wtorek, 28 stycznia 2020

Durarara!! "Improwizacja" - oneshot [Delic x Hibiya]




Improwizacja



Czekając aż podgrzeje mi się obiad, opierałem się o blat i wystukiwałem na blacie melodię chodzącej mi po głowie piosenki. Nowy przebój Ruri Hijiribe. Dręczył mnie od wtorku. Nie do końca pamiętałem tekst, ale zaśpiewałem pod nosem początek refrenu, a fragmenty, których nie mogłem sobie przypomnieć, zanuciłem.

Przerwało mi piknięcie mikrofali. Wyciągnąłem z niej talerz z resztkami po wczorajszym obiedzie i usiadłem z nim na kanapie. Normalnie pewnie usiadłbym przy barku, ale było na nim kilka rzeczy i jakoś nieszczególnie chciało mi się teraz sprzątać.

Nie chcąc jeść w ciszy, włączyłem telewizor i już chciałem wysłać na niego piosenkę z telefonu, ale dostałem smsa. Przerywając wpisywanie tytułu, zsunąłem w dół pasek powiadomień i przeczytałem z niego wiadomość.

Hibiya: Mogę przyjść do ciebie na drinka?

Tego typu propozycja z jego strony nieco mnie to zdziwiła. Zwykle to ja go gdzieś zapraszałem.

Nie chcąc, żeby się rozmyślił, szybko odpisałem mu, że może, po czym znowu wszedłem w youtube’a i dokończyłem wpisywanie tytułu piosenki, chwilę później wysyłając ją na telewizor, tak jak to wcześniej miałem w planach.

Z widelcem makaronu w buzi, rozejrzałem się dookoła i wolną ręką włączyłem auto-odtwarzanie. Przed przyjściem Hibiyi wypadałoby posprzątać, a to oznaczało, że potrzebowałem trochę więcej niż jednej piosenki.

Pół godziny później Hibiya już ściągał buty w moim przedpokoju, podczas gdy ja wieszałem jego kurtkę. Miał dziś na sobie naprawdę ładną bordową koszulę i czarne dopasowane spodnie. Nadal wiedziałem czy zawsze tak dobrze wyglądał, czy tylko wtedy, gdy się spotykaliśmy, ale w duchu liczyłem na to drugie. Można powiedzieć, że w pewnym sensie zadowalała mnie myśl o Hibiyi robiącym coś specjalnie dla mnie, choć szczerze w to wątpiłem.

– Co Pan dziś serwuje? – spytał żartobliwie.

Niewinnie się uśmiechnąłem.

– Blowjob?

– Już ci mówiłem, że tego drinka nigdy przy tobie nie wypiję – zaśmiał się i delikatnie pokręcił głową na boki.
Poszliśmy razem do mojego połączonego z kuchnią salonu. Hibiya usiadł w tym samym miejscu co zawsze – to znaczy przy barku. Lubił patrzeć jak robię przy drinki.

– No? To czego sobie życzysz?

– Orgazmu – posłał mi flirciarski uśmiech, przez co cicho się zaśmiałem. – Ale prawdziwego później, na razie drink.

– Się robi – mruknąłem, nie do końca wiedząc, co było powodem zabawowego nastroju bruneta. Zwykle był bardziej poważny i to raczej ja wygłupiałem się proponowaniem mu drinków o sugestywnych nazwach. On ich przeważnie nie chciał.

Tak czy inaczej, nie zastanawiałem się nad tym jakoś szczególnie długo, wlałem do shakera wszystko, czego potrzebowałem, wymieszałem i przelałem do wyciągniętego z szafki ładnego kieliszka razem z kostkami lodu i podsunąłem Hibiyi.

– Sobie nie zrobiłeś? – spytał, powoli podnosząc kieliszek do ust.

Gdy ja kręciłem głową na boki, jego usta zetknęły się z drinkiem.

– Wiesz, że nie lubię kawy.

– Aa, faktycznie… bo tu jest likier kawowy – mruknął, biorąc jeszcze jednego łyka. – Dobre to – delikatnie skinął podbródkiem na drinka.

Uśmiechnąłem się z dumą i sam wziąłem sobie z lodówki miodowe piwo. Kiedy pijący drinka Hibiya uniósł w górę brew, wyjaśniłem. – Wczoraj piłem, więc nie mam dzisiaj ochoty na mocniejsze rzeczy.

Skinął głową na znak, że rozumie i kiedy on delikatnie stukał palcem o spód kieliszka, ja oparłem się o blat na przeciwko niego. Kiedy podniósł na mnie wzrok, zobaczyłem, że ma lekko zmarszczone brwi.

– Mogę cię o coś prosić? 
Tego typu pytanie z jego strony trochę mnie zdziwiło. Na ogół Hibiya był typem osoby, która lubiła być niezależna i przeważnie niczego ode mnie nie chciał. No, z wyjątkiem drinków i towarzystwa.

Chcąc wiedzieć o co chodzi, skinąłem głową.

– Wiem, że zwykle pijemy tylko trzy lub cztery drinki i ogółem mam dość twardą głowę, ale mógłbyś mnie dzisiaj upić? Tak porządnie? Bo niby mógłbym spijać się u siebie, ale wolałbym w takim stanie nie skończyć przypadkiem na Ebayu albo Facebooku.

– Nie ma problemu – mruknąłem i choć zastanawiało mnie, czemu Hibiya w ogóle miał ochotę się spić, to nie pytałem go o to. Wiedziałem, że sam prędzej czy później mi powie. – Kupiłeś kiedyś coś dziwnego przez Internet po pijaku?

Brunet cicho się zaśmiał na samo wspomnienie i wziął dość sporego łyka drinka.

– Tęczową solniczkę i pieprzniczkę, obie w kształcie penisa.

Zacisnąłem usta w wąską linię i lekko uniosłem w górę brwi. – Zaszalałeś – skomentowałem krótko.

– No. A ty?

– Nie. Rzadko upijam się w domu, ale jak już, to wyłączam wtedy Wi-Fi.

– Mądrze – Hibiya lekko skinął głową, wracając do patrzenia na swojego drinka i stukania w kieliszek. Chwilę później dopił go do reszty duszkiem i podsunął mi pusty kieliszek. – To teraz coś mocniejszego.

Skinąłem głową i po wstawieniu pustego kieliszka do zlewu, sięgnąłem z barku butelkę tequili oraz jeden 50 ml kieliszek. Podsunąłem wszystko Hibiyi, chwilę później dając mu też pokrojoną cytrynę i solniczkę, która na szczęście nie była tęczowym penisem.

– Jak to jest, że nigdy nie zapominasz, co lubię, a ja nie jestem w stanie nawet zapamiętać, że nie lubisz kawy, hm?

– Ja tam nie wiem, jak można lubić samą tequile – skrzywiłem się na samą myśl i razem ze swoim piwem usiadłem obok niego przy barku, niby przypadkiem lekko trącając go ramieniem. – Tego nawet nie można nazwać drinkiem. Każdy umie nalać szota, moje wspaniałe umiejętności się marnują!

Cicho prychnął, sypiąc sobie przy tym trochę soli na wierzch dłoni. Chwilę później ją zlizał – na co zawsze lubiłem patrzeć – po czym wypił kieliszek palącej w gardle oraz nosie tequili i zagryzł cytrynką. Poza delikatnym zmarszczeniem brwi, wcale się nie skrzywił.

– Będziesz chciał pójść dzisiaj do łóżka?

Kiedy zadał mi to pytanie, nie do końca wiedziałem jak zareagować. Zwykle nie pytał o takie rzeczy i to ja wychodziłem z jakąkolwiek inicjatywą. Ogółem, zachowywał się dzisiaj inaczej. Samo to, że przyszedł się tak typowo upić było nie w jego stylu.

– Możemy, ale to raczej gdzieś w połowie twojego upijania się, hm?

Skinął głową, a ja napełniłem mu kieliszek i wstałem od barku. Chwilę później jednak znowu zająłem swoje miejsce, tym razem z paczką papierosów i zapalniczką w dłoni.

– Mogę też?

– Przecież nie palisz – zmarszczyłem brwi, z chwili na chwilę coraz mniej go rozumiejąc.

– Mam zły humor.

Po powiedzeniu tego, Hibiya – zapominając o soli i cytrynce – wypił zawartość swojego kieliszka i wziął z trzymanego przeze mnie pudełka papierosa. Wsunął go między usta i czekał, aż mu go zapalę. 

Cicho się zaśmiałem, kręcąc przy tym z niedowierzania głową i zapaliłem mu go, chwilę później robiąc to też ze swoim. Musiałem przyznać, że Hibiya całkiem dobrze z nim wyglądał. Jego zgrabne palce i ładnie zwijające się usta…

Nie było źle. 

– Zapomniałem o popielniczce – mruknąłem, wstając jeszcze na chwilę. 

Kiedy postawiłem ją na blacie, Hibiya od razu strzepnął do niej popiół. Dość mocno się zaciągał, bo jego papieros malał zdecydowanie szybciej niż mój.

– Nie mówiłeś, że kiedyś paliłeś.

– Widać? – uśmiechnął się asymetrycznie, wydmuchując przy tym trochę dymu. – W liceum byłem dość głupi i nie umiałem odmawiać, więc jakoś tak wyszło, że wkręciłem się w palenie…

– Jak rzuciłeś? – spytałem z ciekawości.

– Z dnia na dzień – wzruszył ramionami.

– Heh, chciałbym mieć taką silną wolę.

Hibiya znowu się uśmiechnął i nieco do mnie przysunął. Na tyle blisko, że po głowie zaczęła mi chodzić myśl o pocałunku i nawet spojrzałem w dół na jego usta, ale on tylko dmuchnął mi dymem w twarz i cicho mruknął. – Musiałbyś być mną.

Zaśmiałem się i dopiłem piwo do reszty. Hibiya natomiast zaciągnął się jeszcze raz i zgniótł papierosa w popielniczce.

– Czemu masz zły humor? – spytałem w końcu.

On jednak niemalże od razu pokręcił głową na boki. – Jestem jeszcze za trzeźwy na mówienie o tym. Zresztą, przyszedłem tu, żeby zapomnieć.

– Uhm..

Po chwili milczenia, Hibiya cicho westchnął. Kiedy machnął ręką za siebie, spojrzałem w tamtym kierunku.

– Lubię tę piosenkę – mruknął.

Wsłuchałem się we wciąż lecącą z mojego telewizora muzykę. Piosenka była ładna, dość żywa i przede wszystkim chwytliwa, ale niestety jej nie znałem.

Kiedy usłyszałem ciche szurnięcie krzesła, przeniosłem wzrok z telewizora na Hibiyę. Wstał i nalewał sobie tequili. Po szybkim opróżnieniu kieliszka, złapał mnie za rękę i delikatnie pociągnął, abym też wstał. Zgasiłem papierosa i pozwoliłem mu się zaprowadzić na środek pokoju, cicho się śmiejąc, gdy – wciąż mnie przy tym trzymając – powoli okręcił się wokół własnej osi.

– Chcesz tańczyć? – spytałem z rozbawieniem.

– Czemu nie? – wzruszył ramionami.

Złapał mnie za drugą dłoń i splótł swoje palce z moimi. Dość szybko wyczuł, że nie umiem tańczyć, ponieważ zaczął mnie prowadzić i choć tylko trzymaliśmy się za ręce, to i tak byłem w stanie wyczuć, w którą stronę chce, żebym się poruszył. Raz nawet mną zakręcił, co przez różnicę w naszym wzroście było dość zabawne i spowodowało, że zaczęliśmy się śmiać.

– Dwuosobowa impreza, co? – mruknął cicho. 

Choć piosenka wcale nie zmieniła się na spokojniejszą, Hibiya przysunął się do mnie bliżej i oparł głowę na moim ramieniu. Nasze splecione razem dłonie, przez jakiś czas po prostu luźno zwisały w dole, ale po chwili położyłem je na jego plecach. On zrobił to samo, odwzajemniając przy tym mój lekki uścisk i lekko pocałował mnie w szyje.

– Chcesz teraz? 

Gdy zadał mi to pytanie, nieco mocniej go przytuliłem i skinąłem głową. Zsunąłem dłonie w dół jego pleców, kciuki wsuwając w szlufki od jego spodni. Hibiya cicho się przez to zaśmiał i chwilę po tym lekko pociągnął mnie w stronę kanapy.

Kiedy delikatnie mnie na nią popchnął i usiadł mi na kolanach, przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Wydawało mi się, że wyglądał nieco smutno, ale jego pocałunek szybko wyrzucił mi to z głowy. Całował mnie tak jak zawsze, delikatnie i z odrobiną języka. Nigdy nie wsuwał mi go do buzi, tak samo jak i nie pozwalał na to mi, ale nie miał nic przeciwko subtelnym muśnięciom spomiędzy warg i okazjonalnym dotknięciom. Tak czy inaczej, ani trochę mi to nie przeszkadzało. Jego miękkie usta same w sobie były wystarczające.

Delikatnie uniosłem w górę ramiona, z trudem powstrzymując się przed wzdrygnięciem, gdy Hibiya ostrożnie przejechał paznokciami po moim karku. Zupełnie jakby mnie połaskotał, jednak łaskotki te były bardzo, ale to bardzo przyjemne. Na moment otwierając nieco oczy, zerknąłem w dół na jego uda i ścisnąłem je, sunąc dłońmi w górę i w dół, aż w końcu jedna z nich nie znalazła się na jego kroczu. Nieco mocniej wypuścił on przez to z płuc powietrze i troszkę wysunął biodra w przód. Z chwili na chwilę pieściłem go coraz mocniej, z zadowoleniem zwracając uwagę na jego nieco przyspieszający oddech. 

Gdy jego dłonie znalazły się pod moim t-shirtem, poczułem na swojej skórze gęsią skórkę. Obaj przerwaliśmy pocałunek i przez chwilę na siebie patrzyliśmy, wyraźnie zadając sobie w głowach to samo pytanie.

– Jak chcesz? – odezwałem się w końcu.

– Tak – mówiąc to, poruszył biodrami, ocierając nimi przy tym o moje. 

Niestety dzieliło nas od siebie zbyt wiele warstw materiału i nie byliśmy jeszcze wystarczająco twardzi, aby przyniosło nam to jakąkolwiek przyjemność. Chcąc to jakoś zmienić, Hibiya zaczął rozpinać moje spodnie. Poszedłem za jego przykładem i także rozpiąłem jego, chwilę później zsuwając z niego też bieliznę.

Po krótkim czasie wzajemnego dotykania się, zbliżyliśmy swoje twarde już przyrodzenia do siebie i zaczęliśmy je ze sobą pocierać, lekko ruszając przy tym biodrami. Usta Hibiyi znów wróciły na moje. Wplótł palce wolnej ręki w moje włosy, podczas gdy ja swoje zaciskałem na jego biodrze i delikatnie przygryzł moją dolną wargę.

Kiedy chwilę później przysunął usta do mojego ucha i zaczął do mnie cicho mówić, po moim ciele przeszedł lekki dreszcz.

– W ramach rekompensaty za dzisiejszy brak obciągania, będziesz mógł mi potem zrobić tego zbereźnego szota.

– Po drinku i tequili? – spytałem. – Wiesz jak się kończy mieszanie alkoholi.

Lekko zmrużył oczy po nieco mocniejszym wypchnięciu bioder w przód i mocniej zacisnął palce na moim członku. 

– I tak mam w planach rzyganie, więc wszystko mi jedno co wypiję – syknął cicho. – A ty z chęcią sobie popatrzysz, jak będę go pił, prawda? – kiedy mruknął mi to do ucha, byłem w stu procentach pewien, że alkohol zaczyna uderzać mu do głowy. W końcu tego typu uwodzenie mnie nie było w jego stylu.

– Ale nie zetnie cię? – upewniłem się.

On tylko wydał z siebie cichy jęk, gdy nieco mocniej się o mnie otarł i pokręcił głową na boki. Wierzyłem mu na słowo, choć skoro miał w planach rzyganie, to całkiem prawdopodobne, że mimo wszystko prędzej czy później odleci.

Teraz jednak nie był to odpowiedni moment do myślenia o tego typu sprawach – głównie dlatego, że Hibiya zaczął stopniowo przyspieszać.

***

Jeszcze chwilę po zapięciu spodni, obaj siedzieliśmy razem na kanapie. Hibiya nie podnosił się  z moich kolan i powoli uspokajał oddech, opierając przy tym policzek o moje ramię. Czułem wydychane przez niego ciepłe powietrze na swojej skórze. 

Odchyliłem głowę w tył. Nie myślałem o niczym szczególnym, tylko patrzyłem sobie w sufit, lekko marszcząc przy tym brwi i skupiając się na resztkach odczuwanego orgazmu. Jedną z dłoni bezmyślnie gładziłem Hibiyę po udzie, ale kiedy usłyszałem ciche pociągnięcie nosem, przestałem i szybko rozejrzałem się za chusteczką.

– Zimno ci?

Na początku myślałem, że ma katar, ale nieco zmartwiła mnie jego powoli kręcąca się z lewej na prawo głowa. Uniósł dłoń do twarzy i się nią po niej potarł. Dopiero po dwóch sekundach dalszego patrzenia na niego, zorientowałem się, że płacze. Prawdopodobnie zajęłoby mi to mniej czasu, gdyby nie to, że płacz bardzo nie pasował mi do jego charakteru. 

W dodatku nawet pod wpływem alkoholu tak bardzo dbał on o swój wizerunek, że nie pozwalał sobie na wydanie z siebie żadnego odgłosu. Z jego oczu po prostu powoli wypływały łzy, które niemalże natychmiast ścierał i od czasu do czasu pociągał nosem.

Nie wiedząc jak zareagować, (domyślałem się, że Hibiya wolałby, abym udawał, że wcale nie nie widzę jego łez) po prostu czekałem aż się odezwie.

– Tsu… – jego głos był bardzo zachrypnięty, więc odchrząknął. – Tsugaru ze mną zerwał – powiedział w końcu. 

To jedno zdanie wystarczyło, abym zrozumiał jego dzisiejszy zły humor i chęć zapicia smutku. Choć nie byłem zdziwiony tego typu obrotem wydarzeń, to i tak coś ścisnęło mnie w brzuchu.

– Czemu? 

Widząc że spojrzenie Hibiyi mówi „nie patrz na mnie, kiedy płaczę”, przeniosłem wzrok na swoje dłonie, które wciąż trzymałem na jego udach.

– Powiedział, że zakochał się w kimś innym… – cicho westchnął. Jego oddech minimalnie przez to zadrżał.

– Zdradził cię? 

Kiedy pokręcił głową na boki, delikatnie zmarszczyłem brwi.

– Nie, i to jest w tym wszystkim najgorsze. – kiedy na chwilę przeniosłem wzrok z powrotem, na jego twarzy, zobaczyłem, że przestał już ścierać łzy i teraz po prostu spływały one w dół po jego twarzy. – Powiedział, że nie chce ze mną być, jeśli myśli o kimś innym, bo źle się z tym czuje. 

Nie wiedząc co powiedzieć, czekałem na ciąg dalszy. Prawdopodobnie gdyby nie alkohol, wcale by nie płakał. W dodatku nie czułby potrzeby mówienia mi o tym. Jednak skoro przyszedł się do mnie upić, to najwyraźniej chciał, żebym o tym wszystkim wiedział.

– I teraz… i teraz czuję się podle, bo ja go zdradzałem cały czas, a… on nie chciał nawet myśleć o kimś innym, będąc ze mną..  a co dopiero z tym kimś się spotykać.. 

Wziąłem głęboki oddech. Hibiya nawet już nie przykładał się do układania idealnych zdań.

– Po prostu.. – urwałem. – jest lojalny, a…

– A ja nie jestem – Hibiya dokończył za mnie. 

Skinąłem głową. Kłamstwo byłoby głupotą. – Nie jesteś.

– Ale zwykle nie mam problemów z byciem fałszywym, więc czemu..  dlaczego teraz tak bardzo mi to przeszkadza? Czemu przeszkadza mi to, że.. – zaśmiał się. – w porównaniu do mnie zachował się tak… tak uczciwie i z honorem.

Powstrzymałem się przed zaciśnięciem dłoni w pięści i powiedziałem coś, czego bardzo nie chciałem zaakceptować. – Bo ci na nim zależy.

– No to czemu go zdradzałem?

Wzruszyłem ramionami.

– Powiedziałeś mu o nas? – spytałem.

– No coś ty – zaśmiał się ostro. – To, że się użalam, wcale nie oznacza, że nagle zgłupiałem.

– No tak.. 

Hibiya zsunął się z moich kolan i położył się na kanapie, robiąc sobie z moich kolan poduszkę.

– Nie powinienem w ogóle pozwolić mu zakochać się w kimś innym – mruknął po chwili ciszy. Przestał już płakać i teraz wyraźnie był na siebie zły. – Wkurza mnie to, że zachował się dojrzalej niż ja i zamiast mnie zdradzić, najpierw ze mną zerwał. Gdyby faktycznie przespał się z kimś innym, to wtedy mógłbym być na niego zły, a tak to nie mam o co..

– Złościłbyś się na niego o coś, co sam robisz? – lekko uniosłem w górę brew, czując się trochę przez tę rozmowę jak terapeuta.

Hibiya zmroził mnie spojrzeniem. Wyraźnie wolałby, żebym ten fakt przemilczał.

– Bo inaczej jest jak ja coś robię komuś, a inaczej jak ktoś coś robi mi.

Wywróciłem oczami.

– I wiem, że to dziecinne, nie musisz mi tego uświadamiać – dodał szybko.

– Jesteś zazdrosny o tego kogoś?

Hibiya przez chwilę się nie odzywał. Prawdopodobnie trzeźwy Hibiya właśnie kłócił się z tym podpitym. Jeden krzyczał, żeby nie odpowiadać na to pytanie lub skłamać, a drugi, żeby powiedzieć prawdę. Prawdopodobnie żaden z nich nie wygrał sporu, ponieważ odpowiedź bruneta nie była zbyt jednoznaczna.

– Może trochę – mruknął. – Ale to tylko dlatego, że lubię być jego oczkiem w głowie.

Wplotłem palce w jego włosy i zacząłem je ostrożnie przegarniać. Zastanawiałem się czemu nie wystarczało mu bycie oczkiem w mojej głowie.

– I w ogóle lubię jak skupia na mnie całą swoją uwagę.

– A jednocześnie sam go zaniedbywałeś, spotykając ze mną, hmm?

Znowu nie spodobało mu się to, że powiedziałem mu prawdę. Odsunął od siebie moją dłoń i podniósł się do siadu. Cicha muzyka, której wciąż leciała w tle najwyraźniej zaczęła go denerwować, ponieważ sięgnął po pilota i ją wyłączył.

– Zrób mi lepiej tego drinka i już nic nie mów. – bąknął, odrobinę się zataczając przez to jak szybko wstał. – Niepotrzebnie ci o tym wszystkim mówię – to drugie powiedział już bardziej do siebie.

Ja natomiast tylko lekko pokręciłem głową na boki. Nie chcąc, żeby Hibiya się na mnie dodatkowo zezłościł, powstrzymałem się przed westchnięciem. Jeszcze oskarżyłby mnie o protekcjonalność albo użył innego śmiesznego słowa.

Wstałem z kanapy i podszedłem do lodówki po coś do jedzenia. Jeśli Hibiya chciał dalej pić, to na pewno nie na pusty żołądek. Prawdopodobnie jadł coś przed przyjściem do mnie, ale minęło już trochę czasu. 

Kiedy usiadł na swoim wcześniejszym miejscu – to znaczy przy barku – i zobaczył, że stawiam przed nim talerz zimnego spaghetti carbonara, lekko zmarszczył nos.

– Zgaduję, że to sos z paczki – mruknął z niezadowoleniem.

– Makaron też.

– Nie lubię twojej kuchni.

– Bo wolisz pięciogwiazdkowe restauracje – zaśmiałem się cicho. – Ale w moim domu nie ma picia bez jedzenia. Wiesz, może i nie przeszkadzałoby ci się dziś spić do nieprzytomności, ale ja wolałbym nie musieć sprzątać twoich rzygów i pomagać ci w dojściu do łóżka. W miarę możliwości, oczywiście.

– Wydaje mi się, że po czymś takim szanse na rzyganie mogą tylko wzrosnąć – bąknął.

Hibiya przez chwilę w milczeniu wpatrywał się w jedzenie przed sobą. Zastanawiał się, prawdopodobnie oceniając przy tym zjadliwość znajdującego się przed nim posiłku. Prawda jest taka, że wcale nie byłem złym kucharzem. Po prostu lubiłem szybkie rozwiązania. Nie miałem czasu ani ochoty na przygotowywanie sosu od zera, ale wcale nie znaczyło to, że nie potrafiłem odpowiednio doprawić tego z paczki.

– A co do restauracji, to czterogwiazdkowe też mogą być. Nawet trzygwiazdkowe są okej – mruknął w końcu, odsuwając od siebie spaghetti. – Podgrzej to chociaż.

Uśmiechnąłem się i wziąłem od niego talerz. – Ja tam wolę na zimno.

Chwilę później siedziałem już  z nim przy barku i obaj jedliśmy spaghetti z tego samego talerza. Hibiya był wyraźnie głodny, ponieważ zjadł większą połowę.

– Na pewno chcesz jeszcze tego drinka? – spytałem po kilku sekundach ciszy.

Skinął głową w odpowiedzi. – Zaczynam trochę trzeźwieć – zaśmiał się cicho.

– Alkoholik – szturchnąłem go ramieniem i cicho się zaśmiałem.

– To ty masz szafkę pełną alkoholi, nie ja.

– Spaczenie zawodowe. No i to też ze względu na ciebie.

On tylko się niewinnie uśmiechnął i pokręcił głową jakby do samego siebie. 

Wziąłem głęboki oddech, otwierając lodówkę i zacząłem szukać bitej śmietany, nucąc przy tym pod nosem. Zaczynało mi brakować muzyki. 

– Możesz włączyć.

O, zauważył. W sumie super, nie spodziewałem się.

Gdy już dostał drinka, w tle znowu leciał nowy przebój Ruri. Wsparłem twarz na łokciach i patrzyłem na niego, gdy opróżniał kieliszek w ten specjalny sposób. 

Cmoknąłem ustami, kręcąc przy tym z zadowoleniem głową. – Jakoś lepiej to sobie wyobrażałem – mruknąłem.

– Szczerze to ja też.

Kilka razy kiwnąłem leniwie głową na znak, że się zgadzam. Dość rozczarowujące, gdy coś czego się wyczekuje od tak dawna okazuje się być niczym specjalnym. Tak samo jak jest się nastolatkiem, który podnieca się na myśl o trzymaniu za ręce. Jak już ma się za sobą obciąganie, to czemu niby takie sprośne opróżnianie kieliszka miałoby być podniecające?

Głośno nabrał powietrza. – No cóż – klasnął dłońmi o kolana. – To daj mi jeszcze jednego papierosa i zrób jakiegoś popisowego drinka.

– Tak jest, Wasza Wysokość!

Gdy jego papieros był już prawie wypalony, podsunąłem mu pod nos kieliszek z paroma różnokolorowymi warstwami. Krawędź kieliszka zamoczyłem w słodkim syropie i obtoczyłem w cukrze, więc wyglądał całkiem imponująco. 

Hibiya lekko uniósł w górę brew i strzepnął popiół z papierosa.

– Co to za cudo?

Wzruszyłem ramionami – Improwizacja.

Zacisnął wargi w cienką linię i z aprobatą pokiwał głową. Zaciągnął się po raz ostatni i zgasił papierosa.

– No dobra, to pora na ocenę – po wzięciu głębokiego oddechu, zbliżył kieliszek do warg i wziął dość małego, bardzo ostrożnego łyka. Gdy już wyraźnie zdecydował, że mu smakuję, wziął następnego, tym razem już większego. Skinął głową. – Dobre.

Ok, krótki komentarz, ale przekonujący. Jak poprosi o następnego, to mogę dodać do menu, a jak nie, to nie warto.

Usiadłem na stołku barowym koło niego i podkradłem mu łyka swojego dzieła. Dobre, racja, ale chyba dupy nie urywało.

– Zdecydowaliście się już, które z was się wyprowadzi? – spytałem nagle, choć zdawałem sobie sprawę, że było to dość ryzykowne.

Przez chwilę myślałem, że Hibiya się zdenerwuje, ale on tylko cmoknął językiem i dość nieładnie skrzywił twarz.

– Pewnie padnie na mnie – mruknął. – W sensie… nie, żeby mi kazał, ale tak raczej będzie logiczniej. Więcej zarabiam, więc łatwiej mi będzie znaleźć nowe mieszkanie. Zresztą, nie wydaje mi się, żebym był w stanie mieszkać samemu gdzieś, gdzie na każdym kroku… – nie za bardzo wiedział jak dokończyć. Zdanie było za długie, a alkohol najwyraźniej trochę już mu wszystko mieszał. – No sam wiesz. Wszystko by mi go przypominało.

– Mmm.

Wziął kilka dużych łyków. Trochę za dużych jak na niego. Kątem oka zerknąłem na jego kieliszek, podpierając przy tym głowę na dłoni.

– Prrr… – w namyśle przeciągle prychnąłem wargami. Chciałem go spytać czy nie chciałby może zamieszkać ze mną, ale dobrze wiedziałem, że to za wcześnie. Nie wypadało o to spytać tak świeżo po zerwaniu.

– Delic?

– Hm? – leniwie przeniosłem na niego wzrok.

– Miałbyś coś przeciwko jakbym na jakiś czas wprowadził się do ciebie?

O kurwa.

Okurwa!

Lekko, odchrząknąłem, nie chcąc okazywać po sobie zdziwienia. Choć jak tak teraz o tym myślę, to wydaje mi się, że miało to odwrotny efekt.

– No… Chyba nie.. – mruknąłem, niby niepewnie. Nie wiedząc co zrobić z rękami, podrapałem się za uchem. Cholera, ja nie wiedziałem co z sobą zrobić, a co dopiero z rękami. 

Hibiya lekko się uśmiechnął. Gdy spojrzałem mu w oczy, miałem wrażenie, że przejrzał mnie na wylot. Ogółem to mam wrażenie, że on zawsze wiedział, ale zasady naszej znajomości były takie, że po prostu o tym nigdy nie mówimy, tak jest, i tyle. 

– To jeszcze porozmawiamy o szczegółach na trzeźwo – podsumował, zupełnie jakby nie dostrzegał mojego zmieszania. – Ale dzięki, Delic – uśmiechnął się ciepło. Tak ciepło, że aż było to do niego niepodobne. 

Cholera, muszę zapalić. Westchnąłem głośno, sięgając po papierosa, a gdy tylko go zapaliłem, przejechałem palcami przez włosy, mając gdzieś, że kompletnie je sobie właśnie targam. Chociaż, po tym co robiliśmy wcześniej, pewnie i tak już były potargane. Zaciągnąłem się mocno.

Hibiya w tym czasie opróżnił swojego drinka do reszty. Po odstawieniu go na blat, podsunął mi pusty kieliszek, lekko szturchając mnie przy tym łokciem. 

– To teraz daj jakąś inną improwizację – powiedział.

Ok, czyli tego drinka jednak nie wprowadzimy do menu.





~~~~~
Akuku, ktoś tu jeszcze zagląda? 
Coś mnie naszło i pewnego magicznego dnia (dzisiaj), postanowiłam nalać sobie wina i popisać. I tak wyszło, że wystarczyło ok. 600 słów, żeby dokończyć tego oneshota XDD 
Nie obiecuję, że coś tu jeszcze wrzucę, ale może? Fajnie mi się pisało tę końcówkę. No nie wiem, szczerze to zobaczę co mi z tego wyjdzie, ale niczego nie obiecuję. W razie czego, to jakieś update'y będę pisać w komentarzu pod tym postem, gdyby ktoś był zainteresowany

Jak tak sobie myślę, to strasznie pojebany taki dziki come back po 3 latach xD


8 komentarzy:

  1. Całkiem ciekawy ten shocik xD Upijajacy sie Chibi jest bardzo ciekawy pod względem zachowania. Coś czuję, że po wprowadzeniu się do Delica to zdecydowanie dostał co chciał. XD Całkiem fajnie, że nie zapomniałaś o tym miejscu i może sie doczekam zakończenia rybek, jak bedziesz miała ochotę pisać, bo brakuje mi ostatnio czytania tekstów z Drrr!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    tekscik jest niesamowity, czekam na więcej, no cóż co ja mogę powiedzieć... cieszę się z powrotu Ciebie tutaj, mam trochę zaległości w tekstach ale nadrabiam zaległości (niestety mnie też dość dlugo nie było na blogach - teraz powoli od nowa zaczynam czytać historie)
    weny i chęci i czasu życzę...
    Pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam się bez bicia, kilka razy na miesiąc wbijałam tutaj i sprawdzałam, czy nic nowego nie ma do czytania xD
    Tak bardzo tęsknię za Shizayą. Pamiętam jak znalazłam ten blog i zakochałam się w nim głównie przez WŚTO i Zakład <3
    Cieszę się, że jeszcze tutaj coś wrzucasz, pomimo tych 3 lat rozłąki xD
    A oneshot przyjemny, fajnie się czytało ^^
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahhh tęskniłam
    Mam nadzieję że będziesz pisać, bo ciężko teraz o porządne Shizaye
    Weny~

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytane na jednym wdechu, a potem jeszcze raz, żeby tym razem zrozumieć co się stało. Tęskniłem za twoim stylem pisania, szczerze Ci powiem, że lata temu zostałaś moją inspiracją do pisania i cieszę się, że znowu miałem okazję Cię poczytać.
    Myj często rączki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam twoje opowiadania pod każdą postacią. Też mam nadzieję, że wrócisz, bo to co piszesz to... Po prostu boskie i trudno się oderwać. Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy jest szansa na skończenie "Rybki"? Któryś raz już czytam twoje opowiadania i dalej świetnie się przy nich bawię

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten fakt, gdy zaczynasz czytać stare blogi i widzisz, że ostatnie dodanie było, po 3 latach, 2 lata temu, i ty dalej masz nadzieję, że miszu wróci z czymś nowym

    OdpowiedzUsuń