[TO PWENIE UFO!]
Shinra zaśmiał się, gdy to przeczytał i lekceważąco pomachał ręką.
– To na pewno nie UFO, Celty~
[SKĄD MOZESZ TO WEIDZIEC!?$@!]
- Zaufaj mi?
Ręce Celty zastygły nad klawiaturą. Przez to jakim kochającym
wzrokiem patrzył na nią Shinra, w jej kasku nagle zebrało się nieco więcej
cienia.
- Zresztą~ – mruknął Shinra. Sturlał się z kanapy, na której leżał
i wstał na nogi. Otrzepał swój kitel. – Nawet gdyby to byli kosmici, Celty –
przeciągnął się. – Nie pozwoliłbym im się do ciebie zbliżyć.
Uśmiech jaki po tym posłał, nieco ją przeraził. Zupełnie jakby
miał zamiar zrobić wszystko co w jego mocy, aby zapobiec inwazji kosmitów.
Celty poczuła jak jej w brzuchu coś się przewraca i gdyby miała głowę, pewnie
by się zarumieniła – jednakże skoro jej nie miała, w kasku zebrało się jeszcze
więcej cienia. Tak dużo, że aż wystrzelił on w górę i upadł na kanapę.
[Szkoda, że nie możesz mi tego powiedzieć o drogó-]
Pisanie tej wiadomości przerwało Celty dzwonienie telefonu. Na
ekranie jej komórki pojawił się nieznany numer, przez co na chwilę zastygła,
wpatrując się w niego z zaciekawieniem.
- Kto dzwoni, Celty? – spytał Shinra. Spojrzał z nad jej ramienia
na numer.
Byli tym lekko zdziwieni. Zwykle nikt nie dzwonił do Celty. Wszyscy
którzy mieli jej numer, doskonale wiedzieli o tym, że nie może ona mówić.
Głównie dlatego dzwonili tylko w pilnych sytuacjach, w których odpowiedź Celty
nie miała dla nich żadnego znaczenia i liczyło się samo przekazanie wiadomości.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i odebrała. Skoro ktoś dzwoni, to
najwyraźniej musi to być ważne.
Jednak z uwagi na stojącego obok Shinrę i to, że był on w stanie
odpowiadać w jej imieniu, włączyła tryb głośno mówiący.
- 30 sekund.
Przez usłyszenie obcego głosu, Shinra lekko zmarszczył brwi. Celty
pewnie też by to zrobiła, gdyby tylko mogła.
- Celty-san? – głos
Izayi.
Shinra spojrzał na Celty ze zdziwieniem, kiedy usłyszał jego głos.
- Celty-san, zgodziłabyś się
na bardzo pilne zlecenie za 3 miliony jenów?
Cień Celty znowu lekko się wzburzył i ponownie wystrzelił w górę.
/ 3
miliony?!
To
strasznie dużo pieniędzy!
Ale,
ale… to Izaya..
Jeśli to
robota od niego, to na pewno będzie niepotrzebnie niebezpieczna – zwłaszcza,
gdy oferuje tak wysoką kwotę./
Myśli Shinry nie różniły się zbytnio od myśli Celty.
- Za 10 minut pod adresem,
który przyślą ci smsem… - Izaya wziął głęboki oddech, który lekko zadrżał.
Brzmiał trochę jakby coś go bolało, dlatego właśnie słuchająca go para poczuła
dość nieprzyjemne ukłucie niepokoju. – Odbierzesz mnie i zawieziesz do Shinry,
okej? Jedno stuknięcie to tak, dwa to nie. I jeśli nie, to chociaż powiadom
kogoś innego, proszę.
Oczy Shinry nieco szerzej się otworzyły, gdy to usłyszał. Zwykle
kiedy Izaya używał „proszę” brzmiało to zdecydowanie mniej szczerze, można by
powiedzieć, że nawet i sarkastycznie lub obraźliwie. Teraz jednak…
Celty raz stuknęła palcem o mikrofon telefonu.
Cichy odgłos wypuszczanego z płuc powietrza. Zupełnie jakby Izaya
się zaśmiał, ale nieszczególnie miał na to siłę.
- Dzięki.
Kolejne słowo, które zbiło Shinrę z tropu, gdy je usłyszał. Przez
chwilę nawet zastanawiał się czy to może nie żart, ale…
- Tylko się… ungh… pospiesz,
ok.?
Shinra już chciał spytać o co chodzi oraz co się stało i już nawet
otworzył szerzej usta, ale przerwał mu okropny hałas. Z głośnika telefonu oboje
usłyszeli głośny krzyk.
Ich mięśnie nieprzyjemnie się od tego napięły.
Połączenie się urwało.
Ten sam krzyk słyszała też dwójka mężczyzn w budynku, który
znajdował się niedaleko adresu, jaki zaraz miał zostać wysłany do Bezgłowego
Jeźdźca. Mężczyźni jednak wcale nie wyglądali na przerażonych, gdy go
usłyszeli. Wręcz przeciwnie. Na ich twarzach malowało się lekkie zadowolenie.
- Więc? – spytał jeden z nich, w dalszym ciągu wciskając palec w
odsłonięte i zakrwawione mięśnie Izayi. – Szczęśliwy?
Brunet cały drżał i mocno zaciskał oczy. Czuł się tak, jakby po
raz setny już tego dnia miał stracić przytomność z bólu. Szczerze to sam nie
wierzył, że zdążył zachować taki spokój podczas rozmowy z Celty. Jeśli jakoś z
tego wyjdzie, będzie musiał to uczcić hot potem.
Uśmiechnął się gorzko. – Nieziemsko szczęśliwy – odpowiedział z
sarkazmem przez zaciśnięte zęby.
- Świetnie – mruknął drugi z mężczyzn. Stał za Izayą i sięgnął bo
kneblujący go materiał, który teraz wisiał luźno wokół jego szyi. Przesunął go
we wcześniejsze miejsce, tym samym ponownie uniemożliwiając Izayi mówienie.
Brunet nawet nie starał się przy tym wykręcić. Wiedział, że i tak
niczego to nie da i tylko bardziej będzie go przez to wszystko boleć.
Nieprzytomnym z wyczerpania wzrokiem spojrzał na swoje przywiązane
do podłokietników niewygodnego krzesła ręce – a raczej jedną rękę. Druga
wyglądała raczej jak krwawy ochłap. Niechętnie odwrócił od niej wzrok. Jego
lewe ramię kończyło się teraz w połowie przedramienia i wystawały z niego dwie
złamane kości.
Mężczyzna, który wcześniej wbijał palec w to tak odsłonięte
miejsce, uśmiechnął się. Wyglądał na zadowolonego z tego, jak zmęczonym
wzrokiem informator obserwował wszystko dookoła. Zupełnie jakby w każdej chwili
mógł stracić przytomność. Cóż, biorąc pod uwagę to, że stracił dość dużo krwi,
nie było w tym niczego dziwnego. Bardziej dziwne było to, że nadal jakoś się
trzymał. Na jego szczęście lub nieszczęście, nie miało to potrwać długo, ponieważ
stojący za nim mężczyzna ogłuszył go mocnym uderzeniem w tył głowy.
***
Izaya odzyskał przytomność na kilka minut, gdy wyrzucono go z
samochodu. Po prostu rzucono nim jak jakimś workiem, a jego wiotkie ciało
nieprzyjemnie zderzyło się z ziemią. Wydał z siebie głośny jęk bólu. Upadł na lewą
rękę i swój zmasakrowany prawy bok. Jego koszulka była tak przesiąknięta krwią,
że aż przylegała do jego ciała. Na szczęście oddali mu jego kurtkę, aby w jakiś
sposób zakamuflować brak jednej z jego kończyn.
Samochód odjechał.
Brunet z trudem podniósł się, zranioną rękę przyciskając przy tym
do swojej klatki piersiowej. Rozejrzał się za Celty. Wszystko mu się
rozmazywało i całe jego ciało pulsowało ostrym bólem. Zupełnie jakby zaraz miał
się rozlecieć na kawałki. Mimo to jednak udało mu się dostrzec plamkę bardzo
ostrego, żółtego koloru.
Kask Celty.
Z trudem podniósł się na nogi, nieudolnie tłumiąc przy tym swoje
pełne bólu stęknięcia. Gdy tylko stanął na dwóch nogach, zatoczył się i
poleciał na bok. Na szczęście po jego lewej znajdowała się ściana, więc miał
się czego wesprzeć.
Kilkanaście chwiejnych kroków w przód sprawiło, że dziewczyna w
końcu go zauważyła. Szybko odwróciła się w jego stronę, a na widok jego pełnej
siniaków twarzy, zaczęła szybko pisać coś na swoim PDA. Nie miała pojęcia o innych
obrażeniach Izayi, mogła się tylko domyślać na podstawie tego, że ledwo stał na
nogach.
Zanim jednak Celty zdążyła pokazać mu swoje PDA, brunet upadł na
ziemię.
Nie miał już siły dłużej walczyć. Był wyczerpany, a jego ciało
praktycznie na niego wrzeszczało, błagając o odrobinę odpoczynku. W dodatku
świadomość bezpieczeństwa sprawiła, że nagle uleciała z niego większa część napędzającej
go dotychczas adrenaliny.
Ostatnią rzeczą jaką poczuł był chłód cienia Celty.
***
Kiedy Shinra skończył, jego kitel pokryty był licznymi plamami
krwi. Ciężko westchnął, ściągając z dłoni równie zakrwawione rękawiczki i
spojrzał na stojącą obok Celty, która cały czas pomagała mu w zszywaniu ran
Izayi i podawała różne rzeczy, nieco się przy tym trzęsąc.
- Wiesz coś o tym, jak się w to wpakował? – spytał, wyrzucając
rękawiczki.
Dziewczyna tylko pokręciła kaskiem, a Shinra ściągnął okulary i
potarł swoje zmęczone oczy.
[Normalnie pewnie powiedziałabym, że zasłużył, ale teraz to chyba przesadzono.]
Shinra skinął głową. Założył nowe, czyste rękawiczki i kiedy Celty
podała mu gazy i bandaże, o które prosił, zaczął zakrywać nimi rany bruneta.
Najpierw owinął bandażem pozostałość jego lewej ręki, a później
nakleił gazę na liczne oparzenia pokrywające jego prawy bok. Znajdowały się w
okolicach żeber i wyglądało na to, że ktoś przyciskał coś gorącego do jego
ciała. Prawdopodobnie rozgrzany metal. W dodatku jego twarz, tak samo jak i
całe jego ciało pokryta była licznymi siniakami.
- Ale nie licząc ręki… to mogło być gorzej, nie? – mruknął
bardziej do siebie.
Celty nie do końca wiedziała co na to odpisać.
- Na szczęście jest praworęczny.
Wyglądało na to, że Shinra doszukiwał się pozytywów.
[Nie mogę już dłużej na niego patrzeć, przepraszam, Shinra.] – po
pokazaniu tej wiadomości, dziewczyna skierowała się w stronę drzwi.
- Nie dziwię ci się – zaśmiał się bez wyrazu okularnik. – W końcu
nie jesteś przyzwyczajona do takich widoków. Chociaż… najgorsze i tak już za
nami – mruknął, przemywając gazikiem zadrapanie na policzku bruneta.
Kiedy już skończył, znów pozbył się swoich rękawiczek. Podsunął
nieco okulary i westchnął. Znowu. Spojrzał na powoli skapującą do żył Izayi krew
i lekko pokręcił głową na boki.
- Tylko dokładasz mi pracy – mruknął do nieprzytomnego chłopaka. –
Wiesz, jak cudownie mógłbym teraz spędzać czas z Celty, gdyby nie ty? – choć z
jego ust padały tak okrutne słowa, to jego oczy i tak lekko się przy tym
szkliły. W końcu miał tylko dwóch prawdziwie bliskich przyjaciół, a jednemu z
nich właśnie skrócił i tak już amputowaną rękę. Szczerze powiedziawszy to miał
ochotę zwymiotować. Nie dlatego, że widział ohydne rzeczy – był przyzwyczajony
do tego typu widoków. W końcu sam przeprowadził na swojej ukochanej autopsję. Bardziej mdliło go z powodu błądzących po jego głowie wyobrażeń oraz krzyku
Izayi, jaki razem z Celty słyszał przez telefon.
***
Izaya obudził się dopiero następnego dnia późnym popołudniem.
Głównie dlatego, że Shinra przed operowaniem jego ręki podał mu silne środki
nasenne. W końcu musiał skrócić wystającą z jego ciała kość i złączyć ze sobą
dwa ochłapy skóry, a bez podania mu czegokolwiek raczej nie dało się tego
zrobić.
Tak czy inaczej, kiedy oczy Izayi się otworzyły, obraz przez nie
widziany był strasznie rozmazany. Mocno
kręciło mu się w głowie i normalnie pewnie domyśliłby się, że to przez środki
nasenne, których działanie jeszcze nie do końca minęło. Teraz jednak był zbyt
odurzony, aby to sobie logicznie wytłumaczyć.
Po niecałej minucie leniwego wodzenia wzrokiem po swoim otoczeniu,
Izaya znowu zasnął.
Obudził się ponownie około trzech lub czterech godzin później,
przez cichy szmer gdzieś niedaleko. W dodatku czuł na sobie cudzy dotyk. Jego
powieki lekko zadrżały.
Nieprzyjemny zapach środka odkażającego...
Nieco go
to uspokoiło. Powoli otworzył oczy. Choć w pokoju było boleśnie jasno, to na
widok Shinry poczuł ulgę.
Był on jednak zbyt zajęty przemywaniem jego ran i zmienianiem
bandaży, aby zauważyć, że się obudził.
Głównie dlatego Izaya, jeszcze nie do końca ufając swojemu
zdartemu krzykami gardłu, lekko ruszył prawą dłonią.
Brązowe oczy jego przyjaciela oderwały się od przemywanych ran i
złączyły z odpowiednikami Izayi.
- Podałem ci środki przeciwbólowe, więc nie powinno aż tak bardzo
boleć.
Izaya zamknął oczy i lekko skinął głową. Z trudem przełknął ślinę.
Miał sucho w ustach.
- Od razu tak profesjonalnie… - mruknął zachrypłym głosem. –
Mógłbyś się choć trochę pomartwić.
- Oceniając po tym, że jesteś w nastroju na żarty, to raczej nawet
sam się o siebie nie martwisz – wzruszył ramionami Shinra, specjalnie nieco
mocniej przyciskając gazik do oparzenia na boku Izayi.
Brunet się przez to skrzywił i otworzył oczy.
- Nie mam ręki, nie?
- Myślisz, że ci, którzy cię tak urządzili są na tyle mili, aby
przynieść mi ją w kuble lodu pod drzwi?
Izaya cicho się zaśmiał.
Brzmiało to naprawdę słabo i wymuszenie.
- Mogło być gorzej – westchnął, nieświadomie powtarzając
wczorajsze słowa Shinry. Westchnienie to wywołało u niego ostre ukłucie bólu w
płucach.
Shinrze nie umknęło lekkie napięcie się mięśni bruneta.
- Masz złamane dwa lub trzy żebra – wyjaśnił.
- Aaa… miło – Izaya znowu zamknął oczy. Jego powieki były zbyt
ciężkie, aby chciało mu się z nimi siłować, jednak nie był na tyle śpiący, żeby
znowu zasnąć.
- Chcesz powiedzieć, co się stało? – mruknął brunet, naklejając na
bok bruneta świeżą gazę.
Izaya pokręcił głową na boki. – Specjalnie o to pytasz, bo wiesz,
że to co mi podałeś rozplątuje język?
- Częściowo tak – Shinra podsunął sobie okulary. – Ale skoro
zdajesz sobie z tego sprawę, to raczej mi nie powiesz.
Wychodząc naprzeciw założeniu Shinry – kto wie czy zrobił to
specjalnie czy nie – Izaya postanowił jednak zdradzić mu część szczegółów.
- Mogę ci powiedzieć, że właściwie to nie takie złe… nie mieć tej
ręki.
Shinra lekko zmarszczył brwi, jednak Izaya wciąż miał zamknięte
oczy i nie był w stanie tego zobaczyć. Zanim zdążył spytać czemu, brunet znowu
zabrał głos.
- Gdyby tego nie zrobili, miałbyś więcej pracy z poskładaniem jej
w całość albo może i musiałbyś sam ją amputować – zaśmiał się słabo. – Ciekawe
jak byś się przy tym czuł, przy odcinaniu ręki swojemu przyjacielowi~ chociaż…
ty i tak nie jesteś zbyt normalny, pewnie nawet nie mrugnąłbyś okiem.
Choć Shinra pewnie powinien powiedzieć Izayi, aby się nie przemęczał
i nic już więcej nie mówił – a zwłaszcza się nie śmiał – milczał. Słuchał go
dalej.
- Podzielę się z tobą tą cudowną historią tylko po to, aby jakoś
uczcić pamięć po mojej ręce, ok.? Coś jak… potraktuj to jak mowę pogrzebową –
dając Shinrze jasno do zrozumienia, że inaczej pewnie by mu tego nie mówił,
naćpany proszkami Izaya lekko zmarszczył brwi. Zastanawiał się gdzie zacząć, a
raczej jakich słów użyć. – Najpierw spotkało ją dość oklepane wbijanie szpilek
pod paznokcie – powiedział. – Niezbyt przyjemne, ale zdecydowanie lepsze od tego
co było potem. Czyli od łamania palców. Wiesz, to może źle o mnie świadczy, ale
jedyne o czym wtedy myślałem to, jak trudno będzie mi się pisało na komputerze.
Shinra cicho prychnął śmiechem. – To do ciebie podobne.
Izaya lekko otworzył oczy i spojrzał na niego z ukosa. Uśmiechnął
się z bólem. Nie opuszczając powiek, kontynuował.
- Później łamali wszystko co się dało, waląc w nią młotkiem…
Prawie tak dużym jak ten, który miał kiedyś Izumii-san – mruknął. Przez to jak
trudno było mu poukładać sobie w głowie myśli nie zdawał sobie nawet sprawy z
tego, że Shinra może nie znać Izumiego. – Tak czy inaczej, później je wszystkie
obcięli... Palce znaczy się… i zaczęli zrywać mi skórę z przedramienia –
uśmiechnął się słabo. – Pomysłowi, nie? Na końcu obcięli ją całkowicie iiii…
Izaya na chwilę przerwał, znowu z trudem przełykając ślinę.
Ponownie zamknął oczy. Trudno było mu to wszystko złożyć w jedną całość,
głównie dlatego, że sam nawet nie był pewien ile razy zemdlał wtedy z bólu.
- Właściwie to dobrze, że nie zrobili niczego więcej. Choć muszę
przyznać, że jeśli chodzi o tortury psychiczne, to Earthworm bije ich na głowę.
Jest w tym zdecydowanie lepsza.. w szczególności gdy miałem na głowie mokry od
nafty worek, a ona postawiła mi na niej
tort z zapalonymi świeczkami.
- Chyba nieco za bardzo rozplątałem ci język, bo mówisz
zdecydowanie za dużo – przerwał mu Shinra, wstając od niego, aby nalać mu
trochę wody. – Nie mam nawet pojęcia kim jest ta Earthworm.
Izaya zerknął na niego kątem oka.
- Właściwie to po części mówię też i do siebie, żeby jakoś
poukładać sobie wszystko w głowie, więc nieszczególnie mi to przeszkadza.
Zresztą, ty i tak myślisz tylko o Celty… w żaden sposób nie wykorzystałbyś
tego, co ci mówię.
- Prawda – skinął głową. – No chyba, że od tego zależałoby jej
dobro, ale raczej wątpię, żeby coś takiego miało miejsce. Tak czy inaczej,
skoro pogrzeb dobiegł końca i skończyłeś już mowę pożegnalną, napij się wody.
Po powiedzeniu tego, Shinra znowu podszedł do Izayi. Delikatnie
uniósł mu głowę i przysunął do ust szklankę.
- A ty nie masz nic do powiedzenia? – spytał brunet, kiedy już
wypił wszystko.
Shinra starł mu dłonią wodę z ust i zastanowił się przez chwilę.
- A zrobiłeś coś dla mnie kiedyś lewą ręką?
Izaya zastanowił się przez chwilę.
- Podałem Celty filiżankę herbaty, którą nalałem prawą, kiedy
przyszła kupić ode mnie informacje.
- Jesteś okrutny, że w ogóle dałeś jej herbaty – zaśmiał się
chłodno Shinra.
Brunet lekko się uśmiechnął i delikatnie skinął głową. Na chwilę
zapadła cisza.
Izaya znowu zabrał głos. – Dla Earthworm byłbym w stanie poświęcić
palec lub dwa. Jest naprawdę ciekawym człowiekiem… można nawet powiedzieć, że
zasłużyła sobie na okaleczenie mnie, czego pewnie ubolewa, że nie zrobiła. Ale
oni… - uśmiechnął się, lekko kręcąc
głową. – Prędzej oddałbym całą rękę Earthworm, niż pozwolił im uciąć sobie
chociażby koniuszek małego palca. Choć muszę przyznać, że też byli ciekawymi
ludźmi… ale Earthworm..
- Izaya – przerwał mu Shinra, kładąc głowę na jego czole. – Przestań
majaczyć, bo masz temperaturę i wcale sobie nie pomagasz wysilaniem się.
Właściwie to powinieneś po takich torturach wyć jak bachor, a ty się śmiejesz.
Odwrotne reakcje to niezbyt zdrowy objaw, wiesz?
- Wolałbym… - sapnął brunet, a na jego ciele zalśniły kropelki
potu, które zbierały się na nim od samego początku tej rozmowy. – Wolałbym,
żeby zrobiła to Earthworm…
Kishitani tylko pokręcił głową na boki, nie mając zielonego
pojęcia o czym mówił jego przyjaciel.
- Oni tylko.. rozwiązywali sprawę bólem – mruknął zmęczenie,
uparcie nie chcąc się zamknąć. Szczerze to tak ciężko składało mu się zdania,
że mówienie na głos było dla niego jedyną opcją, aby w ogóle być w stanie o
czymkolwiek myśleć. – Earthworm… miała wyobraźnię – uśmiechnął się lekko.
- Śpij, Izaya i już się zamknij – mruknął Shinra i zsunął dłoń z
czoła Izayi na jego powoli otwierające się oczy. – Śpij, gamoniu – powtórzył
ostro. – Może przyśni ci się ta Earthworm, głupi masochisto.
Brunet cicho się zaśmiał, gdy to usłyszał.
***
Izaya nie miał zielonego pojęcia o czym mówią ludzie dookoła
niego. Znał kilka podstawowych słów i zwrotów po chińsku, jednak nie był w
stanie rozróżnić żadnego z tych, które padały w pomieszczeniu. Nie mógł nawet
starać się odgadnąć sytuacji na podstawie mowy ciała rozmówców, ponieważ coś
zakrywało mu oczy. Mógł tylko słuchać.
Po mniej więcej trzydziestu minutach – z czego część wypełniona
była rozmowami po chińsku, a część ciszą – Izaya poczuł, że ktoś zaczyna
ciągnąć za krzesło, do którego był przywiązany. Po pomieszczeniu poniosło się
głośne szuranie oraz dźwięk zamykanych drzwi.
Później ściągnięto Izayi opaskę.
Zmrużył on przez to oczy z powodu jasnego, żółtego światła w
pomieszczeniu. Miał przed sobą dwóch chińczyków, z czego jeden opierał się o
stół niedaleko, a drugi jeszcze niedawno ciągnął krzesło Izayi i wciąż za nim
stał.
- Wcześniej nie mogli nic z tobą zrobić, bo nie było nikogo, kto
umiałby mówić po japońsku – powiedział ten siedzący przy stole i zapalił
niedawno wyciągniętego papierosa. – Chociaż i tak masz farta. Gdybyś nie
pracował dla Meidei i nie był pod ich ochroną pewnie od razu by cię zabili.
- Chińska mafia zawsze miała dość okrutne i drastyczne metody –
uśmiechnął się Izaya.
- Więc czemu zachowywałeś się tak, jakbyś o tym nie wiedział? –
mruknął drugi z mężczyzn.
Brunet wzruszył ramionami, na tyle ile mógł oczywiście.
Jego lekceważąca postawa najwyraźniej zdenerwowała rozmawiających
z nim mężczyzn, ponieważ ten, który opierał się o stół, postanowił zgasić
swojego papierosa na dłoni bruneta. Izaya zacisnął przez to zęby i nieco się
skrzywił.
- Powiem ci tyle: na pewno dzisiaj nie umrzesz – mruknął
mężczyzna, a jego twarz znajdowała się bardzo blisko Izayi. – Ale może się
okazać, że sam poprosisz o zostanie zabitym.
Brunet stłumił w sobie uśmiech, gdy to usłyszał. Mówiąc mu, że
przeżyje… wszystko zepsuł. Gdzie niespodzianka? Nie powinien trzymać go w
niepewności?
- Bo wiesz… my nie przyjmujemy obrazy tak łatwo jak te misiaczki z
yakuzy – dodał drugi z mężczyzn, ten który nadal stał za krzesłem Izayi. Wciąż
trzymał w dłoni opaskę, która wcześniej zakrywała brunetowi oczy. – Mam
nadzieję, że nie będziesz krzyczał za głośno, bo naprawdę boli mnie dzisiaj
głowa. Inaczej będzie trzeba cię zakneblować.
***
Izaya kochał ludzi, którzy go okaleczyli. Tak, dokładnie. Kochał
ich tak samo jak resztę. Nie byli oni co prawda najmądrzejsi, ale do
najgłupszych też nie należeli. Izaya był nimi mniej lub bardziej
zainteresowany, ale nie na tyle, aby zaszczycić ich mianem swoich ulubionych.
Mimo wszystko… tak samo jak wtedy, gdy zemścił się na Yodogirim,
tym razem też nie mógł tego tak po prostu zostawić, prawda?
W końcu.. jak oni to wtedy ujęli…?
„Nie przyjmujemy obrazy tak łatwo jak te misiaczki z yakuzy”, czy
coś w tym stylu?
Głównie dlatego, postanowił zrobić im małą niespodziankę i wysłać
do nich osobę, która na torturach znała się zdecydowanie lepiej niż oni. Nie
dlatego, żeby się zemścić, skąd. Po prostu chciał wyświadczyć im przysługę i
nauczyć ich jak powinno się to porządnie robić.
Za każdym razem, gdy myślał o tym, co spotka tamtą dwójkę, na jego
twarz wkradał się uśmiech. W dodatku wcale nie musiał być przy tym osobiście,
aby czuć satysfakcję. Jego specjalnością było pociąganie za sznurki.
***
- Domyślam się, że wiedzą panowie, czemu się tutaj znajdują,
prawda? – kobieta zadająca to pytanie miała na sobie fioletową sukienkę.
Powoli chodziła po pokoju, choć dzięki osobie znanej jako Izumii
Ran, nieco przy tym utykała. Jej kości już się zrosły, jednak normalne
chodzenie i bieganie miało już na zawsze pozostać dla niej odległym marzeniem.
- Oczywiście, zrobiliście pewnie w życiu duży złych rzeczy –
zaśmiała się uroczo. – Więc prawdopodobnie zastanawiacie się właśnie, za którą
z nich chcę was ukarać?
Zamiast cichego stukania obcasów, które niegdyś tak kochała, po
pokoju roznosiło się szuranie. Na stopach miała śliczne balerinki, kolorem
dopasowane do sukienki.
Uśmiechnęła się, kładąc lewą dłoń na głowie mężczyzny po swojej
lewej, a prawą na głowie mężczyzny po prawej. Lekko zakręciła ich zakrytymi
workami głowami.
- Cóż, zostawmy to sobie na koniec, hm~? Będzie zabawnie,
przynajmniej będą się mieli panowie nad czym zastanawiać – uśmiechnęła się i
lekko poklepała ich po głowach, chwilę później znowu odchodząc na bok.
Okrążyła związanych mężczyzn i zajęła miejsce na krześle
usytuowanym naprzeciwko nich.
- Normalnie pozwalam ludziom odpowiadać, gdy tak sobie do nich
mówię, ale odkąd pewna osoba postanowiła się do mnie nie odzywać przez cały
czas, doszłam do wniosku, że takie odebranie komuś mowy musi być zdecydowanie bardziej poniżające, nie sądzicie? Bardzo chcą panowie teraz na
mnie krzyczeć, prawda? Obrzucać mnie wyzwiskami i pytać, co to wszystko ma
znaczyć? – zaśmiała się, nieco odchylając przy tym na krześle. – Jednakże…
wyobrażenie sobie, co takiego możecie mieć mi do powiedzenia jest zdecydowanie
ciekawsze od faktycznego słuchania waszych krzyków~ tak samo jak wyobrażanie
sobie wyrazów waszych twarzy jest lepsze od faktycznego patrzenia na nie~ -
uśmiechnęła się wesoło. – Dlatego chyba rozumiecie, czemu kazałam was
zakneblować?
***
Izaya wciąż znajdował się u Shinry. Doskonale wiedział, że jego
obrażenia są zbyt poważne, aby oddalać się od Kishitaniego, dopóki ten sam go
nie puści. W końcu nie chciałby z powodu zakażenia zostać zmuszonym do
amputowania tego co zostało z jego ręki.
Tak czy inaczej, Orihara Izaya większość czasu spędzał robiąc coś
na telefonie, a później – gdy Celty pojechała do jego mieszkania przywieźć mu
kilka rzeczy – na laptopie. Wyglądało na to, że stracenie kończyny niezbyt go
przejęło, co dla Celty było… nadnaturalnie dziwne i nietypowe. Wyglądało też na
to, że nie cierpiał z powodu traumy, jednak gdy dziewczyna chciała porozmawiać
o tym ze swoim kochankiem, ten tylko wzruszył ramionami.
- Doskonale wiemy, że Izaya nie jest normalny, więc co w tym
dziwnego? – odpowiedział jej wtedy. – Na pewno znosi to jakoś na swój własny,
pokręcony sposób.
Jednak choć Shinra na ogół nigdy nadmiernie nie interesował się
cudzymi sprawami, teraz był odrobinę zainteresowany. W końcu fakt, że Izaya
zamiast ubolewać nad straceniem ręki, ubolewał nad tym, czyja to była zasługa….
był dość dziwny nawet jak na niego.
W końcu czy Izaya nie kochał wszystkich ludzi po to, aby traktować
ich równo? Czy każdy z nich nie był dla niego wart tyle samo? Czy nie o tym tak
często mówił?
Tego typu myśli krążyły po głowie Shinry. Dlatego właśnie pewnego
dnia, postanowił on podjąć z Izayą ten temat.
- Nie wiem czy pamiętasz – powiedział, oglądając jak goją się szwy
na ręce Izayi. Cóż, technicznie, z medycznego punktu widzenia, powinien on o
niej myśleć jako o „kikucie”, jednakże… określenie to nie było zbyt ładne,
dlatego Shinra postanowił jednak zostać przy „ręce”. – Ale kiedy pierwszy raz
się obudziłeś i miałeś gorączkę dość sporo mówiłeś.
- Chodzi ci o pogrzeb? – spytał z zaciekawieniem Izaya, a kiedy
okularnik skinął głową, dodał. – Pamiętam jak przez mgłę.
- Mówiłeś coś o jakiejś Earthworm – wyjaśnił Shinra.
Wyraz twarzy Izayi jakoś nieszczególnie się zmienił, gdy usłyszał
on to imię.
- Co mówiłem? – spytał, dalej lekko się uśmiechając.
- Czyli nie pamiętasz?
- Jak już powiedziałem, pamiętam częściowo. Wolę cię spytać
bezpośrednio, aby wiedzieć mniej więcej do czego się odnieść i czego jesteś
ciekaw.
Shinra przekręcił głowę na bok. – Specjalnie wszystko
komplikujesz?
- Po prostu nie chcę ci czasem przypadkiem powiedzieć czegoś,
czego wcale nie chcesz wiedzieć – wyjaśnił z uśmiechem Izaya.
- Niezbyt zręcznie to przede mną ukrywasz.
- Cóż, pakujesz we mnie tyle środków przeciwbólowych, że nie mam siły
na zręczne dialogi – brunet minimalnie wzruszył ramionami.
Shinra tylko wziął głęboki oddech i zaczął zakładać Izayi świeży
bandaż.
- Powiedziałeś, że byłbyś szczęśliwszy, gdyby to ona cię tak
okaleczyła, ale czy ty czasem nie masz za ambicję traktować wszystkich równo?
Choć Kishitani spodziewał się czegoś innego, uśmiech wciąż nie
znikał z twarzy znajdującego się przed nim mężczyzny.
- W idealnym świecie, może i Bóg traktowałby wszystkich równo –
przyznał Izaya. – Ale obaj doskonale wiemy, że świat nie jest doskonały,
prawda? Anri-chan i Shizu-chan na przykład… technicznie są ludźmi, prawda? A
przynajmniej się nimi urodzili.
- Ale traktujesz ich inaczej, bo w praktyce według ciebie ludźmi nie są? – dokończył Shinra.
Izaya skinął głową.
- Dlatego skoro może działać to w tę stronę, czemu nie może
działać też w drugą? Jeśli już ma występować jakaś niesprawiedliwość, to niech ma
ona dwie strony.
- Czyli Earthworm jest takim wyjątkiem?
Brunet lekko zmrużył oczy, gdy to usłyszał i pokręcił głową na
boki.
- Nie nazwałbym jej wyjątkiem. O ile Anri-chan i Shizu-chan w
pełni zasłużyli sobie na to miano, Earthworm nazwałbym raczej lekkim odchyłem
od normy.
- Tą normą jest traktowanie wszystkich równo, tak? – upewnił się
Shinra.
- Mhm – mruknął z uśmiechem Izaya.
- To znaczy, że kochasz ją nieco inaczej od reszty?
Izaya lekko zmarszczył brwi i posłał Shinrze pytające spojrzenie.
- Kochasz ją w sposób, który jest odchyłem od normy? Bo skoro
chodzi o drugą stronę medalu nienawiści do Anri-chan i Shizuo, nie może chodzić
o nic innego, prawda?
- Do czego zmierzasz?
- To znaczy, że kochasz ją nieco bardziej indywidualnie? – spytał
w końcu wprost Shinra. – Mniej platonicznie niż resztę?
Oczy Izayi nieco szerzej się przez to otworzyły, a na jego twarzy wymalował
się szeroki uśmiech. Wyglądało to nieco przerażająco.
- Masz ciekawe teorie – zaśmiał się Izaya.
- Czyli dla ciebie to tylko teoria i zaprzeczasz? – dopytał
Shinra.
Izaya wzruszył ramionami. – A jak sądzisz?
***
Wyobrażanie sobie twarzy osób przed sobą, zamiast faktycznego
oglądania ich nie było jedynym z powodów, dla których Earthworm tak kochała
zakładać ludziom worki na głowy. Kochała także wyobrażać sobie jak duszno musi im
w nich być, jak ciasno, jak samotnie… jak bardzo zdezorientowani i niespokojni
musieli być teraz ci ludzie! Oraz jak trudno musiało im się oddychać, kiedy
oblewano ich wodą i materiał zaczynał przylegać im do twarzy – z ciekawości
sama kiedyś tego spróbowała, uczucie to było zaskakująco podobne do topienia
się.
Tak czy inaczej, obserwowanie cały czas tego samego szybko jej się
to znudziło i po tym jak Izumii już wylał na każdego z mężczyzn po pięć litrów
wody, zaczęła udawać, że się zastanawia. Tak szczerze powiedziawszy to chętnie
wymierzyłaby pomagającemu jej w torturach mężczyźnie podobne kary, jednak ktoś
przecież musiał wykonywać niektóre rzeczy w jej imieniu, skoro nie mogła za
dobrze chodzić, prawda? Lekka ironia losu, że była to akurat osoba, przez którą
właśnie nie mogła sobie poradzić z zadaniem samemu, ale… mówi się trudno.
W końcu nie to było dla niej teraz najważniejsze.
- Wiem, Izumii-san~ - Earthworm zaklaskała w dłonie, udając, że
właśnie wpadła na genialny pomysł. Tak naprawdę to miała wszystko zaplanowane
od początku do końca. – W końcu po coś krzesełka tych panów mają kółka, prawda?
– spytała z uśmiechem. – Czemu by nie poudawać, że jesteśmy w lunaparku i wziąć
ich na karuzelę?~
Choć odnosiła się do mężczyzny z poparzoną twarzą w sposób pełen
szacunku, to tak naprawdę skrycie marzyła o wydrapaniu mu oczu. Cóż, Izumii
pewnie zdawał sobie z tego sprawę. Jednak Earthworm musiała przecież jakoś
ciągnąć przedstawienie, prawda? Nie mogła przecież nagle wyjść z roli przed
swoimi dwoma, cudownymi widzami.
***
Orihara Izaya od kilku już dni znajdował się u siebie w domu. Choć
pozostałość po jego ręce wciąż była zabandażowana, rana częściowo się już
zagoiła, przez co ryzyko zakażenia znacznie zmalało.
Tak czy inaczej, w jego mieszkaniu, poza nim samym, znajdowały się
też dwie osoby – Sharaku Mikage oraz Niekawa Haruna. Cała trójka siedziała przy stoliku do kawy w salonie i tylko Mikage zachowywała się tak, jakby
kompletnie nie zauważyła powoli gotującego się hot potu.
- Co będę z tego miała? – spytała Niekawa. Na jej twarzy wymalował
się charakterystyczny dla niej nieobliczalny i przerażający uśmiech. Zaczęła
lekko i rytmicznie stukać pałeczkami o trzymaną przez siebie miseczkę z ryżem.
- Powiedzmy, że przypadkiem dowiedziałem się w jakim mieście
obecnie przebywa Nasujima Takashi.
Niekawa zareagowała na to dokładnie tak, jak przewidział to Izaya,
jednak zanim ostrze jej noża zdążyło zbliżyć się do jego ciała chociażby na
metr, Mikage mocno kopnęła dziewczynę w łokieć, a chwilę później kompletnie
wytrąciła jej z dłoni ostrze. Miseczka oraz pałeczki, które niedawno trzymała
Haruna, leżały teraz na ziemi.
Izaya odetchnął – częściowo z ulgi, częściowo z podirytowania.
- Naprawdę… myślisz, że gdybym kompletnie ci ufał, to zapraszałbym
tu też Mikage-chan? – spytał, posyłając Harunie litościwe spojrzenie.
- Gdybyś nie został kaleką, mógłbyś obronić się samemu – prychnęła
w odpowiedzi krótkowłosa dziewczyna.
Izaya zerknął na nią niechętnie kątem oka. – Przypomnę ci, że jestem
praworęczny, Mikage-chan.
- Czyli choć nadal sam możesz się bronić, uznałeś, że możesz jednak
potrzebować mojej pomocy?
- Gdy w grę wchodzi moje bezpieczeństwo, przezorności nigdy za
wiele.
- Cóż, jak widać nieszczególnie wychodzi ci dbanie o siebie, więc
może rzeczywiście powinnam cię niańczyć.
Izaya posłał jej tylko niewinny uśmiech i wzruszył ramionami.
Niekawa jednak, kompletnie niezainteresowana ich wymianą zdań,
dalej tępo wpatrywała się w leżące daleko od niej ostrze. Mogłaby wyciągnąć
drugie, jednakże stojąca obok dziewczyna pewnie szybko znów by je jej odebrała.
- Skoro wiesz, w jakim mieście się znajduje, musisz też wiedzieć
więcej – powiedziała spokojnie, a jej oczy rozbłysły groźną czerwienią.
- Nie sądzisz, że zepsułoby to twoją zabawę w szukanie go? –
spytał Izaya.
Uśmiech Haruny nieznacznie się przez to pogłębił, a Mikage tylko skrzyżowała
dłonie na piersi i dalej przyglądała się temu wszystkiemu.
- Może i coś w tym jest… ale zdecydowanie bardziej lubiłabym cię,
gdybyś nie szczuł mnie cząstkowymi informacji i już powiedział mi pełen adres.
- Podam miasto i sprecyzuję czy jest to wschód, zachód, północ,
czy południe, co ty na to?
Haruna uśmiechnęła się jeszcze bardziej, gdy to usłyszała. – Umowa
stoi.
- W takim razie… pamiętasz może jak kazałem ci przeciągnąć na
naszą stronę pewną kobietę?
- Masz na myśli moją
stronę?
Izaya lekko się uśmiechnął i skinął głową. – Mogłabyś mi ją na
jakiś czas pożyczyć, gwarantując, że twoja Saika nieco ujarzmi jej chęć zabicia
mnie?
***
- Ohyda!! – wrzasnął głośno Izumii, nagle odsuwając się od jednego
z krzeseł, którymi kręcił.
- Nie przestawaj kręcić drugim – powiedziała blondynka, wstając ze
swojego miejsca i chwiejnie podchodząc do mężczyzny, z pod którego worka
wypłynęło nieco wymiocin. – Podobała się panu przejażdżka? – spytała z
uśmiechem, ignorując bijący od niego smród. – Szkoda tylko, że trochę się pan
zabrudził… ale proszę się nie martwić~ w końcu mamy jeszcze dużo wody.
- Ja się do tamtego gnoja już nie zbliżam! – krzyknął Ran, dalej
kręcąc krzesłem drugiego z mężczyzn. Właściwie to od samego kręcenia zaczynało
mu się robić niedobrze. – Strasznie śmierdzi!
Earthworm w żaden sposób nie odpowiedziała Izumiemu, tylko lekko
postukała mężczyznę przed sobą po czole. Jego i tak już nieco kręcąca się na
boki głowa dodatkowo się przez to zachwiała. Spod worka dało się słyszeć nieco
stłumiony jęk.
- Musiało być zabawnie zwymiotować w worku. Trudno się wymiotuje
będąc zakneblowanym? – spytała, choć i tak doskonale zdawała sobie sprawę z
tego, że nie uzyska żadnej odpowiedzi.
Kiedy zatkała palcami jego nos, ciało mężczyzny gwałtownie się
naprężyło. Po chwili jednak postanowiła go puścić, a jego wciąż wahająca się
głowa, odchyliła się w tył. Kolejne stęknięcie.
Jak musi
wyglądać teraz wyraz twarzy mężczyzny pod workiem? Jak bardzo musi tam teraz
śmierdzieć? Jak duszno musi mu być? Jak bardzo kręci się mu się w głowie? – Wszystkie
te pytania krążyły po głowie Earthworm, sprawiając, że na jej ciele pojawiała
się wynikająca z ekscytacji gęsia skórka.
- Fuuuuj!!! – znowu krzyknął Izumii i odsunął się krzesła.
Jego obroty zaczęły powoli zwalniać, a niezbyt przyjemne dla ucha
odgłosy wydawane przez wymiotującego mężczyznę poniosły się dookoła.
- Kolejne pięć litrów dla każdego, Izumii-san~ – powiedziała z
uśmiechem blondynka. – W końcu nie możemy pozwolić, żeby nasi goście byli
brudni, prawda?
- Strasznie od nich wali! – warknął Ran i nieco podsunął w górę
swój niebieski szalik, aby zakrył mu on nos. Mimo wszystko, wypełnił on
polecenie kobiety, która znów zajęła swoje wcześniej miejsce i zaczął powoli
wylewać wodę na głowy ledwo przytomnych mężczyzn.
***
Kiedy około trzydziestu minut później po mieszkaniu Izayi poniosło
się dzwonienie do drzwi, Niekawa spojrzała na Izaye i uśmiechnęła się wesoło.
- Mogę już iść do Takashiego? – spytała, odkładając swoją nową
miseczkę z jedzeniem i pałeczki na stół.
Izaya tylko wymienił się z Mikage spojrzeniami i lekko skinął
głową w stronę drzwi. Dziewczyna poszła je otworzyć, a kiedy Izaya obejrzał się
i zobaczył w drzwiach znajome blondyn włosy i – tym razem pomarańczową –
sukienkę, lekko się uśmiechnął.
- Możesz iść – powiedział.
Haruna także się uśmiechnęła, a jej oczy ponownie rozbłysły
czerwienią. Wstała i tanecznym krokiem opuściła apartament Izayi. Na jej
miejsce jednak weszła kobieta w uroczych, czarnych balerinkach. Jej oczy – w
przeciwieństwie do ich poprzedniego spotkania – miały teraz czerwony kolor.
Taki sam odcień jak ten, który jeszcze przed chwilą rozbłysnął w oczach Niekawy
Haruny.
- Tęskniłaś? – spytał z rozbawieniem Izaya.
Earthworm zmrużyła oczy, gdy to usłyszała. Choć Mikage wróciła na
swoje wcześniejsze miejsce, kobieta w sukience wciąż stała niedaleko drzwi.
- Usiądziesz?
***
- Można powiedzieć, że jestem dziś odświętnie ubrana – powiedziała
z radością blondynka. – Bo widzicie panowie… nie, nie widzicie – zaśmiała się.
– Zły dobór słów, przepraszam~ Tak czy inaczej, mam na sobie dziś fioletową
sukienkę – uśmiechnęła się. – Dawno nie nosiłam tego koloru.
Widząc, że zakryte mokrymi workami głowy mężczyzn nieco opadają w
dół, Izumii gwałtownie nimi potrząsnął.
- Oi, nie spać!! – wrzasnął. – Chyba, że chcecie zasnąć na zawsze,
a to chyba nie byłoby za miłe, co nie? – po powiedzeniu tego, zaśmiał się
szaleńczo.
Earthworm tylko się przez to skrzywiła, niezadowolona z tego, że
Izumii jej przerwał.
- Wydaję mi się, że pora już pozwolić naszym gościom coś
powiedzieć, nie sądzisz, Izumii-san? – spytała z uśmiechem blondynka. – Ale
worki jeszcze zostawimy~ za bardzo mi się w nich podobają – tym razem to ona
się zaśmiała, jednakże w porównaniu do maniakalnego chichotu mężczyzny z blizną
na twarzy, jej chichot brzmiał bardziej
jak chichot plotkującej o kimś nastolatki.
- Ja ich gęb nie dotykam! Nie po tym jak się zrzygali! – Ran
wykręcił się z tego najszybciej jak tylko mógł.
Earthworm tylko wywróciła przez to oczami i wstała ze swojego
miejsca. Podeszła do jednego z mężczyzn i rozluźniła nieco supeł dookoła jego
szyi. Kiedy już to zrobiła, wsunęła ręce pod worek i rozwiązała supełek
przylegający do tyłu głowy mężczyzny. Gdy to zrobiła, spod worka wysunęła się
śmierdząca wymiocinami chustka.
Samemu ani trochę się przy tym nie brudząc – dotykała przecież
tylko końców mokrych od wody – rzuciła nią w Izumiego.
- Uaahhghg!! – wrzasnął głośno Ran, szybko przy tym odskakując. –
Ty głupia suko! – warknął ze złością, jeszcze mocniej naciągając szalik na nos
i szybko zrzucił z siebie swoją bluzę, zostając w samej koszulce. – Zaczynam
żałować, że cię wtedy nie zgwałciłem, przynajmniej byś się mnie bała!
Earthworm jednak wcale się nie przejęła groźbą z ust Rana i
ponownie zacieśniła supeł worka, podchodząc później do drugiego z mężczyzn.
***
- Usiądziesz?
Kiedy Izaya zadał Earthworm to pytanie, ona spokojnie rozglądała
się dookoła i zaczęła powoli okrążać kanapę, na której siedział brunet, żeby
zająć jedno z miejsc na fotelu. Zanim jednak zdążyła usiąść, gwałtownie się
zatrzymała, wbijając wzrok w pusty rękaw od koszulki Izayi.
Jej – teraz już złote – oczy, szerzej się przez to otworzyły.
- Aaa, to – zaśmiał się. – Cóż, naprawdę mi przykro, że nie
widzimy się w tym samym stanie co ostatnio, ale ty sama kulejesz, więc…
uznajmy, że jesteśmy kwita, co ty na to?
Earthworm uśmiechnęła się, gdy to usłyszała. Był to ten rodzaj
uśmiechu, którego Izaya nigdy wcześniej nie widział na jej twarzy – głównie
dlatego, że zasłaniał mu go znajdujący się na jego głowie worek. Był to uśmiech
pełen zadowolenia, którym Earthworm zwykle patrzyła na torturowane przez siebie
osoby.
- Jesteśmy kwita – powiedziała, rozsiadając się wygodnie w fotelu
i założyła nogę na nogę.
Jej sukienka osłaniała wystarczająco dużo ciała, aby Izaya był w
stanie zobaczyć blizny na jej łydkach.
- Nie myślałem, że pójdzie tak łatwo – przyznał szczerze brunet i
cicho się zaśmiał.
Siedząca z założonymi rękoma Mikage dalej się nie odzywała, tylko
w ciszy obserwowała wymianę zdań tych dwojga.
- Już ci mówiłam, że jesteś w moim typie – uśmiechnęła się. –
Gdybyś tylko był dziesięć centymetrów wyższy, oczywiście. Dlatego właśnie
jesteśmy kwita. Możliwość wyobrażania sobie emocji jakie malowały się na twojej
twarzy, gdy to się działo – wskazała na pozostałość lewej ręki Izayi. – jest
wystarczającą rekompensatą.
Izaya nieco szerzej otworzył oczy, gdy to usłyszał. Na jego twarzy
wymalował się pełen ekscytacji uśmiech.
- Musiałaś sobie wyobrazić niezwykle ciekawe rzeczy, skoro tak
szybko mi wybaczyłaś – zaśmiał się.
- Nie wybaczyłam – ucięła krótko.
- Nie? – Izaya lekko uniósł w górę jedną brew.
- A przynajmniej nie wybaczę, dopóki nie usłyszę całej historii –
jej uśmiech pogłębił się, gdy to powiedziała. – Wiesz, w celu pobudzenia
wyobraźni.
Izaya znowu się roześmiał.
***
Jedyne co udało się usłyszeć Earthworm, gdy już skończyła, to
tylko jakieś niewyraźne i słabe mamrotanie po chińsku. Wyglądało na to, że
mężczyźni byli zbyt wyczerpani i zdezorientowani, aby posługiwać się japońskim
językiem.
- Ciekawe czy w ogóle rozumieli, co do nich mówiłam – mruknęła
cicho. – Czyli mówiłam na marne? – po powiedzeniu tego, kobieta zaczęła się
głośno śmiać i pokręciła głową na boki. – Przee-praa-szam~ - zawołała, stukając
mężczyzn w czoła palcami. – Roo-zuu-miee-jąą paa-noo-wiee? – powiedziała z
uśmiechem, wyraźnie dzieląc wypowiadane przez siebie słowa na sylaby.
Kiedy przestała stukać w ich czoła, mężczyźni minimalnie skinęli
głowami.
- W takim razie wróćmy do samego początku – oznajmiła wesoło,
klaszcząc w dłonie. – Za którą ze złych popełnionych przez was rzeczy jesteście
teraz karani~? – spytała, jednak odpowiedziała jej tylko cisza. – Ależ panowie…
mieliście przecież masę czasu na zastanawianie się, czyż nie?~!
- W quizach są najwyraźniej tak samo dobrzy jak ty – prychnął
Izumii. – Wszyscy trzej zdobyliście 0 punktów.
Earthworm zmierzyła Izumiego wzrokiem. Wystarczyło, że tylko
pomyślała o zrobieniu mu krzywdy, a jej oczy natychmiast rozbłysły czerwienią.
Haruna jej na to nie pozwalała.
- Oi, miałaś być grzeczna, pamiętasz? – warknął do niej Ran, gdy
zobaczył nagłą zmianę w kolorze jej oczu.
Na ustach blondynki znów wymalował się uśmiech i odwróciła ona
wzrok z powrotem na mężczyzn w workach.
- A może tak upodobnimy was do tego niedobrego pana po mojej
lewej, co? – spytała, lekko klepiąc worki po głowach. – Panowie nie wiedzą, ale
ma on szkaradnie poparzoną twarz i ogółem jest ohydny – zaśmiała się, gdy kątem
oka zobaczyła jak Izumii zaciska dłonie w pięści. – Co wy na to~? W końcu
siedzimy tu już tyle godzin, że wypadałoby powoli kończyć, prawda?
Gdy to powiedziała, dwójka mężczyzn natychmiast się spięła.
Zaczęli niewyraźnie składać jakieś niepoprawne gramatycznie zdania po japońsku
i krzyczeć „Nie!”, jednak ona wcale ich nie słuchała.
- Izaya-san wygląda za dobrze, dlatego dałam mu szansę uratowania
swojej ładnej twarzy – uśmiechnęła się. – Jednak panowie ani trochę sobie na
taką szansę nie zasłużyli. Zresztą, widziałam wasze zdjęcia i kompletnie nie jesteście
w moim typie~ - mówiąc to, Earthworm sięgnęła po leżącą niedaleko jej krzesła
butelkę z alkoholem i zaczęła wylewać jej zawartość na worki.
***
Izaya opowiedział Earthworm całą historię od początku do końca.
Mniej więcej w połowie nieco blada Mikage postanowiła wyjść do innego pokoju.
Najwyraźniej nie chciała słuchać szczegółowych opisów tak drastycznych tortur.
Jednak Earthworm… jej oczy aż błyszczały z podekscytowania i z
każdym kolejny wypowiadanym przez Izaye zdaniem, jej tułów nieco przesuwał się
do przodu. W końcu postanowiła wstać i swoim nie tak pełnym gracji jak kiedyś
krokiem zajęła miejsce obok Izayi. Bez pytania, ani też jakiegokolwiek
sprzeciwu ze strony bruneta, uniosła w górę jego koszulkę. Chciała zobaczyć
rany po oparzeniach, ale na widok gazy, pomiędzy jej brwiami pojawiła się
zmarszczka.
Wyglądało jednak na to, że była naprawdę zdeterminowana, ponieważ –
w dalszym ciągu w milczeniu słuchając opowieści Izayi – odkleiła gazę od jego
skóry. Gdy to zrobiła, zmarszczka spomiędzy jej brwi zniknęła. Delikatnie
przejechała opuszkami swoich zakrytych rękawiczkami palców po gojącej się ranie
bruneta.
Izaya natomiast w dalszym ciągu nie przerywał swojej opowieści i
uważnie przyglądał się przy tym Earthworm. Opowiadał jej wszystko, z jak
najdrobniejszymi szczegółami, aby jak najbardziej ją zadowolić, jednak kiedy
poczuł ostre ukłucie bólu w swoim boku, nagle urwał i cały się spiął, mocno się
krzywiąc.
Kiedy lekko rozchylił powieki, zobaczył przed sobą pełne
podekscytowania i zaciekawienia śliczne oczy.
- Z wyrazem twarzy i reakcją tysiąc razy mocniejszymi niż te
teraz? – spytała, nie mogąc wytrzymać ciągłego opierania się na wyobrażeniach.
Potrzebowała jakiegoś punktu odniesienia, dlatego, żeby móc zobaczyć choć
trochę bólu na twarzy Izayi, wbiła palce jeszcze mocniej w jego ranę.
Poskutkowało to groźnym błyskiem w oczach Izayi i chwilę później
Earthworm została gwałtownie pchnięta na kanapę, a Izaya przyciskał ją do niej
zupełnie tak samo, jak kiedyś przyciskał Manami w szpitalu do podłogi. Kolanami
przyszpilił jej ramiona, a prawą rękę zacisnął wokół jej szyi.
- Raz mogę ci na to pozwolić, ale nie przesadzaj – warknął.
Earthworm tylko się do niego uśmiechnęła. Izaya nie zaciskał dłoni
na tyle mocno, aby w jakikolwiek sposób utrudnić jej oddychanie, więc bez
problemu mogła mu odpowiedzieć.
- Wrażliwy na ból, hm~? – mruknęła, z satysfakcją przyglądając się
spływającej z jego boku krwi.
- Ciekawe czemu? – zażartował, nieco się do niej przysuwając. –
Niekawa-san nie miała czasem pilnować, żebyś… - Izaya przerwał, nagle coś sobie
uświadamiając.
„Ujarzmi
jej chęć zabicia mnie”
Cóż, wbijania paznokci w ranę raczej nie można było zakwalifikować
do próby zabójstwa, prawda? Brunet cicho się przez to do siebie zaśmiał i z
zamkniętymi oczami pokręcił głową na boki. Powinien był lepiej ubrać to w
słowa.
Gdy poczuł jak Earthworm minimalnie się do niego przysuwa, tym
samym zacieśniając uścisk jego palców wokół jej szyi, Izaya szybko otworzył
oczy. Jednak kiedy to zrobił było już za późno i jej usta stykały się z jego
odpowiednikami.
Odsunął się od niej, nie rozumiejąc jaki miała w tym cel i
natychmiast zmarszczył brwi.
- Co ty robisz? – spytał nieco zdezorientowany.
- Byłam ciekawa twojego wyrazu twarzy – zaśmiała się.
- Znowu, huh? – brunet wywrócił oczami. – Nie mówiłaś czasem, że
wolisz wyobrażanie sobie?
- Bo tak jest, ale w twoim przypadku nie mogę się oprzeć i chcę
wszystko zobaczyć na własne oczy.
- Miałaś swoją szansę, – zmrużył oczy, nie do końca wiedząc jak
zrozumieć jej słowa. – ale jej nie wykorzystałaś.
- Cały czas żałuję, że niczego ci wtedy nie zrobiłam – zaśmiała
się wesoło. – Mogłam nie odkładać wszystkiego do czasu aż przyjdą twoje siostry.
Przez chwilę w milczeniu patrzyli sobie w oczy. Kompletnie się
nawzajem nie rozumieli.
- Tch.. naprawdę cię kocham – gdy to powiedział, oczy Earthworm
nieco szerzej się otworzyły.
***
Kiedy po pomieszczeniu poniósł się cichy dźwięk zapalanej zapałki,
związani mężczyźni zaczęli się szarpać i wykrzykiwać coś dziwną mieszanką
chińskiego oraz japońskiego.
- Który pierwszy, który pierwszy~~? – zanuciła rozpromieniona
Earthworm. – Naprawdę, mogłabym to sobie darować, z uwagi na to jak ohydny jest
smród spalenizny – powiedziała. – Ale to ja chciałam zrobić krzywdę Izayi-san,
wiecie? Więc… raczej wam tego tak łatwo nie wybaczę – uśmiechnęła się. – W
końcu nigdy nie lubiłam się dzielić – wzruszyła ramionami i zaczęła zastanawiać
się nad tym, któremu z mężczyzn podarować pierwszą zapałkę. – Ene~due… ups~!
Zapałka wypadła z jej dłoni. Na szczęście dla dwójki mężczyzn,
zamiast na głowę któregoś z nich, spadła ona na ziemię. Cóż, może nie do końca
na szczęście, ponieważ gdy Earthworm sięgała po drugą zapałkę, zobaczyła leżące
w rogu pomieszczenia metalowe wiadro.
Uśmiechnęła się i zdmuchnęła płomień zapałki.
- Wiecie co, panowie? – uśmiechnęła się, powoli podchodząc do
wiadra. – Wpadłam na lepszy pomysł~ – mówiąc to, podniosła wiadro i rzuciła je Izumiemu. – Nasz kochany pan Izumii pójdzie do sklepu zoologicznego i kupi nam
dwa szczury.
Brwi Rana wyskoczyło spod jego okularów przeciwsłonecznych.
- Że niby gdzie mam teraz leźć?! – prychnął. – Sama sobie dokuśtykaj
na tych swoich niesprawnych nogach.
Earthoworm skrzywiła się. Usłyszenie czegoś takiego z ust osoby, dzięki której jej nogi nie działały do końca tak jak trzeba nie było zbyt miłe. Chociaż
w sumie.. czemu miałaby się przejmować jego słowami? Może i nie mogła biegać,
ale przynajmniej nadal była ładna. O Izumim natomiast… - kątem oka spojrzała na
jego poparzoną twarz – nie do końca dało się to powiedzieć.
- Po prostu idź – uśmiechnęła się, następnie zwracając w
stronę swoich dwóch skazańców. – No panowie~ powinniście się cieszyć, bo chciałam
naprawdę poważnie was poparzyć, a chyba nie chcielibyście być tak obrzydliwi
jak Izumii-san, prawda?
Powoli wychodzący z pokoju Ran natychmiast się zatrzymał i
posłał Earthworm groźne spojrzenie z nad okularów.
- Naprawdę zaczynam żałować, że Mikage powstrzymała mnie wtedy
przed zgwałceniem cię – warknął groźnie. – Umiałabyś wtedy siedzieć cicho –
po powiedzeniu tego, wyszedł kupić szczury, głośno trzaskając przy tym
drzwiami.
Earthworm tylko promiennie się uśmiechnęła – zupełnie jakby
kompletnie nie usłyszała groźby mężczyzny w niebieskim szaliku.
- Pewnie zastanawiacie się czemu szczury~? – jak gdyby nigdy nic
kontynuowała jednostronną rozmowę ze swoimi ofiarami. Zaśmiała się. – Nie wiem
czy słyszeliście, ale.. w średniowieczu kiedyś kładziono ludziom na brzuchach
metalowe wiadra, w których były szczury. – usiadła na swoim wcześniejszym
miejscu. – Chyba to były wiadra… nie jestem pewna, czytałam o tym kiedyś w Internecie~
W skrócie: rozgrzejemy wiadra, a szczury chcąc uciec przed gorącem, wygryzą
sobie drogę przez wasze ciała, brzmi ciekawie, prawda?
Dwójka chińczyków znowu zaczęła krzyczeć.
Earthworm tylko się przez to uśmiechnęła.
***
- Ach, nie! Nie zrozum mnie źle~ – zaśmiał się Izaya. – Kocham
wszystkich ludzi, więc nie powinnaś się przez to czuć w żaden sposób wyjątkowa.
Earthworm zmrużyła oczy, wpatrując się w bruneta nad sobą. Wyglądało
na to, że nie wie o co mu chodzi.
- Kompletnie cię nie rozumiem – zaśmiała się.
- Ja ciebie też nie – brunet wzruszył ramionami. – Tak czy
inaczej, mam małą prośbę.
Kiedy Izaya się od niej odsunął, kobieta powoli podniosła się do
siadu i choć przez całe to ich szarpanie się, kawałek piersi Earthworm się
odsłonił, brunet nie wyglądał jakby szczególnie go to interesowało. Kobieta też
się nie przejęła
- Jaką? – spytała z zaciekawieniem, poprawiając swoją sukienkę.
- Mogłabyś zająć się dwójką ludzi, która mi to zrobiła? – spytał z
lekkim uśmiechem.
- W formie przekazu twojej miłości do nich? – Earthworm uniosła w górę brew.
Izaya pokręcił głową na boki. – W formie komunikatu – sprecyzował.
– Takiego, który jasno i wyraźnie mówi, żeby nikt więcej się do mnie nie
zbliżał.
Earthworm uśmiechnęła się i spojrzała w dół na to co zostało z
lewej ręki Izayi. – Ja bym ci obcięła prawą na ich miejscu – powiedziała.
Izaye lekko zdziwiła ta nagła zmiana tematu. Uśmiechnął się, gdy
to usłyszał.
- Zrobię to – powiedziała po chwili, ponownie podnosząc wzrok w
górę i wpatrując się w oczy Izayi. – Ale nie za darmo – dodała po chwili.
- Czego chcesz w zamian?
Earthworm zamiast udzielenia odpowiedzi, jeszcze raz przysunęła
się do Izayi i ponownie go pocałowała.
- Pozwolisz mi dokończyć to co ostatnio tak niegrzecznie nam przerwano?
~~~~~~~~~~~~~~~
(Yasuda rysował; powód dla pomarańczowej sukienki <3)
Niezbyt pozytywny oneshot jak na pierwszą notkę po tak długiej nieobecności, nie? xD
Zaskoczeni powrotem?
Nudno mi się zaczęło robić, brak wyzwań i te sprawy.. >.>
Nie będę miała jakiegoś określonego harmonogramu, jeśli chodzi o zamieszczanie. Jak napiszę, to zamieszczę - tak to raczej będzie działać.
Noooo.. następne powinno być dłuższe ff Tsugaru x Psyche, bo mam je w planach już od początku "Koszmaru z Ikebukuro"
Gdyby ktoś miał jakieś pytania, to pytać! Mogę czasem sprawiać wrażenie wrednej, ale chyba nie gryzę. A jak gryzę, to nie mam wścieklizny xDD Nie no żartuję, grzeczna jestem *aniołek*
Papa~~
Łooo, ale ciekawą parę tu zamieściłaś :) Faktycznie momenty ma drastyczne, ale czytało mi się jak zwykle z przyjemnością^^ Fajnie, że nowe postacie z Durarary są doceniane, lepiej się też je zna więc i lepiej czyta opowiadanie. Mam pytanko, czemu akurat oni? :) Ostatni sezon natchnął? Pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńBardziej natchnęła mnie nowelka tak szczerze (bo to ff pisałam na początku stycznia, a wtedy akurat czytałam wszystko jak szalona). Earthworm jest tam tak zajebiście opisana *-* Gdybym widziała tylko anime, to pewnie bym jej nie pokochała AŻ TAK jak po przeczytaniu xDDDD
UsuńCzemu nie może istnieć jakieś AU, w którym Earthworm i Izaya żyliby sobie szczęśliwie i po prostu lubili BDSM? O^O ja ich kocham, niech będą razem happy ;^;
Haha, przepraszam za spam i dziękuję za komentarz ^^
Ja też niedługo chwycę nowelkę*^* cieszę się, że wydają ją już w Polsce. Jestem zatem ciekawa jej opisu:) W anime nieszczególnie zwróciłam na nią uwagę, prócz samego wątku, którym się jarałam jak Shinra Celty xD Dzięki jeszcze raz;)
UsuńJezusie, maryju, pierwsza autorka yaoi, którą kiedykolwiek czytałam powróciła! Jestem zbyt szczęśliwa żeby skomentować, ale tęskniłam za twoimi opowiadaniami c:
OdpowiedzUsuńmuahaha!! c:< jestem najpierwsiejsza~
UsuńDzisiaj będę trzeba świętować. Nawet nie wiesz jak się ciesze, że wróciłaś aż brak mi słów. Nie opuszczaj nas już;)
OdpowiedzUsuńMiałam orgazm jak zobaczyłam, że notka tutaj, ok? Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie spodziewałam się tu już niczego, a tu taka niespodzianka! W dodatku taka brutalna ta niespodzianka. *pierwsza notka, pierwszy komentarz i chciałaby napisać dłuższy, ale jak zawsze jej nie pykło* Witaj z powrotem Miszu-san xoxo
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejną notkę.
Jejku tak się cieszę, że wróciłaś! Weszłam sobie na tego bloga, pomyślałam, a miszmasz może coś będzie i BUM. Pierwsze co to usłyszałam eminema i takie wtf o co chodzi, a potrem zobaczyłam nowy post i nie spodziewałam się, że aż tak się ucieszyłam haashahdawhawfaw (mam nadzieje, że nie wyszłam na psychiczną) haha
OdpowiedzUsuńKochanaaaaaaaa, jezzzu, nawet nie wiesz jak się cieszę!!! Jak zawiesiłaś bloga to było tak pusto w internetach, zero dobrego jałoj z Shizayą, z nostalgii własnego bloga założyłam, ale coś mi nie idzie, hehe *gupio się czuje* weszłam na bloga i patrzę: od kiedy muzyka? Słyszę Eminema, paczę O mój bosssze! wróćłaś!
OdpowiedzUsuńJakoś to bez ładu i składu, ale jestem taka happy, tęskniłam i woglę, najchętniej to bym Cię wytulała i nie puściła. No chodź no tu *tula i nie puszcza*
Trzymaj się Misiu i do następnego :*
Nanni
Haha... Nie wierze xD ale w pozytywnym sensie. Wiesz. Napisałam nieludzko długą wiadomość odnośnie tego droppnięcia bloga etc etc i nie wysłałam tego, naprawdę bardzo długą wiadomość. Strasznie długą. Tak się przeraziłam na koniec jej długością że aż nie wysłałam. A teraz wracasz. Mogę tylko powiedziec ze sie ciesze. Jestes najlepiej piszącą osobą na netach juz nie mówiąc ze nikt nie pisze shizayi lepiej od ciebie. Jestes mistrzem. Mistrzu, miszczu, miszu. XD cieszę się :/ naprawdę. Bardzo ale to bardzo. Najważniejszą rzeczą jest pisz i wstawiaj kiedy Ci się zechce. Robisz to dla siebie i swojej własnej przyjemności. Fakt że inni tez na tym korzystają powinien być dla ciebie tylko i wyłącznie wsparciem, nie ciężarem czy przykrym obowiązkiem ani tez jakimkolwiek poczuciem odpowiedzialności.
OdpowiedzUsuńZakończę to tekstem, że uwielbiam Twój styl pisania i pytaniem: pisujesz może erpegi? Yaoi? Tak ogólnie... Jeśli... No wiesz... Kiedyś byś chciała XDDD