Rozdział
11
- No co? – warknął Shizuo,
lekko zaciskając dłoń na łyżeczce. Lekko, ponieważ nie chciał jej wygiąć. Kątem
oka dostrzegł, że kilku ludzi spojrzało się na Izaye, przyglądając mu się ze zdziwieniem.
W końcu jego śmiech nie był zbyt normalny…
- Nic, nic… - brunet nieco
się uspokoił i starł łzy, wciąż trochę chichocząc – Po prostu – złapał oddech,
aby się nie udusić – nie wiem, czy ty naprawdę tak mało widzisz, czy tylko
robisz sobie ze mnie żarty.
Shizuo wlepił wzrok w
swoje powoli roztapiające się lody i zaczął pić czekoladę. Podobało mu się to
uczucie, kiedy zimno w jego buzi łączyło się z ciepłem. Postanowił mieć Izaye w
nosie i zajął się swoim deserem, łyżeczką wrzucając do swojej czekolady trochę
lodów. Opróżnił swój kubek do połowy, a w pucharku zostały już tylko dwie
gałki. Kątem oka zerknął na deser Izayi. Miał ogromną ochotę go posmakować.
Naprawdę. Z obawą spojrzał na bruneta, zupełnie jakby ten w każdej chwili mógł
odzyskać wzrok i przysunął swoją łyżeczkę do jego ciastka. Nabrał kawałek jego
ciastka, a potem je zjadł. Zmarszczył się. Zbyt gorzkie. Wyglądało lepiej niż
smakowało.
- Shizu-chan? – odezwał
się już spokojniej Izaya, popijając swoją kawę – Chyba wiem, na czym polega
twój problem – uśmiechnął się.
- A ja nie wiem, na czym
polega twój – burknął, jedząc lody, by pozbyć się z buzi niedobrego smaku po
ciastku kleszcza.
- To akurat nieistotne –
odparł szybko brunet i się uśmiechnął – Chodzi mi bardziej o to, że jesteś
skryty, Shizu-chan. To nie tak, że ty nie zauważasz tego, co istotne, ty po
prostu nie chcesz mi tego powiedzieć, albo… albo uważasz, że to nic niewarty
szczegół – westchnął, starając się rozgryźć Heiwajimę, co wcale nie było takie
proste.
Shizuo przyjrzał się Izayi
dokładniej, niezbyt uważnie wsłuchując się w jego słowa.
- Czas na teorię, Shizu-chan,
bo widzę, że sam sobie nie radzisz – zaśmiał się – To znaczy, że muszę zaczynać
od podstaw. Pierwsza zasada: Wszystko, co zauważysz jest ważne, jedyne co się
nie liczy to twoje osobiste odczucia i bezpodstawne przypuszczenia.
Zrozumiałeś?
Blondyn zastanowił się
przez chwilę nad podaną zasadą. Przecież on zawsze opierał się na odczuciach.
- Taa.. rozumiem – mruknął
niechętnie.
Poczuł się dziwnie.
Denerwowało go to, co słyszał od Izayi, sam jego głos i ten przemądrzały
uśmiech powodował, że gdzieś głęboko w jego umyśle zapalała się czerwona
lampka. Tylko, że z nieznanego powodu całe to zdenerwowanie zostało
przesłonięte dziwnym spokojem, nienaturalnym i trochę sztucznym. Shizuo nie
wiedział skąd wzięło się to uczucie. Czy to wyrzuty sumienia nadal go dręczyły?
A może było to spowodowane czymś innym? Postanowił to zignorować i dać się temu
ponieść. Tak długo, jak to nienaturalne uczucie go uspokajało, to nie miał nic
przeciwko.
- W takim razie… Mami-chan
może jest dla ciebie zbyt skomplikowana – zaśmiał się Izaya – Na początek weźmy
kogoś prostszego. Rozejrzyj się i wybierz jakąś osobę.
Shizuo zmarszczył brwi.
Izaya mówił dokładnie tak, jakby obaj byli teraz w sklepie, a blondyn miał
sobie wybrać, co chce kupić. Orihara naprawdę traktował ludzi jak zabawki… i to
miała być miłość? Heiwajima westchnął i rozejrzał się dookoła. Nie potrafił się
zdecydować. W kawiarni nie było zbyt wielu ludzi, ale i tak… miał dziwne i
bezpodstawne wrażenie, że osoba, którą wybierze zostanie w jakiś sposób
napiętnowana. Bzdura – pomyślał sobie
i jego oczy zatrzymały się na jakimś mężczyźnie w garniturze. Wyglądał
normalnie, nie wyróżniał się z tłumu.
- Co dalej? – spytał
Shizuo, wciąż czując się dość niekomfortowo.
- Mów co widzisz – Izaya
wzruszył ramionami i uśmiechnął się zachęcająco – Wszystko.
Blondyn westchnął i
przeniósł wzrok z Izayi z powrotem na swój obiekt
obserwacji.
- Facet w garniturze, około
czterdziestki. Pije kawę i czyta gazetę– Shizuo podparł się na łokciu, zupełnie
jakby siedział w szkole i niechętnie rozwiązywał jakiś test – Krótkie, ciemne
włosy, oczu nie widzę, bo patrzy w dół na gazetę – zatrzymał się, nie wiedząc,
co jeszcze powiedzieć – Ma nos jak klamka.
- Klamka? – Izaya uniósł
jedną brew.
- No wiesz… taki
zakrzywiony
- Spójrz na jego dłonie –
podpowiedział informator, skinając głową i zakładając nogę na nogę. Zaczął powoli
jeść swoje ciastko.
- Trzyma w nich gazetę.
- Okej.. przyjrzyj się
nadgarstkom.
- Po co? – Shizuo
zmarszczył brwi.
- Po prostu się przyjrzyj.
Wygniecione mankiety, blizny, nie sądzę, aby ktoś w garniturze nosił na
nadgarstku bandankę.. cokolwiek, Shizu-chan – mruknął Izaya z filiżanką przy
ustach i lekko zmrużył oczy, jakby się przy tym zastanawiając.
- Zegarek – odpowiedział
krótko blondyn i przeniósł wzrok na Izaye – Kleszczu, to nie ma sensu –
westchnął zrezygnowany – No bo niby na co ci to wszystko?
- Cierpliwości, Shizu-chan
– brunet odsłonił swoje zęby – Nawet jeśli na razie nie wiesz, po co to
wszystko, to tak długo, jak jesteś moimi oczyma, musisz patrzeć na to, co ci
każę, prawda?
Shizuo zacisnął dłonie w
pięści.
- Prawda.. – niechętnie skinął
głową i zmarszczka pomiędzy jego brwiami się pogłębiła.
W pewnym sensie obserwowanie
ludzi i rozszyfrowywanie ich, kojarzyło mu się z tymi wszystkimi autopsjami, o
których mówił Shinra. Zupełnie jakby rozcinał człowieka, szperał w jego
wnętrznościach, patrząc, co ten ma w środku i przy okazji odkrywając jego
sekrety, a potem zaszywał go i porzucał, jak nic nie znaczącą kukiełkę. Po
prostu… czuł się z tym źle, czuł się winny.
- Co więcej? – ponaglił go
Orihara, wciąż jedząc swoje ciastko.
Shizuo nie wiedział co
jeszcze powiedzieć. Nie wiedział nawet, na co teraz spojrzeć. Przeniósł wzrok
na buty mężczyzny, jadąc wzrokiem w górę po całej jego postaci.
- Nic – Shizuo pokręcił
głową.
- Shizu-chan… - Izaya nie
mógł się powstrzymać i westchnął cierpiętniczo – Powiedz, na co dokładnie teraz patrzysz.
- Głowę? – mruknął
niepewnie.
- Nadal czyta gazetę?
- Nie.. podparł się
łokciem o blat stolika i patrzy na wejście do kawiarni – głos Shizuo był dość
obojętny.
- Więc czemu nie
powiedziałeś tego wcześniej? – Izaya zmarszczył brwi, zastanawiając się czy
ameba przed nim w ogóle myśli.
- Tak jakoś.. teraz spojrzał
na zegarek.
- Posłuchaj, w tym
przypadku fakt, że jakiś tam facet na kogoś czeka, może i jest
nieistotny, ale gdyby okoliczności były inne, to miałoby znaczenie i… - nagle
przerwał, coś sobie uświadamiając – Shizu-chan, na co teraz patrzysz?
- Na ciebie – odpowiedział
nieco głupkowato Shizuo. Nie rozumiał już niczego, ale dość szybko tak samo jak
Izaya powiązał ze sobą to, że mężczyzna patrzący na zegarek i wejście do
kawiarni, musiał na kogoś czekać.
Brunet poczuł jak ogarnia
go dziwne zdenerwowanie. Miał ochotę wstać, złapać pierwotniaka za jego
utleniane włosy i przekręcić mu głowę we właściwym kierunku. Tylko, że wolał
jednak nie próbować. Jeszcze wsadziłby mu palce w oko i blondyn widziałby wtedy
jeszcze mniej.
- Jeśli uważasz, że jestem
piękny, to zrób sobie moje zdjęcie i z nim śpij, ale teraz zamiast na mnie
patrzeć, przyklej te bezużyteczne gały do faceta i ich nie odlepiaj chyba, że
się na ciebie spojrzy – zaśmiał się złośliwie, niczego po sobie nie okazując.
Brunet ponownie przeniósł
swoją uwagę na ciastko, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo jego nagła
uwaga zaskoczyła blondyna. Shizuo naprawdę nie wiedział jak zareagować i przez
chwilę siedział w bezruchu, nie odrywając oczu od Izayi.
- Dupek z ciebie i tyle – burknął,
a gdy przeniósł wzrok na obserwowaną przez siebie osobę, szybko zorientował się, że ta gdzieś się ulotniła.
- Spójrz na buty,
Shizu-chan. Mama ci chyba mówiła, że dłonie i buty są wizytówką człowieka, ne?
- Iz-Izaya.. – zaczął
niepewnie blondyn.
- I przyjrzyj się temu jak
dokładnie siedzi. Postawa też jest ważna.
- Izaya, on sobie poszedł.
Orihara przybrał poważny
wyraz twarzy i odsunął od siebie pusty już talerzyk, na którym znajdowało się
kilka brązowych okruszków.
- Gdzie patrzyłeś, kiedy
on odchodził? – spytał ze spokojem.
- Na ciebie.
- Więc teraz będziesz miał
nauczkę na przyszłość – jeden z kącików Izayi uniósł się w górę – Chyba wiesz,
że gdyby to było prawdziwe zlecenie, to musiałbyś go śledzić, tak? Tylko, że
nie można nikogo śledzić, jeśli się nie wie, gdzie ten ktoś poszedł, Shizu-chan
– cicho się zaśmiał.
Shizuo zacisnął dłonie w
pięści i starał się uspokoić. Był zły. zły na siebie za swoją nieuwagę i zły na
Izaye za to, że mu to wypominał.
***
Podczas drogi powrotnej do
apartamentu Izayi, Shizuo jakby automatycznie złapał go za rękę, zapominając o
tym, że wcześniej brunet trzymał się jego rękawa. Powoli i w ciszy prowadził
Izaye, zastanawiając się nad wszystkim, czego się dowiedział i czego miał się
jeszcze dowiedzieć. Było tego dużo, możliwe, że nawet i za dużo, jak na jeden
dzień. Blondyn dowiedział się, jak ważna jest postawa, a nawet sposób w jaki
ktoś trzyma kubek, co trochę go zdziwiło. Izaya powiedział mu też, gdzie
najczęściej powinno się szukać oznak przynależności do gangów innych, niż te
kolorowe, które się z tym obnosiły oraz jakie zachowania są najczęstsze dla
osób z nieciekawą przeszłością lub myślami samobójczymi. Nie była to dość
przyjemna rozmowa, a Shizuo czuł, jak podczas niej ogarnia go współczucie do tych wszystkich osób, których tematy
poruszali. Osób, które coś lub kogoś w życiu straciły. Nagle Shizuo zadał sobie
pytanie, czy Izaya też się do nich zaliczał? Sam przecież niedawno powiedział,
że większość nie okazuje otwarcie tego typu emocji.
Heiwajima po wejściu do
windy puścił dłoń Izayi i nacisnął odpowiedni guzik, natomiast brunet na
przemian przenosił ciężar ciała z pięt na palce.
Shizuo może i rzeczywiście
od razu nie zauważał tego, co chciał widzieć informator, ale zmienienie
postrzegania było czymś trudnym. Blondyn nie był typem, który dużo myśli i
analizuje wszystko dookoła. W końcu to Orihara uwielbiał knuć intrygii i
zastanawiać się nad zachowaniem swoich kochanych ludzi. Shizuo natomiast, chciał
po prostu żyć normalnie i spokojnie, nie utrudniając sobie wystarczająco już
trudnego życia, pełnego agresji i wiecznych wyrzutów sumienia. On prostu
wiedział, że im więcej myśli, tym częściej użala się nad wszystkim, co w życiu
zniszczył.
Izaya nagle rzucił
kluczyki do mieszkania w kierunku, w którym według niego powinien znajdować się
blondyn, a ten szybko wychylił się w przód i złapał je w ostatniej chwili.
- Nie rzucaj, jak nie
wiesz gdzie, bo jeszcze wydłubiesz mi czymś oko, głupku – warknął wkurzony.
- Nawet wtedy nie
bylibyśmy kwita – Izaya uśmiechnął się asymetrycznie – Wciąż miałbyś drugie –
podszedł do drzwi swojego apartamentu i wskazał na nie podbródkiem – Otwieraj.
- Cały dzień zmarnowany… -
westchnął Shizuo, przekręcając w drzwiach kluczyki i puścił kleszcza przodem –
Właź.
Orihara wszedł do
mieszkania, natychmiast ściągając z siebie kurtkę. Przewiesił ją przez oparcie
kanapy, nad której oparciem się przeturlał i wygodnie się na niej rozłożył, po
czym ściągnął z nosa okulary blondyna. Wyciągnął dłoń w bok, natrafiając na
stolik do kawy i położył je na nim.
- Zmęczyłem się~ -
westchnął, przeciągając się – Namie jest?
Shizuo rozejrzał się po
salonie, do którego przez odsłonięte okna wlewały się pomarańczowe promienie
słońca – Nie ma.
- To nawet lepiej.
Shizu-chan, zrób kawy – mruknął leniwie, przekręcając się na bok.
- Pff, - prychnął blondyn
i skrzyżował ze sobą ręce – Jestem oczkami, nie rączkami.
- Oczka.. oczka.. –
westchnął brunet i niechętnie wstał z kanapy – To niech oczka pobawią się w
nawigację, rusz się blondynko – mówiąc to, Izaya powędrował do kuchni, a
niezadowolony Shizuo ruszył za nim – Czajnik? – spytał.
- Na blacie po twojej
prawej – odpowiedział blondyn z grymasem wymalowanym na twarzy i nadal ze skrzyżowanymi
rękoma, opierał się o ścianę.
Słysząc to, Izaya położył
dłoń na blacie, tym samym czekając na dalsze instrukcje.
- Trochę w przód.
Brunet wyciągnął środkowy
i wskazujący palec i zaczął nimi przebierać jak nogami jakiegoś ludzika.
- W bok.
Izaya skręcił w prawo.
- Nie ten bok, w lewo.
Kiedy smukłe palce bruneta
dotknęły czajnika, obaj lekko się uśmiechnęli. Orihara wziął ze sobą
odnaleźiony przedmiot i podszedł do zlewu, napełniając czajnik wodą. Nie
wiedział jak dużo jej wlewa, ale-
- Dosyć – powiedział nagle
Shizuo i Izaya zakręcił wodę, po czym postawił czajnik i włączył go.
- To teraz kubek i kawa.
Z każdą sekundą
przyglądania się poczynaniom bruneta, Heiwajima czuł jak poczucie winy wzrasta.
Wgniotło go w ziemię i cały pobladł, walcząc z potokiem dołujących myśli. W
końcu to jego wina i mimo że akurat w tej chwili Izaya traktował to jako
zabawę, to Shizuo był pewien, że za każdym razem, gdy jest sam i musi robić
wszystko w taki sposób, na pewno go to nie cieszy.
Po kuchni rozeszło się
ciche pyk, gdy woda w czajniku się
zagotowała.
- Shizu-chan, nalejesz?
Kiedy Shizuo oderwał wzrok
od podłogi, w którą od dłuższego czasu się wpatrywał i spojrzał na Izaye,
poczuł się jeszcze gorzej. Zadał sobie pytanie, jak Izaya może się uśmiechać,
kiedy jego oczy są takie puste? Takie puste i gryzące się z dość przyjaznym jak
na Orihare uśmiechem. W tych bordowych oczach było teraz coś wciągającego. Gdy
Shizuo w nie patrzył, czuł się tak, jakby chciały go wchłonąć i trudno było mu
oderwać od nich wzrok. Jak gdyby pustka znajdująca się spojrzeniu informatora
za wszelką cenę chciała zostać czymś zapełniona.
- Shizu-chan?
Blondyn odsunął się od
ściany i podszedł do bruneta, który uważnie wsłuchiwał się w jego zbliżające
się kroki. Kiedy blondyn brał od niego kubek, ich palce lekko się musnęły,
czego Izaya w żaden sposób nie mógł się spodziewać. Trochę go to zaskoczyło, bo
przecież normalnie Heiwajima starałby się go dotykać jak najmniej to tylko
możliwe. W końcu był zapchlonym szkodnikiem, prawda? Nagle przeszło mu przez
myśl, że podczas drogi powrotnej do domu szli za rękę.
- Mniej już cię denerwuję?
– spytał ze swoim firmowym uśmieszkiem i słuchał cichego chlupania wody, które
oprócz jego głosu było jedynym dźwiękiem rozchodzącym się teraz po kuchni.
Chwilę później poczuł swój ulubiony, intensywny zapach czarnej kawy i usłyszał jak
łyżeczka obija się o wewnętrzne ścianki kubka.
- Nie wiem, posłodzić? –
gdy blondyn się odezwał, brunet
natychmiast rozszyfrował ton jego głosu.
- Wyrzuty sumienia, huh? –
zapytał, śmiejąc się cicho i oparł się tyłem o blat – Jest ci tylko i wyłącznie
przykro, czy też mi współczujesz, Shizu-chan? – zapytał, wciąż się uśmiechając.
Kto by pomyślał, że zwykła zabawa w coś na styl ciepło-zimno w kuchni, mogła
tak zdołować Bestię Ikebukuro.
- Posłodzić, czy nie? –
zapytał, nie starając się nawet panować nad wyrazem swojej twarzy. W końcu
Izaya i tak go nie widział. Jedyne, co musiał teraz kontrolować to głos, ale
nawet to nie za dobrze mu wychodziło, skoro Izaya się zorientował.
- Życie sobie posłodź,
Shizu-chan – powiedział ze sztuczną delikatnością i wyciągnął ręce po swój
kubek, który chwilę później przysunął do ust i po wcześniejszym podmuchaniu
kawy, zaczął powoli pić, nie chcąc poparzyć sobie warg.
Blondyn wciąż milczał.
Kilka razy zacisnął i rozluźnił pięści. Miał ochotę na papierosa, a atmosfera
panująca podczas tej dziwnej rozmowy, ani trochę mu nie odpowiadała.
- No dobra… - westchnął
Izaya, odstawiając kubek na blat i przysunął się do Shizuo, dopiero po chwili
orientując się, że przyparł go do blatu. Uśmiechnął się asymetrycznie. Zdawał
sobie sprawę z tego, że patrzył teraz pewnie na jego szyję, ale mimo to nie
zadarł głowy do góry. Niech Shizu-chan dalej cierpi, widząc wszystkie możliwe
oznaki ślepoty, do której doprowadził – To teraz pokaż mi swoje ohydne uczucia,
co Shizu-chan? – cicho zachichotał, wyciągając ręce przed siebie Jego opuszki
palców trafiły na guzik od kamizelki blondyna. Zaczął sunąć dłońmi w górę,
delikatnie zahaczając paznokciami o skórę na jego szyi. Dłonie Izayi w końcu
znalazły się na policzkach blondyna.
Izaya zastanowił się, czemu
Shizuo go nie odpycha. Nagle poczuł jak blondyn spuszcza głowę. Czasem ten
potwór był zbyt ludzki…
- Nie chowaj się –
powiedział stanowczo brunet i wciąż trzymając go za policzki, uniósł jego
głowę. Po chwili zaczął sunąć opuszkami palców po jego twarzy. Natychmiast
wyczuł głęboką zmarszczkę pomiędzy jego ściągniętymi brwiami i spróbował ją
jakoś wygładzić – Oi, nie rób tak, Shizu-chan, będziesz od tego stary.
Shizuo zacisnął dłonie w
pięści i nie chodziło wcale o złośliwą uwagę bruneta. Chodziło o to, że nie
potrafił się zebrać w sobie, aby go odsunąć. Coś go powstrzymywało. W dodatku
nie pamiętał, kiedy ostatnio ktokolwiek tak delikatnie go dotykał. Było w tym
dotyku coś, czego nie potrafił nazwać. Ciekawość, ostrożność, niepewność i coś
jeszcze, ale Shizuo nie wiedział co dokładnie.
- Shizu-chan… jak bardzo
jest ci przykro, co?
Palce Izayi zbliżyły się
do wewnętrznych i zewnętrznych kącików oczu Shizuo, dokładnie je badając.
- Masz wilgotne rzęsy,
wiesz? – uśmiechnął się do siebie, uznając to za ciekawe, że nawet takiej
Bestii mogą się czasem przeszklić ze smutku oczy. Wszystko szło zgodnie z
planem, a żeby tak było, Izaya nie musiał nawet kiwnąć palcem – Nienawidzisz
się za to, co mi zrobiłeś, Shizu-chan? A nie… zaraz, - zaśmiał się krótko – ty
i tak się nienawidzisz, prawda?
Cichy chrzęst dotarł do
uszu Izayi, który natychmiast zastanowił się, co dokładnie zdenerwowało Shizuo.
To, że brunet miał rację, czy to, że jej nie miał?
- Gdyby nie to, że cię
potrzebuję, to wydrapałbym ci teraz oczy – powiedział cicho, palce z
zaciśniętych już powiek blondyna przenosząc na jego usta, których kąciki lekko
uniosły się wraz z policzkami. Mimo wszystko, Izaya wiedział, że to nie
uśmiech. Prychnął i sięgnął po swoją kawę – Możliwe, że jesteś bardziej ludzki
niż się tego wcześniej spodziewałem – powiedział, nie ukrywając swojego
obrzydzenia i wyszedł z kuchni, zostawiając Shizuo samego.
Blondyn jedynie ponownie
zacisnął dłonie w pięści i wziął głęboki oddech, wciąż czując na swojej skórze
dotyk palców Izayi. Menda zawsze chciała go tylko zdołować, albo wkurzyć. Może
i Izaya był dupkiem, ale czy w obecnych okolicznościach to cos zmieniało?
Przecież… to jaki był Orihara nie umniejszało winy blondyna i obaj doskonale o
tym wiedzieli. W końcu tu nie chodziło o to, komu Shizuo to zrobił, tylko do czego to
doprowadziło.
Tylko, że Shizuo miał już tego
dość. Dość myślenia o tym wszystkim, czego i tak już nie zmieni. Łatwiej jest
po prostu zapalić papierosa i zapomnieć. Tchórz,
pomyślał sobie i udał się do salonu, gdzie Izaya pił swoją kawę.
- Idę do siebie – rzucił mu na
odczepne i wyszedł delikatnie, jak na siebie, zamykając drzwi.
Gdy tylko opuścił budynek, szybko
zapalił papierosa, starając się uspokoić. Uspokoić i zapomnieć. Przynajmniej na
jakiś czas.
Izaya natomiast jedynie się do
siebie uśmiechnął i wsłuchiwał się w otaczającą go, ogłupiającą ciszę.
Nienawidził tego uczucia, gdy tracił świadomość posiadania swojego ciała.
Odłożył kubek i złączył swoje dłonie, zupełnie jakby jedna ręka chciała się
upewnić co do istnienia drugiej. Zaśmiał się cicho. Kiedy nie widział
otaczającego go świata, czuł się tak, jakby istniała tylko jego świadomość.
Jakby był sam w ciemnościach, a jego ciało nie istniało.
To wszystko miało jedną
zaletę, a może nawet i dwie – Izaya zaczynał rozumieć niewidomych ludzi oraz
czerpał satysfakcję ze zmiany w zachowaniu Shizuo.
~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem, co dodać od siebie. Cały dzień mam "myślenie - mode off" .3.
Jak będą jakieś błędy to do mnie z wątami, bo ja też tak sobie myślę, ale niby czytałam i mówiłam, jak coś było źle, ale uznałam, że nie było, bo sama pogrążam się w depresji XD
OdpowiedzUsuńJa Ci na GG pisałam:
Jezu, scena z deserem była taka.. Kyaa~ Urocza, słodka, kjut, cudowna, niewinna, piękna, boska, śliczna, kawaii, cud, miód, cukier i maliny ;v;
I tak samo Ci pisałam, że jestem zazdrosna. I w ogóle. Boże, nie mam nawet siły ani nie umiem po prostu skleić zwykłego komentarza ._.
Omnomnomnom *q*
OdpowiedzUsuńScena z ciastem - Shizuś kleptomanem xD
I wgl jak można tworzyć tak świetne dialogi? <3 Kocham ich rozmowy ^^
Łapanie za ręce, dotykanie twarzy, zboczona Val wszędzie widzi podteksty xD Rozdział boski i nawet satysfakcjonująco długi xD
~Val
Ejjej, to nie fair. Wszyscy wykorzystują ślepotę mojego Izayi i kradną mu jedzenie, ejj noo ;c Nieładnie, za karę stracicie zmysł smaku!
OdpowiedzUsuńO, bardzo mi się podoba ich rozmowa. Wciąż jeszcze mamy Shizuo, którego denerwuje wszechwiedza i arogancja Izayi, ale jednak ten gniew troche jest tłumiony przez poczucie winy, co bardzo ładnie pokazałaś. Orihara, jak to on; wesoły, bezpośredni i doskonale przejrzał Shizu-chana już dawno. Swoją drogą, widzę, że plan tego pana powoli się spełnia. Ale jakoś tak... nie żal mi Shizuo. Miło się czyta o jego hm... przemyśleniach i uczuciach, nawet jeśli nie są one zbyt przyjemne (dla niego).
Podobał mi się bardzo jeden fragment. Dokładnie mówiąc ten, w który opisywane jest spojrzenie Izayi. To jak jego oczy sprawiają wrażenie, pragnących zapełnić czymś tę pustkę, jaką w sobie mają. Izaya w ogóle zawsze miał nie najlepsze spojrzenie, a teraz w sumie - gdy stało siię ono zupełnie obojętne jest jeszcze gorzej. To wspomnienie o tym przez Shizuo dobrze zaakcentowało jego poczucie winy i generalnie bardzo fajnie, że jest o tym wspomniane.
Przeżycia Izayi odnośnie wrażenie nieistniejącego ciała są hm... miałam tak kiedyś i nie polecam xD To dość przerażające momentami.
Generalnie: to ja bym chciała więcej zabawy w obserwatora przez shizuo i kolejny rozdział, prze pani ^^
Scena z ciastem mnie rozwaliła, dziewczyno jesteś świetna! Kocham twoje opowiadanka i czekam na dalsze części.
OdpowiedzUsuńpozdo~Hekate
Ta scena w kuchni gdy Izaya dotykał twarzy Shizuo . aż myślałam że coś się wydarzy .
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie dalszy ciąg
( sorki że wcześniej nie dałam swojej opinii )
Jaj~! Przez chwilę zapomniałam, że ani ty, ani ja nie jesteśmy niewidome o.o Ahahahaha~! O boże~! ;D I te myśli w mojej głowie: "Przecież ona nie zobaczy tego komentarza... Chwila~! To Izaya jest niewidomy" o matko, no nie mogę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!
Shizuo, Ty bezwstydny degeneracie, cukrowy maniaku! Do licha, jak można tak okradać niewidomego? Jakby tego było mało - ciastko nawet mu nie smakowało bo było za gorzkie XD
OdpowiedzUsuńAwwww, Izaya stwierdza, że Shizuo jest skryty, to urocze ^w^
O matko! To jest słodsze niż pełen pucharek lodów Shizuo, tona bezowych tortów i cysterna gorącej czekolady. Wyobrażam sobie jak Shizuo siedzi z głową podpartą na dłoniach i znudzony patrzy na Izayę sennym, maślanym wzrokiem, a słowa „Na Ciebie” mówi tak mrucząco, cicho i powoli, jak to tylko on potrafi. Mój mózg rozpływa się niczym gałka truskawkowego sorbetu.
Ehhh, w ogóle klimat kawiarni, tego momentu gdy tam siedzą - cacko. Widzę ją jako niedużą, utrzymaną raczej w ciepłych barwach i z jakby lekko zamglonymi, dużymi oknami, przez które wpada do środka popołudniowe słońce nadające wszystkiemu jeszcze bardziej przytulnego wyrazu. W promieniach przeszywających jedną część pomieszczenia widać nieustannie unoszące się w leniwym, hipnotycznym tańcu - niezliczone maleńkie pyłki. Izaya i Shizuo siedzą w ocienionym i najcichszym kącie kawiarni przy niewielkim , kwadratowym stoliku w kolorze hebanu – stoliki, krzesła, lada, drzwi i ramy okien stanowią jedyny tak ciemny element kawiarni. Są jeszcze kwiaty, w całej kawiarni jest kilka wazonów. Jeden duży na ladzie i nieco mniejsze na stolikach. Wszystkie bukiety są do siebie bardzo podobne, utkane z dużej ilości ciemnozielonych liści, drobnych białych kwiatków i musztardowych dzwonków. Dodatkowo na każdym ze stolików stoi dość dużych rozmiarów lampa z miodowym kloszem. Aha, a drzwi do kawiarni mają w środku wielki witraż z przewagą szkła w kolorze butelkowej zieleni, kobaltu i z odrobiną czerwieni… W skrócie – ładnie tam jest :D
Izaya jest taki cierpliwy i opanowany, nadaje się na pedagoga. Gdybym sama takiego miała, dostałby kwiaty na Dzień Nauczyciela.
„ Shizuo natomiast, chciał po prostu żyć normalnie i spokojnie, nie utrudniając sobie wystarczająco już trudnego życia, pełnego agresji i wiecznych wyrzutów sumienia. On po prostu wiedział, że im więcej myśli, tym częściej użala się nad wszystkim, co w życiu zniszczył.” Nie czytałam wcześniej żadnego opowiadania, w którym ktoś w tak dużym stopniu pochyliłby się nad postacią Shizuo. To co napisałaś bardzo do niego pasuje, nareszcie ktoś ubrał, ogołoconego dotychczas Shizuo , w odpowiednie słowa.
Turlu turlu Izayi przez oparcie kanapy… (*A*) i klimat mieszkania gdy do niego wrócili późnym popołudniem *-*. Całość maluje się u mnie w wyobraźni w ciepło-ostrym pomarańczowym blasku zachodzącego słońca, zalewającego mieszkanie przez ogromne okna. Cholernie tam przyjemnie.
„Shizu-chan, zrób kawy” O matko jedyna XD
Cała sytuacja w kuchni: nakierowywanie Shizuo, przebierający nogami ludzik z palców Izayi, to jak oboje się uśmiechnęli gdy Izaya natrafił na czajnik – przeplecione niepokojącymi myślami Shizuo, jego rosnącym poczuciem dyskomfortu związanym z kłębiącymi się w nim coraz gęstszymi oparami poczucia winy, jego powtarzaniem „posłodzić?” – cała ta sytuacja i następujące po tym pastwienie się Izayi nad już i tak bladym jak papier i skręcającym się w samoudręczeniu Shizuo – wszystko to - jest tak napakowane odczuciami, ciężkie i gęste niczym beczka smoły, że brak słów. Widzę to w full hd, ubóstwiam, kocham i z niepokojącą przyjemnością zatapiam się w tej klejącej czerni emocji.
„ Nie chowaj się”
Wygładzanie zmarszczki na czole…
Shizuo nie odpycha Izayi, nie pamięta kiedy ktokolwiek tak delikatnie go dotykał…
„Masz wilgotne rzęsy, wiesz?”
„…Ty i tak się nienawidzisz, prawda?”
„Gdyby nie to, że Cię potrzebuje, to wydrapałbym Ci teraz oczy”
„Tchórz”
„Uspokoić i zapomnieć”
„Jakby był sam w ciemnościach…”
Intensywnie słodko-gorzki smak ma ten rozdział.
Intensywnie biało-czarny kolor ma ten rozdział.
Potwornie wspaniały.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ta scena z podkradającym deser Izayi Shuzo była urocza, ale wyobraźiłam siebie Izaye że nie ładnie podkradać z talerza... a pies też ma swoje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia