poniedziałek, 18 listopada 2013

Durarara!! "Widzieć świat twoimi oczyma" - rozdział 9

Cóż mogę poradzić, terminy mnie nienawidzą~:D A zawsze byłam taka systematyczna...  .3.  popsułam się~~

Ach, tak! Jeśli część z was nie widziała, to blog z tłumaczeniami został reaktywowany (mimo, że wcale nie był zawieszony, ale ćśś..  xD) i dodałam wczoraj? to było wczoraj? *ostatnio zarywa nocki i mylą jej się dni*  Tak czy inaczej, dodałam na drugim blogu nowy rozdział, więc możecie zajrzeć ;3 i dzisiaj może zacznę tłumaczyć następny, więc nie martwiajcie się~~

Tym czasem, zapraszam do czytania o ślepcu~~ 

~~~~~~~~~~~~


Rodział 9

Izaya wszedł do salonu i usiadł po turecku na kanapie, po czym zaczął jeść płatki, które ze sobą przyniósł. Poczuł zapach wody kolońskiej, nie znał jej za dobrze. Do swojej był przyzwyczajony na tyle, że jej nie czuł, a tę Shikiego doskonale rozpoznawał. Jednak ta, którą czuł teraz, nie przypominała mu żadnej z nich. Po chwili przypomniał sobie, że taki sam zapach czuł wczoraj od Shizuo, a nutka tytoniu jedynie utwierdziła go w tym przekonaniu. Nawet ładne – pomyślał sobie.

Trzymał w dłoniach miskę musli z owocami i powoli jadł. Okno było zamknięte, więc towarzyszyło mu jedynie ciche chrupanie, żadnych odgłosów z zewnątrz mieszkania. Zjadł większość płatków, zostawiając w misce trochę mleka i odstawił ją na stolik, przypadkiem przewracając jednego pionka. Skrzywił się niezadowolony, ale nawet nie spróbował go podnieść.

Nawet zwykłe robienie płatków było teraz dla niego dziwne. Musiał wszystko macać i wąchać.

Zadarł łokcie o oparcie kanapy, a nogi położył na stoliku do kawy. Westchnął, kierując wzrok w górę. Właściwie to nadal miał na sobie piżamę. Tylko jaki był sens się przebierać, skoro siebie nie widział? Równie dobrze mógłby mieć na sobie strój Kaczora Donalda i tak nie robiłoby mu to różnicy – przynajmniej dopóki w jakiś sposób nie zobaczyłby, jak niedorzecznie wygląda.

Przez jakiś czas siedział, przyzwyczajając się do nienaturalnego spokoju, który go otaczał, ale szybko zrezygnował. Spokój nigdy go nie zadowalał. Chaos był zdecydowanie ciekawszy. Prychnął do siebie. Tylko po co teraz tworzyć nieład, skoro nie można go oglądać? Może chcieć wciąż tkwić w swoich poglądach, chcieć jakby zatrzymać czas na okresie sprzed utraty wzroku, ale w pratyce nic to nie da. Może udawać, że samo słuchanie głosów mu wystarcza, tylko że to nie jest prawdą.

- Oszukuj innych, a skończysz na tym, że nie zorientujesz się, kiedy sam siebie wykiwałeś – mruknął do siebie. Dokładnie pamiętał, jak kiedyś powiedział to zdanie jakiemuś niedoszłemu samobójcy, z którym rozmawiał. Nigdy by nie pomyślał, że kiedyś użyje go w odniesieniu do siebie.

Wstał z kanapy i podszedł do półki z książkami. Przylgnął plecami do ściany, przy której zaczynał się regał i wyciągnął dłoń na wysokości klatki piersiowej. Wsunął ją w przestrzeń pomiędzy półką, a górną częścią książek i zaczął iść przed siebie, czekając aż natrafi na to, czego szukał. Po chwili poczuł jak jego palce zderzyły się z chłodnym szkłem. Jeden kącik jego ust powędrował w górę. Wysunął książki zasłaniające pojemnik, po czym jego też wyciągnął. Postawił pojemnik na swoim biurku i jedną dłoń ułożył na jego wieczku. Namacał otwarcie i za nie pociągnął, odkładając pokrywkę na bok. Zanurzył palce w chłodnej cieczy, po czym wyciągnął to, co w niej pływało. Głowa dullahana spoczywała teraz w jego rękach, po których spływały lodowate krople. Mokre włosy Celty łaskotały go po dłoniach. Delikatnie ułożył jej głowę na biurku, tuż obok pokrywki i ukucnął, zrównując się z głową. Ich oczy znajdowały się na tym samym poziomie, dokładnie naprzeciwko siebie. Jedne zamknięte, rejestrowały obraz znajdujący się bardzo daleko, obraz otaczający bezgłowe ciało, a drugie otwarte, jednak nie widzące niczego.

- Jak to jest, że twoje ciało widzi, co je otacza – przejechał lekko kciukiem po jej powiece, pod którą znajdowała się gałka oczna – mimo że oczy są tutaj, zamknięte…

Na czym polegała więź łącząca ciało z tą głową i jej oczyma?

Zacisnął dłoń w pięść i zrzucił z biurka pojemnik, głowę zostawiając nietkniętą. Tak naprawdę, to marzył teraz o zniszczeniu tej głowy. Głowy, którą tak bardzo chciał kiedyś obudzić. Walkiria? Dobre sobie.. Na co mu to, skoro niczego nie zobaczy?!

- Dlaczego widzisz, skoro twoich oczu nie ma przy tobie! – krzyknął, zderzając się z głową czołem – Nie masz oczu – warknął – Nie masz i jakimś cudem widzisz! – krzyknął, a echo jego głosu poniosło się po pustym mieszkaniu.

Więc dlaczego? Skoro on miał swoje oczy cały czas przy sobie… to dlaczego nie widział?

***

Shizuo po raz ostatni zaciągnął się papierosem i zgasił go na jakiejś żółtej barierce. Wiedział, że ze spotkania z Izayą nie mogło wyniknąć nic dobrego, a towarzyszący mu przez cały czas zły humor był w stu procentach uzasadniony.

Dookoła poniosło się donośne rżenie konia i natychmiast rozejrzał się za Celty. Pomachali sobie, po czym dziewczyna pomknęła dalej, prawdopodobnie jak zwykle poszukując swojej głowy. Jeszcze przez chwilę patrzył w stronę, w którą pojechała dziewczyna, aż nagle usłyszał cichutki odgłos silnika, prawdopodobnie drogiego. Spojrzał przed siebie i zobaczył czarny samochód. Jedna z przyciemnianych szyb od strony pasażera zsunęła się w dół.

- Heiwajima-san? – spytał ciemnowłosy mężczyzna, dokładnie mu się przyglądając.

Shizuo skinął głową.

- Możemy porozmawiać?

- Zależy o czym – odpowiedział blondyn, nie miał zamiaru marnować swojego czasu na bzdury.

- Chodzi o Oriharę – mężczyzna oznajmił stanowczo.

Shizuo zmarszczył brwi. Nie chciał rozmawiać z nikim o pijawce, ale wiedział, że w swojej obecnej sytuacji lepiej będzie jeśli wysłucha tego gościa. W końcu skoro spotyka się z Izayą, powinien wiedzieć o nim więcej – tak dla własnego dobra.

- W porządku – gdy to powiedział, drzwi do samochodu się otworzyły.

- W takim razie zapraszam na przejażdżkę – uśmiechnął się dość chłodno i formalnie, a Shizuo bez słowa wszedł do samochodu.

Nie ufał temu facetowi. Coś w nim było, coś takiego, co kazało mu trzymać się na baczności. Prawie tak jak z Izayą, ale jednak to uczucie było nieco inne. Od Izayi czuło się niebezpieczeństwo, a ten mężczyzna emanował… czymś jakby potęgą. Oczywistym było, że miał znajomości i gdyby tylko chciał, Shizuo byłby martwy. Blondyn nie mógł nic poradzić na to, że pomiędzy jego brwiami pojawiła się zmarszczka.

Samochód ruszył.

- Sądzę, że pora się przedstawić – zaczął, sięgając po papierosa i zaoferował jednego Shizuo – Jestem Shiki.

Heiwajima pokręcił przecząco głową. Przed chwilą palił, zresztą czuł, że papierosy Shikiego były mocne, a on takich nie lubił.

- Więc o co dokładnie chodzi? – spytał, kątem oka spoglądając na kierowce samochodu, który od czasu do czasu przyglądał się im w lusterku. Pewnie był ochroniarzem.

- Nieźle namieszałeś w moich interesach, Heiwajima-san – powiedział, zaciągając się dymem. Kiedy wypuścił z płuc obłoczki dymu, blondyn lekko zmarszczył nos. Tak jak się spodziewał, papierosy mężczyzny były mocne – Przez ciebie Orihara-san nie widzi, a to działa jedynie na niekorzyść Awakusu-kai-

- Więc jesteś yakuzą? – przerwał mu, a jego brak zaufania do mężczyzny jedynie się pogłębił.

- To chyba dość oczywiste – jeden z kącików Shikiego powędrował w górę.

Samochód zatrzymał się na czerwonym świetle, a Shizuo wyjrzał przez okno. Nie za bardzo wiedział gdzie są, ale to pewnie dlatego, że nieszczególnie się nad tym skupiał. Bardziej interesował go ten mężczyzna.

- Nie chciałem mu tego mówić, ale teraz jest bezużyteczny. Informacje z internetu to nie wszystko. Każdy inny informator by je dla nas zdobył, w dodatku za niższą opłatą – lekko się uśmiechnął. Izaya naprawdę wysoko się cenił.

- Więc czemu…? – blondyn nie rozumiał. Lekko zmarszczył brwi, przyglądając się rozmówcy.

- Współczucie, przywiązanie… lojalność? – yakuza rzucił kilka słów, a jego głos wskazywał na to, że sam nie był pewien co do prawdziwego powodu – Tak czy inaczej, nie o to w tym chodzi. Mam dla ciebie pewną propozycję – mówiąc to, wyciągnął swoją kieszonkową popielniczkę, otworzył ją i zgasił w niej papierosa, a następnie ponownie ją schował.

Shizuo przyglądał mu się przez cały czas, po czym doszedł do wniosku, że palenie to chyba jedyna rzecz, która ich łączy. Shiki nieszczególnie przypadł mu do gustu.

- Oczywiście, Orihara-san o wszystkim wie. Uznał to za swoje kolejne źródło rozrywki, ale kto wie, co tak naprawdę siedzi mu w głowie – westchnął rozczarowany.

- Nie interesuje mnie nic, co wydawałoby się mu zabawne – stwierdził chłodno Shizuo.

Zgodził się na rozmowę o Izayi, licząc na to, że może uda mu się chociaż częściowo wybrnąć ze swojej obecnej sytuacji, ale jeżeli Shiki miał zamiar wciągnąć go w to jeszcze głębiej, to blondyn nie miał zamiaru słuchać.

- Dla mnie jest to korzystne, a nie zabawne – wtrącił ciemnowłosy.

Nie był zbyt zadowolony z nastawienia Heiwajimy, ale czego innego mógł się spodziewać? W końcu chodziło tu o jego wroga. Obawiał się tylko reakcji blondyna. Zastanowił się jak najlepiej ująć to, co chce mu przekazać. Cały ten czas uważnie mu się przyglądał. Coś w jego postawie wskazywało na to, że wcale nie jest taki silny. Shiki zastanowił się, co to mogło być. Nie chodziło o zachowanie. W przeciwieństwie do większości ludzi z jakimi styczność miał yakuza, Shizuo grał w otwarte karty. Wszystkie jego emocje były widoczne na twarzy. Nie uśmiechał się sztucznie, ani nie udawał poważnego. Po prostu niezależnie od sytuacji był sobą. Na twarzy starszego mężczyzny pojawił się zadowolony uśmiech. Ktoś, kto nie potrafi ukryć swoich emocji przed innymi nie mógł być silny. W jego oczach Heiwajima Shizuo z pewnością nie był ‘Najsilniejszym Mężczyzną w Ikebukuro’. Prędzej przyznałby ten tytuł Oriharze, chociaż kto wie.. brunet czasem ukrywał zbyt wiele, a to też jakaś słabość.

- Jak sądzisz, kto jest najsilniejszy w mieście? – spytał nagle Shiki.

Shizuo lekko uniósł brwi, zdziwiony nagłym pytaniem – Najsilniejszy… chyba Simon, Celty…

- Siebie nie wymieniłeś? – mruknął Shiki.

Shizuo zmarszczył brwi – Nie – uciął krótko – Nie lubię takich pytań – burknął – To nieistotne kto jest najsilniejszy. Czy możemy wreszcie przejść do rzeczy?

Shiki zrozumiał, że blondyn powoli traci cierpliwość, więc postanowił już bardziej go nie denerwować.

- Heiwajima-san, z pewnością jesteś dość osobliwym człowiekiem – mruknął, lekko się uśmiechając – Tak czy inaczej, to o czym chciałem porozmawiać, tyczy się z grubsza interesów. Jak już mówiłem, nasz obecny informator jest bezużyteczny, ale nie możemy ot tak sobie wtajemniczyć w nasze sprawy kogoś, komu nie ufamy, rozumiesz?

Blondyn skinął głową – Tak.

- W takim razie, chyba rozumiesz w jak niekorzystnym położeniu znajduje się nasza organizacja – yakuza na moment przerwał – To, czego teraz potrzebujemy, to informator. Dobry informator. Niestety ufamy tylko Oriharze-

- Ufacie komuś takiemu jak on i jeszcze funkcjonujecie? – prychnął Shizuo.

Shiki cicho się zaśmiał – Wbrew temu co sądzisz, Orihara-san potrafi być lojalny. Gdyby nie ja prawdopodobnie nie byłby tym, kim teraz jest.

Shizuo po raz kolejny ściągnął brwi. Nagle przypomniał sobie, że Izaya po skończeniu liceum zaczął kręcić coś z yakuzą. Nawet widział, jak wsiada do samochodu. Jeśli rozmawiał wtedy właśnie z Shikim, to wszystko miałoby sens, ale czy aby na pewno Izaya wiedział co to lojalność?

- Cóż, prawdopodobnie jest lojalny tylko dlatego, że gdyby coś spieprzył, podziałałoby to nie tylko na naszą niekorzyść, ale jego również – dodał yakuza, gdy zauważył, że blondyn nad czymś się zastanawia.

- Więc szukacie informatora, ale macie problem, bo chcecie mendę, a on się nie nadaje – streścił oschle Shizuo – To fajnie, ale co to ma wspólnego ze mną?

- A to, że skoro odebrałeś mu wzrok, to właśnie ty powinieneś mu go zwrócić – uśmiechnął się yakuza.

Odkąd zatrzymali się na czerwonym świetle, Shizuo nawet nie zorientował się, kiedy samochód ponownie ruszył. Prawie poleciał do przodu, kiedy auto gwałtownie się zatrzymało. Zdezorientowany spojrzał na Shikiego.

- Może lepiej zapnij pas – zaproponował mężczyzna, mimo że sam siedział właśnie niezapięty.

- Jak to oddać? – spytał szybko, zupełnie jakby nie usłyszał nic o pasie – Przecież to niemożliwe.

- Masz działające oczy, prawda? Daj mu je – yakuza wruszył ramionami, jakby można było to zrobić za pomocą pstryknięcia palcem.

Shizuo z początku myślał, że się przesłyszał i lekko się cofnął, zastanawiając się, czy Shiki nie jest czasem tak samo popierdolony jak Izaya.

- Jak? – burknął, wciąż nieufnie.
- Wybacz mi Heiwajima-san, że mówię w tak niejasny sposób – zaśmiał się Shiki, nieco rozbawiony jego reakcją – ale Orihara-san prosił, bym pozwolił mu wytłumaczyć ci to samemu – mówiąc to, podał blondynowi swoją komórkę z wyświetlonym na niej numerem Izayi.

Blondyn wziął do rąk telefon i spojrzał na numer,  po czym ponownie przeniósł wzrok na Shikiego – Jeśli tak, to czemu on nie wytłumaczył mi wszystkiego?

- Cóż… praktycznie to taka jakby rozmowa o pracę, więc skoro to ja jestem pracodawcą, to chyba oczywiste, że muszę tu być – odpowiedział yakuza – Zresztą, Orihara-san bardziej cię denerwuje, prawda? To chyba dobrze, że siedzisz teraz ze mną, a nie z nim.

Shizuo ponownie spojrzał na telefon i mruknął, kiwając głową. Tak naprawdę to teraz, gdy myślał o Izayi jedyne co czuł, to to głupie uczucie w brzuchu. Po tym, jak siedział w salonie u Orihary z zamkniętymi oczyma, nie potrafił się na niego zezłościć, a przynajmniej przez jakiś czas.

Nacisnął odpowiedni guzik i przyłożył komórkę do ucha, czekając aż brunet odbierze.

- Shiki-san? Nie możesz znaleźć pierwotniaka? – po trzecim sygnale, w słuchawce odezwał się głos bruneta.

- To ja – warknął Shizuo, choć wcale nie zabrzmiało to groźnie.

- Ach, więc się znalazłeś – po głosie Izayi słychać było, że się uśmiechnął – Byłeś grzeczny dla Shikiego?

- Skończ z wkurzaniem mnie i przejdź do rzeczy – bąknął, zatapiając się głębiej w miękkiej skórze siedzenia – Cały czas trzeba was wszystkich poganiać, żeby dowiedzieć się, o co wam chodzi… - bąknął i kątem oka dostrzegł, że Shiki słysząc to, lekko się uśmiechnął.

- To twoja wina, że jesteś taki niecierpliwy~ Nie pamiętasz, co mówiłem ci o liście?

- To nie list – po raz kolejny udzielił mu tej samej odpowiedzi.

Izaya westchnął zrezygnowany – Chodzi o to, żebyś pomagał mi w pracy i był czymś w rodzaju moich przenośnych oczu – streścił najlepiej jak umiał – Czy pan ameba zrozumiał, o co mi chodzi?

Shizuo ściągnął brwi i zastanowił się, czy aby na pewno się nie przesłyszał.

- Chyba sobie żarty robisz – zaśmiał się  z pogardą – I nawet nie próbuj szantażować mnie bratem, są pewne granice, wiesz? – warknął na niego, tym razem naprawdę zezłoszczony.
- Spójrz na to od innej strony – zaczął Izaya, naprawdę chcąc przekonać blondyna – Będziesz dostawał połowę mojego wynagrodzenia od każdego zlecenia. Oczywiście nie wszystkie będą od Shikie-
­- Nie szczuj mnie pieniędzmi! – Shizuo lekko podniósł głos.
Izaya miał tupet i mimo wcześniejszego poczucia winy, teraz miał ochotę rozgnieść mu łeb. Sam nie rozumiał, jak mógł być aż tak zmienny, jeśli chodzi o Orihare. To się po prostu działo samo.
- Dobrze wiem, co masz w skrzynce na listy, Shizu-chan – powaga w głosie Izayi była przytłaczająca, a blondyn był pewien, że kleszcz robi to specjalnie – Same ponaglenia. Ja potrafię zapłacić za szkody, które wyrządziliśmy przez tyle lat, ale ty najwyraźniej nie. Mimo że rozłożono ci je na raty.
- Zamknij się – burknął. Zdecydowanie nie chciał tego słyszeć, a zwłaszcza nie od mendy – Gdybyś mnie zawsze nie prowokował to-
- To i tak musiałbyś pokryć szkody, których dokonujesz wyżywając się na dłużnikach – przerwał mu i dokończył za niego – Mam rację? Więc nie zwalaj winy na mnie. Pieniądze ci się przydadzą, a ja z Shikim dajemy ci możliwość ich zarobienia.
- Za kogo ty mnie masz? – wysyczał, powstrzymując się przed zgnieceniem telefonu.
- W takim razie mam ci pogrozić Kasuką?­ – spytał z przekąsem brunet.
Shizuo się wzdrygnął i zacisnął wolną dłoń w pięść – Chyba już ci mówiłem, że to jest poniżej wszelkie-

- Nie obchodzi mnie, co jest poniżej czego, Shizu-chan – przerwał mu stanowczy głos Orihary – Po prostu chcę cię mieć jako swoje oczy.

13 komentarzy:

  1. Kocham cię po prostu <3 Od soboty wpadalam co dziesięć minut żeby sprawdzic czy coś wrzucilas. I teraz pierwsze pytanie: czemu tak krótko?! Chociaż nie, wybaczam ci, bo czuję, że w następnym rozdziale będzie sie działo ^^
    Pozdrawiam i życzę weny
    ~ Val

    OdpowiedzUsuń
  2. Waa~!
    Wiedziałam, wiedziałam, że coś takiego będzieeeeee
    WIEDZIAŁAM NO >: D
    *czuje się jak wyrocznia*
    Dobrze, że Cię zagoniłam do pisania, a co, leniuchować będziesz >:c Nie wolno, co to, to nie~!
    Miszu, kocie, wybacz, że napiszę tu adres mojego bloga, ale Yaarie wróciła no i chce, żeby ktoś o niej wiedział :3

    Więcej Shizayi yaoiści?
    www.yaoicujemy-fangirlujemy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne~ genialnie oddajesz charaktery :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu zaniemówiłam *.*
    Nie wieże jeszcze jest drugi blog i tam notka :D
    Czy ja jestem w niebie ?:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Twoje opowiadania :3 I cieszę się, że pojawił się nowy rozdział na drugim blogu!
    Anonimous

    OdpowiedzUsuń
  6. http://mi-lka.blogspot.com/2013/11/zyczenia-dla-miszu.html jak znajdziesz czas to zajrzyj...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaaaczego ja się zawsze spóźniam na twoje rozdziały, no? ;c Chodzę cały tydzień, zastanawiając się co dalej, a nawet nie patrzę czy coś jest... dziwne xD
    W każdym razie; ja się cieszę, że wreszcie zaczyna się jakaś konkretna akcja. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że to potoczy się, aż w tym kierunku. Jasne, wnioskując po tytule coś mi tam świtało o takim sposobie, ale nie sądziłam, że tak otwarcie Izaya przedstawi, o co chodzi xD I wgl. jeszcze jednym miłym zaskoczeniem jest rola Shikiego w całym tym opowiadaniu. Fajnie, że tam jest, bo nierzadko to postać pomijana w ff. A szkoda. Zastanawiam się nad ostateczną decyzją Shizuo. Bo niby zbyt wielu możliwości, to on nie ma i raczej przegrana sprawa, ale Shizu-chn to Shizu-chan. Dlatego jestem ciekawa, co zrobi.
    I jeszcze jeden element bardzo, właściwie najbardziej mi się tu podobał. Ta pierwsza sytuacja, gdy Izaya w pewien sposób, wprawdzie sam przed sobą, ale pokazuje swoje uczucia. Kiedy w gruncie rzeczy, bardzo irytuje go świadomość swojego kalectwa i jest zazdrosny o ,,oczy'' Celty. Ogólnie, bardzo przypadł mi do gustu pan Orihara w tym opowiadaniu. Tylko czekać na 10 ^^
    Pozdraawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam.
    Jestem chora, więc nie mogąc zasnąć zaczęłam buszować po internetach w poszukiwaniu jakichś fajnych blogów o tematyce yaoi. Szukałam, szukałam i w końcu znalazłam.
    Gdy przeczesywałam ciemne i dawno już zapomniane zakątki internetu, Twój blog, niczym światełko w tunelu, doprowadziło mnie do mojej własnej Krainy Wiecznej Szczęśliwości. *nigdy nie potrafi utrzymać swojej fantazji na wodzy @-@' *
    Jak na razie przeczytałam calutki "Zakład", "Wampira" oraz wszystkie one shociki, a teraz pochłonęłam również wszystkie aktualne rozdziały "Widzieć świat twoimi oczyma".
    Nie chciałam jednak wprawiać Cię w zakłopotanie, gdy pod każdym rozdziałem zobaczyłabyś dziwnie uklepany komentarz bez większego sensu, w dodatku od anonima. >.< Dlatego też rozpisuję wszystkie swe uczucia do Twojej twórczości w tym jednym, niespójnym komentarzu. c:
    Muszę przyznać, że to było to, czego było mi trzeba. *^*
    Bardzo podoba mi się Twój styl pisania oraz to, w jaki sposób budujesz napięcie i stopniowo rozbudowujesz wydarzenia w swoich opowiadaniach, zarówno długich, jak i tych krótszych (przyznam, że momentami naprawdę mnie zaskoczyłaś i rozbawiłaś).
    No i oczywiście pairing jakim się obecnie zajmujesz. c:

    Jeszcze raz przepraszam, że musisz czytać tak bardzo niespójny i zagmatwany komentarz. ;-; Poprawie się, gdy wyzdrowieję, pisząc kolejny kom. do Twojego nowego rozdziału, którego już teraz wyczekuję.

    Pozdrawiam, życzę weny i zabieram się za drugiego bloga, którego właśnie zauważyłam ^.^
    ~ Hitori

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawe i widzę, że powoli się rozkręca :3
    Idę czytać dalej :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Wielbię to opowiadanie!!! Jakie ono jest cudowne, a to zakończenie... Kocham to!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Ahh, nie ma to jak porządne sztachnięcie zapachem Shizuo o poranku, co nie Izaya?

    Rozgoryczony Izaya to rzadkość, sporadycznie można go takim zobaczyć, cieszy mnie ta kropla goryczy.


    „- Współczucie, przywiązanie… lojalność?”

    Shiki to naprawdę równy gość. Bardzo podoba mi się jego charakter i rola w tym opowiadaniu. Kiedy stoi tak między Shizuo i Izayą jako łącznik, przypomina mi ojca stojącego między swoimi skłóconymi i niepotrafiącymi się dogadać - dziećmi. To chyba dlatego, że z Shikiego wręcz emanuje rozsądek oraz spokój i zdystansowanie względem podminowanych sytuacji, które potrafi dzięki takiemu podejściu załagodzić lub rozwiązać.



    Końcówka *-*

    Izaya taki stanowczy, taki bezwzględny. Jego nic nie obchodzi, sprzeciw nie wchodzi z grę, on chce i tak ma być. Taki władczy, taki wspaniały, taki wow, lubię.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    wspaniale, och ma pracować dla Izayi, ciekawe bo jednak nie widzę go jako informatora...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń