Nie złapiesz tego, czego nie widzisz
Kiedy
się obudziłem, Tom wciąż siedział u mnie na kanapie i dalej oglądał film.
Chciałem się do niego znowu przyłączyć, ale po przespaniu pierwszej połowy
raczej nie miałem szans na zrozumienie o co chodzi.
Właściwie
to… to nawet nie był już ten sam film. Przeniosłem wzrok z ekranu telewizora na
Toma. Leżałem mu na kolanach i miałem pod głową poduszkę.
- Długo
spałem? – spytałem, powoli podnosząc się do siadu i drapiąc po głowie.
- Dwie
godziny – Tom lekko wzruszył ramionami.
Kiedy na
mnie spojrzał, zmarszczył brwi. Nie rozumiałem o co mu chodziło. Zaśliniłem się
przez sen, że tak patrzył?
-
Shizuo-kun, nie ruszaj się – mówiąc to, ze zmartwieniem się do mnie przysunął i
spojrzał mi w oczy. – Masz… chyba coś ci się stało, bo masz strasznie czerwone
oczy, wiesz?
Lekko
uniosłem brwi, zastanawiając się, co mogło się stać, kiedy nagle sobie
przypomniałem.
- Aaa..
no tak – uśmiechnąłem się, choć mimo wszystko byłem dość zirytowany. – Nie
wyciągnąłem przed spaniem soczewek.
Tom
wyglądał na zdziwionego, gdy o tym usłyszał, ale zdziwienie to dość szybko
zniknęło.
Poszedł
za mną do łazienki.
- No
tak, rzeczywiście.. Zapomniałem – mruknął w zastanowieniu, opierając się o
framugę. – Kiedyś.. jeszcze w gimnazjum mówiłeś mi, że jesteś ślepy jak kret –
zaśmiał się.
Skinąłem
głową, odkręcając leżące na półce nad umywalką pudełko od moich kontaktów. Przyjrzałem się swoim oczom w lustrze, nieco krzywiąc się, gdy zobaczyłem jak
czerwone one były.
- Nigdy
nie widziałem cię w okularach, więc pewnie dlatego jakoś wyleciało mi to z głowy
– powiedział, z zaciekawieniem przypatrując się jak wkładam soczewki do pudełka
i zalewam je płynem.
- Noszę
okulary codziennie – odpowiedziałem mu, jeszcze przez chwilę patrząc na swoje
przekrwione białka w lustrze. Przeniosłem wzrok na odbicie stojącego za mną
Toma.
- Nie o
takie okulary mi chodzi, tylko o takie – mówiąc to, nieco podsunął swoje
własne.
Uśmiechnąłem
się lekko.
- Nie
noszę okularów odkąd pojawiła się u mnie moja siła. Za często spadały mi z nosa
i się niszczyły – wyjaśniłem, domyślając się, że Tom chce wiedzieć. –
Wystarczyło, że ktoś mnie wkurzył, traciłem rozum i albo je gubiłem, albo
przypadkiem je psułem.
- No tak
– Tom przyznał mi rację. – Zresztą, w twoim przypadku ograniczone pole widzenia
to niekoniecznie coś dobrego. Jeszcze byś od kogoś oberwał.
Lekko
zmarszczyłem brwi, gdy uświadomiłem sobie jak to wszystko było upierdliwe i
sięgnąłem z szafki krople do oczu. A przynajmniej… przynajmniej wyglądały jak
krople do oczu.
- To
krople do oczu, nie? – spytałem, wyciągając w stronę Toma trzymane opakowanie.
-
Naprawdę jesteś ślepy.
Choć nie
widziałem go tak wyraźnie jakbym chciał, zauważyłem, że się uśmiechnął i skinął
głową.
Zakropiłem
sobie oczy i chwilę poczekałem. Kiedy moje i tak już niewyraźne otoczenie
przestało się dodatkowo mazać, starłem pozostałości kropli z rzęs wierzchem
dłoni. Później poszedłem do swojej sypialni i wziąłem sobie z szafki okulary.
Prawdopodobnie gdyby nie to, że był to mój własny dom i znałem tu wszystko na
wylot, znalezienie ich zajęłoby mi więcej czasu.
***
- Yo!
Shizuo! – zawołał do mnie Tom, kiedy następnego dnia spotkaliśmy się w
umówionym miejscu. – Dzisiaj nadal okulary?
- Wciąż
mam podrażnione oczy – westchnąłem ze zirytowaniem, skinając przy tym głową.
- Ale w
sumie to nawet dobrze w nich wyglądasz.
Tanaka
wyraźnie starał się mi tym poprawić humor. W końcu w moim przypadku pracowanie
w złym nastroju nigdy nie przynosiło dobrych rezultatów.
- Dzięki
– bąknąłem cicho, chowając dłonie do kieszeni.
Przez
cały dzień pracy – to znaczy chodzenia za Tomem i okazjonalnym skopaniem komuś
dupy – starałem się być ostrożny. Oczywiście mógłbym na czas zadawania ciosu
podać okulary Tomowi lub schować je do kieszeni kamizelki (tak jak to zwykle robiłem z przeciwsłonecznymi). Wtedy miałbym pewność, że nic im się nie stanie, ale… ale
wtedy mógłbym nie trafić albo gorzej, przywalić złej osobie.
Ciężko
westchnąłem. Nie wiedziałem, który już raz tego dnia podsunąłem zjeżdżające mi
z nosa oprawki. W przeciwieństwie do moich fioletowych okularów, te zsuwały się
zdecydowanie częściej przez to, że ich szkła były grubsze, a co za tym idzie
cięższe.
W
dodatku irytował mnie fakt, że nie widziałem tego, co znajdowało się poza
oprawkami i musiałem wykonywać przez to więcej ruchów głową.
-
Przerwa na shake’a poprawi ci humor? – kiedy Tom zadał mi to pytanie,
zmarszczka niemalże natychmiast zniknęła z pomiędzy moich brwi.
Skinąłem
głową.
- No to
idziemy – uśmiechnął się, ale gdy zobaczył, że za nim nie idę, odwrócił się za
siebie i spojrzał na mnie pytająco. – Shizuo?
- Coś
śmierdzi – powiedziałem bez zastanowienia. Zmarszczka wróciła na swoje miejsce.
Tom
doskonale wiedział, co to oznacza i ciężko westchnął.
Chwilę
później już mnie przy nim nie było.
Nie
wiedziałem czy powiedział mi coś, gdy odchodziłem. Gdy w grę wchodził Izaya,
zwykle przestawałem zwracać uwagę na swoje otoczenie.
- Zabiję
cię, kleszczu! – warknąłem, widząc jak wesz odwraca się w moją stronę.
Jego
oczy nieco szerzej otworzyły się na mój widok, a usta wygięły się w
najobrzydliwszym uśmiechu jaki widział świat.
Gdyby
ten skurwiel się nie pojawił, nie musiałbym przychodzić skopać mu dupy. Gdyby
ten skurwiel się nie pojawił, właśnie piłbym z Tomem swojego ulubionego
czekoladowo-truskawkowego shake’a ze śmietaną, karmelową polewą i czekoladową
posypką.
Zacisnąłem
przez to dłonie w pięści.
-
Shizu-chan, masz okulary? – zadał to pytanie od razu po uchyleniu się przed nadlatującym
w jego stronę śmietnikiem.
Zwróceniem
na to uwagi tylko dodatkowo mnie wkurzył. Podszedłem do niego. Moja pięść była naprawdę
blisko zderzenia się z tym jego przebrzydłym ryjem, ale on – jak można się tego
było spodziewać – odsunął się w ostatniej chwili.
- Jak
tak teraz o tym myślę, to chyba widziałem w twoich papierach… właśnie, Shizu-chan! Zapomniałem, że ty
nosisz soczewki!
- Przestań
mówić o okularach i wynoś się z Ikebukuro! – warknąłem, rozglądając się za
czymś jeszcze, czym mógłbym w niego rzucić.
Wolałem
nawet nie wiedzieć, skąd o tym wszystkim wiedział. Shinra mu powiedział? Nie.
Zaraz, zaraz… kleszcz coś wspominał o grzebaniu mi w papierach?!
Kiedy
patrzyłem na znajdujący się po mojej prawej znak – byłem naprawdę bardzo blisko
wyrwania go i nawet już wyciągałem w jego stronę dłoń – Izaya przede mną
znajdował się poza oprawkami moich okularów. Ledwo go widziałem. Głównie dlatego
nie zauważyłem jego zbliżającej się do mnie dłoni.
Chwilę
później usłyszałem jego cholerny śmiech.
Nic nie
widziałem.
Gnojek
zabrał mi okulary.
-
Cholera, oddawaj je! – odsunąłem się od znaku, tym samym przysuwając bliżej
niego i spróbowałem mu je zabrać. Wydawało mi się, że zaraz go uderzę, ale moja
ręka z niczym się nie zderzyła.
Zaśmiał
się jeszcze głośniej niż wcześniej. – Nawet nie musiałem robić uniku~haha, masz
strasznego zeza, Shizu-chan!
-
Myślisz, że nie wiem? – warknąłem dość cicho, mrużąc oczy najmocniej jak tylko
mogłem. Niewiele to pomogło. Izaya wciąż był strasznie niewyraźny. – Ugh… chodź
tu, ty głupia wszo!
Kleszcz
niestety tylko dodatkowo się ode mnie odsunął. Przysunąłem się do niego, choć
moje kroki były… dość niepewne. Mimo że byłem wkurwiony, to adrenalina nie
odbierała mi rozsądku na tyle, abym zaczął go gonić, gdy wszystko dookoła się
rozmazywało.
- Kurwa,
oddaj mi okulary! – wydarłem się.
-
Łoaa… ale mi się zrobiło niedobrze –
mruknął chwilę później Izaya.
Kiedy
zmrużyłem oczy, zobaczyłem, że ma je na nosie. Ściągnął je.
Podszedłem
do niego jeszcze bliżej i wyciągnąłem dłoń w jego kierunku, chcąc mu je zabrać,
ale on – podła wesz.. skurwiel, debil – przeszedł mi pod ramieniem, chwilę
później mnie popychając.
Normalnie
pewnie nie straciłbym przez to równowagi i nie upadł, ale kiedy… kiedy wszystko
dookoła było tak rozmazane.. powoli zaczynało mnie od tego braku ostrości
mdlić. W dodatku byłem przez to strasznie zdezorientowany.
Znowu
się śmiał, a ja z całej siły wbijałem palce w chodnik pod sobą.
- Dobra,
Shizu-chan, zaczyna mi się robić ciebie żal, więc oddam ci je.
Kiedy to
powiedział, dodatkowo się tylko wkurwiłem. Robić mu mnie żal?!
Wypuścił
moje okulary z rąk, ale zanim zdążyłem chociażby wyciągnąć w ich stronę dłoń,
usłyszałem trzask.
Później
czarna plama jaką był Izaya zaczęła się głośno śmiać i bez przerwy deptać moje
biedne okulary.
~~~~~~~~~
Orihara Izaya aka deptacz komórek, ludzi i.... okularów.
Awansował 8) ale wciąż jest frajerem
Wpadłam na pomysł, gdy zakrapiałam sobie oczy xD Przypomniało mi się wtedy, że raz przypadkiem zasnęłam w soczewkach i pomyślałam sobie, że źle widzący Shizuo byłby prze-za-baw-ny, bo nie widziałby w co ma walnąć xDDD
3 rozdział Rybek w przyszłym tygodniu~
3 rozdział Rybek w przyszłym tygodniu~
Ojej. Izaya to naprawdę wredny świr XD Ja czasami śpię w soczewkach, ale moje oczy są już do nich tak przyzwyczajone, że nigdy mnie potem nie bolą. Nawet jak śpię w nich całą noc. Ale to lepiej dla mnie. Bo nie przepadam za okularami. Co prawda, nie z tych samych względów co Shizu-chan, ale... Jemu przeszkadzają w biciu się, a mi po prostu. Więc byśmy się dogadali. Szczególnie, że ja też bez soczewek/okularów jestem totalnie ślepa. Widzę tylko kolorowe plamy. To prawie jak piękny obraz, który sobie sama tworzysz przed oczami. Ale to ssie, bo od tego boli głowa XD
OdpowiedzUsuńŚwietnie, teksty Shizu-chana mnie naprawdę porywają i leżę, jak to czytam xd
OdpowiedzUsuńNa początku tak sobie czytam i "hej, Tom? Tak od razu? W mieszkaniz Shizuo? A gdzie Shizaya :c" A potem już wszystko się wyjaśniło~
Naprawdę dobry pomysł, one przychodzą przed przypadek, a są trafne :D Uśmiałam się!
Czekam z niecierpliwością na rybki ♡ Weny!