Rozdział 21
-
Haaaa?! – Shizuo wydał z siebie zdziwiony i pełen niezadowolenia dźwięk, który
prawdopodobnie miał być czymś w rodzaju „huh?”.
Odsunął
od ucha telefon i na niego spojrzał tylko po to, aby chwilę później znowu go do
siebie przysunąć. Żyłka na jego skroni lekko zapulsowała.
- Słyszałeś, Shizu-chan~ potrzebuję cię
dzisiaj w nocy.
-
I tylko dlatego, że tak sobie wymyśliłeś, mam być jutro w pracy niewyspany? –
prychnął blondyn.
- Dooookłaadnie~!
Shizuo
ciężko westchnął, wychodząc ze sklepu z reklamówką pełną mleka. Przez to ile go
pił, dość szybko się kończyło. Na szczęście nie mieszkał daleko od sklepu, więc
częste robienie zakupów nie było dla niego problemem. Cóż, może i było
problemem dla jego portfela… ale właściwie to nieważne. Potrzebował mleka,
kupował mleko. Potrzebował fajek, kupował fajki. Tak to z nim było. Bez tych
dwóch rzeczy trudno mu było nie rozwalać wszystkiego co popadnie.
-
No a po co tak właściwie? – spytał, powoli idąc do domu. W przeciwieństwie do
ludzi dookoła, jemu się nie spieszyło. Była niedziela. Miał wolne. Spokojny
dzień. Choć najwyraźniej noc nie będzie tak wspaniała.
- Bo ja tak mówię? – odpowiedział brunet,
jakby samemu nie będąc pewnym, czy tego typu odpowiedź przekona Shizuo.
Cóż,
oczywiście, że nie. Heiwajima zacisnął dłoń na swoim telefonie.
- No dobra, już mówię – Izaya znów zabrał
głos – Ten „gość z Awakusu”, o którym
wczoraj była mowa… Pamiętasz jeszcze, co nie?
- Pamiętam.
- W nocy ten ktoś sprzedaje towar w jakimś
opuszczonym magazynie. Jak tam pójdziesz i zrobisz zdjęcia, damy je Shikiemu, a
on już dowie się, kto to taki. Proste, co nie? Wydaję mi się, że nawet ty sobie
z tym poradzisz.
Shizuo
przekręcił w drzwiach kluczyki i wszedł do domu. Ściągnął buty, a następnie
udał się do kuchni. Po położeniu zakupów na stole, usiadł na krześle i wziął
sobie jedną butelkę. Napił się, po czym spytał – Czemu to właściwie muszę być
ja, co? Jestem pewien, że znasz kogoś, kto lepiej by się do tego nadawał.
- Bo pracujemy razem i Shiki zapłaci
nie tylko mi, ale tobie też i miło byłoby, gdybyś jednak coś zrobił? Póki co nadal
jesteś jakby bezużyteczny.
-
Też zauważyłem, wiesz? – prychnął blondyn niezadowolony z faktu, że kleszcz mu
to wypominał – Ciągasz mnie ze sobą, choć tak naprawdę, to jestem zbędny –
zmrużył oczy i znowu się napił.
- Nie moja wina, że się nie starasz.
Gdy
Shizuo usłyszał tą odpowiedź, postanowił jednak odstawić butelkę na stół.
Kaleczenie się szkłem to nie to, czego teraz potrzebował.
- Ach! Właśnie, Shizu-chan – po głosie
Izayi można było się domyślić, że właśnie sobie coś przypomniał – Co tak wczoraj buczało, gdy byliśmy razem z
Shikim i Akabayashim? Takie ciche bzz… też to słyszałeś?
-
Pewnie filtr w akwarium.
- Akwarium? – zdziwił się informator – Mają tam akwarium?
-
Mhm, Akabayashi-san patrzył na rybki przez większość czasu. Chyba były
słodkowodne, ale nie jestem pewien – Shizuo był już nieco spokojniejszy, kiedy
to powiedział – Kiedy poprzednio tam byłeś, nie mieli akwarium?
- Nie… nie mieli – zaśmiał się cicho – Można to uznać za kłamstwo w sprawie „nie
robienia przemeblowania”? Jak sądzisz?
- Umm… nie sądzę, aby
jedno akwarium zaliczało się do przemeblowania – odpowiedział niepewnie.
- Ale jednak coś zmienili… - Orihara
mruknął bardziej do siebie – Coś jeszcze
zauważyłeś? W samochodzie nie byłeś jakoś szczególnie rozmowny, więc nie
spytałem.
-
„Coś” to znaczy co dokładnie? – blondyn znów napił się mleka.
- Najlepiej to powiedz mi wszystko.
Po
usłyszeniu tego ciężko westchnął i zaczął opowiadać Izayi zauważone przez
siebie rzeczy. Dokładnie opisał mu całe pomieszczenie, atmosferę… wszystko.
Nawet ilość okien oraz wygląd podłogi.
- Czyli jedyne co się zmieniło to akwarium…
Wiesz, Shizu-chan. Muszę przyznać, że wcale nie takie złe z ciebie oczy –
zaśmiał się, a następnie dodał – Przyjdziesz
po mnie o północy i pójdziemy do magazynu razem, okej?
Shizuo
to pytanie zdziwiło.
-
Jak to… też chcesz iść?
- Jakiś problem, Shizu-chan?
-
No ale przecież… ty nie widzisz – zaprotestował – Co jak coś pójdzie nie tak?
- A więc z góry zakładasz, że coś się nie uda?
To niezbyt dobre podejście do zadania, zdajesz sobie z tego sprawę? – Shizuo
mógł sobie niemalże wyobrazić jak brunet właśnie kręci głową – Ujmę to tak. Idę z tobą, żebyś bał się
zawalić. W porządku?
-
Nie rozumiem…
Blondyn
zmrużył oczy i nie wiedząc, gdzie podziać wzrok, wpatrywał się w stojącą na
stole butelkę.
- Powiem wprost. Jeśli zawalisz, jest ryzyko,
że coś mi się stanie, a zgaduję, że nie chciałbyś znowu czuć się tak potwornie
winnym?
Shizuo
zacisnął dłoń w pięść. Nie chciał, ale mniej więcej dlatego właśnie, wolałby,
żeby Izaya z nim nie szedł. Aby zmniejszyć ryzyko. Jednak kleszcz zawsze musiał
robić wszystko na odwrót.
***
Shizuo
od jakiegoś już czasu palił papierosa, siedząc z aparatem na dachu
trzypiętrowego budynku. Specjalnie wybrał jeden z niższych, aby nie być zbyt
oddalonym od tego, co działo się w dole. Blondyn rozejrzał się, bardziej
zainteresowany ciemnym niebem oraz kolorowymi światłami Tokyo w oddali.
Dzielnica, w której się teraz znajdowali była dość słabo oświetlona i mało kto
tędy przechodził. Prawdopodobnie dlatego było to dobre miejsce na handel
narkotykami.
-
Włącz głośnomówiący, będziemy słuchać, co mówią – powiedział Izaya, podając
blondynowi swój telefon, na którym wyświetlało się „Połączono z: Shizu-chan”.
Komórka Shizuo natomiast, znajdowała się na dole, schowana między kilkoma
kartonami – wyłącz też mój mikrofon, żeby czasem to oni nie słyszeli nas.
-
Coś jeszcze?
Brunet
pokręcił głową na boki, machając przy tym zwisającymi z krawędzi budynku nogami.
Shizuo niestety nie udało się namówić informatora, aby usiadł w
bezpieczniejszym miejscu.
-
Na pewno włączyłeś u siebie dyktafon?
-
Na pewno – w głosie blondyna słychać było odrobinę zdenerwowania – Dlaczego
musisz się tyle razy upewniać, co?
Izaya
lekko się uśmiechnął rozbawiony reakcją Heiwaijimy. Poczuł na twarzy przyjemny
powiew wiatru, który rozwiał mu jego nieco przydługą już grzywkę. Zabawne, ale
gdy nie widział swojego odbicia coś takiego jak chodzenie do fryzjera zupełnie
wylatywało mu z głowy.
-
Bo według mojego planu wszystko powinno pójść idealnie, – odezwał się brunet –
ale z doświadczenia wiem, że gdy w grę wchodzisz ty, to nic nie dzieje się tak
jak powinno – zaśmiał się.
Shizuo
zaciągnął się papierosem i po chwili wypuścił z płuc dym, cicho się śmiejąc –
Mówi się trudno.
Przez
chwilę obaj się nie odzywali. Shizuo spojrzał na dwa czarne samochody wjeżdżające
na parking przed starym magazynem.
-
Przyjechali – powiedział.
-
Słyszę, Shizu-chan. Głuchy jeszcze nie jestem – mruknął brunet, choć mimo
wszystko nie brzmiał na zirytowanego – Powiedz mi lepiej, ile jest samochodów.
-
Dwa.
-
Okej, weź aparat. Nie jesteśmy chyba jakoś szczególnie oddaleni, ale obserwuj
wszystko na zbliżeniu i czekaj na odpowiedni moment. Postaraj się ująć twarze
jak największej ilości osób.
Shizuo
mruknął ciche „uhm” i wyciągnął aparat, który wcześniej dał mu kleszcz.
Odsłonił obiektyw i na wyświetlaczu przyglądał się ludziom w dole. Zastanawiał
się czy to, że handlują narkotykami oznacza też, że je biorą. Może tylko
sprzedają je dalej, ale jeśli sami ćpają, to ciekawe z jakiego powodu? Oczywiście
normalnie by go to nie obchodziło, ale coś podpowiadało mu, że Izaya jest tego
ciekaw i głównie dlatego o tym myślał.
Po
tym jak nacisnął odpowiedni guzik i zrobił zdjęcie, poczuł, że coś jest nie
tak. Zmarszczył brwi. Wszyscy jakoś nagle spojrzeli się w jego kierunku.
Cholera, patrzyli się. Widzieli ich! Ale jak?!
-
A… - Shizuo wydał z siebie dość głupkowaty dźwięk, gdy uświadomił sobie, że nie
wyłączył lampy błyskowej – Cholera – syknął, szybko chowając lustrzankę kleszcza
oraz komórkę do pokrowca i przewiesił go sobie przez ramię.
-
Co jest? – Izaya nie wiedział, o co chodzi.
Dilerzy
w dole natomiast zaczęli już wchodzić do budynku, żeby sprzątnąć podglądaczy,
podczas gdy część z nich zapakowała się w samochody i odjechała z towarem,
koniec końców nie dokonując wymiany.
Gdy
informator poczuł jak Shizuo mocno łapie go za rękę i zaczyna gdzieś ciągnąć,
nie protestował. Nie miał innego wyboru i był zmuszony do zaufania swojemu psu
przewodnikowi.
Blondyn
szybko zbiegł z dachu schodami. Na najwyższym z pięter ukucnął za jakimiś
kartonami w zaciemnionym miejscu i przycisnął Izaye w dół, żeby schował głowę.
Sam jednak nieco się wychylił.
-
Ani słowa – powiedział cicho, słysząc kroki biegnących po schodach ludzi.
Wszyscy z nich wbiegli na dach, a Shizuo wykorzystał czas, gdy tam byli, do
zejścia po schodach w dół.
Oczywiście
skopanie dupy kilku wypierdkom nie byłoby dla Heiwajimy niczym trudnym, jednak
doskonale wiedział, że Izaya nie chciał, aby ktokolwiek ich rozpoznał. Dlatego
właśnie Shizuo skradał się teraz z kleszczem po schodach. Gdy znalazł się już
kilka pięter niżej, zaczął biec, ciągnąc przy tym swojego towarzysza dokładnie
tak, jak wyrośnięty kundel na smyczy ciągnąłby małe dziecko – Izaya po prostu
nie potrafił wyrzucić sobie z głowy tych wszystkich porównań z Shizuo i psami.
Kiedy
obaj znaleźli się już poza budynkiem, blondyn wepchnął niewidomego chłopaka do
jednej z wąskich uliczek i ciężko oddychając (nie tyle ze zmęczenia biegiem, co
ze strachu przed złapaniem i narażeniem kleszcza na niebezpieczeństwo),
nachylił się w przód. Puścił dłoń Orihary i na wszelki wypadek obejrzał się za
siebie.
-
Powiesz mi już, co takiego poszło nie tak? – spytał nieco podirytowany Izaya.
Shizuo
spojrzał na niego niepewnie. Sam nie wiedział, jak przyznać się do tak głupiego
błędu.
-
To twoja wina, pchło – warknął w końcu – Wykrakałeś i tyle.
Izaya
parsknął śmiechem – Wykrakałem?
Blondyn
zacisnął dłonie w pięści i zmrużył oczy, spoglądając na wyraźnie zaciekawionego
i podirytowanego bruneta.
-
Nie odzywaj się. Jestem na siebie wkurzony, więc jeśli nie chcesz, żebym się na
tobie wyżył, to naprawdę lepiej nic nie mów – powiedział.
-
Wykrakałem… - Izaya tym razem mruknął bardziej do siebie, po czym lekko się
uśmiechnął.
Miło
było mieć świadomość, że w końcu udało mu się przewidzieć ruch Shizu-chana.
Przewidział nieprzewidywalne. Co prawda w tym przypadku lepiej byłoby, gdyby
nie miał racji i wszystko poszło tak, jak powinno. Cicho się zaśmiał, samemu
nie wiedząc, co o tym myśleć.
-
No niech ci będzie – westchnął z lekkim uśmiechem – Powiesz mi, jak się
uspokoisz, a teraz… - schował dłonie do kieszeni swojej kurtki – chodźmy do
ciebie.
-
Do mnie?
-
A chce ci się iść o tej godzinie odprowadzać mnie do Shinjuku? – Izaya zadając
to pytanie, lekko uniósł w górę ramiona.
-
Nieszczególnie – Shizuo przyznał mu rację.
Chwilę
później Izaya wyciągnął przed siebie dłoń – No to prowadź, Shizu-chan.
***
-
Jak wielkim idiotą trzeba być, żeby zrobić coś takiego? – Izaya skrzywił się,
gdy Shizuo powiedział mu wreszcie, co się stało – Cholera, gdybyś wybrał wyższy
dach, wtedy może by nie zauważyli. Tsk… co z ciebie za dureń, Shizu-chan… Masz
coś w tym pustym łbie, czy po prostu zapomniałeś o włączeniu mózgu?
-
Przeprosiłem już – Shizuo mówiąc to, stuknął
dłoń bruneta chłodną puszką piwa, aby ten wiedział, że jest mu ona
podawana, a sam usiadł obok niego na kanapie.
-
Dzięki, – burknął informator i wziął puszkę, po czym ją otworzył – ale nie
sądzisz chyba, że przeprosiny coś zmienią? Ten tchórz, którego gania Shiki pewnie
już więcej nie pokaże się w Awakusu.
Izaya
prychnął i napił się. Był nieco wkurzony.
-
Ale o to chyba chodziło, nie? Żeby zniknął z Awakusu i przestał mieszać?
Brunet
zignorował pytanie Heiwajimy i skrzywił się – Shizu-chan, czy to babskie piwo?
-
Huh?
-
Malinowe? Serio? – Izaya zaśmiał się z gustu swojej Rybiej Gały i wziął
kolejnego łyka – Nie rozumiem, jak można pić takie siki… wracając do tego, co
powiedziałeś… tak, o to chodziło, jednak w przypadku yakuzy o wiele lepiej jest
ukarać tego, kto zawinił na oczach reszty. Żeby nikomu więcej nie wpadł do
głowy taki durny pomysł, rozumiesz?
Shizuo
westchnął i nieco bardziej zatopił się w kanapie. W przeciwieństwie do Izayi
pił mleko.
- No ale jakoś to będzie –
powiedział w końcu Orihara, chcąc tym samym przekazać mu, że jeszcze nie
wszystko jest stracone – Która tak właściwie godzina, co?
- Umm… pół do drugiej –
zaśmiał się – Nie myślałem, że już tak późno.
- Ja też nie – Izaya też
lekko się uśmiechnął – To idziemy spać?
Shizuo zmarszczył brwi –
Idziemy? Ty śpisz tu – prychnął.
Informator chcąc przetestować kanapę, na której siedział, lekko wcisnął w nią pięść –
Wiesz, Shizu-chan… twoja kanapa nie jest tak miękka jak moja. Jestem twoim
gościem. Nie sądzisz, że zasługuję na odrobinę komfortu?
- Oczekujesz, że będę spać
na kanapie we własnym domu?
- Nie, Shizu-chan –
zaśmiał się brunet – Oczekuję tylko, że pozwolisz mi spać ze sobą. To chyba nie
jakiś wielki problem, skoro już wcześniej spaliśmy obok siebie u mnie, prawda?
Shizuo westchnął i wstał z
kanapy, zabierając swoją pustą szklankę po mleku do kuchni i zaczął ją myć –
Wszystko jedno – powiedział, przecierając szklankę gąbką.
Izaya w tym czasie
siedział dalej na kanapie, wsłuchując się w cichy szum wody i następujące po
nim delikatne stuknięcie odstawianej na półkę szklanki. Od czasu do czasu brał
łyka piwa oraz zastanawiał się nad zawalonym przez Shizuo
zadaniem. Powoli, bez pośpiechu analizował wszystko w głowie i rozważał
wszelkie możliwe opcje, nie chcąc ominąć przy tym żadnego – nawet drobnego –
elementu.
- Nie idziesz się umyć? –
spytał Shizuo, zaglądając przy tym do lodówki.
Brunet lekko się
uśmiechnął i nie odpowiedział. Shizu-chan był naprawdę zapominalski, skoro
zadał to pytanie. Co za głupek…
- Kleszczu?
- Shizu-chan, jestem u
ciebie pierwszy raz, wiesz? – powiedział rozbawiony, zastanawiając się, czy
powiązanie faktów jest dla Shizuo naprawdę takie trudne – Nie wiem, w którą
stronę iść.
- Aaa.. – Shizuo mruknął,
czując się nieco niezręcznie. Jakoś tak… zapomniał. Oczywiście wiedział, że
Izaya nie widzi, ale zapomniał o tym, co się z tym wiążę. Do chodzenia z nim za
rękę po mieście zdążył się już na tyle przyzwyczaić, że nie kojarzył tego sobie
z prowadzeniem. Stało się to dla niego po prostu czymś naturalnym.
- Tak czy inaczej, mogę
się umyć rano, jak już wrócę do siebie, więc to raczej nie duży problem –
brunet wzruszył ramionami, dochodząc do wniosku, że wolałby nie kąpać się u
Shizuo.
Myśl o poślizgnięciu się,
jakoś się do niego nie uśmiechała. Teraz kiedy niczego nie widział, nie ufał
nowym miejscom, w szczególności wtedy, gdy nie było z nim Shizuo, a do łazienki
kundla raczej ze sobą nie zabierze.
Izaya biorąc kolejny łyk
piwa, zastanowił się jeszcze nad kilkoma rzeczami. Natomiast Shizuo poszedł
przełożyć swoje wyprasowane i świeżo wyprane koszule z łóżka do szafy, a
następnie udał się do łazienki. Wkrótce po mieszkaniu poniósł się dźwięk
uderzających o kafelki kropel wody.
Brunet uśmiechnął się do
siebie lekko. Najpierw Shizuo był pierwotniakiem, nie? Potem Rybia Gała… a
teraz kundel i pies. Zabawne.
Jakiś czas później Shizuo
wrócił i zaprowadził bruneta do swojej sypialni, lekko popychając go na łóżko,
żeby ten wiedział, gdzie usiąść. Izaya poczuł, że ręka blondyna wciąż jest
nieco wilgotna i rozgrzana od ciepłej wody.
Ciekawiło go to, jak
wygląda mieszkanie, w którym teraz przebywa. Naprawdę żałował, że nie był w
stanie go zobaczyć i nie miał pojęcia w jakiego dokładnie typu sypialni się
znajduje. Uporządkowanej, skromnie urządzonej czy pełnej porozwalanych dookoła
ubrań? Jak wyglądał ten pokój? Niewiedza go irytowała.
Jednak z całą pewnością pachniało tu Shizuo –
w całym domu wyczuwał zapach jego perfum wymieszany z tytoniem oraz czymś
jeszcze. Czymś czego nie potrafił dokładnie określić, ale prawdopodobnie było
to naturalnym zapachem blondyna. W końcu
każdy miał jakiś swój własny zapach.
- Nie jesteś głodny, nie?
Izaye zaskoczyło to
pytanie – Nie spodziewałem się, że jesteś typem osoby, która dba o gości –
powiedział z przekąsem – Ale nie, nie jestem głodny. Dzięki, Shizu-chan.
Blondyn skinął głową i
zastanowił się nad zapaleniem papierosa. Koniec końców jednak zrezygnował.
Patrzenie na to jak Izaya marszczy nos było nieco dziwne, więc wolał tego
uniknąć i tym samym wyświadczyć informatorowi przysługę.
Z ciężkim westchnieniem
położył się na łóżku i kątem oka zerknął na wciąż siedzącego na nim kleszcza,
który właśnie ściągał dżinsy. Spanie w nich pewnie byłoby niewygodne.
Shizuo przykrył się kołdrą
i odwrócił do mendy plecami. Chwilę później Izaya zrobił to samo.
- Umm… dobranoc – powiedział
nieco niezręcznie blondyn i odwrócił się nieco, aby zerknąć na plecy chłopaka
za sobą.
- Dobranoc, Shizu-chan.
I mniej więcej w tym momencie
zaczęły się problemy. Obaj starali się nie wiercić zbyt wiele, aby szelestem
kołdry nie utrudniać zaśnięcia drugiemu, jednak i tak niewiele to dało. Shizuo przekręcił
się na plecy, podczas gdy Izaya próbował jakoś ululać się na drugim boku. Żadne
z nich nie miało pojęcia, czemu nie mogli zasnąć. Izaya podejrzewał, że to
prawdopodobnie przez przebywanie w innym miejscu i brak swojego wspaniałego łóżka,
podczas gdy Shizuo uważał, że to przez posiadanie w łóżku intruza.
Po jakiejś pół godzinie
bezowocnych prób zaśnięcia na plecach, blondyn przekręcił się przodem do bruneta
i ciężko wzdychając, spytał – Też nie możesz spać?
- Uhm… – Izaya mruknął
cicho w odpowiedzi – A podobno alkohol pomaga w zaśnięciu – zaśmiał się cicho i
ziewnął, zakrywając przy tym usta.
Shizuo jedynie patrzył na
niego przez chwilę, nie wiedząc, co mógłby powiedzieć i odwrócił się nieco za siebie,
aby zapalić znajdującą się na stoliku nocnym lampkę. Zmrużył oczy i znowu
odwrócił się do Izayi, przypominając sobie o czymś niekoniecznie ważnym, ale
jednak istotnym.
- Właśnie… - zaczął,
czując się przy tym jak największy idiota w całym świecie – uświadomiłem sobie,
że mój telefon nadal leży między tymi kartonami przed magazynem.
Izaya zaśmiał się nieco
głośniej niż wcześniej, otwarcie naśmiewając się z Shizuo.
- Możemy pójść po niego
jutro, o ile jeszcze tam będzie.
Shizuo skinął głową, jak
zawsze zapominając o tym, że kleszcz nie widzi tego typu gestów.
- Shizu-chan, dlaczego
powiedziałeś Mikado?
Blondyn nie do końca
zrozumiał, o co chodzi.
- Komu? – spytał.
- Ryugamine Mi-ka-do,
uczeń Rairy, czarne włosy, niebieskie oczy… kojarzysz?
- Aaa, przyjaciel Celty –
Shizuo znowu skinął głową, w dalszym ciągu patrząc na leżącego obok Izaye –
Wiem, o kogo chodzi.
- No więc czemu powiedziałeś
mu, że straciłem wzrok?
- Umm… doszedłem do
wniosku, że skoro nie mówi nikomu o Celty i jej braku głowy, to tego też nie
wygada. Zresztą, prędzej czy później i tak wszystko się wyda.
Jeden z kącików ust Izayi
lekko uniósł się w górę. Prędzej czy później… był ciekaw, kiedy to „prędzej czy
później” nastąpi i czy ktoś jeszcze będzie chciał go zabić.
- Wiesz, Shizu-chan… jeśli
dalej będziemy chodzić za ręce, ludzie mogą zacząć myśleć, że ze sobą jesteśmy –
powiedział chwilę później, przypominając sobie o pewnym wątku na chacie
Dollarsów, który przejrzał po rozmowie z Mikado.
Włamanie się do archiwum
nie było trudne, ale poszłoby zdecydowanie szybciej, gdyby jednak widział
monitor.
- Tym bardziej, gdy postanowisz
sobie znowu mnie pocałować i ktoś to zobaczy – dodał po chwili.
Shizuo nie odpowiedział. Poczuł
jak zalewa go fala wstydu, wykręcając mu przy tym żołądek i jakby przestawiając
coś w brzuchu. Nie wiedział, jak dokładnie odpowiedzieć kleszczowi, więc
milczał. W tej chwili w pewnym sensie był wdzięczny, że menda go nie widzi.
- Wciąż nie otrzymałem
odpowiedzi, czemu to wtedy zrobiłeś, Shizu-chan? – w głosie Izayi wyraźnie było
słychać zadowolenie. Droczenie się z Bestią go satysfakcjonowało, jednak
naprawdę żałował, że nie był w stanie zobaczyć jego twarzy.
Właściwie to… szczerze
powiedziawszy zapomniał już, jak wygląda Shizu-chan. Rzadko widział go
spokojnego lub rozbawionego, a co dopiero zawstydzonego. Jedyny wyraz twarzy
Shizuo, który wyrył się w jego pamięci był przepełniony złością i nienawiścią.
Brunet skrzywił się i
pokręcił głową na boki.
- Zapomnij o pytaniu,
właściwie to jest ono nieistotne, tylko się droczę – po tym jak to powiedział,
przysunął się do Shizuo i wyciągnął dłonie przed siebie.
Blondyn nie wiedział, o co
chodzi i był dość skołowany, ale mimo wszystko się nie odsuwał, pozwalając
Izayi wodzić palcami po swoich policzkach i całej reszcie twarzy.
- Znowu to robisz? –
spytał spokojnie, przypominając sobie poprzedni raz, kiedy kleszcz dotykał go w
ten sposób.
Izaya lekko skinął głową, powoli
przejeżdżając opuszkami palców jednej dłoni po łuku brwiowym blondyna, a
palcami drugiej dłoni dotykał jego ust.
- Uświadomiłem sobie, że
nie pamiętam, jak wyglądasz – informator zaśmiał się gorzko i chwilę później
wyczuł jak pomiędzy brwiami blondyna pojawia się drobna zmarszczka –
Przynajmniej Celty nie da się zapomnieć – zaśmiał się nieco głośniej, chcąc tym
samym powiedzieć coś śmiesznego.
Tak naprawdę to wygląd jej
głowy, którą dość często oglądał, też zaczynał mu się powoli wymywać z pamięci.
- Nie pamiętam szczegółów,
ale z resztą jest w miarę okej – Izaya skrzywił się i warknął cicho – To takie
wkurzające – po czym odsunął dłonie od blondyna i ze zirytowaniem przekręcił
się na plecy.
Shizuo tylko patrzył na
niego przez jakiś czas, czując, jak rozlewają się po nim te cholerne i znienawidzone
przez siebie wyrzuty sumienia. Nienawidził ich mieć, ale nie potrafił ich
zignorować, gdy na każdym kroku widział, jak wiele odebrał brunetowi. Wystarczyło,
że spojrzał w prawo, w lewo lub gdziekolwiek indziej i w jego głowie od razu
pojawiała się myśl, że Izaya tego nie widzi i już nigdy nie zobaczy.
Wiedząc, że i tak milczy
już zbyt długo i jednocześnie nie mając pojęcia, co innego z siebie wydusić,
powiedział – Przepraszam, kleszczu…
Gdyby tylko mógł cofnąć
czas, to zanim rzuciłby tym cholernym znakiem, zastanowiłby się pewnie z
miliard razy nad konsekwencjami. Jednak czasu cofnąć się nie dało.
Izaya parsknął śmiechem,
gdy to usłyszał. Shizu-chan przepraszał? Który to już raz…? Drugi. Trzeci licząc
to, jak Bestia na nim usiadła i czwarty licząc to, jak dziś przepraszał go za
niewyłączenie flesza w aparacie.
- Wybaczę ci, jeśli dasz
mi się wykorzystać – powiedział w końcu brunet.
Tak naprawdę to Orihara
już dawno przestał się „gniewać” na Shizuo i tak jakby mu wybaczył, ale skoro
blondyn najwyraźniej tego nie wiedział, to nawet lepiej się składało. W końcu w
każdej grze można było oszukiwać.
- Wykorzystać?
- Uhm – brunet lekko
skinął głową, a spojrzenie jego pustych oczu utkwione było w suficie – Chcę,
żebyś się do mnie przywiązał. Myślał tylko o mnie, był na każde moje zawołanie.
Uważał, że moje dobro jest ważniejsze od twojego. Masz stawiać mnie na pierwszym
miejscu, niezależnie od tego czy grozi ci śmierć albo dajmy na to stracenie
ręki lub nogi. Chociaż bez nogi byłbyś trochę bezużyteczny…
- Mam… złożyć przysięge? –
Shizuo nie do końca rozumiał, uważając każde kolejne wypowiedziane przez Izaye
zdanie za jeszcze dziwniejsze od poprzedniego.
Brunet jedynie lekko się
do siebie uśmiechnął i znowu przekręcił się przodem do Shizuo. Przysunął się
tym samym bliżej jego twarzy. Jednak tym razem zamiast dotknąć ust blondyna opuszkami
palców, złączył je ze swoimi odpowiednikami. Pocałunek był delikatny i trwał
tylko chwilę.
Gdy Izaya odsunął się na
kilka centymetrów od skołowanego Shizuo, powiedział – Chcę, żebyś się we mnie
zakochał i był tym na tyle zaślepiony, aby nie obchodził cię fakt, że tego nie
odwzajemniam i tylko się tobą bawię – ponownie przysunął się do jego ust i tym
razem muskał je swoimi nieco dłużej, chcąc tym samym, aby w głowie i tak już
zagubionego blondyna zrobił się jeszcze większy mętlik.
Nie wyczuwając żadnej
formy sprzeciwu, ale też i nie otrzymując najmniejszej odpowiedzi, Izaya wciąż
ostrożnie obejmował swoimi ustami dolną wargę Shizuo. Po około dziesięciu
sekundach, odsunął się od niego.
- Wydaję mi się, że jestem
już w połowie drogi, jeśli chodzi o osiągnięcie tego celu – uśmiechnął się
delikatnie Izaya, wciąż znajdując się niebezpiecznie blisko ust blondyna.
Shizuo wpatrywał się w
chłopaka przed sobą i na moment spuścił wzrok w dół. Nie wiedział, jak
zareagować. Normalnie może by się rozgniewał. Tak, na pewno by się rozgniewał,
ale to raczej tylko w przypadku, gdyby Izaya wyjawił mu swój plan już po
fakcie. Jak mógł się gniewać, skoro jeszcze do niczego nie doszło i nic się nie
stało?
Ale… nawet jeśli przez
zakochanie się w Izayi miałby wpaść w tak wielkie kłopoty i być może stracić
rękę lub nogę… to mu to nie przeszkadzało. Bo i
tak było już za późno.
- A mi się wydaję, że… -
Shizuo znowu spojrzał na Izaye i jego nic nie widzące, lecz wyraźnie
przepełnione podekscytowaniem oczy – już ten cel osiągnąłeś.
*czyta końcówkę rozdziału*
OdpowiedzUsuń*Q*
JA PIERNICZE MISZU TY MISTRZU TO BYŁO TAK PIĘKNEJ UJĘTE ŻE AZ WŁĄCZYŁAM CAPSLOCK.
JEJU JEJU JEJU.
TO ZDANIE ZEBY SIE W NIM ZAKOCHAŁ, BYŁO TAKIE SMUTNE, ALE NIE TAKIE MELODRAMATYCZNE TYLKO TAKIE IDEALNIE SMUTNE.
SŁUCHAJ BRAK MI SŁÓW.
najlepszy rozdział wśto <3
Bogu, tyle wspaniałości w tym rozdziale było *///v///*
OdpowiedzUsuńNajcudowniejszy i najlepszy (jak na razie) fanfick Shizayi w Internetach.
Mam nadzieję, że nie karzesz nam długo czekać na kolejną część ;-;
Weny i przede wszystkim pokonania lenistwa życzę~!
Czekam z niecierpliwością,
~Shade c:
Mon Dieu! To jest absolutnie perfekcyjne!
OdpowiedzUsuńOch, boże. Liczyłam w sumie na seksy, bo tak się zapowiadało po ostatnim rozdziale... Wiedziałam, że nie zaczniesz od nich notki, ale myślałam, że gdzieś w środku albo co... A tu nic. Ale takie zakończenie! Och, bożeee <3 Miszu, mistrzu xd Wgl, cała notka była taka świetna xd Napięcie przy śledzeniu <3 I SHIZU, JAK MOGŁEŚ TAK ZEPSUĆ ROBOTĘ XD Ale w sumie wiedziałam, że coś spieprzy, bo tak musiało być xd" No, chociaż najlepsza ta końcówka. A mi się ostatnie słowa Shizuo kojarzą z takim lekko uśmiechniętym i lekko zakłopotanym Shizu o: Ale, to może mi~ Awhhh, Miszuu, co dalej~? ;-;
OdpowiedzUsuń*-* to było słodziaśne~! (ostatnio zbyt często używam tego słowa ale co tam) Miszczu mój xD Ayame chce więcej~! Teraz~!! Zaraz~!!! Natychmiast~!!!! xD A tak na poważnie to nie moge się doczekać dalszego ciągu~! (^ω^)=(^ω^)
OdpowiedzUsuńJa ne~
Ayame~~
Laska, to było ZAJEBISTE
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~ Wierna (acz ukryta) czytelniczka
Mój Shizayowaty Bogu! Kocham to opowiadanie. I ta końcówka! Aaahhhh!
OdpowiedzUsuń/Mesu
AWWWWWWWWWWWWW *W* Cudo~!!!! *niezdolna do napisania czegoś więcej*
OdpowiedzUsuńIzaya musiał mieć boską minę po takim wyznaniu, ale hej po tych siedmiu latach wreszcie ujarzmił bestyjkę! I to bez jednego ze zmysłów - szacun. Jestem ciekawa co on teraz z tym fantem zrobi...?
Przepraszam, pewnie pisze od czapy więc... już się zamykam X3 Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i liczę, że może "Odwiesisz" The Game bo ubóstwiam też to twoje opowiadanie *^*
Weny~!!!
Trafiłam na twojego bloga... wczoraj? I przeczytałam większość tego, co piszesz. Gdybym miała opisać, jak mi się podoba, nie miałabym czasu, by zrobić dziś matmę, a jednym słowem nie da się po prostu ogarnąć ogromu zadowolenia, jakie jest we mnie ;_;
OdpowiedzUsuńPo prostu... kjdnfglksnlkgjnlkjgfn <-tak, to wszystko na co mnie stać!
Zastanawiam się tylko, dlaczego Izaya nie zgłosił się do jakiś specjalistów... bo jeśli uszkodzenie dokonało się w mózgu, to jakoś możnaby mu naprawić wzrok. Chyba, nie znam się.
Do tego, dzięki temu opowiadaniu zaczęłam się zastanawiać, czemu ludzie nie doceniają czegoś takiego jak wzrok. Jakby to było, gdybyśmy nie mogli popatrzeć na niebo, trawę, tęczę, morze, lasy, góry... Nie wyobrażam sobie takiego życia. Także, mimo że Izaya jest wredną mendą, to współczuję mu mocno.
Czekam na następne cudeńka spod twojej klawiatury!
Cholera, przerwałaś w tak wspaniałym momencie! Potworze! Tak bardzo ciekawi mnie dalszy tok wydarzeń, że nie wytrzymam kolejnego miesiąca! Błagam, dodawaj częściej rozdziały. Zdecydowanie moje ulubione opowiadanie, jedyne, w które tak się wciągnęłam. Gratuluję i zazdroszczę talentu oraz pomysłu.
OdpowiedzUsuńSzczerze nie mogę się doczekac grubszej sceny pomiędzy nimi... To byłoby zdecydowanie cudowne! Niewidomy Izaya o wyostrzonych zmysłach, zakochany Shizuo... AGHHHHH! PISZ!
Wierna fanka <3333333
Enscha aż włączyła CapsLock, A JA Z SHIFTA NAKU*WIAM XD BOZIU, KOŃCÓWKA ROZDZIAŁU *.* IZAYA, WREDNE STWORZENIE, NIE WYKORZYSTUJ SHIZU-CHANA! Kończę z Shiftem, bo źle się czyta ;p No i co ja mam Ci napisać Miszu? Jak skrytykować doskonałość? Uwielbiam wśto i jestem niezmiernie usatysfakcjonowana tym rozdziałem :) Izaya jest kanoniczny (a może udaje i też kocha Shizuo? W tym wypadku...też jest kanoniczny XD), więc po prostu cudownie ^^ Życzę weny i wolnego czasu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Dark Night
Komentuje twojego bloga pierwszy raz, a trafiłam tutaj na pierwszy rozdział z Kuroshita (´∀`) takie troche smutne, brak komentarzy, a tak często tu wchodzę ;---;
OdpowiedzUsuńAle nie ważne, ekhem.
Ten opek to jeden z najlepszych jakich czytałam! Serio, nie ma tutaj Hard Yaoi na pierwszym rozdziale, shounen-ai ukryty do czasu.... RAJ DLA BRZOSKWINI (często piszę o sobie w trzeciej osobie, bez tego nie ma mojego życia, to je w każdym komentarzu D:)
Plus też taki, że ten fanfic jak i inne twoje są wspaniałym oderwaniem od nudnej rzeczywistości! Można do nich wracać i wracać, a przeczytałam wszystkie prócz nie których alterów, bo co do tego trudno mi dogodzić xD (czuje się jak psycho fanka, nyahaha~)
Więc ja życzę weny oraz komentarzy~!
Momo dodała mi odwagi by napisać. Jestem twoją fanką od la mnie nie pamiętnych juz czasów. Nigdy jednak nie odwarzyłam się napisać, gdyż brakło mi słów, które mogłabym do ciebie skierować.
OdpowiedzUsuńJednak, chciałabym żebyś wiedziała, że cię podziwiam (wytrwać tyle w jednym fandomie, nie wiem, czy byłoby to dla mne możliwe). Lubię twój styl pisania, a twoje żarty sprawiają, że mogę zapomnieć o trudach codziennego życia. Co z tego, że na chwilę? Każda z tych chwil wiele dla mnie znaczy.
Może nie potrafię wiele dla ciebie zrobić. Jednak bardzo zależy mi na tym, żebyś wiedziała, że my (twoi fani) szanujemy cię jako człowieka. Zawsze w mniejszym lub większym stopniu możesz na nas liczyć, a napewno na mnie. :)
Obyś nigdy, nigdy, ale to nigdy nie traciła zapału i radości z tego co robisz, bo przecież bez tej satysfakcji po skończeniu swojego dzieła nic nie ma sensu.
Nie liczę na odpowiedz, ale wiele znaczyłby dla mnie jakiś znak, że odebrałaś moje wsparcie i jesteś go świadoma. Gdybym mogła uściskałabym się, jeszcze raz powodzenia!
Czy mi się wydaję czy nie skomentowałam jeszcze żadnego rozdziału wśto...? *patrzy mózg* A jednak skomentowałam, ale wtedy nie chodziło o opowiadanie tylko tłumaczenie~... pisałam tam że jeszcze tego nie przeczytałam~...
OdpowiedzUsuńNo~ to~~ :
*Q* *Q* *Q* *Q* *Q*
KOŃCÓWKA TAKA SŁODKA!
A raczej słodko-gożka~!
Shizu zakochał się w Izusiu~! A Izuś bezczelnie twierdzi, że go nie kocha tylko chce wykożystywać~... T^T
Ale ty go już kochasz Izuś~~ tylko jeszcze tego nie wiesz~(coś co zawsze powtarzam kolegom XD)
Iza-Iza chciał żeby Shizu-chan się w nim zakochał, więc go kocha tylko się do tego nie przyznaje przed samym sobą~. No bo przecież nie przeszkadza mu kiedy się całują, a nawet sam go całuje~, chodzi z nim za rączkę~ ^ ^, śpi z nim i wtula się w niego przez sen~ *o*
Mówiąc szczerze to nawet nir liczyłam na scene seksu, a nawet jakoś nie miałam na nią ochoty/humoru(?) . W poprzednim rozdziale się trochę pogubiłam i tak samo jak Izuś zadawałam sobię pytanie "jak do tego doszło?" a z racji tego że było przed trzecią to nie miałam już siĺy na ponowne czytanie ;-;... przypuszczam również iż to że nie nie zrozumiałam mogło być efektem owej godziny i mojego niewyspania~ W tym rozdziale już wszystko zrozumiałam i mnie to cieszy~
Od razu gdy przeczytałam że Shizuś ma robić fotki, w mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka z napisem "Shizu nie wyłonczy flesha!!!" I nie wyłonczył~ czuję się jak jakiś jasnowidz albo Izaya~ XD
A wracając do dramatyczności zdarzeń z końca rozdziału to strasznie mnie bolało w klatce piersiowej jak to czytałam. Ostatnio w ogóle moje reakcje na to co czytam się zwiększyły : dostaję palpitacji serca, bardzo często boli mnie w klatce piersiowej i nadodatek i moją złość mam rumieńce na sxenach erotycznych >.<!
Zdaję sobie sprawę, że komętarz jest nieskładny i pewnie pozbawiony sensu lecz w końcu jest choć trochę dĺuższy, a poza tym to pisałam gk tyle co większość wypracowań na polski lub wszystkie prolowi moich opowiadań~!XD
Żczę Ci aby wena nigdy nie zanikała a czas eolny nie poszedĺ na wagary tylko wiernie niczym Shizuo/pies przy tobe trfał~!
*prologi
Usuń*wolny
I wiele innych bĺędów~
Nienawidzę pisać z telefonu>.<
Rekord pobiłam, swój życiowy w długości komentarza~! ^ ^
Miszu... kiedy dalej? Bo to było w prost NIESAMOWITE ^^
OdpowiedzUsuń~Iza
No w końcu coś uroczego *o* tylko szkoda, że Izaya jest taki wredny -.- szkoda, że ja jestem taka wredna -.-
OdpowiedzUsuńA właśnie, co do blogów z Shizayą. Mówiłam, że chcę go założyć? No to już założyłam, tylko, że nie napisałam jeszcze żadnego opowiadania :) Chciałabym, żeby komuś się spodobały, no ale to zależy od gustu. Trzymaj za mnie kciuki :)
Pozdrawiam~!
Nie skomentowałam rozdziału po przeczytaniu po raz pierwszy,bo emocje aż mnie rozpierały. Zwykle nie komentuję rozdziałów,ale czytam od ponad roku wszystko..no prawie co zamieszczasz. Jak na razie to jedno z moich ulubionych opowiadań *^* Jako humanista i uczeń klasy planistycznej (XDDDD) podziwiam twój styl pisania i tworzenia opisów, chociaż gdzieś zauważyłam mały błąd,ale ciiii. Co do rozdziału, bardzo mi się spodobał. Końcówka była nieco niespodziewana, ale o to chodzi. Podsumowując good job! And give me much more! XD
OdpowiedzUsuńKurwa mać!!!
OdpowiedzUsuńPierwsza myśl, gdy skończyłam czytać. Jak to możliwe, że ktoś pisze takie zajebiste opowiadania. Kocham cię za to, że jesteś yaoistką i to bardzo utalentowaną :*
„Słyszałeś, Shizu-chan~ potrzebuje Cię dzisiaj w nocy.” Kyaaaa *3* STOP! Mózgu, przestań! Prrr, wstrzymaj konie!
OdpowiedzUsuń„W nocy ten ktoś sprzedaje towar… Jak tam pójdziesz i zrobisz zdjęcia…” aaa, no! Widzisz mózgu, widzisz? Ty i te Twoje skojarzenia… Ty patologiczny zboczeńcu! XD
„Idę z Tobą, żebyś bał się zawalić.” , „Nie rozumiem…” Oj Shizuo, ojojoj, rozumiesz, rozumiesz. Tralala, miłość wisi w powietrzuuuu <3
„…gdy w grę wchodzisz Ty, to nic nie dzieje się tak jak powinno” Reakcja Shizuo na te słowa jest wyjątkowa. Spodziewałam się czegoś standardowego, zaciśniętych pięści i warczenia w stylu: „Oh, zamknij się.” Zamiast tego Shizuo cicho się śmieje i dodaje: „Mówi się trudno.” Słowa Izayi wcale go nie zdenerwowały. Mało tego, one go rozbawiły. Niby drobna rzecz, ale to przełom o dużym znaczeniu. Właśnie takie drobne zmiany są wspaniałe, uwielbiam natrafiać na takie smaczki.
To mały krok dla Shizuo, ale wielki krok dla Shizayi!
Hahahahaha, to cholernie zabawne, gdy Shizuo zdaje sobie sprawę, że nie wyłączył lampy XD
„Nie odzywaj się. Jestem na Ciebie wkurzony, więc jeśli nie chcesz, żebym się na Tobie wyżył, to naprawdę lepiej nic nie mów” WOW, niesamowicie niestandardowe zachowanie jak na Shizuo. Czyli jak chce, to potrafi. Bardzo się zmienia, to dość zaskakujące, ale towarzystwo Izayi ma na niego naprawdę dobry wpływ.
„ Wykrakałem…” Cała ta sytuacja jest urocza ^-^
Końcówkę rozdziału trudno opisać, jest słodko-gorzka. Jednak jedną rzecz z pewnością można o niej powiedzieć, jest doskonała.
Gorzkie jest to, że Izaya nie pamięta w sumie jak wygląda Shizuo, a jeśli już mu się przypomni, to w jego pamięci wyryty jest obraz twarzy blondyna wykrzywionej w grymasie nienawiści.
Słodkie jest natomiast to, w jaki sposób ze sobą rozmawiają i dotykają się. Chwile takie jak ta mają ten niesamowity nastrój, są zaciszne i przytulne. Miszu, uwielbiam atmosferę, którą tworzysz.
Izaya nie byłby sobą, gdyby nie próbował obrócić w żart chwili, która zaczyna robić się przykra. Szczerze rozbawiła mnie jego uwaga na temat Celty, jednak mimo wszystko, postać Izayi jest przesiąknięta smutkiem.
To co mówi Izaya na końcu, aż nazbyt dobitnie pokazuje, jak ogromną odczuwa samotność i bezradność. On, po prostu chce mieć kogoś obok siebie. Chce osoby, której może bezgranicznie ufać, której będzie mógł siebie powierzyć. Potrzebuje kogoś przy kim poczuje się pewnie i bezpiecznie w swoim nowym życiu, całkowicie pochłoniętym przez zachłanną i przerażającą ciemność, która dotychczasowego poczucia jakiejkolwiek pewności czy siły, brutalnie i bezpowrotnie go pozbawiła. On, po prostu chce być kochany i wbrew temu co mówi, sam też chce kochać.
Izaya Orihara to bardzo silna osobowość, nie toleruje czegoś takiego jak niepewność, nie akceptuje błądzenia po omacku. Izaya chce silnej ręki, która będzie go mocno i wiernie trzymać, która bez względu na okoliczności i z pełnym zaangażowaniem, poprowadzi go dokładnie tam gdzie on sobie tego zażyczy.
To duże wymagania, ale przecież Izaya, chce jedynie w miarę możliwości, prowadzić swoje życie tak, jak to robił dotychczas. W końcu to Izaya Orihara, który nigdy nie patrzy na coś takiego jak ryzyko czy koszty, który nie zna granic, który zawsze robi co chce. Bez tego wszystkiego, nie byłby już dłużej sobą.
Czy to wiele? Dla przeciętnego człowieka, to zbyt wiele. Gdzie więc Izaya ma znaleźć taką osobę? Gdzie szukać właściciela takiej ręki?
DAM DAM DAAM! XD Tu pojawia się druga, bardzo silna osobowość – Shizuo. Nikt nie wydaje się bardziej odpowiedni do tej roli, niż właśnie on.
„A mi się wydaje, że już ten cel osiągnąłeś.” O chwała Ci, Shizuo! *fanfary* *oklaski* Urooocze *0*
To naprawdę niesamowite, że ta dwójka, tak przecież bardzo różniąca się, jednocześnie tak idealnie do siebie pasuje.
Co za rozdział, wspaniała robota.
Napisałam co wiedziałam, dziękuję Miszu, że mam miejsce do wyrzucenia swoich marnych trzech groszy na ten temat. Mam nadzieję, że nadmiernie nie zaśmiecam ;V
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, i jak zwykle coś poszło nie tak... ale może jednak coś się nagra chociaż na ten telefon Shuzo... ale czyżby juz coś wiecej czuł do kleszcza...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia