wtorek, 28 stycznia 2014

Durarara!! "Widzieć świat twoimi oczyma" - rozdział 13

Pechowa trzynastka!~~  ach, nie pisałam długo, jeśli o to chodzi, większy problem był z tym, żeby w ogóle oderwać się od czytanej książki i posadzić tyłek przed laptopem xD  No ale cóż~ oderwałam się od poczynań Pana Ptaka Nakręcacza i napisałam końcówkę, więc zapraszam do czytania~ :D

~~~~~~~~~~

Rozdział 13
Blondyn powoli szedł w stronę Shinjuku z papierosem w ustach i starał się nie myśleć. Leniwie obserwował wszystko co go otacza, nawet nie rejestrując tego, co widział i z każdą minutą znajdował się co raz bliżej mieszkania swojego wroga. Zgasił papierosa i wszedł do budynku, a gdy zapukał do drzwi, otworzyła mu sekretarka Izayi. Samego bruneta jednak nie było w salonie. Shizuo rozejrzał się dookoła i położył paczkę z sushi na stoliku do kawy, zastanawiając się, gdzie może być menda. W końcu zawsze siedział przy biurku, albo na kanapie. Przeniósł wzrok na Namie, ale ona nie wyglądała na zainteresowaną i Shizuo wątpił w to, aby powiadomiła bruneta o jego przyjściu.
Westchnął.
- Izaaaayaaaaa-kuuuun! – zawołał, jak gdyby zaraz miał rzucić w kleszcza znakiem, tylko że bardziej od niechcenia.
Nie wiedząc co innego z sobą zrobić, usiadł na kanapie. Ale… była tak dziwnie nierówna, ciepła i koścista, że zdziwiony szybko się podniósł. W dodatku ktoś krzyknął. Shizuo obejrzał się za siebie i zobaczył, że Izaya jednak leży na kanapie zawinięty w koc.
- Co do… - zaczął wyraźnie zdenerwowany brunet.
Shizuo otworzył usta, nie wiedząc, co powinien zrobić i trochę spanikowany szybko powiedział – Przepraszam!
Izaya zmarszczył brwi niezadowolony z nieprzyjemnej pobudki. Nie przypominał sobie, żeby wcześniej był choć trochę śpiący, więc zdziwiło go to, że w ogóle zasnął. W dodatku coś ciężkiego zwaliło mu się na brzuch, a obecność Shizuo i jego dziwne przeprosiny sprawiały, że informator szybko zrozumiał, co się właśnie stało.
- Czy ty… ty właśnie na mnie usiadłeś? – spytał brunet, a zmarszczka pomiędzy jego brwiami się pogłębiła. Sam nie wiedział, czy ma być zły, czy się śmiać, więc na razie tylko czekał na odpowiedź.
- No bo… nie zauważyłem cię – przyznał Shizuo, patrząc jak Izaya powoli podnosi się do siadu.
Koc powoli zsunął mu się na kolana. Schował twarz w dłoniach, lekko trąc przy tym oczy, aby się rozbudzić, po czym wyraźnie zirytowany, powiedział – Shizu-chan, wyobraź sobie, jak bardzo muszę być wkurzony, słysząc, że czegoś nie zauważyłeś – westchnął, podnosząc głowę do góry, aby patrzeć mniej więcej w miejsce, z którego dobiegał do niego głos blondyna.
- Wcześniej stałem za kanapą, więc to chyba normalne, że cię nie widziałem – warknął Heiwajima. Gdyby zobaczył, że zza oparcia wystają czarne włosy Izayi, to na pewno by tam nie usiadł!
- Oczywiście… - mruknął Izaya, nawet nie starając się udawać, że mu wierzy – Przyniosłeś sushi? – spytał, chcąc jakoś zmienić temat.
Możliwe, że normalnie podroczyłby się jeszcze trochę z Shizuo, ale przez tak nieprzyjemną pobudkę całkiem stracił na to ochotę. Wolałby po prostu przejść do rzeczy, ale jako, że obecnie nie miał żadnej sprawy do blondyna, to po prostu sięgnął na stolik i gdy opuszki jego palców zetknęły się z pudełkiem sushi, wziął je sobie na kolana, po czym je otworzył. Zaczął jeść kawałki ootoro palcami i lekko się zdziwił, gdy nagle poczuł jak kanapa trochę się ugina. Nie spodziewał się tego, że Shizuo obok niego usiądzie, ale zapach blondyna, który właśnie się nasilił, mówił mu, że to nie mogła być Namie.
- Jadłeś już przy podsłuchiwaniu, co nie, Shizu-chan? – spytał z pełną buzią.
Blondyn w odpowiedzi skinął głową – Mhm – mruknął cicho, patrząc na swoje dłonie.
Tak naprawdę to już nie przejmował się aż tak bardzo tym, co usłyszał w mieście, ale  przypomnienie sobie swojego zwariowanego i dziwnego dzieciństwa zostawiło po sobie zmarszczkę pomiędzy jego brwiami, która prawdopodobnie nie miała zamiaru zniknąć jeszcze przez jakiś czas. Zupełnie, jak ohydny i gorzki posmak w buzi po zjedzeniu grejpfruta – Shizuo nieszczególnie za nimi przepadał.
- No to może chciałbyś deser? – ciągnął Izaya – Miałem ważnego klienta i zostało mi trochę ciasta, a ja i tak nie lubię takich słodkich rzeczy, więc tylko by się zepsuło.
- Ciasto.. – powtórzył Shizuo, wyraźnie się zastanawiając.
Normalnie nigdy nie zjadłby niczego, co oferował mu Izaya – tak samo jak ostatnio nawet nie ruszył melisy i ciasteczek, które wyglądały na naprawdę smaczne – tylko, że teraz naprawdę nie widział sensu w tym, czemu niby Izaya miałby czegoś tam dosypać, albo kazać to zrobić swojej sekretarce. Jaki miałby z niego użytek, ze swoich oczu, gdyby był czymś otumaniony? Wątpił też, że Izaya chciałby go otruć. Tego typu zemsta była nie w jego stylu, w dodatku Shizuo wiedział, że teraz jest potrzebny Oriharze i sam ten fakt, dawał mu pewnego rodzaju satysfakcje. No ale to wszystko to w końcu wina blondyna, on był temu wszystkiemu winien.
Kompletnie nie wiedząc, co ma o tym wszystkim myśleć, poddał się, uznając, że i tak nie uda mu się dojść do żadnego wniosku i jedynie po raz kolejny skinął głową – W porządku.
Izaya lekko się uśmiechnął, zdając sobie sprawę z tego, że jeśli Shizuo się zgodził, to znaczy, że coś się w nim zmieniło. To drobne odstępstwo od normy mówiło brunetowi, że jego plan przynosił efekty. Mając do czynienia z kimś tak nieprzewidywalnym jak Heiwajima oczywiście nie był w stanie się domyśleć, jakie dokładnie to były efekty, ale każda zmiana była dobra – nawet jeśli oznaczała ona, że coś nie idzie po jego myśli. Wszystko, byle nie bezczynne stanie w jednym punkcie.
Kiedy Namie, tak jak kazał jej Izaya, przyniosła ciasto dla Shizuo, blondyn jeszcze chwilę na nie patrzył, jakby zastanawiając się, czy na pewno nie jest ono zatrute. Posłał brunetowi jedzącemu swoje sushi podejrzliwe spojrzenie, ale potem szybko doszedł do wniosku, że i tak wszystko jedno. Niech się menda cieszy, skoro najwyraźniej nie ma innych powodów – pomyślał sobie, wywracając oczami, a gdy Izaya usłyszał ciche stuknięcie łyżeczki o talerzyk, ku utrapieniu blondyna, uśmiechnął się jeszcze wredniej.
- I jak? Smakuje? – spytał, a w jego głosie odbijał się cichy śmiech.
- Smakuje – bąknął Shizuo, dźgając łyżeczką truskawkę – I z czego się niby tak cieszysz, co?
Brunet wzruszył ramionami – Dobrze wiesz z czego, Shizu-chan.
Blondyn jedynie ciche warknął i włożył do buzi kolejny kawałek ciasta.
Na jakiś czas zapanowała cisza. Namie od czasu do czasu przeglądała jakieś segregatory w poszukiwaniu różnego rodzaju wycinków z dość starych gazet, Izaya kończył jeść ootoro, po czym udał się do łazienki, żeby umyć ręce, a Shizuo powoli jadł swoje śmietankowo-truskawkowe ciasto. Doszedł do wniosku, że było takie dobre, że po drodze do domu powinien był wstąpić do cukierni i rozejrzeć się za podobnym.
- Właśnie, Shizu-chan – zaczął Izaya, wchodząc do salonu, a Shizuo przeniósł na niego wzrok – Shinra zaprosił mnie jutro do siebie na kolacje.
Blondyn prychnął, gdy zrozumiał, że póki co, Izaya nie ma zamiaru dokończyć rozpoczęto tematu. Prawdopodobnie czekał na to, aż Shizuo jakoś mu odpowie.
- No i co w związku z tym? – burknął, nie rozumiejąc, do czego zmierza brunet.
- Chodzi o to, że ty jesteś moją Rybią Gałą, a ani Namie ani bliźniaczki nie mogą mnie zaprowadzić i odprowadzić do Shinry – wyjaśnił mu, mając nadzieję, że Shizuo domyśli się reszty.
- Ja cię nigdzie nie zaprowadzę, zapomnij – warknął zirytowany tak głupią prośbą – Niech Celty po ciebie przyjedzie, skoro jakimś cudem w ogóle zgodziła się dla ciebie gotować.
- Ona nie może, właśnie dlatego, że będzie zajęta gotowaniem, Shizu-chan.
- To niech Shinra to zrobi! Ja chcę mieć z tobą doczynienia jak najmniej to tylko możliwe – krzyknął Shizuo.
- Dobrze wiesz, że Shinra mimo że nie umie gotować, to i tak będzie chciał udawać, że jej pomaga – zaśmiał się Orihara, nie robiąc sobie niczego ze zdenerwowania blondyna i podszedł bliżej, ponownie siadając na kanapie – a ty jesteś mi to winien w zamian za ciasto.
Shizuo zacisnął dłoń na łyżeczce i jako, że właśnie skończył jeść, odłożył talerzyk na stolik – Wiedziałem, żeby tego nie jeść – warknął cicho do siebie, przez co brunet  się zaśmiał – Pojedź taksówką.
- Taksówkarze porywają ludzi i sprzedają ich na czarnym rynku – mruknął brunet, marszcząc się na samą myśl o tym, co by się mogło z nim stać, jeśli wsiadłby do taksówki w swoim obecnym stanie.
A co jeśli nawet nie zdawałby sobie sprawy z tego, że kiedyś zniszczył temu taksówkarzowi życie i w ramach zemsty ten człowiek chciałby go gdzieś wywieźć i coś mu zrobić? W końcu i tak nie zobaczyłby, gdzie dokładnie jadą, więc w żaden sposób nie mógłby zareagować.
Gdy uświadomił sobie jak bardzo był teraz bezbronny i narażony na zemstę ludzi, z którymi miał na pieńku, poczuł jak ogarnia go zdenerwowanie. Przez tego pierwotniaka, obok którego właśnie siedział, jego życie wisiało na włosku. Przecież gdy plotki się rozejdą i ludzie dowiedzą się, że wielki Orihara Izaya jest niewidomy, to będą chcieli zemścić się na nim i zaatakować go przy pierwszej okazji, prawda? Ale jednak… póki co nic mu nie było i jeszcze żył.
- Tak czy inaczej, musisz to zrobić, bo to przez ciebie nie jestem w stanie dotrzeć tam samemu – powiedział po dość długiej ciszy, nawet nie zdając sobie sprawę z tego, jak przez czas jego rozmyślań, Shizuo dodatkowo denerwował się z powodu napiętej (a przynajmniej dla niego napiętej) atmosfery.
Blondyn lekko zmrużył oczy, patrząc w puste odpowiedniki Izayi. Nie spodobało mu się to, jak informator wyraźnie zaznaczył słowa „przez ciebie”.
- Jeśli w ten sposób chcesz rozbudzić moje poczucie winy, to chciałbym cię poinformować, że jedyne co robisz, to tylko i wyłącznie mnie denerwujesz!
Chory uśmiech bruneta ponownie wdarł się na jego usta. Był zadowolony z reakcji blondyna.
- Błąd, Shizu-chan~ - wymruczał Izaya, wciąż uśmiechając się jak wariat i będąc pewnym tego, że wszystko robi idealnie.
- A wal się – burknął Shizuo, machając ręką.
***
Następnego dnia Shizuo czekał pod blokiem Izayi z papierosem w ustach i dłońmi w kieszeniach. Zadzwonił po niego domofonem, mówiąc mu, żeby zszedł na dół. Doskonale wiedział, że menda akurat z tym sobie poradzi. Nie chciał wchodzić do jego domu częściej niż to koniecznie, a w dodatku niezbyt uśmiechała się do niego myśl gaszenia świeżo zapalonego papierosa, z którego właśnie strzepywał popiół.
Gdy spalił papierosa do końca, z windy akurat wyszedł Izaya. Shizuo zobaczył go przez oszkloną ścianę budynku i wszedł do środka.
- Co tak długo? – spytał blondyn, podchodząc bliżej kleszcza. Mógłby oczywiście powiedzieć zwykłe „hej”, albo coś w tym rodzaju, ale uznał, że narzekanie było bardziej na miejscu.
Informator jedynie uśmiechnął się złośliwie, kiedy usłyszał głos swojej Rybiej Gały i odwrócił się w jego stronę – Też miło cię… - urwał na moment – słyszeć, Shizu – dodał w końcu z lekko skwaszoną miną, a Shizuo natychmiast domyślił się, że kleszcz prawdopodobnie z przyzwyczajenia chciał powiedzieć „widzieć”.
Westchnął,  ściągając z nosa swoje okulary i podał je Izayi, który niecierpliwie przestąpił z nogi na nogę.
- Tak a propos… - zaczął Izaya, kiedy wsuwał na nos fioletowe szkła Heiwajimy – Okulary też dostałeś od Kasuki?
Shizuo odruchowo pokręcił przecząco głową i złapał kleszcza za kaptur, zaczynając ciągnąć go do wyjścia – Od Toma.
- Ciekawe, czym sobie zasłużyłeś, że wszyscy tak cię obdarowują – zaśmiał się złośliwie Izaya, idąc za nim, ale po chwili, na szczęście dla jego kurtki, Shizuo puścił kaptur i złapał go za rękaw.
Jeszcze by bestia podarła… –  przemknęło brunetowi przez myśl.
***
Shizuo powolnym krokiem wyszedł z budynku, w którym mieszkał Shinra. Mimo otrzymanej od Celty oferty, odmówił i nie został na kolacji razem z Izayą. Wiedząc, że nie opłaca mu się iść do domu, pomaszerował w stronę bardziej ruchliwej części miasta. Rozejrzał się dookoła, czując się nieco dziwnie bez swoich okularów, które prawdopodobnie były teraz w kieszeni Izayi.
Miał ochotę na coś słodkiego, ale nigdzie nie widział kawiarni. Pokręcił się jeszcze przez jakiś czas, aż wreszcie jedną zauważył. Była oszklona i znajdowała się na piętrze. Wszedł do domu handlowego i wjechał ruchomymi schodami na wyższe piętro. Miał dłonie schowane w kieszeniach, a kiedy wszedł do upatrzonej przez siebie wcześniej kawiarni, zajął miejsce przy oknie. Zamówił sobie czekoladę do picia i zaczął zastanawiać się nad przeróżnymi rzeczami – zaczynając od prania, które musiał dziś zrobić, a kończąc na tym co tak właściwie czuł do Izayi. Sam nie do końca potrafił sobie przypomnieć jak układał się ten łańcuszek myśli i w jaki sposób zeszły one z prania na Izaye, ale kiedy przeniósł wzrok na stolik zorientował się, że stoi przed nim czekolada, którą zamówił. Najwyraźniej nie zauważył, kiedy kelnerka ją przyniosła.
Westchnął, biorąc kilka łyków i wyjrzał przez okno na tłum ludzi, których menda nie była już w stanie obserwować. Ciekawe jak często myślał o tym kleszcz. Przyzwyczaił się już do tego, że nie widział? Ile to już minęło… zaczął w skupieniu liczyć dni.
- Dwa tygodnie – powiedział cicho, powoli obracając swój kubek wokół jego własnej osi.
Minęły dokładnie dwa tygodnie, odkąd Shizuo rzucił w Izaye znakiem. Dwa tygodnie odkąd Najlepszy informator w Shinjuku i Ikebukuro stracił wzrok. Może i to niewiele, ale wystarczająco dużo, aby Shizuo w końcu przestał tłumaczyć sobie każdą emocje odczuwaną do kleszcza (inną niż nienawiść) wyrzutami sumienia. Nadal go nie lubił, ale wyraźnie odczuwał, że współczucie względem kleszcza nieco wypłukało wcześniejszą chęć mordu i niechęć.
Nie za bardzo potrafił zrozumieć, co się dzieje. Przez te wszystkie lata przyzwyczaił się do myślenia o zabiciu tego pasożyta, ale teraz, gdy wiedział, że jest on po prostu bezbronny, tego typu myśli jakoś mu zbrzydły.
Shizuo dopiero po chwili zorientował się, że wygląda przez okna i uważnie przygląda się ludziom w dole. Zgrabnym paniom w jesiennych płaszczykach, biznesmenom z teczkami, grupom nastolatków poszukujących rozrywki… wszystkim. Chwilę później doszedł do wniosku, że skoro i tak już na nich patrzy, to mógłby robić to w nieco pożyteczniejszy sposób i przypomniał sobie, co Izaya mówił mu o obserwowaniu.
***
Po pokoju od jakiegoś czasu roznosił się smakowity zapach, przez który do ust bruneta napływało więcej śliny. Celty położyła przed nim talerz pełen jedzenia, a Izaya słysząc ciche stuknięcie szkła od blat stołu, wziął do rąk pałeczki.
- Jesteś pewien? – spytał Shinra, także zaczynając jeść, a jego dziewczyna zajęła miejsce obok niego, przysłuchując się kontynuowanej przez nich rozmowie.
- Tak, to chyba dobry pomysł – skinął głową informator.
Nie rozmawiali o niczym specjalnym. Zwykła pogawędka dwóch znajomych.
- Umm… Celty pyta, czy ci smakuje – zaśmiał się cicho lekarz, czytając wiadomość z PDA dziewczyny.
Jej niepewność pod względem swoich zdolności kulinarnych była według niego naprawdę urocza.
- Jak zwykle pyszne – Izaya lekko się uśmiechnął i włożył do buzi kolejny kawałek, który okazał się być mięsem. Było tak miękkie, że aż rozlatywało się w ustach.
- Tak, Celty… na pewno – zaśmiał się Shinra, uspokajając dziewczynę.
Izaya nagle poczuł jak powietrze nieco się zagęściło. Z początku nie wiedział czemu, ale po chwili doszedł do wniosku, że z szyi Celty ulatniało się nieco więcej dymu niż zwykle. Denerwował go fakt, że nie znał przyczyny. Prawdopodobnie Shinra coś zrobił, ale co? Napisał jej coś na jej PDA, żeby Izaya nie usłyszał? Objął ją? Złapał ją za rękę?
Brunet włożył do ust kolejny kawałek jedzenia, tym razem trafiając na marchewkę. Lekko zmarszczył brwi, kiedy przypomniał sobie, jak wtedy, gdy wracał z Shizuo z kawiarni, blondyn złapał go za dłoń, zamiast za rękaw.
- A właśnie! – wykrzyknął nagle Shinra, a Izaya szybko wygładził swój wyraz twarzy, unosząc głowę w jego stronę – Nie spytałem wcześniej, żeby nie zdenerwować Shizuo, ale zastanawiałem się, czemu to akurat on cię przyprowadził? To dość… dziwne, biorąc pod uwagę to, że masz mu za złe to, co zrobił.
Jeden kącik ust bruneta powędrował w górę – Długa historia~
- No tak, w końcu przez telefon mówiłeś, że masz dużo do powiedzenia – doktorek lekko się uśmiechnął, co odbiło się też w jego głosie.
***
Gdyby Shizuo miał się sam ocenić, to powiedziałby, że szło mu całkiem dobrze. Z dłońmi w kieszeniach przechadzał się po mieście i korzystając z rad Izayi, przyglądał się ludziom. Zwracał uwagę na postawę, nadgarstki, buty, wyraz twarzy, ruchy, które wyraźnie wynikały z różnego rodzaju nawyków – wszystko, co normalnie miałby w dupie. I choć bardzo nie chciał, to musiał przyznać, że w pewnym sensie było to odprężające. Chwilowe oderwanie się od swojego pokręconego świata i staranie się wepchnąć w świat kogoś innego, w jego życie. Zatrzymał się na moment, dochodząc do wniosku, że pewnie nie byłoby w tym niczego złego, gdyby Izaya nie starał się zawsze ingerować w świat obserwowanej przez siebie osoby. Wywrócić do góry nogami i zniszczyć panujący w nim spokój. Tak samo jak zawsze wywracał świat Shizuo.

~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że akcja toczy się wolno .3. znaczy się oni się do siebie dość wolno zbliżają, ale miejcie na uwadze to, że pojawienie się ich "tró love~~" będzie oznaczało zbliżający się koniec ff xD
Dzięki za czytanie i...

 Wszystkiego Najlepszego dla Shizuo~~ <3

14 komentarzy:

  1. Czy mi się tylko wydaje, czy akcja coraz bardziej zwalnia? xD
    Nie no, żarcik. Cieszę się, że coś dla nas wyskrobałaś ^^
    Skoro teraz jest tak spokojnie, to może coś się szykuje... ;>
    Czemu tró love~ będzie dopiero pod koniec :C Lubię słitaśne opowiadania xD
    Ech... Jak zwykle gadam jakieś pierdoły, bo przecież nie znalazłam żadnych błędów, żeby Ci je wytknąć xD Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale stanie się coś, co sprawi, że serce mi stanie xD
    Życzę weny~~ Val

    OdpowiedzUsuń
  2. BlackRockShooter.29 stycznia 2014 17:11

    Zaklepuję sobie miejsce i wracam potem~ Przeczytane, ale muszę napisać super komentarz, a teraz nie mam za bardzo czasu i... Pomysła. ^-^'' Ale powrócę~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BlackRockShooter.30 stycznia 2014 00:56

      No więc tak: korzystając z wolnej chwili, postanowiłam napisać komentarz. Jestem już w domu, na razie sama. xd Muszę ci powiedzieć, że w pewnym sensie jest mi szkoda Shizuo, ale bardziej Izayi. I nadal liczę na to, że Shinra okaże się magikiem z gry fantasy i zrobi Izayi super heala. Ale to raczej nie jest możliwe. .___. No, ale wracając do rzeczy realnych: śniło mi się wczoraj, że straciłam wzrok. I sobie myślałam o twoim opowiadaniu. Wchodzę, nowy rozdział.
      Rozdział był mega krótki ;__; Liczę na coś w sobotę, bo tak być nie może, że one będą tak krótkie i będzie ich tak mało. Może powinnaś pisać codziennie?
      Ale to opowiadanie jest smutne. Mam nadzieję, że wszystko się zmieni.
      To ja znikam oglądać Hellboy'a ^-^
      Pozdrawiam i duuużo weny~!

      Usuń
    2. No wiem, krótkie ;c; ale ja chciałam dać na urodzinki Shizusia, dlatego xDDD Miłego oglądania~:D

      Usuń
  3. Zamawiam to miejsce. Ja tu wroce, jak juz w domu bede, czekaj na mnie ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Ne, wybacz, ale miałam takie wrażenie, że w końcu napisałam ten komentarz, a teraz wchodze i taki zonk, bo jednak nie xD
    W każdym razie; Shizu-chan,! Jesteś moim cholernym idolem! Jeżeli wcześniej cię tylko kochałam, to chyba teraz idę cię wielbić. Jak można być tak ślepym, żeby usiąść na kimś, żeby nie zauważyć tego ,,nierównego" kształtu kanapy xD Rozwaliło mnie to i to zakłopotanie Shizuo, aww. Wgl. w tym rozdziale no niby dzieje się mało i nie ma to jakoś większego związku z fabułą, to ja jednak lubię nawet takie wstawki. Bo to przynajmniej pokazuje, że ich życie to nie są tylko i wyłącznie walki, mafia i jakieś czarne interesy. Że są też zwykłymi ludźmi i zdarza im się zwyczajnie przyjść do kogoś na obiad albo wybrać się do kawiarni czy coś. To nadaje taki swego rodzaju realizm, także powiem szczerze, że mnie tempo akcji nie przeszkadza tak długo, jak np. w najbliższych rozdziałach będą się rozgrywać emocjonujące wydarzenia xD Poza tym, Shizuo też nie dałby radę ze swoim charakterem od tak, nagle, zacząć być idealnym obserwatorem, więc jest okej ^^. W ogóle osobiście nie przepadam za 3osobówką, nie umiem jej pisać i mi się strasznie sztuczna wydaje, ale u ciebie to tak fajnie wygląda. Że pomimo faktu, iż to nie są ich własne, bezpośrednie mysli, a tylko opisy narratora to jakoś tak fajnie mi się to czyta. I też na plus jest ukazanie tych sytuacji z obu perspektyw, co daje pełen obraz fabuły. Także ja osobiście czekam wytrwale na tę ,,Tró love" ^^
    Pozdraawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. hm...co by Ci tu powiedzieć, ogólnie przeczytałam całość od razu, siedziałam do 3:00 i czytałam wytrwale do 11 rozdziału, a pozostałe dwa doczytałam teraz. Twoja pomysłowość powala na nogi i czuję się wręcz onieśmielona ze swoim blogiem. Masz świetne pomysły, raz coś wesołego, raz smutnego..to jest cudowne. Szkoda mi Izayi , zarówno jak Shizuo, ponieważ Izaya nie ma wzroku , a Shizuo się męczy z tymi wszystkimi emocjami, choć to fajne,szkoda że na większość reaguje złością i ma to gdzieś, ale nie dziwię się, bo to jego natura c; . Czekam na resztę rozdziałów ~~
    P.S.: tam był błąd i musiałam poprawić xD
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  7. A i jeszcze jedno ! : Najbardziej mi się podobało jak Izaya uczył Shizuo tych wszystkich rzeczy, a moje ulubione zdanie to :
    "Co to za oczy, które nic nie widzą" , jakby nad tym tak trochę pofilozofować i przekształcić, to można to odnieść do realnego świata i do ludzi , ale domysły już pozostawiam wam :P

    OdpowiedzUsuń
  8. hahahaha XD genialne ♥
    Jak na niego usiadł - śmieszne ;3
    Jesteś po prostu boska :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Usiadł na Izaye . śmieszne aż poleciały mi łezki se śmiechu :D
    Jesteś boska

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ma to jak usiąść na Izayi :) To było świetne.
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń
  11. „Izaaaayaaaaa-kuuuun!” zawołane od niechcenia! O tak, słyszę ten cudowny, przeciągnięty pomruk, miód na me serce ^w^

    Hah, Shizuo usiadł na naleśniku z Izayi ^o^

    Izaya zaproponował Shizuo deser, Izaya zaproponował Shizuo deser, Izaya zaproponował Shizuo…deser…ludzie! Świat się kończy! Izaya zaproponował Shizuo deser! XD

    „Niech się menda cieszy, skoro najwyraźniej nie ma innych powodów” – śmieszne i smutne w jednym.

    „I z czego się niby tak cieszysz, co?” No i właśnie, nie ma jednak nic za darmo, świat się kończy i jest okrutny *^*


    Dla Izayi to musi być cholernie przytłaczające, że w sumie przecież naprawdę nie może sam się nigdzie ruszyć. Gdyby nie jego reputacja, może i mógłby z biegiem czasu samotnie gdzieś wyjść, ale biorąc pod uwagę sławę, którą się cieszy i ilość ludzi, którym mógł i zaszedł za skórę – jest to rzeczywiście niemożliwe, no chyba, że chce popełnić samobójstwo.

    „A wal się” jakie to urocze xD

    Shizuo automatycznie zdjął okulary i podał je Izayi - jejciuuu, to już taki jakby zwyczaj. Kocham takie małe gesty, znaczą więcej niż tysiąc słów. Złapanie bez żadnego „ale” za kaptur i ciągnięcie do wyjścia też jest urocze! Awww, wszystko takie kawaii <3

    Izaya coraz intensywniej chodzi Shizuo po głowie, już nie tylko jako wyrzut sumienia, zaczyna pojawiać się coś więcej, bardzo dobrze.

    Fajnie, że Shizuo dostrzegł pozytywną stronę obserwowania ludzi, to mu się z pewnością przyda w jego rozkwitającym fachu Rybiej Gały.

    Miło, że ta dwójka ma takie zwyczajne dni, w których niby się nic nie dzieje. W ich przypadku nawet takie „nic” ma swój specyficzny i niezwykle przyjemny urok.

    Zgadzam się z tym co wyżej napisała Alexa, w związku z realizmem.

    Jeśli o mnie chodzi, tego typu rozdziałów może nie być końca.

    Spokój, który tu panuje jest kojący.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Izaya wciąż wjeżdża Shuzusiowi na to że to przez niego nie widzi... no dobrze że postanowił obserwować i wyciągać wnioski, ale właśnie tak myślałam że w tej kawiarni będzie to ciasto truskawkowe które jadł u Izayi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń