"Obietnica" - część 2
Tsugaru x Psyche
Jak już wcześniej
wspomniałem, polepszenie się stanu Tsugaru nie trwało tak długo, jakbym tego
chciał. Następnego dnia, gdy przyszedłem przemyć i obejrzeć jego rany oraz
zmierzyć mu temperaturę, nie przywitał mnie uśmiechem. Leżał z zamkniętymi
oczyma i drobną zmarszczką między brwiami, a na jego czole lśniły kropelki
potu. Na ten widok poczułem jak coś skręca mi się w żołądku.
Przysiadłem na krańcu
jego łóżka i położyłem mu dłoń na ramieniu, bardzo delikatnie nim potrząsając.
- Tsugaru – gdy
wypowiedziałem jego imię, powoli otworzył oczy. Przyłożyłem dłoń do jego czoła.
Nawet bez termometru byłem w stanie stwierdzić, że ma gorączkę – Jak się
czujesz? – uśmiechnąłem się słabo, oczywiście znając odpowiedź.
Przez jakiś czas
przyglądał mi się, skacząc po mnie wzrokiem. Jego błękitne oczy były nieco
przeszklone. Właściwie to miał mokre policzki. Łzy same wypływały mu z oczu.
Starłem mu je i po raz kolejny wymusiłem na sobie uśmiech.
- Kręci mi się w głowie –
powiedział cicho, a jego głos był zachrypnięty.
Odgarnąłem mu włosy z
czoła – Pójdę po doktora.
Jednak gdy chciałem wstać
z łóżka, on mocno złapał mnie za rękę – Nie idź.
Poczułem się rozdarty –
Zaraz wrócę, obiecuję, Tsugaru – zapewniłem go, domyślając się, że temperatura
miesza mu w głowie.
- Nie..
- Tsugaru, puść mnie.
Naprawdę zaraz wrócę – powiedziałem, dłonią, której nie trzymał, lekko go
głaszcząc.
Jeszcze przez jakiś czas
zapewniałem go, że na pewno wrócę, a gdy tylko pozwolił mi na wyjście z pokoju,
prawie że pobiegłem do gabinetu Shinry. Jak najszybciej tylko się dało
wytłumaczyłem mu, o co chodzi, cały aż drżąc z obawy, że Tsugaru może z tego
nie wyjść. Kishitani jednak sprawiał wrażenie opanowanego – jednakże nie było w
tym niczego dziwnego, gdyby martwił się każdym pacjentem, to po prostu nie
nadawałby się do tego zawodu.
Shinra dokładnie obejrzał
Tsugaru i podał mu jakieś leki, jednak jego wysoka temperatura mimo wszystko
się utrzymywała. Schowałem dłonie za plecami i zacząłem nerwowo bawić się
palcami.
- Psyche, podejdź z
tamtej strony i odblokuj kółka, dobrze? Musimy go przewieźć – odezwał się po
jakimś czasie Shinra.
- C-co? – spytałem słabo,
powoli analizując słowa mojego przyjaciela.
Przewieźć Tsugaru? Ale
dokąd? Zdawało mi się, że moje kolana są zrobione z waty. W tym szpitalu
pacjentów przewoziło się tylko do jednego miejsca – do „umieralni”, którą
ochrzcili tak pacjenci.
- Nie – pokręciłem głową
i cofnąłem się w tył – Shinra, powiedz, że to nieprawda.
- Na obecną chwilę
niezbyt wiele da się zrobić – powiedział, patrząc na mnie ze współczuciem.
Spuściłem głowę w dół i
przygryzłem usta, chcąc tym samym wstrzymać łzy. Jeszcze nigdy nie czułem tak
strasznego bólu w sercu. Zupełnie jakby ktoś mi je rozrywał. Przeniosłem wzrok
na śpiącego już Tsugaru. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała – nie
potrafiłem przyjąć do wiadomości faktu, że któryś z tych oddechów mógł być jego
ostatnim.
- Psyche – Shinra
spokojnie wymówił moje imię – Jeśli nie jesteś w stanie, to mo-
- Nie, – przerwałem mu –
już dobrze. Pomogę ci – powiedziałem, chcąc się uspokoić. Póki co musiałem
zrobić wszystko, co tylko mogłem, aby Tsugaru nie przestał oddychać, aby jego
serce nie przestało bić.
Kishitani bardzo
delikatnie się uśmiechnął i skinął głową. W pokoju, do którego przewieźliśmy
Tsugaru, znajdowało się kilku innych pacjentów, a łóżka oddzielone były
parawanami.
Po tym jak Shinra już
sobie poszedł, z ciężkim westchnieniem opadłem na dosunięte przez siebie do
łóżka Tsugaru krzesło. Zanurzyłem ręcznik w przyniesionej wcześniej misce z chłodną
wodą i starłem z czoła blondyna kropelki potu.
- Tsugaru, obiecaj mi, że
się obudzisz, dobrze? – spytałem cicho, przez jakiś czas trzymając ręcznik na jego
czole.
Chwilę później otarłem mu
nim także policzki oraz szyję. Był taki gorący. Ponownie zamoczyłem ręcznik w
misce i wyżymałem z niego nadmiar wody. Czułem, że nie mam na to wszystko siły.
Z chęcią po prostu bym się położył i zaczął płakać, tak byłoby najłatwiej, pasowałoby to do mojego
tchórzostwa – jednak nie mogłem tego zrobić. Rozpiąłem koszulę Tsugaru i
zacząłem go ochładzać. Sunąłem ręcznikiem po jego spoconym ciele, omijając
bandaże. Gdy tak wodziłem wzrokiem po zarysie jego mięśni, zauważyłem dość
rozległą bliznę po lewej stronie podbrzusza.
- Obudzisz się, prawda? –
po raz kolejny się odezwałem – Nie opowiedziałeś mi jeszcze, skąd to się wzięło
– uśmiechnąłem się słabo, w dalszym ciągu przyglądając się bliźnie – Obudzisz
się i mi opowiesz, dobrze?
Nachyliłem się nad nim i
przyłożyłem dłoń do jego policzka, kciukiem gładząc go po brwi. Naprawdę
zdawało mi się, że znamy się od kilku lat. Te dwie noce, podczas których tyle
rozmawialiśmy, wydają mi się być o wiele odleglejszą przeszłością, niż są w
rzeczywistości.
Poczułem silne ukłucie w
sercu na myśl o tym, że może gdybym tak nie przemęczał go rozmową, to nie byłby
teraz w takim stanie. Pokręciłem przecząco głową, chcąc wybić to sobie z głowy.
To nie był odpowiedni czas na tego typu myśli. Teraz najważniejsze było to, aby
Tsugaru – wbrew temu, co przewidywał Shinra – przeżył noc.
- Psyche – gdy po długim
siedzeniu w ciszy i ochładzaniu blondyna, w końcu usłyszałem jego głos,
poczułem jak stopniowo rozchodzi się po mnie nadzieja. Obudził się.
Spojrzałem na niego i
lekko się uśmiechnąłem, swoją chłodną od wody dłonią dotykając jego policzka.
- Czujesz się już lepiej?
– spytałem cicho i wymusiłem na sobie uśmiech.
- Nie jestem pewien… -
jego głos był lekko zachrypnięty, gdy to powiedział.
- Chcesz wody?
Delikatnie skinął głową,
zrobił to nawet ostrożniej niż wtedy, gdy pierwszy raz ze sobą rozmawialiśmy.
Nalałem wody do szklanki i lekko go uniosłem, a następnie przysunąłem naczynie
do jego ust. Po odstawieniu szklanki, położyłem mu kompres na czole i dokładnie
przykryłem, uznając, że póki co wystarczy. Nie chciałem przecież, żeby
dodatkowo się przeziębił.
- Zaraz wracam –
powiedziałem, podnosząc miskę z wodą. Tym razem Tsugaru mnie nie zatrzymywał, więc
przypuszczałem, że jego temperatura nieco już spadła. Całe szczęście. Jednak
martwiło mnie to, jak słabo wyglądał. Wyszedłem i zmieniłem wodę w misce, która
zdążyła się już ocieplić, a następnie wróciłem z nią do pokoju. Po położeniu miski
przy łóżku, ponownie usiadłem – tym razem na krańcu materaca Tsugaru.
- Jak to jest, że mimo
uśmiechu wyglądasz smutno? – spytał cicho, przyglądając mi się ze spokojem. Po
jego oczach wyraźnie widziałem jak bardzo był zmęczony.
Milczałem, a po chwili
spuściłem wzrok w dół i choć przez słowa Tsugaru mój uśmiech się pogłębił, to
podejrzewałem, że spojrzenie pozostało tak samo smutne. Lekko pokręciłem głową,
chcąc mu tym samym przekazać, że nie wiem. Bałem się, że jeśli się odezwę, to
zadrży mi głos, albo gorzej, że zacznę płakać.
Przez jakiś czas żadne z
nas się nie odzywało i w pomieszczeniu panowała przyjemna cisza. Inni pacjenci
za parawanami pewnie spali.
Wyciągnąłem dłoń przed
siebie, chcąc ponownie zamoczyć w wodzie kompres, jednak zanim w ogóle
dotknąłem ręcznika na jego czole, Tsugaru złapał moją dłoń. Przyglądałem się mu
i oczy zaszły mi łzami, gdy palce naszych dłoni się splotły. Myśl o tym, że
mogłem go stracić po prostu rozdzierała mi serce. Nie rozumiałem, dlaczego.
Przecież niedawno się poznaliśmy, więc czemu nie dano nam więcej czasu?
Czując ciepło jego dłoni,
trudno było mi przyjąć do wiadomości fakt, że już jutro mogła być ona zimna jak
lód. Lekko przygryzłem swoją dolną wargę niezadowolony z tego, jak zadrżała.
- Psyche… – głos Tsugaru
prawie przypominał szept – Nie płacz – powiedział, wolną dłoń unosząc do mojej
twarzy i starł mi łzę, która mimo moich usilnych prób, jednak spłynęła mi na
policzek. Gdy to zrobił, dłoń której nie trzymał, położyłem na jego własnej i
wtuliłem w nią swój policzek.
- Nie umrzesz – odezwałem
się w końcu i przytuliłem do niego. Zrobiłem to najostrożniej, jak tylko
umiałem, uważając przy tym na jego rany – Nie pozwolę ci.
Chwilę później poczułem
we włosach jego palce. Głaskał mnie, a jego dotyk był tak delikatny, że coraz
bardziej wątpiłem w swoje słowa.
- Musisz odzyskać siły.
Wyjdziesz z tego – dopowiedziałem, bardziej jakby pocieszając tym samego
siebie. Dość często to robiłem. Usilnym pocieszaniem innych, sam podnosiłem się
na duchu. Byłem pod tym względem samolubem.
Przez moje ciało
przebiegł dreszcz, kiedy Tsugaru oplótł mnie ramionami. Zrobił to powoli i
ostrożnie. Nagle pomyślałem sobie, że może to być ostatni raz, gdy go
przytulam. Pierwszy i ostatni. Wczepiłem palce w jego poduszkę. Wsunąłem mu
dłoń pod szpitalną koszulę i położyłem ją na jego zabandażowanej klatce
piersiowej, tak aby jak najlepiej czuć bicie jego serca.
Trwaliśmy w tym uścisku
przez dłuższy czas. Gdy się od niego w końcu odsunąłem, lekko się do mnie
uśmiechnął. Zupełnie jakby mówił – „Tak, Psyche, wyjdę z tego” – jednak po jego
oczach wiedziałem, że wcale tak nie myślał.
Z bólem pogłaskałem go po
głowie – Postaraj się zasnąć, okej? – powiedziałem cicho.
Gdy na mnie spojrzał od
razu zrozumiałem, że nie chciał. Nie chciał, bo się bał. Każdy by się bał –
skrycie lub bardziej otwarcie, ale jednak w jakimś stopniu na pewno.
- Cały czas tu będę –
kontynuowałem z delikatnym uśmiechem. Tsugaru pewnie doskonale wiedział, że
jest on wymuszony.
Siedziałem przy nim, aż w
końcu nie zasnął, po czym położyłem się obok. Nie miałem zbyt wiele miejsca,
jednak wcale mi to nie przeszkadzało. Przez jakiś czas przyglądałem mu się.
Także zamknąłem oczy – na chwilę. Przysunąłem policzek do jego ramienia i
delikatnie się w nie wtuliłem. Nie chciałem, żeby odchodził. Chciałem lepiej go
poznać, móc spędzić z nim więcej czasu.
Sam nie do końca
pamiętam, kiedy zasnąłem, dlatego po przebudzeniu byłem z lekka zdziwiony.
Leniwie otworzyłem oczy, z początku nie wiedząc, gdzie jestem. W końcu
zazwyczaj budziłem się w swoim pokoju. Gdy wszystko do mnie już dotarło,
poderwałem się do siadu i spojrzałem w bok. Tsugaru wciąż spał. Lekko się
uśmiechnąłem, widząc, jak jego klatka piersiowa unosi się i opada. Jeszcze chyba
nigdy tak bardzo nie cieszył mnie fakt, że Shinra się mylił. Zasłoniłem
wyginające się w lekkim uśmiechu usta dłonią i przez jakiś czas patrzyłem na
Tsugaru, czując jak oczy zachodzą mi łzami. Nie pozwoliłem ani jednej z nich
wypłynąć i sekundę później, zacząłem lekko potrząsać ramieniem blondyna.
Starałem się robić to na tyle delikatnie, aby żadna z ran go nie zabolała.
- Tsugaru~ Tsugaru, obudź się~ - wołałem
wesoło. Przy okazji dotknąłem też jego czoła, nie było gorące.
Kiedy lekko rozchylił
powieki i zobaczyłem jego błękitne oczy, mój uśmiech się pogłębił.
- Udało ci się, Tsugaru –
powiedziałem już nieco ciszej.
Po jego spojrzeniu –
nieco zaspanym – widziałem, że z początku jakby nie dowierza. Może myślał, że
nie żyje? Albo po prostu jeszcze nie do końca kontaktował i nie miał zielonego
pojęcia, o co mi chodzi. Taka możliwość była nawet trochę urocza.
- Jak się czujesz? –
zapytałem.
- Raczej normalnie –
uśmiechnął się lekko i gdy zobaczyłem, że chce się podnieść, nieco mu przy tym
pomogłem, układając przy tym poduszkę za jego plecami, aby go podtrzymywała.
- Nadal cię boli? –
zapytałem, skinieniem głowy wskazując na jego zabandażowany tors.
- Już mniej, teraz ból
jest bardziej tępy – odpowiedział, a po krótkim zastanowieniu dodał – No i boli
tylko wtedy, gdy napinam mięśnie.
Skinąłem głową i wstałem
na nogi – Pójdę zobaczyć, czy Shinra-san już przyszedł.
Tsugaru lekko skinął
głową. Odsłoniłem zasłonkę parawanu, a następnie wyszedłem z pokoju i powoli
udałem się w stronę gabinetu Kishitaniego. W przeciwieństwie do poprzedniego
razu, teraz byłem o wiele spokojniejszy, a na dodatek szczęśliwszy. W końcu
Tsugaru się obudził. Czułem, że na moich ustach maluje się delikatny uśmiech,
więc zasłoniłem je dłonią, starając się jakoś go zniwelować.
Później Tsugaru zaczął
dość szybko odzyskiwać siły. Z dnia na dzień mu się polepszało, a ja widząc go
w takim stanie też czułem się lepiej. Kiedy mógł już znowu chodzić, zaczęliśmy
dość często spacerować razem po szpitalnym ogrodzie i prowadziliśmy przy tym
niezwykle długie rozmowy, tym razem nieograniczane przez późną porę lub też złe
samopoczucie blondyna.
- Z chęcią upiekłbym ci
je sam, ale tutaj raczej nie mam ku temu warunków – powiedziałem pewnego dnia,
podając mu ciasteczka, które kupiłem dla niego rano. Zdecydowanie wolałbym,
abyśmy zamiast na terenie szpitala znajdowali się na przykład w ogrodzie w moim
rodzinnym domu. Wtedy rzeczywiście mógłbym mu upiec ciasteczka samemu.
Atmosfera tutaj była
momentami przytłaczająco posępna. Jednak za nic w świecie nie chciałem, aby
zbyt wcześnie pozwolono Tsugaru stąd wyjść. Być może było to samolubne z mojej
strony, jednak byłem w stu procentach pewien, że oddałbym wszystko za to, aby
nie kazano mu wracać na front. Niestety nie miałem na to żadnego wpływu.
Rozkazy to rozkazy. Kazano mu wrócić, gdy tylko pozwolą na to lekarze. Z tego
co wiedziałem, Tsugaru posiadał dość wysoki stopień i jego osoby nie dało się
tak łatwo zastąpić.
- Dziękuję – powiedział,
obracając w dłoniach pudełko i lekko się uśmiechnął.
Od jakiegoś czasu
siedzieliśmy na ławce. W nocy padało, lecz mimo kilku kałuży dookoła, pogoda
była bardzo ładna. Moje kąciki jakby automatycznie uniosły się w górę i oparłem
głowę na jego ramieniu. Mógłbym z nim tu tak
siedzieć i siedzieć… naprawdę nie
chciałem, aby odchodził.
- Psyche… – gdy nagle wypowiedział
moje imię, lekko uniosłem głowę i na niego spojrzałem.
Przez chwilę patrzyliśmy
sobie w oczy, ale potem – prawie w tym samym momencie – spuściliśmy wzrok na nasze
usta. Najwyraźniej domyślając się, że myślimy o tym samym, Tsugaru przysunął
się do mnie nieco bliżej i sekundę później jego usta znajdowały się już na
moich. Zamknąłem oczy. Nasz pocałunek był delikatny i z początku odwzajemniałem
go nieco nieśmiało. Zapach Tsugaru teraz jakby mnie otaczał i czułem go o wiele
dokładniej niż wcześniej, a jego usta muskały moje tak ostrożnie, jakbym był
zrobiony z porcelany. Nie chciałem, aby nasz pocałunek dobiegał końca tak
szybko, jednak tu w ogrodzie ktoś mógł nas zobaczyć – i nieważne, że dla
wszystkich wokół byłem dziewczyną. Większość pielęgniarek była takimi
plotkarami, że po zobaczeniu tego, nie dałyby mi już chyba spokoju.
Czułem, że się rumienię i
powoli unosząc powieki, spojrzałem na lekko uśmiechającego się Tsugaru. Moje kąciki
ust także powędrowały do góry. Patrząc tak na jego uśmiech, miałem ochotę
pocałować go jeszcze raz, jednak zanim zdążyłem w ogóle podjąć decyzję, czy aby
na pewno powinienem był to zrobić, silniejszy podmuch chłodnego wiatru sprawił,
że zadrżałem.
- Wejdźmy już do środka –
powiedział Tsugaru – Robi się zimno.
Skinąłem głową – Racja.
Wstaliśmy z ławki i
powolnym krokiem pomaszerowaliśmy z powrotem do budynku. Wykorzystałem fakt, że jest mi zimno, aby przytulić się do jego ciepłego ramienia.
- Tsugaru, proszę,
obiecaj mi, że tak po prostu nie znikniesz z mojego życia – wyszeptałem.
~~~~~~~~~~
Umm... tak więc... wiem, że pod ostatnią notką nie było wpisu ode mnie. Pod przed ostatnią chyba też nie było, nie pamiętam za bardzo.
Jeśli chodzi o powyższe opowiadanie(bo w ostatnim wpisie się o nim w żaden sposób nie wypowiedziałam) to jest ono w pewnym sensie podobne do "Tysiąc osiemset sekund", tzn. podzielone na trzy części – każda z nich ma inną nazwę. Więc wychodzi na to, że ta jest przedostatnia.
Tak na marginesie, to ostatnio wynalazłam sobie sposób jak pisać więcej, bo jakoś przez ostatnie kilka miesięcy nie szło mi to tak systematycznie, jak na początku działalności tego bloga (czyli prawie dwa lata temu, cholera, jak szybko ten czas leci). Mam nadzieję, że nie rzucam słów na wiatr.
I jeszcze jedno - ostatnia rzecz - miałam o tym wspomnieć już... z miesiąc temu? no ale wyleciało mi z głowy. Na blogu Kanry (link jest u mnie w polecanych) zamieszczona została pierwsza część naszego roleplaya, więc jak chcecie, to zobaczcie. Nie wiem, kiedy będzie następna część, bo to wymaga zgrania, no ale jakoś to będzie.
Jej~!
OdpowiedzUsuńTo już przedostatnia część, a wszyscy ciągle żyją~ °3° To całkiem miła odmiania po pierwszym sezonie "Gry o tron".
Proszę, nie baw się w pana Martina i nie zabijaj głównych postaci, bo to jest mega gupie(XD) .-.
Opowiadanie cudowne, nie mogę doczekać się happy endu~ c:
Ale zabijanie jest fajne ;c; </3
UsuńMiszu, ty... ty okrutniku~! XD
UsuńO mój boże, to jest takie piękne! Naprawdę przepiękne!
OdpowiedzUsuńBłagam, niech to się skończy szczęśliwie!
Dobra czas na drugi komentarz ;-;
OdpowiedzUsuńZasmuciłaś mnie faktem, że to ma tylko 3 rozdziały ;-; A ja się z początku zastanawiałam czemu akcja tak szybko leci ;-;
Wystraszyłaś mnie tym pogorszeniem się stanu Tsugaru, serio ;-; Nie zabijaj biedaka, on tu walczy, a ty byś go uśmierciła. Nie ładnie, Psyche byłby zły ;-;
Z tą smutną chwilą. gdzie stan Tsugaru jest okropny oddałaś powagę sytuacji. Chwała ci za to.
I w dalszym ciągu chwała za charaktery Tsugaru i Psyche (wychwaliłam to już w zeszłym rozdziale ;-;).
W tej alter Shizuo strasznie mi się podoba ta delikatność. Jejkuś, od zawsze uważałam Tsugaru za takiego kochanego... Ale dopiero tu to tak pięknie widać ;-;
Rozdział cudowny, życzę ci jak najwięcej weny na te wakacje i w ogóle na wszystko. ;-;
Pozdrawiam cieplutko :3
Huh, to takie smutne... ;-;
OdpowiedzUsuńCzemu mi to robisz. Nie mogę uwierzyć, że została tylko jedna część! W każdym bądź razie życzę weny :3
Chinatsu-chan~
MI SIĘ TYLKO WYDAJE, CZY TO JEST CHUJOWE? WEŹ SIĘ ZA COŚ INNEGO...
OdpowiedzUsuńJeśli ci się nie podoba, to poczekaj jak cywilizowany człowiek na coś innego, albo wytłumacz, czemu jest chujowe i co można w tym poprawić. Samo słowo chujowe niezbyt mnie przekonuje. Tym bardziej, że innym się podoba. Naprawdę... jestem wstrząśnięta twoim hejtem, pójdę się powiesić </3
UsuńAtak anonima-jesteś taaak baardzozajebistyyy. Ogarnij się dziecko, bo to, że nie potrafisz sam nic napisać to "chujowo" mnie interere a yeraz idź popłacz w ciszy i popraw swoje chujowe komentarze albo nie wracaj,
UsuńMiszu mądrze prawi, polać jej~!
/ Ruda. (terror. - http://justtruejust.blogspot.com )
Piękne *.* Mówiłam już, że kocham Psyche? Tak? Nie ważne! Powtórzę się *o* Kocham Psyche~! <3
OdpowiedzUsuńPozdr.~!
Jeżeli to się skończy źle to cie chyba udusze ;_;
OdpowiedzUsuń