środa, 4 grudnia 2013

Durarara!! "284" - oneshot



Cześć~ przybywam z oneshotem ;3 krótkim, ale przybywam. Właściwie to.. ja już wolę się nie wypowiadać odnośnie tego, co jest według mnie krótkie, a co długie >3< *zapina sobie buzię na zamek*

~~~~~~~~~~

284


Powolnym krokiem przemierzam szpitalne korytarze. Chowam dłonie w kieszeniach kurtki, a jedna z jarzeniówek lekko mruga, by po chwili się przepalić. Z każdym krokiem zbliżam się do pokoju numer 284. Gdyby pewien lekarz nie miał u mnie długu wdzięczności, to z całą pewnością by mnie tu teraz nie było. W końcu godziny odwiedzin już dawno dobiegły końca.

Zatrzymuję się i spoglądam na liczbę przed moimi oczyma – 284.

Powoli podchodzę do szyby, zza której widzę wnętrze pokoju, w którym się znajdujesz. Lekko marszczę brwi. Mieli rację, Shizu-chan. Nie muszę wchodzić do środka, żeby to stwierdzić. Naprawdę wyglądasz teraz okropnie. Jeden z moich kącików lekko unosi się w górę, lecz uśmiech znika tak samo szybko, jak się pojawił. Wciąż nie odrywam od ciebie wzroku. Wyglądasz teraz słabo. Tak słabo, że zaczynam wątpić, czy to aby na pewno ty. Kiedy cię takim widzę, nie wiem jak się zachować, ani jak się czuć. Tak, w końcu czegoś nie wiem. Spuszczam wzrok w dół i dopiero wtedy udaje mi się przybrać swój ulubiony asymetryczny uśmiech. Dopiero wtedy, gdy na ciebie nie patrzę. To chyba nawet lepiej, że jeszcze się nie obudziłeś. Przynajmniej nie wiesz, jak wyglądasz. Ciekawe jak zareagujesz, kiedy przyjdzie czas na pobudkę. Jakie emocje ukażą się na twojej twarzy? Która z nich będzie dominować? Czy po twoich policzkach spłyną łzy?

Cicho parskam śmiechem. Nie chcę, żeby ktoś z dyżurujących lekarzy mnie usłyszał. Patrząc na ziemię, widzę jak od moich stóp odchodzi cień, który jakby rozlewa się po podłodze. Na korytarzu święcą się światła i przenikają przez szybę, wdzierając się do twojego pokoju, pomagając aparaturze i ulicznym światłom zza okna trochę go oświetlić. Unoszę opuszczoną głowę i patrzę na twoje powieki z dziwnym przeczuciem w głowie. Zupełnie jakbyś zaraz miał otworzyć oczy. Ale tak się nie dzieję.

Jesteś głupkiem, Shizu-chan – z tą myślą w głowie zaczynam odchodzić i coraz bardziej się od ciebie oddalać. Opuszczam szpital i kieruję się w stronę Shinjuku.

***

Wyciągam dłoń z kieszeni i przykładam ją do chłodnej szyby, która mnie od ciebie oddziela. Uśmiecham się na myśl o swoim nadzwyczaj ludzkim zachowaniu. Po co tu znowu przyszedłem?

Samemu nie wiedząc czemu, wzdycham, a moja twarz znajduje się na tyle blisko szyby, by ta lekko zaparowała. Delikatnie się uśmiecham i palcem piszę na niej dwa słowa – hito rabu.

Odsuwam się w tył, a nastepnie kieruję się do drzwi. Naciskam na klamkę i po raz pierwszy wchodzę do pokoju. Chcę cię zobaczyć z bliska. Chcę zobaczyć jak bardzo Najsilnilniejszy Mężczyzna z Ikebukuro ucierpiał w wypadku samochodowym. Podchodzę do twojego łóżka, a mój cień wkrada się na twoją twarz. Przyglądam ci się dokładniej. Na brwi masz plaster, a do policzka przyklejona jest gaza. Zastanawiam się, czy to twoja nadludzka siła sprawiła, że, w przeciwieństwie do swojego brata, ty jakimś cudem przeżyłeś?

Ciekawe… ciekawe jak to jest mieć taką rurkę w gardle. Szkoda, że nie mogę cię o to spytać. Lekko marszczę brwi, gdy widzę jak dziwnie ułożona jest twoja kołdra.

- Wygląda na to, że nawet, jeśli jakoś z tego wyjdziesz, to nigdy więcej już się nie pogonimy, Shizu-chan – mówię cicho, uśmiechając się pod nosem. Mam dziwne wrażenie, że po usłyszeniu mojego głosu, jakoś się zdenerwujesz i twoje tętno przyspieszy. Wsłuchuję się w dźwięk maszyny, odstępy między piknięciami są takie same – Zero reakcji… - mruczę jakby rozczarowany i siadam na twoim łóżku, zajmując miejsce, w którym powinna znajdować się twoja prawa noga. Tylko, że jej tam nie ma. Cicho się śmieje. Gdybyś się obudził… i zobaczył tego kikuta. Unoszę głowę i patrzę przez okno na kolorowe światła Tokio. Czuję się dziwnie odprężony.

Właśnie, Shizu-chan… jak zareagujesz na to wszystko? Będziesz cierpieć, prawda? W końcu teraz jesteś kaleką. Brat, którego tak kochałeś zginął. Pewnie będziesz obwiniać się za to, że to nie ty zginąłeś, tylko on, prawda? Och, Shizu-chan… czeka tu na ciebie tyle cierpienia… więc proszę, obudź się już, ne?

Uśmiecham się do siebie. Myślenie o tym naprawdę mnie relaksuje. Czuję się błogo i uśmiech na mojej twarzy jest spokojny, delikatny tak samo, jak twój obecny wyraz twarzy. Wyglądasz nieszkodliwie. Korzystając z okazji, wyciągam rękę i zbliżam ją do twojej zabandażowanej dłoni. Opuszkami dotykam twoich palców których nie zakrywa opatrunek.

Zawsze miały w sobie tyle siły… - myślę, kładąc sobie twoją, teraz bezwładną, dłoń na kolanach. Splatam palce z twoimi, zastanawiając się co by było, gdybyś teraz zacisnął pięść, tak samo jak robisz to podczas wyrywania znaku. Zmiażdżyłbyś mi rękę, prawda? Tak po prostu, zupełnie jakbyś zgniatał kartkę papieru. Ponownie spoglądam za okno, kciukiem gładząc wierzch twojej dłoni. Księżyc wychodzi zza chmur i trochę rozjaśnia pomieszczenie. Teraz lepiej widzę twoją bladą twarz. Wolną dłonią lekko odchylam kołnierz twojej szpitalnej koszuli. Ciekawe z jakiego powodu masz pod nią bandaż? Co to za obrażenie, Shizu-chan? Co dokładnie je wywołało? Co pogruchotało ci nogę do tego stopnia, że trzeba było ją amputować? Chcę wiedzieć wszystko… ale ty nic mi nie powiesz.

Z uśmiechem kręcę głową, lekko ją spuszczając. Wciąż trzymam twoją dłoń i przysuwam się do ciebie, nachylając się nad twoją twarzą.

- Będziesz cierpieć, Shizu-chan – mówię cicho, zdając sobie sprawę z tego, że jeszcze nigdy nie byłem tak blisko ciebie, jak teraz – Bardzo cierpieć – powtarzam, przysuwając usta do twojego niezranionego policzka i lekko go całuję – Do końca swojego życia.. – szepczę ci do ucha, a następnie muskam ustami twoje czoło i skroń – Więc.. – tym razem całuję twoja powiekę – lepiej.. – lekko przymykam oczy, wciąż uważnie ci się przyglądając i zatrzymuję swoje usta milimetry od twoich – lepiej jeśli ominie cię to całe cierpienie i.. – muskam twoje wargi własnymi – i umrzesz już teraz – po wyszeptaniu tych słów, złączam swoje usta z twoimi na dłużej, delikatnie cię całując, zupełnie jakbyś w każdej chwili mógł się obudzić. Twoje usta są miękkie i wysuszone od braku wody – Shizuo – mówię cicho, po czym przejeżdżam po nich językiem, chcąc je jakoś nawilżyć. Znowu ostrożnie cię całuję.

Gdy się od ciebie odsuwam, zastanawiam się, czemu jednak nie chcę pozwolić ci cierpieć. Przecież na początku na to liczyłem. Chciałem zobaczyć te wszystkie emocje na twojej twarzy, w końcu ty nigdy żadnej nie ukrywasz. Po raz kolejny się uśmiecham, już w pełni rozumiejąc, o co chodzi. W końcu, jesteśmy tacy sami… prawda? Więc, świadomość twojego załamania dla mnie również byłaby…

- Shizu-chan – uśmiecham się bezradnie – Czemu wszędzie, gdzie jesteś ty, wszystko musi być takie skomplikowane, co? – pytam cię, w dalszym ciągu z jakiegoś powodu licząc na odpowiedź.

Być może to nie ma mieć uzasadnienia? Może ja po prostu tak naprawdę wcale nie chcę zobaczyć jak cierpisz? Po prostu nie chcę.

Wolną dłoń wkładam do kieszeni i wyciągam z niej strzykawkę. Pustą strzykawkę bez igły. Odgarniam ci grzywkę i po raz ostatni całuję cię w czoło. Po chwili odłączam ci kroplówkę i wsuwam do welflonu moją strzykawkę napełniona powietrzem.

Wiesz, Shizu-chan, może i jesteś głupim pierwotniakiem i amebą, ale… przynajmniej jesteś szczery sam ze sobą.

Z delikatnym uśmiechem wtłaczam ci powietrze do żyły i dosłownie chwilę później po pokoju roznosi się przeciągły i irytujący dźwięk, który dobiega z maszyny monitorującej pracę twojego serca. Szybko podłączam kroplówkę z powrotem i po raz ostatni cię całuję, z jakiegoś nieznanego mi powodu pragnąc, aby ta chwila trwała wiecznie.

- Do zobaczenia, Shizu-chan – mówię cicho i w odpowiednim momencie wymykam się z pokoju, po czym chowam się za ścianą, żeby personel, który do ciebie biegnie mnie nie zauważył.

Mimo że już nie powinienem był tego słyszeć, to ten przeciągły dźwięk maszyny wciąż rozbrzmiewa w moich uszach. Narzucam na głowę kaptur i szybkim krokiem wychodzę z oddziału, by później opuścić także budynek.

***

Stoję na dachu i patrzę w dół na moich ludzi. Teraz, gdy po tej planecie nie pałęta się razem z nimi pewna Bestia, wszystko wydaje się być inne. Zbyt idealne. Chłodne powietrze szczypie moje policzki. Teraz… teraz chyba powinienem się rozpłakać, co nie, Shizu-chan? Tylko, że ja chyba nie umiem. Cicho się śmieję, posyłając miastu pode mną asymetryczny uśmiech. Wkładam dłoń do kieszeni kurtki i wyciągam z niej kartę z mojej ulubionej talii. Rzucam ją w dół, ale ona zostaje porwana przez wiatr i jeszcze przez jakiś czas wiruje dookoła mnie. Tylko, że… niezależnie od tego jak bardzo będzie walczyła to i tak w końcu spadnie na dół.


Król serce..

wypadł z gry…

..prawda?


~~~~~~~~~~~

Noo.. i tyle ^^

~ ostatnio zaczęłam grać w yaojcową visual novel - DRAMAtical Murder i jestem uzależniona *^* Koujaku i Clear'a mam już z sobą~

No i tego oneshota pisałam przy piosenkach z tej gry xD jak chcecie to posłuchajcie sobie~ Najzajebistsze piosenki są przy złych zakończeniach =w=

Ach, uczmy się inglisza, by mieć więcej yaoi~~ =W=

15 komentarzy:

  1. Moja pierwsza reakcja: D:
    Reakcja po ogarnięciu, że to już koniec oneshota: D:
    No bo jak to tak no? D:
    Co tu się dzieje? Ja lubię dobre zakończenia....
    ...co nie zmienia faktu że napisałaś coś cudownego (znowu!) *.*
    Nie wiem, jak ty to robisz, że czytam z zapartym tchem i tak strasznie to wszystko przeżywam :o
    Pisz dalej, ale teraz poproszę jedenasty rozdział "Widzieć świat twoimi oczyma" :3 ~Val

    OdpowiedzUsuń
  2. 284 ♥

    Jejku, nie no, nie chce mi się rozpisywać, bo jestem leniwa dupa, jak to ja, ale no
    z a z d r o s z c z ę w s z y s t k i m t a l e n t u w tym Tobie ;~;

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam w histerię...nie mogę przestać płakać i nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć ze względu na to, że przez łzy nie widzę ekranu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpadłam w histerię...nie mogę przestać płakać i nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć ze względu na to, że przez łzy nie widzę ekranu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie linczuj! Ale jak dla mnie ta partówka miała potencjał, którego nie wykorzystałaś. Zdaje mi się, że zabiłaś Shizuo, bo tak było... łatwiej? Nie wiem. Mogłaś rzucić sobie wyzwanie: napisać jak czuje się Shizuo po stracie brata, jako kaleka. Jak na nowo uczy się żyć. Jak odnoszą się do niego inni, niegdyś przestraszeni samym jego głosem, teraz będący niczym władcy. Myślę, że Shizu - chan nigdy nie popełniły samobójstwa. Jest silny, bardzo silny psychicznie i nigdy by tak nie stchórzył, nie uciekłby przed światem. To że Izaya podjął decyzję za niego... jakoś mi to nie leży.
    To nie tak, że mi się nie podobało, albo że potrafię 'lepiej' i krytykuję co popadnie, bo nie umiem lepiej, ale doceniam rzeczy dobre i z potencjałem i strasznie mnie boli, że wybrałaś w sumie łatwą ścieżkę. O ileż trudniej byłoby właśnie wcielić się w postać Shizuo i opisać jak na nowo poznaje świat.
    Tym nie mnie jednak dobrze napisane, fajne wrażenia. Wciąż uważam, że zdecydowanie za krótkie :)
    Może skusisz się kontynuację lub na poprowadzenie opowiadania z takim motywem.
    Pozdrawiam!
    Y.

    OdpowiedzUsuń
  6. wooow...
    To było... takie krótkie strasznie. No bo, najpierw mamy takie nagromadzenie emocji, mnóstwo pytań, nie wiadomo, co z Shizusiem, jak do tego doszło, jak to został kaleką, co z Izayą, pełno tych wszystkich uczuć - i nagle koniec. Bardzo szybki, jak dla mnie, koniec, ale może dlatego, że ja lubię się rozpisywać xD
    W każdym razie; wywarło to na mnie przeogromne wrażenie. To jest zaledwie kilka scen, a czytałam je nie odrywając wzroku od ekranu... masakra. Ale podoba mi się końcowe zdanie, juz pomijając zajebiste porównanie Shizusia do króla z kart, to jedno słowo ,,prawda?''. Jakby Izaya sam nie wierzyl, w to co sie z nim stalo, ze moze jednak Shizuo gdzieś tam sobie żyje. I tytuł. Bardzo, bardzo dobry.
    A Orihara go zabił... I jeszcze ta śmierć była taka szybka, w pewien sposób... spokojna. Taka niepodobna do Shizuo. On powinien walczyć, nie poddawać się, rzucać koszami na śmieci, zamiast zostać tak po cichu zabitym..
    Podsumowujac całość: Niezwykłe...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. To znowu ja ;D
    Miszu, w oczekiwaniu na kolejną notkę postanowiłam obczaić tą VN, i mam takie pytanko: skąd ją pobrałaś?
    Z góry dziękuję za jakąkolwiek odpowiedź ~Val

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj jest ^^ tylko, żeby działała trzeba zmienić sobie ustawienia regionalne w komputerze na japoński
      http://fuwanovel.org/novels/dramatical-murder
      Jeszcze jest druga część Dmmd: reconect, ale nie wiem czy jest w pełni przetłumaczona na angielski.. xD nie sprawdzałam jeszcze

      Usuń
    2. Arigatou <3 ~Val

      Usuń
  8. nie lubię pisać komentarzy, ale dla tego cuda wyjątek. Brawo. brawo

    OdpowiedzUsuń
  9. Ty wredna jesteś :( Prawie się (znów) popłakałam :(
    Ale i tak było idealne *o*
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń
  10. Pragnę powiedzieć, że nominuję Cię do Liebster Awards... Mój blog http://opowiadania-nezushi-no6.blogspot.com/
    : *

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialnie, że zakończyłaś to morderstwem *.* Choć szkoda mi Shizu-chana T^T Izaya u Ciebie jest naprawdę bezwzględny. Nie wyobrażam sobie, żeby już nigdy nie mięli gonić się po mieście. Końcówka najlepsza!

    OdpowiedzUsuń
  12. Damn, to było coś. Ciekawe, nie powiem. Musze przyznać że twój Izaya jest niezwykle kanoniczny, dobrze trzymasz jego charakter :) ale ughh Izaya jakie to było samolubne ;_; takie bezwzględne^ faktycznie. Król wypadł z gry, wow, naprawdę, wgniotło mnie w fotel. Bo to taki niby spokojny, niby niewielki oneshot a kryje w sobie taki ból ;_; w pewnym momencie myślałam ze izaya tez skoczy, skoro umierającego Shizuo pożegnał słowami "do zobaczenia" , ale fakt że potraktował to zdarzenie jako fregment gry tak.do niego pasuje. Izaya najsmutnieszym człowiekiem roku.
    Ah i tytuł jest świetny. Troche mi sie skojarzył 505 Arctic Monkeys, którego ostatnio non stop słucham xD i nawet pasuje.
    Świetny shot, w najbliższym czasie oczekuj mojego spamu, nareszcie udało mi sie wejsc na twojego bloga xD miałaś blokade ze od 18 czy cos xD a ja jako uczciwy czlowiek wpsialam w google prawdziwy wiek no i cóż, google mnie nie wypuściło xd
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń