niedziela, 27 lipca 2014

Durarara!! "Widzieć świat twoimi oczyma" - rozdział 19

Rozdział 19
- Dwa piwa i… -  Tom zastanowił się przez chwilę – i nie wiem, co – zaśmiał się, spoglądając pytająco na Shizuo. Miał nadzieję, że może on ma na coś szczególnego ochotę.
- Simon, co dziś polecasz? – spytał blondyn, strzepując popiół z papierosa do popielniczki przed sobą.
- Sushi z majonezem i kurczakiem. Dziś promocja! Pięćdziesiąć procent, sushi nie z ludzi! – Simon wyszczerzył się w odpowiedzi.
Tom nieco zdegustowany spojrzał na Shizuo, chcąc mu przekazać spojrzeniem, że tego rodzaju sushi zdecydowanie odpada. Kiedyś je zamówili i nie było za dobre.
- Dwa razy tamagoyaki i trochę ootoro – powiedział w końcu blondyn.
Były to dwie pierwsze rzeczy, jakie przyszły mu do głowy. Tamagoyaki dlatego, że je lubił, a ootoro dlatego, że kojarzyło mu się z Izayą, u którego jeszcze niedawno był.
***
Przed restauracją stał blondwłosy chłopak w białej bluzie. Wyraźnie widać było, że na kogoś czeka. Tak jak napisał na czacie, wybrał się na sushi, jednak co to za sushi, które je się samemu, co nie?
- Mikaaadooo~~! – Kida pomachał do swojego przyjaciela, gdy zobaczył go w oddali – Pośpiesz się, wiesz ile już tak czekam?! – zawołał głośno.
Znajdujący się dość daleko brunet, gdy tylko to usłyszał, zaczął biec. Naprawdę aż tak się spóźnił, że Kida tyle czekał? Kiedy wreszcie Ryugamine znalazł się przy swoim przyjacielu, dyszał i nachylił się przed siebie, opierając dłonie na udach.
- Przepraszam, serio długo czekałeś? – spytał, spoglądając na uśmiechającego się chłopaka obok.
- A czy ja mówiłem, że długo~? Pytałem tylko, czy wiesz ile – zaśmiał się Masaomi, otwierając przed nim drzwi – Dalej, wchodź, umieram z głodu.
- Kida- kuuun – stęknął niezadowolony i wywrócił oczami.
Gdy obaj znaleźli się już w restauracji, usiedli i rozejrzeli się za Simonem. Zobaczyli, że rozmawia on z jednym z klientów, więc postanowili zaczekać. Jednak kiedy Kida nieco zmrużył oczy, zobaczył, kim była osoba, z którą rozmawiał Rosjanin.
- Mikado, to nie jest czasem Shizuo-san? – zapytał cicho blondyn.
- Huh? Gdzie? – Ryugamine podniósł nieco głowę i rozejrzał się dookoła – Rzeczywiście… - dodał po chwili, gdy spojrzał w kierunku, który wskazał mu jego przyjaciel – No ale co w związku z tym? Chyba tak po prostu do niego nie podejdziesz i nie zaczniesz wypytywać?
- Nie – zaśmiał się Kida – Shizuo-san raczej nie lubi wścibskich ludzi, a ja nie chcę trafiać do szpitala.
Niebieskooki odetchnął z ulgą i chwilę później podszedł do nich Simon, aby przyjąć ich zamówienie.
- Kida-kun – zaczął Mikado, gdy Rosjanin już sobie poszedł i spojrzał z zaciekawieniem na bawiącego się pałeczkami Masaomiego.
- Hm?
- Wiesz, zanim się zalogowałeś i zaczęto rozmawiać o Heiwajimie i Oriharze – brunet podrapał się po policzku, jakby nie do końca wiedząc od czego zacząć.
- Była mowa o czymś ciekawym? – spytał blondyn i kiedy zauważył, że Ryugamine nieco się przysunął, także nachylił się nad stolikiem, dokładnie rozumiejąc, że nie chce, aby ktokolwiek ich usłyszał.
- Nie udzielałem się w tej rozmowie, ale pisano o tym, że grupka ludzi z Dollarsów handluje narkotykami. Nie martwiłbym się tym, bo przecież robią to na własną odpowiedzialność…
- Jakieś „ale”? – Kida lekko zmarszczył brwi.
Mikado skinął głową – Mimo że to tylko mała grupka, to kupujące te narkotyki osoby rozpowiadają, że „mają towar od Dollarsów”, przez co prędzej czy później możemy mieć kłopoty.
- Mikado-kun, narkotyki złe! – kiedy chłopcy usłyszeli nad sobą głos Simona, obaj się wzdrygnęli i gwałtownie od siebie odskoczyli – Sushi dobre, nie uzależnia! – uśmiechnął się, kładąc przed nimi ich zamówienie.
- To nie tak, że je bierzemy, Simon-san~ – zaśmiał się się Masaomi i machnął ręką – Po prostu o nich rozmawiamy.
Simon skinął głową. Jeszcze chwilę dwójka chłopców rozmawiała z Rosjaninem, po czym, kiedy ten odszedł, obaj westchnęli z ulgą.
- Wrócimy do tematu potem? – spytał Kida.
Mikado natychmiast skinął głową. Nie chciał znowu przyciągać uwagi Simona, bo wiedział, że ten miał naprawdę złe zdanie o tego typu używkach.
***
Shizuo od dłuższego czasu podpierał się na łokciu i mimo że słuchał tego, jak Tom opowiadał mu o swojej siostrze i tym, że za jakiś czas zostanie wujkiem, to nie mógł się skupić na jego słowach. Naprawdę cieszył się razem z nim, jednak był dzisiaj jakiś rozkojarzony. Coś mu po prostu nie pasowało i wcale nie chodziło o to, że jak zwykle „coś śmierdziało”. To, co mu nie pasowało, siedziało bardziej w nim. W tym jak się wczoraj zachował i jak się czuł w towarzystwie Izayi. Serio… co mu strzeliło do głowy, że go pocałował?
- Jak długo jest już w ciąży? – spytał, chcąc wrócić jakoś na ziemię.
- Teraz to już będzie trzeci miesiąc – odpowiedział Tom – Trochę nie leży mi bawienie się w niańkę, tym bardziej, że kompletnie nie znam się na dzieciach, ale skoro ma zamiar podrzucać mi brzdąca tylko od czasu do czasu, to chyba nic w tym złego – zaśmiał się – Rany… jestem ciekaw, czy to chłopiec, czy dziewczynka – westchnął, sięgając po stojącą na stole butelkę – Huh? Simon zapomniał otworzyć…
Gdy Shizuo to usłyszał, wziął od swojego senpai butelkę i zdjął kapselek, zupełnie jakby był zrobiony z papieru, a później to samo zrobił ze swoją butelką. Rozlali piwo do szklanek.
- Twoja siła nawet czasem jest przydatna – Tom ponownie się zaśmiał i blondyn w odpowiedzi też nieco się uśmiechnął – No a… na pewno wszystko w porządku, Shizuo? To do ciebie niepodobne tak dzwonić w weekend, w dodatku jesteś dzisiaj jakiś przybity.
- Sam nie wiem – westchnął w odpowiedzi, powstrzymując się przed sięgnięciem po kolejnego papierosa – Po prostu coraz mniej rozumiem…
- Czego nie rozumiesz? – Tom zmarszczył nieco brwi i po chwili poprawił okulary.
- Siebie, Izayi, pracy z nim… - wymienił z niezadowoleniem i napił się. Ogólnie to nie lubił piwa. Było gorzkie. Jednak Simon dobrze go znał i zawsze dawał mu malinowe, które nie było takie złe.
Tym razem to Tanaka westchnął – Gdy w grę wchodzi ten gość, to mało kto cokolwiek rozumie.
- Racja – Shizuo lekko skinął głową, po czym uniósł swoją szklankę – Tak czy inaczej, zdrowie twojej siostry.
Tom uśmiechnął się i także uniósł szklankę – Zdrowie.
***
W pokoju panowała napięta atmosfera. Przy drzwiach stała dwójka ochroniarzy, a mocno pobity mężczyzna w kajdankach klęczał na środku, uparcie wpatrując się w ziemię. Miał rozciętą wargę oraz brew, a jego prawe oko było całe fioletowe. W dodatku lekko kiwał się w przód i w tył. Najwyraźniej kręciło mu się w głowie.
Mężczyzna z czerwonymi włosami przechadzał się w tę i z powrotem, wymachując laską i od czasu spoglądał na swojego siedzącego na kanapie współpracownika w białym garniturze. Dlaczego tak wiele rzeczy szło ostatnio nie po ich myśli, hm?
- Zapytam jeszcze raz – odezwał się Shiki – Kto jeszcze siedzi w tym gównie?
- Wymieniłem już wszystkich – powtórzył już któryś raz skuty mężczyzna.
Akabayashi wciąż przechadzał się po pokoju, lecz teraz zaczął cicho nucić wesołą piosenkę z anime, które zawsze oglądał wieczorami z Akane-chan. Tego typu skoczna melodyjka z całą pewnością nie pasowała do tego, co się tu działo.
Shiki, któremu zaczynała się już powoli kończyć cierpliwość, wstał z kanapy i podszedł bliżej do tego poobijanego śmiecia. Ukucnął przed nim, zaciągnął się papierosem i wypuścił dym prosto w jego twarz.
- W takim razie, – zaczął, strzepując popiół na ziemię – skoro zgarnęliśmy już wszystkich, których wymieniłeś, czemu ta farsa nie dobiegła końca?
Jedynym odgłosem w pokoju była teraz melodyjka Akabayashiego. Gość nie odpowiadał, nadal wpatrując się w ziemię.
- Wielka szkoda, że nie wiesz, – westchnął jakby z żalem Shiki i zgasił swojego papierosa na powiece poobijanego mężczyzny, który głośno krzyknął w odpowiedzi. Jednak żaden yakuza w pomieszczeniu nie zmrużył nawet okiem – bo to czyni cię bezużytecznym – dokończył czarnowłosy i wstał, kierując się do wyjścia z pokoju. Dwóch ochroniarzy natychmiast zeszło mu z drogi – Akabayashi, dokończ to – powiedział, po czym wyszedł.
Melodyjka dobiegła końca. Następnym co dało się słyszeć w pokoju były krzyki, gruchot łamanych kości i głuchy odgłos laski uderzającej o ciało.
***
Izaya lekko uniósł w górę brew i odsunął telefon od ucha, po czym odłożył go na biurko. Według pani z automatu Shiki miał wyłączony telefon lub znajdował się poza zasięgiem sieci. Shiki rzadko wyłączał komórkę, więc Izaye nieco to zaciekawiło. Tak czy inaczej, prędzej czy później dowie się, o co chodzi. Zawsze się dowiadywał, więc czemu teraz miałoby być inaczej?
Brunet powolutku zakręcił dookoła się na swoim krześle przy biurku, ignorując piski Mairu niosące się po pokoju. Nie wiedział, co robiły – w końcu ich nie widział – ale po tym co słyszał, domyślał się, że właśnie skakały po jego kanapie, albo się siłowały, czy coś w tym rodzaju. Nie powiedziały dokładnie po co przyszły, ale ich obecność jakoś szczególnie mu nie przeszkadzała. Cóż, prawdpodobnie chciały załapać się na darmowy obiad. Jeśli już o tym mowa, to Namie trochę długo go gotowała…
Wstał od biurka i udał się do kuchni, po drodze prawie się przewracając. Na szczęście poleciał na regał z książkami, o który odruchowo zaparł się rękoma. Nadal czując jak z zaskoczenia wali mu serce, szturchnął nogą to coś, o co się potknął.
- Kuru-ne! Mówiłam ci, żebyś nie kładła tam torby! Izaya prawie się przez ciebie zabił – zaśmiała się Mairu, wyglądając zza oparcia kanapy, na której siedziała.
- Przepraszam – powiedziała cicho Kururi, nieco wiercąc się pod swoją siostrą. Było jej trochę niewygodnie, ale skoro Mairu naprawdę chciała sprawdzić, czy aby na pewno nie istnieje jakieś miejsce, w którym jej siostra miałaby łaskotki, to nie szło nic na to poradzić.
Brunet wywrócił oczami i podniósł z ziemi torbę, po czym położył ją na niezajętą przez bliźniaczki kanapę. Chwilę później zniknął w kuchni, chcąc zobaczyć, jak idzie Namie.
- Coś długo ci to zajmuje – powiedział, starając się jakoś wywąchać, co takiego gotuje. Jednak niczego nie poczuł.
- Nie moja wina, że gość z pizzą się spóźnia – mruknęła w odpowiedzi wyraźnie znudzona dziewczyna i choć Izaya tego nie widział, to właśnie siedziała przy stole i piłowała paznokcie.
Żyłka na skroni Izayi nieco zapulsowała, ale mimo to uśmiech z jego twarzy nie znikał. Więc dziś na obiad jest pizza, tak? Tyle czeka za głupią pizzą?
***
- Więc~ Mikadooo, o co chodziło z tymi dragami~? Chcesz ze mną ich spróbować~? – wymamrotał blondyn, trochę się przy tym zataczając.
- N-nie… zapomnij o tym. Porozmawiamy, jak wytrzeźwiejesz – powiedział nieco zakłopotany niebieskooki i pomagał dojść swojemu przyjacielowi do domu.
Wiedział, że tak to się skończy w chwili, gdy Masaomi w ogóle wziął od Walkera butelkę. Jakoś tak wyszło, że po skończeniu sushi wpadli na dwójkę zwariowanych otaku. Poszli z nimi do vanu pogadać o tym, o czym wcześniej pisali na czacie, jednak skończyło się na podekscytowaniu Eriki, która zaczęła czytać jakieś swoje opowiadanie o Shizayi, co według niej było nazwą związku, w którym „byli” Heiwajima i Orihara. To było nazwą ich „związku”? Na pewno? Mikado nie za dobrze pamiętał, ale był w stu procentach pewien, że wszystko to było tylko fantazją tej dziewczyny. Eh… właściwie to nie chciał pamiętać. Sam też trochę wypił, żeby rzeczy, o których tak opowiadała Karisawa wydawały mu się mniej… sam nawet nie wiedział, jakie były te rzeczy. Chyba nienormalne. To raczej odpowiednie słowo.
Ciężko westchnął i chwilę później Masaomi, któremu pomagał utrzymać się na nogach, mocniej się na nim uwiesił.
- M-masaomi? – spytał Mikado i spojrzał na niego spanikowany – H-hej, nie śpij na stojąco! Masaomi!!
Gdy nie uzyskał żadnej odpowiedzi, ciężko westchnął i wziął śpiącego chłopaka na barana. Był strasznie ciężki, ale nie było innego wyboru.
- Gdyby Togusa-san i Kadota-san tam byli, to by do tego nie doszło – mruknął pod nosem, wiedząc, że ta dwójka miała o wiele więcej oleju w głowie i nie dałaby alkoholu nieletnim. Tak czy inaczej, nie było co gdybać.
Niebieskooki lekko zadarł głowę do góry i spojrzał w niebo. Było już ciemno. Dzień zleciał tak szybko, że nawet nie zdążył dokończyć z Kidą przerwanej w Rosyjskim Sushi rozmowy. No ale trudno, najwyżej porozmawiają o tym jutro.
- A-ach! Shizuo-san! – zawołał głośno Mikado. Przez alkohol nawet nie pomyślał o tym, że to trochę niemądre tak po prostu zaczepiać Heiwajime, ale kiedy zobaczył go kilka metrów dalej, to nie mógł się oprzeć. W końcu Kida z chwili na chwilę robił się jakby coraz cięższy, przez co Ryugamine wątpił w to, aby długo jeszcze udawało mu się tak utrzymać się na nogach.
Shizuo odwrócił się i spojrzał nieco zaskoczony na dzieciaka przed sobą. Nie znał go. A może i znał, ale sam nie pamiętał. Nie miał jakiejś szczególnej pamięci do ludzi.
- Shizuo-san, mógłbyś mi pomóc? – zapytał Mikado, skinieniem głowy wskazując na Masaomiego na swoich plecach.
- Coś mu się stało? – Heiwajima nieco zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy nie potrzebują może czasem lekarza.
- Spił się – odpowiedział Ryugamine. Normalnie nigdy w życiu nie powiedziałby tego tak prosto z mostu. Nigdy! Nigdy też nie zaczepiłby Shizuo, jednak pod wpływem wszystko było o wiele prostsze. Cholera, to wszystko wina Walkera i Eriki! Kidy też!
Shizuo w końcu przypomniało się, skąd kojarzył tę dwójkę. Celty kiedyś z nimi rozmawiała i głównie dlatego zgodził się im pomóc. Jeśli to byli przyjaciele Celty, to nie mógł tak po prostu sobie pójść, nawet jeśli najzwyczajniej  w świecie byli pijani. No, mówi się trudno. Shizuo postawił reklamówkę ze swoimi niedawno zrobionymi zakupami na ziemię i sam wziął na barana śpiącego chłopaka. Mikado podniósł zakupy i zaczął prowadzić ich do mieszkania Kidy, które było zdecydowanie bliżej.
Przez większość drugi byli cicho. Dla Shizuo było to trochę niezręczne, jednak Mikado z czerwonymi od alkoholu policzkami bardziej przejmował się tym, żeby się nie przewrócić, niż tym, aby jakoś podtrzymywać rozmowę.
Ta sytuacja o czymś Heiwajimie przypomniała. Przypomniała mu o tym, jak niósł Izaye aż do Shinjuku. Nie miał pojęcia czemu, jednak gdy o tym pomyślał, poczuł jakieś dziwne ciepło na twarzy.
- Shizuo-san… – zaczął nagle Mikado – To prawda? To, że Izaya-san stracił przez ciebie wzrok? – gdyby był trzeźwy, to pewnie nawet nie przyszłoby mu do głowy zadanie tego pytania.
Shizuo zatrzymał się na moment, nie wiedząc, jak zareagować. Nie spodziewał się takiego pytania. Jednak… prędzej czy później i tak wszyscy się dowiedzą, a wyglądało na to, że plotki i tak zaczynały się powoli rozchodzić.
- Tak – powiedział, wbijając przy tym wzrok w chodnik i zaczął znowu iść. Było mu za siebie wstyd, że tak po prostu się przyznał, ale uciekanie od odpowiedzi byłoby jeszcze gorsze. Wtedy byłoby to tchórzostwo. Zresztą i tak nie było pewności, że jutro ten dzieciak w ogóle będzie cokolwiek pamiętał, bo tak samo jak jego przyjaciel wyglądał na nieco wstawionego.
***
Przez jakiś czas Shiki wpatrywał się w kostki lodu w swoim kieliszku, po czym cicho westchnął i wziął małego łyka.
- No nie mów, że aż się tym wszystkim przejmujesz – odezwał się Akabayashi i dosiadł się do swojego współpracownika.
Jakiś czas temu przyjechali do jednego z należących do Awakusu nocnych barów się napić i siedzieli teraz w cichym pokoju, który był przeznaczony typowo do użytku dla członków yakuzy. W końcu ani Akabayashi, ani Shiki nie chcieli przesiadywać w głównej sali razem z resztą klientów.
- Nie jest to problem, który może załatwić całą naszą organizację, jednak zdajesz sobie sprawę z tego, że to trochę upierdliwe, prawda? – mruknął Shiki – W dodatku bez Orihary wszystko jest o wiele trudniejsze.
- To czemu wyciągnąłeś baterię z telefonu, gdy dzwonił? – zaśmiał się rudy mężczyzna – To nie tak, że nagle zapadł się pod ziemię, albo umarł, czy coś w tym stylu.
Shiki nie odpowiedział i wziął kolejnego łyka, zastanawiając się nad kilkoma sprawami.
- Wątpisz w duo, które sam stworzyłeś? – znowu zachichotał Akabayashi – Przecież ładnie im ostatnio poszło.
Ciemnowłosy jeszcze przez chwilę milczał, wpatrując się przed siebie i ignorował ciekawskie spojrzenie, jakim świdrował go rudzielec.
- Jakoś nie za bardzo uśmiecha się do mnie myśl, że przez kontynuowanie interesów z nim, ktoś znowu może chcieć go zabić – powiedział w końcu.
- A więc to cię dręczy! – wykrzyknął Akabayashi i zatopił się w miękkim oparciu kanapy – Nie pomyślałbym, że będziesz się przejmować czymś takim…
Shiki w końcu spojrzał na swojego towarzysza – Po prostu w tego typu interesach bycie bezbronnym nie jest czymś dobrym.
- No więc co zrobisz, hm? Tak po prostu przestaniesz zlecać mu robotę, czy dasz mu jednego z tych…? – spytał, wskazując laską na dwójkę ochroniarzy przy drzwiach.
- On już ma „jednego z tych” problem  jest to, że nie ma go przy nim dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Masz na myśli Heiwajimę? – Akabayashi spojrzał na niego z zaciekawieniem, a Shiki jedynie skinął w odpowiedzi głową. Rudy mężczyzna cicho się zaśmiał, po czym westchnął, biorąc kolejnego łyka alkoholu – Ach, Shiki no danna… wcześniej nigdy bym tego nie powiedział, ale teraz mam pewność, że gdybyś miał dzieci, to z całą pewnością byłbyś nadopiekuńczym rodzicem – znowu się zaśmiał.
Shiki zmarszczył brwi i spojrzał się krzywo na rudzielca. Że niby traktował Izaye jak dziecko? Ciekawe niby kiedy…
- Nie pij już więcej, Akabayashi-san – westchnął Shiki i zabrał swojemu przyjacielowi kieliszek, po czym odstawił go na stolik.
***
Izaya położył się na kanapie ze swoim telefonem w ręku. Wyglądało na to, że dzisiaj będzie spać tutaj. Znowu. W tym samym miejscu, w którym wczoraj spał Shizu-chan, a wszystko dlatego, że bliźniaczki postanowiły zostać na noc i zajęły jego łóżko dla siebie. No cóż, mówi się trudno. Jedna noc na kanapie to nic złego. Zresztą to nie tak, że miał zamiar się o to z nimi kłócić.
Przykrył się kocem, który wcześniej przyniosła mu tu Kururi, ale lekko zmarszczył nos, gdy coś poczuł. Ach, no tak… zapach Shizu-chana. W końcu to ten sam, pod którym wczoraj spał blondyn. Izaya szczelniej się nim okrył. Podobał mu się ten zapach. Był naprawdę bardzo ładny. Przyłożył twarz do materiału i wziął głęboki oddech. Zabawne, że wcześniej tego nie zauważył.
Właściwie to… Shizuo nie był taki zły jak na potwora… jak na kogoś, kogo Izaya miał zamiar zmiażdżyć i zniszczyć , Shizuo naprawdę nie był taki zły. Miły gość jak na Bestię, uroczy gość jak na Bestię. Tak… w pewnym sensie był uroczy. Chwilami nieco zamotany, a co ciekawsze – jeśli na kimś naprawdę mu zależało, jak na przykład na Celty lub swoim młodszym bracie – wierny jak pies.

Izaya, dalej wtulając twarz w koc, nawet nie poczuł, że kąciki jego ust unoszą się lekko w górę. Zamknął oczy i chwilę później zasnął otoczony zapachem swojego największego wroga. Gdy tak powoli odpływał, zadał sobie pytanie – czy nie lepszy byłby kochany i wierny pies, niż bezużyteczny rozdeptany rupieć ze zniszczoną psychiką?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pisałam wam kiedyś, że gram w gry, jak mam zjebany humor? No więc wczoraj przeszłam Mafię II (drugi raz w swoim życiu), a dzisiaj Ratchet & Clank: Quest for Booty~ zdolna jestem xP  ale chociaż tyle, że zadziałało to na mnie bardzo weno-twórczo *rape face* ach, napisać rozdział improwizując od początku do końca xD jestem z siebie naprawdę dumna~
Chciałam też przejść Silent Hill: Downpour, ale te zombie-patrole-policyjne są straszne i dostaje przez nie zawału, a przez mgłę non stop się gubię i nie wiem, gdzie iść xD No fak! Ech~ musiałam się wyżalić ze swoich nerdowych problemów :D
Malinowe piwo z dedykacją dla Yaarie <3 (Shizuo to pizda, nie zna się, zwykłe piwo jest ekstra xD)
PS Podobało mi się, kiedy w ankiecie po prawej wygrywało gore ;> Czyżbyście byli na nie napaleni~? :D
PPS No a jeśli chodzi o niespodziankę, o której wspominałam pod ostatnim oneshotem, to póki co odechciało mi się pracowania nad nią, więc jeszcze sobie trochę poczekacie xD *ach ta trollowata szczerość* Ale się postaram!^^

8 komentarzy:

  1. Boziu, jestem nienormalna! >.< Czytam początek rozdziału, fragment o tym rodzaju sushi, które odpada. I z jakiegoś powodu, zrozumiałam, że odpada sushi z ludzi, bo im nie smakowało, jak je ostatnio jedli. Ale czytam dalej i jakoś w połowie się skapnęłam, że coś było nie tak. Wrociłam do początku i przeczytałam jeszcze raz. Seryjnie, mam coś z głową o.O Rozdział mi się bardzo spodobał, głównie dlatego, że Izaya przyznał się przed samym sobą, że lubi zapach Shizuo. Jakoś nie mam weny na bardziej motywujący komentarz, przepraszam. ;x Zamiast tego wysyłam masę dobrej energii! ^^''
    Pozdrawiam i weny!
    Dark Night

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaham :D kanibalizm zawsze spoko~ dzięki wielkie <3

      Usuń
  2. kanibalizm to się szerzy jednak X.x ja ten tekst o sushi z ludzi zrozumiałam tak, że Simon zapewnia że to nie z ludzi, jak w chińskiej knajpie cię zapewniają ze "to nie jest z psa" więc równie ciekawie X.x wgl. wtf sushi z kurczakiem i majonezem XD toż to gorsze niż moja kucharska inwencja twórcza~...
    Poza tym miałam wrażenie, że jak Shizuo zamówił to ootoro, a Izaya biedny czeka na pizzę to, że mu przyniesie i... i nie wiem co ale byłam pewna że mu przyniesie XD szkoda~...
    Ze Shikiego faktycznie byłby fajny ojciec XD jeszcze nich tylko coś wymyśli żeby przykuć Shizusia do Izusia i będzie ekstra~!!!
    Rozdział świetny, końcówka taka urocza *w* Izaya chamsko go porównuje do kundla, ale mimo wszystko urocza XD
    Weny~!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, nowa jestem.
    Zerwałam pare nocek by wszystko przeczytać :D To opowiadanie jest moim ulubionym i mam takiego banana na mordzie XD
    Ja również myślałam, że Shizuś kupił ootoro dla Izayi. Końcówka najlepsza :3 Rozdział bardzo mi się podobał i w ogóle aww~ Nie umiem pisać długich komentarzy, sorki ;;;;;
    Pozdrawiam i życzę weny~! ;w;

    OdpowiedzUsuń
  4. Black Rock Shooter29 lipca 2014 15:35

    Jesteś okropna, bo karzesz (em, dobrze napisałam? xD) nam czekać na niespodziankę. Dostaniesz za to lanie od samego Szatana. Zobaczysz. Tylko poczekaj i zobaczysz.
    Sushi z kurczakiem i majonezem? To mogłoby być dobre...
    Ja chcę więcej yaoiów .3. Czekam aż zrobią coś szalonego.
    A ten shot z Deliiim - mrraaach. Coś, co Tygryski lubią najbardziej.
    Czekam na więcej~~ No i na niespodziankę :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne <3 w końcu coś zaczyna się dziać :)
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń
  6. „Ogólnie to nie lubił piwa. Było gorzkie.”, „Shizuo to pizda…”

    Wychodzi na to, że jestem w tym klubie pizd i… dobrze mi z tym XD

    Podoba mi się rola Shikiego jako kogoś w rodzaju opiekuna/ojca, względem Izayi i Shizuo.

    Izaya otulający się kocem pachnącym Shizuo - jest uroczy. Izaya myślący o Shizuo - jest uroczy. Myśli Izayi o Shizuo, o tym, że Shizuo jest uroczy – są urocze. Zasypiająca, wtulona w koc, uśmiechająca się pchełka jest urocza! Awwwww, uroczo do porzygu <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Shiki taki nadopiekuńczy, ale pokazuje to że jednak przejmuje się Izaya... ach spodobał się zapach Shuzo Izaiy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń