"Listy" - część 3
Tsugaru x Psyche
Drogi Tsugaru,
Naprawdę nie mogę się przyzwyczaić do tego miejsca, gdy Cię tu nie ma.
Wiem, że przecież nie przebywałeś tu zbyt długo, jednak bez Ciebie ten szpital
wydaję mi się być pusty. Nie mam gdzie się podziać. W wolnych chwilach, zamiast
jak zwykle zajmować się swoimi sprawami i trochę odprężyć, mam ochotę po prostu
iść do pokoju, który należał do ciebie. Mam ochotę, bo liczę na to, że tam
znowu będziesz. Nie życzę Ci tego, nie zrozum mnie źle. Wydaję mi się, że po
prostu za Tobą tęsknię.
Powiedzieli Ci już, kiedy dostaniesz przepustkę? Chciałbym zabrać Cię
do tylu miejsc i pokazać Ci wiele rzeczy. Jeśli wyznaczą Ci termin na przyszły
tydzień, to byłoby wspaniale! Nie chcę, abyś w żaden sposób czuł się zobowiązany,
jednak naprawdę zależy mi na spędzeniu z Tobą Twoich urodzin. Myślisz, że da
się coś z tym zrobić? Wiem, że to dość samolubna prośba, dlatego niezależnie od
tego, kiedy dokładnie przyjedziesz, to i tak to uczcimy. Niewielkie opóźnienie
niczego nie zmieni, prawda?
Tylko proszę, uważaj na siebie, dobrze? Jak już pisałem, to, że chcę
się z Tobą tak bardzo zobaczyć, nie znaczy, że chcę, abyś znowu lądował w
szpitalu. Martwię się o Ciebie. Obiecaj, że wrócisz do mnie cały i zdrowy,
dobrze? Nie pij wody, jeśli nie masz pewności, że jest czysta i myj owoce.
Zapamiętasz, Tsugaru? Nie chcę, żebyś umarł z odwodnienia przez dyzenterię.
Ostatnio coraz więcej się o niej mówi u nas w szpitalu. Dbaj o siebie, okej?
Teraz kiedy nie ma mnie tam z Tobą, tak strasznie się martwię… wiem, że jesteś
dorosły i umiesz o siebie zadbać (w końcu doskonale radziłeś sobie, zanim mnie poznałeś), jednak tak bardzo przyzwyczaiłem się do opiekowania się Tobą, że nie
mogę zacząć myśleć o Tobie, jako o kimś w pełni samodzielnym. Wybacz, Tsugaru.
Wiem, że to niemądre z mojej strony i zdaję sobie z tego sprawę, jednak nic nie
mogę na to poradzić. Napisz, że się mylę i dajesz sobie tam radę, Tsugaru.
Napiszesz mi to? Nawet jeśli to kłamstwo, to chciałbym przynajmniej poczuć się
przez nie lepiej. To strasznie dziecinne z mojej strony…
Muszę już wracać do pracy, wybacz.
Uważaj na siebie, Tsugaru
Twój Psyche
Uśmiechnąłem się nieco
smutno, zaklejając kopertę z zapisanym już na niej adresem i przykleiłem
znaczek. Schowałem ją do kieszeni swojej kurtki i wróciłem do pracy,
pamiętając, aby w wolnym czasie podejść do skrzynki na listy. Chociaż raczej
wątpiłem, abym w ogóle był w stanie zapomnieć, o czymś, co było tak ściśle
powiązane z Tsugaru. Tak, to było niemożliwe, abym zapomniał, skoro myślałem o
nim przez tyle czasu.
Wróciłem do pracy, tak po
prostu. Teraz te wszystkie czynności, które wcześniej były moim priorytetem,
wydawały mi się niewartymi uwagi – jednak mimo wszystko wykonywałem je z taką
samą dokładnością. Westchnąłem, zmieniając kwiatom wodę, jednak mimo wszystko
uśmiechnąłem się na myśl o innym bukiecie. O bukiecie znajdującym się w moim
pokoju obok łóżka. Bukiecie od Tsugaru. Dał mi go miesiąc temu, gdy się
żegnaliśmy. Kwiaty zdążyły już nieco uschnąć, jednak nie przeszkadzało mi to, dopóki
mogłem na nie patrzeć.
- Psyche-chan, dzisiaj
nic nie pogwizdujesz? – spytał jeden z pacjentów.
Jego pytanie wyrwało mnie
z zamyślenia i spojrzałem na niego zaskoczony.
- Ostatnio sporo bujasz w
obłokach, jesteś pewna, że wszystko w porządku?
- Tak… tak, oczywiście,
że w porządku – uśmiechnąłem się perliście, jak zwykle stwarzając pozory – Po
prostu trochę się martwię o pewnego przyjaciela – zapewniłem, wiedząc, że słowo
„przyjaciel” nie wyraża wszystkich moich uczuć, jakimi darzyłem Tsugaru.
- W takim razie będę
trzymał razem z tobą kciuki, aby nic mu się nie stało.
Mój uśmiech się pogłębił
– Dziękuję. Potrzebujesz może czegoś?
- Hmm… pamiętasz, jak
przemyciłaś dla mnie kiedyś czekoladę?
Zaśmiałem się wesoło – A
czym niby zasłużyłeś sobie na czekoladę, Kida-kun?
- No jak to czym? Umilam
ci życie swoją obecnością, nieprawdaż, Psyche-chan~? – tym razem uśmiechnął się
w nieco bardziej zalotny sposób – Nie daj się prosić, przecież jestem wyjątkowo
grzecznym pacjentem, no nie~? Nie uciekam nawet przed zastrzykami – zaśmiał
się.
- Zobaczę, co da się
zrobić – puściłem mu oczko i wyszedłem, wiedząc, że muszę zmienić pościel w
innym pokoju.
Masaomi był największym
podrywaczem w całym szpitalu. Mimo wszystko jego gierki były pełne radości i
większości z tych rzeczy nie mówił na poważnie. Lubiłem go, jednak robiło mi
się smutno na myśl, że gdy tylko zrośnie mu się
noga i przejdzie rehabilitacje,
to będzie musiał wrócić na pole bitwy. To wszystko było… tak cholernie
niesprawiedliwe. Zacisnąłem dłoń w pięść.
Po skończeniu pracy,
podczas której czas niesamowicie mi się dłużył, wróciłem do siebie. Byłem już
przebrany i umyty (przy okazji też wyczerpany), więc padłem na łóżko. Jednak
mimo wszystko nie mogłem zasnąć. Przekręcałem się z boku na bok i wierciłem,
nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji. Cały czas myślałem o Tsugaru. O tym, czy
żyje i czy przeżyje. Czy do mnie wróci? Czy jeszcze go zobaczę?
Kilka dni później,
dostałem od Tsugaru odpowiedź na mój list. Rozpromieniony udałem się z kopertą
do siebie – miałem dziś wolne od pracy – i otworzyłem kopertę, siadając na
łóżku. Charakter pisma, jakim zaadresowano kopertę był jakiś inny, jednak wtedy
byłem zbyt podekscytowany, aby zwrócić na to uwagę. Szybko rozłożyłem kartkę i
zacząłem czytać.
Psyche
Obawiam się, że jednak nie udało mi się dotrzymać obietnicy w stu
procentach. Mimo to niedługo się spotkamy, więc można powiedzieć, że to pewnego
rodzaju szczęście w nieszczęściu.
Twój Tsugaru
Pierwszym co mnie
zdziwiło, była niechlujność pisma. Tsugaru zawsze pisał bardzo starannie,
jednak tym razem odniosłem wrażenie, że list napisało małe dziecko jeszcze
niepewnie trzymające w ręce długopis. Zmarszczyłem brwi. Coś się stało Tsugaru.
- A-ale żyje… -
powiedziałem, chcąc się tym uspokoić. Oddech zdążył mi już nieco przyspieszyć –
Żyje, w końcu to napisał – powtórzyłem, zamykając na chwilę oczy i z trudem
przełknąłem ślinę. Nie mogłem panikować.
A co jeśli… w czasie gdy
list był w drodze, Tsugaru zdążył już umrzeć?
Dłoń, w której trzymałem
list gwałtownie zadrżała i wzdłuż kręgosłupa przebiegł mi zimny dreszcz.
Ale… przecież, gdyby
wiedział, że może nie przeżyć, to nie napisałby, że niedługo się spotkamy. Nie
robiłby mi nadziei. Tsugaru… Tsugaru, cholera, co ci się stało?
Zadarłem głowę do góry,
przez jakiś czas wpatrując się w sufit.
Ach... po moich
policzkach jednak spłynęły łzy – mogłem się tego po sobie spodziewać. Zacząłem
głośno płakać. Ale hej… byłem „dziewczyną”, nie? I tak już dawno wyzbyłem się
męskiej dumy, więc chyba było mi wolno beczeć jak małe dziecko… nie?
Przez około tydzień nie
dostałem od Tsugaru żadnego listu, ani żadnego mu nie wysłałem. Chciałem
wysłać, ale gdy tylko brałem do ręki długopis, za bardzo trzęsła mi się dłoń,
abym mógł cokolwiek napisać. W dodatku miałem w głowie pustkę, a on raczej
wiedział, że cholernie się martwię, więc jedynie czekałem na spotkanie, o
którym wspomniał. Nie wiedziałem, kiedy dokładnie miało być to „niedługo”,
jednak dalej czekałem. Nie należałem co prawda do cierpliwych osób…
- Psyche! – wzdrygnąłem
się, słysząc nagle głos Shinry.
Od jakiegoś czasu
siedziałem w jego gabinecie i pomagałem mu w wypełnianiu i segregowaniu różnych
papierów. Spojrzałem na niego pytająco.
Westchnął – Wołam cię już
trzeci raz – powiedział, co trochę mnie zdziwiło –Nic tylko bujasz w obłokach.
Wiem, że martwisz się o Tsugaru, ale nie możesz tak po prostu ignorować swojej
przerwy na drugie śniadanie, wiesz?
- Ale przecież ci pomagam
– zaprotestowałem.
- Co nie znaczy, że
musisz pomagać mi przez całą swoją przerwę – poprawił swoje okulary – I tak już
sporo zrobiłeś, z resztą sobie poradzę, a teraz idź coś zjeść. Mówię to nie
tylko jako twój przyjaciel, ale też jako lekarz. Od kilku dni źle wyglądasz.
Skinąłem głową i średnio
zadowolony opuściłem jego gabinet. Udałem się do ogrodu, wcześniej zabierając
ze sobą swoje drugie śniadanie i usiadłem na tej samej ławce, na której Tsugaru
i ja się pocałowaliśmy. Przez jakiś czas jedynie siedziałem z pudełkiem na
kolanach i rozglądałem się dookoła. Bez Tsugaru to miejsce nie wydawało mi się
być tak samo ładnym, jak wcześniej.
Westchnąłem.
- Tsugaru, tak wiele
rzeczy kazałem ci obiecać… – powiedziałem cicho do siebie, wbijając wzrok z
pudełko z jedzeniem.
Gdy miał gorączkę,
kazałem mu obiecać, że się obudzi – choć
ta obietnica była już raczej trochę nieaktualna i nawet o niej nie wiedział, bo
spał. Gdy wychodziliśmy z ogrodu, kazałem mu obiecać, że tak po prostu nie
zniknie z mojego życia, a w ostatnim liście kazałem mu obiecać, że wróci do
mnie cały i zdrowy.
O którą obietnicę ci
chodziło? Lekko przygryzłem dolną wargę, czując jak znowu zaczynają mnie
szczypać oczy. Odłożyłem pudełko z jedzeniem na bok i pochyliłem się w przód,
chowając twarz w dłoniach. Miałem ciepły nos, jakbym zaraz naprawdę miał się
porządnie rozpłakać, ale nie mogłem sobie teraz na to pozwolić.
Dlaczego kazałem mu
złożyć tyle obietnic? Nawet nie pomyślałem przy tym, jak rozczarowany sobą
będzie, jeśli nie uda mu się którejś z nich dotrzymać. A to przecież nie jego
wina… byłem taki głupi. taki niedojrzały i głupi… Jak dziecko, które nawet
jeśli robi coś dla kogoś, to tylko po to, aby samemu się tym uszczęśliwić lub
być z siebie dumnym. Koniec końców zawsze bardziej pocieszałem siebie. Zawsze
siebie! Byłem pieprzonym egoistą.
Zanim zdążyłem do końca
się rozbeczeć, poczułem czyjąś dłoń na ramieniu i uniosłem głowę do góry,
patrząc załzawionymi oczyma na dziewczynę, która mnie zaczepiła.
- Psyche-senpai, wszystko
w porządku? – Anri usiadła obok mnie – Coś się stało? – spytała, patrząc na
mnie swoim delikatnym spojrzeniem.
Pokręciłem przecząco
głową, ale mimo to z moich oczu wyleciało więcej łez. Anri, najwyraźniej nie
wiedząc, co innego zrobić, instynktownie mnie przytuliła, a ja wczepiłem palce
w jej bluzkę i schowałem twarz w jej szyi, dalej cicho płacząc i chcąc się
jakoś pocieszyć bliskością drugiej osoby.
Chciałbym, żeby to
Tsugaru mnie teraz tulił, a nie ona.
- Już ci lepiej? –
spytała po jakimś czasie, ostrożnie mnie od siebie odsuwając, gdy trochę się
uspokoiłem.
Skinąłem głową –
Przepraszam, Anri-chan – powiedziałem cicho, pociągając nosem i otarłem
policzki rękawem.
Uśmiechnęła się
delikatnie – Nic się nie stało. Jeśli chciałabyś o tym porozmawiać, to…
- Nie, nie trzeba – także
wymusiłem uśmiech i wstałem z ławki.
Mimo że nawet nie tknąłem
swojego drugiego śniadania, to obaj wróciliśmy do pracy. Wyraźnie widziałem, że
Anri się o mnie martwi i przez większość czasu starała się trzymać blisko mnie.
Najpierw Masaomi, potem Shinra, a teraz jeszcze Anri. Nic tylko wszystkich
martwiłem. W dodatku to już drugi raz w przeciągu tych kilku dni, gdy się
rozpłakałem. Ostatni miejmy nadzieję. Musiałem wziąć się w garść.
Przecież zawsze idealnie
ukrywałem się ze swoimi emocjami i każdy z moich wymuszonych uśmiechów był
idealny. Więc czemu teraz, gdy w grę wchodził Tsugaru, to ani trochę mi to nie
wychodziło?
Po skończonej pracy, gdy
byłem już u siebie, leżałem na łóżku, mając nadzieję, że spędzę w nim cały
weekend aż do chwili, gdy będę mógł się znowu spotkać z Tsugaru.
- Chcę cię już
zobaczyć – westchnąłem, przewracając się
na plecy i zakryłem wilgotne oczy przedramieniem.
Zobaczyć i wiedzieć, że nic ci nie jest.
Lekko odchyliłem
przedramię i zerknąłem na stolik obok łóżka. Leżało na nim wiele rzeczy, jednak
moją uwagę przyciągnęły kartki papieru i ołówek. Czemu nie, pomyślałem. Wziąłem
kartki i aby znaleźć sobie jakieś zajęcie, zacząłem pisać na nich list. Bardzo
długi list do Tsugaru, którego nie miałem zamiaru nigdy wysłać. Pisałem go po
to, aby po prostu poczuć się lepiej. Dać ujście kłębiącym się we mnie emocjom.
Później może go zniszczę, albo włożę do znajdującego się pod łóżkiem pudełka z
listami od Tsugaru. Wszystko jedno.
Nie wiem, jak długo
dokładnie pisałem ten list, jednak z całą pewnością siedziałem do późna. Lekko
się skrzywiłem, gdy następnego dnia rano, obudziło mnie pukanie do drzwi. Miałem
dziwny sen. Jeden z tych, które co chwilę zmieniają się w coś innego i
bezustannie plączą. Powoli uniosłem głowę, po chwili dopiero orientując się, że
przez cały ten czas leżałem policzkiem na zapisanych kartkach, które rozsypały
się na mojej poduszce. Zapukano jeszcze raz.
- Ju-już otwieram!
Chwilkę! – zawołałem wciąż zachrypniętym od snu głosem i przetarłem oczy.
Pospiesznie zwlokłem się
z łóżka i stanąłem przed lustrem, aby choć trochę poprawić szopę na swojej głowie.
Otworzyłem drzwi.
Pierwszym co zobaczyłem
były blond włosy później błękitne oczy. Te dwie rzeczy wystarczyły, aby moje
usta powoli zaczęły układać się w szeroki uśmiech. Niewiele myśląc, rzuciłem
się na mężczyznę przed sobą i mocno go przytuliłem.
- Tsugaru – powiedziałem cicho, chowając twarz
w jego ramieniu. Natychmiast uderzył we mnie jego zapach, za którym tak
tęskniłem.
Tak bardzo mi go przez ten
czas brakowało. Zupełnie jakbym nie widział go przez rok, albo dłużej.
- Cześć – odpowiedział
prawie tak samo cicho i pogłaskał mnie lewą ręką po głowie, tym samym
przegarniając moje włosy i odchylając mi głowę w tył, aby lepiej mi się
przyjrzeć. Patrzyliśmy sobie przez jakiś czas w oczy. Nie miałem pojęcia, co
wyrażały moje, jednak jego uśmiechały się razem z nim. Byłem jednak zbyt
podekscytowany samą jego obecnością, aby wyczytać z nich chowający się nieco
głębiej smutek i niepewność.
Nadal uszczęśliwiony tym,
że wrócił, wciągnąłem go głębiej do swojego mieszkania i dość niechętnie się od
niego odsuwając, zamknąłem za nim drzwi. Przyjrzałem mu się nieco dokładniej.
Miał na sobie błękitne kimono z długimi rękawami, pasowało mu. Wciąż lekko się
uśmiechałem i znów podszedłem bliżej niego.
- Chciałbyś czegoś? –
zapytałem, spoglądając w stronę kuchni. Pomyślałem sobie, że może miałby ochotę
się napić.
Delikatnie pokręcił głową
i po rozejrzeniu się dookoła, przeniósł wzrok na mnie. Uśmiechnąłem się do
niego delikatnie, gdy wypowiedział moje imię – Psyche, wiesz… obawiam się, że
jeśli nie powiem ci tego teraz, to będę to odkładał tak długo, aż w końcu sam
się nie zorientujesz – westchnął.
- O co chodzi, Tsugaru? –
zapytałem, uważnie mu się przyglądając i
poczułem, jak uderza we mnie fala niepokoju na wspomnienie tych kilku
niewyraźnie zapisanych zdań z jego ostatniego listu. Odruchowo przyjrzałem się
jego dłoniom i moje odkrycie niemalże zwaliło mnie z nóg.
No tak, mogłem się
domyśleć…
Pisał list lewą ręką.
Bo prawej już nie miał.
No więc... taaaa xDD Fail~ pisanie lewą ręką jest trudne. Wolę nie wiedzieć, jak trudne byłoby pisanie kanji lewą ręką >.< Ktoś z was może jest leworęczny? :D Yaarie to wiem <3
Ejejejej ale bedzie jeszcze jedna cześć? Taka z pięknym happy endem i wgl T^T
OdpowiedzUsuńTak, tak xD pisałam już, że jednak będzie więcej niż 3 ^^
UsuńJak fajnie, że na tym się nie kończy *w* Polubiłam ich... i to bardzo~! Nie wiem czemu tak bardzo nienawidzisz Tsugaru, najpierw nie widzi kolorów potem rana postrzałowa teraz nie ma ręki, co on biedny ci zrobił Q.Q XD Psyche udający dziewczynę też bardzo sympatyczny ^^
OdpowiedzUsuńrozdział cudny, jak z resztą wszystko co piszesz~.... Genialna jesteś ^^ zawsze jak wchodzę na tego bloga to wychodzę szczęśliwa na cały dzień.... albo prawie beczę jak jest jakaś smutna notka XD Ale ogólnie uwielbiam twój styl pisania ^^
Chciałabym żebyś jeszcze wznowiła "The Game", bo uwielbiam to opowiadanie najbardziej ze wszystkich, ale to chyba tylko w marzeniach T^T
No cóż... notka świetna, ty genialna weny życzę~!!!
Mi brakuje strasznie słów po przeczytaniu każdej części o Tsugaru i Psyche. Jest mi tak strasznie szkoda Psyche, że jejku ;-;
OdpowiedzUsuńMimo ponurości w szpitalu i tego jak jest smutno, bo tyle osób umiera, ludzie tam tęsknią i są nieszczęśliwi, historia tych dwojga jakby rozświetla tę scenerię i na chwilę można zapomnieć, że panuje taka dołująca atmosfera.
Współczuję tez Psyche, bo nie jest w stanie nic zrobić z ludźmi, którzy muszą wrócić na pole bitwy. I ma rację, że to jest niesprawiedliwe. Bo nie ważne, czy ktoś jest ponurakiem, jest ważny, czy uśmiechnięty - i tak walczy.
Po tym liście od Tsugaru coś tak czułam, że z jego ręką coś jest nie tak.
No i sama próbowałam kiedyś napisać coś lewą ręką XD To nie dla mnie XD
Aj, to opowiadanie wyciąga tyle emocji. Jest świetne w każdym calu.
Pozdrawiam, czekam na następne i życzę weny~~
Btw. Wczoraj założyłam bloga o Shizayi -
owari-to-hajimari.blogspot.com i dzisiaj dodaję pierwszą notkę. Było by mi miło, gdybyś miała chwilkę, by zajrzeć :3
To bylo takie piekne, ze brak mi slow T^T Coz wg mnie mogloby to byc bardzo dobre zakonczenie, ale przydaloby sie wtedy dodatkowych kilka slow o tym czy wraca na front, albo ze z powodu braku prawej reki zostaje z psyche i tak o to zyja dlugo i szczesliwie haha no ale jak ma byc c.d. to nic tylko czekac i domyslac sie jak moze zakonczyc sie ta cala piekna poruszajaca serce historia :3 Zycze powodzenia w pisaniu kontynuacji :3
OdpowiedzUsuń~Shiro-chan~
Ja jestem prawo :P~! Mimo wszystko, to i tak było urocze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!
Całość jest super! Jeju, Psyche był taki słodki a ich pierwsze spotkanie urocze. Tak bardzo ciągle się bała, że coś się stanie:( Że Tsugaru umrze, albo nie wiem... Po prostu całe trzy rozdziały, a na koniec, jak jeszcze przyszedł ten list... rany, myślałam, że oślepł, czy coś xD W każdym razię, cieszę się, że wrócił tylko bez ręki^^ W ogóle najbardziej podobało mi się, jak blondyn powiedział, że podobają mu się oczy Psyche. To było... Zajebiście opisane. To zawstydzenie i uczucia. Takie delikatne a jednocześnie silne! Piękne:)
OdpowiedzUsuńW ogóle lądujesz u mnie na blogu w polecanych^^ Takie opowiadania trzeba rozpowszechniać;D