sobota, 14 grudnia 2013

Durarara!! "Widzieć świat twoimi oczyma" - rozdział 11

Rozdział 11
- No co? – warknął Shizuo, lekko zaciskając dłoń na łyżeczce. Lekko, ponieważ nie chciał jej wygiąć. Kątem oka dostrzegł, że kilku ludzi spojrzało się na Izaye, przyglądając mu się ze zdziwieniem. W końcu jego śmiech nie był zbyt normalny…
- Nic, nic… - brunet nieco się uspokoił i starł łzy, wciąż trochę chichocząc – Po prostu – złapał oddech, aby się nie udusić – nie wiem, czy ty naprawdę tak mało widzisz, czy tylko robisz sobie ze mnie żarty.
Shizuo wlepił wzrok w swoje powoli roztapiające się lody i zaczął pić czekoladę. Podobało mu się to uczucie, kiedy zimno w jego buzi łączyło się z ciepłem. Postanowił mieć Izaye w nosie i zajął się swoim deserem, łyżeczką wrzucając do swojej czekolady trochę lodów. Opróżnił swój kubek do połowy, a w pucharku zostały już tylko dwie gałki. Kątem oka zerknął na deser Izayi. Miał ogromną ochotę go posmakować. Naprawdę. Z obawą spojrzał na bruneta, zupełnie jakby ten w każdej chwili mógł odzyskać wzrok i przysunął swoją łyżeczkę do jego ciastka. Nabrał kawałek jego ciastka, a potem je zjadł. Zmarszczył się. Zbyt gorzkie. Wyglądało lepiej niż smakowało.
- Shizu-chan? – odezwał się już spokojniej Izaya, popijając swoją kawę – Chyba wiem, na czym polega twój problem – uśmiechnął się.
- A ja nie wiem, na czym polega twój – burknął, jedząc lody, by pozbyć się z buzi niedobrego smaku po ciastku kleszcza.
- To akurat nieistotne – odparł szybko brunet i się uśmiechnął – Chodzi mi bardziej o to, że jesteś skryty, Shizu-chan. To nie tak, że ty nie zauważasz tego, co istotne, ty po prostu nie chcesz mi tego powiedzieć, albo… albo uważasz, że to nic niewarty szczegół – westchnął, starając się rozgryźć Heiwajimę, co wcale nie było takie proste.
Shizuo przyjrzał się Izayi dokładniej, niezbyt uważnie wsłuchując się w jego słowa.
- Czas na teorię, Shizu-chan, bo widzę, że sam sobie nie radzisz – zaśmiał się – To znaczy, że muszę zaczynać od podstaw. Pierwsza zasada: Wszystko, co zauważysz jest ważne, jedyne co się nie liczy to twoje osobiste odczucia i bezpodstawne przypuszczenia. Zrozumiałeś?
Blondyn zastanowił się przez chwilę nad podaną zasadą. Przecież on zawsze opierał się na odczuciach.
- Taa.. rozumiem – mruknął niechętnie.
Poczuł się dziwnie. Denerwowało go to, co słyszał od Izayi, sam jego głos i ten przemądrzały uśmiech powodował, że gdzieś głęboko w jego umyśle zapalała się czerwona lampka. Tylko, że z nieznanego powodu całe to zdenerwowanie zostało przesłonięte dziwnym spokojem, nienaturalnym i trochę sztucznym. Shizuo nie wiedział skąd wzięło się to uczucie. Czy to wyrzuty sumienia nadal go dręczyły? A może było to spowodowane czymś innym? Postanowił to zignorować i dać się temu ponieść. Tak długo, jak to nienaturalne uczucie go uspokajało, to nie miał nic przeciwko.
- W takim razie… Mami-chan może jest dla ciebie zbyt skomplikowana – zaśmiał się Izaya – Na początek weźmy kogoś prostszego. Rozejrzyj się i wybierz jakąś osobę.
Shizuo zmarszczył brwi. Izaya mówił dokładnie tak, jakby obaj byli teraz w sklepie, a blondyn miał sobie wybrać, co chce kupić. Orihara naprawdę traktował ludzi jak zabawki… i to miała być miłość? Heiwajima westchnął i rozejrzał się dookoła. Nie potrafił się zdecydować. W kawiarni nie było zbyt wielu ludzi, ale i tak… miał dziwne i bezpodstawne wrażenie, że osoba, którą wybierze zostanie w jakiś sposób napiętnowana. Bzdura – pomyślał sobie i jego oczy zatrzymały się na jakimś mężczyźnie w garniturze. Wyglądał normalnie, nie wyróżniał się z tłumu.
- Co dalej? – spytał Shizuo, wciąż czując się dość niekomfortowo.
- Mów co widzisz – Izaya wzruszył ramionami i uśmiechnął się zachęcająco – Wszystko.
Blondyn westchnął i przeniósł wzrok z Izayi z powrotem na swój obiekt obserwacji.
- Facet w garniturze, około czterdziestki. Pije kawę i czyta gazetę– Shizuo podparł się na łokciu, zupełnie jakby siedział w szkole i niechętnie rozwiązywał jakiś test – Krótkie, ciemne włosy, oczu nie widzę, bo patrzy w dół na gazetę – zatrzymał się, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć – Ma nos jak klamka.
- Klamka? – Izaya uniósł jedną brew.
- No wiesz… taki zakrzywiony
- Spójrz na jego dłonie – podpowiedział informator, skinając głową i zakładając nogę na nogę. Zaczął powoli jeść swoje ciastko.
- Trzyma w nich gazetę.
- Okej.. przyjrzyj się nadgarstkom.
- Po co? – Shizuo zmarszczył brwi.
- Po prostu się przyjrzyj. Wygniecione mankiety, blizny, nie sądzę, aby ktoś w garniturze nosił na nadgarstku bandankę.. cokolwiek, Shizu-chan – mruknął Izaya z filiżanką przy ustach i lekko zmrużył oczy, jakby się przy tym zastanawiając.
- Zegarek – odpowiedział krótko blondyn i przeniósł wzrok na Izaye – Kleszczu, to nie ma sensu – westchnął zrezygnowany – No bo niby na co ci to wszystko?
- Cierpliwości, Shizu-chan – brunet odsłonił swoje zęby – Nawet jeśli na razie nie wiesz, po co to wszystko, to tak długo, jak jesteś moimi oczyma, musisz patrzeć na to, co ci każę, prawda?
Shizuo zacisnął dłonie w pięści.
- Prawda.. – niechętnie skinął głową i zmarszczka pomiędzy jego brwiami się pogłębiła.
W pewnym sensie obserwowanie ludzi i rozszyfrowywanie ich, kojarzyło mu się z tymi wszystkimi autopsjami, o których mówił Shinra. Zupełnie jakby rozcinał człowieka, szperał w jego wnętrznościach, patrząc, co ten ma w środku i przy okazji odkrywając jego sekrety, a potem zaszywał go i porzucał, jak nic nie znaczącą kukiełkę. Po prostu… czuł się z tym źle, czuł się winny.
- Co więcej? – ponaglił go Orihara, wciąż jedząc swoje ciastko.
Shizuo nie wiedział co jeszcze powiedzieć. Nie wiedział nawet, na co teraz spojrzeć. Przeniósł wzrok na buty mężczyzny, jadąc wzrokiem w górę po całej jego postaci.
- Nic – Shizuo pokręcił głową.
- Shizu-chan… - Izaya nie mógł się powstrzymać i westchnął cierpiętniczo – Powiedz, na co dokładnie teraz patrzysz.
- Głowę? – mruknął niepewnie.
- Nadal czyta gazetę?
- Nie.. podparł się łokciem o blat stolika i patrzy na wejście do kawiarni – głos Shizuo był dość obojętny.
- Więc czemu nie powiedziałeś tego wcześniej? – Izaya zmarszczył brwi, zastanawiając się czy ameba przed nim w ogóle myśli.
- Tak jakoś.. teraz spojrzał na zegarek.
- Posłuchaj, w tym przypadku fakt, że jakiś tam facet na kogoś czeka, może i jest nieistotny, ale gdyby okoliczności były inne, to miałoby znaczenie i… - nagle przerwał, coś sobie uświadamiając – Shizu-chan, na co teraz patrzysz?
- Na ciebie – odpowiedział nieco głupkowato Shizuo. Nie rozumiał już niczego, ale dość szybko tak samo jak Izaya powiązał ze sobą to, że mężczyzna patrzący na zegarek i wejście do kawiarni, musiał na kogoś czekać.
Brunet poczuł jak ogarnia go dziwne zdenerwowanie. Miał ochotę wstać, złapać pierwotniaka za jego utleniane włosy i przekręcić mu głowę we właściwym kierunku. Tylko, że wolał jednak nie próbować. Jeszcze wsadziłby mu palce w oko i blondyn widziałby wtedy jeszcze mniej.
- Jeśli uważasz, że jestem piękny, to zrób sobie moje zdjęcie i z nim śpij, ale teraz zamiast na mnie patrzeć, przyklej te bezużyteczne gały do faceta i ich nie odlepiaj chyba, że się na ciebie spojrzy – zaśmiał się złośliwie, niczego po sobie nie okazując.
Brunet ponownie przeniósł swoją uwagę na ciastko, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo jego nagła uwaga zaskoczyła blondyna. Shizuo naprawdę nie wiedział jak zareagować i przez chwilę siedział w bezruchu, nie odrywając oczu od Izayi.
- Dupek z ciebie i tyle – burknął, a gdy przeniósł wzrok na obserwowaną przez siebie osobę, szybko  zorientował się, że ta gdzieś się ulotniła.
- Spójrz na buty, Shizu-chan. Mama ci chyba mówiła, że dłonie i buty są wizytówką człowieka, ne?
- Iz-Izaya.. – zaczął niepewnie blondyn.
- I przyjrzyj się temu jak dokładnie siedzi. Postawa też jest ważna.
- Izaya, on sobie poszedł.
Orihara przybrał poważny wyraz twarzy i odsunął od siebie pusty już talerzyk, na którym znajdowało się kilka brązowych okruszków.
- Gdzie patrzyłeś, kiedy on odchodził? – spytał ze spokojem.
- Na ciebie.
- Więc teraz będziesz miał nauczkę na przyszłość – jeden z kącików Izayi uniósł się w górę – Chyba wiesz, że gdyby to było prawdziwe zlecenie, to musiałbyś go śledzić, tak? Tylko, że nie można nikogo śledzić, jeśli się nie wie, gdzie ten ktoś poszedł, Shizu-chan – cicho się zaśmiał.
Shizuo zacisnął dłonie w pięści i starał się uspokoić. Był zły. zły na siebie za swoją nieuwagę i zły na Izaye za to, że mu to wypominał.
***
Podczas drogi powrotnej do apartamentu Izayi, Shizuo jakby automatycznie złapał go za rękę, zapominając o tym, że wcześniej brunet trzymał się jego rękawa. Powoli i w ciszy prowadził Izaye, zastanawiając się nad wszystkim, czego się dowiedział i czego miał się jeszcze dowiedzieć. Było tego dużo, możliwe, że nawet i za dużo, jak na jeden dzień. Blondyn dowiedział się, jak ważna jest postawa, a nawet sposób w jaki ktoś trzyma kubek, co trochę go zdziwiło. Izaya powiedział mu też, gdzie najczęściej powinno się szukać oznak przynależności do gangów innych, niż te kolorowe, które się z tym obnosiły oraz jakie zachowania są najczęstsze dla osób z nieciekawą przeszłością lub myślami samobójczymi. Nie była to dość przyjemna rozmowa, a Shizuo czuł, jak podczas niej ogarnia go współczucie  do tych wszystkich osób, których tematy poruszali. Osób, które coś lub kogoś w życiu straciły. Nagle Shizuo zadał sobie pytanie, czy Izaya też się do nich zaliczał? Sam przecież niedawno powiedział, że większość nie okazuje otwarcie tego typu emocji.
Heiwajima po wejściu do windy puścił dłoń Izayi i nacisnął odpowiedni guzik, natomiast brunet na przemian przenosił ciężar ciała z pięt na palce.
Shizuo może i rzeczywiście od razu nie zauważał tego, co chciał widzieć informator, ale zmienienie postrzegania było czymś trudnym. Blondyn nie był typem, który dużo myśli i analizuje wszystko dookoła. W końcu to Orihara uwielbiał knuć intrygii i zastanawiać się nad zachowaniem swoich kochanych ludzi. Shizuo natomiast, chciał po prostu żyć normalnie i spokojnie, nie utrudniając sobie wystarczająco już trudnego życia, pełnego agresji i wiecznych wyrzutów sumienia. On prostu wiedział, że im więcej myśli, tym częściej użala się nad wszystkim, co w życiu zniszczył.
Izaya nagle rzucił kluczyki do mieszkania w kierunku, w którym według niego powinien znajdować się blondyn, a ten szybko wychylił się w przód i złapał je w ostatniej chwili.
- Nie rzucaj, jak nie wiesz gdzie, bo jeszcze wydłubiesz mi czymś oko, głupku – warknął wkurzony.
- Nawet wtedy nie bylibyśmy kwita – Izaya uśmiechnął się asymetrycznie – Wciąż miałbyś drugie – podszedł do drzwi swojego apartamentu i wskazał na nie podbródkiem – Otwieraj.
- Cały dzień zmarnowany… - westchnął Shizuo, przekręcając w drzwiach kluczyki i puścił kleszcza przodem – Właź.
Orihara wszedł do mieszkania, natychmiast ściągając z siebie kurtkę. Przewiesił ją przez oparcie kanapy, nad której oparciem się przeturlał i wygodnie się na niej rozłożył, po czym ściągnął z nosa okulary blondyna. Wyciągnął dłoń w bok, natrafiając na stolik do kawy i położył je na nim.
- Zmęczyłem się~ - westchnął, przeciągając się – Namie jest?
Shizuo rozejrzał się po salonie, do którego przez odsłonięte okna wlewały się pomarańczowe promienie słońca – Nie ma.
- To nawet lepiej. Shizu-chan, zrób kawy – mruknął leniwie, przekręcając się na bok.
- Pff, - prychnął blondyn i skrzyżował ze sobą ręce – Jestem oczkami, nie rączkami.
- Oczka.. oczka.. – westchnął brunet i niechętnie wstał z kanapy – To niech oczka pobawią się w nawigację, rusz się blondynko – mówiąc to, Izaya powędrował do kuchni, a niezadowolony Shizuo ruszył za nim – Czajnik? – spytał.
- Na blacie po twojej prawej – odpowiedział blondyn z grymasem wymalowanym na twarzy i nadal ze skrzyżowanymi rękoma, opierał się o ścianę.
Słysząc to, Izaya położył dłoń na blacie, tym samym czekając na dalsze instrukcje.
- Trochę w przód.
Brunet wyciągnął środkowy i wskazujący palec i zaczął nimi przebierać jak nogami jakiegoś ludzika.
- W bok.
Izaya skręcił w prawo.
- Nie ten bok, w lewo.
Kiedy smukłe palce bruneta dotknęły czajnika, obaj lekko się uśmiechnęli. Orihara wziął ze sobą odnaleźiony przedmiot i podszedł do zlewu, napełniając czajnik wodą. Nie wiedział jak dużo jej wlewa, ale-
- Dosyć – powiedział nagle Shizuo i Izaya zakręcił wodę, po czym postawił czajnik i włączył go.
- To teraz kubek i kawa.
Z każdą sekundą przyglądania się poczynaniom bruneta, Heiwajima czuł jak poczucie winy wzrasta. Wgniotło go w ziemię i cały pobladł, walcząc z potokiem dołujących myśli. W końcu to jego wina i mimo że akurat w tej chwili Izaya traktował to jako zabawę, to Shizuo był pewien, że za każdym razem, gdy jest sam i musi robić wszystko w taki sposób, na pewno go to nie cieszy.
Po kuchni rozeszło się ciche pyk, gdy woda w czajniku się zagotowała.
- Shizu-chan, nalejesz?
Kiedy Shizuo oderwał wzrok od podłogi, w którą od dłuższego czasu się wpatrywał i spojrzał na Izaye, poczuł się jeszcze gorzej. Zadał sobie pytanie, jak Izaya może się uśmiechać, kiedy jego oczy są takie puste? Takie puste i gryzące się z dość przyjaznym jak na Orihare uśmiechem. W tych bordowych oczach było teraz coś wciągającego. Gdy Shizuo w nie patrzył, czuł się tak, jakby chciały go wchłonąć i trudno było mu oderwać od nich wzrok. Jak gdyby pustka znajdująca się spojrzeniu informatora za wszelką cenę chciała zostać czymś zapełniona.
- Shizu-chan?
Blondyn odsunął się od ściany i podszedł do bruneta, który uważnie wsłuchiwał się w jego zbliżające się kroki. Kiedy blondyn brał od niego kubek, ich palce lekko się musnęły, czego Izaya w żaden sposób nie mógł się spodziewać. Trochę go to zaskoczyło, bo przecież normalnie Heiwajima starałby się go dotykać jak najmniej to tylko możliwe. W końcu był zapchlonym szkodnikiem, prawda? Nagle przeszło mu przez myśl, że podczas drogi powrotnej do domu szli za rękę.
- Mniej już cię denerwuję? – spytał ze swoim firmowym uśmieszkiem i słuchał cichego chlupania wody, które oprócz jego głosu było jedynym dźwiękiem rozchodzącym się teraz po kuchni. Chwilę później poczuł swój ulubiony, intensywny zapach czarnej kawy i usłyszał jak łyżeczka obija się o wewnętrzne ścianki kubka.
- Nie wiem, posłodzić? – gdy  blondyn się odezwał, brunet natychmiast rozszyfrował ton jego głosu.
- Wyrzuty sumienia, huh? – zapytał, śmiejąc się cicho i oparł się tyłem o blat – Jest ci tylko i wyłącznie przykro, czy też mi współczujesz, Shizu-chan? – zapytał, wciąż się uśmiechając. Kto by pomyślał, że zwykła zabawa w coś na styl ciepło-zimno w kuchni, mogła tak zdołować Bestię Ikebukuro.
- Posłodzić, czy nie? – zapytał, nie starając się nawet panować nad wyrazem swojej twarzy. W końcu Izaya i tak go nie widział. Jedyne, co musiał teraz kontrolować to głos, ale nawet to nie za dobrze mu wychodziło, skoro Izaya się zorientował.
- Życie sobie posłodź, Shizu-chan – powiedział ze sztuczną delikatnością i wyciągnął ręce po swój kubek, który chwilę później przysunął do ust i po wcześniejszym podmuchaniu kawy, zaczął powoli pić, nie chcąc poparzyć sobie warg.
Blondyn wciąż milczał. Kilka razy zacisnął i rozluźnił pięści. Miał ochotę na papierosa, a atmosfera panująca podczas tej dziwnej rozmowy, ani trochę mu nie odpowiadała.
- No dobra… - westchnął Izaya, odstawiając kubek na blat i przysunął się do Shizuo, dopiero po chwili orientując się, że przyparł go do blatu. Uśmiechnął się asymetrycznie. Zdawał sobie sprawę z tego, że patrzył teraz pewnie na jego szyję, ale mimo to nie zadarł głowy do góry. Niech Shizu-chan dalej cierpi, widząc wszystkie możliwe oznaki ślepoty, do której doprowadził – To teraz pokaż mi swoje ohydne uczucia, co Shizu-chan? – cicho zachichotał, wyciągając ręce przed siebie Jego opuszki palców trafiły na guzik od kamizelki blondyna. Zaczął sunąć dłońmi w górę, delikatnie zahaczając paznokciami o skórę na jego szyi. Dłonie Izayi w końcu znalazły się na policzkach blondyna.
Izaya zastanowił się, czemu Shizuo go nie odpycha. Nagle poczuł jak blondyn spuszcza głowę. Czasem ten potwór był zbyt ludzki…
- Nie chowaj się – powiedział stanowczo brunet i wciąż trzymając go za policzki, uniósł jego głowę. Po chwili zaczął sunąć opuszkami palców po jego twarzy. Natychmiast wyczuł głęboką zmarszczkę pomiędzy jego ściągniętymi brwiami i spróbował ją jakoś wygładzić – Oi, nie rób tak, Shizu-chan, będziesz od tego stary.
Shizuo zacisnął dłonie w pięści i nie chodziło wcale o złośliwą uwagę bruneta. Chodziło o to, że nie potrafił się zebrać w sobie, aby go odsunąć. Coś go powstrzymywało. W dodatku nie pamiętał, kiedy ostatnio ktokolwiek tak delikatnie go dotykał. Było w tym dotyku coś, czego nie potrafił nazwać. Ciekawość, ostrożność, niepewność i coś jeszcze, ale Shizuo nie wiedział co dokładnie.
- Shizu-chan… jak bardzo jest ci przykro, co?
Palce Izayi zbliżyły się do wewnętrznych i zewnętrznych kącików oczu Shizuo, dokładnie je badając.
- Masz wilgotne rzęsy, wiesz? – uśmiechnął się do siebie, uznając to za ciekawe, że nawet takiej Bestii mogą się czasem przeszklić ze smutku oczy. Wszystko szło zgodnie z planem, a żeby tak było, Izaya nie musiał nawet kiwnąć palcem – Nienawidzisz się za to, co mi zrobiłeś, Shizu-chan? A nie… zaraz, - zaśmiał się krótko – ty i tak się nienawidzisz, prawda?
Cichy chrzęst dotarł do uszu Izayi, który natychmiast zastanowił się, co dokładnie zdenerwowało Shizuo. To, że brunet miał rację, czy to, że jej nie miał?
- Gdyby nie to, że cię potrzebuję, to wydrapałbym ci teraz oczy – powiedział cicho, palce z zaciśniętych już powiek blondyna przenosząc na jego usta, których kąciki lekko uniosły się wraz z policzkami. Mimo wszystko, Izaya wiedział, że to nie uśmiech. Prychnął i sięgnął po swoją kawę – Możliwe, że jesteś bardziej ludzki niż się tego wcześniej spodziewałem – powiedział, nie ukrywając swojego obrzydzenia i wyszedł z kuchni, zostawiając Shizuo samego.
Blondyn jedynie ponownie zacisnął dłonie w pięści i wziął głęboki oddech, wciąż czując na swojej skórze dotyk palców Izayi. Menda zawsze chciała go tylko zdołować, albo wkurzyć. Może i Izaya był dupkiem, ale czy w obecnych okolicznościach to cos zmieniało? Przecież… to jaki był Orihara nie umniejszało winy blondyna i obaj doskonale o tym wiedzieli. W końcu tu nie chodziło o to, komu Shizuo to zrobił, tylko do czego to doprowadziło.
Tylko, że Shizuo miał już tego dość. Dość myślenia o tym wszystkim, czego i tak już nie zmieni. Łatwiej jest po prostu zapalić papierosa i zapomnieć. Tchórz, pomyślał sobie i udał się do salonu, gdzie Izaya pił swoją kawę.
- Idę do siebie – rzucił mu na odczepne i wyszedł delikatnie, jak na siebie, zamykając drzwi.
Gdy tylko opuścił budynek, szybko zapalił papierosa, starając się uspokoić. Uspokoić i zapomnieć. Przynajmniej na jakiś czas.
Izaya natomiast jedynie się do siebie uśmiechnął i wsłuchiwał się w otaczającą go, ogłupiającą ciszę. Nienawidził tego uczucia, gdy tracił świadomość posiadania swojego ciała. Odłożył kubek i złączył swoje dłonie, zupełnie jakby jedna ręka chciała się upewnić co do istnienia drugiej. Zaśmiał się cicho. Kiedy nie widział otaczającego go świata, czuł się tak, jakby istniała tylko jego świadomość. Jakby był sam w ciemnościach, a jego ciało nie istniało.

To wszystko miało jedną zaletę, a może nawet i dwie – Izaya zaczynał rozumieć niewidomych ludzi oraz czerpał satysfakcję ze zmiany w zachowaniu Shizuo.
~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem, co dodać od siebie. Cały dzień mam "myślenie - mode off" .3.

8 komentarzy:

  1. Jak będą jakieś błędy to do mnie z wątami, bo ja też tak sobie myślę, ale niby czytałam i mówiłam, jak coś było źle, ale uznałam, że nie było, bo sama pogrążam się w depresji XD

    Ja Ci na GG pisałam:
    Jezu, scena z deserem była taka.. Kyaa~ Urocza, słodka, kjut, cudowna, niewinna, piękna, boska, śliczna, kawaii, cud, miód, cukier i maliny ;v;

    I tak samo Ci pisałam, że jestem zazdrosna. I w ogóle. Boże, nie mam nawet siły ani nie umiem po prostu skleić zwykłego komentarza ._.

    OdpowiedzUsuń
  2. Omnomnomnom *q*
    Scena z ciastem - Shizuś kleptomanem xD
    I wgl jak można tworzyć tak świetne dialogi? <3 Kocham ich rozmowy ^^
    Łapanie za ręce, dotykanie twarzy, zboczona Val wszędzie widzi podteksty xD Rozdział boski i nawet satysfakcjonująco długi xD
    ~Val

    OdpowiedzUsuń
  3. Ejjej, to nie fair. Wszyscy wykorzystują ślepotę mojego Izayi i kradną mu jedzenie, ejj noo ;c Nieładnie, za karę stracicie zmysł smaku!
    O, bardzo mi się podoba ich rozmowa. Wciąż jeszcze mamy Shizuo, którego denerwuje wszechwiedza i arogancja Izayi, ale jednak ten gniew troche jest tłumiony przez poczucie winy, co bardzo ładnie pokazałaś. Orihara, jak to on; wesoły, bezpośredni i doskonale przejrzał Shizu-chana już dawno. Swoją drogą, widzę, że plan tego pana powoli się spełnia. Ale jakoś tak... nie żal mi Shizuo. Miło się czyta o jego hm... przemyśleniach i uczuciach, nawet jeśli nie są one zbyt przyjemne (dla niego).
    Podobał mi się bardzo jeden fragment. Dokładnie mówiąc ten, w który opisywane jest spojrzenie Izayi. To jak jego oczy sprawiają wrażenie, pragnących zapełnić czymś tę pustkę, jaką w sobie mają. Izaya w ogóle zawsze miał nie najlepsze spojrzenie, a teraz w sumie - gdy stało siię ono zupełnie obojętne jest jeszcze gorzej. To wspomnienie o tym przez Shizuo dobrze zaakcentowało jego poczucie winy i generalnie bardzo fajnie, że jest o tym wspomniane.
    Przeżycia Izayi odnośnie wrażenie nieistniejącego ciała są hm... miałam tak kiedyś i nie polecam xD To dość przerażające momentami.
    Generalnie: to ja bym chciała więcej zabawy w obserwatora przez shizuo i kolejny rozdział, prze pani ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Scena z ciastem mnie rozwaliła, dziewczyno jesteś świetna! Kocham twoje opowiadanka i czekam na dalsze części.
    pozdo~Hekate

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta scena w kuchni gdy Izaya dotykał twarzy Shizuo . aż myślałam że coś się wydarzy .
    Ciekawi mnie dalszy ciąg

    ( sorki że wcześniej nie dałam swojej opinii )

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaj~! Przez chwilę zapomniałam, że ani ty, ani ja nie jesteśmy niewidome o.o Ahahahaha~! O boże~! ;D I te myśli w mojej głowie: "Przecież ona nie zobaczy tego komentarza... Chwila~! To Izaya jest niewidomy" o matko, no nie mogę :)
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń
  7. Shizuo, Ty bezwstydny degeneracie, cukrowy maniaku! Do licha, jak można tak okradać niewidomego? Jakby tego było mało - ciastko nawet mu nie smakowało bo było za gorzkie XD

    Awwww, Izaya stwierdza, że Shizuo jest skryty, to urocze ^w^

    O matko! To jest słodsze niż pełen pucharek lodów Shizuo, tona bezowych tortów i cysterna gorącej czekolady. Wyobrażam sobie jak Shizuo siedzi z głową podpartą na dłoniach i znudzony patrzy na Izayę sennym, maślanym wzrokiem, a słowa „Na Ciebie” mówi tak mrucząco, cicho i powoli, jak to tylko on potrafi. Mój mózg rozpływa się niczym gałka truskawkowego sorbetu.


    Ehhh, w ogóle klimat kawiarni, tego momentu gdy tam siedzą - cacko. Widzę ją jako niedużą, utrzymaną raczej w ciepłych barwach i z jakby lekko zamglonymi, dużymi oknami, przez które wpada do środka popołudniowe słońce nadające wszystkiemu jeszcze bardziej przytulnego wyrazu. W promieniach przeszywających jedną część pomieszczenia widać nieustannie unoszące się w leniwym, hipnotycznym tańcu - niezliczone maleńkie pyłki. Izaya i Shizuo siedzą w ocienionym i najcichszym kącie kawiarni przy niewielkim , kwadratowym stoliku w kolorze hebanu – stoliki, krzesła, lada, drzwi i ramy okien stanowią jedyny tak ciemny element kawiarni. Są jeszcze kwiaty, w całej kawiarni jest kilka wazonów. Jeden duży na ladzie i nieco mniejsze na stolikach. Wszystkie bukiety są do siebie bardzo podobne, utkane z dużej ilości ciemnozielonych liści, drobnych białych kwiatków i musztardowych dzwonków. Dodatkowo na każdym ze stolików stoi dość dużych rozmiarów lampa z miodowym kloszem. Aha, a drzwi do kawiarni mają w środku wielki witraż z przewagą szkła w kolorze butelkowej zieleni, kobaltu i z odrobiną czerwieni… W skrócie – ładnie tam jest :D

    Izaya jest taki cierpliwy i opanowany, nadaje się na pedagoga. Gdybym sama takiego miała, dostałby kwiaty na Dzień Nauczyciela.


    „ Shizuo natomiast, chciał po prostu żyć normalnie i spokojnie, nie utrudniając sobie wystarczająco już trudnego życia, pełnego agresji i wiecznych wyrzutów sumienia. On po prostu wiedział, że im więcej myśli, tym częściej użala się nad wszystkim, co w życiu zniszczył.” Nie czytałam wcześniej żadnego opowiadania, w którym ktoś w tak dużym stopniu pochyliłby się nad postacią Shizuo. To co napisałaś bardzo do niego pasuje, nareszcie ktoś ubrał, ogołoconego dotychczas Shizuo , w odpowiednie słowa.


    Turlu turlu Izayi przez oparcie kanapy… (*A*) i klimat mieszkania gdy do niego wrócili późnym popołudniem *-*. Całość maluje się u mnie w wyobraźni w ciepło-ostrym pomarańczowym blasku zachodzącego słońca, zalewającego mieszkanie przez ogromne okna. Cholernie tam przyjemnie.

    „Shizu-chan, zrób kawy” O matko jedyna XD


    Cała sytuacja w kuchni: nakierowywanie Shizuo, przebierający nogami ludzik z palców Izayi, to jak oboje się uśmiechnęli gdy Izaya natrafił na czajnik – przeplecione niepokojącymi myślami Shizuo, jego rosnącym poczuciem dyskomfortu związanym z kłębiącymi się w nim coraz gęstszymi oparami poczucia winy, jego powtarzaniem „posłodzić?” – cała ta sytuacja i następujące po tym pastwienie się Izayi nad już i tak bladym jak papier i skręcającym się w samoudręczeniu Shizuo – wszystko to - jest tak napakowane odczuciami, ciężkie i gęste niczym beczka smoły, że brak słów. Widzę to w full hd, ubóstwiam, kocham i z niepokojącą przyjemnością zatapiam się w tej klejącej czerni emocji.

    „ Nie chowaj się”

    Wygładzanie zmarszczki na czole…

    Shizuo nie odpycha Izayi, nie pamięta kiedy ktokolwiek tak delikatnie go dotykał…

    „Masz wilgotne rzęsy, wiesz?”

    „…Ty i tak się nienawidzisz, prawda?”

    „Gdyby nie to, że Cię potrzebuje, to wydrapałbym Ci teraz oczy”

    „Tchórz”

    „Uspokoić i zapomnieć”

    „Jakby był sam w ciemnościach…”




    Intensywnie słodko-gorzki smak ma ten rozdział.

    Intensywnie biało-czarny kolor ma ten rozdział.

    Potwornie wspaniały.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, ta scena z podkradającym deser Izayi Shuzo była urocza, ale wyobraźiłam siebie Izaye że nie ładnie podkradać z talerza... a pies też ma swoje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń