Rozdział
30
Z czasem niektóre rzeczy tracą sens.
Takie właśnie zdanie chodziło Izayi po
głowie tego poranka, gdy leżał on sam w łóżku. Mhm, sam. Kiedyś byłoby to czymś
normalnym, ale…
Zaśmiał się lekko.
Kiedyś… kiedyś pewnie by było, jednak –
jak to już sobie wyjaśnił – z czasem niektóre rzeczy tracą sens.
Czas...
Kiedyś.
Teraz.
Westchnął. Szczerze powiedziawszy to
sam nie do końca potrafił określić, kiedy to jego “zawsze” zmieniło się na
“kiedyś” oraz jak długo ta przemiana trwała.
Zawsze nienawidziłem Shizuo – zmieniło się na – kiedyś nienawidziłem
Shizuo.
Shizuo zawsze mnie nienawidził –
na – Shizuo kiedyś mnie nienawidził.
Zawsze jestem zdecydowany – na – kiedyś byłem zdecydowany.
Im dłużej o tym wszystkim myślał, tym
bardziej był sobą rozczarowany. Oczywiście nie w stu procentach, ponieważ część
jego świadomości zastanawiała się nad tym czy aby na pewno ta zmiana jest czymś
złym.
Chyba zależy od tego, jak na spojrzeć, co nie? – pomyślał sobie.
Gdyby nie to, że stracił wzrok, ta
zmiana definitywnie byłaby czymś złym, ale biorąc pod uwagę okoliczności,
wykorzystanie zagrażającemu mu wroga na swoją korzyść, było jedną z lepszych
dostępnych możliwości.
Tak. Na tym etapie było to już jasne.
Shizuo jako współpracownik – aka pies lub Rybia Gała – był bardzo praktyczny.
Nie ma potrzeby się powtarzać. Mimo wszystko Izaya czuł ku temu potrzebę.
Prawie tak, jakby coś głęboko w nim nie
pozwalało mu uwierzyć w to, że naprawdę zależy mu tylko i wyłącznie na
wykorzystywaniu Shizuo. Jakby przez powtarzanie tego wiele razy, chciał sobie
wmówić, że to prawda, bo sam nie był tego tak do końca pewien.
Ale tak szczerze to kogo to obchodzi?
Kogo to obchodzi?
Kogo, z wyjątkiem Shizuo, obchodzi to
czy Izaya powie mu, że go kocha?
Na pewno nie Orihare. Miał on
ważniejsze rzeczy na głowie – takie jak na przykład nowe zlecenie od Shikiego.
Oczywiście praca dla yakuzy nie była jego priorytetem, ale ten szczególny
przypadek akurat nieco go zainteresował. Mhm, był zdecydowanie bardziej
interesujący od Shizuo.
A skoro tylko Shizuo to obchodziło, to
raczej nie było to zbyt ważne, prawda? Jedna osoba, która nie do końca jest
człowiekiem, na 7 miliardów innych – mających to głęboko gdzieś – ludzi.
Izaya lekko się do siebie uśmiechnął.
Jaka pokręcona logika.
Mógł kochać całe te 7 miliardów, jednak
w jego życiu przewinęła się zdecydowanie mniejsza ilość ludzi. Do jego świata, w którym żył, należało gdzieś
około kilku tysięcy jednostek.
Jeden Izaya.
Siedem miliardów ludzi.
Jedno życie.
Jakim cudem starczało mu miłości na
kochanie tych siedmiu miliardów – tego nie wiedział nawet on sam – ale był w
stu procentach pewien, że otwarte kochanie tych siedmiu miliardów było siedem
miliardów razy prostsze niż otwarte kochanie Shizuo.
Ale proste rzeczy z czasem stają się
nudne, co nie?
***
- Co jest?
Kiedy Shizuo zadawał do słuchawki
telefonu to pytanie, wzdłuż jego pleców spływały ciepłe kropelki wody. Właśnie
wyszedł z łazienki i jedyną rzeczą, która jakoś zakrywała jego ciało był
zawinięty wokół bioder biały ręcznik. Jego włosy były mokre, jak gdyby ktoś
właśnie wylał mu na głowę wiadro wody, a pod jego stopami powoli tworzyła sę
średniej wielkości kałuża.
- Masz teraz czas?
- No chyba – Shizuo zerknął w bok na
wciąż otwarte drzwi od łazienki i leżące koło umywalki nieotwarte opakowanie
farby do włosów – Zależy co chcesz.
- Pogadać.
- Tak po prostu? – Shizuo cicho się
zaśmiał.
- Wiesz, Shizu-chan, w przeciwieństwie do bezmózgich
idiotów, takich jak ty, ja czasem myślę.
- Czasem – wytknął blondyn, lekko
skinając przy tym głową.
Izaya odchrząknął, dając tym samym do
zrozumienia, że ma zamiar tę uwagę przemilczeć.
- I gdy tak sobie myślałem, doszedłem do pewnego etapu, w
którym myślenie samemu zrobiło się dość trudne – kontynuował.
Shizuo tylko wywrócił oczami i włączył
tryb głośnomówiący. Niezbyt ostrożnie rzucił telefon na swoje łóżko i zaczął
się wycierać. Głupi kleszcz, na burzę mózgów mu się zebrało.
-
Shizu-chan?
- Mów, mów, słucham – kiedy blondyn wypowiadał te słowa, szukał w
swojej szafie jakichś spodni od dresu.
- Oi, ja mówię poważnie. Nie chcę z tobą rozmawiać tylko po
to, żeby mówić.
- Namie-san mówiła co innego.
- Rozmawianie z nią a rozmawianie z tobą to dwie różne
rzeczy.
- Doprawdy, czuję się zaszczycony,
kleszczu.
- Shizu-chan, nie dzwonię po to, żeby się kłócić.
Blondyn ciężko westchnął i spojrzał z
nad ramienia na swoją leżącą na łóżku komórkę.
- Dobra, czekaj – burknął.
Wyciągnął z szafy spodnie i wsunął je
na siebie. Było mu nieco zimno, więc położył się do łóżka i przykrył kołdrą, a
następnie wyłączył tryb głośnomówiący i przytknął komórkę do ucha. Farbowanie
włosów mogło poczekać do jutra.
- Hm? Możesz mówić.
- Co
robiłeś? – spytał Izaya.
- Ubierałem się.
Shizuo usłyszał w słuchawce telefonu
cichy i gardłowy śmiech kleszcza.
- Często rozmawiasz z ludźmi nago?
- Nie, możesz czuć się wyjątkowy.
- Czuję się nie tyle wyjątkowy, co zaszczycony, Shizu-chan – Izaya
odpowiedział z niemalże dwa razy większą dozą sarkazmu niż Shizuo.
Obaj się przez to uśmiechnęli.
- Więc
co masz na sobie? – spytał
infomator.
Shizuo odruchowo spojrzał w dół, choć
przez to, że był przykryty kołdrą i tak nie był w stanie zobaczyć swojego
ubioru.
- Spodnie.
- I co robisz?
- Leżę w łóżku, nie pytaj mnie o takie
pierdoły.
- Tylko grzeczni chłopcy chodzą tak wcześnie spać. Jesteś
nuuudny~
- Spadaj
– prychnął blondyn.
- A jakbym tak leżał obok i zaczął bawić się górną krawędzią
twoich spodni?
Shizuo nie odpowiedział. Nie dlatego,
że nie wiedział co, po prostu był dość zmęczony i nie za bardzo chciało mu się
myśleć. Izaya też milczał. Najwyraźniej był dość zdeterminowany odnośnie
uzyskania tej odpowiedzi.
- Po co byś to robił? – mruknął w końcu blondyn.
- Żeby lekko je z ciebie zsunąć.
Rozumiał już dokąd to zmierzało i lekko
się do siebie uśmiechnął. Sam nie do końca wiedział czemu, ale był tym nieco
rozbawiony.
- Oi, od początku chciałeś o tym
porozmawiać?
- Nie, niekoniecznie – zaśmiał się. – po prostu
byłem ciekaw twojej reakcji.
- I jak?
- Muszę przyznać, że jestem nieco
rozczarowany.
- W takim wolę nie wiedzieć, jakiej
reakcji się spodziewałeś – Shizuo mówiąc to, cicho westchnął i przekręcił się
na drugi bok. – Więc o czym chcesz porozmawiać?
- Wolałbym jakoś płynniej zacząć ten temat i ładnie wpleść
go w resztę rozmowy, Shizu-chan, ale twoja bezpośredniość chyba mi na to nie
pozwoli.
- Mhm, nie pozwoli – Shizuo lekko
skinął głową. – I wiesz co jeszcze? Moja bezpośredniość mówi mi też, że jestem
śpiący, więc radziłbym się pospieszyć z wyjaśnianiem o co chodzi.
- „To nie list”? – zaśmiał
się lekko brunet, powtarzając tym samym słowa, których kiedyś użył Shizu-chan.
Shizuo uśmiechnął się i skinął głową –
Uhm.
- W
skrócie to chciałbym się… hmm – mruknął w zastanowieniu, co później i tak
tylko zmieniło się w śmiech. – Uznajmy,
że to research, Shizu-chan.
- Związany zzz..?
- Z
tobą, ze mną, z nami.
Shizuo niemalże automatycznie wyobraził
sobie jak Izaya wzrusza ramionami.
- Brzmi słodko, kiedy mówisz „nami”.
Przez to, że głos Shizuo był nieco
senny, Izaya nie do końca był w stanie wyłapać, o co mu dokładnie chodziło.
- A
to dobrze czy źle? – spytał.
- Bardzo źle. Fałszywiej niż zwykle.
- Kto wie, Shizu-chan~ może właśnie o to mi chodzi?
- Moooże – blondyn zakrył dłonią usta i
cicho ziewnął. – Więc? Mów dalej.
- Kochasz
mnie?
Shizuo nieco zmarszczył brwi, choć jego
senne oczy pozostały zamknięte.
- Zawsze mogę się rozmyślić –
powiedział, a gdy był zmęczony, jego głos był bardzo zbliżony do mruczenia.
Według Izayi brzmiało to zaskakująco…
dobrze? Po głowie chodziło mu inne słowo, ale jakoś nie umiał go do siebie
dopuścić. Ach, cholera, pieprzyć to, brzmiał seksownie i tyle.
Informator lekko się do siebie
uśmiechnął. Odchodząc już od brzmienia głosu Shizuo, jego odpowiedź go
zadowoliła.
- To dobrze, bo ja też.
- Uhmm… - Shizuo mruknął jakby odruchowo,
ale po chwili otworzył oczy i dodał. – Czekaj… co?
- Też
mogę się rozmyślić, Shizu-chan.
Pomiędzy brwiami blondyna pojawiła się
drobna zmarszczka. Czuł się głupio. Nie wiedział czy rozumiał tę odpowiedź tak
jak ją rozumiał, dlatego że podświadomie chciał ją tak rozumieć czy też może
dlatego, że ogłupiało go zmęczenie.
- Oi, kleszczu…
- A
teraz, Shizu-chan, będę złośliwy i się rozłączę. Obyś nie mógł spać~ i nie
próbuj dzwonić, bo nie odbiorę.
Bip, bip…
Shizuo odsunął od ucha telefon i
spojrzał na wyświetlającą się na nim przekreśloną czerwoną słuchawkę. Lekko się
do siebie uśmiechnął.
- Podły tchórz – mruknął ze śmiechem i
lekko pokręcił przy tym głową.
***
Do wredoty Izayi szło się przyzwyczaić –
to Shizuo wiedział na pewno. Jednak trudno było się przyzwyczaić do bycia za
niego odpowiedzialnym.
Oczywiście nie chodzi tutaj o pełną
odpowiedzialność, bardziej taką… częściową. O ile to w ogóle miało sens. Dla Shizuo
przynajmniej miało. Czuł się odpowiedzialny za to na ile niebezpieczeństw
naraził Izaye, mało tego – wcześniej go nie dopilnował, przez co obaj
wylądowali w szpitalu.
Jednakże nieważne z jakiej perspektywy
spojrzeć na to, co się właśnie stało, trudno było to nazwać winą
któregokolwiek z nich.
- Aaał!
Shizuo wzdrygnął się, gdy usłyszał niezbyt
przyjemny dla ucha dźwięk. Szybko odwrócił wzrok od sześćdziesięciocalowego
telewizora i spojrzał na jego właściciela.
Izaya trzymał się za nos i pochylał do
przodu, a pomiędzy jego brwiami znajdowała się głęboka zmarszczka.
- Kurwa… – syknął cicho informator, w
dalszym ciągu nie ruszając się na krok z miejsca, w którym stał. – W co
walnąłem?
Shizuo spojrzał w bok na otwarte drzwi
do łazienki, a potem znowu na trzymającego się za nos Izaye. Gdy zobaczył krew,
nieco zmrużył oczy.
- W drzwi.
Blondyn wstał z kanapy i podszedł do
Izayi.
- Tak dokładniej to w ich krawędź –
mówiąc to, Shizuo złapał Izaye za ramię i nieco podciągnął go do góry.
Kiedy Izaya był już wyprostowany, blondyn
położył jedną dłoń na jego policzku, a drugą odsunął mu jego częściowo pokrytą
krwią rękę od nosa. Czerwona strużka powolutku spływała z rozcięcia na nosie
Izayi na jego prawy policzek. Shizuo spojrzał w jego lekko przeszklone bordowe
oczy.
- Źle wygląda? – spytał informator.
- Zależy… mocno boli?
Izaya lekko się zaśmiał i pokręcił
głową na boki, tym samym odsuwając się od dłoni Shizuo.
- Tak mocno przedzwoniłem, że dziwnie
by było, gdybym czuł, że mnie boli – powiedział, nadal się uśmiechając. –
Zgaduję, że zacznie boleć za jakiś czas.
- Przydałby się lód – mruknął Shizuo. –
i jakiś plaster czy coś… gdzie masz apteczkę?
- W szafce nad lodówką, o ile Namie
niczego nie ruszała.
Chwilę później Izaya poczuł, jak Shizuo
bierze go za rękę. Prowadził go do kuchni. Po tym jak już puścił jego dłoń,
blondyn zaczął szukać wcześniej wymienionych przez siebie rzeczy.
Izaya natomiast, z uwagi na to, że
trochę kręciło mu się głowę, położył dłoń na blacie kuchennym, niedaleko
którego stał. Dwie sekundy później już na nim siedział i lekko marszczył brwi,
starając się ignorować dziwne ciepło, jakie rozchodziło się po jego twarzy.
- Poszukaj też tabletek przeciwbólowych
– westchnął ze zirytowaniem, czując jak nieprzyjemny ucisk w zatokach z chwili
na chwilę się zwiększa. Pociągnął nosem.
Shizuo spojrzał na kleszcza z nad ramienia,
gdy otwierał zamrażalnik. Lekko skinął głową, choć Izaya oczywiście i tak nie
był w stanie tego zobaczyć.
Kiedy informator poczuł coś zimnego
przy opuszkach swoich palców, odruchowo się wzdrygnął. Dopiero chwilę później
zorientował się, że to Shizuo podaje mu zawinięty w ręcznik lód i przyłożył go
do swojego nosa. Krew natychmiast wsiąkła w biały materiał.
Izaya odsunął ręcznik od twarzy. Na początku
był on nieco za zimny, ale po chwili się przyzwyczaił.
Westchnął. Był na siebie zły. Tak samo
jak wtedy, gdy utopił w wannie telefon. Wbrew pozorom te dwie sytuacje były do
siebie bardzo podobne. W obu przypadkach po prostu zrobił z siebie fajtłapę
przez to, że nic nie widział.
Kroki Shizuo. Jego zapach się nasilił,
więc pewnie podszedł bliżej.
- Zabierz ręce – powiedział blonyn,
odsuwając ręcznik od nosa Izayi.
Izaya skrzywił się, gdy poczuł niezbyt
przyjemne pieczenie. Shizuo przemywał jego ranę. Delikatnie przykładał do niej
mokry wacik, a później starł też krew, która spłynęła z niej na policzek
bruneta.
Sami nie wiedzieli czemu, ale obaj
wyraźnie czuli, że atmosfera była dość dziwna. Wcześniej Shizuo tylko oglądał
telewizję po tym, jak obaj zjedli przyniesione przez niego sushi, a Izaya miał
właśnie pójść się załatwić, kiedy nagle coś odrzuciło go do tyłu i zaczęło mu
szumieć w głowie.
Tak po prostu wpadł na drzwi. Jak skończony
idiota.
Shizuo skończył przemywać jego ranę, po
czym przykleił do niej plaster, prostopadle do jego nosa.
- A tabletka?
- Zaraz…
Kilka sekund później Shizuo podał Izayi
tabletkę i szklankę wody.
Brunet połknął ją i lekko się
uśmiechnął.
- Co? – spytał Shizuo.
- Brakuję tylko lizaka za bycie
grzecznym pacjentem – zażartował.
Shizuo też lekko się uśmiechnął, gdy to
usłyszał i przez chwilę patrzył na chłopaka przed sobą. Po prostu na niego
patrzył. Na jego zaczerwieniony nos, na jego puste spojrzenie, delikatnie
uniesione w górę kąciki ust…
Ostrożnie uniósł dłoń do jego twarzy i
przyłożył ją do jego policzka, nieco się przy tym przysuwając. Gdyby miał jakoś
wyjaśnić, czemu to robi, odpowiedź pewnie nie byłaby zbyt logiczna.
- Co robisz? – spytał cicho Izaya.
- Patrzę na ciebie – lekko wzruszył
ramionami.
Kleszcz krótko się zaśmiał, nieco
spuszczając przy tym głowę. – Znowu akurat teraz, gdy nie wyglądam cudownie –
mruknął, mając oczywiście na myśli swój spuchnięty nos.
Shizuo uśmiechnął się i nieco nachylił,
aby dalej móc patrzeć na kleszcza. Przesunął dłoń z policzka kleszcza pod jego
podbródek, po czym delikatnie uniósł jego głowę.
- Nigdy nie wyglądasz cudownie –
powiedział cicho blondyn.
- No to chyba masz ze sobą jakiś
problem, skoro podobają ci się brzydkie rzeczy, co nie, Shizu-chan?
Blondyn skinął głową i przeniósł wzrok
na usta bruneta. – Ogromny problem.
Przysunął się jeszcze trochę, a to trochę wystarczyło, aby ich wargi się ze
sobą musnęły. Tylko musnęły, nic więcej. Skóra otarła się o skórę i obaj
poczuli na twarzach ciepła swoich oddechów.
- Odnośnie tego rozmyślania się.. –
Izaya mówił cicho i powoli, a z każdym słowem, jego usta zahaczały o
odpowiedniki Shizuo. – To miałem wtedy na myśli dokładnie to, co pomyślałeś
sobie, że miałem na myśli.
Blondyn przytknął swoje czoło do czoła
Izayi i zamknął oczy. Brunet natomiast dalej wpatrywał się w nieistniejącą
ciemność, która go otaczała.
- Nie możesz mi tego powiedzieć wprost?
– spytał Shizuo.
Delikatny uśmiech Izayi nieco się
pogłębił.
- Lubię się nad tobą w ten sposób
znęcać, więc chyba każę ci jeszcze trochę poczekać.
- Wredny z ciebie sadysta.
- Wiem, to już uzgadnialiśmy – Izaya mówiąc
to, lekko pociągnął Shizuo za włosy.
Zrobił to zdecydowanie lżej niż wtedy,
gdy ostatnio rozmawiali o tego typu podziale, po czym delikatnie objął ustami dolną
wargę Shizuo, która od dłuższego czasu ocierała się o jego własną.
Kiedyś żadne z nich nawet przez chwilę
nie pomyślałoby o robieniu ze sobą tego typu rzeczy.
Kiedyś…
Może jednak to słowo nie było takie
złe, jak Izayi się wcześniej wydawało?
Prawy kącik jego ust uniósł się w górę.
Delikatnie podgryzł wargę blondyna.
Właściwie to czemu nie zrobić z tego
słowa swojego ulubionego?
~~~~~~~~~~~~~
To koniec.
Ostatni rozdział.
Kilka godzin temu wyszedł ostatni odcinek Durarara!!xShou, więc nawet ładnie się zgrało. Koniec shou = koniec wśto.
Eeech, dobrze, że w końcu znalazłam wenę na napisanie tego zakończenia.
W sumie to się cieszę, że to koniec. 228 stron - jestem z siebie dumna. Zakład miał 111, więc wow. Ale tak szczerze, to sama nie wiem czy będę się jeszcze zabierała za taaaakie długie ff, a jeśli tak, to porządnie się nad tym zastanowię xD
Było fajnie. Ogółem to mam miłe wspomnienia. W szczególności miło mi się wspomina komentarze. Niektórzy z was piszą je meeeegaa dłuugie, strasznie miło mi się je czyta, w szczególności, kiedy piszecie, że właśnie znaleźliście tego bloga i przeczytaliście wszystko w dzień lub dwa. Naprawdę, podziwiam was, bo ja sama jestem dość leniwym czytelnikiem.
Następne opowiadanie też będzie z paringiem Shizaya. Cross-over, ale nie zapowiada się na tak długą przygodę jak ta, więc potem raczej pojawi się jakiś inny paring~
Bardzo dziękuję wszystkim za czytanie, przepraszam za pogłębianie lub wywoływanie wad wzroku oraz tak jak na końcu Zakładu, proszę o komentarze. Chociażby krótkie "przeczytałam/łem" ^^
Hehe, moja druga mini-przemowa na końcu opowiadania~ oby było ich więcej, bo kończenie ff jest naprawdę bardzo satysfakcjonujące. Tym bardziej, że pierwszy rozdział wśto był zamieszczony 21 lipca 2013 roku. Jest ktoś, kto czytał od tego dnia? Jak tak, to szacun za cierpliwość xDDD
och, ta wewnętrzna rozkmina Izayi <3 i... i... i ech xD
OdpowiedzUsuńNo nie ulegnie! Ale to całkiem fajne <3
"ale był w stu procentach pewien, że otwarte kochanie tych siedmiu miliardów było siedem miliardów razy prostsze niż otwarte kochanie Shizuo." lovam ten fragment! Zajebisty:D
No i słowo: Kiedyś i teraz <3
WENY!!!!:D
Mrau, prawie jak seks telefon xD Kurde, ale się jaram. Lubię jak Izaya podpuszcza blondyna, to takie hot. Kurde, ale szkoda, że się temat nie pociągnął xD
Podobało mi się, jak Shizuo odpowiedział, że zawsze może się rozmyślić. Dobrze wychodzi to, że generalnie mu nie ulega tak bezpośrednio. To jest miła odmiana^^ tzn w sensie, że się z nim tak... no nie wiem, droczy?
Kya!!! Zajebioza. Zajebista ta odpowiedź, Super, że Kleszcz zagrywa tak samo xD
Jejku jakie to opatrywanie było słodkie, aż cukrzycy dosłałam i OMG pocałowali się!!! Rany julek, super:D
Ej...
Ale
jak
to...
...
koniec.
*ryczy*
jaaaaaaaaaaa
ale mi przykro xD ale równocześnie naprawdę bardzo podobało:) Całość oceniam bardzo wysoko, a to, że jest długie, to ja daję jedynie plus:) rzadko można spotkać ff z dobrą fabułą, a takie uwielbiam. Nawet jeśli muszę czekać cały rok na zakończenie:) Kawał dobrej roboty. Z resztą przy innych opowiadaniach mówiłam to samo, świetnie piszesz:) Przyjemnie się czyta, naprawdę.
Gdzieś tam miałam nadzieję, że Izaya odzyska wzrok, ale może dlatego, że wierzę w cuda xD W każdym razie motyw przedni:) Dziękuję za tę lekturę:) Następne też będę śledzić.
W ogóle mi dzień zrobiłaś, jak zobaczyłam, że dodałaś to od razu musiałam przeczytać:D
Eh szkoda że to koniec jak dla mnie to opowiadanie jest cudowne i mogłoby trwać wiecznie :) Upór Izayi taki kawaii <3 Piszesz naprawdę super już się nie mogę doczekać następnego opowiadania :) "Zakład" przeczytałam 3 razy i na pewno jeszcze do niego wrócę tak samo jak do "WŚTO". Shizaya jest moim ukochanym paringiem uwielbiam jak z nienawiści przechodzą do miłości a ty opisujesz to naprawdę świetnie :) Tak naprawdę bałam się że Izaya odzyska wzrok i stwierdzi że Shizu- chan już do niczego nie jest mu potrzebny bo on jest tak samo nieprzewidywalny jak potworek. Takie zakończenie mi się podoba choć że się skończyło to już mniej a nawet wcale, ale za to będzie nowe tak, więc czekam z niecierpliwością :) Weny życzę i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPodobało mi się. Bardzo. Za bardzo. Szkoda, że to koniec. Izaya to jednak do pewnych rzeczy wprost się nie przyzna. Będę z niecierpliwością czekać na kolejne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, a na bieżąco byłam od 21 bodajże :D Dwa razy przeczytałam XDD
OdpowiedzUsuńKocham <3 To jedno z opowiadań, które na pewno będzie już w moich wspomnieniach bardzo trwałe <3
Świetne ^^
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!!O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!! O MÓJ BOŻE!!!!DLACZEGO TO JUŻ KONIEC? JA TAK BARDZO KOCHAŁAM TO OPOWIADANIE!!!! CUDOWNE, ZAJEBISTE, NIEPOWTARZALNE, JEDYNE!!!! <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 Czekam z niecierpliwością na następne i życzę ci DUŻO, MNÓSTWO I JESZCZE WIĘCEJ WENY :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ;3
OdpowiedzUsuńMiszu za to opowiadanie to Cię po prostu KOCHAM!!! Jedno Z moich ulubionych! CUDOWNE ZAKOŃCZENIE! Takie subtelne. Po prostu piękne. Niesamowite zwięczenie tego arcydzieła. Na początku jak zaczęłam czytać to miałam pewne wątpliwości, bo jak to, Izaya traci wzrok? Ale jak czytałam kolejne rozdziały to coraz bardziej zaczęło mi się to podobać. Do tego stopnia, że się w tym zakochałam :) masz taki lekki styl pisania... Też tak chcę! W sumie przez Ciebie zaczęłam się zastanawiać nad założeniem własnego bloga ;) ale to ma razie taki malutki pomysł... Chyba zacznę czytać WŚTO kolejny raz. Nie chyba-na pewno. Jejkuu uszczęśliwiłaś mnie tym dzisia. Szkoda, że to już koniec :/ w takim razie czekam na Twoje kolejne projekty! I już nie mogę się doczekać :P nie wiem czy Ci już mówiłam, ale kurczę kocham to opowiadanie, tego bloga i Ciebie za to, że tak pięknie piszesz <3 (kuźwa, ale ja dzisiaj słodzę) po prostu lovki kisski foreverki!
OdpowiedzUsuńMam tylko jedno malutkie zastrzeżenie... Dodawaj częściej... bo... bo ja nie mogę się doczekać kolejnych opowiadanek... Piękne proszę *robi psie oczka*... Bo każdy dzień bez Shizay'i dniem straconym! (tak bardzo otaku) no i ten, będę tu wpadać kiedy tylko znajdę czas, żeby sprawdzić co nowego ^.^
Coś myślę, że to najdłuższy komentarz jaki kiedykolwiek napisałam xd
Dobra już nie przynudzam i lecę do nauki :/
Papapa ~Midnight
A może opowiadanie z innym paringiem byłoby z 'Tokyo Ghoul' lub 'Karneval'?
OdpowiedzUsuńPS bardzo mi się podobają twoje opowiadania ślicznie piszesz! Czekam na więcej! :* :D
Za Karnevalem nieszczególnie przepadam xP Właściwie to obejrzałam tylo dla seiyuu, a co do Tokyo Ghoul - wydaję mi się, że musiałabym przeczytać mangę, bo zawsze tak mam, że samo obejrzenie anime to dla mnie za mało, aby umieć dobrze wczuć się w postacie. Więc mooooże kieedyyyyś jak przeczytam xP
UsuńA jakie anime polecasz? :D
UsuńŁoooł xD nie spodziewałam się takiego pytania.
UsuńOgółem to bardzo lubię Evangelion (film/anime - nieważne co), Welcome to the NHK było fajne, Natsume Yuujinchou jest super...Psycho-Pass... wszystko chyba zależy od tego, co się lubi i jakiego gatunku się szuka~ trudno mi tak po prostu wymienić kilka tytułów xP wymieniłam pierwsze jakie przyszły mi do głowy xD
Może będzie łatwiej, jeśli dam ten link xDDDD
http://myanimelist.net/animelist/Michelle15556
(jak daję 10 w ocenie, to nie zawsze dlatego, że coś jest arcydziełem - raczej robię to z sentymentu do serii)
O! Kiseijuu! Definitywnie polecam Kiseijuu xD zapomniałam, cholera, skleroza xD i Zankyou no Terror też *kciuk w górę*
Usuńmatko święta, moja skleroza... >.<
Przeczytałam i kocham to opowiadanie. <3 I Ciebie też. XD Genialnie piszesz. :3
OdpowiedzUsuńJak to koniec..;-; Nie wyrażam zgody~!! *o* Takie to było świetne opowiadanie.. Nieeee~!! ;-; Płacze.
OdpowiedzUsuńA tak wgl, to całe to opowiadanie bardzo mi się podobało. Eh...uwielbiam twoją Shizayę~<3 I cieszę się, że kolejne opo. też będzie z tym moim kochanym paringiem :*
Uzależniłam się od tego ff, no ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy, niestety. ;-;
Czekam na następne cuś o Shizayi, życzem weny, czasu, Wesołych Świat Wielkanocnych i Pozdrawiam. :*
Ps. Gomen za wszystkie błędy w komentarzach. ;-; Klawiatura mnie nie kocha..
Przeczytałam i uwielbiam <3 "Jest ktoś, kto czytał od tego dnia?" Ja tu jestem od 5 rozdziału Wampir'a tylko zawsze mi głupio skomentować, bo genialnie piszesz >///< nie mogę się doczekać kolejnego opowiadanka.
OdpowiedzUsuńWeny~...
Ja... ja nie wiem co napisać. Ten napis "koniec". Zabolało. Chyba serce nie mogło znieść tego, że już nie będzie WŚTO. Zawsze mogę wrócić i przeczytać znowu i znowu, i jeszcze raz. Moje małe ślepe Izayątko... za dobrze piszesz Miszczu! Wszystko na Twoim blogu przeczytałam już minimum dwa razy, a one shoty z 5...
OdpowiedzUsuńBędę tęsknić za opkiem, chociaż wiem, że pojawią się następne, a każdy lepszy od poprzedniego, bo widać, że z każdym rozdziałem coraz bardziej się rozwijasz. :3
I tak na koniec chciałabym rozwalić system. Ja, czytająca wiernie opowiadania o Drrr od pół roku obejrzałam... tylko cztery pierwsze odcinki anime i nie czytałam ani mangi, ani nowelki. Serio. Zabrałam się do oglądania niedawno. I chyba dzięki Tobie, Miszu, wiem o większości bohaterów prawie wszystko. Dziwna ja.
Powodzenia w tworzeniu nowych historii, i wytrwania, w końcu jutro poniedziałek(brrr...)
Buziaki :*
Nanni<3
Witam kochana Miszu. Na wstępie: Szacun dla Ciebie. Uwielbiam Cię. Od dnia wczorajszego uważam Ciebie za jedną z najlepszych autorek opowiadań. Przebijasz nawet moją ukochaną Luanę, i wiedz że w takim razie świat musiał się skończyć. To jak piszesz... Na ile tematów piszesz... Na ile nastrojów, stylów, słów, rozdziałów... To zachwyca. Na twojego bloga trafiłam przez innego bloga z tłumaczeniami. Zaczełam czytać "Zakład" później wszystkie 29 rozdziałów tego opowiadania, i powiem Ci że strasznie miło i pezyjemnie się to czytało. Ekscytowało mnie to. Zachwycało. Wczoraj dopadłam się do one shotów. Boskie. Kocham urodzinową różę Izayi. Kocham wszystkie twoje dzieła. Oby tak dalej Mistrzu (czyt. Miszu). Ten rozdził również piękny, to właściwe zakończenie. Był dla mnie miłą niespodzianką. Komentuje tutaj chyba pierwszy raz... Có. Wiedz że żyję, czytam, podziwiam, i czekam na więcej! Pozdrawiam! C.C.H.A.M.A.P.L.K (AbbyMe).
OdpowiedzUsuńOKEJ, (yay! <- to się tak fajnie rymuje, nie? Nie? ..Nie? ;m;) postanowiłam, droga babciu, babuńciu, babuleńko (i inne tego typu zdrobnienia), że i ja - leniwa ja - skomentuję koniec wśto, bo aż głupio tego nie zrobić.
OdpowiedzUsuńCo, spodziewasz się ode mnie czegoś konstruktywnego? Nie, nie o tej godzinie, dostaję oczopląsu.
Nie wiem co napisać - hm, może to, że rozbawiła mnie sytuacja, przez jaką powstał ten rozdział? No i to, co wiesz - że podoba mi się w ten sposób ukazany Izaya: ten początkowy, bezradny, w pewnym sensie zagubiony Izaya. I podoba mi się też fakt, że ten debilny-debil-którego-mimo-wszystko-co-złe-zrobił-kocham obrał akurat słówko "kiedyś" za swoje ulubione. Że zmierzył się najpierw z teraźniejszością, a potem przeszłością i wygrał, bo nie pozwolił, aby to właśnie ona stała się jego Bogiem.
No to co, salut, chylę kapelusz~ i idę dalej robić tę durną prezentację na historii (uczą jej w piekle, mówię wam) oraz życzę i weny, i motywacji. ;>
Czuję gorzki niedosyt. Ja żyłam tym FF, Miszu. : v Niemniej, bardzo ładnie napisane i nie mam się do czego przyczepić. Będę miło wspominać wśto. :"(
OdpowiedzUsuńJestem niespełniona ;-; Myślałam że sie wydarzy coś WIĘCEJ!!!! Ale no cóż... bywa... .-. Ale w sumie zakończyłaś to w fantastyczny sposób, urzekły mnie myśli Izayi. Zakochałam się w tym opo od pierwszego wejrzenia i kocham go nadal, będzie mi brakować go... a najbardziej niewidomego Izayi ;-----; Ubolewam nad tym, że to koniec... Mam nadzieję, że następne opowiadania będą równie, albo jeszcze bardziej cudne, wciągające i wywołujące tak dużo emocji. W moim serduszku zostanie to zapisane i napewno za kilka lat tu wrócę i będę to czytać znowu. Masz genialny talent do pisania i bardzo się cieszę, że nam go udzielasz. Mam nadzieję, że będą nowe opa to PA~! :3
OdpowiedzUsuńW końcu! Jużem myślała że blog umarł śmiercią naturalną. Trafiłam na niego stosunkowo niedawno, przeczytałam większość no i mega mi się podoba. W mojej wypowiedzi odniosę się do wszystkich opowiadań w tym i wśto. No to tak. Najbardziej podoba mi się brak wulgarnych opisów LEMONÓW. Serio... Większość fanficków jest dosyć przewidywalna a u ciebie, hmmm.... nie. I to mi się cholernie podoba. Genialne mini oneshoty, przy ich czytaniu śmiałam się jak głupia. W dłuższych opowiadaniach podoba mi się jak trzymasz napięcie w każdym rozdziale :) Oby tak dalej, pozdrawiam i miłego popołudnia...
OdpowiedzUsuń~Shadaelle
Nieeeee! Koniec?! Why?! Protestuje ;-; O mój Miszu! Twoje opowiadania są genialne! Odkryłam twojego bloga dopiero w tym roku (slaby ze mnie odkrywca ) ,przeczytałam wszystko co się na nim znajduje i bede z tobą do końca świata! Kocham *.* czekanie na kolejne rozdzialy to niemal tortura ;-; potrafisz tworzyć naprawde oryginalne i wciągajace opowiadania! Czytalam tysiące yaoiców i dla mnie twoj jest jednym z najlepszych ! Az łza się w oku kręci kiedy kończysz jakieś opowiadanie ;-; ja chcem wiencej <3 ić zostań pisarką podbijesz cały swiat !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ~AleksisAlone ;****
Jezu, dobra... To mój pierwszy komentarz na tym blogu. Czytałam to opo od 10 rozdziału (nie bij za to, że nie komentowałam wcześniej, ale po prostu nie miałam jak) Wchodziłam tu prawie codziennie i patrzyłam czy jest nowy rozdział *^* Nie kłamię~!
OdpowiedzUsuńUh, a więc to koniec :< Aż mi się smutno zrobiło, bo to było takie wspaniałe. Świetnie piszesz! Chcę więcej~! Nie mogę się doczekać kolejnych opowiadań~! Piszpiszpiszpiszpiszpiszpisz i jeszcze raz pisz, bo naprawdę wspaniale ci to wychodzi <3
Pozdrawiam i życzę weny (≧∇≦)/
Ee... Wait. Jaki koniec D:
OdpowiedzUsuńRany Boskie, człowiek wraca z wycieczki i widzi coś co poprawia mu automatycznie humor ♥
Ale i tak... Boże jaki koniec :||||
Poza tym... ''Jakiś inny paring''... Ty mi nie porzucaj czasem Shizayi, bo zostaje coraz mniej blogów, które piszą coś sensownego o tej parce D: Nie. Dobijaj. Plz. Bo się schlastam jak fanki 1D po odejściu jednego z nich D: Wyryję sobie na ramieniu 'Shizaya' tępym widelcem. DDD:
Tak poza tym i poza moim małym modlitewnym skupieniem pod tytułem ''Shizaya żyje wiecznie'', chciałabym Ci rzec, że WIELBIĘ CIĘ Z CAŁEGO SERCA za Shizuo z tego rozdziału! Hhgjgjjhgjhgjgjhgjhgjgjhg, nadałaś mu więcej sarkazmu, trochę wredności, mniej tępowatości... No malinki i miód. Rozpływam się pod tym względem, rly. ♥ Ogólnie taki jest bardziej rozgarnięty i w ogóle i tak łatwo jest spojrzeć na jego charakter. Nie tylko tępe wrzaski, ''kleszczu'', sranie w banie. Ughu, supi ♥
Fragment od ''Kochasz mnie?'' aż do ''Ja też mogę się rozmyślić, Shizu-chan'' to bajeczka. Dalej - w tym rozdziale zachwycałam się nad tym, że czytało się to jak kartkę z książki jakiegoś sławnego pisarza. Było widać w nim pewną dozę profesjonalizmu oraz to, że wiesz o czym piszesz i co chcesz nam przekazać. Że słowa dobierasz odpowiednio i jest wszystko przemyślane. Orety, doskonale widać Twoje postępy!
Jedyne co mnie zastanawia... Albo mi się zdaje, albo jakiś wątek został nierozwinięty/niedokończony. Ale mogę się mylić. Nie ta pamięć.
Ach, no i podoba mi się to Izayowate ''Z czasem niektóre rzeczy tracą sens.'' True story.
W ogóle dziękuję za idealne zakończenie. Za to, że jest delikatne, nie zamącone niepotrzebnymi rzeczami. Po prostu takie... Typowe. Typowe, ale jednocześnie niezwykłe. Duży plus za to.
Na koniec dodam, że czytałam to opowiadanie odkąd tylko zaczęłaś je wstawiać. Więc wytrwałam aż do końca. Pomimo, że ujawniłam się dużo później, ech.
Cóż rzec? Twórz dalej, bo mało jest osób piszących tak znakomicie, nie porzucaj tego paringu, bo przyczynisz się do wymarcia kilku jednorożców, tęcz i mnie oraz weny na następne dzieła~! ♥
Aż mi się płakać zachciało...Jest mi trochę przykro, że to już koniec tego opowiadania. 228 stron samej przyjemności! Wreszcie Izaya zrozumiał, że kocha Shizuo- lepszego zakończenia nie mogłam sobie wyobrazić. Świetne opowiadanie jak wszystkie inne na twoim blogu. Czekam na kolejne ff z tego paringu no i oczywiście nie byłabym dobrym czytelnikiem, gdybym nie dodała, że chętnie przeczytałabym coś z AOT czy Free. Życzę weny, dalszych sukcesów, jeszcze większej popularności no i oczywiście narastającej liczby obserwatorów. Naprawdę płaczę.... :( Dlaczego musiało się skończyć?! D:
OdpowiedzUsuńAż mnie zatkało jak zobaczyłam "koniec". Zupełnie zapomniałam, że to ostatni rozdział i jakoś tak poczułam niedosyt. Nie dlatego, że było coś źle, bo było za każdym razem cudownie (mówi to osoba która sama pisze i zawsze jest nastawiona na konstruktywną krytykę czytając innych) i interesująco ale dlatego, że po prostu do samego końca miałam nadzieję, że Izaya odzyska wzrok (no hej, Dullahan istnieje, Shizu-chan ma nadludzką siłę to czemu by miał nie zdarzyć się cud, nie? Okropnie mi jest go żal w tym opowiadaniu chociaż wiem jaką jest mendą. Tak czy tak, może krótko ale zwięźle: Cholernie mi się podobało. Czekałam i czekałam za każdym razem na nowy rozdział zastanawiając się, co też się podzieje, jakie będą mieli kłopoty i w co tym razem rąbnie Izaya (^_-) Pozostaje mi podziękować za fajne opowiadanie i cóż, czekać na kolejne. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chinatsa
Przeczytałam , bardzo mi się podobało . Mógłby być jeszcze taki epilog , taka wisienka na torcie :3 Cóż uwielbiam twoje opowiadania i czekam na więcej :)!
OdpowiedzUsuńWreszcie mam okazję skomentować :D
OdpowiedzUsuńWow, naprawdę od 2013? Niesamowte... czyli wchodzę na ten blog od dwóch lat, a dopiero teraz postanawiam się ujawnić ;-; Przeczytałam całe, może nie od dokładnie lipca, ale na pewno wchodziłam tu od 2013 :3 Kocham to opowiadanie, naprawdę. Niewidomy Izaya, te jego przemyślenia w tym rozdziale... to wspaniałe. Na pewno wrócę do tego, tak samo jak wracam do "Zakładu".
I bardzo podoba mi się zakończenie - takie... hm, nie wiem jak to ująć. Delikatne? Takie... może w pewien sposób zostawiać niedosyt,a mimo to gdyby było coś więcej to by już nie było "to coś".
Pozdrawiam i czekam na więcej, życząc weny :3
Hej :) Odkryłam cię podczas szukania opowiadań AobaxNoiz. Wyszły ci niesamowicie, więc zajrzałam na inne twoje dzieła i... PO PROSTU MUSIAŁAM ZACZĄĆ OD PIERWSZEGO WPISU. Przeczytałam ostatni rozdział wśto pół godziny od zamieszczenia, ale teraz się zebrałam na powiedzenie Ci, jak wielką dla mnie jesteś inspiracją. Uściśle: moim marzeniem jest, by pisać. Uwielbiam to, ale cały czas pracuję nad swoim stylem. Nie jest to łatwe, bo jestem w tym CUDOWNYM WIEKU DOJRZEWANIA, GDY TO HORMONY PRZYSŁANIAJĄ RACJONALNY POGLĄD NA COKOLWIEK. Gdy zakładałaś bloga, byłaś o rok starsza ode mnie! Twój styl jest niesamowicie wciągający! Jesteś moją inspiracją. Chcę, byś stanęła przed lustrem i przybiła sobie ode mnie piątkę czy coś ^^. Oglądam anime od 8-9 roku życia (jakieś dobre 6 lat), jestem otaku całą sobą (°*°). To, co ty piszesz, jest mistrzowskie! Wyrazy podziwu i uwielbienia~
OdpowiedzUsuńPS Oglądałaś Love Stage? Moje pierwsze yaoi (*,*) Kreska świetna!
Maożesz mnie treraz uznać za leniwą ale strasz nie mi się nie chce pisać komentarza .__. Napiszę, więc tylko tyle, że przeczytałam i podobało mi się.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam~ Jak zwykle cudo <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ..i jestem happy ... Szkoda ze takie krotkie to opowiadanie ... ( nauczona jestem do czytania opowiadan z ponad 30 rozdzialami )
OdpowiedzUsuńW calosci mi sie to podoba.. Przez przypadek - ktory spowodował shizuo polaczylo go to z izaya .:-)
Ciesze sie za taki fajny koniec opowiści ..mam nadzieje ze jeszcze " kiedyś" napiszesz taki dlugie lub dluzsze opowiadanie .:-)
Zycze ci weny ...
Pozdrawiam~Shizuo heiwajima
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA ja cały czas miałam że Izaya jednak jakoś odzyska ten wzrok :( Za każdym razem jak myślał sobie że chciał by w danej chwili zobaczyć Shizuo. BOŻE!!!! Nie to nie może być koniec... niech będzie jakiś epilog w którym nie wiem Izaya obudzi się z powrotem widząc i Shinra go zbada i okaże się że ta utrata wzroku była tylko na jakiś czas. (Nie pamiętam jak się to dokładnie nazywa.) Albo niech się jakoś walnie w głowę i coś mu się popsuje na odwrót i wróci mu wzrok. Wiem że proszę o prawie niemożliwe. Ale błagammmm. Chciała bym przeczytać o momencie, w którym Izaya będzie mógł zobaczyć wzrok Shizuo i jego odrosty które tak pragnął ujrzeć. Proszę!!!!! Po za tym pozdrawiam ciepło, życzę weny i muszę przyznać ale jesteś jedną z najlepszych i najbardziej utalentowanych osób jakie udało mi się znaleźć w poszukiwaniu yaoi. Dziękuje, dzięki tobie spędziłam miło czas i odstresowałam się przed wycieczką, a to mi było bardzo potrzebne. Wczoraj czytałam do wpół do czwartej :D Wciągnęłam twoje opowiadanie w dwa dni, a mało osób potrafi napisać coś takiego żeby opowiadanie nie pozwoliło mi odłożyć telefon i pójść spokojnie spać :D Nie mogłam przestać myśleć o tej serii :D Dziękuję jeszcze raz. To było miłe przeżycie.
OdpowiedzUsuńOooo i żeby Shizuo myślał że jak Izaya odzyskał wzrok to go zostawi bo już nie będzie potrzebował oczu i że nie będzie chciał z nim być bo miedzy nimi wszystko było ok kiedy Izaya nie mógł widzieć Shizuo i nie mógł rozszyfrować uczuć z jego twarzy itd.
UsuńPrzeczytałam wszystko w jedną noc! Niewiarygodnie mocno wciąga. Serio. Nie zauważyłam nawet, że o 5:34 słońce wzeszło xDD A optem zaliczyłam glebę i teraz dokończyłam ost rozdział.
OdpowiedzUsuńJak już wspominałam mega wciąga. Bardzo interesująca fabuła. Świetnie przedstawiona pozycja niepełnosprawnego Izayi i opiekuńczego Shizuo. To było takie urocze. Akcje przejrzyście przedstawione. Złapałam kilka literówek, ale to nie ważne. Forma też fajnie zachowana. Szybko się czytało co bardzo lubię. Sytuacje przedstawione z perspektyw głównych bohaterów bardzo pomogła zrozumieć sytuację.
Podsumowując: To moje pierwsze zderzenie z tym pairingiem. Zachęciłaś mnie do czytania reszty z Drrr! jak i innych opowiadaniach z ich udziałem.
Weny życzę i lecę czytać Koszmar z Ibekuburo (chyba dobrze napisałam).
Przeczytałam i jestem zachwycona~. Musiałaś włożyć mnóstwo pracy w napisanie tak zajebistej Shizayi. Wciagnęła mnie okropnie, siadłam po kąpieli, czytam czytam i tu nagle za oknem jasno XD No poprostu jestes świetna, masz głowę pełną pomysłów i nie wiem czy sama bym potrafiła wpaść na coś takiego >w< Opowiadanie jest cudowne, fabuła powala. Jesteś wręcz genialna w opisywaniu wewnętrznych przeżyć bohaterów co sprawia że czytelnicy utożsamiają się z postaciami. Życzę weny weny i czytam kolejne opowiadanie i oby natchnienie nigdy cię nie opuszczało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~ wierna fanka <3
To opowiadanie jest piękne! Cudo po prostu! Najlepsze z Durarara jakie dotąd czytałam. Mało się nie popłakałam, kiedy przeczytałam ostatni rozdział.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i dalszych sukcesów w pisaniu. Pozdrawiam serdecznie ;)
~Kyuubi.
Dobry wieczór
OdpowiedzUsuńSkończyłam niedawno czytać WŚTO i po tym właśnie opowiadaniu stwierdziłam, że oto nastać musi kres milczenia! Postanowiłam w końcu się odezwać i wyrazić mój podziw, pomyślałam sobie: „Cholera jasna, ta dziewucha wykonała kawał diabelnie dobrej roboty! Weź jej chociaż podziękuj za to ile przyniosła Ci radochy, Ty leniwa amebo!”. Skarciłam siebie, kopnęłam w zad i oto jestem.
Wszystko zaczęło się od tego, że jakiś czas temu zajęłam się przekopywaniem internetu w poszukiwaniu opowiadań Shizuo x Izaya. Przeczytałam wiele, trafiały się lepsze i gorsze. Ogromne było moje zaskoczenie gdy natknęłam się na Twojego bloga. To tak jak z tą kampanią społeczną: „Kupuj Polskie – Kupuj Nasze – są powody do dumy”. No to kupiłam. Tak, są ewidentne powody do dumy! Ale tak ogólnie, to w sumie Ty mnie kupiłaś, na „Dzień dobry” zajebistym wyglądem bloga. Minimalizm, wszechobecna czerń, a w samym centrum – duże logo z imieniem mojego nowego Boga xD Nic więcej nie trzeba - wygląda świetnie. Następnie, gdy zobaczyłam jak długie są opowiadania - już cicho Ci dziękowałam. Miałam przeczucie, że to będzie coś niezwykłego – nie pomyliłam się. Przeczytałam „Koszmar z Ikebukuro”, następnie „Zakład” (ale o nich wspomnę w innym miejscu i czasie), zostawiając sobie najdłuższe opowiadanie na deser.
Po przeczytaniu Zakładu miałam kilka spraw na głowie, m.in. byłam na Pyrkonie. Czas teraz na małą dygresję. Wtrącę coś nie związanego z powyższym opowiadaniem ale jakże związanego z naszą uroczą dwójką, o którą cały ten rozgardiasz.
Więc… Idę sobie spokojnie do wyjścia z MTP, gdy nagle rejestruję metr przede mną: czarne buty, czarne spodnie, czarna marynarka, biała koszula, muszka, blond włosy, niebieskie okulary, ręce w kieszeniach, papieros w ustach… MATKO BOSKA! TRZYMAJCIE MNIE LUDZIE! Metr przede mną idzie sobie spokojnie, jak gdyby nigdy nic, nie kto inny jak sam Shizuo Heiwajima *O* (Tak, to był Shizuo a nie Matka Boska :D W sumie, gdy się nad tym zastanowić, to mają ze sobą tyle wspólnego, że całkiem możliwa jest pomyłka – oboje są np. nieziemsko BOSCY XD). Miałam jego plecy na wyciągnięcie ręki (Tak, miałam ochotę wyciągnąć kończyny, opleść go nimi i nie puścić, nawet gdyby wezwana policja nalegała). Ale, że mam silną wolę (czyt. jestem nieśmiałym tchórzem) - wstrzymałam konie i szłam grzecznie i przykładnie - jedynie z wielkim bananem na gębie. Shizuo szedł płynnie w milczeniu, spokojny niczym piwnica pełna tybetańskich mnichów. Naprawdę ciężko było oderwać od niego wzrok, ale gdy w końcu na chwilę to zrobiłam, dostrzegłam półtora metra przed Shizuo: czarne włosy, czarna kurtka, futerko przy kapturze… NIE! XD Ale tak, to był Izaya. Izaya Orihara szedł sobie między dwiema osobami, wesoło z nimi rozmawiając, uśmiechając się i po prostu kipiąc życiem. Szedł półtora metra przed Shizuo, który szedł metr przede mną (mogę już umrzeć, nic lepszego mnie w życiu nie spotka XD ). Idąc tak z uśmiechem psychopaty – zastanawiałam się nad harmonią przestrzeni jaka całą naszą sytuację otaczała. Pomyślałam sobie: „Shizuo, czyżbyś w końcu nauczył się panować nad sobą? Idzie przed Tobą Izaya - pląsający niczym młody źrebak, a Ty jesteś tak cholernie niesamowitą oazą spokoju. Nie rusza Cię to? No, poszarpałbyś go chociaż trochę tak dla zasady… XD). Ogólnie to naprawdę niesamowite uczucie – zobaczyć postacie, o których jeszcze kilka dni wcześniej się czytało, usłyszeć je, mieć dosłownie na wyciągnięcie ręki. Po wyjściu przed MTP, Shizuo i Izaya poszli w całkiem innym kierunku niż ja. Tak skończyła się ta historia. Miło było obserwować tę dwójkę, zobaczyć jak idą obok siebie cicho, łagodnie i bezkonfliktowo – bez skakania sobie do gardeł.
Czas najwyższy wrócić w końcu do właściwego tematu. Po przeczytaniu Zakładu przez jakiś czas nie wchodziłam na Twoją stronę. Pochłonięta innymi sprawami – zapomniałam o wisience na torcie jaką tu sobie zostawiłam. Kilka dni temu gdy przeglądałam zapisane zakładki – Twój blog rzucił mi się w oczy i oświeciło mnie - przypomniałam sobie. Niezwłocznie weszłam i zaczęłam czytać. Za pierwszym razem oderwałam się dopiero po dwunastu rozdziałach. Resztę wchłonęłam w trzech następnych podejściach. To był bardzo szczęśliwy czas w moim życiu. Będąc poza domem lub zajmując się czymś, myślałam sobie: „Chciałabym być już w domu i czytać dalej”.
OdpowiedzUsuńJeśli coś jest w stanie poprawić mi humor, sprawić bym tak beztrosko się z czegoś cieszyła – bardzo to doceniam. Dziękuję!
W tym komentarzu (w tych kilku XD musiałam go podzielić na kilka części) skupię się nad tym jakie są moje wrażenia biorąc pod uwagę opowiadanie jako całość. Jeśli chodzi o detale, które mnie ujęły - będę się na ich temat rozpisywać w komentarzach pod poszczególnymi rozdziałami. Przygotuj się więc na zmasowany atak, włączam machinę czasu i w najbliższej przyszłości powędruje w przeszłość , by od pierwszego rozdziału na nowo zacząć się rozpływać, składając Ci przy okazji pokłony xD
Pierwsza rzecz, o której chciałam wspomnieć, będzie o Twoim sposobie pisania. Masz nieziemsko lekkie pióro. Gdy czytam WŚTO - nie mam najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie opisywanych przez Ciebie sytuacji. Czytając czuję się jakbym osobiście była świadkiem tych wydarzeń - przed moimi oczami pojawia się wszystko w płynnej i klarownej formie. Czuję się nie jak widz z pierwszego rzędu – czuję się jak jeden z aktorów na scenie. Klimat scen – aura otaczająca te chwile – wszystko jest porywające dzięki temu jak to wykreowałaś. Coś niesamowitego, zwracałam na to uwagę niezliczoną ilość razy podczas czytania i za każdym razem uśmiechałam się pełna podziwu - myśląc lub szepcząc: „Cudowne”.
Co do naszej urzekającej pary.
OdpowiedzUsuńZacznę od Shizuo. Uwielbiam go takiego jakim go stworzyłaś. Trudno mi nawet wyrazić to, jak świetnie go wykreowałaś. Nie wiem czy w ogóle dałoby się to zrobić lepiej, wszystko co do niego przyczepiłaś - pasuje.
Shizuo – Bestia, której ryk: „Zabije!” tak często rozchodzi się po Ikebukuro – gdyby zabił – nie potrafiłby żyć z tą myślą. Shizuo – Potwór, którego poczucie winy wgniata w podłogę. Shizuo – Monstrum zjadane przez własne sumienie. Shizuo – Oprawca z przeszklonymi przez użalanie się nad samym sobą oczami. Shizuo – Brutal bojący się kogoś dotknąć w obawie przed wyrządzeniem krzywdy. Shizuo – Najsilniejszy człowiek w Ikebukuro, który obawiając się zranienia – zamyka się na świat. Najsilniejszy, który nienawidzi samego siebie za swoje słabości. Najsilniejszy biorący wszystko do siebie, wszystkim się przejmujący i o wszystko obwiniający. Shizuo, którego jedynym pragnieniem jest normalne i spokojne życie. Shizuo – samotny, spragniony bliskości, chcący usłyszeć na swój temat jakikolwiek komplement.
Pierwszy raz spotykam się z takim zobrazowaniem jego osoby - zrobiłaś z niego postać tragiczną. Blondyn jawi się tutaj jako winowajca i ofiara swojego własnego czynu. Nigdy przedtem nie czytałam o takim Shizuo - tak wewnętrznie rozdartym i skonfliktowanym z samym sobą. Nigdy wcześniej nic nie skłoniło mnie też do tego by pomyśleć o Shizuo jako o kimś z niską samooceną – pierwszy raz ujrzałam go z tej ciekawej perspektywy, przed WŚTO nie brałam tego nawet pod uwagę. Niewiele osób w ogóle pochyla się nad szczegółowym nakreśleniem blondyna, zazwyczaj uwaga skupia się nad pokazaniem i rozwinięciem charakteru Izayi. W przypadku Shizuo autorzy opowiadań często idą na łatwiznę opisując go po prostu jako „Czułego Potwora”, coś w stylu: rzuci automatem, pocałuje i opcjonalnie zmaltretuje. W wielu przypadkach na tym kończy się niestety opis jego charakteru, wielka szkoda bo ta postać ma w sobie przecież ogromny potencjał.
Pokazałaś dodatkowo Shizuo, którego warto podziwiać. Przedstawiłaś go jako cholernie wrażliwego i szczerego. Serce przyspiesza podczas czytania tego jaki potrafi być opiekuńczy i oddany. Trudno się nie zakochać gdy okazuje się jaki bywa uroczo niezdecydowany i niezdarny. Potrafi być delikatny – O w mordę! – jaki on jest delikatny! XD Powyższego Shizuo pokochałam też za jego konkretną postawę – jeśli czegoś chce - sięga po to, jeśli coś chodzi mu po głowie – wali prosto z mostu – uwielbiam to w nim, uwielbiam takie zdecydowanie. Zdałam sobie właśnie sprawę, że wcześniej pisałam o jego uroczym niezdecydowaniu, a teraz stwierdziłam, że uwielbiam jego zdecydowanie XD co tu się wyprawia… Shizuo potrafi nieźle zawrócić w głowie :D to wszystko chyba dlatego, że cokolwiek on zrobi – jest po prostu taaaki uroczy! ^o^
Dobra, muszę się opamiętać. Głęboki wdech, spokojny wydech i do przodu.
Czas na Izayę. Po pierwsze – jestem pod ogromnym wrażeniem tego jak opisałaś życie i uczucia osoby, która straciła wzrok. Nakreśliłaś to niezwykle realistycznie, odczucia jakie miewał brunet nieraz sprawiały, że z podziwu nad Twoją pomysłowością – łapałam się za głowę. Jesteś niesamowita. Pokazałaś Izayę jako niezwykle silny charakter. Pisząc „silny” mam na myśli to, że mimo iż stracił wzrok – cholernie świetnie się trzymał. Mam na myśli ten rodzaj siły, który nie pozwala mu się załamać, tę siłę, która sprawia, że mimo utraty wzroku – on nadal się śmieje i nadal myśli pozytywnie. Bardzo interesujący i wiele mówiący o Izayi jest moment gdy mówi on do Shizuo: „Życie sobie posłodź, Shizu-chan”, mimo tego, że to właśnie brunet jest tu osobą, która tak wiele straciła – to on ma podejście w stylu: Padłeś? Powstań! Dzięki temu jego postać jest cholernie motywująca.
OdpowiedzUsuńPokazałaś, że Izaya ma też oczywiście swoje gorsze chwile – mam przede wszystkim na myśli moment, w którym brunetowi zmęczonemu ciągłym udawaniem - w końcu puściły nerwy (zabawa w ciuciubabkę – majstersztyk!). Izaya znany jest z tego, że gra, udaje i rzadko bywa szczery – okazuje się jednak, że doświadcza tym przede wszystkim samego siebie. Świetnie przedstawiłaś to jak ten wszystkowiedzący informator – niewiele tak naprawdę wie o swoich własnych uczuciach, jak wszystkowidzący Izaya – ślepy jest na sygnały własnego serca.
Nie byłoby Izayi bez jego chęci pogrążenia Shizuo – ale czy to naprawdę szczere chęci? Otóż okazuje się, że nie – bezbłędnie pokazałaś, to jak Izaya, gdy już przychodzi co do czego – nie może dojść do ładu z własnymi myślami i ostatecznie nie jest w stanie skrzywdzić Shizuo. Budzące się w Izayi uczucie rozwijałaś powoli – dzięki temu pokazałaś, że jest typem osoby, która potrzebuje o wiele więcej czasu na zaakceptowanie go - w przeciwieństwie do Shizuo, który otwarcie potrafi przyznać, że jest zakochany.
Twój Izaya to bezbronny i niesamodzielny Izaya , a gdyby tego było mało – on jawnie o tym mówi - jest to niezwykle rzadkie zjawisko. Dzięki temu, że zabrałaś Izayi zdolność widzenia – my zyskaliśmy możliwość zobaczenia o wiele większej ilości emocji jakie nim z tego powodu targają. Stworzyłaś okazję zobaczenia Izayi ogarniętego niepewnością, paniką, strachem, bezsilnością i rozgoryczeniem. Izaya zawsze był samotny ale pokazałaś jak utrata wzroku jeszcze to uczucie spotęgowała – oraz dodatkowo sprawiła, że poczuł się zagubiony w zalewającej go zewsząd czerni.
Dzięki tobie odkryłam też jego postać w całkiem nowej roli – Izaya jako cierpliwy lecz wymagający nauczyciel. Naprawdę nie mogę się nadziwić z jak świetnie dopasowanych elementów go poskładałaś i po prostu ubóstwiam Twojego Izayę, u którego „zawsze” zmieniło się na „kiedyś”.
Długo zastanawiałam się nad tym czy w Twoim opowiadaniu coś bym zmieniła, próbowałam znaleźć w całości jakieś minusy. Po długich poszukiwaniach tylko jedna mała rzecz przyszła mi do głowy, ale nie jest to rzecz, która musiałaby się w opowiadaniu znaleźć i jej brak nie jest dla mnie minusem. Sprawa ta dotyczy Izayi dlatego piszę ją w tym miejscu. Przechodząc do sedna – patrząc na to, że dla Izayi obserwowanie ludzi to podstawa jego życia – pozbawienie go wzroku jest dla niego naprawdę wielkim ciosem. Po przeczytaniu WŚTO próbowałam zdać sobie sprawę z tego czym dla obserwatora musi być utrata wzroku. Od razu napiszę, że naprawdę genialnie przedstawiłaś jego załamanie w rozdziale 14 (ciuciubabka). Po lekturze miałam jednak przez chwile wrażenie, że we WŚTO przeszło to u Izayi zbyt gładko, że jak na osobę żyjącą patrzeniem – zbyt łatwo pogodził się z utratą tej możliwości. Poczułam delikatny, minimalny, naprawdę tyciusieńki niedosyt, który dotyczył braku jakiejś intensywnej sceny, w której Izaya wpada w szał/amok/czarną rozpacz.
OdpowiedzUsuńChodzi mi o moment, w którym coś nagle w brunecie pęka i Izaya krzyczy, wije się i rzuca jak węgorz, a na będącym przy nim Shizuo robi to takie wrażenie, że blondyn początkowo zastyga niczym stary budyń i obserwuje to zajście z myślą: „Matko Bosko! Co, co się stało?! Miota nim jak szatan!”, by następnie ukołysać Izayę w swoich super-hiper-ekstra-fantastycznych ramionach z pomocą własnej niezwyciężonej i czystej jak łza - siły miłości. Do boju Shizu-chan! Do boju obrońco zdrowego rozsądku! Do boju! Do broni! Na koń! Na ratunek małym bezbronnym zwierzątkom! (czyt. pchły, wszy i kleszcze). No… tak mniej więcej miałoby to wyglądać… XD
Żarty żartami, a co do mojego chwilowego i ledwo dostrzegalnego uczucia niedosytu - szybko ucięła go myśl o tym, że może po prostu było na takie sceny jeszcze za wcześnie, że zbyt krótki okres czasu upłynął od chwili gdy Izaya stracił wzrok. Jeśli dobrze policzyłam – cała akcja opowiadania rozgrywa się mniej więcej w okresie dwóch miesięcy. Nie jest to wiele czasu, więc myślę, że wszystko jeszcze przed nimi. W końcu im więcej upłynie czasu – tym Izaya coraz dotkliwiej odczuwać będzie różne braki, coraz wyraźniej docierać też będzie do niego świadomość tego, że wiele rzeczy, które kiedyś kochał – stały się dla niego nieosiągalne. Nie ma się jednak czym martwić, bo cokolwiek zacznie się dziać z Izayą – zacznie szaleć, rozpadać się czy spadać – Shizuo zawsze będzie wiernie przy nim trwać, gotowy w każdej chwili uspokoić go, posklejać i złapać - wyciągając go z mroku. Dadzą sobie radę i ja też dam sobie radę – jest wyobraźnia – jest impreza! xD
Więc, jak już wyżej wspomniałam - nie uznaję tego za minus. Pisząc o tym chciałam chyba jedynie pokazać, że miałam jakiekolwiek „ALE” na temat opowiadania – żeby nie było tak różowo. Pomyślałam sobie, że od samych pochwał woda sodowa uderzy Ci do głowy xD
Summa summarum mój komentarz jest różowy jak chłodnik z buraków, ale cóż można poradzić na to, że WŚTO nie ma po prostu żadnych wad? Trudno się mówi, będziesz musiała jakoś z tym druzgocącym faktem żyć XD
Jeśli chodzi o to jak ukazałaś relację między Shizuo i Izayą – jestem oczarowana. Masz fascynujące wyczucie. Doskonale wiesz jak budować atmosferę, która niejednokrotnie wgniatała mnie w kanapę – wychodzi Ci to imponująco. Przede wszystkim mam na myśli opisanie chwil, w których Izaya i Shizuo są sami. Obydwoje - zazwyczaj tak niespokojni i narwani, tak rozregulowani – gdy siadają obok siebie – gwałtownie następuje spokój, okazuje się, że mogą nareszcie odetchnąć.
OdpowiedzUsuńSą niekiedy w naszym życiu takie spokojne chwile - jak przebłyski nieskazitelnego ładu w otaczającym nas świecie pełnym chaosu, taki czas w którym nareszcie udaje nam się wziąć pełny głęboki oddech i wyciszyć się – tak właśnie widzę te ich wspólne momenty, tak cudowny umiesz stworzyć nastrój.
Bardzo podoba mi się to, jak opisałaś uczucia rozwijające się między Shizuo i Izayą – rozrastają się subtelnie, bez jakiegokolwiek pośpiechu. Co do samego uczucia – pokazałaś ich miłość jako bardzo delikatną. Cholernie mi się to podoba.
Kolejną rzeczą, o której chciałam wspomnieć jest sposób w jaki opisałaś zbliżenia między nimi. Cieszy mnie ogromnie fakt, że nie było tu żadnych dzikich orgii jakie niestety mają miejsce w wielu opowiadaniach. Ja wiem, że wiele czytelników tego typu twórczości tylko na to czeka – ale te sceny są nieraz tak absurdalne i odpychające, że odechciewa się czytać.
Wyrażam swoje zdanie: rozpusta, brutalność i wulgarność oraz latające penisy… – nie moje klimaty XD Klimaty nie moje i nie tego opowiadania, tutaj jest cnotliwa biel – jak wiecznie ośnieżone szczyty Alp lub skarpety Zygmunta Chajzera w reklamach Vizira, tu jest niewinność uczuć i urocze łagodne ruchy. Paszoł won wszelka gwałtowność i wyuzdanie! „Hulaj dusza – piekła nie ma”? – to nie tutaj, to gdzie indziej XD . Jestem fanką incydentów typu: trzymanie się za ręce, spoglądanie na siebie nawzajem, wspólne picie kawy, pogładzenie po policzku, pogłaskanie po głowie, przytulenie, pocałunek… więcej mi w sumie do szczęścia nie trzeba, taka ze mnie romantyczka xD Dlatego też tak podoba mi się WŚTO, jest tu wiele takich małych chwytających za serce gestów, trafiłaś w mój gust.
Co do zabawnej strony opowiadania - Twoje poczucie humoru jest rozbrajające :D Podczas czytania nieraz parskam śmiechem. Moim hitem jest „zastygł niczym stary budyń” (o czym przekonasz się czytając ten komentarz, stwierdzenie to weszło już do mojego słownika). Gdy pierwszy raz to przeczytałam – wiłam się ze śmiechu. Niektóre rozmowy między Shizuo i Izayą – po prostu miód. Potrafisz naprawdę zabawnie opisywać różne - nawet najzwyczajniejsze sytuacje.
Jeśli chodzi o powyższy, ostatni rozdział - nie mogło być lepiej. Po pierwsze - bardzo podoba mi się to, że nie było żadnych „fajerwerków”, żadnego finału z przytupem. Opowiadanie zakończyło się opisem zwykłej, codziennej chwili z życia Shizuo i Izayi. Ot, Izaya uderza się w drzwi – Shizuo go opatruje. Biorąc pod uwagę to, jak pokręcone potrafią być losy tej dwójki, wspomniane powyżej zdarzenie naprawdę się nie wyróżnia. Dzięki temu, dzięki atmosferze przyziemności jaka otacza tę chwilę, tak naprawdę nic się tu nie kończy. Mam na myśli, to, że owszem – kończy się przecież opowiadanie, ale tylko opowiadanie - opisywanie ich życia, a nie ich życie.
OdpowiedzUsuńW opowiadaniach zazwyczaj jest tak, że końcówka naprawdę oznacza koniec. Po przeczytaniu ostatniego zdania, myślimy sobie: „Szkoda, że to już koniec. Dobrze się skończyło/ Źle się skończyło…”. Jeśli chodzi o WŚTO - tutaj stworzyłaś coś naprawdę wyjątkowego. Tak długo jak mamy wyobraźnię – oni żyją naszkicowani przez Ciebie ale z nieograniczonym wachlarzem możliwości – jaki podsunie każdemu z osobna jego własny umysł. Każdy może pokierować ich dalsze losy jak tylko chce. Można podtrzymać Twój rytm, zwolnić go, przyspieszyć lub ich z niego wybić – nie ma ograniczeń.
Jeśli o mnie chodzi, widzę ich jak sennymi/ rześkimi /słonecznymi/ deszczowymi/ mglistymi… rankami/ popołudniami/ wieczorami/ nocami - wpadają do niezliczonych kawiarni, w których niewidomy Izaya uczy Shizuo patrzeć. Widzę Shizuo, który zależnie od dnia – raz jest chłonny jak gąbka i tym jak szybko się uczy – wywołuje u Izayi myśli: „Prawdziwy z Ciebie potwór, Schizu-chan”, a innym razem gdy jest w trybie „zastygniętego starego budyniu” (cholernie uroczego budyniu!) – wpatruje się w Izayę i tylko w Izayę – mrucząc sennie odpowiedzi na pytania zadawane przez bruneta – coraz bardziej zirytowanego daną sytuacją. Widzę jak Shizuo staje się nie tylko lepszym obserwatorem, ale też – jak coraz lepiej idzie mu podwędzanie różnego rodzaju słodyczy sprzed nosa Izayi, który oczywiście wie co blondyn kombinuje ale z miłości „przymyka na to oko” XD. Nie ma co, Izaya pełną parą sprowadza niewinnego Shizuo na drogę występku.
Wyobrażam ich sobie jak stawiają czoła coraz to nowym zadaniom zleconym przez Shikiego i jak Shizuo swoją uroczą niezdarnością – wpędza ich nieraz w mniejsze lub większe kłopoty, z których następnie stara się, z całych swoich nieludzkich sił - ich wyciągnąć. Wyobrażam też sobie Izayę, który sam jest inicjatorem wielu przeróżnych sytuacji, które mają na celu sprawdzenie Shizuo i jego reakcji. Widzę coraz intensywniej pulsującą żyłkę na skroni blondyna, gdy słucha z trudem powstrzymującego się od śmiechu Izayi - wyjawiającego mu prawdę na ten temat.
Widzę ich wciśniętych głęboko w ogromną kanapę Izayi, Shizuo – wczepionego w Izayę tak, że to prędzej jemu pasowałby przydomek „kleszcz”, Shizuo, który próbuje niczym małe dziecko – schować się i uciec przed całą podłością tego świata - w ciepło ciała bruneta. Kubek stojący na ławie paruje leniwie – tak samo jak jego odpowiednik znajdujący się w dłoni Izayi, który w imadle ramion Shizuo nareszcie odnajduje ukojenie. W powietrzu oprócz aromatu kawy – rozchodzi się usypiający szum kropel deszczu uderzających w oszkloną ścianę mieszkania. Widzę harmonijnego Izayę, z uśmiechem tak delikatnym , że prawie niedostrzegalnym - zanurzonego wolną ręką w jedwabiu blond włosów…
Mogłabym tak jeszcze długo… ale koniec tego! Komentarz pod rozdziałem - to przecież nie wybieg dla mojej rozbrykanej, spuszczonej ze smyczy wyobraźni. Do budy! xD
Opisując moje wizje, miałam w sumie na celu dobitne pokazanie, że to rzeczywiście się nie skończyło. Jesteś stworzycielem naprawdę niesamowitej historii.
Zaprawdę Powiadam Wam! Ci co nie widzą – niech zamkną oczy zamiast je szerzej otwierać. Ci co nie słyszą – niech wyczyszczą uszy XD Ludzie, dajcie tylko swojej wyobraźni szansę - następnie usiądźcie wygodnie i zróbcie sobie popcorn, bo czeka Was niezły seans.
Drugą rzeczą, która jest dość niespotykana (patrząc na to jakie rzeczy potrafią się dziać w opowiadaniach), jest to, że nie przywróciłaś Izayi wzroku. Chwała Ci za to. Dzięki temu opowiadanie jest o wiele bardziej realistyczne. W pewnym momencie (gdy Shizuo i Izaya zostali zaatakowani) pomyślałam sobie: „Nie, tylko nie to. Chyba nie odzyska wzroku, nie?” To oczywiste, że tego nie chciałam, przywrócenie Izayi możliwości widzenia byłoby zburzeniem fundamentu, na którym powstało całe to opowiadanie. Co by wtedy zostało? Jaki rodzaj relacji miałby istnieć po tym między Izayą a Shizuo? Wszystko przecież zatoczyłoby koło i wróciło do stanu opisanego w pierwszych zdaniach opowiadania. Lubię gdy sprawy są przedstawione naturalnie, prosto i surowo. Stracił wzrok? Stracił i koniec. Świat, który nas otacza taki właśnie jest.
OdpowiedzUsuńWiększość autorów gdy już zrobi coś bohaterom: odbierze im wzrok, pamięć, ześle na nich jakieś zaburzenie, klątwę… itd. - naznacza tym postaci tylko tymczasowo i często wraz z końcem opowiadania – magicznie ich uzdrawia.
Dzieje się tak gdy autor ulegnie szatańskim podszeptom niektórych czytelników: „Nie krzywdź go tak. Biedaczek. Błagam, niech on TO odzyska…” i dopasowując się do oczekiwań danej części odbiorców – decyduje się na taki a nie inny koniec. Dzieje się tak też przez przekonanie, że „koniec musi/ powinien być szczęśliwy”. Nic bardziej mylnego i w sumie - patrząc dodatkowo z całkiem innej jeszcze strony, że ilu ludzi – tyle rodzajów szczęścia – nic bardziej trafnego. Autor pisze tak by samemu być zadowolonym, a jeśli chodzi o odbiorców – zawsze znajdą się osoby na „tak” i takie na „nie” i nawet takie, które dyktują warunki.
Mniejsza o to, bo właśnie przypomniało mi się, że przecież tu chodzi o moje odczucia XD a są one takie, że WŚTO okazało się jednym z wielu rodzajów mojego szczęścia i za to dziękuję. Umiem namotać, nie ma co…
Jeśli chodzi o konkrety z powyższego rozdziału:
- Izaya to umie sam sobie kiezły kit wciskać xD a to jak trudno mu się przełamać i otwarcie kochać Shizuo jest urocze ale też smutne – to idealnie obrazuje, że Izaya ma ogromny problem z okazywaniem uczuć.
Nie wiem czemu ale wizja Shizuo farbującego sobie włosy jest taka… podniecająca xD Widzę go jak stoi przysunięty do lustra i w pełni tym pochłonięty, z miną wyrażającą skupienie - nakłada pędzelkiem farbę, jest bez koszulki… Nie! Stop! W sumie, koszulka nie ma znaczenia! Nie ważne czy ją ma czy nie, sam jego widok farbującego sobie włosy już jakoś na mnie działa XD
Lubię gdy Shizuo wywraca oczami <3
Nie dość, że Shizuo powiedział Izayi, że „Zawsze mogę się rozmyślić” – czyli nie mówi tego co Izaya spodziewa się/ oczekuje usłyszeć – brawooo! To na dodatek, on to mruczy! Jasny gwint! Jak to powiedział Izaya – Ach, cholera, pieprzyć to, brzmiał seksownie i tyle! XD
Izaya mówiący, że też może się rozmyślić… Nareszcie jakiś krok naprzód! Izaya ewoluuje niczym prawdziwy pokemon, powinien zdecydowanie częściej wychodzić ze swojej skorupy (czyt. poke ball’a xD
Shizuo z tym jego „Patrzę na Ciebie” – to są szczyty! Jakim cudem wypowiedzenie tych trzech krótkich i banalnych słów może tak chwytać za serce?! ToT Nie wytrzymam, moje serce tego nie wytrzyma. Ludzie ratunku…
Klimat sceny w kuchni – to cudoo nie do opisania! Shizuo trzymający podbródek Izayi, patrzący na jego usta i mówiący, że ma „Ogromny problem”. Jasna cholera, jakie to mrauuu! :3 i w ogóle cała ich rozmowa „usta w usta” - Ahhh… Mayday, mayday – rozpływam się. Mayday, mayday – rozpłynęłam się TQT
Tak oto komentarz chyli się już ku końcowi, wydaje mi się, że mniej więcej napisałam tu wszystko co chciałam.
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że cieszę się, że odkryłam Twojego bloga dopiero teraz. Dzięki temu mogłam przeczytać od razu całe opowiadania. Mam taką zasadę, że nie zaczynam czytać tego co nie jest zakończone. Dzieje się tak z jednego powodu – nie mogę/ nie potrafię/ nie chce - czekać. Dodatkowo bardzo niekomfortowo się czuje gdy nie mam pewności czy dana praca w ogóle ujrzy finał.
Mimo tego, że nie odczułam w żaden sposób Twojego braku spowodowanego tym, że 10 października 2015 roku „zamknęłaś” blog i powiedziałaś „Sayonara” – (nie odczułam tylko dlatego, że nie wiedziałam wtedy o Twoim istnieniu) – niezmiernie cieszy mnie fakt, że wróciłaś. Trafiłam tu w naprawdę idealnym momencie – trzy długie i ukończone opowiadania i Twój powrót – mam szczęście.
Zapomniałabym podziękować za jeszcze jedną rzecz, mianowicie – dziękuję, że nie puściłaś tego bloga z dymem. Mam na myśli to, że nie skasowałaś go wtedy (10 października) i napisałaś, że nie zamierzasz tego zrobić. Dziękuję i trzymam za słowo. Wydajesz się być osobą godną zaufania dlatego jestem spokojna i wiem, że zawsze będę mogła tu wejść i napawać się. Mam na myśli też komentarze. Tak się składa, że komentarze na danym blogu tworzą całkiem odrębny gatunek literacki. Uwielbiam je czytać - są niesamowicie różnorodne i zaskakujące, bywają też cholernie zabawne :D poprawiają mi humor.
Naprawdę Cię podziwiam. Podziwiam ludzi, którzy realizują swoje pasje. Jakby tego było mało - dodatkowo dzięki temu kogoś uszczęśliwiasz. Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego talentu i tego ile włożyłaś w swoje prace serca, a włożyłaś go dużo – to się czuje, opowiadania są piekielnie dobre. Dostarczyłaś mi wiele, wiele, wiele radości. Dziękuję.
PS Przy okazji wykorzystam ten komentarz do jeszcze jednej ważnej rzeczy.
I wszyscy razem! Niech mu gwiazdka pomyślności nigdy nieee zagaśnie, nigdy nieee zagaśnie! Kto Izaaayi nie szanuuuje – niech go Shizuś trzaśnie! Kto Izaaayi nie szanuuuje – niech go Shizuś trzaśnie! Hej! Nieeech żyje nam! Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin Izaya!
Ja wiem, że data przy tym konkretnym komentarzu to 05.05.2015 a nie 04.05.2015 ale moje życzenia wchodzą w skład jednego komentarza, który ma 9 części i pragnę zaznaczyć, że pierwsza część pojawiła się 04.05.2015 o godzinie 23.59 – więc życzenia się liczą! XD
PPS Mój komentarz nie chciał się zmieścić w całości. Musiałam go podzielić na 9 części żeby to miało ręce i nogi. Miałam przez chwile jakieś dziwne przeczucie, że może jest trochę za długi… ale nie sądziłam, że aż tak XD Tak, miewam skłonności do przesady ale to wszystko musi się tu znaleźć. Trudno się mówi, długość moich komentarzy to kolejna rzecz, z którą będziesz musiała żyć Miszu :D
Wow... po prostu wow..
UsuńDla takich komentarzy się pisze. Naprawdę.
Aż nie wiem co ci tu napisać, ale czuję, że powinnam, bo czytanie tych 9 komentarzy naprawdę podniosło mnie na duchu i momentami aż wyłam ze śmiechu jak hiena. Naprawdę. No i zdążyłam już zapomnieć o budyniu, więc jak mi o tym przypomniałaś too... o niiee, jak ja w ogóle mogłam o nim zapomnieć?! xD
No i.. ogółem to choć umiem tak opisywać emocje bohaterów i te sprawy, to jeśli chodzi o moje emocje, zwykle średnio mi to wychodzi, ale się postaram! Bo twoje komentarze naprawdę sprawiły, że poczułam wiele rzeczy.
Ale najbardziej to się na pewno cieszę. Cieszę się z wielu rzeczy. Między innymi z tego, że zrozumiałaś zakończenie tak jak chciałam, aby je zrozumiano "ich życie nie kończy się wraz z końcem opowiadania", w dodatku nie bagatelizujesz emocji Shizuo i nie lubisz rzeczy typu "nagle magicznie odzyskał wzro/pamięć/cokolwiek tam stracił" iiii.. i sama nie wiem.. to co napisałaś jest po prostu idealne.
Chociaż co do minusa się zgodzę, brakuje jakiegoś mocnego łupnięcia u Izayi. Chwili kiedy leżałby w nocy w łóżku i myślał o swojej ślepocie nieco intensywniej niż zwykle. Szkoda, że nie napisałam takiej sceny, ale gdybym napisała, to w przeciwieństwie do twojego wyobrażenia, według mnie Izaya byłby w tego typu chwili sam. Mam wrażenie, że - choć ufa Shizuo - to nie pozwoliłby sobie przy nim na tego typu chwilę słabości. Przy nikim tak właściwie. Dlatego cierpiałby w samotności, zadając sobie przy tym więcej bólu. Mój kochany, biedny frajer <3
Aaaach, przedwczoraj miałam nawet taką myśl, że tęsknię za klimatem wśto. Twoje opisy tego co może być po "końcu" opowiadania zaspokoiły moje potrzeby <3 Strasznie mi się one spodobały xD
Jeju, tęsknię za tymi frajerami, naprawdę za nimi tęsknię.
Powtórzę się: dla takich komentarzy się piszę.
Dziękuję i cieszę się, że masz zamiar zostać na dłużej - niezależnie od tego jak długie lub krótkie komentarze będziesz pisać <3
PS Właśnie piszę do mojego BFFa na facebooku, że jesteś aniołem i spamię jej płaczącymi buźkami ;C;
Usuńhttps://media4.giphy.com/media/zLtggXswsLZCg/200_s.gif
No to stworzyło nam się tu coś w stylu klubu wzajemnego pocieszycielstwa, bo mnie z kolei cieszy to, że Ty się cieszysz :D
UsuńPotrafisz nawet nieboskie stworzenie przedstawiać jako anioła - naprawdę nie ma dla Ciebie rzeczy niemożliwych xD
Witam ponownie.
OdpowiedzUsuńMiło wrócić do tego bloga i twoich dzieł. Wiem ze juz czytałam te opko ale jakoś nie umiem znaleźć mojego komentarza. ( dziwne)
Co do samego opowiadania to bardzo mi sie podoba. Ta realcja od nienawiści do miłości. Jak czytałam to pierwszy raz- jakieś 4 lata temu- do końca myślałam ze Izaya odzysla wzrok, ale tak tez mi sie podoba.
Życzy Ci dużo weny i cieszę sie że ty sie cieszysz.
Pozdrawiam
DEIA~Shizu-chan