czwartek, 28 kwietnia 2016

Durarara!! "Nie złapiesz tego, czego nie widzisz" - oneshot

Nie złapiesz tego, czego nie widzisz

Kiedy się obudziłem, Tom wciąż siedział u mnie na kanapie i dalej oglądał film. Chciałem się do niego znowu przyłączyć, ale po przespaniu pierwszej połowy raczej nie miałem szans na zrozumienie o co chodzi.

Właściwie to… to nawet nie był już ten sam film. Przeniosłem wzrok z ekranu telewizora na Toma. Leżałem mu na kolanach i miałem pod głową poduszkę.

- Długo spałem? – spytałem, powoli podnosząc się do siadu i drapiąc po głowie.

- Dwie godziny – Tom lekko wzruszył ramionami.

Kiedy na mnie spojrzał, zmarszczył brwi. Nie rozumiałem o co mu chodziło. Zaśliniłem się przez sen, że tak patrzył?

- Shizuo-kun, nie ruszaj się – mówiąc to, ze zmartwieniem się do mnie przysunął i spojrzał mi w oczy. – Masz… chyba coś ci się stało, bo masz strasznie czerwone oczy, wiesz?

Lekko uniosłem brwi, zastanawiając się, co mogło się stać, kiedy nagle sobie przypomniałem.

- Aaa.. no tak – uśmiechnąłem się, choć mimo wszystko byłem dość zirytowany. – Nie wyciągnąłem przed spaniem soczewek.

Tom wyglądał na zdziwionego, gdy o tym usłyszał, ale zdziwienie to dość szybko zniknęło.

Poszedł za mną do łazienki.

- No tak, rzeczywiście.. Zapomniałem – mruknął w zastanowieniu, opierając się o framugę. – Kiedyś.. jeszcze w gimnazjum mówiłeś mi, że jesteś ślepy jak kret – zaśmiał się.

Skinąłem głową, odkręcając leżące na półce nad umywalką pudełko od moich kontaktów. Przyjrzałem się swoim oczom w lustrze, nieco krzywiąc się, gdy zobaczyłem jak czerwone one były.

- Nigdy nie widziałem cię w okularach, więc pewnie dlatego jakoś wyleciało mi to z głowy – powiedział, z zaciekawieniem przypatrując się jak wkładam soczewki do pudełka i zalewam je płynem.

- Noszę okulary codziennie – odpowiedziałem mu, jeszcze przez chwilę patrząc na swoje przekrwione białka w lustrze. Przeniosłem wzrok na odbicie stojącego za mną Toma.

- Nie o takie okulary mi chodzi, tylko o takie – mówiąc to, nieco podsunął swoje własne.

Uśmiechnąłem się lekko.

- Nie noszę okularów odkąd pojawiła się u mnie moja siła. Za często spadały mi z nosa i się niszczyły – wyjaśniłem, domyślając się, że Tom chce wiedzieć. – Wystarczyło, że ktoś mnie wkurzył, traciłem rozum i albo je gubiłem, albo przypadkiem je psułem.

- No tak – Tom przyznał mi rację. – Zresztą, w twoim przypadku ograniczone pole widzenia to niekoniecznie coś dobrego. Jeszcze byś od kogoś oberwał.

Lekko zmarszczyłem brwi, gdy uświadomiłem sobie jak to wszystko było upierdliwe i sięgnąłem z szafki krople do oczu. A przynajmniej… przynajmniej wyglądały jak krople do oczu.

- To krople do oczu, nie? – spytałem, wyciągając w stronę Toma trzymane opakowanie.

- Naprawdę jesteś ślepy.

Choć nie widziałem go tak wyraźnie jakbym chciał, zauważyłem, że się uśmiechnął i skinął głową.

Zakropiłem sobie oczy i chwilę poczekałem. Kiedy moje i tak już niewyraźne otoczenie przestało się dodatkowo mazać, starłem pozostałości kropli z rzęs wierzchem dłoni. Później poszedłem do swojej sypialni i wziąłem sobie z szafki okulary. Prawdopodobnie gdyby nie to, że był to mój własny dom i znałem tu wszystko na wylot, znalezienie ich zajęłoby mi więcej czasu.

***

- Yo! Shizuo! – zawołał do mnie Tom, kiedy następnego dnia spotkaliśmy się w umówionym miejscu. – Dzisiaj nadal okulary?

- Wciąż mam podrażnione oczy – westchnąłem ze zirytowaniem, skinając przy tym głową.

- Ale w sumie to nawet dobrze w nich wyglądasz.

Tanaka wyraźnie starał się mi tym poprawić humor. W końcu w moim przypadku pracowanie w złym nastroju nigdy nie przynosiło dobrych rezultatów.

- Dzięki – bąknąłem cicho, chowając dłonie do kieszeni.

Przez cały dzień pracy – to znaczy chodzenia za Tomem i okazjonalnym skopaniem komuś dupy – starałem się być ostrożny. Oczywiście mógłbym na czas zadawania ciosu podać okulary Tomowi lub schować je do kieszeni kamizelki (tak jak to zwykle robiłem z przeciwsłonecznymi). Wtedy miałbym pewność, że nic im się nie stanie, ale… ale wtedy mógłbym nie trafić albo gorzej, przywalić złej osobie.

Ciężko westchnąłem. Nie wiedziałem, który już raz tego dnia podsunąłem zjeżdżające mi z nosa oprawki. W przeciwieństwie do moich fioletowych okularów, te zsuwały się zdecydowanie częściej przez to, że ich szkła były grubsze, a co za tym idzie cięższe.

W dodatku irytował mnie fakt, że nie widziałem tego, co znajdowało się poza oprawkami i musiałem wykonywać przez to więcej ruchów głową.

- Przerwa na shake’a poprawi ci humor? – kiedy Tom zadał mi to pytanie, zmarszczka niemalże natychmiast zniknęła z pomiędzy moich brwi.

Skinąłem głową.

- No to idziemy – uśmiechnął się, ale gdy zobaczył, że za nim nie idę, odwrócił się za siebie i spojrzał na mnie pytająco. – Shizuo?

- Coś śmierdzi – powiedziałem bez zastanowienia. Zmarszczka wróciła na swoje miejsce.

Tom doskonale wiedział, co to oznacza i ciężko westchnął.

Chwilę później już mnie przy nim nie było.

Nie wiedziałem czy powiedział mi coś, gdy odchodziłem. Gdy w grę wchodził Izaya, zwykle przestawałem zwracać uwagę na swoje otoczenie.

- Zabiję cię, kleszczu! – warknąłem, widząc jak wesz odwraca się w moją stronę.

Jego oczy nieco szerzej otworzyły się na mój widok, a usta wygięły się w najobrzydliwszym uśmiechu jaki widział świat.

Gdyby ten skurwiel się nie pojawił, nie musiałbym przychodzić skopać mu dupy. Gdyby ten skurwiel się nie pojawił, właśnie piłbym z Tomem swojego ulubionego czekoladowo-truskawkowego shake’a ze śmietaną, karmelową polewą i czekoladową posypką.

Zacisnąłem przez to dłonie w pięści.

- Shizu-chan, masz okulary? – zadał to pytanie od razu po uchyleniu się przed nadlatującym w jego stronę śmietnikiem.

Zwróceniem na to uwagi tylko dodatkowo mnie wkurzył. Podszedłem do niego. Moja pięść była naprawdę blisko zderzenia się z tym jego przebrzydłym ryjem, ale on – jak można się tego było spodziewać – odsunął się w ostatniej chwili.

- Jak tak teraz o tym myślę, to chyba widziałem w twoich papierach…  właśnie, Shizu-chan! Zapomniałem, że ty nosisz soczewki!

- Przestań mówić o okularach i wynoś się z Ikebukuro! – warknąłem, rozglądając się za czymś jeszcze, czym mógłbym w niego rzucić.

Wolałem nawet nie wiedzieć, skąd o tym wszystkim wiedział. Shinra mu powiedział? Nie. Zaraz, zaraz… kleszcz coś wspominał o grzebaniu mi w papierach?!

Kiedy patrzyłem na znajdujący się po mojej prawej znak – byłem naprawdę bardzo blisko wyrwania go i nawet już wyciągałem w jego stronę dłoń – Izaya przede mną znajdował się poza oprawkami moich okularów. Ledwo go widziałem. Głównie dlatego nie zauważyłem jego zbliżającej się do mnie dłoni.

Chwilę później usłyszałem jego cholerny śmiech.

Nic nie widziałem.

Gnojek zabrał mi okulary.

- Cholera, oddawaj je! – odsunąłem się od znaku, tym samym przysuwając bliżej niego i spróbowałem mu je zabrać. Wydawało mi się, że zaraz go uderzę, ale moja ręka z niczym się nie zderzyła.

Zaśmiał się jeszcze głośniej niż wcześniej. – Nawet nie musiałem robić uniku~haha, masz strasznego zeza, Shizu-chan!

- Myślisz, że nie wiem? – warknąłem dość cicho, mrużąc oczy najmocniej jak tylko mogłem. Niewiele to pomogło. Izaya wciąż był strasznie niewyraźny. – Ugh… chodź tu, ty głupia wszo!

Kleszcz niestety tylko dodatkowo się ode mnie odsunął. Przysunąłem się do niego, choć moje kroki były… dość niepewne. Mimo że byłem wkurwiony, to adrenalina nie odbierała mi rozsądku na tyle, abym zaczął go gonić, gdy wszystko dookoła się rozmazywało.

- Kurwa, oddaj mi okulary! – wydarłem się.

- Łoaa…  ale mi się zrobiło niedobrze – mruknął chwilę później Izaya.

Kiedy zmrużyłem oczy, zobaczyłem, że ma je na nosie. Ściągnął je.

Podszedłem do niego jeszcze bliżej i wyciągnąłem dłoń w jego kierunku, chcąc mu je zabrać, ale on – podła wesz.. skurwiel, debil – przeszedł mi pod ramieniem, chwilę później mnie popychając.

Normalnie pewnie nie straciłbym przez to równowagi i nie upadł, ale kiedy… kiedy wszystko dookoła było tak rozmazane.. powoli zaczynało mnie od tego braku ostrości mdlić. W dodatku byłem przez to strasznie zdezorientowany.

Znowu się śmiał, a ja z całej siły wbijałem palce w chodnik pod sobą.

- Dobra, Shizu-chan, zaczyna mi się robić ciebie żal, więc oddam ci je.

Kiedy to powiedział, dodatkowo się tylko wkurwiłem. Robić mu mnie żal?!

Wypuścił moje okulary z rąk, ale zanim zdążyłem chociażby wyciągnąć w ich stronę dłoń, usłyszałem trzask.

Później czarna plama jaką był Izaya zaczęła się głośno śmiać i bez przerwy deptać moje biedne okulary.

~~~~~~~~~
Orihara Izaya aka deptacz komórek, ludzi i.... okularów.
Awansował 8) ale wciąż jest frajerem

Wpadłam na pomysł, gdy zakrapiałam sobie oczy xD Przypomniało mi się wtedy, że raz przypadkiem zasnęłam w soczewkach i pomyślałam sobie, że źle widzący Shizuo byłby prze-za-baw-ny, bo nie widziałby w co ma walnąć xDDD 

3 rozdział Rybek w przyszłym tygodniu~

2 komentarze:

  1. Ojej. Izaya to naprawdę wredny świr XD Ja czasami śpię w soczewkach, ale moje oczy są już do nich tak przyzwyczajone, że nigdy mnie potem nie bolą. Nawet jak śpię w nich całą noc. Ale to lepiej dla mnie. Bo nie przepadam za okularami. Co prawda, nie z tych samych względów co Shizu-chan, ale... Jemu przeszkadzają w biciu się, a mi po prostu. Więc byśmy się dogadali. Szczególnie, że ja też bez soczewek/okularów jestem totalnie ślepa. Widzę tylko kolorowe plamy. To prawie jak piękny obraz, który sobie sama tworzysz przed oczami. Ale to ssie, bo od tego boli głowa XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie, teksty Shizu-chana mnie naprawdę porywają i leżę, jak to czytam xd
    Na początku tak sobie czytam i "hej, Tom? Tak od razu? W mieszkaniz Shizuo? A gdzie Shizaya :c" A potem już wszystko się wyjaśniło~
    Naprawdę dobry pomysł, one przychodzą przed przypadek, a są trafne :D Uśmiałam się!

    Czekam z niecierpliwością na rybki ♡ Weny!

    OdpowiedzUsuń