dotarło.
- Upierdliwy jesteś –
zaśmiał się – Naprawdę. Powoli zaczynam cię rozumieć, jak to jest, gdy ktoś tak
strasznie cię wkurza.
Mówił do powietrza. Tak
długo jak w żaden sposób nie odczuwał obecności blondyna, nie potrafił wyzbyć
się tego głupiego wrażenia. Chcąc się go pozbyć, wyciągnął rękę przed siebie.
Nie wiedział czy może, ale pieprzyć zasady. Opuszki jego palców zetknęły się ze
sztywną szpitalną pościelą. Izaya na oślep przesunął dłoń w lewo, aż w końcu
poczuł na swojej skórze ciepło drugiego ciała.
Jeden z kącików jego ust
bardzo delikatnie uniósł się w górę. Wziął dłoń Shizuo w swoją własną. Skoro
nie mógł na niego patrzeć podczas rozmowy, to chciał chociaż czuć, że blondyn
faktycznie tu jest.
- Pewnie będziesz na mnie
zły, kiedy się obudzisz, ale na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że, choć żyję,
to dostałem kulkę w ramię. Ty już byłeś kiedyś postrzelony, nie? Miałem w tym w
sumie swój udział, ale nie myślałem, że to aż tak kurewsko boli – zaśmiał się –
Mała, głupia, metalowa kulka… Shinra mi trochę o tym mówił. Serio myślałeś, że
się poślizgnąłeś? – ponownie się zaśmiał, częściowo z nudów gładząc kciukiem
wierzch dłoni Shizuo – Masz farta, że przez tę adrenalinę cię nie bolało.
Na chwilę zamilkł. Wpadł
mu do głowy pewien pomysł.
- Jestem ciekaw…
Izaya z całych sił ścisnął
dłoń Shizuo. Powinno go zaboleć.
Brunet poczuł, jak mięśnie
blondyna lekko się spinają, jednak, wbrew oczekiwaniom Orihary, nie cofnął on
ręki. Podobno w płytkich śpiączkach ludzie reagują na ból i mają odruchy
bezwarunkowe. Izaya zastanowił się czy to delikatne napięcie mięśni znaczyło,
że śpiączka Heiwajimy była gdzieś pomiędzy płytką a głęboką?
- Wiesz, Shizu-chan… -
uśmiechnął się asymetrycznie, gdy nagle go oświeciło – lekarze mówili, że
prawdopodobnie się już nie obudzisz – przerwał na moment – Rozważają odłączenie
cię od aparatury… Twoja rodzina za parę dni ma podjąć decyzję. Cieszysz się, że
Kasuka cię odwiedzi?
Informator mówiąc to,
starał się dopilnować, aby jego głos był poważny. Wstrzymywanie śmiechu było
czasem aż za trudne.
- To takie dziwne… skoro i
tak masz umrzeć, to prawie jakbym rozmawiał właśnie z trupem – powiedział z
udawaną trudnością, w dalszym ciągu ciągnąc swoje kłamstwo.
Nie mógł się oprzeć. W
końcu skoro jest szansa, że Shizuo słyszy, to czemu go trochę nie postraszyć~?
Cholera. Nie wytrzymał.
Zaśmiał się.
- Hahahakhe.. khe khee..
khee.. strasznie suche powietrze tu
mają, Shizu-chan. Nagle tak zacząłem haha.. khe.. ha… khe khe..
kaaahahahahaszleć – Izaya w dalszym ciągu się śmiał, nieudolnie udając przy tym
kaszel.
A mogło być tak pięknie~
Byłoby nawet zabawnie zobaczyć reakcje… ach, no tak. Nie zobaczyłby złości
Shizuo, gdy ten po obudzeniu dowiedziałby się, że to wszystko ściema. Zabawne,
że czasem sam zapominał o swojej ślepocie.
- Obudzisz się, żartowałem
– powiedział już spokojniej Orihara.
Przez cały czas trzymał
dłoń blondyna. Zupełnie tak jak wtedy, gdy Shizuo go gdzieś prowadził. Przez te
kilka dni, które spędził w swoim pokoju, przykuty do łóżka, tak jakby zatęsknił
za tym dotykiem. Nie chciał się do tego przed sobą przyznać, ale brakowało mu
ciepła dłoni Shizuo.
- Swoją drogą… jakie to
uczucie mieć rurkę w penisie? Boli?
Podsuowując, te dość dziwne
odwiedziny Izayi były jego pierwszymi i ostatnimi. Zawalił podczas nich Shizuo
masą pytań. Pytał o to, jakie to uczucie być naćpanym, jakie to uczucie tak
sobie spać i wszystko słyszeć, jakie to uczucie mieć cewnik, jakie to uczucie
oddychać przez śmieszne coś, czego nazwy najwyraźniej nie pamiętał. Pytał o
wszystko. Wiedział, że i tak nie uzyska żadnej odpowiedzi, ale miał nadzieję,
że przez zadawanie wszystkich tych pytań, nie zapomni o nich. A nawet jeśli
zapomni o którymkolwiek z nich, to przynajmniej Shizu-chan będzie pamiętać, na
co ma potem odpowiedzieć.
Tak czy inaczej, Izaya nie
pojawił się już więcej w pokoju Shizuo. Mimo że dwa dni później mógł chodzić,
to uważał, że proszenie kogoś o zaprowadzenie tam jest zbyt kłopotliwe. Skoro nie
może zobaczyć Shizuo, to i tak nie ma to sensu. W końcu powiedział mu już
wszystko, co chciał powiedzieć – a może nawet i trochę za dużo.
Wypisano go kilka dni
później. Nie mógł co prawda ruszać lewą ręką. Miał ją w temblaku i wciąż od
czasu do czasu odczuwał lekkie zawroty głowy, jednak zdecydowanie nie
utrudniały mu one funkcjonowania. Przepisano mu tabletki przeciwbólowe, więc z
całą pewnością sobie jakoś poradzi.
W dniu otrzymania wypisu,
bruneta odwiedził Shiki. Wcześniej ustalili to przez telefon. I tak musieli
porozmawiać, więc doszli do wniosku, że czemu nie zrobić tego akurat w ten
dzień, gdy Orihara będzie potrzebował podwózki?
Po daniu swojej torby z
rzeczami (przywiezionymi do szpitala przez Namie) kierowcy, Izaya pozwolił
naprowadzić się Shikiemu na miejsce, które miał zająć w samochodzie.
- Uważaj na głowę –
powiedział yakuza, po czym zamknął drzwi i wsiadł do samochodu od drugiej
strony.
- Wreszcie do domu…
- Zgaduję, że nie mogłeś
się doczekać.
Izaya cicho się zaśmiał i
skinął głową – Szpitalna atmosfera zabija. Nawet jeśli nie widzi się otoczenia,
to się po prostu czuje.
Shiki sam nie wiedział czy
brunet mówi serio, czy też może po prostu sobie żartuje. Ton jego głosu był
trudny do rozszyfrowania.
- W imieniu swoim i
Akabaya-
- Nie, nie musisz – Izaya szybko
przerwał, domyślając się, że Shiki prawdopodobnie chce przeprosić – W końcu to
nie tak, że to ty zapomniałeś o wyłączeniu flesza, Shiki-san – zaśmiał się –
Gdyby Shizu-chan zrobił zdjęcia w bardziej niezauważalny sposób, to by nas nie
zauważono…
- Zdajesz sobie sprawę z
tego, jak bardzo odkrywczy jest ten
wniosek? – mówiąc to, yakuza lekko się uśmiechnął i sięgnął po papierosa.
Izaya także uniósł w górę
kąciki swoich ust i wskazał na bandaż dookoła swojej głowy.
- Zwalam winę na to –
powiedział, po czym kontynuował – Tak czy inaczej, tu są zdjęcia – informator wyciągnął
z kieszeni swojej kurtki kartę pamięci – Rozwalili aparat, ale nośnik nie
został uszkodzony.
- Amatorzy? – Shiki lekko
uniósł w górę brwi, odbierając od bruneta mleczne, średniej wielkości
pudełeczko w włożoną do niego kartą.
- Mhm, amatorzy, ale to
właśnie przez ludzi takich jak oni jest najwięcej kłopotów – zaśmiał się – Nie potrafią
zacierać za sobą śladów i to przysparza ludziom takim jak ty największej ilości
kłopotów.
Shiki zaciągnął się
papierosem i przez chwilę z zamyśleniem wpatrywał się w trzymane przez siebie
pudełko.
- Kim dokładnie byli?
- Członkowie Dollarsów –
wyjaśnił Orihara – Egumi Karasu i Mitsuya Ryuu. Towar mieli prawdopodobnie od
chińskiej mafii. Kupili sporą ilość na krechę i musieli jej się szybko pozbyć,
żeby oddać forsę. Coś takiego często się zdarza. Problem w tym, że im szybciej
chcesz coś sprzedać, tym mniej przejmujesz się tym, kto jest twoim klientem.
Szefowi Dollarsów się to nie podobało, bo z jakiegoś nieznanego nikomu powodu
pracowali pod przykrywką gangu. Szczerze powiedziawszy, to z tego co udało mi
się dowiedzieć już od dawna bawili się w nielegalne interesy, jednak dopiero
teraz zaczęli kombinować z narkotykami.
- Więc czym zajmowali się
wcześniej?
- Sprzedawali kradzione
mangi.
- Mangi? – Shiki nie do
końca rozumiał.
- Wiesz, Shiki-san.
Istnieje coś takiego jak doujinshi. Ich ilość jest ograniczona, to nie tak jak
ze zwykłymi seriami, ponieważ w większości przypadków autor wydaje je sam. Za
nakład płaci z własnej kieszeni. Oczywiście, ograniczona ilość oznacza
unikatowość. Im starsze doujinshi, tym mniej ich na rynku, a im trudniej coś zdobić,
tym bardziej cena idzie w górę. Proste.
- Doujinshi… - powtórzył z
niedowierzeniem Shiki, lekko kręcąc przy tym głową – To te fanowskie komiksy o
seksie?
- Mhm~ moi znajomi bardzo
je lubią, więc tak się składa, że dość często odwiedzali tę dwójkę.
- Czasem wolę nie
wiedzieć, z kim ty się zadajesz.
Izaya jedynie uśmiechnął
się w odpowiedzi.
- Oczywiście nie
sprzedawali tylko i wyłącznie kradzionych
doujinshi. Zajmowali się też innymi rzeczami, ale to raczej nieistotne.
Najważniejsze dla ciebie, Shiki-san, jest to, że jednym z ich klientów był ktoś
z twoich ludzi.
- Wiadomo komu sprzedawali
oni?
- Prawdopodobnie Bousouzuku* – brunet wzruszył ramionami.
- Długo ci to zajęło, ale
w końcu wszystko wyjaśniłeś.
- Długo mi to zajęło, bo
miałem pewne utrudnienia. Mi też nie odpowiada obecne tempo mojej pracy, ale
zapewniam cię, że to kwestia czasu. Wciąż się przyzwyczajam i uczę współpracy z
Shizuo, więc-
- Nie podszkolisz się we
współpracy z nim na tyle, na ile bym tego chciał, jeśli Heiwajima-san się już
nie obudzi. Zdajesz sobie z tego sprawę? – przerwał mu Shiki.
Izaya zmrużył oczy.
- Obudzi się. Ta Bestia
przeżyje wszystko.
Yakuza cicho się zaśmiał i
zgasił papierosa – Naprawdę w to wierzysz, czy tylko tak sobie wmawiasz? Możesz
nazywać go Bestią, ale on koniec końców jest tylko człowiekiem. Urodził się jak
człowiek i umrze jak człowiek. Nie mówię, że akurat teraz, ale musisz pamiętać,
że kiedyś to się stanie.
Informator nie odpowiedział,
dokładnie zastanawiając się nad słowami swojego zleceniodawcy. Oczywiście,
Izaya już dawno zrozumiał to, że Heiwajima nie jest tylko i wyłącznie bestią. Miał
on w sobie wiele ludzkich cech. Jednak z całą pewnością wmawianie sobie tego
rzeczywiście dodawało nieco otuchy w sytuacji, gdy życie tego głupka wisiało na
włosku.
Samochód się zatrzymał. Po
poinformowaniu Izayi, że są już na miejscu, Shiki wyszedł z auta i wziął od
swojego kierowcy jego torbę. Powiedział mu, że ma tu zostać i poradzi sobie samemu,
po czym prowadząc Izaye za rękę, zaczął iść w stronę jego mieszkania. Dla
obojga z nich było to nieco dziwne, ale inaczej się przecież nie dało.
- Ten z żółtą nakładką –
powiedział Orihara, podając Shikiemu swoje klucze.
Po tym jak yakuza otworzył
drzwi, weszli do środka. Torbę Shiki położył przy drzwiach.
Namie oczywiście nie było.
Przez cały pobyt Izayi w szpitalu miała wolne i do pracy przyjdzie dopiero
jutro.
- Przez telefon mówiłeś
coś o szantażu – powiedział po chwili Shiki, przyglądając się uważnie
siadającemu na kanapie Izayi. Zajął miejsce niedaleko.
- Szantażu?
- Nie pamiętasz?
Pomiędzy brwiami bruneta
pojawiła się drobna zmarszczka – Mam trochę poprzestawiane w głowie – zaśmiał się
nieco sztucznie – W dodatku sam nie wiem, co mi podawali, gdy byłem w szpitalu.
Wszystko jest jakby trochę… mgliste, to chyba dobre słowo.
- Mówiłeś, że Karasu chciał
cię szantażować i że była to według ciebie naprawdę żałosna próba. Nie miałem
wtedy zbytnio czasu na dopytywanie, więc przeszedłem od razu do spytania o to,
kiedy cię wypisują i o której mniej więcej przyjechać.
Izaya skinął głową. Coś tam
mu świtało.
- Cóż, głównie chodziło o
to, że albo powiem dla kogo pracujemy, albo Shizu-chan zostanie zaćpany na
śmierć – wyjaśnił brunet, po krótkim zastanowieniu wstając z kanapy – Shiki-san,
chcesz coś do picia? Tylko nie kawy ani herbaty, wolałbym się nie poparzyć –
zaśmiał się.
- Nie, dziękuję.
Brunet skinął głową i poszedł do kuchni, nalać sobie pić. Sięgnął z szafki szklankę
i nalał sobie trochę soku, a przynajmniej myślał, że to sok. Dopiero gdy się
napił, zorientował się, że pomylił kartonik soku z kartonikiem mleka. Nie lubił
mleka. Automatycznie pomyślał o Shizuo i wrócił ze szklanką na kanapę.
Shiki cały czas przyglądał
mu się, gdy ten nalewał sobie pić i nie do końca rozumiał, czemu po wzięciu
łyka informator lekko się uśmiechnął. Mimo wszystko nie spytał.
- Orihara-san, wydaję mi
się, że w takiej sytuacji powinieneś był powiedzieć dla kogo pracujesz lub
przynajmniej skłamać – powiedział w końcu yakuza.
- Naprawdę? – Izaya zaśmiał
się – A co z tą całą lojalnością i ucinaniem palców?
- Nie jesteś częścią
organizacji, więc nic ci takiego nie grozi. Chodzi mi głównie o to, że skoro
nigdy nie byłeś lojalny, czemu nagle postanowiłeś odgrywać tego typu teatrzyk.
Przez chwilę Izaya
milczał. Zastanawiał się, jaka odpowiedź najbardziej usatysfakcjonowałaby
yakuze.
- Jest… wiele powodów – na
twarzy informatora wymalował się bardzo delikatny, asymetryczny uśmiech.
Shiki nie do końca wiedział,
jak to rozumieć.
- Więc je wymień.
- Po pierwsze: Karasu był
na tyle zdesperowany, że nawet gdybym powiedział, że pracuję dla Awakusu, to i
tak by nas zabił, żeby pozbyć się świadków. Fakt, że żadne z nas nigdy nie
widziało jego twarzy prawdopodobnie go nie obchodził. Po drugie: Mam z Shizuo
pewnego rodzaju… umowę, jeśli można tak to nazwać. Chcę, aby wiedział, że jego
życie kompletnie mnie nie obchodzi i traktuję go tylko i wyłącznie jako
narzędzie. Po trzecie… hmm… trzeciego powodu chyba nie ma~
Yakuza przez chwilę
wpatrywał się w bruneta. Cóż, pierwszy powód był nawet dość zrozumiały, ale za
to ten drugi… po dłuższym zastanowieniu mężczyzna doszedł do wniosku, że w
sumie to nie chce wiedzieć o jakiego rodzaju umowę między Heiwajimą a Oriharą
chodzi.
Tak czy inaczej,
ważniejsze było to, że niekoniecznie umiał wziąć bruneta na poważnie, a było
tak z jednego, z pozoru nic nie znaczącego powodu…
- Orihara-san, masz wąsy z mleka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Bousouzuku - japoński gang motocyklowy, autor Drrr!! wiele razy wspomina o nim w nowelce.
HASZTAG Szkoła.to.zło.
Djdjenfifkenfnfososmxnmxgdjxjhd .-.
OdpowiedzUsuńShizu budź się~! Czuję taką niemoc, bo bardzo chcę mu jakoś pomóc, ale nie dam rady. .-. To serio frustrujące XD
Fajnie jakby Shizuś się obudził, a Izaya by w tym samym momencie postanowił się zabić i by skoczył prosto na idącego Shizuo *w* Albo Shizuś by cichaczem wszedł do apartamentu Izayi i by "przez przypadek" usłyszał jak Izaya mówi do siebie, że za nim tęskni, awww *w*
Bo to że Kasuka go nie uśmierci, to wiem. Bo to jego brat, kocha go i takie tam.
Kurcze, to takie emocjonujące, bo nie mam pojęcia jak się to potoczy, a znowu będę musiała czekać .-.
Wenu, czasu i takich tam, Ty mój mistrzu trzymania ludzi w niepewności~! X3
~Shade
Nie rozumiem, czemu Izaya miałby się zabić? T^T a to podobno ja jestem okrutna xDD ale taka wizja Izayi "lecącego" na Shizuo <3 Nic tylko puścić sobie "I believe I can fly" w tle~! Kurde, bezcenne :D
UsuńI jeszcze tak przed chwilą sobie pomyślałam, że tak jak mówisz, Shizuo wchodzi cichaczem do mieszkania Izayi, a Izaya coś słyszy, że ktoś wchodzi i szcza ze strachu, że to znowu jakiś typ, który chcę go zabić xDDDDD
Hahaha ;3; śmieję się z własnej głupoty~
Dziękuję~ ^^
Izaya to psychol, więc pewnego pięknego dnia mógłby mieć melancholijny wieczorek, po którym stwierdziłby: "nie mam wroga, straciłem sens życia". To takie niepodobne do niego, ale nigdy nie wiadomo co takiemu do łba strzeli c: Ewentualnie, mógłby po prostu otworzyć balkon i zapomnieć o tym, a kilka godzin później "przez przypadek" z niego wypaść XD
UsuńCo się ze mną dzieje, snuje teorie spiskowe na moim Izayaszu ;-;
Tak btw - jakiej głupoty?! Ja tu widzę kolejny świetny pomysł XD I wtedy Izaya mógłby powiedzieć coś w stylu, że "wykończyłem Heiwajime, jak myślisz co zrobię z tobą~?" XDD
Dobra, już nie mieszam, mam nadzieję, że wszystko skończy się dla wszystkich dobrze c:
Hej, ale ten drugi pomysł jest całkiem uroczy. Jestem za. XD
UsuńPrzez pierwsze kilkanaście zdań miałam wrażenie jakbym oślepła. Serio. Po prostu czytałam ale nie widziałam nic. Nie mogłam sobie wyobrazić Izayi, ani śpiącego Shizuo... Borzu, jak ty pięknie piszesz. *-*
OdpowiedzUsuńWgl, biedny Shizu... ale się obudzi, prawda? A Izaya odzyska wzrok, tak? Napisz, że tak... Plosem ^^
Czasu dużo i jak najmniej nauki kochana :*
Nanni
#wiem.że.szkoła.to.zło. XD
Nie mam pomysłu na komentarz~! QwQ głuupio~!
OdpowiedzUsuńNo, bo w kółko się powtarza (tak, ja też), że świetny rozdział i tyle i ja nie umiem napisać nic innego. -.- to jest frustrujące ;-;
Yyy...no to czekam na następny rozdział~!
Bye~
Ps. nie napiszę, że "pozdrawiam", bo ostatnio się dowiedziałam, że "Takie pozdrawiam jest strasznie chujowe" xd
Niech Shizuo wróci bo dziwnie bez niego. Pobudka!!!! Może to pomoże xd (jak zwykle pięknie napisany rozdział ;))
OdpowiedzUsuńShizou, budź się do jasnej anielki! Heh, miałam cichutką nadzieję, że Izaya odzyska wzrok po tym drugim wstrząsie mózgu =( no nic, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą końcówka rozdziału przednia <3
Sara
O.o a jakby tak... Izaya idzie jednak do Shizuo... i tak postanawia odjebac namietny kiss pozegnalny dla Shizuo...bo ten sie juz nie obudzie etc. A tam... nie bedzie Heiwajimy tylko ktos inny, a za Izayą Shizuś, i tak: Ja cie kurwa kocham a ty tu calujesz sie z innym laki lol :D tag, ja wiem ze jestem glupek ^.^ super !
OdpowiedzUsuńUrooooczeeeee, gdy Izaya siedzi przy Shizuo, pyta „Serio myślałeś, że się poślizgnąłeś?” i gładzi jego dłoń *-*
OdpowiedzUsuńHahahahaha, Izaya jest niesamowitym trollem XD
„- Obudzisz się, żartowałem” ooooooooo <3
„- Obudzi się. Ta bestia przeżyje wszystko” Czuć, że Izaya bardzo chce by te słowa były prawdą.
Jego wiara w obudzenie się Shizuo łapie mnie za serce.
Shizuo powinien go strollować i się nie budzić xDD
UsuńŁo matko przenajświętsza :O Najokutniejszy troll ever! Dobrze, że trollowanie nie leży w naturze Shizuo. Dobrze, że trollowanie nie leży w naturze Miszu XD
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, niech Shuzo się obudzi, ale ciekawe czy słyszał wszystko co mówił Izaya...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia