Rozdział 19
-
Dwa piwa i… - Tom zastanowił się przez
chwilę – i nie wiem, co – zaśmiał się, spoglądając pytająco na Shizuo. Miał
nadzieję, że może on ma na coś szczególnego ochotę.
-
Simon, co dziś polecasz? – spytał blondyn, strzepując popiół z papierosa do
popielniczki przed sobą.
-
Sushi z majonezem i kurczakiem. Dziś promocja! Pięćdziesiąć procent, sushi nie
z ludzi! – Simon wyszczerzył się w odpowiedzi.
Tom
nieco zdegustowany spojrzał na Shizuo, chcąc mu przekazać spojrzeniem, że tego
rodzaju sushi zdecydowanie odpada. Kiedyś je zamówili i nie było za dobre.
-
Dwa razy tamagoyaki i trochę ootoro – powiedział w końcu blondyn.
Były
to dwie pierwsze rzeczy, jakie przyszły mu do głowy. Tamagoyaki dlatego, że je
lubił, a ootoro dlatego, że kojarzyło mu się z Izayą, u którego jeszcze
niedawno był.
***
Przed
restauracją stał blondwłosy chłopak w białej bluzie. Wyraźnie widać było, że na
kogoś czeka. Tak jak napisał na czacie, wybrał się na sushi, jednak co to za
sushi, które je się samemu, co nie?
-
Mikaaadooo~~! – Kida pomachał do swojego przyjaciela, gdy zobaczył go w oddali
– Pośpiesz się, wiesz ile już tak czekam?! – zawołał głośno.
Znajdujący
się dość daleko brunet, gdy tylko to usłyszał, zaczął biec. Naprawdę aż tak się
spóźnił, że Kida tyle czekał? Kiedy wreszcie Ryugamine znalazł się przy swoim
przyjacielu, dyszał i nachylił się przed siebie, opierając dłonie na udach.
-
Przepraszam, serio długo czekałeś? – spytał, spoglądając na uśmiechającego się
chłopaka obok.
-
A czy ja mówiłem, że długo~? Pytałem tylko, czy wiesz ile – zaśmiał się
Masaomi, otwierając przed nim drzwi – Dalej, wchodź, umieram z głodu.
-
Kida- kuuun – stęknął niezadowolony i wywrócił oczami.
Gdy
obaj znaleźli się już w restauracji, usiedli i rozejrzeli się za Simonem.
Zobaczyli, że rozmawia on z jednym z klientów, więc postanowili zaczekać.
Jednak kiedy Kida nieco zmrużył oczy, zobaczył, kim była osoba, z którą
rozmawiał Rosjanin.
-
Mikado, to nie jest czasem Shizuo-san? – zapytał cicho blondyn.
-
Huh? Gdzie? – Ryugamine podniósł nieco głowę i rozejrzał się dookoła –
Rzeczywiście… - dodał po chwili, gdy spojrzał w kierunku, który wskazał mu jego
przyjaciel – No ale co w związku z tym? Chyba tak po prostu do niego nie
podejdziesz i nie zaczniesz wypytywać?
-
Nie – zaśmiał się Kida – Shizuo-san raczej nie lubi wścibskich ludzi, a ja nie
chcę trafiać do szpitala.
Niebieskooki
odetchnął z ulgą i chwilę później podszedł do nich Simon, aby przyjąć ich
zamówienie.
-
Kida-kun – zaczął Mikado, gdy Rosjanin już sobie poszedł i spojrzał z
zaciekawieniem na bawiącego się pałeczkami Masaomiego.
-
Hm?
-
Wiesz, zanim się zalogowałeś i zaczęto rozmawiać o Heiwajimie i Oriharze –
brunet podrapał się po policzku, jakby nie do końca wiedząc od czego zacząć.
-
Była mowa o czymś ciekawym? – spytał blondyn i kiedy zauważył, że Ryugamine
nieco się przysunął, także nachylił się nad stolikiem, dokładnie rozumiejąc, że
nie chce, aby ktokolwiek ich usłyszał.
-
Nie udzielałem się w tej rozmowie, ale pisano o tym, że grupka ludzi z
Dollarsów handluje narkotykami. Nie martwiłbym się tym, bo przecież robią to na
własną odpowiedzialność…
-
Jakieś „ale”? – Kida lekko zmarszczył brwi.
Mikado
skinął głową – Mimo że to tylko mała grupka, to kupujące te narkotyki osoby
rozpowiadają, że „mają towar od Dollarsów”, przez co prędzej czy później możemy
mieć kłopoty.
-
Mikado-kun, narkotyki złe! – kiedy chłopcy usłyszeli nad sobą głos Simona, obaj
się wzdrygnęli i gwałtownie od siebie odskoczyli – Sushi dobre, nie uzależnia!
– uśmiechnął się, kładąc przed nimi ich zamówienie.
-
To nie tak, że je bierzemy, Simon-san~ – zaśmiał się się Masaomi i machnął ręką
– Po prostu o nich rozmawiamy.
Simon
skinął głową. Jeszcze chwilę dwójka chłopców rozmawiała z Rosjaninem, po czym,
kiedy ten odszedł, obaj westchnęli z ulgą.
-
Wrócimy do tematu potem? – spytał Kida.
Mikado
natychmiast skinął głową. Nie chciał znowu przyciągać uwagi Simona, bo
wiedział, że ten miał naprawdę złe zdanie o tego typu używkach.
***
Shizuo
od dłuższego czasu podpierał się na łokciu i mimo że słuchał tego, jak Tom
opowiadał mu o swojej siostrze i tym, że za jakiś czas zostanie wujkiem, to nie
mógł się skupić na jego słowach. Naprawdę cieszył się razem z nim, jednak był
dzisiaj jakiś rozkojarzony. Coś mu po prostu nie pasowało i wcale nie chodziło
o to, że jak zwykle „coś śmierdziało”. To, co mu nie pasowało, siedziało
bardziej w nim. W tym jak się wczoraj zachował i jak się czuł w towarzystwie
Izayi. Serio… co mu strzeliło do głowy, że go pocałował?
-
Jak długo jest już w ciąży? – spytał, chcąc wrócić jakoś na ziemię.
-
Teraz to już będzie trzeci miesiąc – odpowiedział Tom – Trochę nie leży mi
bawienie się w niańkę, tym bardziej, że kompletnie nie znam się na dzieciach,
ale skoro ma zamiar podrzucać mi brzdąca tylko od czasu do czasu, to chyba nic
w tym złego – zaśmiał się – Rany… jestem ciekaw, czy to chłopiec, czy
dziewczynka – westchnął, sięgając po stojącą na stole butelkę – Huh? Simon
zapomniał otworzyć…
Gdy
Shizuo to usłyszał, wziął od swojego senpai butelkę i zdjął kapselek, zupełnie
jakby był zrobiony z papieru, a później to samo zrobił ze swoją butelką.
Rozlali piwo do szklanek.
-
Twoja siła nawet czasem jest przydatna – Tom ponownie się zaśmiał i blondyn w
odpowiedzi też nieco się uśmiechnął – No a… na pewno wszystko w porządku,
Shizuo? To do ciebie niepodobne tak dzwonić w weekend, w dodatku jesteś dzisiaj
jakiś przybity.
-
Sam nie wiem – westchnął w odpowiedzi, powstrzymując się przed sięgnięciem po
kolejnego papierosa – Po prostu coraz mniej rozumiem…
-
Czego nie rozumiesz? – Tom zmarszczył nieco brwi i po chwili poprawił okulary.
-
Siebie, Izayi, pracy z nim… - wymienił z niezadowoleniem i napił się. Ogólnie
to nie lubił piwa. Było gorzkie. Jednak Simon dobrze go znał i zawsze dawał mu
malinowe, które nie było takie złe.
Tym
razem to Tanaka westchnął – Gdy w grę wchodzi ten gość, to mało kto cokolwiek
rozumie.
-
Racja – Shizuo lekko skinął głową, po czym uniósł swoją szklankę – Tak czy
inaczej, zdrowie twojej siostry.
Tom
uśmiechnął się i także uniósł szklankę – Zdrowie.
***
W
pokoju panowała napięta atmosfera. Przy drzwiach stała dwójka ochroniarzy, a
mocno pobity mężczyzna w kajdankach klęczał na środku, uparcie wpatrując się w
ziemię. Miał rozciętą wargę oraz brew, a jego prawe oko było całe fioletowe. W
dodatku lekko kiwał się w przód i w tył. Najwyraźniej kręciło mu się w głowie.
Mężczyzna
z czerwonymi włosami przechadzał się w tę i z powrotem, wymachując laską i od
czasu spoglądał na swojego siedzącego na kanapie współpracownika w białym
garniturze. Dlaczego tak wiele rzeczy szło ostatnio nie po ich myśli, hm?
-
Zapytam jeszcze raz – odezwał się Shiki – Kto jeszcze siedzi w tym gównie?
-
Wymieniłem już wszystkich – powtórzył już któryś raz skuty mężczyzna.
Akabayashi
wciąż przechadzał się po pokoju, lecz teraz zaczął cicho nucić wesołą piosenkę
z anime, które zawsze oglądał wieczorami z Akane-chan. Tego typu skoczna
melodyjka z całą pewnością nie pasowała do tego, co się tu działo.
Shiki,
któremu zaczynała się już powoli kończyć cierpliwość, wstał z kanapy i podszedł
bliżej do tego poobijanego śmiecia. Ukucnął przed nim, zaciągnął się papierosem
i wypuścił dym prosto w jego twarz.
-
W takim razie, – zaczął, strzepując popiół na ziemię – skoro zgarnęliśmy już
wszystkich, których wymieniłeś, czemu ta farsa nie dobiegła końca?
Jedynym
odgłosem w pokoju była teraz melodyjka Akabayashiego. Gość nie odpowiadał,
nadal wpatrując się w ziemię.
-
Wielka szkoda, że nie wiesz, – westchnął jakby z żalem Shiki i zgasił swojego
papierosa na powiece poobijanego mężczyzny, który głośno krzyknął w odpowiedzi.
Jednak żaden yakuza w pomieszczeniu nie zmrużył nawet okiem – bo to czyni cię
bezużytecznym – dokończył czarnowłosy i wstał, kierując się do wyjścia z
pokoju. Dwóch ochroniarzy natychmiast zeszło mu z drogi – Akabayashi, dokończ
to – powiedział, po czym wyszedł.
Melodyjka
dobiegła końca. Następnym co dało się słyszeć w pokoju były krzyki, gruchot
łamanych kości i głuchy odgłos laski uderzającej o ciało.
***
Izaya
lekko uniósł w górę brew i odsunął telefon od ucha, po czym odłożył go na
biurko. Według pani z automatu Shiki miał wyłączony telefon lub znajdował się
poza zasięgiem sieci. Shiki rzadko wyłączał komórkę, więc Izaye nieco to
zaciekawiło. Tak czy inaczej, prędzej czy później dowie się, o co chodzi.
Zawsze się dowiadywał, więc czemu teraz miałoby być inaczej?
Brunet
powolutku zakręcił dookoła się na swoim krześle przy biurku, ignorując piski
Mairu niosące się po pokoju. Nie wiedział, co robiły – w końcu ich nie widział
– ale po tym co słyszał, domyślał się, że właśnie skakały po jego kanapie, albo
się siłowały, czy coś w tym rodzaju. Nie powiedziały dokładnie po co przyszły,
ale ich obecność jakoś szczególnie mu nie przeszkadzała. Cóż, prawdpodobnie
chciały załapać się na darmowy obiad. Jeśli już o tym mowa, to Namie trochę
długo go gotowała…
Wstał
od biurka i udał się do kuchni, po drodze prawie się przewracając. Na szczęście
poleciał na regał z książkami, o który odruchowo zaparł się rękoma. Nadal
czując jak z zaskoczenia wali mu serce, szturchnął nogą to coś, o co się
potknął.
-
Kuru-ne! Mówiłam ci, żebyś nie kładła tam torby! Izaya prawie się przez ciebie
zabił – zaśmiała się Mairu, wyglądając zza oparcia kanapy, na której siedziała.
-
Przepraszam – powiedziała cicho Kururi, nieco wiercąc się pod swoją siostrą. Było
jej trochę niewygodnie, ale skoro Mairu naprawdę chciała sprawdzić, czy aby na
pewno nie istnieje jakieś miejsce, w którym jej siostra miałaby łaskotki, to
nie szło nic na to poradzić.
Brunet
wywrócił oczami i podniósł z ziemi torbę, po czym położył ją na niezajętą przez
bliźniaczki kanapę. Chwilę później zniknął w kuchni, chcąc zobaczyć, jak idzie
Namie.
-
Coś długo ci to zajmuje – powiedział, starając się jakoś wywąchać, co takiego
gotuje. Jednak niczego nie poczuł.
-
Nie moja wina, że gość z pizzą się spóźnia – mruknęła w odpowiedzi wyraźnie
znudzona dziewczyna i choć Izaya tego nie widział, to właśnie siedziała przy
stole i piłowała paznokcie.
Żyłka
na skroni Izayi nieco zapulsowała, ale mimo to uśmiech z jego twarzy nie
znikał. Więc dziś na obiad jest pizza, tak? Tyle czeka za głupią pizzą?
***
-
Więc~ Mikadooo, o co chodziło z tymi dragami~? Chcesz ze mną ich spróbować~? –
wymamrotał blondyn, trochę się przy tym zataczając.
-
N-nie… zapomnij o tym. Porozmawiamy, jak wytrzeźwiejesz – powiedział nieco
zakłopotany niebieskooki i pomagał dojść swojemu przyjacielowi do domu.
Wiedział,
że tak to się skończy w chwili, gdy Masaomi w ogóle wziął od Walkera butelkę.
Jakoś tak wyszło, że po skończeniu sushi wpadli na dwójkę zwariowanych otaku.
Poszli z nimi do vanu pogadać o tym, o czym wcześniej pisali na czacie, jednak
skończyło się na podekscytowaniu Eriki, która zaczęła czytać jakieś swoje
opowiadanie o Shizayi, co według niej było nazwą związku, w którym „byli”
Heiwajima i Orihara. To było nazwą ich „związku”? Na pewno? Mikado nie za
dobrze pamiętał, ale był w stu procentach pewien, że wszystko to było tylko
fantazją tej dziewczyny. Eh… właściwie to nie chciał pamiętać. Sam też trochę
wypił, żeby rzeczy, o których tak opowiadała Karisawa wydawały mu się mniej…
sam nawet nie wiedział, jakie były te rzeczy. Chyba nienormalne. To raczej
odpowiednie słowo.
Ciężko
westchnął i chwilę później Masaomi, któremu pomagał utrzymać się na nogach,
mocniej się na nim uwiesił.
-
M-masaomi? – spytał Mikado i spojrzał na niego spanikowany – H-hej, nie śpij na
stojąco! Masaomi!!
Gdy
nie uzyskał żadnej odpowiedzi, ciężko westchnął i wziął śpiącego chłopaka na
barana. Był strasznie ciężki, ale nie było innego wyboru.
-
Gdyby Togusa-san i Kadota-san tam byli, to by do tego nie doszło – mruknął pod
nosem, wiedząc, że ta dwójka miała o wiele więcej oleju w głowie i nie dałaby
alkoholu nieletnim. Tak czy inaczej, nie było co gdybać.
Niebieskooki
lekko zadarł głowę do góry i spojrzał w niebo. Było już ciemno. Dzień zleciał
tak szybko, że nawet nie zdążył dokończyć z Kidą przerwanej w Rosyjskim Sushi
rozmowy. No ale trudno, najwyżej porozmawiają o tym jutro.
-
A-ach! Shizuo-san! – zawołał głośno Mikado. Przez alkohol nawet nie pomyślał o
tym, że to trochę niemądre tak po prostu zaczepiać Heiwajime, ale kiedy
zobaczył go kilka metrów dalej, to nie mógł się oprzeć. W końcu Kida z chwili
na chwilę robił się jakby coraz cięższy, przez co Ryugamine wątpił w to, aby
długo jeszcze udawało mu się tak utrzymać się na nogach.
Shizuo
odwrócił się i spojrzał nieco zaskoczony na dzieciaka przed sobą. Nie znał go.
A może i znał, ale sam nie pamiętał. Nie miał jakiejś szczególnej pamięci do
ludzi.
-
Shizuo-san, mógłbyś mi pomóc? – zapytał Mikado, skinieniem głowy wskazując na
Masaomiego na swoich plecach.
-
Coś mu się stało? – Heiwajima nieco zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy nie
potrzebują może czasem lekarza.
-
Spił się – odpowiedział Ryugamine. Normalnie nigdy w życiu nie powiedziałby
tego tak prosto z mostu. Nigdy! Nigdy też nie zaczepiłby Shizuo, jednak pod
wpływem wszystko było o wiele prostsze. Cholera, to wszystko wina Walkera i
Eriki! Kidy też!
Shizuo
w końcu przypomniało się, skąd kojarzył tę dwójkę. Celty kiedyś z nimi
rozmawiała i głównie dlatego zgodził się im pomóc. Jeśli to byli przyjaciele
Celty, to nie mógł tak po prostu sobie pójść, nawet jeśli najzwyczajniej w świecie byli pijani. No, mówi się trudno.
Shizuo postawił reklamówkę ze swoimi niedawno zrobionymi zakupami na ziemię i
sam wziął na barana śpiącego chłopaka. Mikado podniósł zakupy i zaczął
prowadzić ich do mieszkania Kidy, które było zdecydowanie bliżej.
Przez
większość drugi byli cicho. Dla Shizuo było to trochę niezręczne, jednak Mikado
z czerwonymi od alkoholu policzkami bardziej przejmował się tym, żeby się nie
przewrócić, niż tym, aby jakoś podtrzymywać rozmowę.
Ta
sytuacja o czymś Heiwajimie przypomniała. Przypomniała mu o tym, jak niósł
Izaye aż do Shinjuku. Nie miał pojęcia czemu, jednak gdy o tym pomyślał, poczuł
jakieś dziwne ciepło na twarzy.
-
Shizuo-san… – zaczął nagle Mikado – To prawda? To, że Izaya-san stracił przez
ciebie wzrok? – gdyby był trzeźwy, to pewnie nawet nie przyszłoby mu do głowy
zadanie tego pytania.
Shizuo
zatrzymał się na moment, nie wiedząc, jak zareagować. Nie spodziewał się
takiego pytania. Jednak… prędzej czy później i tak wszyscy się dowiedzą, a
wyglądało na to, że plotki i tak zaczynały się powoli rozchodzić.
-
Tak – powiedział, wbijając przy tym wzrok w chodnik i zaczął znowu iść. Było mu
za siebie wstyd, że tak po prostu się przyznał, ale uciekanie od odpowiedzi
byłoby jeszcze gorsze. Wtedy byłoby to tchórzostwo. Zresztą i tak nie było
pewności, że jutro ten dzieciak w ogóle będzie cokolwiek pamiętał, bo tak samo
jak jego przyjaciel wyglądał na nieco wstawionego.
***
Przez
jakiś czas Shiki wpatrywał się w kostki lodu w swoim kieliszku, po czym cicho
westchnął i wziął małego łyka.
-
No nie mów, że aż się tym wszystkim przejmujesz – odezwał się Akabayashi i
dosiadł się do swojego współpracownika.
Jakiś
czas temu przyjechali do jednego z należących do Awakusu nocnych barów się
napić i siedzieli teraz w cichym pokoju, który był przeznaczony typowo do
użytku dla członków yakuzy. W końcu ani Akabayashi, ani Shiki nie chcieli
przesiadywać w głównej sali razem z resztą klientów.
-
Nie jest to problem, który może załatwić całą naszą organizację, jednak zdajesz
sobie sprawę z tego, że to trochę upierdliwe, prawda? – mruknął Shiki – W
dodatku bez Orihary wszystko jest o wiele trudniejsze.
-
To czemu wyciągnąłeś baterię z telefonu, gdy dzwonił? – zaśmiał się rudy
mężczyzna – To nie tak, że nagle zapadł się pod ziemię, albo umarł, czy coś w
tym stylu.
Shiki
nie odpowiedział i wziął kolejnego łyka, zastanawiając się nad kilkoma
sprawami.
-
Wątpisz w duo, które sam stworzyłeś? – znowu zachichotał Akabayashi – Przecież
ładnie im ostatnio poszło.
Ciemnowłosy
jeszcze przez chwilę milczał, wpatrując się przed siebie i ignorował ciekawskie
spojrzenie, jakim świdrował go rudzielec.
-
Jakoś nie za bardzo uśmiecha się do mnie myśl, że przez kontynuowanie interesów
z nim, ktoś znowu może chcieć go zabić – powiedział w końcu.
-
A więc to cię dręczy! – wykrzyknął Akabayashi i zatopił się w miękkim oparciu
kanapy – Nie pomyślałbym, że będziesz się przejmować czymś takim…
Shiki
w końcu spojrzał na swojego towarzysza – Po prostu w tego typu interesach bycie
bezbronnym nie jest czymś dobrym.
-
No więc co zrobisz, hm? Tak po prostu przestaniesz zlecać mu robotę, czy dasz
mu jednego z tych…? – spytał, wskazując laską na dwójkę ochroniarzy przy
drzwiach.
-
On już ma „jednego z tych” problem jest
to, że nie ma go przy nim dwadzieścia cztery godziny na dobę.
-
Masz na myśli Heiwajimę? – Akabayashi spojrzał na niego z zaciekawieniem, a
Shiki jedynie skinął w odpowiedzi głową. Rudy mężczyzna cicho się zaśmiał, po
czym westchnął, biorąc kolejnego łyka alkoholu – Ach, Shiki no danna… wcześniej
nigdy bym tego nie powiedział, ale teraz mam pewność, że gdybyś miał dzieci, to
z całą pewnością byłbyś nadopiekuńczym rodzicem – znowu się zaśmiał.
Shiki
zmarszczył brwi i spojrzał się krzywo na rudzielca. Że niby traktował Izaye jak
dziecko? Ciekawe niby kiedy…
-
Nie pij już więcej, Akabayashi-san – westchnął Shiki i zabrał swojemu przyjacielowi kieliszek, po czym odstawił go na stolik.
***
Izaya
położył się na kanapie ze swoim telefonem w ręku. Wyglądało na to, że dzisiaj
będzie spać tutaj. Znowu. W tym samym miejscu, w którym wczoraj spał
Shizu-chan, a wszystko dlatego, że bliźniaczki postanowiły zostać na noc i
zajęły jego łóżko dla siebie. No cóż, mówi się trudno. Jedna noc na kanapie to
nic złego. Zresztą to nie tak, że miał zamiar się o to z nimi kłócić.
Przykrył
się kocem, który wcześniej przyniosła mu tu Kururi, ale lekko zmarszczył nos,
gdy coś poczuł. Ach, no tak… zapach Shizu-chana. W końcu to ten sam, pod którym
wczoraj spał blondyn. Izaya szczelniej się nim okrył. Podobał mu się ten
zapach. Był naprawdę bardzo ładny. Przyłożył twarz do materiału i wziął głęboki
oddech. Zabawne, że wcześniej tego nie zauważył.
Właściwie
to… Shizuo nie był taki zły jak na potwora… jak na kogoś, kogo Izaya miał
zamiar zmiażdżyć i zniszczyć , Shizuo naprawdę nie był taki zły. Miły gość jak
na Bestię, uroczy gość jak na Bestię. Tak… w pewnym sensie był uroczy. Chwilami
nieco zamotany, a co ciekawsze – jeśli na kimś naprawdę mu zależało, jak na
przykład na Celty lub swoim młodszym bracie – wierny jak pies.
Izaya,
dalej wtulając twarz w koc, nawet nie poczuł, że kąciki jego ust unoszą się
lekko w górę. Zamknął oczy i chwilę później zasnął otoczony zapachem swojego
największego wroga. Gdy tak powoli odpływał, zadał sobie pytanie – czy nie
lepszy byłby kochany i wierny pies, niż bezużyteczny rozdeptany rupieć ze
zniszczoną psychiką?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pisałam wam kiedyś, że gram w gry, jak mam zjebany humor? No więc wczoraj przeszłam Mafię II (drugi raz w swoim życiu), a dzisiaj Ratchet & Clank: Quest for Booty~ zdolna jestem xP ale chociaż tyle, że zadziałało to na mnie bardzo weno-twórczo *rape face* ach, napisać rozdział improwizując od początku do końca xD jestem z siebie naprawdę dumna~
Chciałam też przejść Silent Hill: Downpour, ale te zombie-patrole-policyjne są straszne i dostaje przez nie zawału, a przez mgłę non stop się gubię i nie wiem, gdzie iść xD No fak! Ech~ musiałam się wyżalić ze swoich nerdowych problemów :D
Malinowe piwo z dedykacją dla Yaarie <3 (Shizuo to pizda, nie zna się, zwykłe piwo jest ekstra xD)
PS Podobało mi się, kiedy w ankiecie po prawej wygrywało gore ;> Czyżbyście byli na nie napaleni~? :D
PPS No a jeśli chodzi o niespodziankę, o której wspominałam pod ostatnim oneshotem, to póki co odechciało mi się pracowania nad nią, więc jeszcze sobie trochę poczekacie xD *ach ta trollowata szczerość* Ale się postaram!^^
Boziu, jestem nienormalna! >.< Czytam początek rozdziału, fragment o tym rodzaju sushi, które odpada. I z jakiegoś powodu, zrozumiałam, że odpada sushi z ludzi, bo im nie smakowało, jak je ostatnio jedli. Ale czytam dalej i jakoś w połowie się skapnęłam, że coś było nie tak. Wrociłam do początku i przeczytałam jeszcze raz. Seryjnie, mam coś z głową o.O Rozdział mi się bardzo spodobał, głównie dlatego, że Izaya przyznał się przed samym sobą, że lubi zapach Shizuo. Jakoś nie mam weny na bardziej motywujący komentarz, przepraszam. ;x Zamiast tego wysyłam masę dobrej energii! ^^''
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny!
Dark Night
Hahaham :D kanibalizm zawsze spoko~ dzięki wielkie <3
Usuńkanibalizm to się szerzy jednak X.x ja ten tekst o sushi z ludzi zrozumiałam tak, że Simon zapewnia że to nie z ludzi, jak w chińskiej knajpie cię zapewniają ze "to nie jest z psa" więc równie ciekawie X.x wgl. wtf sushi z kurczakiem i majonezem XD toż to gorsze niż moja kucharska inwencja twórcza~...
OdpowiedzUsuńPoza tym miałam wrażenie, że jak Shizuo zamówił to ootoro, a Izaya biedny czeka na pizzę to, że mu przyniesie i... i nie wiem co ale byłam pewna że mu przyniesie XD szkoda~...
Ze Shikiego faktycznie byłby fajny ojciec XD jeszcze nich tylko coś wymyśli żeby przykuć Shizusia do Izusia i będzie ekstra~!!!
Rozdział świetny, końcówka taka urocza *w* Izaya chamsko go porównuje do kundla, ale mimo wszystko urocza XD
Weny~!!!!
Witam, nowa jestem.
OdpowiedzUsuńZerwałam pare nocek by wszystko przeczytać :D To opowiadanie jest moim ulubionym i mam takiego banana na mordzie XD
Ja również myślałam, że Shizuś kupił ootoro dla Izayi. Końcówka najlepsza :3 Rozdział bardzo mi się podobał i w ogóle aww~ Nie umiem pisać długich komentarzy, sorki ;;;;;
Pozdrawiam i życzę weny~! ;w;
Jesteś okropna, bo karzesz (em, dobrze napisałam? xD) nam czekać na niespodziankę. Dostaniesz za to lanie od samego Szatana. Zobaczysz. Tylko poczekaj i zobaczysz.
OdpowiedzUsuńSushi z kurczakiem i majonezem? To mogłoby być dobre...
Ja chcę więcej yaoiów .3. Czekam aż zrobią coś szalonego.
A ten shot z Deliiim - mrraaach. Coś, co Tygryski lubią najbardziej.
Czekam na więcej~~ No i na niespodziankę :3
Świetne <3 w końcu coś zaczyna się dziać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!
„Ogólnie to nie lubił piwa. Było gorzkie.”, „Shizuo to pizda…”
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, że jestem w tym klubie pizd i… dobrze mi z tym XD
Podoba mi się rola Shikiego jako kogoś w rodzaju opiekuna/ojca, względem Izayi i Shizuo.
Izaya otulający się kocem pachnącym Shizuo - jest uroczy. Izaya myślący o Shizuo - jest uroczy. Myśli Izayi o Shizuo, o tym, że Shizuo jest uroczy – są urocze. Zasypiająca, wtulona w koc, uśmiechająca się pchełka jest urocza! Awwwww, uroczo do porzygu <3
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Shiki taki nadopiekuńczy, ale pokazuje to że jednak przejmuje się Izaya... ach spodobał się zapach Shuzo Izaiy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia