Rozdział 29
Shizuo nie wytrwał zbyt
długo na urlopie zdrowotnym. Za bardzo mu się nudziło, gdy siedział w domu,
więc wbrew zaleceniom lekarzy, wrócił do pracy o sześć dni wcześniej niż w
rzeczywistości powinien. No ale nieważne. W końcu jego ciało zawsze
regenerowało się o wiele szybciej niż ciała innych ludzi. Lekarze tego nie
rozumieli i nie brali pod uwagę, więc ich zdanie nie miało dla blondyna
większego znaczenia.
Zresztą, miał prawo się w
końcu wyżyć po tak długim czasie nie niszczenia niczego, prawda?
- Shizuo! – zawołał Tom.
Blondyn go nie słyszał.
Był zbyt zajęty zabijaniem wzrokiem jednego z dłużników, który go wkurzył.
- Wiesz, że mogłeś go
zabić, prawda? – warknął groźnie Shizuo.
Gdy to mówił, miał na
myśli Tanakę, który przed niecałą minuta o mały włos nie oberwał butelką piwa.
Tom na szczęście zdążył się w porę odsunąć i szkło rozbiło się o ścianę.
- W takim razie nie
będziesz miał nic przeciwko, jak skopię ci za to dupę, co nie?
- J-ja… - pulchny
mężczyzna, który jeszcze przed chwilą był cały zaróżowiony od alkoholu, teraz
wydawał się być bledszy od kartki papieru.
- Oi, nie patrz tak na
mnie. Ty mogłeś go zabić, a ja chcę ci tylko przywalić.
- N-nie wiedziałem, że ty
jesteś… że ty… cholera, nie wiedziałem – facet uniósł ręce w górę w obronnym
geście, zupełnie jakby mogło mu to jakoś pomóc. Ze strachu przed Najsilniejszym
Mężczyzną w Ikebukuro, którego wcześniej nie rozpoznał, aż szumiało mu w
uszach, a kolana wyraźnie się trzęsły.
Blondynowi kończyła się
cierpliwości. Z każdą chwilą jego mięśnie napinały się coraz bardziej. Zacisnął
dłoń na najbliższym przedmiocie. Nawet nie zwrócił szczególnej uwagi na to,
czym ten przedmiot był. Coś metalowego. Pewnie jakaś barierka. Stal wgniotła
się pod jego dotykiem.
- Shizuo! – Tom zawołał
jeszcze raz, chcąc jakoś przemówić swojemu współpracownikowi do rozumu. Przez
cały czas zachowywał bezpieczny dystans. – Niedawno wyszedłeś ze szpitala, nie
powinieneś… - urwał.
Kiedy Shizuo wyrwał
barierkę, Tanaka zrozumiał, że i tak jest już za późno na to, aby blondyn się
opamiętał. Ciężko westchnął i odsunął się jeszcze trochę – tak w razie czego.
Zapalił papierosa, opierając się o ścianę jakiegoś budynku i cierpliwie czekał
aż Shizuo się wyżyje. W sumie to mu się należało.
Potoczyło się tak jak
zawsze. Historia znana wszystkim Ikebukurejczykom. Heiwajima został
zdenerwowany i znokautował idiotę przed sobą jednym uderzeniem, sprawiając tym
samym, że odleciał on kilka… a raczej kilkadziesiąt metrów dalej.
Tom głęboko zaciągnął się
swoim papierosem i ze spokojem obserwował nadal zdenerwowanego Shizuo. Jego
oddech był lekko przyspieszony, a żyłka na skroni wyraźnie pulsowała. Tanaka
doskonale wiedział, że trzeba mu dać kilka chwil na uspokojenie się.
- Przepraszam, Tom-senpai
– powiedział w końcu Shizuo, gdy podszedł do swojego współpracownika.
Mężczyzna z dredami tylko
pomachał ręką, jakby tym samym chciał powiedzieć, że to nieważne i podsunął
blondynowi paczkę papierosów.
- A.. dzięki – mruknął
Shizuo i poczęstował się.
Tom zapalił mu papierosa i
powiedział, że nie ma za co.
- Biorąc pod uwagę to, że
odleciał tak daleko, raczej już nie dostaniemy od niego dziś pieniędzy –
podsumował chwilę później Tanaka. – Ale skoro go nieźle nastraszyłeś, to pewnie
gdy tylko wyjdzie ze szpitala, przeleje pieniądze na konto firmy lub nawet
dostarczy forsę osobiście… większość tak robi.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj –
zaśmiał się. – W końcu liczy się efekt końcowy, nie?
***
Tsukumoya Shinichi: Całe
Ikebukuro doskonale wie, że Orihara Izaya nie jest typem osoby, która wiedzie
spokojne i poukładane życie.
Tsukumoya Shinichi:
Heiwajima Shizuo? Cóż… mimo swojego imienia i nazwiska oraz tego, że bardzo by
chciał, to także nie jest w stanie żyć w harmonii. Jego krótki temperament mu
to uniemożliwia.
Tsukumoya Shinichi: W
życiach tej dwójki bezustannie coś się dzieje. Albo Orihara uprzykrza życie
Heiwajimie, albo Heiwajima chce zabić Orihare. No, przynajmniej kiedyś tak
było.
Tsukumoya Shinichi: Nie
wiesz?
Tsukumoya Shinichi: Odkąd
Orihara stracił wzrok, to tak jakby pogodził się z Heiwajimą.
Tsukumoya Shinichi:
Dlaczego „tak jakby”? …to po prostu dośc skomplikowane. Z całą pewnością nie
można powiedzieć, że tak nagle cała nienawiść wyparowała. Raczej „stopniowo się
wypłukiwała” – to chyba dobre określenie.
Tsukumoya Shinichi: Czemu
cię to tak interesuje?
Tsukumoya Shinichi:
Owszem, wiem dużo, ale to nie znaczy, że muszę ci o wszystkim mówić, prawda?
Tsukumoya Shinichi: Na
czym stoją teraz? Nie wiem jak Heiwajima-san, ale Izaya jest dość samotną
osobą. Nie uważa się za nią, ale nią jest.
Tsukumoya Shinichi: Dokąd
zmierzam? Chodzi mi głównie o to, że nawet jeśli Izaya nie odwzajemnia
cieplejszych uczuć Heiwajimy i chce go tylko wykorzystywać, to raczej będzie
działać ostrożnie, żeby mimo wszystko mieć jakieś towarzystwo.
Tsukumoya Shinichi:
Samolubne? Przecież obaj czerpią z tego korzyści, prawda? Gdy jesteś zadowolony
ze spędzania z kimś czasu to... haha,
nie dopisałem nawet wiadomości do końca, a ty już wytykasz mi, że skoro siedzę
na tym czacie 24/7, to raczej nie zbyt wiele wiem o kontaktach z ludźmi w
prawdziwym świecie. Możliwe. Nie zaprzeczę, ale też i nie potwierdzę.
Tsukumoya Shinichi: Co o
tym sądzę?
.
.
Tsukumoya Shinichi: Czemu
tak długo? Zastanawiam się.
Tsukumoya Shinichi: Ale
raczej będę się trzymać dalej swojej stałej zasady.
Tsukumoya Shinichi:
Udostępniam tylko informacje.
[xxx wylogowano] – napis
ten wyświetlał się na ekranie jeszcze przez kilka minut.
Chwilę później okno z
nadal otwartym czatem zostało przesłonione zdjęciem Izayi, który miał na nosie
okulary Heiwajimy i szedł z nim gdzieś za rękę. Wpatrujący się w monitor
mężczyzna, lekko postukał palcem w bok myszki i zastanowił się.
Dla kogoś, kto kocha cały
ludzki gatunek, przyznanie się chociażby przed samym sobą do posiadania
jakichkolwiek pozytywnych uczuć do jednostki
jest raczej czymś trudnym. W szczególności, gdy ta jednostka stanowi wyjątek od
tej miłości, którą obdarowywany jest
każdy inny istniejący człowiek.
Zresztą, nawet gdy w grę
wchodzą ludzie – Izaya nie ma w zwyczaju dzielenia ich sobie na tych bardziej
lub mniej lubianych. Nie dzieli ich na kolegów, znajomych i przyjaciół. Każdego
traktuje tak samo. Tak samo, czyli jak ciekawy obiekt do obserwacji, jak
interesującego człowieka, którego akcje są nadzwyczaj fascynujące, czasem nawet
i szalone, ale w większości przypadków raczej przewidywalne i nudne.
Zdjęcie zniknęło z ekranu.
***
Od jakiegoś już czasu leżeli
na plecach, tuż obok siebie. Shizuo patrzył w sufit, a Izaya z zamkniętymi
oczyma wsłuchiwał się w ich przyspieszone oddechy, które obaj starali się
uspokoić. Tylko ich oddechy, od czasu do czasu szmer pościeli oraz ciepło w
miejscu, gdzie jego ramię stykało się z ramieniem Shizuo. Iaya czuł, jak jego
ciało lepi się od potu, a brzuch i uda od spermy.
Shizu-chan okazał się być
na tyle… miłym? aby nie dojść w
środku. Według Izayi było to nawet nieco urocze z jego strony, choć trochę
trudno mu było otwarcie myśleć o słowie „miły” w odnieniesieniu do leżącego
obok chłopaka.
Odgarnął sobie z twarzy włosy.
Były nieco mokre od potu.
Właściwie to na początku
tego całego planu, dzięki któremu Shizuo miał się stać jego oczyma, to nawet
raz nie pomyślałby sobie, że może dojść do czegoś takiego. Że będzie kiedyś tak
ciasno oplatać ramionami swojego wroga i cicho wzdychać mu do ucha. Że kiedyś
tak dogłębnie posmakuje jego ust.
Przełknął ślinę. Jego
oddech zaczynał już wracać do normy, tak samo jak i oddech leżącego obok blondyna.
Żadne z nich się nie odzywało.
Cisza ta sprawiła, że
informator zaczął się zastanawiać. Między innymi nad tym, co takiego czuł do
Shizuo? Prawdopodobnie sentyment. Tak, to chyba najlepsze słowo. Sentyment był
w miarę bezpieczną emocją. Izaya łatwo umiał z niej zrezygnować i głównie
dzięki temu nie czuł się w żaden sposób obciążony. Ich relacja nie była –
przynajmniej dla niego – ani zobowiązująca, ani niewygodna.
Shizuo natomiast? Shizuo
nadal był gdzieś pomiędzy dalszym nielubieniem mendy oraz byciu w niej
zakochanym. Miłość to zbyt mocne słowo. Shizuo był po prostu zakochany. Izaya dobrze o tym wiedział. Po prostu
zakochany…
Lekko zmarszczył brwi.
Co to tak właściwie
znaczy? Co to znaczy kochać jednostkę
i jaka jest różnica między kochaniem jej, a byciem w niej zakochanym?
Zakochanie to raczej…
trochę mniej niż miłość.
Z jakiegoś powodu
świadomość ta nie do końca zadowalała Izaye. Zdawał sobie sprawę z tego, że
gdyby Shizuo go kochał, to miałby nad nim większą kontrolę.
- Co robisz? – spytał
nagle Izaya. Doszedł do wniosku, że tego typu rozmyślania i tak donikąd go nie
zaprowadzą. – Śpisz?
Cichy szelest poduszki.
Blondyn prawdopodobnie pokręcił głową na boki.
- Patrzę na ciebie.
Izaya cicho parsknął
śmiechem, gdy to usłyszał. Nie spodziewał się takiej szczerej odpowiedzi.
- Prawdopodobnie nie
wyglądam cudownie.
- Wyglądasz na zmęczonego
– mruknął Shizuo. – i jakby coś chodziło ci po głowie.
- Sam mnie zmęczyłeś, więc
mi tego nie wytykaj – usprawiedliwił się, po czym po chwili milczenia, spytał. –
Chcesz wiedzieć co takiego chodzi mi po głowie?
- Co?
- Prysznic – brunet lekko
się uśmiechnął.
***
- Dzisiaj też przychodzi?
– spytała Namie.
Postawiła przed brunetem
kubek z kawą, po czym zajęła swoje miejsce po drugiej stronie biurka. Wróciła
do przeglądania gazety. Nieco ją to irytowało. Zazwyczaj to Izaya sam szukał
interesujących go informacji i tylko zaznaczał długopisem, co Namie ma
powycinać i wpiąć w segregator. Teraz jednak, kiedy Izaya nie widział, cały ten
proces był nieco bardziej skomplikowany, ponieważ dziewczyna musiała czytać
informatorowi artykuły na głos.
- Pewnie tak –
odpowiedział jej i przekręcił się na swoim fotelu obrotowym o kilkadziesiąt
stopni w prawo. Chwilę potem znowu przekręcił się w lewo. – Możesz później pójść
kupić ciasto.
- Nie lubisz słodyczy –
mruknęła, odkładając właśnie wycięty przez siebie artykuł na bok.
- Ale on lubi.
Namie cicho się zaśmiała i
lekko pokręciła głową.
- Co? – spytał, sięgając
po swoją kawę.
- Wcześniej nie obchodziły
cię jego upodobania.
- Hej, jak nie dam mu
nagrody, to skąd będzie wiedział, że jest grzeczny? – tym razem to Izaya się
zaśmiał.
- Powiedz mu to wprost.
- „Shizu-chan, jesteś
bardzo grzecznym psem. Proszę, w nagrodę daję ci smakołyka” – powiedział na
próbę informator, choć w jego głosie wyraźnie dało się słyszeć sarkazm.
Namie westchnęła i
przerwała wycinanie. – Nie, żebym lubiła cię słuchać, ale dawno nie robiłeś mi tych
swoich wykładów, wiesz? Dziwnie mi rozmawiać z tobą o Shizuo, kiedy nie wiem, czy
coś się między wami nie zmieniło.
Izaya uśmiechnął się, ale
na jego twarzy wyraźnie malowało się także zdziwienie. Namie rzadko czymkolwiek
się interesowała.
- Obecnie wygląda to tak,
że on lubi mnie prawdopodobnie tak samo mocno jak ty Seijiego, choć nie powiedział
mi tego wprost – oznajmił. – A ja traktuję go jako narzędzie i dalej wykorzystuję.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
– W takim razie to cud, że nie masz podbitego oka… nie zorientował się?
Orihara zaśmiał się,
odstawiając kubek na biurko. – Nie musiał, bo sam mu o tym powiedziałem~
zresztą, odkąd tylko stał się moimi „oczami”, to było raczej oczywiste, że
jedyne, czego chcę to wykorzystanie go, prawda?
- Wcześniej mówiłeś mi, że
chcesz go zmiażdżyć, pamiętasz? Ale tak… mentalnie jakby.
- Mhm – skinął głową. –
ale potem doszedłem do wniosku, że to jednak nieopłacalne. Wolę, gdy jest tak
jak teraz. Użyteczny Shizu-chan jest zdecydowanie lepszy od bezużytecznego
Shizu-chana.
Przez chwilę oboje milczeli. Dziewczyna wróciła do wycinania, a zmarszczka między jej brwiami
wyraźnie wskazywała na to, że nad czymś się zastanawia. Izaya natomiast wrócił
do picia swojej kawy i powoli kręcił się na fotelu.
- Hej, Izaya – Namie nagle
podniosła głowę z nad papierków. – Spaliście ze sobą?
Informator odsunął od ust kubek z kawą i lekko uniósł w
górę jedną brew. Po chwili cicho się zaśmiał.
- Kobieca intuicja czy po
prostu z dnia na dzień wyładniałem? – spytał, nagle przypominając sobie o tym
stereotypie, że podobno po seksie ma się zdrowiej wyglądającą cerę.
Namie pokręciła głową. –
Powiedziałeś, że Shizuo czuje do ciebie to, co ja czuję do Seijiego, a w zakres
moich uczuć do niego wchodzi też pożądanie.
Izaya nieco się skrzywił.
– Jesteś ohydna.
Dziewczyna tylko wzruszyła
ramionami. – Nawzajem.
***
Kiedy Izaya dosiadł się do
jędzącego ciasto Shizuo, oparł się plecami o jego ramię i cicho westchnął. Namie
dawno już skończyła pracę i wyszła, więc teraz zostali w mieszkaniu sami.
- Co byś zrobił, gdybym ci
nagle powiedział, że masz się wynosić, bo cię nienawidzę? – odezwał się.
Shizuo nieco zdziwiło to
pytanie.
- A mnie nienawidzisz?
- Nie. Szczerze to mam cię
w dupie. Dosłownie i w przenośni.
Blondyn cicho się zaśmiał.
– Czyli pytasz z ciekawości?
Informator lekko skinął
głową.
- W sumie to nie wiem, co
bym zrobił… na pewno bym się zdziwił, że tak nagle wyskakujesz z czymś takim i
może nawet się wkurzył.
- Może? – tym razem to
Izaya się zaśmiał. – A w ogóle byś mi uwierzył?
- Zależy od okoliczności i
twojego wyrazu twarzy…
- Zdałbyś się na instynkt?
Blondyn wydał z siebie
ciche „uhm”.
- A jak bym ci powiedział,
że cię kocham?
- Nie uwierzyłbym ci –
Shizuo ciężko westchnął i odłożył pusty już talerzyk po cieście na stolik przed
kanapą.
- Niezależnie od
okoliczności, mojego wyrazu twarzy i twojego instynktu?
Blondyn spojrzał w bok.
Przez chwilę wpatrywał się w profil bruneta, po czym lekko przechylił głowę w
prawo, tym samym delikatnie uderzając nią w łeb kleszcza.
Informator cicho syknął,
odsuwając się od Shizuo. Uniósł dłoń do swojej głowy i nieco się po niej pogładził.
- Nie zadawaj mi głupich
pytań.
***
Tsukumoya Shinichi: Ikebukuro
to miasto, w którym ludzie kochają się na wiele różnych, pokręconych sposobów.
Czasem mówią sobie o swoich uczuciach wprost, a czasem nie. Jednak w niektórych
przypadkach czekanie – chociażby i w nieskończoność – na te dwa słowa,
wypowiedziane najszczerzej jak to tylko możliwe, jest tego warte.
Orihara Izaya: Powiedział
jegomość, który siedzi na czacie 24/7. Co ty wiesz o miłości?
Tsukumoya Shinichi: Na
podstawie własnych doświadczeń rzeczywiście niewiele, ale cudze są wystarczające.
Tsukumoya Shinichi: A ty?
Co ty o tym wiesz, skoro jedyne co robisz, to wmawianie sobie miłości do całego
ludzkiego gatunku?
Orihara Izaya: Odpierasz
atak atakiem, bo twoja obrona jest za słaba? Tsukumoya, myślałem, że stać cię
na więcej.
Tsukuoya Shinichi: Nie
wmawiaj mi czegoś, czego nie robię.
Tsukumoya Shinichi: Po
prostu się zastanawiam, jak ktoś taki jak ty – osoba kochająca wszystkich ludzi
– może nie zauważać tego, że się zakochał?
Orihara Izaya: Pardon?
Tsukumoya Shinichi:
Doskonale wiesz, czym jest wyparcie. Zastosuj definicje do siebie.
Orihara Izaya: Tsukumoya,
wybacz, ale skąd ty niby możesz cokolwiek wiedzieć o moim prywatnym życiu?
Tsukumoya Shinichi: Gdy
pytasz mnie o prywatne życie innych, wszystko jest okej, nie kwestionujesz wiarygodności
moich informacji.
Tsukumoya Shinichi: Jednak
kiedy wszystko sprowadza się do ciebie, nagle mi nie wierzysz.
Orihara Izaya: Bardziej
jakby odnoszę wrażenie, że to co robisz, to zwykła prowokacja.
Orihara Izaya: Nie
rozumiem tylko co chcesz przez nią osiągnąć.
Tsukumoya Shinichi: Nie
musisz rozumieć, prawda?
Orihara Izaya: Ty uważasz,
że nie muszę. Ja uważam, że muszę.
Tsukumoya Shinichi:
Powiedz, Izaya
Tsukumoya Shinichi: Kiedy
wspomniałem o tym, że jesteś w kimś zakochany, jakie nazwisko lub imię przyszło
ci do głowy?
Tsukumoya Shinichi: Chyba
zaczyna się na H, no nie?
Tsukumoya Shinichi: H… i
S…
Tsukumoya Shinichi: Nie do
końca pamiętam.
Orihara Izaya: Nie udawaj,
że nagle czegoś nie pamiętasz. Zawsze wszystko wiesz, a teraz – gdy chcesz mnie
podpuścić – tak po prostu zapomniałeś.
Tsukumoya Shinichi: Na tym
to polega, prawda?
Tsukumoya Shinichi:
Czujesz coś do niego, a on do ciebie. Tylko, że ty za nic w świecie mu tego nie
powiesz. Jesteś na to zbyt dumny.
Orihara Izaya: Przestałem
nienawidzić się z Shizuo tylko dlatego, że, z uwagi na moją obecną
niepełnosprawność, nie możemy kontynuować swojej dawnej rutyny. To takie trudne
do zrozumienia?
Tsukumoya Shinichi:
Shizuo? Heiwajima Shizuo? A ja myślałem, że tematem naszej rozmowy jest Shiki
Haruya… No proszę, proszę… ale przynajmniej co do faktu, że jesteś zakochany
się nie myliłem.
Orihara Izaya: Nie jestem
w nim zakochany.
Orihara Izaya: I nie kłam,
że myślałeś o Shikim. Tsukumoya nigdy nie przyznałby się do błędu.
Tsukumoya Shinichi: No
właśnie.
Tsukumoya Shinichi:
Tsukumoya nigdy nie przyznałby się do błędu.
Tsukumoya Shinichi: A
wiesz czemu?
Tsukumoya Shinichi: Bo
zawsze mam rację i moje informacje są zawsze prawdziwe.
Tsukumoya Shinichi:
Dlatego pogódź się już z tym, że go kochasz, bo przez to całe wyparcie jesteś
jeszcze żałośniejszy niż zwykle.
Tsukumoya Shinichi: A
teraz wybacz, Izaya, ale odłączę cię. Wolę rozmawiać z osobami, które są w stanie
zapłacić mi za informacje, a nie takimi, które nieświadomie szukają psychologa.
[Orihara Izaya, confirmed
dead!]
***
Izaya wyciągnął z uszu
słuchawki i odchylił się nieco na swoim krześle. Pomiędzy jego brwiami była
widoczna wyraźna zmarszczka.
- Przyniosłem ci kawę.
Kiedy brunet nagle
usłyszał głos Shizuo, wzdrygnął się. Przez to, że wcześniej miał w uszach
słuchawki, nie usłyszał kroków, gdy ten do
niego podchodził.
- Dzięki – informator
lekko skinął głową.
Chwilę później poczuł na
swoim nadgarstku delikatnie zaciskające się palce Shizuo. Blondyn naprowadził
jego dłoń na kubek, żeby ten wiedział, gdzie on jest.
- Sam bym znalazł.
- Wiem, ale kiedy tak
szukasz na oślep, to mam wrażenie, że zaraz przewrócisz kubek i się poparzysz –
po powiedzeniu tego Shizuo dosunął sobie krzesło, na którym zwykle siadała
Namie i zajął miejsce obok Izayi.
- Mam rozumieć, że o mnie
dbasz? – brunet cicho się zaśmiał. Wziął kubek do rąk i przysunął go sobie do
twarzy, chwilę później delikatnie dmuchając na jego zawartość.
- Chyba… - Shizuo mruknął
cicho w odpowiedzi.
Oparł łokieć o blat biurka
i ułożył swój policzek na dłoni, wpatrując się przy tym w ułożone w lekki
dziubek usta Izayi.
- Zanim wróciłem, miałeś
strasznie niezadowoloną minę.
Izaya odsunął od siebie
kubek i przestał dmuchać.
- A ty jesteś ciekaw
czemu? – dopowiedział.
Shizuo lekko skinął głową
i mruknął. – Częściowo.
Przez jakiś czas żadne z
nich się nie odzywało. Izaya włożył słuchawkę do jednego ucha, aby w razie
czego móc usłyszeć Shizuo, a po pokoju poniósł się cichy dźwięk stukania w
klawiaturę.
Shizuo nie do końca
wiedział, co ze sobą zrobić. Ostatnio czuł się przy Izayi jakoś niepewnie. Za
każdym razem rozmowa urywała się zaskakująco szybko. W pewnym momencie Izaya po
prostu nie odpowiadał i obaj siedzieli potem przez to w dość niezręcznej ciszy.
Tak jak poprzednio ich
rozmowa skończyła się na „Nie zadawaj mi głupich pytań”, tak tym razem
zakończyło ją „Częściowo”. Shizuo nie wydawało się, aby w którymś z tych
przypadków odpowiedział w zły sposób. Normalnie Izaya zawsze znajdywał jakiś
sposób na pociągnięcie rozmowy. Tylko teraz najwyraźniej nie chciał.
- Mogę o coś spytać? – po
jakimś czasie Shizuo postanowił się jednak odezwać.
Izaya lekko skinął głową i
wyciągnął z ucha słuchawkę.
- Pytaj.
Blondyn nieco się zawahał.
Niepewnie spojrzał na informatora, który z obojętnym wyrazem twarzy
"wpatrywał" się w pustą przestrzeń przed sobą.
- Skoro ani mnie nie nienawidzisz,
ani mnie nie kochasz, to jak powinno się nazwać naszą obecną relację?
Izayi przyszło do głowy
określenie „Obustronne wykorzystywanie się dla własnych korzyści i przyjemności”,
jednak nie powiedział tego na głos i tylko ciężko westchnął, odchylając przy
tym głowę w tył.
- Dlaczego ludzie wszystko
chcą jakoś nazywać… - mruknął po chwili milczenia. – Nie wystarczy, że niektóre
rzeczy po prostu są?
- Nie znając ich nazwy,
nigdy nie ma się pewności czy są długotrwałe – odpowiedź Shizuo brzmiała dość
niepewnie.
Zupełnie jakby jego myśli
nie nadążały za tempem tej rozmowym. Po prostu mówił co mu ślina na język
przyniesie, ale tak właściwie to nie było to koniecznie czymś złym.
- A ty chciałbyś, żeby to,
co pomiędzy nami teraz jest, było długotrwałe? – spytał brunet.
- Nie wydaję mi się, żeby
to było czymś złym, więc raczej tak…
- Nie jest czymś złym?
Więc jest czymś dobrym? – Izaya cicho i krótko się zaśmiał.
- Czymś… - Shizuo
przeniósł wzrok z Izayi na ekran jego komputera, w zastanowieniu wodząc
wzrokiem po wyświetlanej w przeglądarce internetowej stronie. – …innym i
niecodziennym, ale w bardzo pozytywnym znaczeniu, więc chyba tak – blondyn
skinął głową. – Wydaję mi się, że można to nazwać czymś dobrym.
- W takim razie pomiędzy
nami jest „coś dobrego”. To ci nie wystarczy?
Izaya nie do końca
wiedział, dokąd tak właściwie prowadzi ta rozmowa.
- Ale jak długo będzie? –
spytał z lekkim zawahaniem blondyn. – Dopóki się mną nie znudzisz, tak?
- Dokładnie tak
powiedziałem ci ostatnio. Nie widzę powodu, dla którego miałbym wtedy kłamać –
brunet skinął głową.
Przez chwilę żadne z nich
się nie odzywało. Izaya nieco marszczył brwi zmieszany tą nagłą rozmową,
podczas gdy Shizuo wciąż uparcie wpatrywał się w monitor, nawet nie myśląc o
tym, co było na nim wyświetlane – po prostu gdy nie patrzył na Izaye, lepiej mu
się myślało.
- Zgaduję, że chciałbyś,
żeby było inaczej, prawda? – zaczął nagle informator. – Mogę wiedzieć czemu? Bo
się do mnie przywiązałeś? Bo z jakiegoś powodu po tylu latach nienawiści nagle
zaczęło ci na mnie zależeć? Czemu tak nagle? Bo poczułeś się za mnie w pewnym
sensie odpowiedzialny? Odpowiedzialny za to co mi zrobiłeś? Albo może po prostu
przywiązałeś się przez to, że spędzamy ze sobą tyle czasu?
Kiedy Izaya przestał mówić
i zaczął czekać na odpowiedź, kilka sekund ciszy nieco go zirytowało.
- Nie wiem…
Te dwa słowa były
pierwszymi, jakie przyszły Shizuo do głowy. Normalnie może i wykrzesałby z
siebie coś więcej, ale nie po tym, jak Izaya tak zbombardował go pytaniami.
Po pokoju poniosło się
głośne westchnienie informatora.
- Nie wiesz – brunet
mruknął cicho pod nosem i lekko pokręcił głową.
- Czasem każdy ma prawo
czegoś nie wiedzieć – Shizuo wzruszył ramionami.
- W takim razie ja mam
prawo nie wiedzieć jak długo może trwać nasza obecna relacja. Jest dobrze tak jak jest teraz. Powinno ci to wystarczyć.
Od kiedy to impulsywne osoby martwią się o przyszłość, co?
- A od kiedy to osoby,
które mają bzika na punkcie kontroli się o nią nie martwią? – Shizuo w końcu
przeniósł wzrok na Izaye i nieco zmrużył przy tym oczy.
Brunet nie odpowiedział na
pytanie. Zamiast tego sam zadał jedno blondynowi.
- Zależy ci na mnie, co
nie? – po krótkiej chwili zawahania, dodał. – Po prostu czujesz się niepewnie i
chcesz potwierdzenia, że cię nie zostawię i nie każę ci spadać, hm?
Shizuo nieco zmarszczył
brwi. Już chciał zaprzeczyć, ale po głębszym zastanowieniu jednak ugryzł się w
język.
- Chyba…. – powiedział w
końcu.
Izaya ciężko westchnął.
- Słuchaj, amebo. Nie ufam
ludziom. Z reguły większości nie ufam, a przynajmniej nie na tyle, aby
powierzyć im swoje życie, rozumiesz? Nie ufam im, bo sam jestem człowiekiem.
Skoro ja mogę kłamać, manipulować i oszukiwać, to oni też. Ty jesteś na to za
głupi i za… nie wiem jaki jeszcze, ale twój mózg pierwotniaka najwyraźniej ma
inne priorytety niż bycie fałszywym. Jesteś pieprzoną Bestią i skoro tak
przekłada się to na twoją szczerość z emocjami, to jesteś i zawsze będziesz
jedyną osobą, której będę mógł zaufać. Jesteś wkurzony – wszystko rozwalasz.
Jesteś wesoły – śmiejesz się. Kogoś nie lubisz – mówisz mu to. O kogoś się
troszczysz – to wyrwałbyś dla jego dobra nawet i pieprzoną wieżę Eiffla. Nie
jesteś fałszywy i wątpię w to, żebyś w ogóle umiał taki być. Więc, aby
odpowiedzieć na twoje pytanie, jak długo będzie między nami to „coś dobrego”? Dopóki
nie znajdę osoby szczerszej od ciebie. Taka odpowiedź cię zadowala?
Przez kilka sekund Shizuo
się nie odzywał. Wpatrywał się tylko w ziemię i z zamyśleniem bawił jednym z
guzików swojej koszuli. Po chwili przestał i przeniósł wzrok na Izaye.
- Mówisz to dlatego, że
tak myślisz czy dlatego, żebym otrzymał zadowalającą odpowiedź i dał ci spokój?
Izaya lekko się do siebie
uśmiechnął. Nie spodziewał się ze strony Shizuo takiej podejrzliwości.
- Wydaję mi się, że tak
myślę, Shizu-chan.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział jest albo przedostatni, albo przed-przedostatni. Na obecną chwilę trudno mi powiedzieć, ale chcę, żebyście mieli tę świadomość, że opowiadanie powoli zmierza ku końcowi. No chyba, że przy pisaniu napotkam jakieś komplikacje, to całkiem możliwe, że się przedłuży, ale... no, jedna wielka niewiadoma - inaczej tego nazwać nie umiem.
Wowowow~! Świetne jak zawsze :3 Czekam na następne!
OdpowiedzUsuń~Koneko
Jag to koniedz? O.o Niee...ja się nie zgadzam! Za bardzo się do niego przywiązałam! ;-; I takie to piękne, i tak pięknie opisane. Xc
OdpowiedzUsuńNie dość, że tylem czekam, to na dodatek ni mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Xc Mam nadzieję, że Izaś się w końcu przyzna, że kocha Shizu-chan'a. :*
Pozdrawiam cię i życzę weny. :*
Cudowne! Tyle czekałam na to opowiadanie... <3 Podoba mi się jak ukazałaś analizę psychiczną Izayi (nie wiem jak to inaczej nazwać). Pfff... Nie wiem ci Ci jeszcze napisać w tym komentarzu :/ no po prostu za tą część mam Cię ochotę uściskać
OdpowiedzUsuń*tuli* no i tak w ogóle to to mój pierwszy komentarz tutaj, ale wiedz, że już praktycznie wszystkie twoje twórczości co są tutaj zamieszczone przeczytałm :) jejciuu taki bez ładu i składu ten komentarz...*facepalm*
No i tak na koniec to życzę Ci Miszu dużo weny i czasu :) ~Midnight
Słodko~! Lubię takie rozdzialiki <3
OdpowiedzUsuń*wieża Eiffla ... ;o
czy ktoś może mi wytłumaczy kto to jest ten Shinichi? :<
O ja... napisałam wieRZa..... matko, gdzie ja mam mózg? xDD ostatnio coraz częściej popełniam błędy ortograficzne - i to takie banalne - mimo że WIEM, jaka jest poprawna pisownia. Mój mózg chyba przechodzi jakąś dziwną fazę cofania się w rozwoju.
UsuńA, jeśli chodzi o Tsukumoye (zapomniałam wyjaśnić, hehe) - jest on informatorem, ale takim bardziej internetowym. Siedzi na czacie 24/7 i wie baaardzo dużo, choć (w przeciwieństwie do Izayi) nie wykorzystuje swojej wiedzy dla własnych korzyści, po prostu udostępnia informacje innym. Są spekulacje na temat tego, że Tsukumoya jest jakimś robo-czymś lub nie do końca człowiekiem, no bo... kto normalny jest w stanie nie spać przez całe życie, żeby siedzieć na czacie 24/7?
UsuńTsukumoya Shinichi napisał też kilka książek o Ikebukuro (takich przewodników jakby), ale to nie naprawdę, a w uniwersum Durarara!!
Mam nadzieję, że wszystko już jasne i że o niczym nie zapomniałam.
Aww, czytam to opowiadanie od początku a nawet nie oglądałam DRRR... brawo ja :D
OdpowiedzUsuńTak czy tak- super i czekam na więcej :D
Zapraszam do mnie,
http://bad-boys-and-love.blogspot.com/
Chciałam powiedzieć, że blogger usunął mi komentarz, a był taki długi i fajny... ;----; Przepraszam, ale nie będę pisać drugi raz... ._. Tylko powiem, że to opo jest zajebiste i miodziste... znowy rymy... a w tedy mniałam takie cudne...to ja spadam i się zwijam... xc
OdpowiedzUsuńŻal mi Shizuo. Jest taki zagubiony w tym wszystkim, a zachowanie Izayi nic mu nie ułatwia. W dodatku cały związek wydaje się być jedną, wielką, czarną dupą.
OdpowiedzUsuńSkoro tak mało do końca, to wątpię, że wydarzy się coś przełomowego. Mimo to, nadal czekam z niecierpliwością na kolejne chapy!
Chyba po raz pierwszy ujawniam swoją obecność, ale mniejsza o to. Natknęłam się na ten blog całkiem niedawno i muszę przyznać, że dawno mnie nic tak nie wciągnęło. W sumie prawie wszystko, co tu zamieszczone, przeczytałam (oprócz opowiadań o alter ego, ale to się nadrobi :p).
OdpowiedzUsuńNaczekaaałam się na ten rozdzialik. Ale warto było. Trochę szkoda Shizu-chana, ale Iza to Iza. Orihara i miłość do jednostki - no przecież prędzej by uwierzył, że ziemia jest płaska, niż przyznał się tak po prostu do miłości do jednostki.
Pozdrawiam, życzę wenki, czekam na kolejny!!!
E... A to ciekawe...
OdpowiedzUsuńByłam już całkiem daleko komentując rozdział 28, patrzę - komentowałam go już wcześniej... Pamięć już nie ta, ech :| I pisałam dokładnie to samo. Matko.
Wait... What? Jak to przedostatni? Tak mocno się przyzwyczaiłam do tego opowiadania, że nie mogę tego przyjąć do wiadomości. Za dobrze piszesz D:
Mhm, mam momentami wrażenie, że Izaya pomimo swojego geniuszu i wiedzenia wszystkiego często pomija jakieś info. Mam też wrażenie, że jest tak, ponieważ nie chce tego przyjąć do wiadomości. A nikt nie jest doskonały, nawet on,
Orety, pominęłaś scenę seksu :||||
"Że będzie kiedyś tak ciasno oplatać ramionami swojego wroga i cicho wzdychać mu do ucha.'' - podoba mi się to zdanie. Kilka słów, które w sumie do siebie nie pasują, ponieważ są wrogami, a jednak pasują. Tak pokrętnie, ale interesująco.
W ogóle tak na koniec powiem, że Izaya jest tu trochę poszkodowany. Każdy dookoła niego coś wie na temat relacji jego i Shizuo, wie coś o tym, ze prawdopodobnie Izaya może coś do niego poczuć, a sam zainteresowany tak naprawdę nie jest tego świadomy. To jest nawet zabawne. Niech się trochę pomęczy i poczuje jak to jest żyć z takim uczuciem.
Dobra, mam gorączkę, bredzę chyba, wybacz :|
Weny życzę~ :3
wiesz, że cię kocham? Pewnie nie, bo nie dodawałam komentarzy :c bardzo za to przepraszam, wiedz, że jestem tu i wszystko czytam :)
OdpowiedzUsuńżyczę duuuużo weny :*
~ amai-opowiadania-yaoi.blogspot.com ~
Alter ego nadrobione!!! Tak tylko informuję, bo oto nadchodzi spam (za co przepraszam serdecznie).
OdpowiedzUsuńOtóż, założyłam bloga, na którym postanowiła zamieszczać opowiadanie o naszej ukochanej Shizayi (i nie tylko). Jeśli jest czas i ochota, to zapraszam.
http://shizaya-i-inne-yaoi.blogspot.com/
Witam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko, oj dawno mnie tutaj nie było, a moje plany wzięły po prostu w łeb... ale teraz juz na bank po winnam być w miarę na bieżąco... stwierdziłam, że dla mnie lepszym rozwiązaniem będzie jak zacznę od początku czytać tekst za tekstem, no i w zasadzie chyba pierwsze pójdą one-shoty, dopiero później opowiadania, no mam nadzieję, że chociaż do połowy kwietnia uda mi się w większości nadrobić tutaj zaległości...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
*.* Jaaa *zakochana*
OdpowiedzUsuńCzaaaad... Jakie dobre opowiadanie... Ale się zajarałam.
Zajebisty pomysł z utratą wzroku i świetnie zrealizowany.
Bohaterowie zachowali swe charaktery, są bezbłędni i fenomenalni:D Myślałam po poprzednim opowiadaniu, że już lepiej nie potrafisz tego ująć, a tu proszę!
Wczułaś się w niepełnosprawnego bardzo dobrze. W ogóle Izaya naprawdę świetnie wypadł, cieszę się, że się nie załamał jak dziecko, tylko szybko ogarnął. To w jego stylu.
Biedny Shizuś T^T Choć no nie powiem, jego wina i sama też bym się czuła z tym beznadziejnie, ale kleszcz pozostał kleszczem xD
Bardzo na mnie wpływały słowa Izayi, gdy wypominał blondynowi jego czyn. Naprawdę mocne opowiadanie. Momentami było mi przykro nawet, że tak się to wszystko potoczyło (w sensie, że smutno;) )
Współpraca miedzy nimi bardzo mi się podobała. Gdy wybrali się do kawiarni i czarnowłosy kazał Shizuo mówić co widzi, to miałam też takie wrażenie, jakbym oglądała Sherlook'a Holmes'a :D
Bo Izaya potrafił różne rzeczy wyczytać z samego wyglądu^^ No wczułaś się niesamowicie, a podkradanie deseru było urocze:D Nawet to trzymanie za rękę^^
Do tego cała ta sprawa z yakuzą też fajnie wpleciona. A akcja z Namie? O.O z tą bronią? Jak w niego wycelowała i strzeliła? Ja pierdziu, prawie z krzesła spadłam.
Klimat durarary opanowałaś do perfekcji. Rozmowy, skoki akcji, zachowania... Czytałam to tak, jakbym oglądała osobny wątek w anime^^
Lałam jeszcze z sytuacji w wannie, jak kleszczowi komórka wpadła do wody:D
Gdy zaczęła się akcja i Izaye w końcu napadnięto w domu, to normalnie zawału dostałam. Leciałam wtedy wersy jak szalona bo tak bardzo chciałam wiedzieć, co będzie dalej. No i zjawił się bohater na białym koniku! xD *zajarana tak bardzo*
I OMG Shizuś go pocałował, ja pierdole, oszalałam, a potem kurna dupa blada, jebany kleszcz, głupi blondyn xD Normalnie miałam ochotę rzucić komputerem, ale to jeszcze było nic, jak później wyskoczyłaś z tym, że skończyli w łóżku i takie zajebiste macanki, ja pierdole, krwotok na klawiaturę, opisy że ja umieram, a tu tylko na tulasku się skończyło... xDD
Przysięgam, miałam ochotę Cię zabić. Mówię sobie- nie będzie seksu- Van bierze spawy w swoje ręce i spuszcza łomot. Oczywiście żartuję, ale dostarczyłaś mnóstwa emocji :3
W ogóle zdanie: Czy nie lepszy byłby wierny i kochający pies niż zdeptany robak?- Lovam Cię. Bardzo podobała mi się zmiana podejścia, ale szkoda mi było Shizusia dalej xD Jego ciągle mi szkoda, chyba nic na to nie poradzę. Jedynie boli mnie, że Izaya tak długo się opiera i sprowadza wszystko do wykorzystywania.
A przecież sam tak bardzo się przywiązał, nie?;D
Gdy w końcu dostali poważne zlecenie i wszystko diabli wzięli bo lampa błyskowa (lol, śmiałam się na wykładzie jak głupia, jak to przeczytałam xDDD) a potem spierdalanko do domu Shizusia i łoooooooooooo znowu macania i pocałunki takie gorące *//////////////////* Kyyyyya!!!! Rozmowa jaka poważna, to lubię! Ach te drobne gesty a jakie gorące! Jesteś w tym miszczem :3 ja cem jece.
Ale gdy ich złapali i zakneblowali... Tutaj to już w ogóle nie wiedziałam co się dzieje, po tak szybko leciałam z tekstem xD potem musiałam do tego głupia wracać, bo ominęłam całą akcję ratowniczą xD Po prostu musiałam wiedzieć, co dalej.
Świetnie Ci to wyszło, ja jestem pełna uznania. Pobyt w szpitalu i te pytania do śpiącego blondyna, potem ten sms po którym Shizuo się obudził <3 Odpowiedź Izayi teraz pod koniec w pewnym sensie mnie usatysfakcjonowała. Ciekawa jestem, co dalej. W ogóle myślałam że po tym wypadku i postrzale to cudem wróci mu wzrok jak tyle razy dostał w ten łeb xD Wzruchałam się, jak prawie zapłakał, gdy usłyszał, że Shizuo nie żyje. To było też mocne.
Bomba. Nie żałuję, że się za to zabrałam i super, że trafiłam na Twojego boga^^ Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
Będę sprawdzać pewnie codziennie, czy coś jest xD
Masz tu wiadra weny i czasu i pisaj nam więcej takich cudeniek!
Sprawilas ze zaczynam wierzyć w Boga a tym bogiem jest miszu<3
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest
Arcydziełem, arcymistrzowskie
Boskie
Czadowe,cudem
Dobre, doskonale, dar z zaświatów
E...Ekstra, estetyczne,
Fajne, fajowe, fantastyczne, fenomenalne
Gejowskie, git,
H-brak słowa;-;
Interesujące, inteligentne, Izayowate XD
Jeeeeeeeeeeeej ^^
Kochane
Loffciam
Mocarskie, mistrzowskie ,Miszuowate
Naj naj naj :3
Ok, oryginalne
Piękne
Radosne, rozrywajace
Shizuowate, szalone, słeet
To jest to co kocham
Ulubione, uzależniające
Walić naukę czytam yaoi
X-brak słówka ;-;
Yaoistyczne
Zajebiszcze, zajefajne, zarombiste,
Miszu Bogini moja lofciam :*
Pozdrawiam AleksisAlone :*
Gdzie jest rozdział?
OdpowiedzUsuńTak zapytam, bo choć pierwszy raz na bloga wchodzę szukam bloga który jest aktualny. I to pierwsze xx
Będę czytała one shoty jak na razie, jeżeli są. Jeszcze nie sprawdzałam.
Weny x3
Rozdział będzie... jak go napiszę >.>
UsuńBloga wyczaiłam dopiero przed wczoraj, a od wczoraj czytałam bez przerwy twoje opowiadania, szczerze? Niesamowite... Umiesz utrzymywać czytelników w napięciu, akcja wspaniale się toczy powolutku do przodu <3 nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :3
OdpowiedzUsuńIzaya po prostu potrzebuje czasu, żeby zaakceptować swoje nowe, dotychczas nieznane mu uczucia.
OdpowiedzUsuń„Patrzę na Ciebie” Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! Szczere rzucanie oczywistościami w wykonaniu Shizuo, zwala mnie z nóg XD To jedna z rzeczy, za którą najbardziej kocham jego postać.
„Nie lubisz słodyczy”
„Ale on lubi” …Izaya pomyślał o Shizuo, Izaya chce sprawić Shizuo przyjemność, Izaya kupuje mu ciasto… Panie i Panowie! Droga młodzieży! Dzieci! Oto chwila, na którą wszyscy czekali. Oto nastaje nowa era! Nareszcie się doczekaliśmy! Jesteśmy wybrańcami, będąc świadkami tego przełomowego wydarzenia! Radujmy się i weselmy! Oto świt nowego świata! Izaya kupuje Shizuo ciasto!
Ale w sumie, to Izaya, kochając Shizuo, tym samym kocha przecież największego słodycza/ cukiereczka/ lukrowanego pierniczka/ budyńka tej galaktyki, wychodzi więc na to, że Izaya kocha słodycze! ^w^
Tsukumoya Shinichi – całkiem spostrzegawczy i sympatyczny gość.
Shizuo siedzący z policzkiem podpartym dłonią, wpatrujący się w Izayę… ooooo, widzę to, widzę, full hd, widzę, ultra high definition XD Taaak, jak on słodko wygląda… *3* Ahhhhhh, Miszuuu, nie masz za grosz litości, za grosz, ani grama, nawet tyciej ociupinki!
„Mogę o coś zapytać?” …za grosz, nawet okruszka… PRZECIEŻ ON JEST NAJBARDZIEJ KAWAII RZECZĄ POD SŁOŃCEM, KSIĘŻYCEM, DROGĄ MLECZNĄ, CZARNĄ DZIURĄ, GWIAZDOZBIOREM PSÓW GOŃCZYCH… Niech mnie dunder świśnie! Jaki on uroczy… XD
Zbliżając się do ostatniego rozdziału, podsumuję tutaj pewną rzecz. Twój Shizuo gwałtownie i niebezpiecznie podnosi mi poziom glukozy we krwi. Zawsze nieludzko lubiłam słodycze. Wielbię, więc Twojego budyniowego blondyna nad życie. Nigdy dość! Nie miej litości, bardzo chętnie wciągnę wszystko co masz!
Shizuo się wypytuje, bo wie co znaczy samotność, ma jej dość, boi się jej. Chce mieć pewność, że Izaya go kocha, że nie wystawi go pewnego dnia za drzwi. Chce mieć pewność, że samotność nie wróci T^T
Izaya… błagam, daj mu to na piśmie! xD Podpiszcie się własną krwią, zawrzyjcie pakt na śmierć i życie. To przecież i tak umowa, której chcą i potrzebują obie strony (tak Izaya, nie oszukujmy się, chcesz tego i potrzebujesz). Izaya, słuchaj mnie, bo jestem wróżką xd Jesteście sobie przeznaczeni. Daj więc Shizuo pewność, że nie zazna już więcej samotności!
Jak dramatycznie się zrobiło…
Zaraz, zaraz… Papiery? Na śmierć i życie? 100% pewności? Satysfakcja gwarantowana albo zwrot pieniędzy? To brzmi jak… ślub! Weźcie ślub i sprawa załatwiona! XD
No i dał pewność. Jasna cholera! W jakim to było stylu, Chrystusie Niebieski! Końcowa przemowa Izayi pozamiatała cały temat, mnie też zmiotła, niesamowita. Jestem bardzo usatysfakcjonowana, bardzo, bardzo, bardzo, bardziej niż bardzo, jeszcze bardziej niż bardziej. Myślę, że Shizu-chan też, po prostu trzeba czasu, by te słowa dotarły i wbiły się w jego pierwotniakowy mózg.
Kocham <3