Rozdział
17
Dwóch ludzi z Awakusu
weszło do apartamentu i wyprowadziło związanego mężczyznę. Izaya rozmawiał z Shikim, aż do ich ich
przyjazdu, po czym się pożegnał i rozłączył. Schował komórkę do kieszeni i
ciężko westchnął. To wszystko było upierdliwe. Lekko kręcąc z podirytowania
swoją spuszczoną głową, wszedł do kuchni i usiadł przy stole, ku swemu
zdziwieniu chwilę później słysząc ciche stuknięcie.
- Co to? – zapytał,
domyślając się, że postawiono coś przed nim na stole.
- Herbata, przyda ci się, bo jeszcze niedawno byłeś blady jak trup
– mruknął Shizuo i usiadł naprzeciwko niego.
- Aa… dzięki.
Normalnie Izaye pewnie
zmieszałby ten miły gest ze strony Shizuo, ale był on przecież niczym w
porównaniu do tego, że blondyn wcześniej go przytulił. Informator położył ręce
na stole i gdy dotknął kubka, powoli go do siebie przysunął. Kiedy się napił,
zadał sobie pewne pytanie, a następnie powtórzył je Shizuo.
- Właściwie to dlaczego
wróciłeś się po głupią zapalniczkę? Bliżej miałbyś do kiosku.
Shizuo odstawił swój
kubek, czemu potowarzyszyło ciche stuknięcie, które nie umknęło uwadze bruneta
– Bo ta zapalniczka to prezent od Kasuki.
Izaya parsknął śmiechem –
No tak, mogłem się tego spodziewać. Jesteś strasznie sentymentalny~Shizu-chan.
- Oj, zamknij się – burknął
blondyn.
- Ale mógłbyś ją odebrać
później. Przecież bym ci jej nie wywalił. Ba! Nawet nie wiedziałbym, że ona tu
jest.
- Skończ już z tym –
Shizuo wywrócił oczami – Wróciłem się z dwóch powodów. Po pierwsze: Nawet jeśli
nie widzisz, to nie zmienia faktu, że Namie mogła ją wywalić. Skoro ty jej nie
ufasz, to ja tym bardziej nie. A po drugie: czułem, że coś śmierdzi.
Jeden z kącików ust
bruneta wywinął się górę – To drugie bardziej mnie przekonuje. Twój instynkt
nigdy się myli – zaśmiał się – Prawdziwe zwierzę z ciebie.
Heiwajima groźnie zmrużył
oczy, po czym, chcąc się rozluźnić, ciężko westchnął i rezygnując z papierosa,
którego zapalenie chodziło mu po głowie, napił się swojej herbaty.
Krótką chwilę ciszy
przerwało dzwonienie telefonu. Shizuo szybko rozpoznał swój dzwonek i odebrał –
Halo?
- Hej, Shizuo – w słuchawce odezwał się znajomy głos Tanaki – Gdzie jesteś?
- Ach… - po jego głosie
Izaya oceniał, że Shizuo jest nieco zakłopotany – Um… można tak powiedzieć, że
właśnie uratowałem dupę kleszczowi.
- Ej! – wtrącił brunet.
- Zamknij się – syknął do
niego blondyn – Tak, Tom… wiem, przepraszam… Ach, nie! Nic się nikomu nie
stało… umm… - chwila ciszy – w porządku.
Izaya podparł się na
łokciu, przysłuchując się słowom Shizuo i wyobrażał sobie przy tym, co takiego
może mówić do niego Tom. Nie minęło wiele czasu, aż blondyn się rozłączył i po
raz kolejny głęboko westchnął.
- Możesz zapalić, jeśli
chcesz.
Shizuo pokręcił głową i
skłamał – Nie chcę.
- No, a co powiedział Tom?
– brunet napił się herbaty.
- Powiedział, gdzie na
mnie czeka i mam ci przekazać, żebyś nie pakował mnie w kłopoty.
Izaya cicho się zaśmiał –
Ty sam się wpakowałeś w moje kłopoty~
- I całe szczęście –
westchnął blondyn, chowając komórkę do kieszeni.
Brunet lekko uniósł w górę
jedną brew – Mam rozumieć, że byłoby ci smutno, gdyby ten gość jednak wykonał
swoje zadanie?
- A może miałbym się
cieszyć, że zostałeś przeze mnie zabity, co? Nie jestem tak popierdolony jak
ty.
-
Racja… tak czy inaczej, dziękuję za uratowanie mnie – mówiąc to, Izaya lekko
się uśmiechnął.
Przez
jakiś czas obaj w ciszy pili swoją herbatę. Shizuo uważnie przyglądał się przez
ten czas brunetowi i mimo że chciał, to nie mógł się nad niczym dokładnie
zastanowić. Miał w głowie pustkę, ale w pewnym sensie mu to nie przeszkadzało.
Siedział w kuchni osoby, którą niecały miesiąc temu chciał jeszcze zabić i nie
odzywając się nawet słowem, drobnymi łykami pił herbatę. Było naprawdę
przyjemnie, przyjemnie i spokojnie – Shizuo nigdy wcześniej nie pomyślałby
nawet, że mógłby się czuć tak swobodnie w towarzystwie Izayi.
-
Muszę już chyba iść – powiedział w końcu.
-
No tak – Izaya lekko się uśmiechnął – w końcu twój senpai dzwonił~ nie możesz
pozwolić mu zbyt długo czekać – zażartował sobie.
Shizuo
spojrzał na resztę herbaty w swoim kubku.
-
Wiesz, Shizu-chan… ale może mógłbyś posiedzieć ze mną jeszcze chwilę zanim
przyjdzie Namie? Jakoś po dzisiejszych doznaniach mam wrażenie, że jeśli
zostanę sam, to znowu odwiedzi mnie ktoś z podobnymi zamiarami – zaśmiał się.
***
Shizuo
ciężko westchnął, gdy po skończonej pracy po raz kolejny kierował się do
Shinjuku. Od wczoraj nie był u siebie w domu, a wszystko to przez mendę. Groźnie
zmrużył oczy na samą myśl, ale wkrótce po tym się rozluźnił. Jakoś nie potrafił
się rozgniewać na kleszcza. Zresztą, siedzenie
samemu w domu było nudne.
Drzwi
od windy rozsunęły się z cichym ding.
Chwilę później Shizuo znalazł się przed drzwiami apartamentu kleszcza, które
otworzyła mu jego sekretarka.
-
To ja wychodzę – rzuciła przez ramię, najwyraźniej kończąc swoją pracę. Ubrała
płaszcz i wyszła, nawet nie oglądając się za siebie.
-
Na razie, Namie-san~ - głos kleszcza był
nieco stłumiony.
Shizuo
rozejrzał się po salonie, ale nigdzie go nie zobaczył. Musiał być gdzie
indziej.
-
Izaya? – zawołał.
-
Czekaj, zaraz przyjdę.
Blondyn
słyszał szum wody, Izaya chyba mył ręce, bo chwilę później był już w salonie.
-
Masz sushi~? – spytał z lekkim uśmiechem.
-
Mam, mam – westchnął Shizuo, siadając na kanapie, a kleszcz zajął miejsce tuż
obok– Jakbyś nie mógł sobie zamówić… Simon przecież by ci przyniósł.
-
Nie ma niczego fajnego w jedzeniu samemu, Shizu-chan.
Shizuo
skinął głową. W sumie to menda miała rację. Samemu zawsze miało się jakoś
mniejszy apetyt. Takie duże mieszkanie jak Izayi, w dodatku grobowa cisza, gdy
nikogo nie ma… i nic więcej. Właściwie to Heiwajima nie dziwił się, czemu menda
użyła tak oczywistego pretekstu jakim jest sushi do tego, aby przyszedł.
Zresztą, po tym jak dzisiaj prawie został zabity miał prawo chcieć towarzystwa
– nawet ktoś taki jak on po czymś takim pewnie czuł się nieco niepewnie.
Brunet
poczuł jak Shizuo kładzie mu na kolanach pudełko. Prawdopodobnie z ootoro.
Otworzył je i wziął kawałek. Włożył kawałek do buzi i nie mylił się. To było
ootoro. Uśmiechnął się – A ty co masz, Shizu-chan~? – zapytał.
-
Właściwie to nic sobie nie kupiłem… - blondyn podrapał się po głowie, patrząc
na paczuszkę z cienia na swoich kolanach – ale po drodze spotkałem Celty i dała
mi onigiri. Ostatnio często mi coś daje.
Izaya
się zaśmiał, nie potrafiąc rozszyfrować, czemu bezgłowa to robi – Dziwne, że
Shinra nie jest zazdrosny! – powiedział, wciąż się śmiejąc – A daj mi jedno, to
dam ci trochę otooro~
Shizuo
rozwinął paczuszkę od Celty i zanim Izaya w ogóle zdążył wyciągnąć rękę,
wsadził mu onigiri do buzi.
-
Mnn! – mruknął brunet, szybko je sobie wyjmując i odgryzając przy tym sporą jego
część – Shizu-chan, bo mnie udusisz i co wtedy?! – powiedział z pełną buzią.
Shizuo
jedynie się zaśmiał i wziął sobie od Izayi kawałek ootoro.
-
To jest pycha~~ - westchnął Izaya, biorąc kolejnego gryza – Ciekawe jakby
smakowało ootoro zrobione przez Celty…
-
Pewnie dobrze – Shizuo mówiąc to, ściągnął z nosa okulary.
-
Wybitnie, a nie dobrze! A! Shizu-chan, przyniesiesz coś do picia? – zapytał,
oblizując brudne od ootoro palce lewej ręki, a w prawej wciąż trzymał onigiri.
-
W porządku – westchnął blondyn, po czym z lekkim uśmiechem spojrzał na
pałaszującego bruneta – Wcinasz jak dzieciak – zaśmiał się, gdy wracał już z
kuchni z butelką coca coli i dwoma szklankami.
-
Skoro Celty i Denis robią mi takie pyszne papu, jak swojemu dziecku, to chyba
oczywiste~
-
Celty zrobiła to mi, a nie tobie.
-
Szczegóły, szczegóły~ - zaśmiał się informator, machając ręką.
Shizuo
pokręcił głową z lekkim uśmiechem na twarzy i nalał coli do szklanek – Trzymaj
– powiedział, dając kleszczowi szklankę.
-
Gdzie..? – mruknął Izaya, nieco niepewnie wysuwając przed siebie dłoń.
Shizuo
jedynie westchnął, złapał go za nadgarstek i naprowadził jego trzymaną przez
siebie dłoń na szklankę.
-
O, dzięki – brunet lekko się uśmiechnął – No a… jak było w pracy~? Dowiedziałeś
się może przypadkiem czegoś, co mogłoby mi się przedać?
-
Nie – pokręcił głową.
-
Ładna dłużniczka przyciągnęła twoją uwagę, czy może oddawałeś się swoim
papierosom? – zaśmiał się Izaya.
-
Papierosy – powiedział Shizuo, lekko się krzywiąc – Właściwie to nie lubię jak
dłużniczkami są kobiety. Nie mogę im przywalić.
Izaya
zaczął się śmiać, gdy to usłyszał i prawie nie wylał przy tym coli. Bawiło go
to – Cóż, za szlachetność, Shizu-chan!
-
Zamknij się – syknął blondyn, szturchając przy tym mendę ramieniem.
-
Ale na przyszłość staraj się czegoś dowiedzieć. Twoja praca polega głównie na
chodzeniu po mieście i kontakcie z ludźmi, więc masz szansę na zdobycie wielu
informacji. Tym bardziej, że dłużnicy się ciebie boją, więc dużo ci powiedzą.
Shizuo
jedynie westchnął i zsunął się nieco z kanapy, głębiej się w niej przy tym
zatapiając. Wziął łyka coli – Postaram się – burknął leniwie.
-
Kipisz entuzjazmem – prychnął Izaya, wkładając do buzi kolejny kawałek ootoro –
A daj mi jeszcze onigiri~
Shizuo
podał mu jedno bez słowa.
-
A tak a propos kobiet, to niewidomi podobno mają powodzenie… – mruknął nieco
zamyślony.
-
Serio? – Shizuo przeniósł na niego zaciekawiony wzrok.
-
No wiesz, wiele bardzo ładnych kobiet ma wyssane z palca kompleksy, więc bycie
z kimś niewidomym, to dla nich duży plus. Zresztą, jak nie widzę, to mógłbym
się przespać nawet z jakąś niekoniecznie ładną – wzruszył ramionami – Mała
różnica.
Blondyn
skinął głową. Miało sens. Przeniósł wzrok na wielkie okno za biurkiem Izayi
-
Chyba będzie padać – powiedział.
-
Serio? – zdziwił się Izaya.
-
Mhm, są ogromne i ciemne chmury.
-
Sprawdź pogodę – brunet mówiąc to, podał mu swój telefon.
Shizuo
nie zajęło to dużo czasu – No, ma być burza – westchnął.
-
Nie byłoby fajnie, jakby trzepnął cię piorun – zaśmiał się Izaya – Jestem
zdania, że i tak pewnie byś przeżył, ale… nie ma co kusić losu~
-
Wynajmiesz mi kanapę?
-
W zamian za ootoro wszystko – zaśmiał się brunet, zjadając już ostatni kawałek
– Ale jestem pełny… - westchnął.
Shizuo
odłożył jego telefon na stolik, po czym spojrzał na Izayę.
-
Ubrudziłeś się, – powiedział – masz trochę ryżu.
-
Gdzie?
Izaya
starał się zetrzeć go dłonią, ale zrobił to ze złej strony.
-
Poczekaj – mruknął Shizuo i przysunął się trochę. Złapał go za policzek, żeby
się nie ruszał i starł mu kciukiem dwa ziarenka ryżu z kącika ust.
Izaya
nie wiedział, o co chodzi. Nie rozumiał, czemu Shizuo tak długo trzyma jego
policzek, żeby się nie ruszał. Przecież starł już ziarenko. Szerzej otworzył
oczy, gdy w końcu dowiedział się czemu. Poczuł na swoich ustach miękkie
odpowiedniki blondyna.
I
wtedy właśnie zadzwonił telefon.
Shizuo
odsunął się od Izayi, zerkając w stronę wibrującego urządzenia, które leżało na
stoliku.
-
Kto dzwoni? – spytał Izaya, jak gdyby nigdy nic.
Blondyn
przyjrzał się ekranikowi komórki i przeczytał wyświetlane imię – Chikage.
-
To akurat może poczekać – mówiąc to, Izaya uśmiechnął się asymetrycznie i
przyciągnął Shizuo z powrotem do siebie.
Chciał
go znowu pocałować, ale Shizuo go lekko odsunął i cicho odchrząknął.
Brunet
nie do końca go rozumiał – No to chcesz, czy nie?
-
Nie wiem.
Izaya
się zaśmiał – Takiego dziwnego czegoś jak ty, to ja jeszcze nie widziałem –
pokręcił głową, puszczając go – Już myślałem, że pobawię się twoimi uczuciami,
skoro mnie pocałowałeś, ale skoro ty „nie wiesz, czy chcesz”, to nie miałoby
sensu – lekko się skrzywił, po czym westchnął – Czasem działasz aż za bardzo
impulsywnie…
Shizuo
poczuł jak jego żyłka na skroni lekko pulsuje – Odepchnąłem cię, bo czułem, że
coś śmierdzi – wysyczał przez zęby.
-
Zaskakujące jakiego ty masz nosa do tych spraw – zaśmiał się Izaya – No to
teraz zapewnię cię, że nie będę chciał się tobą bawić – mówiąc to, lekko się
uśmiechnął i do niego przysunął, opuszkami palców szukając jego ust.
-
Przestań – Shizuo odtrącił jego dłoń.
-
Ale kiedy to ty sam zacząłeś~ tylko Rocchi trochę niegrzecznie ci przerwał.
-
Rocchi? – spytał blondyn, nie rozumiejąc, o kogo chodzi.
-
Chikage Rokujou.
- Znowu
jakieś głupie ksywki…– Shizuo wywrócił oczyma.
-
Cicho, tak jest fajnie~
-
Jasne – burknął blondyn, po czym wyciągnął z kieszeni spodni papierosa i go
zapalił.
Zaciągał
się dymem, wsłuchując się w dobiegający zza okna odgłos deszczu. Chwilę później
zagrzmiało. Lampka na biurku będąca jedynym źródłem światła w pokoju zgasła.
-
Cholera – syknął Shizuo.
-
Co jest?
-
Chyba wywaliło korki… albo żarówka się przepaliła, nie wiem.
Izaya
cicho się zaśmiał – To nawet fajnie~ nie
szukaj świeczek. Jak jeszcze trochę się ściemni, to też nie będziesz nic
widział. Będzie sprawiedliwie.
Shizuo
westchnął i wymamrotał coś w stylu „niech ci już będzie”, po czym opadł na
kanapę, ze znudzenia rozglądając się dookoła.
-
Właściwie to czemu mnie pocałowałeś? – spytał nagle Izaya. Nie mógł nic na to
poradzić, po prostu był cholernie ciekawy.
-
Po prostu tak wyszło – burknął Shizuo – zamknij się lepiej, bo sobie pójdę,
walnie we mnie piorun i nie będziesz miał swoich oczu.
Brunet cicho się
zaśmiał – Raczej Rybiej Gały.
Shizuo
groźnie się skrzywił.
-
Shizu-chan, jakie jest prawdopodobieństwo, że kopnie cię piorun?
-
Nie wiem, ale ponad osiemdziesiąt procent trafionych to faceci – blondyn
wzruszył ramionami niezadowolony z faktu, że Izaya znowu zaczął się śmiać.
-
To nawet ja tego nie wiem, a jestem informatorem – powiedział wciąż rozbawiony
Izaya – To tak samo jak wtedy, gdy mówiłeś temu gościowi jakie są szanse na to,
że uda ci się go zabić spojrzeniem, pamiętasz~? Same bezużyteczne pierdoły.
-
A zamknij się – Shizuo burknął po raz kolejny, wbijając mu łokieć między żebra
– Nie moja wina, że to zapamiętuję. I właściwie to skąd wiesz, co komuś
powiedziałem?
-
Ja wiem sporo rzeczy~ Shizu-chan.
Shizuo
po raz kolejny się skrzywił – Niestety – bąknął.
Siedzieli
tak jeszcze przez jakiś czas i rozmawiali o niewiele znaczących rzeczach. Shizuo
dolał sobie jeszcze trochę coli, ale mniej więcej przez to zachciało mu się do
toalety.
-
Muszę siku – westchnął w końcu blondyn, wstając z kanapy.
-
Na piętrze, pierwsze drzwi na lewo – odpowiedział mu brunet.
Shizuo
rozejrzał się dookoła – No tak… ale ja ledwo widzę schody.
Izaya
się zaśmiał i zadowolony rozsiadł na kanapie – No to masz problem, Shizu-chan~
Shizuo
zacisnął dłonie w pięści. Podszedł do ściany, starając się o nic nie potknął i
mrużył przy tym nieco oczy, łudząc się, że może zrobi się przez to nieco
jaśniej. Namacał na ścianie pstryczek i go nacisnął.
-
Oszukujesz – powiedział Izaya, gdy usłyszał ciche pstryk.
-
Cicho – warknął blondyn – i tak nie działa. To jednak korki.
Brunet
cicho się zaśmiał – Nie jest mi przykro~
Grrr czemu ten glupi Shizuś nie chcial sie calowac, cooo? rozdzial jest swietny :) wgl to codziennie wchodzilam i patrzylam czy jest cos nowego a tu nic a dzis taka niespodzianka. Shizuo juz zamieszkuje u Izayi iii noo niedlugo beda dzieci lalalalala xd
OdpowiedzUsuńJa ja nie moglam sie doczekac rozdzialu... codziennie wchodzilam sprawdzic czy cos jest ;-; A i w koncu cos sie dzieje~! Ale Shizus noo... co z toba? ;/ Rozdzial w skrucie - cudny ♥ tylko wylapalam jeden blad a mianowicie: w pewnym momecie zamiast "herbaty" napisalas "kawy" a tak to super ~♥ czekam na nastepny rozdzial =^-^=
OdpowiedzUsuńoooo XDD dziękuję za zwrócenie uwagi~~ pisałam ten rozdział w dość sporych odstępach czasu, więc mi się pokićkało co pili xD jak zawsze cieszę się, że się wam podoba~
Usuńhmn, urocze jak zwykle~~~
OdpowiedzUsuńShizuś sobie leci w kulki *q*
Słodkie, cudowne i urocze, ale czemu bez buzi? Mało było buzi! Cudny nowy wygląd bloga! No i najważniejsze: Miszu wreszcie wróciła!!! :D
OdpowiedzUsuńWeny
Nanni
No hej~
OdpowiedzUsuńNowy rozdział jak fajnie ♥
Izaya szybko zmienia swoje nastawienie do Shizuo. To jest faajne~
Tak swobodnie i pewnie sie czuje. Troche to z jednej strony dziwne, w końcu zawsze twierdził, że Shizuo jest nieprzewidywalny :3
Poza tym, wth, czyżby Izaya jednak coś poczuł do Shizusia? >D
Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału~ Weny życzę :3
Wreszcie nowy rozdział~! Bardzo fajnie się czyta. Warto było tyle czekac : 33 Shizuś taki słodki awww ^w^ I wreszcie "coś" się stało pomiędzy nimi! Taki niewinny, nic nieznaczący pocałunek ale jednak! Czekam na dalszy rozwój wydarzeń! Życzę weny i pomysłów.
OdpowiedzUsuńRen.
Daj kolejny rozdział, please *3*
OdpowiedzUsuńEmm, emm. Przeczytałam całego bloga w ciągu 24 godzin .
Ave, ave Ruda~! No ale nie komentowałam, wybacz mój miszczu~! *Kłanua, kłanua sieu*
~ Magg.
Kocham to opowiadanie <3 jak opisujesz to czasem mam wrażenie że sama jestem ślepa... Kowai... Z niecierpliwością czekam.na cdn
OdpowiedzUsuńTeraz się trochę rozpiszę, ale muszę to napisać. 1. Twoje opowiadania są świetne i stwierdzam to po przeczytaniu "Zakład" "Wampir" i kończąc ostatni przez Ciebie dodany rozdział tego opowiadania :3. 2. Zakład jest jak dobrze pamiętam jest z 2012/13 r. i napisałaś, że masz 12 lat i ja takie "łooo ma talent". Naprawdę jestem pod wrażeniem i czekam na kolejny rozdział i biorę się za inne Twoje opowiadania <3 Zapraszam Cię również do mnie, może nie piszę tak dobrze jak Ty, ale może nie jest też tak źle :D http://shizayaever.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHmpf...*noseblood* Shizuo! Ja już emocjonalnie nastawiona na "coś więcej" a ty takie cyrki odstawiasz =,= ale rozdział piękny~
OdpowiedzUsuńMój komentarz będzie skromny, ale wyrazi więcej niż 1000 słów:
OdpowiedzUsuń<3
Boże świetne o.o Jaj~!! :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!
Fajnie, że Shizuo jest coraz bardziej świadomy tego spokoju, który coraz częściej panuje między nimi, dobrze, że to zauważa i potrafi się rozluźnić w towarzystwie Izayi.
OdpowiedzUsuńNie dziwne, że Izaya po takim przeżyciu boi się zostać sam, mimo wszystko to nowość w jego zachowaniu, ale jest to nowość na plus. Izaya ma coraz więcej typowo ludzkich odruchów, to dobrze, że jego lodowy pancerz powoli topnieje przy Shizuo.
„ Nie byłoby fajnie, jakby trzepnął Cię piorun…” Izaya, doprawdy? Ty cwaniaku! Dobrze kombinujesz xD
Awwwwww, wyobrażam sobie jak Shizuo łapie Izayę za policzek, zbiera dwa ziarenka ryżu, ale mimo tego nie puszcza i tak patrzy, patrzy i patrzy na bruneta, którego twarz nie wyraża już żadnych irytujących blondyna emocji, którego puste oczy nie są już ze znaną sobie kiedyś intensywnością wpatrzone w nic konkretnego i już nigdy nie będą. Wpatruje się w Izayę, z bolesną świadomością tego, że sam własnoręcznie wymazał mu ze spojrzenia całe życie, dzikość i prowokację – i wszystko to, czym dotychczas w przypadku każdego ich zetknięcia się ze sobą – oczy bruneta wręcz dotkliwie i na wylot go przeszywały. Shizuo trzyma policzek Izayi, zastanawia się, zastanawia i zastanawia, a gdy w końcu się już napatrzył i nazastanawiał – całuje. Ahhh, Shizuo jest taki nieprzewidywalny, wykonuje odważne, zaskakujące i zdecydowane gesty, uwielbiam, gdy jest taki, gdy robi to na co ma ochotę i nie targają nim absolutnie żadne wątpliwości. Uwielbiam, gdy jest całkowicie pewny tego, czego chce i sięga po to. Oby tak dalej! Shizuo, pewnym krokiem swoich długich nóg, idź za głosem serca, do dzieła!
„No to chcesz, czy nie?”
„Nie wiem”
XD
No i to by było na tyle jeśli chodzi o jego zdecydowanie, pewność uczuć i brak wątpliwości, ale… ale ja lubię gdy Shizuo jest taki uroczo niezdecydowany XD hahahaha. Tak, to by było na tyle jeśli chodzi o moje zdecydowanie. Nie ma co, upodobania potrafią być skrajne.
Po raz kolejny – Izaya i Shizuo w harmonijnej chwili. Dwie istoty dzielące kanapę w za dużym, pogrążonym w mroku mieszkaniu. Wyobrażam to sobie, przyjemny klimat, taki ciepły. Wyjątkowo ciepły, mimo tego, że ogólnie znana wielkość, urządzenie i oświetlenie mieszkania Izayi może sprawiać raczej wrażenie pustki i zimna.
Ciepło się po prostu robi na sercu, gdy ta dwójka siedząca ramię w ramię, wspominająca dawne czasy - przekomarza się, szturcha, ale nie z zamiarem połamania żeber i szczerze śmieje. Ahhh, kocham te momenty, takie chwile, to moje małe grzejniczki.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och Izuś jednak się troszczy o Shuzo nie chciał aby wychodził podczas burzy no a ten pocałunek...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia