Rozdział
16
Izaya zmarszczył nos.
Zaczynał się powoli budzić i mimo że bardzo chciał jeszcze trochę pospać, to mu
to nie wychodziło. W końcu się poddał i powoli rozchylił powieki. Niestety
niczego to nie zmieniło. Zabawne. Wciąż miał złudną nadzieję na to, że utrata
wzroku była tylko częścią jakiegoś długiego, złego snu. Powinien był już zdążyć
się przyzwyczaić.
Lekko się uśmiechnął,
dochodząc do wniosku, że naprawdę dobrze mu się spało. Jednak nie ma to jak
trochę wypić przed spaniem~ Jednakże im Izaya intensywniej myślał o wczorajszym
wieczorze, tym łatwiej przychodziło mu znalezienie odpowiedzi na pytanie:
„dlaczego jego poduszka się ruszała?”. Słyszał nawet miarowy oddech oraz bicie
serca osoby, na której leżał.
- Shizu-chan, śpisz? –
zapytał.
Nie uzyskał odpowiedzi.
Gdyby nie fakt, że tak wyraźnie czuł Shizuo, pewnie pomyślałby, że ten sobie
poszedł. Brunet leżał na boku. Położył dłoń przy swojej głowie, czyli na
brzuchu blondyna. Przyłożył ją do niego, przez koszulę wyczuwając zarys jego
mięśni. Wciąż nie odrywając dłoni od Shizuo, uniósł się, odsuwając od niego
swoją głowę, po czym z całej siły uderzył blondyna w brzuch, czekając na
reakcję.
Nie musiał czekać długo.
Okrzyk zaskoczenia, gwałtowne ugięcie się kanapy oraz kaszel. Shizuo się
obudził – cel osiągnięty~!
- Co ci odwala?! – warknął
blondyn, prawdopodobnie trzymając się za brzuch i patrząc na Oriharę wilkiem.
- Mi?~ Nie wiem, czuję się
normalnie – uśmiechnął się przyjaźnie – A ty, Shizu-chan?
- Jak można się czuć
normalnie po takiej pobudce?!
Uśmiech Izayi nieco się
wywinął, tym samym z przyjacielskiego zamieniając w zadowolony. Wstał z kanapy
i zatrzymał się dopiero przy wyjściu z salonu – Teraz jesteśmy kwita –
powiedział z lekkim rozbawieniem w głosie i zniknął w kuchni.
Shizuo na początku jedynie
zmarszczył brwi, nie wiedząc, o co chodzi brunetowi. Dopiero po chwili
zrozumiał, że chodziło o dzień, w którym Izayi coś odpierdoliło i zaczął bawić
się w ciuciubabkę. W końcu Shizuo nieźle mu wtedy przywalił… Tylko czemu Izaya
odwdzięczył się dopiero teraz, co?! Pokręcił głową i westchnął, po czym puścił
swoją koszulę, której materiał od czasu uderzenia odruchowo zaciskał w pięści.
Przez chwilę jeszcze siedział na kanapie i rozglądał się dookoła. Zasypiając
musiał najwyraźniej upuścić szklankę, ponieważ leżała ona na ziemi. Na
szczęście była pusta i wystarczyło ją jedynie podnieść. Nic się nie wylało.
Postawił ją na stoliku, po czym zapalił papierosa i udał się z nim do kuchni.
W tym samym czasie Izaya
potrząsał pudełkami, żeby jakoś odgadnąć, w którym z nich są musli. Postawił
oba na blacie kuchennym, po czym zawołał – Shizu-chan!
- Nie drzyj się durniu,
jestem tu – burknął blondyn, wciąż mu się przyglądając.
- Cudownie~ - odpowiedział
Izaya – Skoro już chodzisz za mną jak pies, to powiedz mi, które z owocami, a
które z czekoladą.
- Te po twojej prawej są z
czekoladą.
Izaya skinął głową i po
sięgnięciu z szafki dwóch misek, do jednej nasypał owocowych – A ty jakie
chcesz?
Shizuo nieco się zdziwił.
Nie spodziewał się tego, że Izaya w ogóle zaproponuje mu coś do jedzenia – Z
czekoladą – odpowiedział, tym samym wydmuchując z płuc obłoczki dymu.
Nie kłopocząc się
używaniem stołu w kuchni, poszli z miskami na kanapę. Izaya siedział po turecku
i powoli jadł płatki, a Shizuo spalał do reszty swojego papierosa.
- Zrobiłbym może coś
lepszego, ale nie za bardzo mam jak – powiedział brunet.
- A umiesz coś lepszego? –
zapytał Heiwajima. Jakoś nie potrafił sobie wyobrazić gotującego Izayi.
- Jajko, jajecznicę,
omlety… nic zmyślnego – wzruszył ramionami – Nie przepadam za gotowaniem.
Zwykle robi to Namie.
Shizuo skinął głową, nieco
dziwnie się czując z myślą, że przez niego Izaya nie może sobie nawet zrobić
ciekawszego śniadania. Chociaż po chwili doszedł do wniosku, że nie powinien
był myśleć o takich bzdurach. Nie żeby to, co się stało Izayi, było dla Shizuo
bzdurą, tylko… po prostu nie chciał już o tym wszystkim myśleć – wiedział, że
nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Shizu-chan? – z
niepoukładanych i chaotycznych myśli Shizuo wyrwał głos siedzącego obok Izayi.
- Co?
- Nic… tylko tak cicho
siedzisz, jakby cię nie było – odpowiedział mu informator.
Blondyn odruchowo skinął
głową. Ponownie zapadła niezręczna cisza. Izayi najwyraźniej ona nie
przeszkadzała, ale Shizuo denerwował fakt, że jedyny dźwięk rozchodzący się po
pomieszczeniu to stukanie łyżek o miski. Postanowił się odezwać, ale zanim
zdążył w ogóle zastanowić się nad tym, co chciałby powiedzieć, Izaya go
uprzedził.
- Shizu-chan, która
godzina?
Heiwajima wyciągnął z
kieszeni spodni swoją komórkę i sprawdził godzinę – Dziesiąta… - po powiedzeniu
tego westchnął cierpiętniczo na myśl o drodze do Ikebukuro, jaka go czeka –
Będę musiał się zbierać do pracy.
- Fajnie tak nie musieć
wstawać na ósmą – zaśmiał się Izaya, odstawiając pustą już miskę na stolik.
W międzyczasie Shizuo
dopił pozostałość swoich płatków i starł wierzchem rękawa wąsy, które utworzyły
się od mleka – No to lecę – mruknął, wstając z kanapy i zaczął się zbierać,
najpierw zakładając kamizelkę, a później wiążąc swoją muchę.
- Zadzwonię, gdybym cię do
czegoś potrzebował – powiedział brunet, rozsiadając się wygodniej na kanapie i
pilotem włączył odtwarzacz. Z głośników zaczęła płynąć muzyka prawdopodobnie
będąca ścieżką dźwiękową z jakiegoś filmu lub anime.
Shizuo jedynie lekko się
uśmiechnął – sam nie wiedział dlaczego. Ten delikatny uśmiech sam wkradł się na
jego usta. Chwilę później odwrócił wzrok od Izayi i wyszedł z mieszkania,
trzaskając przy tym drzwiami tak, aby Izaya usłyszał, ale żeby ich też przy tym
nie rozwalić. Chodziło po prostu o to, żeby informator wiedział, że Shizuo już
nie ma.
Gdy Izaya faktycznie został sam, wziął głęboki oddech i
rozluźnił się. Wsłuchiwał się w muzykę, nie wiedząc za co innego może się
zabrać, jeśli chce po prostu się odprężyć i po lenić. Telewizji pooglądać
przecież nie mógł, a surfowanie w Internecie nie było tak samo proste, wygodne i
przyjemne jak kiedyś, więc wydawało mu się, że słuchanie muzyki jest dla niego
najlepszym rozwiązaniem.
Przesłuchał nieco ponad
trzy utwory, aż w końcu mu się to znudziło. Nie należał do osób, które mogły
zbyt długo usiedzieć w bezruchu. Wyłączył odtwarzacz. Cichemu skrzypnięciu
skórzanej kanapy, gdy wstawał, potowarzyszyło ciche szurnięcie buta. Izaya
zastygł, wytężając słuch. Shizuo jednak jeszcze nie wyszedł?
Lekko zmrużył oczy i wsłuchiwał
się w otaczającą go ciszę. Była ogłupiająca.
- Namie-san?! – zawołał,
zastanawiając się, czy to może jego sekretarka bez słowa weszła do apartamentu.
Lekko zmarszczył brwi i
westchnął, kręcąc głową. Być może tracił rozum? Cicho parsknął śmiechem –
musiało mu się przesłyszeć. Zaczął iść w stronę swojej sypialni, gdzie leżał
jego laptop, ale zanim w ogóle dotarł do schodów, ponownie się zatrzymał. Lekko
zacisnął dłoń na poręczy. Usłyszał kolejne szurnięcie. Tym razem nie mogło mu
się przesłyszeć. Dźwięk za jego plecami był zbyt wyraźny.
Powoli się odwrócił,
czując dziwne uczucie niepokoju. Zupełnie jak wtedy, gdy jeszcze widział –
jakby zaraz miał oberwać automatem, albo znakiem drogowym.
- Czujny jak zawsze, – po
salonie poniósł się czyjś głos oraz tym razem bardzo wyraźne kroki – a
obstawiałem, że po utracie wzroku będziesz miał depresję.
Izaya zmarszczył brwi. Nie
znał tego głosu i wyraźnie wyczuwał zagrożenie. Tym bardziej, że tej osoby nie
widział. Ten ktoś mógł mieć broń.
- Trochę za nisko mnie cenisz
– powiedział Izaya z lekkim uśmiechem na twarzy i cicho się zaśmiał – Mogę
wiedzieć z kim mam przyjemność?
- Ze zwykłym pionkiem w
rękach swojego szefa.
Informator mimowolnie się
uśmiechnął – więc doszło do tego, czego tak się obawiał. Najwyraźniej było to
czymś nieuniknionym
- Jeśli jesteś sam, to
naprawdę mnie to rani, jeśli wiesz, o co mi chodzi – powiedział nieco
rozbawiony brunet.
Sam nie wiedział, czy grał
dupka z przyzwyczajenia, czy też może z braku innych możliwości. Właściwie to
miał w głowie pustkę. Co zrobić? Jak
sobie z tym poradzić? Na pewno nie samemu…
- Po co wysyłać więcej niż
jednego człowieka do zabicia niewidomej osoby? – prychnął nieznajomy – Jesteś
przecież bezbronny.
Izaya mimowolnie się
skrzywił. Tak, był bezbronny i doskonale o tym wiedział. Jednakże przyznanie
się do tego przed samym sobą, a usłyszenie tego od kogoś innego, to dwie różne
rzeczy.
- No, nie ma co
przedłużać.
Wzdrygnął się, gdy
usłyszał towarzyszący tej wypowiedzi dźwięk odbezpieczanej broni. Ma tak
zginąć? Tak… po prostu? Tak szybko i… zwyczajnie? W dodatku w swoim własnym
mieszkaniu?
Był rozczarowany.
Ale gdyby…
- Mógłbym chociaż wiedzieć
za co ginę? – spytał nagle, chcąc nieco to wszystko wydłużyć.
- Wkopałeś Watanabe
gościom z Awakusu, czyżbyś zapomniał?
- Ach, to… – Izaya
delikatnie się uśmiechnął na myśl o swoim ostatnim zleceniu.
Nie przypuszczał, że
Watanabe aż tak się pogniewa. Jednak psocenie się i próby zniszczenia sojuszu
rosyjskiej mafii z Awakusu-kai, to poważne wykroczenie, prawda? Niedziwne, że
Shiki się na niego pogniewał. Prawdopodobnie Watanabe stracił nawet palec, albo
kilka… albo go wywalili… albo nie żyje.
Izaye jakoś nieszczególnie to obchodziło, on po prostu pracował. Miał
dowiedzieć się, kto był winien i się dowiedział, koniec. Niczego więcej od
niego nie chciano.
- Ale nie zrobiłem tego
sam – dodał po chwili.
- Mam pewność, że to nie
blef, boo..?
Izaya, aby ukryć
zdenerwowanie, po raz kolejny się uśmiechnął – był mistrzem w udawaniu.
- To chyba logiczne, że
nie byłem w stanie przeczytać tych papierów – wyjaśnił – Leżą na biurku. Połowę
roboty wykonała osoba, która mi je czytała – gdy usłyszał szelest kartek, miał
pewność, że facet właśnie je przeglądał.
- Ale to nie oryginały? –
bardziej stwierdził niż spytał.
- Kopie kopii, które
otrzymałem.
Informator po raz kolejny
zadrżał, kiedy usłyszał odgłos przedzieranego papieru. Obawiał się, że kolejny
dźwięk jaki usłyszy, będzie dźwiękiem wystrzału, który zakończy jego życie.
Darcie papieru nie
ustępowało. Mężczyzna najwyraźniej chciał zniszczyć dowody – całkiem możliwe,
że szef całej tej akcji kazał także zniszczyć oryginały znajdujące się w
siedzibie Awakusu. W końcu podwójni członkowie byli teraz wszędzie.
Izaya postanowił powolutku
przesunąć się w stronę schodów. Skoro mężczyzna jest teraz zajęty darciem
papierów, to znaczy, że musiał odłożyć broń i odwrócić od niego wzrok. Gdyby
tylko udało się Izayi dotrzeć na piętro i zamknąć się w sypialni… zdążyłby do
kogoś zadzwonić, zanim zabójca jakoś sforsowałby drzwi.
- Nie ruszaj się – uciął
krótko.
Cholera…
- Kto ci pomagał?
- Heiwajima Shizuo.
Na tę odpowiedź mężczyzna
parsknął śmiechem – On cię nienawidzi, czemu miałby to robić?
- Pewne rzeczy się
zmieniają, obecnie pracujemy razem – Izaya odpowiedział nieco za chłodno, ale
mimo wszystko idealnie odgrywając swoją rolę.
Gorzej jeśli Namie
postanowi nie przyjść sobie dziś do pracy… wtedy cały trud informatora włożony
w przeciąganie tego, pójdzie na marne.
- Nawet pięciolatek by w
to nie uwierzył – stwierdził mężczyzna.
- Sądzisz, że jestem na
tyle głupi, aby wymyślać w swojej obronie tak debilne kłamstwo?
Izayi odpowiedziała cisza.
- No dobra, pomagał ci i
co? Jego też zabić?
- Byłoby miło – brunet
skinął głową.
- Ty chyba nie zdajesz
sobie sprawy z tego, ile to wymaga wkładu. Pozbycie się dwóch ciał, to nie to
samo, co pozbycie się jednego.
- W portfelu mam
wystarczająco dużo pieniędzy, aaale zejdźmy z tematu~ w końcu naprawdę nie
chciałbym opłacać pozbycia się swojego własnego ciała – Izaya nieco już się
rozluźnił, ponieważ poczuł, że w pewnym sensie jest górą nad tym gościem. W
końcu udało mu się nawiązać kontakt, a przynajmniej tak mu się wydawało – Wiem,
że to twoja praca i masz mnie zabić, a nie wdawać się w skomplikowane i zbędne
dyskusje… jednakże, skoro jestem bezbronny i nie mogę niczego zrobić, to chyba
pozwolenie mi porozmawiania z twoim szefem nie będzie żadnym ryzykiem, prawda?
- Uprzedzono mnie, że
będziesz manipulować– parsknął śmiechem – i muszę ci przyznać, że jesteś w tym
nawet niezły… ale nic z tego.
Rozkaz to rozkaz, co?
Izaya poczuł jak skręca mu się w brzuchu. Trafił do punktu wyjścia. Gość był
nieugięty. Jeśli zaraz nie pojawi się Namie, to Orihara naprawdę zostanie za-…
- Hej, Izaya! –
trzaśnięcie drzwiami oraz znajomy głos – Zapomniałem zapalnicz-…
- Cholera – mężczyzna
syknął, wyraźnie zdenerwowany – Nie ruszaj się, bo zarobisz kulkę.
Izaya zmarszczył brwi.
Shizuo był naprawdę cholernie nieprzewidywalny. Żeby pojawić się tak nagle…
- Nie celuj tym we mnie,
bo źle skończysz – warknął blondyn.
Informator zacisnął dłonie
w pięści. Nie miał teraz czasu na myślenie o nieprzewidywalności Shizuo. Ważne
było, że z tego co właśnie usłyszał, na celowniku znajdował się teraz
nowoprzybyły, a nie on. Więc to chyba odpowiedni czas na…
Izaya cofnął się trochę.
Tyłem wszedł na pierwszy schodek schodów, potem drugi… ostrożnie przeszedł na
trzeci.
- Mówiłem, żebyś się nie
ruszał, Orihara! – wydarł się mężczyzna z bronią.
Shizuo spiął się, kiedy
zobaczył, że to kleszcz znowu jest na celowniku. W dodatku ten facet wyglądał,
jakby już tracił cierpliwość… co jeśli strzeli? Cholera, w co ta menda się wpakowała?! – pomyślał sobie blondyn.
Kiedy przez chwilę patrzył na Izaye, dostrzegł, że lekko zadrżały mu kolana.
Wyglądał na spiętego.
Blondyn zacisnął dłonie w
pięści. Jeżeli zaraz czegoś nie zrobi, to… Shizuo poczuł, jak wszystkie jego
mięśnie się spinają. Wykorzystując fakt, że nie celowano już w niego bronią,
szybko podszedł do mężczyzny i wytrącił mu z dłoni pistolet, który przed tym
jednak zdążył wystrzelić. Po mieszkaniu poniósł się odgłos wystrzału. Shizuo
złapał mężczyznę za kołnierz i uniósł wysoko w górę, gotów nawet i wyrzucić go
przez okno. Naprawdę niewiele brakowało, jednak coś go przed tym
powstrzymywało. Zdenerwowany tym faktem, znokautował trzymanego przez siebie
gościa, uderzając go z główki, po czym niezbyt zainteresowany jego stanem,
puścił go, tym samym pozwalając mu upaść na ziemię.
Wyglądało na to, że już po
wszystkim. Trochę jakby… za łatwo poszło, ale to w końcu Shizuo, więc nie było
co się dziwić. Jednakże mimo wszystko Heiwajima miał złe przeczucie, że coś
nadal jest nie tak.
Przeniósł wzrok na Izaye.
Brunet siedział na schodku, jakby właśnie ugięły się pod nim kolana. Shizuo
zamarł, gdy przypomniał sobie odgłos wystrzału.
- Dostałeś? – spytał,
czując rozchodzącą się po jego ciele panikę. Niepewnie podszedł bliżej
informatora, kątem oka zerkając na nieprzytomnego faceta, aby upewnić się, że
na pewno jest już nieszkodliwy.
- N-nie wiem… -
odpowiedział wyraźnie bledszy niż zwykle Izaya. Zupełnie jakby był
przestraszony, niezależnie od tego jak bardzo nie pasowało to do jego osoby.
Shizuo lekko zmarszczył
brwi i rozejrzał dookoła. Gdy zobaczył w ścianie ślad po kuli, odetchnął z
ulgą, a jego złe przeczucia wyparowały – Nie dostałeś – oznajmił, domyślając
się, że Orihara prawdopodobnie jest w lekkim szoku.
Izaya poczuł jak gula w
jego gardle zanika. Powoli wypuścił z płuc powietrze. Kiedy usłyszał odgłos
wystrzału, jego ciało jakby zareagowało samo. Po prostu… myślał, że to już
koniec. Niczego nie bał się tak bardzo jak śmierci. Chciał żyć tak długo, jak
tylko to możliwe. Nie miał ochoty na przedwczesne opuszczanie swoich ludzi.
- A ty dostałeś? –
zapytał, słysząc zbliżające się kroki Shizuo.
- Nie.
Blondyn podszedł bliżej
kleszcza i złapał go za rękę, chcąc tym samym pomóc mu wstać. Jednak mimo że
Shizuo starał się delikatnie podciągnąć go w górę, Izaya wciąż siedział. Brunet
nieco mocniej ścisnął jego dłoń i przyciągnął chłopaka do siebie. Shizuo
natychmiast zrozumiał, o co mu chodzi i usiadł na schodku obok niego, po raz
kolejny kontrolnie spoglądając na nieprzytomnego mężczyznę.
- O co chodziło? – spytał
w końcu Shizuo.
Izaya zmarszczył brwi,
zapominając o fakcie, że wciąż trzyma dłoń Shizuo. Dotyk i ciepło jego dłoni
wydawało mu się być czymś naturalnym. Czując je, wiedział, że blondyn naprawdę
tu teraz jest.
- Nasze zlecenie –
odpowiedział brunet – To miała być zemsta.
- Chodzi o tego Wata…
- Watanabe – dokończył za
niego Izaya, słusznie domyślając się, że Shizuo zaciął się dlatego, że po
prostu tego nazwiska nie pamiętał.
Heiwajima skinął głową.
Więc to ten gość, o którym rozmawiał z Shikim Izaya, gdy oddawali dokumenty…
Na chwilę zapadła cisza.
Shizuo po raz kolejny zerknął na znokautowanego przez siebie faceta. Wydawało
mu się, że niedługo się obudzi. Ponownie przeniósł wzrok na Izaye – wyglądał na
naprawdę spokojnego, ale nie w pozytywnym sensie. Bardziej jakby głęboko nad
czymś rozmyślał.
- Często zdarza ci się
takie coś? – zapytał.
Izaya skinął głową, nadal
bezustannie „wpatrując się” w przestrzeń, a jego wyraz twarzy niewiele mówił.
Blondyn poczuł dziwny
ucisk w żołądku. Wydawało mu się, że coś powinien zrobić. Że z kleszczem jest
coś nie tak. Że może tego po nim nie widać, ale trzeba go pocieszyć.
- Ale jeszcze nigdy nie
byłem w tego typu sytuacji tak bezbronny – dodał cicho brunet. Jego głos był
jakby trochę smutny. Tylko trochę, lecz jednak nie umknęło to uwadze Shizuo.
- Bałeś się?
Izaya nie odpowiedział,
przez co Shizuo miał wrażenie, że odpowiedź na nie brzmi „tak”. Ucisk w jego
żołądku jedynie się przez to nasilił. W końcu Izaya naprawdę mógł zostać
zabity, każdy by się w takiej sytuacji bał – nawet jeżeli idealnie ukrywał to
przed swoim zabójcą.
Izaya zamrugał dwukrotnie,
gdy poczuł jak otacza go bardzo przyjemne ciepło. Dotyk drugiego ciała oraz
zapach papierosów i znajomego perfumu.
- Shizu-chan, co ty
robisz? – spytał, cicho się przy tym śmiejąc.
- Nie wiem… czułem, że
powinienem – przyznał szczerze, wciąż przytulając Izaye.
- Głupek z ciebie –
odpowiedział nadal rozbawiony, ale mimo wszystko odwzajemnił uścisk, także
oplatając Shizuo ramionami.
Jakoś… potrzebował tego.
Może i to wyjątkowo ludzka potrzeba, ale przecież sam też był człowiekiem – siebie
również za to kochał. Jedynie Shizuo nienawidził, chociażby za to, że był na
tyle nieprzewidywalny, aby go uratować… oraz na tyle nieprzewidywalny, aby w
ogóle go przytulić.
- Wiesz… dzięki,
Shizu-chan – powiedział, zamykając przy tym oczy.
- Ale to nie zmienia
faktu, że jesteś zawszonym palantem – mruknął w odpowiedzi Shizuo.
- A ty pierwotniakiem i
rybią gałą~ - zaśmiał się brunet i odsunął się od blondyna, zaczynając nieco
trzeźwiej już analizować całą sytuacje. Wstał na nogi i zszedł ze schodów –
Trzeba zadzwonić do Shikiego i o wszystkim go poinformować – oznajmił –
Pozbycie się tego gościa zostawimy ludziom z Awakusu… a póki co, przydałoby się
go czymś związać, w razie gdyby się obudził… słusznie się domyślam, że jest
nieprzytomny, prawda Shizu-chan?
- Mhm – mruknął Shizuo,
wciąż siedząc na schodach i z lekkim zamyśleniem przyglądał się Oriharze. W
pewnym sensie nie rozumiał, jak ten mógł tak szybko ochłonąć i przejść do tak
poważnych spraw jak praca. Ale tym czego nie rozumiał jeszcze bardziej, było
to, czemu chciał go znowu przytulić.
Ach~ muszę sobie kupić jakiś puder, bo mój z Avonu mi się kończy, a za chuja nie wiem jaki kupić ;/ coś polecacie~? Taki co nie zapycha porów i najlepiej tani xD jakie ja mam wymagania o_o heheh
aaaa~no i mam za sobą pierwszy odc. Mekakucity actors, ostatnio wam o tym pisałam. Zapowiada się fajnie, ale trochę mało ten pierwszy odc. zdradził xP No i Kagami rozpierdolił system w ostatnim odc. KnB =w= odkładałam obejrzenie od dawna, bo nie chciałam końca tej serii, no ale bywa </3 trzeci sezonie, kiedy nadejdziesz~? ;c; Chcę więcej Akashiego ._.
*wzdycha* no proszę, nawet jak mi się nie chcę, to i tak piszę rozległą część "od autora" xD przysięgam! To się samo napisało!!
Woooo *.* Nawet nie masz pojęcia jak mi się to podoba =w= A dzisiaj się zastanawiałam kiedy będę miała przyjemność przeczytać kolejny rozdział. Czytasz w myślach, czy jak? xD
OdpowiedzUsuńŚwietnie tak bardzo, że aż nieprzyzwoicie~~
Przez ciebie zaczęłam się zastanawiać który z panów jest bardziej nieprzewidywalny. Aż dziwne, że nigdy wcześniej to mnie nie zastanowiło. Dopiero czytając twoje ff naszły mnie takie myśli. Swego rodzaju refleksje, co?xD
Rozczulił mnie opis bojącego się Izayi. Był taki właściwy(?) W każdym razie urzekający =w=
Chciałabym napisać tu coś więcej, ale co ja poradzę, że przeżywam wewnętrznie? ;3;
Po prostu i po ludzku zachwycający rozdział.
Ja tu jeszcze wrócę, żeby skomentować Izuo, ale to za chwilkę.
Weny życzę, bo ostatnio coś jej wszystkim brakuje~~ ^.-
W koncu doczekalam sie mojego ulubionego opowiadanka <3. Bardzo fajna notka i widac ze Shizus i Izas cos tam do siebie czuja~! Czekam na kolejne twoje opowiadanka i zycze DUZO weny ;)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam twoją cześć ''od autora'' serio, lubię wiedzieć co u Ciebie (Chyba nie wyszłam na jakąś nienormalną, co? xD) A co do opowiadanie to chyba mój ulubiony rozdział wraz z 14 bodajże hahaha. Ten fragment kiedy Shiz-chan się wrócił po zapalniczkę, spodziewałam się Namie, ale ciesze się, że to jednak był Shizuś ;3
OdpowiedzUsuńI Izaya, jeju taki Izaya, ale jednak nie Izaya, jeśli wiesz o co mi chodzi *.* (To ma w ogóle sens??) Fajnie było widzieć jego inną stronę niż ''jestem złym dupkiem i kocham ludzi, a Shizuo to głupi pierwotniak''
Ten moment, kiedy się przytulili, a potem Shizuo chciał go przytulić jeszcze raz był taki awh
Uwielbiam Cię i jeśli następny rozdział będzie taki sam jak ten to ja mogę czekać cholernie długo, bo warto, chodź czekaj raczej nie mogę, bo umarłabym z ciekawości i niecierpliwości xDD
P.S Za wszystkie błędy przepraszam, ale pisze na szybko i nawet nie mam pojęcia czy to co pisze ma sens xD
A no i oczywiście dużo weny Miszu.
Bardzo przyjemnie czyta się to co napiszesz i nie moge sie doczekac nastepnego rozdziału. Dużo weny życzę! <3
OdpowiedzUsuńStrzał , strach , smutek i uczucie ciepła . to mnie ciekawi , Shizuo przytulił Izaye :3
OdpowiedzUsuńCzemu on juz myśli o pracy , głupek.Shizuo idź go jeszcze raz przytul . haha
Shizzy... Przytulił... Izayę... A Izaya go nie zadźgał...
OdpowiedzUsuńDobre postępy, panowie *kciuk w górę*
Bałam się, że coś zrobisz Izayi... Ale wtedy sobie uświadomiłam, że z seksów nici, a do tego byś nie dopuściła, prawda? ;-;
Ew. dramatyczna scenka~ Izaya niegroźnie postrzelony leży w ramionach zapłakanego Shizusia...
Nie. Dobra. Mózgu, stahp please. Wiem, że już późna pora, a ty masz gorączkę, ale to cię nie usprawiedliwia .-.
Strasznie się cieszę, że utrzymujesz kanoniczność postaci, a z Izayi nie robisz słodkiej panienki przed pierwszym razem. Niekiedy ludzie potrafią tak schrzanić jego zachowanie... A tu proszę! Izaya przepięknym i pełnym miłości gestem budzi Shizusia~ Prawie jak pocałunek ♥
Aw, kocham każdy Twój rozdział i oczekuje kolejnych z niecierpliwością ♥
Weny, weny, weny, jeszcze raz seksów~~
Witam,
OdpowiedzUsuńdawno tutaj nie zaglądałam, brak czasu, przez duże „B”, ale dzisiaj znalazłam tą odrobinkę czasu, aby skrobnąć Tobie droga autorko, że nie zapomniałam o tym blogu, i w czasie wolnym czytam zaległości.....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ooo~~ dziękuję :D miło mi~ ^^
UsuńCoś cudownego! Bardzo podoba mi się taki wolny rozwój wydarzeń. Fabuła świetna, idealnie pasuje do anime. Przyjemnie się czyta, nie ma błędów ortograficznych czy stylistycznych... Aż się mordka cieszy- wreszcie dobre opowiadanie ^w^ Przeczytałam wszystkie i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Mam nadzieję, że szybko się pojawią. Życzę weny, dalej rozwijaj swój talent. Ps: zamorduję cię za zabieranie mi cennego czasu poświęconego na sen ;_;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam- Mou.
Uwielbiam to opowiadanie. Ty i panna YaoixGrellka najbardziej wpadłyście mi w gust ze swoim stylem pisania. W dodatku idealnie wręcz opisujesz Oriharę. Takiego idiotę trudno opisywać, a Ty dajesz sobie radę >w<
OdpowiedzUsuńŚwietne *o* w końcu coś się zaczęło dziać *o* Uwielbiam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!
Cudne śliczne omg nwm co napisać w chuj to jest cudowne jednak dramatyczna - shizuś przytulił izaya ani nie miał na myśl żeby go zadźgać mrauu xDD Dobra STOP! Życze dużo weny marmuazel xD
OdpowiedzUsuńCios pięścią w brzuch to taka Shizayowa wersja „Kochanie, czas wstawać.”
OdpowiedzUsuńSpali razem przez całą noc, brzuch Shizuo służył Izayi za poduszkę, a po uroczym przebudzeniu żaden z nich nawet nie zwrócił na ten fakt uwagi, żaden nie zareagował na to w jakikolwiek sposób. Oboje zachowali się w sumie tak, jakby to, że śpią razem dotykając się, dzieląc jedną kanapę, było najzwyczajniejszą rzeczą na świecie, której po prostu się nawet już nie zauważa. Satysfakcjonują mnie takie postępy ich wzajemnych relacji.
W ogóle cieszy mnie obserwowanie tego, jak ta dwójka krok po kroku się do siebie zbliża. Nie lubię, gdy któryś z nich jest samotny.
„Zrobiłbym może coś lepszego…” Izaya chciałby zrobić dla Shizuo coś lepszego niż płatki na śniadanie. Jaki on uroooczy ^o^
Izaya nie może zrobić sobie jajka, jajecznicy, omleta? Nie widzę innej opcji jak wprowadzenie się Shizuo do niego i odpokutowanie win poprzez objęcie roli Pana Śniadaniowego aka Pan od Jajek XD Shizuo może i nachodzą dziwne stany gdy patrzy na ścinające się białko, przez co jajka kończą w koszu, a Shizuo ze stanem depresyjnym, ale myślę, że Izaya czasami może coś zdążyłby chapnąć, zanim Shizuo zacząłby zanadto szaleć przy patelni.
Brrr, gdy Izaya zaczął słyszeć szurnięcia, to aż mnie ciarki przeszły. To musi być niewyobrażalnie przerażające, być niewidomym, mieć świadomość, że się jest samym w domu i nagle słyszeć i czuć obecność kogoś obcego.
Jeszcze bardziej przerażająca musi być sytuacja, gdy jest się niewidomym, a naprzeciwko stoi ktoś z wycelowaną bronią, z zamiarem zabicia. Brrr
„Nie celuj tym we mnie, bo źle skończysz” Tylko Shizuo może powiedzieć coś takiego xD
Shizuo jest taaaki kochany! Czuł, że powinien i przytulił <3 i chciał go przytulić znowu <3
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, uff w samą pore Shizus wrócił... tylko jak ten zabójca dostal się do mieszkania... i tak Shizus myśli o przytuleniu Izusia ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia