Heeejooo~~~:D cieszę się, że spodobał wam się rozdział wśto~! Wiem już jak to wszystko porozkręcać i mam nadzieję, że cały czas będzie się coś działo~ ;) Trzymajcie kciuki *podekscytowana i wgl*
Przechodząc do tematu~ napisałam song ficka, więc zapraszam do czytania~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Other people
Other people wake up in the morning
With a smile upon their face
In freshly laundered linen
One side of my bed has empty space
I try to fill it with a sleeping pill
I think I’m still awake
Still watching other people out my window
With a smile upon their face
In freshly laundered linen
One side of my bed has empty space
I try to fill it with a sleeping pill
I think I’m still awake
Still watching other people out my window
Inni ludzie budzą się
o poranku z uśmiechem na twarzy, ale Ty się do nich nie zaliczasz. Leżysz w świeżo
wypranej pościeli i wpatrujesz się w sufit. Trwa to jakiś czas, aż w końcu
się nie nudzisz i wstajesz zrobić śniadanie. Kiedy się budzę, czuję
nieprzyjemne zimno i właśnie wtedy orientuję się, że jedną stronę mojego łóżka zapełnia pusta przestrzeń. Znowu zaspałem
i obudziłem się jako drugi.
Ostatnio wziąłeś sobie wolne od pracy. Naprawdę mnie to
cieszy – możemy przez to spędzać ze sobą więcej czasu. Niestety ja dziś muszę iść
do szkoły. Ubieram się, żegnam z Tobą i wychodzę, a gdy wracam, Ty siedzisz na
parapecie, pijąc wodę ze szklanki. Na podłodze obok Ciebie leży pudełko
tabletek. Kiedy ściągając z ramienia torbę, pytam ci się, co robisz, odpowiadasz
mi, że źle się czujesz i chciałeś się przespać, dlatego wziąłeś tabletki. Uśmiecham
się do Ciebie pocieszająco i pytam, czy czegoś nie potrzebujesz, może przynieść
Ci koc? Ale Ty jedynie kręcisz przecząco głową.
Zabieram z ziemi pudełko tabletek i biorę od Ciebie pustą
szklankę, by zanieść to wszystko do kuchni. Chwilę później postanawiam wyrzucić
z kieszeni papierki po cukierkach i dwa bileciki. Przed praniem na pewno bym
zapomniał, więc lepiej jeśli zrobię to póki jeszcze pamiętam. Gdy nachylam się
nad śmietnikiem, widzę w nim zgniecioną kartkę papieru. W dolnym jej rogu dostrzegam znajomy znaczek, który widnieje na każdej stronie mojego notesu. Zastanawiam się,
czy może przez pomyłkę nie wyrzuciłeś którejś z moich szkolnych notatek i
wyciągam kartkę. Rozwijam ją i czytam, ale jedyne co widzę, to dwa zdania. Natychmiast
rozpoznaję Twój charakter pisma.
„Znowu jest mi źle,
czuję się pusty jak skorupa.
Staram się ją zapełnić pigułką nasenną”
Staram się ją zapełnić pigułką nasenną”
To znaczy… że o tego typu złe samopoczucie Ci przed chwilą chodziło?
Ponownie zgniatam kartkę i wrzucam ją do śmietnika razem ze swoimi papierkami,
po czym opieram się dłońmi o blat i biorę głęboki oddech. Świadomość, że tak
się czujesz mnie boli. Jakbym miał w klatce piersiowej coś bardzo ciężkiego, to
coś ciągnie mnie w dół. Boję się, że upadnę. Na moment zamykam oczy i po raz
kolejny nabieram do płuc powietrza. Zaciskam dłonie w pięści. Mój oddech drży. Weź się w garść – mówię sobie
w myślach.
Kiedy ponownie wchodzę do salonu, nadal siedzisz na
parapecie, ale tym razem opierasz policzek o szybę i Twoje oczy są zamknięte. Kucam
przy Tobie i uważnie Ci się przyglądam. Cicho pytam, czy śpisz, ale ty jedynie
kręcisz przecząco głową i nie otwierając oczu, mówisz – Wydaję mi się, że jeszcze nie śpię – chwilę później uchylasz
powieki, ale nie patrzysz na mnie i wlepiasz wzrok w szybę – Wciąż obserwuję innych ludzi zza mojego
okna. Cały czas…
- Innych? – pytam, nie rozumiejąc, o co Ci chodzi.
- Innych niż my – precyzujesz, a gdy patrzę w Twoje oczy,
widzę w nich ból, a to sprawia, że ja sam też źle się czuję. Opieram czoło o Twoje
udo, przez co słabo się uśmiechasz i nadal przyglądając się ludziom, których
nienawidzisz, lekko głaszczesz mnie po głowie.
Other people like each others
Mothers, they make love like proper lovers do
Other people let each other be
They don’t need “someone else” to see them
Every weekend is a dream and it is beautiful
Mothers, they make love like proper lovers do
Other people let each other be
They don’t need “someone else” to see them
Every weekend is a dream and it is beautiful
Inni ludzie lubią
siebie nawzajem, myślę sobie, stojąc na cmentarzu. Tylko czemu tak bardzo nie
lubią nas? Zmęczony ostatnimi ciężkimi tygodniami, stoję pośród tych innych
ludzi, patrząc jak po kolei układają przy świeżo przysypanym grobie bukiety
kwiatów. Przyglądam im się zaczerwienionymi od płaczu oczyma i mam ochotę na
nich krzyknąć, żeby je zabrali. Nie lubisz przecież tych kolorów, więc czemu
żaden Twój krewny o tym nie wie? Patrzę na trzymane przez siebie kwiaty. Trzy róże
– biała, czerwona i czarna, którą specjalnie przez kilka dni trzymałem w wodzie
z atramentem – Twoje ulubione kolory. Zamierzam je położyć na końcu, gdy nikogo
już tu nie będzie. Po prostu nie chcę do Ciebie jeszcze podchodzić. Nie martw się,
zrobię to. Nie ucieknę, tak jak zwykle mam w zwyczaju. Po prostu nie chcę
podchodzić teraz, nie dopóki ci wszyscy inni ludzie sobie stąd nie pójdą.
Nagle wzdłuż mojego kręgosłupa przebiega chłodny dreszcz i
gdy zauważam na sobie wzrok Twojej mamy, cały się wzdrygam i leciutko pochylam
głowę w przód, kłaniając się przy tym i chowając twarz w szaliku od Ciebie.
Zawsze myślałem, że matki, kochają się
tak jak kochankowie kochać się powinni, dlatego zdziwiłem się, gdy
powiedziałeś mi o jej zdradach. Na początku naszej znajomości nie wiedziałem,
że Twoi rodzice się nie dogadywali. Nawet chciałem ich poznać, ale ty mi na to
nie pozwoliłeś. Kiedy przez swoje studia zmuszony byłem wyprowadzić się od
moich własnych rodziców, zaproponowałeś, żebym zamieszkał z Tobą, bo i tak Twoje własne mieszkanie wydaje Ci się nieco za duże jak na jedną osobę. Jedyne czego
nie przewidziałeś, to reakcji Twoich rodziców. Ja także tego nie przewidziałem.
W końcu inni ludzie pozwalają sobie
nawzajem być, więc czemu Twoi rodzice nie chcieli pozwolić nam na bycie ze
sobą? Czemu tak zawzięcie się z Tobą kłócili? Mówiłeś mi wtedy, żebym się nie
przejmował, ale ja i tak czułem się wtedy jak jeden wielki problem.
Kiedy wszyscy już odchodzą i zostaję sam, w końcu podchodzę
do wbitego w świeżo zasypaną ziemię krzyża i kładę przy nim trzy róże dla
ciebie. Nie rozumiem się, czemu Twoja rodzina wyprawiła Ci pogrzeb
chrześcijański. Naprawdę tak mało o Tobie wiedzą? Przecież jesteś ateistą… ja
chyba też, nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym.
Kucam, kładąc swoje zmarznięte dłonie na kolanach i czuję,
że zaczynają mnie szczypać oczy. Teraz kiedy jestem już sam, nie potrafię się
powstrzymać i po moich policzkach spływają gorące łzy. Wyciągam dłoń przed
siebie. Widzę jak drży, przez co lekko przygryzam wargę. Delikatnie dotykam
wilgotnej i zimnej ziemi, która mnie teraz od Ciebie oddziela i zastanawiam się
nad tym, czy to miejsce, w którym razem żyliśmy, aby na pewno jest dla nas
odpowiednie. W końcu nikt tu nas nie potrzebował. Inni ludzie nie potrzebują „kogoś innego”, takiego
jak my, aby ich zobaczył.
Kucam tak jeszcze przez jakiś czas, wciąż cicho płacząc, aż
nagle zauważam, że coś białego upada na czarny płatek róży. Przez moje łzy jest
to zamazane, więc ściągam okulary i przecieram oczy dłonią. To płatek śniegu. Lekko
zadzieram głowę i spoglądam w niebo, chwilę później czując na mokrym policzku
zimno. Pada śnieg. Odnoszę niejasne wrażenie, że to coś oznacza, tylko nie
mogę zrozumieć co. Dlaczego śnieg spadł akurat dzisiaj?
Powoli wstaje, wiedząc, że nie jestem za ciepło ubrany i
niechętnie oraz powoli udaję się do domu, kilka razy oglądając się przy tym za
siebie.
Wzdycham, kiedy przypominam sobie, że dziś sobota. Zawsze
uważałem, że każdy weekend jest snem i to
bardzo pięknym, ale teraz, kiedy nie możemy spędzić tych dni razem, sądzę, że
bardziej będzie przypominał koszmar.
Other people wake up in the morning
With a smile upon their face
In freshly laundered linen
One side of my bed has empty space
I try to fill it with a sleeping pill
I think I’m still awake
Still watching other people out my window
With a smile upon their face
In freshly laundered linen
One side of my bed has empty space
I try to fill it with a sleeping pill
I think I’m still awake
Still watching other people out my window
Inni ludzie budzą się
o poranku z uśmiechem na twarzy. Też kiedyś taki byłem, byłem jak ci inni ludzie, których nienawidziłeś. Ale
mimo że to mnie z nimi łączyło, ty i tak traktowałeś mnie inaczej. Inni ludzie
zasypiają i budzą się w świeżo wypranej
pościeli, podczas gdy ja sam nie pamiętam, kiedy zmieniałem swoją.
Jedną stronę mojego
łóżka zajmuje pusta przestrzeń. Brakuje mi ciebie. Kołdra jest strasznie
zimna i niezależnie od tego jakbym się nią nie owinął, nie potrafię znaleźć
źródła ciepła, którym zawsze byłeś Ty. Bezustannie towarzyszy mi pustka. Po
Twoim zniknięciu została ciemna i lodowata dziura. Staram się ją zapełnić pigułką nasenną, a może nawet i dwoma… Leżę
w łóżku jeszcze przez jakiś czas. Zamykam oczy i pozwalam się ponieść swoim
myślom, które po chwili zamieniają się w ich całkowity brak. Myślę, że wciąż jestem przytomny… w
takim razie może wezmę jeszcze kilka tabletek.
Następnego dnia, siedzę na parapecie przy dużym oknie w
salonie. Zazwyczaj, to właśnie tutaj czytałeś książki. Opieram się policzkiem o
chłodne szkło. Gdy ostatnio spoglądałem w lustro, moja twarz nie była tak
zarumieniona jak zawsze. Zupełnie jakby wraz z Twoim zniknięciem z moich
policzków odpłynęła cała krew. Mija godzina, dwie… a ja wciąż obserwuję innych ludzi zza mojego okna. Zastanawiam się,
czemu Twoja nienawiść do nich skierowana doprowadziła do tego, że postanowiłeś zniknąć.
Skoro się nimi brzydziłeś, to chyba nie powinni Cię oni obchodzić, prawda? Więc
czemu ci inni ludzie sprawili, że to zrobiłeś?
Wiesz, chyba zaczynam rozumieć jak to jest nie mieć siły ani
ochoty na nic, jak to jest siedzieć w
miejscu i patrzeć tępo w jeden punkt, zastanawiając się nad wszystkim, nad czym
się tylko da. Zastanawiając się tak długo, jak ma się na to siłę, a później gdy
nie ma się już siły na myślenie, zamienia się to w zatapianie się w pustce.
Zupełnie jakbym dobrowolnie pozwalał się rzucać falom na morzu, wiedząc, że
kiedyś w końcu przez to zatonę. Też tak się czułeś, prawda?
Pozwoliłeś roztrzaskać się falom o skały, a teraz ja
pozwalam wciągnąć się im pod powierzchnie wody. Ale to dobrze. Jeśli Ty utonąłeś,
to ja też chcę.
To... To było czysto wspaniałe. Czysto idealne. Czysto zajebiste.
OdpowiedzUsuńOpowiadania o Hachimenroppim i Tsukishimie zwykle oddziałowują na mnie mocno, albowiem, jak wiesz, z jednym z nich się utożsamiam, ale to... to jest jakiś fenomen.
Nie wiem czemu, nie wiem nic.
Ale to było piękne.
to było ładne .3. szkoda, że tsuki nie jest mądrzejszy od Roppiego i też chce 'utonąć' .3.
OdpowiedzUsuńJakby to w ogólne mogło coś zmienić. Czy będzie żywy, czy martwy i tak już nie zwróci życia Roppiemu, więc można by powiedzieć, że umrze na marne. Choć z drugiej strony skoro ma mu to pomóc... W końcu każdy ma swoje lekarstwo na życie. No cóż... bywa.
Ci inni ludzie to tacy ignoranci .3. Nawet rodzice Roppiego nic o nim nie wiedzieli .3. Ładnie ukazany motyw tego, no w pewnym sensie wykluczenia społecznego.
Zastanawiam się czy Roppi zabił się umyślnie, czy przez przypadek, próbując za pomocą tabletek uciszyć myśli. W sumie taka przypadkowa śmierć musi być zabawna. Chcesz odpocząć, a tu na ułamek sekundy przed tym jak zamykasz oczy dociera do ciebie, że coś jest nie tak i tym razem już się nie obudzisz.
Szkoda mi tsukiego .3. Mimo iż jest niezwykle wkurzający to mu współczuję .3. Bo tak jak Roppi miał tylko jego, tak tsuki miał tylko Roppiego. to także jest ładnie opisane (jeśli o to właśnie ci chodziło)
No i cóż~~ kolejne samobójstwo, kolejna depresja, Kanra ma kolejny powód do szczęścia~~ xD
Ślicznie~~ <3
A ta piosenka jest, jak już ci pisałam, psychodeliczna~~ duruduruduruduru o^o
Dlaczego żadne opowiadanie o nich nie może być wesołe? Mieć dobre zakończenie? ;__;
OdpowiedzUsuńBoże, co to za herezja, przecież to kwintesencja tego paringu, samobójstwo i te sprawy xD Tak bardzo solidaryzuję się z biednym Tsukim .3. Opisalas to tak dobrze, ze naprawdę ogarniam co czuje, a to cud.
Tak więc, arcydzieło~! ~Val
Szatanie... Za chwilę rozpiszę się nad fikiem, ale wpierw chcę zaznaczyć, ze dzięki niemu pokochałam tę piosenkę. Jest tak zajebista, fajnie rytm się zgrywa ze słowami oraz bardzo dobrze komponuje się z sytuacją bohaterów, że jej wybór był cholernie trafiony. Generalnie piosenkę już lubię.
OdpowiedzUsuńA fik uwielbiam. W ogóle bardzo lubię ten pairing, jest taki delikatny i na swój sposób wyjątkowy, jednak niewielu autorów opisuje ich z perspektywy Tsukishimy. Z reguły jest tylko Roppi, jego angsty, hejty na cały świat, samobójstwo i dziękujemy, koniec. Dlatego bardzo mnie cieszy, że tutaj mamy praktycznie samego Tsukiego. Bo Roppi jest, fakt, ale on odgrywa mniejszą rolę. Najważniejsze są uczucia i przemyślenia blondyna, które wyszły ci idealnie. Współczucie Roppiemu, rozczarowanie i żal, że nic nie może zrobić, późniejszy ból w związku z jego śmiercią i ostatecznie pójście w ślady swojego chłopaka. To było piękne. Krótkie, ale na swój sposób bardzo interesujące. Bo nie zakończyło się w stylu: ,,No, Roppi se umarł, to ja też się zabić pójdę". Może nie jest to ukazane bezpośrednio, ale jednak istnieje ten moment, gdy Tsuki po prostu rozpada się po śmierci Orihary, powoli, w swoim własnym świecie jak wcześniej Hachimenroppi. I to jest świetne. A ostatni akapit mnie ściął zupełnie. Jest po prostu taki... i jednocześnie przesycony emocjami i pozbawiony ich. Bo Tsuki czuje to samo, co on, w końcu jest świadom wszystkiego przez co przechodził tamten i koniec końców, robi to samo. To jego decyzja. ,,Też tak chcę". To było piękne *_*
Pozdrawiam
Po prostu nie wiem co napisać to było piękne, zresztą jak wszystkie twoje opowiadania jakie czytam..
OdpowiedzUsuńUwielbiam, kiedy opisujesz tą parkę, musisz robić to częściej. Zwykle, kiedy czytam twoje ff o nich płaczę ;u;
OdpowiedzUsuńTo było takie...smutne ;-; jak tak można? *zastanawia się dmuchając w chusteczkę* normalnie jak można pisać takie zajebiste opowiadania, ff i wgl ;-;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~~~! *nadal z chusteczką, i to wcale nie przez katar*