Miłego czytania~^^"
Rozdział
10
Izaya uśmiechnął się do
siebie, kończąc połączenie i zatrzasnął klapkę od telefonu. Czy mogło być
ciekawiej? Gdyby nie wcześniejszy telefon od yakuzy, to prawdopodobnie nigdy
nie wpadłby na coś takiego. A przecież ten obrót wydarzeń dawał mu tak wiele
nowych możliwości! Nowych możliwości na zniszczenie Shizuo, które ubariwią jego
plan.
Przez chwilę zastanowił
się, jak blondyn zareagował na jego nagłe rozłączenie się. Zdenerwował się
jeszcze bardziej? Czy może lekko rozchylił usta, nie wiedząc co powiedzieć, ani
co zrobić?
Brunet głośno się zaśmiał,
domyślając się, że Heiwajima niedługo go odwiedzi. I nie mylił się, niedługo po
tym, jak kazał Namie schować głowę Celty za książkami, drzwi mieszkania
otworzyły się, z głośnym hukiem uderzając o ścianę.
- Nikt ci nie mówił, że
nie możesz mieć wszystkiego, co chcesz?! – krzyknął Shizuo, a Izaya poczuł, jak
jest unoszony za kołnierzyk swojego czarnego t-shirtu. Tak, wciąż był w
piżamie.
- To samo tyczy się
ciebie, Shizu-chan – uśmiechnął się – Nie możesz uniknąć wszystkiego, czego nie
chcesz. Potraktuj to jak wizytę u lekarza.
- Lekarza!? – warknął,
popychając go z powrotem na kanapę – Ty chyba leczysz na odwrót!
Izaya zachwiał się, czując
jak serce podskakuje mu do gardła. Obawiał się, że wcale nie upadnie na kanapę
i przez ułamek sekudny w jego pustych oczach widać było strach. Na szczęście
Heiwajima był zbyt zezłoszczony, aby to zauważyć. Orihara poczuł ulgę, kiedy
upadł na miękką poduszkę, którą niedawno sobie tu przyniósł.
- Shizu-chan, wiesz, że tak
naprawdę, to nie masz wyboru? – zapytał Izaya, podnosząc się na łokciach.
- Nie mam? – prychnął – To
w takim razie, skoro nie mam wyboru, to niech już ci będzie.
- Serio? – brunet zaśmiał
się, unosząc w górę jedną brew. Sarkazm w głosie Shizuo był tak sztuczny, że aż
śmieszny.
- Jasne, – wywrócił oczami
– a skoro już mam mówić, co widzę, to dookoła nas są same rybie gały – mruknął.
Izaya lekko zmrużył oczy i
przestał się uśmiechać. Shizuo specjalnie wspomniał o rybich oczach, prawda?
Orihare w pewnym sensie nawet zdziwił fakt, że Heiwajima pamiętał o czyś tak
nieistotnym, co wydarzyło się w liceum na lekcji biologii. To, że Izaya
zwymiotował na widok rybiego oka rozniosło się po całej szkole, więc nawet
jeśli byli w osobnych klasach, to niedziwne, że blondyn się o tym dowiedział.
Tylko czemu wszystko
kręciło się wokół oczu!?
- Rozumiem, że nie chcesz
dać mi tego, co chcę, ale naprawdę nie musisz tak dobitnie okazywać swojej
niechęci, Shizu-chan – powiedział niezadowolony z upartości Shizuo, ale mimo to
wygiął wargi w złośliwym uśmieszku.
- Żeby to tylko była sama
niechęć – warknął.
Shizuo dość lekko, jak na
siebie, kopnął kanapę. Cała zadrżała, a Izaya prawie podskoczył z zaskoczenia i
zmarszczył brwi.
- Mógłbyś się uspokoić,
Shizu-chan? – spytał Izaya, marszcząc przy tym brwi – Nie wiem, czy zdążyłeś
już zapomnieć, ale ja nic nie widzę i martwi mnie to, gdy słyszę trzaski w
swoim mieszkaniu, a cała kanapa, na której siedzę, się trzęsie.
Blondyn jedynie prychnął w
odpowiedzi i skrzyżował ręce na piersi, mimo wszystko w duchu przyznając
kleszczowi rację.
- A więc… skoro nie lubisz
przeciągania, to przejdę do rzeczy – powiedział, ostrożnie dobierając słowa.
Nie potrafił ocenić jak bardzo zdenerwowany był Shizuo, więc wolał nie
ryzykować. Lecz wbrew temu, co myślał Izaya, blondyn nie był aż tak bardzo
zezłoszczony – zdążył już nieco ochłonąć.
- Byłoby miło – mruknął na
odczepne Heiwajima i usiadł naprzeciwko bruneta, który natychmiast wyłapał
cichutki odgłos, jaki wydała z siebie skóra.
- Bycia informatorem nie można
się tak po prostu nauczyć – uśmiechnął się z dumą – Trzeba mieć do tego
odpowiednie predyspozycje – rozsiadł się nieco wygodniej i uśmiechnął się
złośliwie – Oczywiście dla mnie jasne jest to, że ty ich nie masz – zaśmiał
gorzko i na chwilę przerwał.
- Ale ja nie mam być
informatorem – burknął Shizuo, wciąż niezadowolony z tego, jak Orihara kłapie
jęzorem.
- Właśnie dlatego będziesz
jedynie oczyma, na mojego zastępce lub pomocnika byś się nie nadawał –
powiedział z udawanym wyrzutem – Jesteś zbyt szczerą osobą na te wszystkie
manipulacje.
- To chyba nawet lepiej –
odetchnął z ulgą były barman. Zdecydowanie wolał być zmuszany do robienia za
gały ślepej mendy, niż do bawienia się w zapasowego największego dupka w
mieście, czego i tak nie byłby w stanie robić.
Uśmiech na twarzy Izayi
zrobił się nieco bardziej delikatny, ale wciąż wyraźnie odbijała się w nim jego
arogancja.
- Tylko wiesz, Shizu-chan…
ty nawet patrzeć dokładnie nie umiesz – wytknął blondynowi i cicho się zaśmiał.
- To znaczy, że się nie nadaję.
Mogę już iść?
Izaya znowu się zaśmiał –
Żarty na bok, Shizu-chan. Jeśli pomyślisz o obserwacji, jak o sztuce, to
gwarantuję ci, że nawet z brutala takiego jak ty jestem w stanie zrobić
artystę.
Znalazł
się Picasso… - pomyślał sobie Shizuo, zaciskając dłonie
w pięści i wziął głęboki oddech.
- Kiedy chciałbyś zacząć?
- W końcu dajesz mi jakiś
wybór? – prychnął blondyn.
- Na to wygląda – Izaya
cicho się zaśmiał i na moment przymknął oczy.
Shizuo wzruszył ramionami,
jakby zapominając o tym, że brunet go nie widzi. Gdy to sobie przypomniał
szybko dodał – Wszystko jedno.
- W takim razie im
szybciej, tym lepiej – mówiąc to, Orihara wstał z kanapy – Pójdę się ubrać.
Pierwsza lekcja obserwacji odbędzie się w terenie~~
Blondyn zamrugał
dwukrotnie – Huh?
***
Kiedy Izaya był w sypialni
i się przebierał, Namie zdążyła sobie pójść, przez co brunet był zmuszony do
zamknięcia drzwi na klucz. Założył swoją kurtkę z futerkiem i razem z Shizuo
wyszedł z apartamentu. Sięgnął z kieszeni kluczyki i jedną ręką namacał dziurkę
od klucza, aby następnie wsunąć do niej jeden z nich.
Blondyn lekko zmarszczył
brwi, widząc, że kluczyk nie chciał się przekręcić i ponownie poczuł to głupie
uczucie w żołądku. Izaya spróbował przekręcić drzwi następnym kluczem, ale on
też okazał się być tym nieprawidłowym.
- Shizu-chan – stęknął
brunet, wyciągając kluczyk z zamka – Przydaj się na coś i powiedz, przy którym
z nich jest żółty plastik. Jest tylko jeden żółty, więc nawet pierwotniak taki
jak ty, jest w stanie go znaleźć.
Shizuo nie zdenerwował
się, gdy został nazwany pierwotniakiem. Nadal czuł się źle na myśl o tym, że to
tylko jedna z wielu czynności, z którymi kleszcz miał teraz problem. Spojrzał
na kluczyki w dłoni Izayi. Przy kilku z nich znajdowały się plastiki. Jeden był
czerwony, drugi niebieski, trzeci fioletowy. Blondyn wziął z jego chłodnej
dłoni klucze i złapał za ten z żółtym plastikiem, po czym podał go
informatorowi.
- A więc jednak
rozróżniasz kolory~ - pochwalił go, gdy wreszcie udało mu się zamknąć drzwi.
Schował klucze do kieszeni
kurtki i zaczął iść w stronę windy. Nacisnął guzik i obaj czekali w milczeniu
na ciche ding. Kiedy do niej weszli,
Izaya zaczął wodzić palcami po przyciskach, chcąc znaleźć ten z odpowiednią
liczbą wypukłych kropek. Nagle jego palce trafiły na coś ciepłego i usłyszał
kolejne ding. Winda wystartowała.
Shizuo cofnął dłoń od przycisku z napisem P i spuścił wzrok w dół, czując się
nieco dziwnie. Skręcanie w żółądku nasilało się za każdym razem, gdy patrzył na
bruneta i jego puste oczy.
Izaya także cofnął dłoń,
uświadamiając sobie, że ciepło, które poczuł, to palce Shizuo.
Ding.
Drzwi windy się rozsunęły
i obaj z niej wyszli. Shizuo wyczekująco patrzył na bruneta, nie wiedząc jak
dokładnie spytać o to, co chodziło mu po głowie. Niby pytanie „To gdzie teraz
idziemy?” nie było skomplikowane, ale w tej chwili każde zdanie jakiego by nie
ułożył wydawało mu się być złe i nieodpowiednie. Natomiast Izaya czuł się
zadowolony z ciszy. Jeśli blondyn się nie odzywał, to znaczy, że miał ku temu
jakiś powód. Niestety brunet nie był w stanie zobaczyć jego wyrazu twarzy i się
go domyślić.
Orihara wyciągnął dłoń w
stronę Shizuo i złapał go za rękaw – To teraz pobawisz się w psa przewodnika i
będziesz prowadził – uśmiechnął się, mocno wczepiając palce w materiał jego
koszuli. Nie chciał się zgubić.
Blondyn lekko uniósł dłoń,
spoglądając na zaciśnięte palce bruneta – Pognieciesz mi mankiet – mruknął
niezadowolony, z trudem ignorując całe to porówanie do psa.
Izaya wzruszył ramionami,
cicho się śmiejąc – Dla mnie to akurat nie problem.
Shizuo ciężko westchnął,
spoglądając w stronę wyjścia z bloku – To gdzie mam iść? – spytał.
- W stronę metra.
Zatrzymaj się jak zobaczysz McDonalds, powiem ci wtedy gdzie skręcić –
powiedział pewnie brunet.
Heiwajima wolną ręką
wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i wsadził jednego z nich do ust. Z
niezbyt zadowoloną miną wyszedł z budynku, zapalając papierosa i zaciągnął się.
Izaya natychmiast
zmarszczył nos – Shizu-chan, odebrałeś mi już wzrok, czy mógłbyś chociaż
oszczędzić moje płuca?
Pomiędzy brwiami Shizuo
powstała drobna zmarszczka – Zamknij się – burknął, zaciągając się papierosem.
Nie miał zamiaru słuchać jego zrzędzenia – Twoje oczy palą, a jak ci to nie pasuje, to znajdź sobie inne.
Izaya lekko się uśmiechnął,
gdy wyobraził sobie oko z papierosem, po czym zaczął iść w kierunku, w którym
ciągnął go blondyn. Dokładnie słyszał urywki rozmów innych ludzi oraz trąbienie
samochódów, ale i tak czuł się tak, jakby był tylko z Shizuo. Gdyby nie trzymał
go za rękaw i nie mógł w ten sposób wyczuć jego obecności, to pewnie odnosiłby
wrażenie, że jest zupełnie sam.
- Czemu stoimy,
Shizu-chan?
- Jest czerwone światło –
mruknął blondyn, gasząc swoje papierosa, a po chwili znowu ruszył.
Szli jeszcze przez jakiś
czas, aż informator zaczął mrużyć oczy – Shizu-chan – lekko pociągnął go za
rękaw, ale blondyn nie zareagował – Shizu-chan – szarpnął nieco mocniej.
- Co? – spytał blondyn,
zatrzymując się.
- Bolą mnie oczy.
- Oczy…? – Izaya usłyszał
w jego głosie zaskoczenie – Patrzysz na słońce – powiedział w końcu Shizuo.
- Akurat ja nie wiem na co
patrzę – powiedział złośliwie brunet, wyraźnie chcąc dopiec głupiemu
pierwotniakowi.
- Poczekaj…
Chwilę później Izaya
poczuł, że coś jest wsuwane na jego nos. Uniósł dłoń do twarzy i poczuł pod
opuszkami palców chłodne szkło.
- Twoje okulary? – spytał
autentycznie zdziwiony tym, że Shizuo dał mu coś swojego.
- Ta… – mruknął,
rozglądając się dookoła i szukając jakiegoś znaku, który pokazałby mu, w którą
stronę do metra.
Wcześniej mijali takie
znaki, ale Shizuo musiał najwyraźniej któryś z nich przeoczyć i ominąć jakiś
zakręt. McDonalds też nigdzie nie było. Blondyn dalej szedł przed siebie,
starając się jakoś odnaleźć drogę, aż w końcu po dziesięciu minutach Izaya się
nie zniercierpliwił i spytał:
- Shizu-chan, długo
jeszcze? Przecież to nie tak daleko
- Chyba nie.. – wymamrotał
niepewnie, nadal się rozglądając.
Izaya westchnął, samemu
nie wiedząc co myśleć – Co widzisz?
- Umm… budynek.. i drugi
budynek, drzewo…
- Shizu-chan, ile ty masz
lat..? – westchnął ponownie Izaya, wolną dłonią rozmasowując skroń – Żeby się
zgubić w takim wieku.
- To dlatego, że rzadko
opuszczam Ikebukuro – bąknął, zaciskając dłoń w pięść.
- Racja. Gdyby nie
Tanaka-san, to pewnie nawet nie opuszczałbyś mieszkania – odparował. Może i w
innych okolicznościach uznałby taką sytuacje za śmieszną, ale w tej chwili nie
było mu do śmiechu. Jeśli Shizuo się zgubił, to znaczyło, że on sam też był
zgubiony, a to nie wróżyło niczego dobrego.
- Jak masz zamiar być
złośliwy, to sam sobie znajdź drogę do swojego domu, a ja do swojego! – mówiąc
to, Shizuo wyrwał swój pognieciony rękaw z uścisku kleszcza i odszedł od niego
kilka kroków.
Izaya natychmiast
wyciągnął rękę, starając się złapać Shizuo, ale jego dłoń nie trafiła na nic
oprócz chłodnego powietrza. Poczuł natychmiastowe uderzenie paniki. Oczywiście,
że blondyn był nieprzewidywalny, ale żeby tak po prostu go zostawić?! Przecież
on nic nie widział.
- Shizu-chan! – krzyknął.
Cały się spiął, zaciskając
usta w wąską linię i nadal stał jak słup w otaczającej go ciemności. Urywki
rozmów przechodzących obok niego ludzi sprawiały, że w pewnym sensie czuł się
osaczony. Kochał ludzi, ale teraz kiedy sam nie wiedział w jakim miejscu stoi i
kto go dokładnie otacza, na myśl o nich czuł strach. W końcu był bezbronny, a
doskonale wiedział jak inni potrafili wyczuć takie rzeczy.
Na szczęście dla bruneta,
mimo że Heiwajima go nienawidził, to nie był w stanie tak po prostu go
zostawić. Kiedy obejrzał się przez ramię i zobaczył, jak Izaya po prostu stoi
na środku chodnika, to nie potrafił odejść. W końcu sam zaciągnął tu kleszcza,
więc powinien wziąć za to odpowiedzialność. Zdenerwowany wszystkimi kłębiącymi
się w nim emocjami, podszedł do Izayi złapał go za rękę, ciągnąc przed siebie.
- Tylko jak jeszcze raz
mnie zdenerwujesz, to naprawdę cię gdzieś zostawię – bąknął wciąż wkurzony.
- Będę trzymał język za
zębami tylko i wyłącznie dla własnego dobra – Izaya skinął głową, przez co
okulary trochę zjechały mu z nosa. Natychmiast poprawił je wolną dłonią, nie
chcąc, żeby spadły na ziemię – A ty lepiej nie wywijaj więcej takich numerów,
durna amebo, bo inaczej twój brat straci palec.
- Oo.. – Shizuo udał
zdziwionego i znowu się zatrzymał – Czyli jednak ty też czasem się denerwujesz?
– spytał, odwracając się do niego przodem i nieco mocniej ścisnął jego dłoń.
- Każdy się czasem
denerwuje, Shizu-chan, ale w przeciwieństwie do ciebie, ja nie okazuje tego w
tak prymitywny sposób – odpowiedział brunet, także zaciskając swoją dłoń, choć
jego uścisk był niczym w porównaniu z tym Shizuo. Skrzywił się – Zaraz będziesz
miał na sumieniu także złamanie mi ręki, Shizu-chan – powiedział, chcąc jakoś
się wyszarpnąć.
Shizuo jedynie przysunął
się do bruneta, zabijając go przy tym spojrzeniem i lekko rozluźnił uścisk na
jego dłoni – Może jeśli bym to zrobił, to w końcu byś się zamknął – warknął i
znowu ruszył przed siebie, ciągnąc go za sobą.
- Nie dość, że przez
ciebie jestem ślepy, to jeszcze
chciałbyś złamać mi rękę? – spytał z kpiną w głosie Izaya – Czy to jakiś twój
plan, Shizu-chan? Chcesz uzależnić mnie od innych? – prychnął.
Shizuo ponownie się
zatrzymał, tym razem nie odwracając się do Izayi. Po prostu przez chwilę stał,
patrząc w ziemię i zastanawiał się, czemu usłyszenie tych słów od mendy
zabolało, skoro i tak go nie lubił.
- Dobra, przepraszam, –
warknął, nadal walcząc z adrenaliną – ale to też twoja wina, jakbyś mnie nie
denerwował, to-… - blondyn nagle zamilkł.
- Shizu-chan? – Izaya się
zdziwił. Naprawdę nieźle się zdziwił, w końcu nie codziennie słyszy się
przeprosiny od swojego wroga. Mimo to jego zdziwienie odbijało się tylko w
głosie, wyraz twarzy nie uległ zmianie – Shizu-chan, co tak nagle prze-
- McDonald… - przerwał mu
Shizuo – a tam dalej jest metro… to gdzie teraz iść? – spytał już w stu procentach
uspokojony przez swoje odkrycie.
Izaya pokiwał głową,
trawiąc nową informację. Czyli już nie byli zgubieni… przez chwilę się
zastanowił – Naprzeciwko McDonalda jest uliczka, widzisz?
- Uhmm..
- Idź tam – powiedział w
pewnym sensie zadowolony z tego, że tak rozkazuje Heiwajimie.
- Noo.. i gdzie teraz? –
spytał niepewnie blondyn, rozglądając się dookoła.
- Po lewej powinien być
sklep z ubraniami, widzisz? Zaraz obok jest kawiarnia, masz tam wejść.
Shizuo po raz kolejny
pociągnął bruneta we wskazanym kierunku – Czemu to akurat musiała być ta kawiarnia, co? – spytał niezadowolony
i wszedł do środka.
- Bo tak – odpowiedział
krótko Izaya – Stolik w rogu po lewej. Jest wolny?
- Mhm… - Shizuo do niego
podszedł i naprowadził Izaye na kanapę – Siadaj.
Brunet namacał kanapę i na
niej usiadł, podczas gdy Heiwajima zajął miejsce naprzeciwko.
Do ich stolika natychmiast
podeszła wesoła kelnerka z zieloniutkim notesikiem w dłoni. Średniej długości
różowe włosy spięte w dwie kituszki podskakiwały z każdym jej krokiem, a usta
mieniły się od błyszczyka, który podkreślał jej ładne usta.
- Co podać? – spytała,
przenosząc swoje trawiasto-zielone oczy z Shizuo na Izaye, który właśnie
ściągał z siebie kurtkę i podsunął okulary z nosa, na czubek głowy –
O~Nakura-san! Dawno pana tu nie było~~ - uśmiechnęła się przyjaźnie, z zaciekawieniem mu się
przyglądając – Podać to co zwykle? Znowu trochę pan schudł.. – zaśmiała się –
Na pewno dobrze się pan odżywia?
Izaya zaśmiał się,
idealnie udając zakłopotanego i posłał przyjazny uśmiech w stronę, z której
dobiegał do niego głos dziewczyny – Tak, Mami-chan, to co zwykle – powiedział,
starając się bardziej skakać wzrokiem, aby nie sprawiać wrażenia niewidomego.
Nie chciał marnować czasu na rozmowę z dziewczyną o tym, co akurat teraz nie było
istotne.
- A dla pana? – skierowała
pytanie do Shizuo, lekko przy tym dygając i przekręcając głowę na bok.
Zdecydowanie była jedną z tych osób, które zarażały dobrym humorem.
- Gorącą czekoladę i lody
– odpowiedział nieco przytłoczony jej optymizmem.
- W porządku~ - zapisała
sobie – A czekolada ma być miętowa, karmelowa, waniliowa, truskawkowa, czy
normalna~?
- Wolniej, Mami-chan, bo
Shizu-chan nie zapamięta – zaśmiał się cicho Izaya.
- Miętowa – mruknął
Shizuo, mrożąc Izaye spojrzeniem.
- Okej~♪ - zapisała sobie
i odeszła skocznym krokiem.
Kiedy dziewczyna oddaliła
się wystarczająco, by ich nie słyszeć, blondyn nieco nachylił się nad stolikiem
– Czemu Nakura?
- Nie wszyscy muszą
wiedzieć, że Orihara Izaya, to ja – uśmiechnął się z dumą – Są tacy, których to
odstrasza, albo zniechęca i wtedy nie chcą puścić pary z ust, a nie o to chodzi
w tym zawodzie.
Shizuo odruchowo skinął
głową, ale gdy po raz kolejny uświadomił sobie, że Izaya go nie widzi cicho
mruknął – Mhm…
- Więc… - westchnął
brunet, przeciągając się i opadł na oparcie – Jeśli już mam cię uczyć, to
musisz wiedzieć, że będę to robił trochę inaczej.
- To znaczy?
- Najpierw praktyka, potem
teoria i znowu praktyka – sprostował Izaya, a jeden z jego kącików uniósł się w
górę.
- No ale przecież umiem patrzeć,
tak? – warknął nieco zirytowany.
Przerwała im Mami, która
podeszła do stolika z ich zamówieniem. Izayi podała kawę i jakieś ciemne
ciastko z orzechami, według Shizuo prawdopodobnie o smaku ciemnej czekolady,
ale tak naprawdę to miało w sobie też rum. Gorzki deser Izayi nawet z wyglądu
był totalnym przeciwieństwem słodkiego zamówienia Shizuo. Blondyn spojrzał na
to co kładzie przed nim dziewczyna. Góra różnokolorowych gałek wypełniała
pucharek po brzegi, a po całości spływała smakowicie wyglądająca czekoladowa
polewa. W dodatku aromat mięty dobiegający z czekolady był tak mocny, że czuł
go nawet Izaya.
- Shizu-chan, naprawdę… -
mruknął jakby lekko rozbawiony brunet – Ty się nigdy nie zmienisz – zaśmiał
się, przypominając sobie, jak Shizuo często chrupał coś słodkiego w szkole.
Kiedy brunet miał pewność, że Mami już przy nich nie ma powiedział – Skoro
uważasz, że umiesz patrzeć, to powiedz, co takiego w niej zauważyłeś.
- Etto.. – zastanowił się
przez chwilę blondyn, bebłając lody łyżeczką – Zgrabna-
- Shizu-chan! – od razu mu
przerwał, głośno się śmiejąc – Jeśli to jest pierwsze, co zauważasz, to równie
dobrze mógłbym powiedzieć, że mam oczy w dupie i jedyne co widzę, to gówno –
skomentował jego odpowiedź, wciąż rozbawiony.
- No ale zgrabna jest, to
fakt. Fakty chyba są ważne, nie? – Shizuo nie mógł nic na to poradzić, że lekko
się zarumienił.
- No dobra, niech ci
będzie – Izaya wciąż się uśmiechał i uniósł filiżankę z kawą do ust, lekko ją
dmuchając – Coś jeszcze? Czy może twój zwierzęcy umysł myśli tylko o jednym..?
- Wulkan energii.. trochę
to przytłaczajce – mruknął w taki sposób, że mogłoby się wydawać, że jest
bardziej zainteresowany lodami. Ale tak naprawdę to głęboko się zastanawiał,
jak najlepiej odpowiedzieć Izayi.
- Już lepiej – powiedział
brunet, dalej pijąc kawę.
Shizuo milczał, jedząc
lody i wciąż się zastanawiając.
- To wszystko? – zapytał
Izaya, lekko unosząc brwi.
- A czego więcej byś
chciał? – odpowiedział niezadowolony blondyn.
- Szczegółów, Shizu-chan,
szczegółów – Izaya odstawił filiżankę i lekko nachylił się nad stołem, a jego
puste spojrzenie przeszyło Shizuo na wskroś. W jego oczach było coś jakby…
żądza, ale taka inna. Żądza informacji.
Izaya naprawdę nie
potrafił zrozumieć, jak Shizuo mógł nie dostrzec tak wielu banalnych rzeczy i to
naprawdę go irytowało. Nie rozumiał, o czym myślał ten pierwotniak i co
siedziało mu w głowie, ale to coś musiało go dekoncentrować. To było dla niego
jedyne wytłumaczenie. Przecież Shizuo nie mógł być aż tak tępy! Bardziej ślepy
od… od niego samego.
Orihara cofnął się, znowu
opadając na oparcie i zaczął się śmiać.
Co to za oczy, które nic nie widzą?
Dziękujcie na kolanach Yaarie, bo gdyby nie ona, to rozdział nie byłby zamieszczony i wchodźcie na jej bloga: www.yaoicujemy-fangirlujemy.blogspot.com
Być może Cię teraz przygaszę, bo mimo, że rozdział był długi, mi nadal mało xD Ale wyszedł Ci naprawdę bosko~ :D
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, że Nasz Izayasz ma oczy, które nie potrafią się skupić. Oj Shizu, pracuj, pracuj! Albowiem powiadam Ci, że... Chyba wyjdzie Ci to na dobre xD Troszkę dziwnie jest wyobrażać sobie, macającego - prawie -wszystko Izayę OmO Ale na bank się przyzwyczaję c: Wiesz, czytam to opo cały czas, a dopiero teraz wzięła mnie wenana komentowanie xD
Więc,
Pozdrawiam i weny życzę :D
P.S. Czekam też na opo, które przetłumaczasz c: *le skleroza, więc zapomniała tytułu*
To naprawdę najdłuższy rozdział w Twojej pisarskiej karierze? Prawdę mówiąc, przeczytałabym drugie tyle. Naprawdę mam nadzieję, że to nie był jednorazowy przypadek, tylko będziesz nas paść takimi rozdziałami cały czas :)
OdpowiedzUsuńFajnie. Bardzo mnie pozytywnie zaskoczył pomysł "ćwiczeń", myślałam, że od razu wrzucisz Shizuo na głęboką wodę. Nie wydaje mi się, żeby Shizuo nie widział wszystkiego. Zauważa, jednak nie nie przywiązuje uwagi, nie rejestruje. Hm. Chyba Izaya wydobędzie z niego potencjał, bo przecież nie znajdzie nowych ócz tak szybko. A w ogóle Izaya mógłby mu podać jakiś wzorzec myślenia, wszak Shizuo nie siedzi w tej robocie i nie bardzo wie, czego od niego się oczekuje.
Miałam coś jeszcze napisać, ale nie pamiętam >.<' Jeśli sobie przypomnę to będę dalej spamić >D
Mam nadzieję, że szybko pojawi się nowy rozdział (jak dla mnie może nawet dzisiaj)
Pozdrawiam!
Y.
powiedz poprostu że ci się już nie chce pisać ._.
OdpowiedzUsuńUmm... słucham?
UsuńPrzepraszam bardzo, po czym stwierdzenie, że nie chce się jej pisać?
UsuńBardzo fajny rozdział, jak każdy :) Nie wiem czemu zachwycił mnie fragment, gdy Shizuś zostawił Izayę i ten był taki biedny i zagubiony... a potem po niego wrócił, bo nie miał serca go tak zostawić *_*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę częstszych napadów weny, które owocują takimi świetnymi, długimi rozdziałami ;]
Jestem rozczarowana Shizu-chanem. Stał się przewidywalny! Izaya przewidział, że przyjdzie do niego i zrobi mu awanturę! Wstyd! xD
OdpowiedzUsuńAle już tak na poważnie, podoba mi się ,,praktyka'', jaką ma odbyć Shizuś. Wgl. ten wątek o tej hm... ,,nauce poprawnego widzenia" (że to tak ujmę) jest bardzo ciekawy i fajnie przedstawiony. Generalnie to bardzo się cieszę, że ta ich ,,współpraca'' nie będzie od razu polegała na; ,,przejdź się po mieście i znajdź mi informacje'', tylko rzeczywiście Izaya sam musi pokazać Shizuo, w jaki sposób ma ogarnąć to wszystko, żeby w ogóle nauczył się szukać informacji. Choć to trochę zabawne, że Izaya, który jakby nie było jest ślepy, uczy widzącego Shizu-chana patrzeć. Interesujący połączenie, fajnie podsumowane ostatnim zdaniem. Orihara nie ma oczu, a i tak widzi więcej niż blondyn.
I wgl. w tym opowiadaniu podoba mi się jeszcze jedna rzecz. Miałam o tym pisać już pod poprzednim rozdziałem, ale zapomniałam xD Chodzi mi generalnie o to, że gdy piszesz tak jakby z perspektywy Izaiy to jest ten duży nacisk na zmysł np. słuchu albo węchu, jak było teraz z miętą, a wcześniej chyba z perfumami Shizu-chana. Bardzo fajnie się czyta coś takiego, takie nieco inne spojrzenie na świat i fajnie, że zostało to tu ujęte ^^
Coraz bardziej lubię to opowiadanie, fajny temat i ciekawie przedstawione relacje. Generalnie czekaaam na więcej ^^
I wgl. tak nawiasem jeszcze; przez to opowiadanie fakt, że wszystko tutaj sprowadza się do oczu, zaczęłam częściej nosić okulary xD wpływasz na ludzi xD
Pozdraawiam
Świetnie ale...to też będzie yaoi ?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak~ :D
UsuńSprawiasz, że zaczynam współczuć Izayi... Nie lubię gościa, ale... To było takie... no.. Jak wtedy, kiedy Shizuś prawie go zostawił i był taki zdezorientowany i zmartwiony, aww. Był jak taki bezbronny dzidziuś ;A;
OdpowiedzUsuńHurra~! Wreszcie jakiś dłuższy rozdział :3
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że bycie niewidomym jest straszne o.o
Uwielbiam ~! Pozdrawiam
Rany, kocham cię ^^
OdpowiedzUsuńBiedny Izaya... Jak go sobie wyobrażałam gdy go Shizu puścił to myślałam że się normalnie rozbeczę ;-;
Strasznie mi się podoba tw styl pisania, takie ciekawe i wgl a ja nie mam czasu czytać... Ehh straszne życie xD
Opko prze, czekam na nowe :3
Uwielbiam moment gdy Shizuo robi Izayi wjazd na chatę, z wrzaskiem: „Nikt nie mówił Ci, że nie możesz mieć wszystkiego co chcesz?!” i gniecie wypiżamowanego bruneta XD
OdpowiedzUsuńShizuo wyjątkowo łatwo się zgodził na współpracę, to dobrze, to pokazuje, że tak naprawdę może tego właśnie chciał. Według mnie dzięki temu widać jak bardzo odczuwa on potrzebę zbliżenia się do kogoś, i że nawet towarzystwo Izayi może okazać się lepsze niż dotychczasowa, wychodząca mu już bokiem – samotność.
Żart Shizuo o rybich gałach mnie rozbroił, takiego Shizu – chana kupuję w całości <3
Izaya uczepia się rękawa Shizuo i nazywa go psem, a Shizuo jedynie mruczy „Pognieciesz mi mankiet” HAHAHAHA, nie wiem w sumie czemu ale to cholernie zabawne xD
Moja reakcja na moment z okularami, to jedno wielkie „KYAAA!” Po prostu urocze, doskonale wyobrażam sobie tę chwilę, widzę jak Izaya zatrzymuje w końcu Shizuo i jak ten spogląda na Izayę, chwilę się zastanawia, po czym zdejmuje ze swojego nosa okulary i lekko się garbiąc – zakłada je na nos bruneta. Na dodatek Shizuo, na pytanie zdziwionego Izayi – wymrukuje jedynie to swoje: „Ta…” z brakiem jakiejkolwiek innej reakcji na własny dość niecodzienny, wyjątkowo swobodny i ciepły względem Izayi gest. Doprawdy czarujące, całkowicie mnie zadowalające *w*
Widzę to, widzę czysto i wyraźnie i serce się kraje, dusza wyje – Izaya porzucony! Cóż za widok: stoi, wyciąga gwałtownie rękę w nadziei, że jeszcze zdąży złapać Shizuo, wyciąga rękę tak jakby jego życie od tego zależało i natrafia na pustkę. Widzę jak stoi tak przez moment z ręką próbującą w kilku nerwowych ruchach zlokalizować jeszcze jakoś obok jakąkolwiek część Shizuo i jak coraz bardziej spanikowany tym, że na nic nie trafił - cofa ją po chwili szybko do swojej piersi. Widzę w wyobraźni jego minę, bladość jego twarzy i panikę w niewidzących, przesłoniętych niebieskimi szkłami – oczach. Szkoda, że nie mam zdolności do rysowania – nabazgrałabym to! Słyszę nawet jego przesiąknięty obawą i nieco zbyt wysoko podniesiony – a przez to nieco piskliwy i załamujący się głos, gdy krzyczy wzywając Shizuo.
Miszu, już Ci to pisałam, napiszę jeszcze raz i pewnie nie ostatni – piszesz w taki sposób, że nie mam najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie danego momentu, tak jakbym przy otwarciu rozdziału opowiadania – włączała ekran, na którym wszystko od razu jest wyświetlane w wersji SUPER – HIPER - ULTRA HD, 3D i może nawet 5D. Co za technologia, co za detale, co za efekty dźwiękowe *A*
Shizuo łapie Izayę za rękę……… Hej ho! I wszyscy razem! Na raz, na dwa, na raz, dwa, trzy - Podaj rękę swemu bratuuu, niechaj nikt nie czuje się saaam! Tra la la la la la la la. To jest takie fajne, że będę śpiewać, nic mnie nie powstrzyma – ratuj się kto może!
Izaya i Shizuo – dwójka odwiecznych wrogów… siedzą razem w kawiarni, piją kawę/czekoladę, jedzą ciasto/lody, rozmawiają spokojnie jak gdyby nigdy nic, jak gdyby tak zawsze było i miało być… Izaya i Shizuo – takie ich wspólne relacje uwielbiam najbardziej w Twoich opowiadaniach.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och Shizus zostawił Izaye to bylo... ale wrócił, no cóż pchla była taka zagubiona...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia