czwartek, 6 listopada 2014

Durarara!! "Widzieć świat twoimi oczyma" - rozdział 25

Rozdział 25
Izaya westchnął i oparł głowę na poduszce. Było mu nieco niewygodnie. Naprawdę z chęcią położyłby się na boku, ale niestety ten fiut Karasu musiał go trafić akurat w ramię. Cóż, najważniejsze, że nie trafił tam, gdzie na początku celował. Walker i Erika wpadli do pokoju w ostatniej chwili i odepchnęli go, tym samym zmieniając tor lotu kuli, dzięki czemu zamiast w głowę bruneta, trafiła ona w jego bark.
Musiał przyznać, że mieli z Shizuo farta. Uratował ich głupi zbieg okoliczności. Brunet lekko się skrzywił na myśl o tym, że nad tyloma rzeczami w swoim życiu nie ma kontroli. Ale zresztą, co to kogo obchodzi. Rzeczy, które są poza naszą kontrolą może i są niebezpieczne, ale za to jakie ekscytujące.
Uśmiechnął się lekko, przymykając przy tym powieki i w dalszym ciągu wsłuchiwał się w swojego audiobooka z telefonu. Braille’a nauczył się już dawno, ale całe to jeżdżenie palcem z boku na bok było nieco upierdliwe. Zdecydowanie bardziej wolał leżeć i słuchać.
Po przesłuchaniu dwóch rozdziałów zdążył się już nieco wciągnąć w historię i zapomnieć o otaczającym go świecie. W końcu szpitale to takie demotywujące miejsca, że każdy chciałby wymazać je sobie z pamięci.
Gdy poczuł jak ktoś stuka go w ramię, cały podskoczył i jedna z słuchawek wyleciała mu z ucha. Po jego ramieniu rozeszła się silna fala bólu spowodowana nagłym napięciem się mięśni.
- Woah~! To tylko ja – gdy Izaya usłyszał ten głos, doskonale już wiedział, że osobą, która przyprawiła go o ten miniaturowy zawał serca, był Shinra.
Brunet cicho syknął z bólu i przyłożył dłoń do swojego zabandażowanego ramienia.
- Tylko? – zaśmiał się gorzko.
Pracujący na czarno lekarz poprawił sobie okulary, a jego usta ułożyły się w przyjazny,  nieco chłopięcy oraz skrycie uwielbiany przez Celty uśmiech.
- Jak się dzisiaj czujesz? – spytał, patrząc przy tym na wyraźnie odcinający się na tle ciemnych włosów bandaż dookoła głowy Orihary. Całe szczęście, że tym razem nie doprowadziło to do żadnego poważniejszego uszkodzenia.
- Nie licząc typowych objawów osoby ze wstrząśnieniem mózgu oraz bycia zanudzonym na śmierć i ponakłuwanym przez różne igły pacjentem, to całkiem dobrze – brunet mruknął sarkastycznie, wyciągając z ucha drugą słuchawkę i jednocześnie zatrzymując w telefonie odtwarzanie audiobooka.
- Mogłeś sobie darować tak precyzyjną odpowiedź – westchnął nieco zirytowany Kishitani.
Izaya tylko uśmiechnął się niby obojętnie i jako że wciąż trzymał w dłoniach swoją komórkę, zaczął memłać między palcami koraliki breloczka od Eriki. Zabawne, że taka mała pierdołka uratowała mu życie. No cóż, nie tylko mu.
- Dzisiaj też byłeś u Shizu-chana?
- Mhm – Shinra lekko skinął głową, jednocześnie siadając przy tym na skraju materaca.
- A przychodząc tu, pytałeś może lekarzy, kiedy mnie wypuszczą?
Okularnik cicho się zaśmiał – Aż tak ci do tego prędko?
Izaya skinął głową – Strasznie tu nudno.
- Nie pytałem. Zresztą, nie jestem członkiem rodziny, więc i tak by mi nic nie powiedzieli. Musisz sam się spytać.
Znowu skinął głową. No tak, to raczej dość oczywiste, że lekarze nie chcą nic powiedzieć Shinrze. Izayi wydawało się to nieco dziwne, gdy Kishitani odwiedzał go tylko i wyłącznie jako przyjaciel, a nie jako "lekarz".
A skoro już o tym mowa…
- Co robisz? – Shinra nieco się zdziwił, gdy zobaczył, że Izaya wyciąga przed siebie prawą dłoń. Opuszki palców informatora zetknęły się z miękkim materiałem swetra.
- Nie masz na sobie tej białej szmaty – powiedział, wciąż trzymając dłoń w okolicy żeber okularnika.
Shinra cicho się zaśmiał – Też trudno mi się przyzwyczaić, ale gdybym chodził po szpitalu w kitlu, to pewnie doszłoby do jakiegoś zamieszania. Chociaż kto wie, może to byłaby dobra okazja do podkradnięcia jakichś ciekawych rzeczy! Na przykład skalpele! Ciekawe, czy mają tutaj takie, które nie złamałyby się przy krojeniu Shizuo – Kishitani mówiąc to, był wyraźnie podekscytowany.
- Kroiłeś kiedyś Shizu-chana? – Izaya sam nie wiedział, jak zareagować. Z jednej strony był zdziwiony, a z drugiej rozbawiony. Połączenie tych dwóch emocji na jego twarzy wyglądało nawet ciekawie.
- Tylko raz – przyznał się doktorek.
***
- Mógłbym pójść na nogach… - powiedział z powątpiewaniem brunet. Naprawdę nie sądził, aby wózek był potrzebny.
- Jest pan jeszcze za bardzo osłabiony – pielęgniarka w dalszym ciągu upierała się przy swoim – W każdej chwili mogą u pana wystąpić zawroty głowy, w dodatku ma pan problemy z równowagą.
Izaya w końcu przyznał jej rację. W końcu gdyby się przewrócił i znowu walnął w głowę, nie byłoby za kolorowo.
Z ciężkim westchnieniem pozwolił pielęgniarce posadzić się na wózku. Właściwie to tylko złapała go ona za ręce i na niego naprowadziła – nic więcej.
Tak czy inaczej, Izaya po trzech dniach bezustannego leżenia zdecydowanie wolałby się przejść. Bez wyraźnego powodu. Tak tylko, żeby rozprostować nogi. Niestety był zmuszony na jazdę po korytarzach.
Gdy dziewczyna już zaprowadziła wózek z siedzącym na nim informatorem do odpowiedniego pokoju, podjechała nim do znajdującego się niedaleko łóżka.
- Przyjść za jakiś czas? – spytała.
- Mhm.
Izaya usłyszał jej oddalające się kroki oraz dźwięk zamykanych drzwi.
Ciężko westchnął. Sam nie wiedział, co powinien teraz zrobić. W pokoju było cicho. Jedyne co słyszał to pikanie maszyny monitorującej pracę serca. Ciekawe do jakich jeszcze maszyn był podpięty Shizu-chan. Szkoda, że nie może zobaczyć. Szkoda, że nie może zobaczyć Heiwajimy Shizuo w tak opłakanym stanie.
- Jaki jest sens w odwiedzinach, skoro nawet cię nie widzę? – odezwał się w końcu z lekkim rozbawieniem, ale też i zirytowaniem – Łóżko równie dobrze mogłoby być puste, dla mnie żadna różnca.
Czuł się tak, jakby mówił do powietrza. Cóż, właściwie to mówienie do śpiącego ma wiele wspólnego z mówieniem do powietrza. Jednak brak możliwości spojrzenia na osobę, do której kierował swoje słowa, był naprawdę irytujący.
- Hej, Shizu-chan, to prawda, że osoby w śpiączce słyszą, co się do nich mówi?
Brak odpowiedzi. Izaya z jakiegoś powodu nie mógł przestać liczyć na to, że nagle usłyszy głos swojego kundla. Gdyby chociaż widział jego zamknięte powieki, może wtedy jakoś by to do niego dotarło.
- Upierdliwy jesteś – zaśmiał się – Naprawdę. Powoli zaczynam cię rozumieć, jak to jest, gdy ktoś tak strasznie cię wkurza.
Mówił do powietrza. Tak długo jak w żaden sposób nie odczuwał obecności blondyna, nie potrafił wyzbyć się tego głupiego wrażenia. Chcąc się go pozbyć, wyciągnął rękę przed siebie. Nie wiedział czy może, ale pieprzyć zasady. Opuszki jego palców zetknęły się ze sztywną szpitalną pościelą. Izaya na oślep przesunął dłoń w lewo, aż w końcu poczuł na swojej skórze ciepło drugiego ciała.
Jeden z kącików jego ust bardzo delikatnie uniósł się w górę. Wziął dłoń Shizuo w swoją własną. Skoro nie mógł na niego patrzeć podczas rozmowy, to chciał chociaż czuć, że blondyn faktycznie tu jest.
- Pewnie będziesz na mnie zły, kiedy się obudzisz, ale na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że, choć żyję, to dostałem kulkę w ramię. Ty już byłeś kiedyś postrzelony, nie? Miałem w tym w sumie swój udział, ale nie myślałem, że to aż tak kurewsko boli – zaśmiał się – Mała, głupia, metalowa kulka… Shinra mi trochę o tym mówił. Serio myślałeś, że się poślizgnąłeś? – ponownie się zaśmiał, częściowo z nudów gładząc kciukiem wierzch dłoni Shizuo – Masz farta, że przez tę adrenalinę cię nie bolało.
Na chwilę zamilkł. Wpadł mu do głowy pewien pomysł.
- Jestem ciekaw…
Izaya z całych sił ścisnął dłoń Shizuo. Powinno go zaboleć.
Brunet poczuł, jak mięśnie blondyna lekko się spinają, jednak, wbrew oczekiwaniom Orihary, nie cofnął on ręki. Podobno w płytkich śpiączkach ludzie reagują na ból i mają odruchy bezwarunkowe. Izaya zastanowił się czy to delikatne napięcie mięśni znaczyło, że śpiączka Heiwajimy była gdzieś pomiędzy płytką a głęboką?
- Wiesz, Shizu-chan… - uśmiechnął się asymetrycznie, gdy nagle go oświeciło – lekarze mówili, że prawdopodobnie się już nie obudzisz – przerwał na moment – Rozważają odłączenie cię od aparatury… Twoja rodzina za parę dni ma podjąć decyzję. Cieszysz się, że Kasuka cię odwiedzi?
Informator mówiąc to, starał się dopilnować, aby jego głos był poważny. Wstrzymywanie śmiechu było czasem aż za trudne.
- To takie dziwne… skoro i tak masz umrzeć, to prawie jakbym rozmawiał właśnie z trupem – powiedział z udawaną trudnością, w dalszym ciągu ciągnąc swoje kłamstwo.
Nie mógł się oprzeć. W końcu skoro jest szansa, że Shizuo słyszy, to czemu go trochę nie postraszyć~?
Cholera. Nie wytrzymał. Zaśmiał się.
- Hahahakhe.. khe khee.. khee..  strasznie suche powietrze tu mają, Shizu-chan. Nagle tak zacząłem haha.. khe.. ha… khe khe.. kaaahahahahaszleć – Izaya w dalszym ciągu się śmiał, nieudolnie udając przy tym kaszel.
A mogło być tak pięknie~ Byłoby nawet zabawnie zobaczyć reakcje… ach, no tak. Nie zobaczyłby złości Shizuo, gdy ten po obudzeniu dowiedziałby się, że to wszystko ściema. Zabawne, że czasem sam zapominał o swojej ślepocie.
- Obudzisz się, żartowałem – powiedział już spokojniej Orihara.
Przez cały czas trzymał dłoń blondyna. Zupełnie tak jak wtedy, gdy Shizuo go gdzieś prowadził. Przez te kilka dni, które spędził w swoim pokoju, przykuty do łóżka, tak jakby zatęsknił za tym dotykiem. Nie chciał się do tego przed sobą przyznać, ale brakowało mu ciepła dłoni Shizuo.
- Swoją drogą… jakie to uczucie mieć rurkę w penisie? Boli?
Podsuowując, te dość dziwne odwiedziny Izayi były jego pierwszymi i ostatnimi. Zawalił podczas nich Shizuo masą pytań. Pytał o to, jakie to uczucie być naćpanym, jakie to uczucie tak sobie spać i wszystko słyszeć, jakie to uczucie mieć cewnik, jakie to uczucie oddychać przez śmieszne coś, czego nazwy najwyraźniej nie pamiętał. Pytał o wszystko. Wiedział, że i tak nie uzyska żadnej odpowiedzi, ale miał nadzieję, że przez zadawanie wszystkich tych pytań, nie zapomni o nich. A nawet jeśli zapomni o którymkolwiek z nich, to przynajmniej Shizu-chan będzie pamiętać, na co ma potem odpowiedzieć.
Tak czy inaczej, Izaya nie pojawił się już więcej w pokoju Shizuo. Mimo że dwa dni później mógł chodzić, to uważał, że proszenie kogoś o zaprowadzenie tam jest zbyt kłopotliwe. Skoro nie może zobaczyć Shizuo, to i tak nie ma to sensu. W końcu powiedział mu już wszystko, co chciał powiedzieć – a może nawet i trochę za dużo.
Wypisano go kilka dni później. Nie mógł co prawda ruszać lewą ręką. Miał ją w temblaku i wciąż od czasu do czasu odczuwał lekkie zawroty głowy, jednak zdecydowanie nie utrudniały mu one funkcjonowania. Przepisano mu tabletki przeciwbólowe, więc z całą pewnością sobie jakoś poradzi.
W dniu otrzymania wypisu, bruneta odwiedził Shiki. Wcześniej ustalili to przez telefon. I tak musieli porozmawiać, więc doszli do wniosku, że czemu nie zrobić tego akurat w ten dzień, gdy Orihara będzie potrzebował podwózki?
Po daniu swojej torby z rzeczami (przywiezionymi do szpitala przez Namie) kierowcy, Izaya pozwolił naprowadzić się Shikiemu na miejsce, które miał zająć w samochodzie.
- Uważaj na głowę – powiedział yakuza, po czym zamknął drzwi i wsiadł do samochodu od drugiej strony.
- Wreszcie do domu…
- Zgaduję, że nie mogłeś się doczekać.
Izaya cicho się zaśmiał i skinął głową – Szpitalna atmosfera zabija. Nawet jeśli nie widzi się otoczenia, to się po prostu czuje.
Shiki sam nie wiedział czy brunet mówi serio, czy też może po prostu sobie żartuje. Ton jego głosu był trudny do rozszyfrowania.
- W imieniu swoim i Akabaya-
- Nie, nie musisz – Izaya szybko przerwał, domyślając się, że Shiki prawdopodobnie chce przeprosić – W końcu to nie tak, że to ty zapomniałeś o wyłączeniu flesza, Shiki-san – zaśmiał się – Gdyby Shizu-chan zrobił zdjęcia w bardziej niezauważalny sposób, to by nas nie zauważono…
- Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo odkrywczy jest ten wniosek? – mówiąc to, yakuza lekko się uśmiechnął i sięgnął po papierosa.
Izaya także uniósł w górę kąciki swoich ust i wskazał na bandaż dookoła swojej głowy.
- Zwalam winę na to – powiedział, po czym kontynuował – Tak czy inaczej, tu są zdjęcia – informator wyciągnął z kieszeni swojej kurtki kartę pamięci – Rozwalili aparat, ale nośnik nie został uszkodzony.
- Amatorzy? – Shiki lekko uniósł w górę brwi, odbierając od bruneta mleczne, średniej wielkości pudełeczko w włożoną do niego kartą.
- Mhm, amatorzy, ale to właśnie przez ludzi takich jak oni jest najwięcej kłopotów – zaśmiał się – Nie potrafią zacierać za sobą śladów i to przysparza ludziom takim jak ty największej ilości kłopotów.
Shiki zaciągnął się papierosem i przez chwilę z zamyśleniem wpatrywał się w trzymane przez siebie pudełko.
- Kim dokładnie byli?
- Członkowie Dollarsów – wyjaśnił Orihara – Egumi Karasu i Mitsuya Ryuu. Towar mieli prawdopodobnie od chińskiej mafii. Kupili sporą ilość na krechę i musieli jej się szybko pozbyć, żeby oddać forsę. Coś takiego często się zdarza. Problem w tym, że im szybciej chcesz coś sprzedać, tym mniej przejmujesz się tym, kto jest twoim klientem. Szefowi Dollarsów się to nie podobało, bo z jakiegoś nieznanego nikomu powodu pracowali pod przykrywką gangu. Szczerze powiedziawszy, to z tego co udało mi się dowiedzieć już od dawna bawili się w nielegalne interesy, jednak dopiero teraz zaczęli kombinować z narkotykami.
- Więc czym zajmowali się wcześniej?
- Sprzedawali kradzione mangi.
- Mangi? – Shiki nie do końca rozumiał.
- Wiesz, Shiki-san. Istnieje coś takiego jak doujinshi. Ich ilość jest ograniczona, to nie tak jak ze zwykłymi seriami, ponieważ w większości przypadków autor wydaje je sam. Za nakład płaci z własnej kieszeni. Oczywiście, ograniczona ilość oznacza unikatowość. Im starsze doujinshi, tym mniej ich na rynku, a im trudniej coś zdobić, tym bardziej cena idzie w górę. Proste.
- Doujinshi… - powtórzył z niedowierzeniem Shiki, lekko kręcąc przy tym głową – To te fanowskie komiksy o seksie?
- Mhm~ moi znajomi bardzo je lubią, więc tak się składa, że dość często odwiedzali tę dwójkę.
- Czasem wolę nie wiedzieć, z kim ty się zadajesz.
Izaya jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Oczywiście nie sprzedawali tylko i wyłącznie kradzionych doujinshi. Zajmowali się też innymi rzeczami, ale to raczej nieistotne. Najważniejsze dla ciebie, Shiki-san, jest to, że jednym z ich klientów był ktoś z twoich ludzi.
- Wiadomo komu sprzedawali oni?
- Prawdopodobnie Bousouzuku* – brunet wzruszył ramionami.
- Długo ci to zajęło, ale w końcu wszystko wyjaśniłeś.
- Długo mi to zajęło, bo miałem pewne utrudnienia. Mi też nie odpowiada obecne tempo mojej pracy, ale zapewniam cię, że to kwestia czasu. Wciąż się przyzwyczajam i uczę współpracy z Shizuo, więc-
- Nie podszkolisz się we współpracy z nim na tyle, na ile bym tego chciał, jeśli Heiwajima-san się już nie obudzi. Zdajesz sobie z tego sprawę? – przerwał mu Shiki.
Izaya zmrużył oczy.
- Obudzi się. Ta Bestia przeżyje wszystko.
Yakuza cicho się zaśmiał i zgasił papierosa – Naprawdę w to wierzysz, czy tylko tak sobie wmawiasz? Możesz nazywać go Bestią, ale on koniec końców jest tylko człowiekiem. Urodził się jak człowiek i umrze jak człowiek. Nie mówię, że akurat teraz, ale musisz pamiętać, że kiedyś to się stanie.
Informator nie odpowiedział, dokładnie zastanawiając się nad słowami swojego zleceniodawcy. Oczywiście, Izaya już dawno zrozumiał to, że Heiwajima nie jest tylko i wyłącznie bestią. Miał on w sobie wiele ludzkich cech. Jednak z całą pewnością wmawianie sobie tego rzeczywiście dodawało nieco otuchy w sytuacji, gdy życie tego głupka wisiało na włosku.
Samochód się zatrzymał. Po poinformowaniu Izayi, że są już na miejscu, Shiki wyszedł z auta i wziął od swojego kierowcy jego torbę. Powiedział mu, że ma tu zostać i poradzi sobie samemu, po czym prowadząc Izaye za rękę, zaczął iść w stronę jego mieszkania. Dla obojga z nich było to nieco dziwne, ale inaczej się przecież nie dało.
- Ten z żółtą nakładką – powiedział Orihara, podając Shikiemu swoje klucze.
Po tym jak yakuza otworzył drzwi, weszli do środka. Torbę Shiki położył przy drzwiach.
Namie oczywiście nie było. Przez cały pobyt Izayi w szpitalu miała wolne i do pracy przyjdzie dopiero jutro.
- Przez telefon mówiłeś coś o szantażu – powiedział po chwili Shiki, przyglądając się uważnie siadającemu na kanapie Izayi. Zajął miejsce niedaleko.
- Szantażu?
- Nie pamiętasz?
Pomiędzy brwiami bruneta pojawiła się drobna zmarszczka – Mam trochę poprzestawiane w głowie – zaśmiał się nieco sztucznie – W dodatku sam nie wiem, co mi podawali, gdy byłem w szpitalu. Wszystko jest jakby trochę… mgliste, to chyba dobre słowo.
- Mówiłeś, że Karasu chciał cię szantażować i że była to według ciebie naprawdę żałosna próba. Nie miałem wtedy zbytnio czasu na dopytywanie, więc przeszedłem od razu do spytania o to, kiedy cię wypisują i o której mniej więcej przyjechać.
Izaya skinął głową. Coś tam mu świtało.
- Cóż, głównie chodziło o to, że albo powiem dla kogo pracujemy, albo Shizu-chan zostanie zaćpany na śmierć – wyjaśnił brunet, po krótkim zastanowieniu wstając z kanapy – Shiki-san, chcesz coś do picia? Tylko nie kawy ani herbaty, wolałbym się nie poparzyć – zaśmiał się.
- Nie, dziękuję.
Brunet skinął głową i poszedł do kuchni, nalać sobie pić. Sięgnął z szafki szklankę i nalał sobie trochę soku, a przynajmniej myślał, że to sok. Dopiero gdy się napił, zorientował się, że pomylił kartonik soku z kartonikiem mleka. Nie lubił mleka. Automatycznie pomyślał o Shizuo i wrócił ze szklanką na kanapę.
Shiki cały czas przyglądał mu się, gdy ten nalewał sobie pić i nie do końca rozumiał, czemu po wzięciu łyka informator lekko się uśmiechnął. Mimo wszystko nie spytał.
- Orihara-san, wydaję mi się, że w takiej sytuacji powinieneś był powiedzieć dla kogo pracujesz lub przynajmniej skłamać – powiedział w końcu yakuza.
- Naprawdę? – Izaya zaśmiał się – A co z tą całą lojalnością i ucinaniem palców?
- Nie jesteś częścią organizacji, więc nic ci takiego nie grozi. Chodzi mi głównie o to, że skoro nigdy nie byłeś lojalny, czemu nagle postanowiłeś odgrywać tego typu teatrzyk.
Przez chwilę Izaya milczał. Zastanawiał się, jaka odpowiedź najbardziej usatysfakcjonowałaby yakuze.
- Jest… wiele powodów – na twarzy informatora wymalował się bardzo delikatny, asymetryczny uśmiech.
Shiki nie do końca wiedział, jak to rozumieć.
- Więc je wymień.
- Po pierwsze: Karasu był na tyle zdesperowany, że nawet gdybym powiedział, że pracuję dla Awakusu, to i tak by nas zabił, żeby pozbyć się świadków. Fakt, że żadne z nas nigdy nie widziało jego twarzy prawdopodobnie go nie obchodził. Po drugie: Mam z Shizuo pewnego rodzaju… umowę, jeśli można tak to nazwać. Chcę, aby wiedział, że jego życie kompletnie mnie nie obchodzi i traktuję go tylko i wyłącznie jako narzędzie. Po trzecie… hmm… trzeciego powodu chyba nie ma~
Yakuza przez chwilę wpatrywał się w bruneta. Cóż, pierwszy powód był nawet dość zrozumiały, ale za to ten drugi… po dłuższym zastanowieniu mężczyzna doszedł do wniosku, że w sumie to nie chce wiedzieć o jakiego rodzaju umowę między Heiwajimą a Oriharą chodzi.
Tak czy inaczej, ważniejsze było to, że niekoniecznie umiał wziąć bruneta na poważnie, a było tak z jednego, z pozoru nic nie znaczącego powodu…

- Orihara-san, masz wąsy z mleka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Bousouzuku - japoński gang motocyklowy, autor Drrr!! wiele razy wspomina o nim w nowelce.
HASZTAG Szkoła.to.zło.

12 komentarzy:

  1. Djdjenfifkenfnfososmxnmxgdjxjhd .-.
    Shizu budź się~! Czuję taką niemoc, bo bardzo chcę mu jakoś pomóc, ale nie dam rady. .-. To serio frustrujące XD
    Fajnie jakby Shizuś się obudził, a Izaya by w tym samym momencie postanowił się zabić i by skoczył prosto na idącego Shizuo *w* Albo Shizuś by cichaczem wszedł do apartamentu Izayi i by "przez przypadek" usłyszał jak Izaya mówi do siebie, że za nim tęskni, awww *w*
    Bo to że Kasuka go nie uśmierci, to wiem. Bo to jego brat, kocha go i takie tam.
    Kurcze, to takie emocjonujące, bo nie mam pojęcia jak się to potoczy, a znowu będę musiała czekać .-.
    Wenu, czasu i takich tam, Ty mój mistrzu trzymania ludzi w niepewności~! X3
    ~Shade

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem, czemu Izaya miałby się zabić? T^T a to podobno ja jestem okrutna xDD ale taka wizja Izayi "lecącego" na Shizuo <3 Nic tylko puścić sobie "I believe I can fly" w tle~! Kurde, bezcenne :D
      I jeszcze tak przed chwilą sobie pomyślałam, że tak jak mówisz, Shizuo wchodzi cichaczem do mieszkania Izayi, a Izaya coś słyszy, że ktoś wchodzi i szcza ze strachu, że to znowu jakiś typ, który chcę go zabić xDDDDD
      Hahaha ;3; śmieję się z własnej głupoty~
      Dziękuję~ ^^

      Usuń
    2. Izaya to psychol, więc pewnego pięknego dnia mógłby mieć melancholijny wieczorek, po którym stwierdziłby: "nie mam wroga, straciłem sens życia". To takie niepodobne do niego, ale nigdy nie wiadomo co takiemu do łba strzeli c: Ewentualnie, mógłby po prostu otworzyć balkon i zapomnieć o tym, a kilka godzin później "przez przypadek" z niego wypaść XD
      Co się ze mną dzieje, snuje teorie spiskowe na moim Izayaszu ;-;
      Tak btw - jakiej głupoty?! Ja tu widzę kolejny świetny pomysł XD I wtedy Izaya mógłby powiedzieć coś w stylu, że "wykończyłem Heiwajime, jak myślisz co zrobię z tobą~?" XDD
      Dobra, już nie mieszam, mam nadzieję, że wszystko skończy się dla wszystkich dobrze c:

      Usuń
    3. Hej, ale ten drugi pomysł jest całkiem uroczy. Jestem za. XD

      Usuń
  2. Przez pierwsze kilkanaście zdań miałam wrażenie jakbym oślepła. Serio. Po prostu czytałam ale nie widziałam nic. Nie mogłam sobie wyobrazić Izayi, ani śpiącego Shizuo... Borzu, jak ty pięknie piszesz. *-*
    Wgl, biedny Shizu... ale się obudzi, prawda? A Izaya odzyska wzrok, tak? Napisz, że tak... Plosem ^^
    Czasu dużo i jak najmniej nauki kochana :*
    Nanni
    #wiem.że.szkoła.to.zło. XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam pomysłu na komentarz~! QwQ głuupio~!
    No, bo w kółko się powtarza (tak, ja też), że świetny rozdział i tyle i ja nie umiem napisać nic innego. -.- to jest frustrujące ;-;
    Yyy...no to czekam na następny rozdział~!
    Bye~

    Ps. nie napiszę, że "pozdrawiam", bo ostatnio się dowiedziałam, że "Takie pozdrawiam jest strasznie chujowe" xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech Shizuo wróci bo dziwnie bez niego. Pobudka!!!! Może to pomoże xd (jak zwykle pięknie napisany rozdział ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Shizou, budź się do jasnej anielki! Heh, miałam cichutką nadzieję, że Izaya odzyska wzrok po tym drugim wstrząsie mózgu =( no nic, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Swoją drogą końcówka rozdziału przednia <3
    Sara

    OdpowiedzUsuń
  6. O.o a jakby tak... Izaya idzie jednak do Shizuo... i tak postanawia odjebac namietny kiss pozegnalny dla Shizuo...bo ten sie juz nie obudzie etc. A tam... nie bedzie Heiwajimy tylko ktos inny, a za Izayą Shizuś, i tak: Ja cie kurwa kocham a ty tu calujesz sie z innym laki lol :D tag, ja wiem ze jestem glupek ^.^ super !

    OdpowiedzUsuń
  7. Urooooczeeeee, gdy Izaya siedzi przy Shizuo, pyta „Serio myślałeś, że się poślizgnąłeś?” i gładzi jego dłoń *-*

    Hahahahaha, Izaya jest niesamowitym trollem XD

    „- Obudzisz się, żartowałem” ooooooooo <3

    „- Obudzi się. Ta bestia przeżyje wszystko” Czuć, że Izaya bardzo chce by te słowa były prawdą.

    Jego wiara w obudzenie się Shizuo łapie mnie za serce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shizuo powinien go strollować i się nie budzić xDD

      Usuń
    2. Ło matko przenajświętsza :O Najokutniejszy troll ever! Dobrze, że trollowanie nie leży w naturze Shizuo. Dobrze, że trollowanie nie leży w naturze Miszu XD

      Usuń