Rozdział
26
-
Przyjść za jakiś czas? – głos pielęgniarki.
Znowu ktoś w odwiedziny?
- Mhm.
Shinra raczej nie wszedłby
z pielęgniarką. Zazwyczaj przychodził sam lub z Kadotą. Raz też przyszedł Tom.
Westchnienie.
- Jaki jest sens w odwiedzinach, skoro nawet cię nie widzę? – w
głosie tym było słychać odrobinę rozbawienia. Podirytowanie było równie
wyraźne.
Shizuo nieco się ucieszył,
gdy to usłyszał. Skoro Izaya go odwiedził – mimo że ta wizyta według niego
najwyraźniej nie miała sensu – to znaczyło to, że wszystko z nim w porządku.
Wraca do zdrowia, ma się dobrze.
- Łóżko równie dobrze mogłoby być puste, dla mnie żadna różnica.
Miło było po tak długim
czasie tego dość dziwnego snu jakim była śpiączka w końcu usłyszeć głos
kleszcza.
- Hej, Shizu-chan, to prawda, że osoby w śpiączce słyszą, co się do nich
mówi?
Wygląda na to, że prawda.
Szczerze powiedziawszy, Shizuo musiał przyznać, że wcześniej jakoś w to nie
wierzył, ale teraz, gdy doznawał tego na własnej skórze, miał niepodważalne
dowody.
W skrócie – bardzo głupie
uczucie.
Na tym etapie zdążył się
już do tego przyzwyczaić, ale z początku był naprawdę tym wszystkim wkurzony.
Naprawdę. Słyszał, jak ludzie do niego mówili, czuł, jak go dotykają – ale nie
mógł na to w żaden sposób zareagować. Bezradność go irytowała. Była niemalże
nie do zniesienia. Z początku naprawdę chciał krzyczeć, prawdopodobnie to
naturalna reakcja, ale chciał zacząć krzyczeć, że ich wszystkich słyszy, że w
pełni rozumie, o czym przy nim mówią.
Czuł się tak, jak gdyby
był dla innych powietrzem. Oczywiście, czasem tak jak Izaya teraz, mówiono do
niego, ale np. gdy Shinra przyszedł raz z Kadotą, przez jakiś czas rozmawiali
ze sobą tak, jakby Shizuo wcale tu nie było.
W dodatku irytował blondyna
fakt, że niczego nie widzi – nie miał pojęcia jak Izaya mógł się do tego
przyzwyczaić, blondynowi po kilku dniach wciąż wydawało się to tak samo
irytujące jak na początku.
Cóż, nie tak irytujące jak
wtedy, gdy ktoś go badał. Czuł dotyk, jednak nie wiedział czyje dłonie stykają
się z jego skórą – na początku naprawdę go to denerwowało, jednak teraz nieco
już do tego przywykł. Mimo wszystko to naprawdę głupie uczucie, gdy wiesz, że
ktoś cię myje, a nawet nie wiesz, kim ta osoba jest.
-
Upierdliwy jesteś – cichy śmiech – Naprawdę. Powoli zaczynam cię rozumieć, jak to jest, gdy ktoś tak
strasznie cię wkurza.
Shizuo zaśmiał się w
myślach. Naprawdę Izaya zaczynał rozumieć? Kleszcz nie zrozumie, dopóki nie
osiągnie prawdziwego apogeum wkurwienia.
Chwilę później poczuł na
swojej dłoni ciepło cudzego ciała. Czyjeś smukłe i znajome palce splotły się z
jego – Izaya złapał go za rękę. Shizuo nie do końca rozumiał czemu, ale miło
było w ten sposób odczuć jego obecność. Po tylu dniach, wreszcie znów złapać
mendę za rękę, jednak tym razem nie po to, aby go gdzieś zaprowadzić.
- Pewnie będziesz na mnie zły, kiedy się obudzisz,
I to jak.
- ale na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że choć żyję, to dostałem kulkę
w ramię.
Gdyby nie fakt, że od
kilku dni spał, Shizuo pewnie otworzyłby
szeroko oczy. Izaye postrzelono? Kiedy? Jak to się dokładnie stało? Karasu? Ten
gość się nazywał Karasu, nie? Blondyn z trudem przywołał nieco mgliste
wspomnienia. On miał broń, prawda? Miał czy nie… nie pamiętał. Nie mógł sobie
przypomnieć. Wszystko co się wtedy działo było jakby zamazane. Narkotyki krążące
wtedy w jego żyłach sprawiły, że ledwo potrafił sobie przypomnieć, o czym
rozmawiano, a co dopiero co się działo. Większość rzeczy wiedział tylko
dlatego, że mówili o nich Shinra i Kadota.
- Ty już byłeś kiedyś postrzelony, nie?
Miałem w tym w sumie swój udział, ale nie myślałem, że to aż tak
kurewsko boli – śmiech.
No tak, niedziwne, że
Shizuo od początku wiedział, że coś w tym śmierdzi. On po prostu c z u ł, że tamten incydent był dziełem Izayi.
-
Mała, głupia, metalowa kulka… Shinra mi trochę o tym mówił. Serio myślałeś, że
się poślizgnąłeś? – znowu śmiech.
Poczuł jak kciuk Izayi,
który, tak samo jak reszta jego palców, oplatała dłoń blondyna, zaczyna
delikatnie przesuwać się po jego skórze, lekko ją przy tym gładząc.
- Masz farta, że przez tę adrenalinę cię nie bolało.
Izaya na chwilę zamilkł,
co dało Shizuo czas na dokładniejsze przemyślenie jego słów. Gdy ponownie
zabrał głos, delikatne uczucie głaskania na wierzchu dłoni Shizuo zniknęło.
- Jestem ciekaw…
Zastąpiło je nieprzyjemne
ukłucie bólu, gdy dotychczas delikatne palce, mocno się zacisnęły. Blondyn nie
rozumiał, co to miało na celu, ale ból ten dość szybko zniknął.
- Wiesz, Shizu-chan… - w głosie Izayi nagle dało się wyczuć pewnego
rodzaju smutek wymieszany z niepewnością – lekarze
mówili, że prawdopodobnie się już nie obudzisz.
Co?
Shizuo się już nie obudzi?
Jak to nie obudzisz? Dlaczego? Przecież… wszyscy mówili, że wszystko jest w
porządku. Nawet Shinra tak mówił, więc…
Blondyn nie rozumiał, o co
chodzi. Może Shinra po prostu nie mógł się zdobyć na odwagę, żeby mówić o tego
typu rzeczach? To miałoby sens, w końcu Izaya to Izaya – on zazwyczaj
przedstawia rzeczy takimi, jakie są.
- Rozważają odłączenie cię od aparatury…
Odłą… odłączenie? Ale
przecież on żyje! Żyje, prawda? Nie umarł. Skoro słyszy i czuje, to znaczy, że
żyje, nie mogą tak po prostu go odłączyć i zabić! Nie mogą, kurwa, nie mogą!
Nie mają prawa, więc…
- Twoja rodzina za parę dni ma podjąć decyzję. Cieszysz się, że Kasuka
cię odwiedzi?
Z każdym kolejnym słowem
Izayi, Shizuo odczuwał coraz większą i coraz bardziej przytłaczającą
bezradność. Ma słuchać o tym, że ktoś go tak po prostu pozbawić życia i nic nie
może z tym zrobić. Nie może krzyknąć, nie może się ruszyć, nie może w żaden
sposób zaprotestować. Cholera, cholera, cholera, CHOLERA!!
- To takie dziwne… skoro i tak masz umrzeć, to prawie jakbym rozmawiał
właśnie z trupem.
W głosie Izayi słychać
było coś dziwnego i Shizuo nie do końca potrafił sprecyzować, czym to coś
dokładnie było. W dodatku jego myśli były teraz zbyt zajęte… nie umiał
dokładnie powiedzieć, czym były zajęte, ale z całą pewnością były. W pewnym
sensie doznał szoku – w końcu niecodziennie słyszy się tego typu rzeczy.
Sam nie wiedział, jak się
czuć. Jak się powinien czuć? Szok, denerwująca bezradność… co jeszcze? Powinien
być smutny?
No tak. Teraz już
wiedział, jak się czuć. Gdy tylko usłyszał śmiech Izayi, wiedział, że powinien
był czuć wkurwienie. Zdenerwowanie. Gdyby tylko mógł, otworzyłby oczy, wyrwał z
siebie wszystkie kable, wstał i przyjebał kleszczowi stojakiem od kroplówki za
robienie sobie żartów.
- Hahahakhe.. khe khee.. khee.. strasznie suche powietrze tu mają,
Shizu-chan. Nagle tak zacząłem haha.. khe.. ha… khe khe.. kaaahahahahaszleć.
Blondyn z chęcią
wywróciłby właśnie oczami.
Aż sam zaczynał wątpić w
to, że był w tym debilu zakochany. No ale przecież był. Wiedział, że był. Znał
to uczucie. Na ogół bywało one niepoważne i rzadko kiedy dało się je jakoś
logicznie uzasadnić – po prostu było. Taki bardzo silny sentyment i poczucie przywiązania,
nie umiał tego inaczej określić.
Już raz był kiedyś
zakochany. Nie było to oczywiście nic śmiertelnie poważnego – zwykłe dziecięce
zauroczenie w pani, która codziennie dawała mu i Kasuce mleko. Jadnak i jej i
Izayi zrobił krzywdę. Najwyraźniej nie potrafił obejść się bez krzywdzenia
tych, na których mu zależy. Ale co zrobić? Stało się, już nic na to nie
poradzi. Może się tylko obwiniać do końca życia, ale jednocześnie stanie się
przez to bezużyteczny – tego Shizuo nie chciał. Dlatego starał się nie myśleć o
złych rzeczach, które w życiu zrobił. Starał się z tym pogodzić. Zaakceptować
to jako fakt.
- Obudzisz się, żartowałem.
Też miał taką nadzieję.
- Swoją drogą… jakie to uczucie mieć rurkę w penisie? Boli?
Po usłyszeniu tego pytania
i zyliarda kolejnych Shizuo z całych sił starał się obudzić. Nie wiedział, na
czym dokładnie polegało to staranie się, ale cały czas powtarzał sobie w
myślach „obudź się”. Dlaczego?
Dlatego, że teraz naprawdę chciał jebnąć kleszcza stojakiem od kroplówki i tym
samym go uciszyć.
Niestety – nie udało mu
się obudzić. Był skazany na słuchanie niekończących się pytań Orihary. Izaya
był zupełnie jak irytujący dzieciak, który pyta o wszystko, o co tylko się da,
np. o to, czemu trawa jest zielona.
***
Po wyjściu Shikiego zrobiło
się pusto. Nie chodziło oczywiście o aspekt wizualny, ponieważ Izaya i tak nie
widział. Myśląc o pustce, miał raczej na myśli atmosferę i ciszę, w którą od
dłuższego czasu z niezadowoleniem się wsłuchiwał.
Brunet położył się na
kanapie i przykrył, wdychając świeżą woń proszku do prania. Jego koc od dawna
już nie pachniał jak Shizu-chan. Izaya był zmęczony. Mimo że wypisano go ze
szpitala, to wciąż od czasu do czasu robiło mu się niedobrze, miewał bóle głowy
i kłopoty z równowagą, jednak częstotliwość tych objawów znacznie się
zmniejszyła.
Zamknął oczy. Nie za
bardzo wiedział, co ze sobą zrobić. Kiedyś może oglądałby telewizję, popisał na
czacie lub pobawił się jakimiś poważnymi problemami ludzi z depresją.
Uśmiechnął się do siebie. To ostatnie było bardzo fajne. Brzmiało zachęcająco,
lecz wymagało wiele zaangażowania. Samo to nie było problemem, jednak dla osoby
niewidomej to zbyt wiele kłopotania się. W szczególności, gdy jest się samemu.
Bo niby jak ma się udać na spotkanie z samobójcami? Bez Shizuo nigdzie nie
dotrze.
Shizuo…
Izaya przycisnął koc do
twarzy i nabrał powietrza do płuc. Wciąż pachniało proszkiem do prania. Brunet
lekko zmarszczył brwi.
Ostatnio nic nie pachniało
jak Shizu-chan. Nawet pokój, w którym spał i łóżko, w którym leżał. Nawet sam
Shizu-chan nie pachniał jak Shizu-chan. Wszędzie tylko woń szpitala. Obcy,
sterylny zapach, którego nikt nie lubił.
Lekko się do siebie
uśmiechnął, zastanawiając się, kiedy ten blondwłosy dureń się obudzi.
Może jutro, może pojutrze,
za tydzień, za dwa? A może nigdy? Kto wie?
Zaśmiał się.
Nie, gdyby Shizu-chan nie
miałby się już obudzić, to byłoby naprawdę kłopotliwe. W końcu Izaya zdążył się
już nieco przyzwyczaić do swoich oczu.
***
- Jednak powiedziałeś o
tym wszystkim Izayi? – mruknął Masaomi, siadając na kanapie z puszką coli w
ręku.
- Ty za to zaangażowałeś w
to wszystko Kadotę.
Blondyn uśmiechnął się
lekko, przełączając program w telewizji. Starał się znaleźć jakiś ciekawy film.
Kątem oka spojrzał na siedzącego obok Mikado.
- Chciałem zaangażować – poprawił go – Ale okazało się, że jego
paczka ma niezłego farta i byli już gdzie trzeba, a co ważniejsze, kiedy trzeba – wzruszył ramionami –
Można to uznać za przypadek, nie? Nietypowy zbieg okoliczności~
Ryugamine w dalszym ciągu
wpatrywał się w zmieniane przez blondyna programy w telewizji i zastanawiał się
nad jego słowami.
- Jestem tylko trochę
niezadowolony, bo przez Karisawę i Yumasakiego ten gnojek Izaya jeszcze żyje –
westchnął Kida i podał pilota Mikado. Skakanie po kanałach już mu się znudziło.
Napił się coli.
- To trochę dziwne, gdy
mówisz o kimś starszym od siebie „gnojek”.
- No to w takim razie
skur-
- N-nie, nie! Może być
gnojek! – Mikado szybko przerwał swojemu przyjacielowi.
Masaomi spojrzał na niego
kątem oka i zaśmiał się – W takim razie gnojek – skinął głową.
Przez jakiś czas obaj
milczeli, wpatrując się w pokazywany właśnie w telewizji zwiastun nowego filmu
z Hanejimą Yuuheiem w roli głównej. Obaj prawie natychmiast pomyśleli o jego
starszym bracie.
- No a… - zaczął niepewnie
Mikado – słyszałeś o Heiwajimie?
- Słyszałem. Trochę
nieciekawie.
Brunet skinął głową, a
pomiędzy jego brwiami pojawiła się drobna zmarszczka. Masaomi szybko to
zauważył.
- Heeej, nie myśl tyle, bo
będziesz miał od tego zmarszczki, wiesz? – szturchnął przyjaciela łokciem – I
co wtedy zrobisz ze zmarszczkami? Zdajesz sobie sprawę z tego, że żadna
laaaseeczka nie będzie cię chciała~? Taki stary, pomarszczony, suchy i brzydki
Mi~ka~do~ Będziesz mógł zapomnieć o jakiejkolwiek ero-ero akcji, a tym bardziej
o ero-ero cycuszkach An-
Masaomi niestety nie dokończył dobrze znanego im obu imienia,
ponieważ z jego twarzą zderzyła się poduszka.
***
W mieszkaniu dało się
słyszeć głośny śpiew. Właściwie to Celty nie była pewna czy tego typu fałsze
wciąż zaliczane są do śpiewu. Tak czy inaczej, Shinra jak zwykle wydzierał się
pod prysznicem. Najwyraźniej nie znał tekstu śpiewanej przez siebie piosenki,
ponieważ momentami jakby coś mamrotał i plątał mu się język.
Dziewczyna zaśmiała się w
myślach i ściągnęła z głowy kask. Właśnie wróciła z pracy. Odkąd nie dostawała
nietypowych oraz kłopotliwych zleceń od Izayi, wszystko było dziwnie spokojne.
Brakowało jej trochę tego. Mimo wszystko cieszyła się tym, że ma teraz więcej
czasu dla Shinry.
Sprawdziła w swoim PDA
godzinę. Ma jeszcze dużo czasu do programu o UFO. Nastawiła budzik, aby nie
zapomnieć, kiedy dokładnie będzie on w telewizji i usiadła na kanapie z
laptopem na kolanach.
***
[Setton zalogowany]
Saika: Ale czy to czasem
nie jest nielegalne?
Kanra: Jedne są legalne,
inne nie ~ zawsze możesz sama sprawdzić ^^
Setton: Dzień dobry
wszystkim.
Saika: Dzień dobry,
Setton-san!
Kanra: Dzień dobry, dzień
dobry~!
Setton: O czym
rozmawiacie?
Saika: O niczym ważnym
Kanra: Saika pytała mnie o
narkotyki~~
Saika: Kanra-chan!
Kanra: Jeśli chciałaś, aby
to zostało między nami mogłaś pisać na PV, prawda?
Saika: Nie umiem
Kanra: Uuuuups~
Setton: Czemu akurat o
narkotyki?
Saika: Byłam ciekawa, co
się stało z Heiwajimą-san.
Kanra: Wszystkich to
ostatnio ciekawi.
Kanra: Mówili o tym nawet
w telewizji~ Ta dwójka dilerów z Dollarsów handlowała na naprawdę dużą skalę.
Podobno mieli jakichś pośredników. Aż nie chce się wierzyć, że dwie osoby mogą
tak namieszać, prawda?~
Saika: Jak ty to robisz,
że zawsze tyle wiesz?
Kanra: Po prostu dużo
słucham. W dodatku im więcej się plotkuje, tym więcej można się dowiedzieć~
[Tanaka Tarou zalogowany]
Kanra: Dzieeeeń
dooobryyy~~~~
Saika: Dzień dobry
Tanaka Tarou: Dzień dobry
Kanra: Are~are? Setton-san
się nie wita?
Kanra: Setton-san?
Kanra:
Setton-saaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaan???
Tanaka Tarou: Może komputer
mu się zaciął?
Saika: Możliwe.
Kanra: No, bywa~
***
Jednakże Celty wcale nie
zaciął się komputer. Po tym jak przeczytała wiadomość o Heiwajimie, postanowiła
nieco poszperać w Internecie. W przeciwieństwie do Shinry nie wiedziała dużo o
śpiączkach, a tak się składa, że nie była do końca pewna, jak zacząć z nim
rozmowę o Shizuo. Była świadoma tego, że Shinra i tak już bardzo często myśli o
swoim przyjacielu i martwi się o niego – głównie dlatego nie chciała o tym
mówić.
Jej samej też bardzo
brakowało Shizuo. Tęskniła za wpadaniem na niego w mieście, gdy ten na przykład
wracał z pracy. Zawsze mogła z nim szczerze porozmawiać, on z nią także. W
dodatku denerwował ją nieco fakt, że nie mogła go zobaczyć, ponieważ nie
chcieli wpuścić jej do szpitala w kasku.
„Najtrudniej jest wybudzić
pacjentów, u których doszło do długotrwałego niedotlenienia mózgu (podtopienia,
zatrucia, zachłyśnięcia, wylewy)”
Zatrucia…
Gdyby miała głowę,
pomiędzy jej brwiami pojawiłaby się prawdopodobnie dość głęboka zmarszczka.
Shizuo,
wyjdź z tego szybko – pomyślała – Zawsze dochodzisz do siebie w ekspresowym tempie, więc teraz też musi
ci się udać.
- Ceeeeeltyy~ - dziewczyna
podskoczyła, gdy poczuła, jak stojący za kanapą Shinra oplata ją ramionami i
kładzie podbródek na jej ramieniu.
Szybko zamknęła okno z
artykułem o śpiączce i otworzyła notatnik.
Chciała napisać, że Shinra
ją przestraszył, ale zanim w ogóle zdążyła ten powiedział – Wiem, wiem,
przepraszam – i nieco bardziej się do niej przytulił.
Czuła na ciele spływające
z jego włosów kropelki wody.
[Co śpiewałeś?] – mimo
wszystko napisała to w notatniku. Dziwnie się czuła, gdy Shinra tak sobie
„czytał w jej myślach”.
- Piosenkę z ulubionego
anime Emilii. Wysłała mi ją i teraz nie mogę wyrzucić jej sobie z głowy –
zaśmiał się – Jak ci minął dzień?
[Dość spokojnie. Bez
zleceń od Izayi jest nieco nudno.]
- W sumie to ci się nie
dziwię – Shinra uśmiechnął się wesoło – Mimo że go nie lubisz, to ci go
brakuje, nie?
[Tak jakby] – jej ramiona
lekko zadrżały. Śmiała się.
- Masz nowe wiadomości –
Shinra pokazał jej palcem okienko w dole ekranu, o którym ta zdążyła już
zapomnieć.
***
Kanra: Setton-san o nas
zapomniał ;~;
Bakyura: Nie przeżywaj
tyle.
Kanra: Ale Tanaka
Tarou-san już sobie poszedł i nie dostał od Settona „dzień dobry”
Bakyura: Tragedia…
Bakyura: Tak czy inaczej,
nie mam ochoty pisać z tobą, a skoro nie ma nikogo innego, to sobie idę.
[Bakyura wylogowany]
Kanra: Setton-saaaaan,
nudno mi!
Kanra: Teraz jestem sama,
chodź tuuuuuu!!
Setton: Przepraszam,
zaczytałem się.
Kanra: Ooooo, coś ciekawego?
Setton: Niekoniecznie.
Kanra: Pewnie porno~
Setton: Wcale nie!
Kanra: Nie kłam~ mnie nie
oszukasz
Setton: Myśl sobie co
chcesz -.-"
***
Odwiedził go Kasuka. Co
prawda nie mówił wiele, ale Shizuo i tak to cieszyło. Szkoda tylko, że po tak
długim czasie spotkał się ze swoim bratem akurat w szpitalu – w dodatku nie
mógł go zobaczyć. Chciał spytać o jego dziewczynę i pracę. Jednakże Kasuka nigdy
sam z siebie nie schodził na tego typu tematy i głównie dlatego Shizuo niczego
się nie dowiedział. Cały czas zastanawiał się nad tym, kiedy jest premiera jego
najnowszego filmu. Wolałby tego nie przespać. W końcu zawsze chodził na
premiery – taki nawyk.
Ciekawe, ile dni już śpi?
***
Jedenaście.
Jedenaście dni, a ten
głupek Shizuo nadal śpi.
Izaya z ciężkim
westchnieniem podniósł się do siadu. Woda dookoła niego cicho zachlupała.
- Mógłbyś się już obudzić,
śpiochu – mruknął, wyciągając prawą dłoń i starał się znaleźć butelkę szamponu.
Tym razem na szczęście nie wziął ze sobą do łazienki telefonu.
Podczas mycia włosów,
myślał głównie o tym, jak długo zajmie blondynowi dojście do siebie, gdy już
wybudzi się ze śpiączki. Dziwnie będzie po tej długiej przerwie znowu zacząć z
nim pracować. Można by powiedzieć, że Orihara częściowo jakby wypadł z rytmu
pracy, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Odchylił się do tyłu i
zanurzył w wodzie, chcąc tym samym spłukać sobie z głowy pianę.
No, jakoś to będzie.
***
- Kuru-neeee, też tęsknisz
za Shizuo~?
- Też.
Mairu spojrzała w bok na
zaplatającą jej warkoczyki Kururi.
- Ale tak serio, serio? –
spytała.
Starsza z dziewczynek
wzruszyła ramionami.
- Bo jak dla mnie to
straszne, że tym razem nie załatwi nam biletów w naszym ulubionym miejscu –
westchnęła Mairu – Szósty rząd, miejsca na środku, zawsze tam siadamy i rzucamy
popcornem w Shizuo-san, który siedzi tuż przed nami.
Okularnica spojrzała na
trzymane przez siebie bilety. Rząd A, miejsce pierwsze i drugie. Ponownie westchnęła.
Siedzenia na samym przodzie, miejsca z lewej. Zdecydowanie za blisko ekranu, w
dodatku bliżej kolumn z lewej strony niż tych z prawej. Będzie do kitu.
- W kogo będziemy rzucać
popcornem… - mruknęła niezadowolona, nieco przechylając głowę w prawo, gdy
Kururi przy zakładaniu gumki delikatnie pociągnęła za jednego z jej warkoczy.
- Gotowe.
Mairu uśmiechnęła się
wesoło, chowając bilety do kieszeni bluzy. Była już gotowa.
- To teraz ja pomogę ci
się uszykować~
Kururi spojrzała na nią
swoim nigdy się niezmieniającym znudzonym wzrokiem i zaczęła szperać w szafie.
- Nie~ ja pomogę! Podnieś
ręce do góry – zawołała wesoło.
Chwilę później ściągęła z
Kururi koszulkę… i stanik… spodenki zresztą też. Właściwie to ściągnęła z niej
wszystko, a potem, wyraźnie się przy tym ociągając, ubrała ją w ładną, żółtą
sukienkę i założyła jej na głowę słodką czapeczkę z pandą.
- Rajstopy – przypomniała
Kururi.
- Ach, no tak… jest trochę
zimno. Zaraz coś się znajdzie~ Mogą być
czerwone?
- Bocian.
Mairu się zaśmiała – Z
czerwonymi rajstopami nie będziesz wyglądała jak bocian! Ale masz rację, nie
pasują… no to czarne zakolanówki~ będzie sexy~
***
- Pani doktor.
Brew Namie zadrżała.
- Pani doooktor.
- Czego chcesz? – warknęła
w końcu, odwracając głowę o dziewięćdziesiąt stopni i przeniosła wzrok na
leżącego na kanapie Izaye.
- Niedobrze mi.
Dziewczyna westchnęła i –
chcąc go zignorować – spojrzała z powrotem na ekran komputera.
- Pani dooooktooooor,
umieram.
- Nie umierasz – burknęła,
znowu niechętnie na niego spoglądając. Gdy nie usłyszała od niego żadnej
odpowiedzi, wróciła do pracy.
Naprawdę, narzekał jej już
tak cały dzień. Najpierw bolała go głowa, potem szumiało mu w uszach, kręciło
mu się w głowie. Miała już dosyć latania w tę i z powrotem po tabletki.
Zresztą, i tak nie mógł wziąć więcej niż dwóch dziennie, więc to nie tak, że
Namie mogła coś wyczarować – jednak Izaya najwyraźniej właśnie na to liczył.
- Namie-san, teraz mówię
serio, zaraz się porzygam – tym razem było to słychać nawet w tonie jego głosu
i Namie, nie chcąc później sprzątać wymiocin z podłogi, poszła po jakąś miskę
dla swojego pracodawcy.
Po zwróceniu swojego
obiadu Izaya poczuł się już nieco lepiej.
- Przypomnij mi, żebym na
przyszłość zabijał każdego, kto kiedykolwiek uderzy mnie w głowę – mruknął pod
nosem.
Po usłyszeniu jego słów,
lekko uśmiechnęła się pod nosem.
- O ile w ogóle przeżyjesz
następne wstrząśnienie mózgu – burknęła.
- Słyszałem!
Do jego uszu dotarło
stukanie obcasów. Namie najwyraźniej szła pozbyć się zawartości miski.
***
W pokoju, w którym
znajdowały się rzeczy pacjentów, coś cicho zawibrowało. Dźwięk ten dochodził z
jednego z wielu znajdujących się tam kartoników. Na tym kartoniku napisane było
„Heiwajima Shizuo”. W środku były ubrania, w których przywieziono go do
szpitala oraz to, co miał w kieszeniach, czyli portfel, kluczyki, papierosy,
zapalniczka oraz telefon. Telefon, który, mimo wcześniej niedziałającej
baterii, przed chwilą zawibrował.
Na jego ekranie widoczna
była jedna nieprzeczytana wiadomość
„Od: Izaya
Wake up, Shizu-chan”
Wake up, Shizu-chan”
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ojeju, przypadkiem zamieściłam tę notkę przed chwilą. I tak sobie pomyślałam, że skoro już na waszych "listach czytelniczych" bloggera pojawiła się informacja, że rozdział jest, to brzydko z mojej strony by było tak was wykiwać xD No i rozdział jest szybciej niż miał być~
Jej, jest rozdział~! Szczerze, to po wcześniejszej notce, kolejnej części Wśto spodziewałam się dopiero gdzieś koło świąt. A tu taki suprajs~! C: Mam nadzieję, że u ciebie wszystko okej i już normalniej śpisz x3
OdpowiedzUsuńRozdział - no cóż, jak zwykle cudowny, ale do jasnej cholewki, Shizuś budź się!!! Ale tak ciałem i świadomością, a nie tylko tym drugim >.< Izaya zaczął cię już doceniać, więc ulituj się i podnieś się z tego łóżka xc Wszyscy tęsknią, w tym również ja x.x'
Kurczę, Miszu, po ostatnim shocie, wiem że potrafisz być strasznie okrutna, przez co coraz bardziej boję się, że cała ta historia nie skończy się dobrze .-. A ja strasznie nie lubię jak ktoś umiera w takim długim opowiadaniu, bo zwykle dosyć szybko przywiązuję się do postaci…
Ale to twoje opowiadanie i jedyne co mogę zrobić, to próbować obudzić Shizusia i trzymać kciuki za happy end XD
Weny, czasu i takich tam,
~Shade
Ohayo~!! Cieszę się, że dodałaś ten rozdział (przez przypadek x3). Trochę się śmiałam...trochę nie mogłam się doczekać, żeby Shizu-chan się obudził...zresztą, nadal nie mogę. ;-;
OdpowiedzUsuń"Aż sam zaczął wątpić, że jest w tym debilu zakochany" - no po prostu padłam. Ten tekst mnie po prostu rozwalił na kawałki. :)
Namie - pani doktur *o* luul Już to sobie wyobrażam...połowa pacjentów by zdechła w czasie, gdy ona piłowałaby sobie paznokcie :3
Izayasz zwrócił swój obiad o.o Ciekawe czy miał coś smacznego chociaż na ten obiad :P
Dobra, nie mam już co pisać, bo wszystkiego zapomniałam ;-; lol ale i tak kocham to opowiadanie o.o
Pozdrawiam i wenyyy~! :*
Super rozdział nie mogę się doczekać rozwinięcia akcji . Kiedy Shiuzu się obudzi ??? A Iza chyba odzyska wzrok było by fajnie . Proszę nie trzymaj tak długo w niepewności bo oszaleje z niepewności. Pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu na pisanie.BAY BAY
OdpowiedzUsuńAaach~ Świetny <3 Zabawna scena, kiedy Shizuś wszystko słyszał xD
OdpowiedzUsuńJa tam się bardzo ciesze z tego przypadku~ xD Jednak Shizu "żyje", oby tylko szybko się obudził^^ pytania Izayi były powalające X3 Chyba jestem strasznie wrażliwą osobą, jak nigdy, tak teraz uroniłam jedną, małą, tycią, tyciusieńką łezkę na końcu ★.★ Weny, czasu i takich tam~ xD
OdpowiedzUsuńJa ne
(Kiedyś) Ayame~
Ps. Gomen nasai że nie skomentowałam poprzedniej notki ale na śmierć zapomniałam O_o
Owwwww.... czekałam na ten rozdział! Wstaw kolejny jak najszybciej! Błagam!!! (tak, wiem, dużo wykrzykników)
OdpowiedzUsuńto opowiadanie wciąga jak ruchome piaski. Zwlekanie z rozdziałami to takie zło.... =(
no nic, weny i czasu
Pozdrawiam
Sara
Yay, dziękuję ogromnie za wśto!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że czujesz się dobrze i jakoś sobie radzisz. Życzę dużo weny i czasu. <3
Jejku~! Przeczytałam całe to opowiadanie w trzy dni i się poprostu zakochałam *-* Kiedy Shizu-chan się obudzi?! Ja się pytam KIEDY?! ;-; Oby nie umarł, bo jak umrze to przyjdę do twojego domu i ciebie zamorduje szczoteczką do zębów!!! -.-* Iza-Iza jest taki słodki! <3 Kocham go! I podziele się nim z Shizu-chanem!! :3 Ale musi się obudzić! Jejusiu... co mogę jeszcze napisać~? ._. Ano... weny, czasu i takie tam duperelki x3 Kocham cię i nie mogę doczekać się następnego rozdziału ^^
OdpowiedzUsuńPS Pozdrowiąka i zdrowia szcześcia pomyślności i ryby na obiat (chodź jest wieczór xD) bez ości ;*
UsuńA więc zaczynam:
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dla ogólnej informacji chcę, że jest to mój pierwszy komentarz na twoim blogu za co bardzo, ale to bardzo cię przepraszam i żałuję. ;-; *kłania się nisko*
Po drugie podsumowując twoje wszystkie opowiadania, one-shoty i inne dzieła to nie potrafię znaleźć słowa jakie mogłoby opsać twoje pisanie. To jest po prostu niesamowite, piękne, cudowne, wspaniałe (bla bla bla). *o* W skrócie: kocham Cię i Twoją twórczość. <3
Po trzecie i ostatnie (nie chcę zanudzać) to odnosząc się do WŚTO mam nadzieję, że Shizzy się obudzi, wróci do ślepego Izayi i wszystko skończy się happy endem. ^^
Na koniec pozdrawiam, życzę duuuuuuuuuuuuużo weny i czekam na następny rozdział. :3
Można się z tobą skontaktować jakoś na priv?
OdpowiedzUsuńNemuri
Hurrrraaa! Shizuo, jesteś z nami, wróciłeś! Witaj wśród żywych! Stęskniłam się za nim *^*
OdpowiedzUsuńPowrót Shizuo i pierwsze jego myśli dotyczą Izayi, cieszy się, że go słyszy, że najwyraźniej wszystko u niego dobrze… Shizuo, Ty przeuroczy, przemiły i do bólu opiekuńczy blondaskuuu! ^w^
„…był w tym debilu zakochany” kyaaaaaaaaaaaaaaaaa
Bardzo podoba mi się spostrzeżenie Izayi, że nic już nie pachnie jak Shizu-chan, nawet sam Shizu-chan.
Celty jest kochana <3
„- Mógłbyś się już obudzić, śpiochu” Popieram! Wstawaj Shizuo, Izaya nie może się Ciebie doczekać. No, szybciutko! Raz i dwa, wyskakuj z łóżka!
„- Pani doooktor”
„- Czego chcesz?”
„- Niedobrze mi”
„Pani dooooktooooor, umieram”
HAHAHAHAHAHA XD
„Wake up, Shizu-chan” Właśnie, właśnie, wstawaj. Brakuje nam Ciebie *^*