poniedziałek, 7 lipca 2014

Durarara!! "Listy" - część 3 [Tsugaru x Psyche]

"Listy" - część 3
Tsugaru x Psyche



Drogi Tsugaru,

Naprawdę nie mogę się przyzwyczaić do tego miejsca, gdy Cię tu nie ma. Wiem, że przecież nie przebywałeś tu zbyt długo, jednak bez Ciebie ten szpital wydaję mi się być pusty. Nie mam gdzie się podziać. W wolnych chwilach, zamiast jak zwykle zajmować się swoimi sprawami i trochę odprężyć, mam ochotę po prostu iść do pokoju, który należał do ciebie. Mam ochotę, bo liczę na to, że tam znowu będziesz. Nie życzę Ci tego, nie zrozum mnie źle. Wydaję mi się, że po prostu  za Tobą tęsknię.

Powiedzieli Ci już, kiedy dostaniesz przepustkę? Chciałbym zabrać Cię do tylu miejsc i pokazać Ci wiele rzeczy. Jeśli wyznaczą Ci termin na przyszły tydzień, to byłoby wspaniale! Nie chcę, abyś w żaden sposób czuł się zobowiązany, jednak naprawdę zależy mi na spędzeniu z Tobą Twoich urodzin. Myślisz, że da się coś z tym zrobić? Wiem, że to dość samolubna prośba, dlatego niezależnie od tego, kiedy dokładnie przyjedziesz, to i tak to uczcimy. Niewielkie opóźnienie niczego nie zmieni, prawda?

Tylko proszę, uważaj na siebie, dobrze? Jak już pisałem, to, że chcę się z Tobą tak bardzo zobaczyć, nie znaczy, że chcę, abyś znowu lądował w szpitalu. Martwię się o Ciebie. Obiecaj, że wrócisz do mnie cały i zdrowy, dobrze? Nie pij wody, jeśli nie masz pewności, że jest czysta i myj owoce. Zapamiętasz, Tsugaru? Nie chcę, żebyś umarł z odwodnienia przez dyzenterię. Ostatnio coraz więcej się o niej mówi u nas w szpitalu. Dbaj o siebie, okej? Teraz kiedy nie ma mnie tam z Tobą, tak strasznie się martwię… wiem, że jesteś dorosły i umiesz o siebie zadbać (w końcu doskonale radziłeś sobie, zanim mnie poznałeś), jednak tak bardzo przyzwyczaiłem się do opiekowania się Tobą, że nie mogę zacząć myśleć o Tobie, jako o kimś w pełni samodzielnym. Wybacz, Tsugaru. Wiem, że to niemądre z mojej strony i zdaję sobie z tego sprawę, jednak nic nie mogę na to poradzić. Napisz, że się mylę i dajesz sobie tam radę, Tsugaru. Napiszesz mi to? Nawet jeśli to kłamstwo, to chciałbym przynajmniej poczuć się przez nie lepiej. To strasznie dziecinne z mojej strony…

Muszę już wracać do pracy, wybacz.

Uważaj na siebie, Tsugaru

Twój Psyche


Uśmiechnąłem się nieco smutno, zaklejając kopertę z zapisanym już na niej adresem i przykleiłem znaczek. Schowałem ją do kieszeni swojej kurtki i wróciłem do pracy, pamiętając, aby w wolnym czasie podejść do skrzynki na listy. Chociaż raczej wątpiłem, abym w ogóle był w stanie zapomnieć, o czymś, co było tak ściśle powiązane z Tsugaru. Tak, to było niemożliwe, abym zapomniał, skoro myślałem o nim przez tyle czasu.

Wróciłem do pracy, tak po prostu. Teraz te wszystkie czynności, które wcześniej były moim priorytetem, wydawały mi się niewartymi uwagi – jednak mimo wszystko wykonywałem je z taką samą dokładnością. Westchnąłem, zmieniając kwiatom wodę, jednak mimo wszystko uśmiechnąłem się na myśl o innym bukiecie. O bukiecie znajdującym się w moim pokoju obok łóżka. Bukiecie od Tsugaru. Dał mi go miesiąc temu, gdy się żegnaliśmy. Kwiaty zdążyły już nieco uschnąć, jednak nie przeszkadzało mi to, dopóki mogłem na nie patrzeć.

- Psyche-chan, dzisiaj nic nie pogwizdujesz? – spytał jeden z pacjentów.

Jego pytanie wyrwało mnie z zamyślenia i spojrzałem na niego zaskoczony.

- Ostatnio sporo bujasz w obłokach, jesteś pewna, że wszystko w porządku?

- Tak… tak, oczywiście, że w porządku – uśmiechnąłem się perliście, jak zwykle stwarzając pozory – Po prostu trochę się martwię o pewnego przyjaciela – zapewniłem, wiedząc, że słowo „przyjaciel” nie wyraża wszystkich moich uczuć, jakimi darzyłem Tsugaru.

- W takim razie będę trzymał razem z tobą kciuki, aby nic mu się nie stało.

Mój uśmiech się pogłębił – Dziękuję. Potrzebujesz może czegoś?

- Hmm… pamiętasz, jak przemyciłaś dla mnie kiedyś czekoladę?

Zaśmiałem się wesoło – A czym niby zasłużyłeś sobie na czekoladę, Kida-kun?

- No jak to czym? Umilam ci życie swoją obecnością, nieprawdaż, Psyche-chan~? – tym razem uśmiechnął się w nieco bardziej zalotny sposób – Nie daj się prosić, przecież jestem wyjątkowo grzecznym pacjentem, no nie~? Nie uciekam nawet przed zastrzykami – zaśmiał się.

- Zobaczę, co da się zrobić – puściłem mu oczko i wyszedłem, wiedząc, że muszę zmienić pościel w innym pokoju.

Masaomi był największym podrywaczem w całym szpitalu. Mimo wszystko jego gierki były pełne radości i większości z tych rzeczy nie mówił na poważnie. Lubiłem go, jednak robiło mi się smutno na myśl, że gdy tylko zrośnie mu się 
noga i przejdzie rehabilitacje, to będzie musiał wrócić na pole bitwy. To wszystko było… tak cholernie niesprawiedliwe. Zacisnąłem dłoń w pięść.

Po skończeniu pracy, podczas której czas niesamowicie mi się dłużył, wróciłem do siebie. Byłem już przebrany i umyty (przy okazji też wyczerpany), więc padłem na łóżko. Jednak mimo wszystko nie mogłem zasnąć. Przekręcałem się z boku na bok i wierciłem, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji. Cały czas myślałem o Tsugaru. O tym, czy żyje i czy przeżyje. Czy do mnie wróci? Czy jeszcze go zobaczę?

Kilka dni później, dostałem od Tsugaru odpowiedź na mój list. Rozpromieniony udałem się z kopertą do siebie – miałem dziś wolne od pracy – i otworzyłem kopertę, siadając na łóżku. Charakter pisma, jakim zaadresowano kopertę był jakiś inny, jednak wtedy byłem zbyt podekscytowany, aby zwrócić na to uwagę. Szybko rozłożyłem kartkę i zacząłem czytać.

Psyche

Obawiam się, że jednak nie udało mi się dotrzymać obietnicy w stu procentach. Mimo to niedługo się spotkamy, więc można powiedzieć, że to pewnego rodzaju szczęście w nieszczęściu.

Twój Tsugaru


Pierwszym co mnie zdziwiło, była niechlujność pisma. Tsugaru zawsze pisał bardzo starannie, jednak tym razem odniosłem wrażenie, że list napisało małe dziecko jeszcze niepewnie trzymające w ręce długopis. Zmarszczyłem brwi. Coś się stało Tsugaru.

- A-ale żyje… - powiedziałem, chcąc się tym uspokoić. Oddech zdążył mi już nieco przyspieszyć – Żyje, w końcu to napisał – powtórzyłem, zamykając na chwilę oczy i z trudem przełknąłem ślinę. Nie mogłem panikować.

A co jeśli… w czasie gdy list był w drodze, Tsugaru zdążył już umrzeć?

Dłoń, w której trzymałem list gwałtownie zadrżała i wzdłuż kręgosłupa przebiegł mi zimny dreszcz.

Ale… przecież, gdyby wiedział, że może nie przeżyć, to nie napisałby, że niedługo się spotkamy. Nie robiłby mi nadziei. Tsugaru… Tsugaru, cholera, co ci się stało?

Zadarłem głowę do góry, przez jakiś czas wpatrując się w sufit.

Ach... po moich policzkach jednak spłynęły łzy – mogłem się tego po sobie spodziewać. Zacząłem głośno płakać. Ale hej… byłem „dziewczyną”, nie? I tak już dawno wyzbyłem się męskiej dumy, więc chyba było mi wolno beczeć jak małe dziecko… nie?

Przez około tydzień nie dostałem od Tsugaru żadnego listu, ani żadnego mu nie wysłałem. Chciałem wysłać, ale gdy tylko brałem do ręki długopis, za bardzo trzęsła mi się dłoń, abym mógł cokolwiek napisać. W dodatku miałem w głowie pustkę, a on raczej wiedział, że cholernie się martwię, więc jedynie czekałem na spotkanie, o którym wspomniał. Nie wiedziałem, kiedy dokładnie miało być to „niedługo”, jednak dalej czekałem. Nie należałem co prawda do cierpliwych osób…

- Psyche! – wzdrygnąłem się, słysząc nagle głos Shinry.

Od jakiegoś czasu siedziałem w jego gabinecie i pomagałem mu w wypełnianiu i segregowaniu różnych papierów. Spojrzałem na niego pytająco.

Westchnął – Wołam cię już trzeci raz – powiedział, co trochę mnie zdziwiło –Nic tylko bujasz w obłokach. Wiem, że martwisz się o Tsugaru, ale nie możesz tak po prostu ignorować swojej przerwy na drugie śniadanie, wiesz?

- Ale przecież ci pomagam – zaprotestowałem.

- Co nie znaczy, że musisz pomagać mi przez całą swoją przerwę – poprawił swoje okulary – I tak już sporo zrobiłeś, z resztą sobie poradzę, a teraz idź coś zjeść. Mówię to nie tylko jako twój przyjaciel, ale też jako lekarz. Od kilku dni źle wyglądasz.

Skinąłem głową i średnio zadowolony opuściłem jego gabinet. Udałem się do ogrodu, wcześniej zabierając ze sobą swoje drugie śniadanie i usiadłem na tej samej ławce, na której Tsugaru i ja się pocałowaliśmy. Przez jakiś czas jedynie siedziałem z pudełkiem na kolanach i rozglądałem się dookoła. Bez Tsugaru to miejsce nie wydawało mi się być tak samo ładnym, jak wcześniej.

Westchnąłem.

- Tsugaru, tak wiele rzeczy kazałem ci obiecać… – powiedziałem cicho do siebie, wbijając wzrok z pudełko z jedzeniem.

Gdy miał gorączkę, kazałem mu obiecać, że się obudzi  – choć ta obietnica była już raczej trochę nieaktualna i nawet o niej nie wiedział, bo spał. Gdy wychodziliśmy z ogrodu, kazałem mu obiecać, że tak po prostu nie zniknie z mojego życia, a w ostatnim liście kazałem mu obiecać, że wróci do mnie cały i zdrowy.

O którą obietnicę ci chodziło? Lekko przygryzłem dolną wargę, czując jak znowu zaczynają mnie szczypać oczy. Odłożyłem pudełko z jedzeniem na bok i pochyliłem się w przód, chowając twarz w dłoniach. Miałem ciepły nos, jakbym zaraz naprawdę miał się porządnie rozpłakać, ale nie mogłem sobie teraz na to pozwolić.

Dlaczego kazałem mu złożyć tyle obietnic? Nawet nie pomyślałem przy tym, jak rozczarowany sobą będzie, jeśli nie uda mu się którejś z nich dotrzymać. A to przecież nie jego wina… byłem taki głupi. taki niedojrzały i głupi… Jak dziecko, które nawet jeśli robi coś dla kogoś, to tylko po to, aby samemu się tym uszczęśliwić lub być z siebie dumnym. Koniec końców zawsze bardziej pocieszałem siebie. Zawsze siebie! Byłem pieprzonym egoistą.

Zanim zdążyłem do końca się rozbeczeć, poczułem czyjąś dłoń na ramieniu i uniosłem głowę do góry, patrząc załzawionymi oczyma na dziewczynę, która mnie zaczepiła.

- Psyche-senpai, wszystko w porządku? – Anri usiadła obok mnie – Coś się stało? – spytała, patrząc na mnie swoim delikatnym spojrzeniem.

Pokręciłem przecząco głową, ale mimo to z moich oczu wyleciało więcej łez. Anri, najwyraźniej nie wiedząc, co innego zrobić, instynktownie mnie przytuliła, a ja wczepiłem palce w jej bluzkę i schowałem twarz w jej szyi, dalej cicho płacząc i chcąc się jakoś pocieszyć bliskością drugiej osoby.

Chciałbym, żeby to Tsugaru mnie teraz tulił, a nie ona.

- Już ci lepiej? – spytała po jakimś czasie, ostrożnie mnie od siebie odsuwając, gdy trochę się uspokoiłem.

Skinąłem głową – Przepraszam, Anri-chan – powiedziałem cicho, pociągając nosem i otarłem policzki rękawem.

Uśmiechnęła się delikatnie – Nic się nie stało. Jeśli chciałabyś o tym porozmawiać, to…

- Nie, nie trzeba – także wymusiłem uśmiech i wstałem z ławki.

Mimo że nawet nie tknąłem swojego drugiego śniadania, to obaj wróciliśmy do pracy. Wyraźnie widziałem, że Anri się o mnie martwi i przez większość czasu starała się trzymać blisko mnie. Najpierw Masaomi, potem Shinra, a teraz jeszcze Anri. Nic tylko wszystkich martwiłem. W dodatku to już drugi raz w przeciągu tych kilku dni, gdy się rozpłakałem. Ostatni miejmy nadzieję. Musiałem wziąć się w garść.

Przecież zawsze idealnie ukrywałem się ze swoimi emocjami i każdy z moich wymuszonych uśmiechów był idealny. Więc czemu teraz, gdy w grę wchodził Tsugaru, to ani trochę mi to nie wychodziło?

Po skończonej pracy, gdy byłem już u siebie, leżałem na łóżku, mając nadzieję, że spędzę w nim cały weekend aż do chwili, gdy będę mógł się znowu spotkać z Tsugaru.

- Chcę cię już zobaczyć  – westchnąłem, przewracając się na plecy i zakryłem wilgotne oczy przedramieniem.

Zobaczyć i wiedzieć, że nic ci nie jest.

Lekko odchyliłem przedramię i zerknąłem na stolik obok łóżka. Leżało na nim wiele rzeczy, jednak moją uwagę przyciągnęły kartki papieru i ołówek. Czemu nie, pomyślałem. Wziąłem kartki i aby znaleźć sobie jakieś zajęcie, zacząłem pisać na nich list. Bardzo długi list do Tsugaru, którego nie miałem zamiaru nigdy wysłać. Pisałem go po to, aby po prostu poczuć się lepiej. Dać ujście kłębiącym się we mnie emocjom. Później może go zniszczę, albo włożę do znajdującego się pod łóżkiem pudełka z listami od Tsugaru. Wszystko jedno.

Nie wiem, jak długo dokładnie pisałem ten list, jednak z całą pewnością siedziałem do późna. Lekko się skrzywiłem, gdy następnego dnia rano, obudziło mnie pukanie do drzwi. Miałem dziwny sen. Jeden z tych, które co chwilę zmieniają się w coś innego i bezustannie plączą. Powoli uniosłem głowę, po chwili dopiero orientując się, że przez cały ten czas leżałem policzkiem na zapisanych kartkach, które rozsypały się na mojej poduszce. Zapukano jeszcze raz.

- Ju-już otwieram! Chwilkę! – zawołałem wciąż zachrypniętym od snu głosem i przetarłem oczy.

Pospiesznie zwlokłem się z łóżka i stanąłem przed lustrem, aby choć trochę poprawić szopę na swojej głowie. Otworzyłem drzwi.

Pierwszym co zobaczyłem były blond włosy później błękitne oczy. Te dwie rzeczy wystarczyły, aby moje usta powoli zaczęły układać się w szeroki uśmiech. Niewiele myśląc, rzuciłem się na mężczyznę przed sobą i mocno go przytuliłem.

- Tsugaru – powiedziałem cicho, chowając twarz w jego ramieniu. Natychmiast uderzył we mnie jego zapach, za którym tak tęskniłem.

Tak bardzo mi go przez ten czas brakowało. Zupełnie jakbym nie widział go przez rok, albo dłużej.

- Cześć – odpowiedział prawie tak samo cicho i pogłaskał mnie lewą ręką po głowie, tym samym przegarniając moje włosy i odchylając mi głowę w tył, aby lepiej mi się przyjrzeć. Patrzyliśmy sobie przez jakiś czas w oczy. Nie miałem pojęcia, co wyrażały moje, jednak jego uśmiechały się razem z nim. Byłem jednak zbyt podekscytowany samą jego obecnością, aby wyczytać z nich chowający się nieco głębiej smutek i niepewność.

Nadal uszczęśliwiony tym, że wrócił, wciągnąłem go głębiej do swojego mieszkania i dość niechętnie się od niego odsuwając, zamknąłem za nim drzwi. Przyjrzałem mu się nieco dokładniej. Miał na sobie błękitne kimono z długimi rękawami, pasowało mu. Wciąż lekko się uśmiechałem i znów podszedłem bliżej niego.

- Chciałbyś czegoś? – zapytałem, spoglądając w stronę kuchni. Pomyślałem sobie, że może miałby ochotę się napić.

Delikatnie pokręcił głową i po rozejrzeniu się dookoła, przeniósł wzrok na mnie. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, gdy wypowiedział moje imię – Psyche, wiesz… obawiam się, że jeśli nie powiem ci tego teraz, to będę to odkładał tak długo, aż w końcu sam się nie zorientujesz – westchnął.

- O co chodzi, Tsugaru? – zapytałem, uważnie  mu się przyglądając i poczułem, jak uderza we mnie fala niepokoju na wspomnienie tych kilku niewyraźnie zapisanych zdań z jego ostatniego listu. Odruchowo przyjrzałem się jego dłoniom i moje odkrycie niemalże zwaliło mnie z nóg.

No tak, mogłem się domyśleć…

Pisał list lewą ręką.

Bo prawej już nie miał.



~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cliffhanger zawsze dobry, nie? .3.

Hehehe, chcecie zobaczyć, jak okropnie piszę lewą ręką? xD To było cholernie trudne! W dodatku po kilku słowach zaczęła mnie ta ręka boleć >.< Dla porównania niżej napisałam prawą.


No więc... taaaa xDD Fail~ pisanie lewą ręką jest trudne. Wolę nie wiedzieć, jak trudne byłoby pisanie kanji lewą ręką >.< Ktoś z was może jest leworęczny? :D Yaarie to wiem <3 

7 komentarzy:

  1. Ejejejej ale bedzie jeszcze jedna cześć? Taka z pięknym happy endem i wgl T^T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak xD pisałam już, że jednak będzie więcej niż 3 ^^

      Usuń
  2. Jak fajnie, że na tym się nie kończy *w* Polubiłam ich... i to bardzo~! Nie wiem czemu tak bardzo nienawidzisz Tsugaru, najpierw nie widzi kolorów potem rana postrzałowa teraz nie ma ręki, co on biedny ci zrobił Q.Q XD Psyche udający dziewczynę też bardzo sympatyczny ^^
    rozdział cudny, jak z resztą wszystko co piszesz~.... Genialna jesteś ^^ zawsze jak wchodzę na tego bloga to wychodzę szczęśliwa na cały dzień.... albo prawie beczę jak jest jakaś smutna notka XD Ale ogólnie uwielbiam twój styl pisania ^^
    Chciałabym żebyś jeszcze wznowiła "The Game", bo uwielbiam to opowiadanie najbardziej ze wszystkich, ale to chyba tylko w marzeniach T^T
    No cóż... notka świetna, ty genialna weny życzę~!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi brakuje strasznie słów po przeczytaniu każdej części o Tsugaru i Psyche. Jest mi tak strasznie szkoda Psyche, że jejku ;-;
    Mimo ponurości w szpitalu i tego jak jest smutno, bo tyle osób umiera, ludzie tam tęsknią i są nieszczęśliwi, historia tych dwojga jakby rozświetla tę scenerię i na chwilę można zapomnieć, że panuje taka dołująca atmosfera.
    Współczuję tez Psyche, bo nie jest w stanie nic zrobić z ludźmi, którzy muszą wrócić na pole bitwy. I ma rację, że to jest niesprawiedliwe. Bo nie ważne, czy ktoś jest ponurakiem, jest ważny, czy uśmiechnięty - i tak walczy.
    Po tym liście od Tsugaru coś tak czułam, że z jego ręką coś jest nie tak.
    No i sama próbowałam kiedyś napisać coś lewą ręką XD To nie dla mnie XD
    Aj, to opowiadanie wyciąga tyle emocji. Jest świetne w każdym calu.
    Pozdrawiam, czekam na następne i życzę weny~~
    Btw. Wczoraj założyłam bloga o Shizayi -
    owari-to-hajimari.blogspot.com i dzisiaj dodaję pierwszą notkę. Było by mi miło, gdybyś miała chwilkę, by zajrzeć :3

    OdpowiedzUsuń
  4. To bylo takie piekne, ze brak mi slow T^T Coz wg mnie mogloby to byc bardzo dobre zakonczenie, ale przydaloby sie wtedy dodatkowych kilka slow o tym czy wraca na front, albo ze z powodu braku prawej reki zostaje z psyche i tak o to zyja dlugo i szczesliwie haha no ale jak ma byc c.d. to nic tylko czekac i domyslac sie jak moze zakonczyc sie ta cala piekna poruszajaca serce historia :3 Zycze powodzenia w pisaniu kontynuacji :3



    ~Shiro-chan~

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem prawo :P~! Mimo wszystko, to i tak było urocze :)
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń
  6. Całość jest super! Jeju, Psyche był taki słodki a ich pierwsze spotkanie urocze. Tak bardzo ciągle się bała, że coś się stanie:( Że Tsugaru umrze, albo nie wiem... Po prostu całe trzy rozdziały, a na koniec, jak jeszcze przyszedł ten list... rany, myślałam, że oślepł, czy coś xD W każdym razię, cieszę się, że wrócił tylko bez ręki^^ W ogóle najbardziej podobało mi się, jak blondyn powiedział, że podobają mu się oczy Psyche. To było... Zajebiście opisane. To zawstydzenie i uczucia. Takie delikatne a jednocześnie silne! Piękne:)
    W ogóle lądujesz u mnie na blogu w polecanych^^ Takie opowiadania trzeba rozpowszechniać;D

    OdpowiedzUsuń