Ach, tak! Jeśli część z was nie widziała, to blog z tłumaczeniami został reaktywowany (mimo, że wcale nie był zawieszony, ale ćśś.. xD) i dodałam wczoraj? to było wczoraj? *ostatnio zarywa nocki i mylą jej się dni* Tak czy inaczej, dodałam na drugim blogu nowy rozdział, więc możecie zajrzeć ;3 i dzisiaj może zacznę tłumaczyć następny, więc nie martwiajcie się~~
Tym czasem, zapraszam do czytania o ślepcu~~
~~~~~~~~~~~~
Rodział
9
Izaya wszedł do salonu i usiadł po turecku na kanapie,
po czym zaczął jeść płatki, które ze sobą przyniósł. Poczuł zapach wody kolońskiej,
nie znał jej za dobrze. Do swojej był przyzwyczajony na tyle, że jej nie czuł,
a tę Shikiego doskonale rozpoznawał. Jednak ta, którą czuł teraz, nie
przypominała mu żadnej z nich. Po chwili przypomniał sobie, że taki sam zapach
czuł wczoraj od Shizuo, a nutka tytoniu jedynie utwierdziła go w tym
przekonaniu. Nawet ładne – pomyślał sobie.
Trzymał w dłoniach miskę musli z owocami i powoli jadł.
Okno było zamknięte, więc towarzyszyło mu jedynie ciche chrupanie, żadnych
odgłosów z zewnątrz mieszkania. Zjadł większość płatków, zostawiając w misce
trochę mleka i odstawił ją na stolik, przypadkiem przewracając jednego pionka.
Skrzywił się niezadowolony, ale nawet nie spróbował go podnieść.
Nawet zwykłe robienie płatków było teraz dla niego
dziwne. Musiał wszystko macać i wąchać.
Zadarł łokcie o oparcie kanapy, a nogi położył na
stoliku do kawy. Westchnął, kierując wzrok w górę. Właściwie to nadal miał na
sobie piżamę. Tylko jaki był sens się przebierać, skoro siebie nie widział?
Równie dobrze mógłby mieć na sobie strój Kaczora Donalda i tak nie robiłoby mu
to różnicy – przynajmniej dopóki w jakiś sposób nie zobaczyłby, jak
niedorzecznie wygląda.
Przez jakiś czas siedział, przyzwyczajając się do
nienaturalnego spokoju, który go otaczał, ale szybko zrezygnował. Spokój nigdy
go nie zadowalał. Chaos był zdecydowanie ciekawszy. Prychnął do siebie. Tylko
po co teraz tworzyć nieład, skoro nie można go oglądać? Może chcieć wciąż tkwić
w swoich poglądach, chcieć jakby zatrzymać czas na okresie sprzed utraty wzroku,
ale w pratyce nic to nie da. Może udawać, że samo słuchanie głosów mu
wystarcza, tylko że to nie jest prawdą.
- Oszukuj innych, a skończysz na tym, że nie
zorientujesz się, kiedy sam siebie wykiwałeś – mruknął do siebie. Dokładnie
pamiętał, jak kiedyś powiedział to zdanie jakiemuś niedoszłemu samobójcy, z
którym rozmawiał. Nigdy by nie pomyślał, że kiedyś użyje go w odniesieniu do
siebie.
Wstał z kanapy i podszedł do półki z książkami. Przylgnął
plecami do ściany, przy której zaczynał się regał i wyciągnął dłoń na wysokości
klatki piersiowej. Wsunął ją w przestrzeń pomiędzy półką, a górną częścią
książek i zaczął iść przed siebie, czekając aż natrafi na to, czego szukał. Po
chwili poczuł jak jego palce zderzyły się z chłodnym szkłem. Jeden kącik jego ust powędrował w górę. Wysunął książki zasłaniające pojemnik, po czym jego też
wyciągnął. Postawił pojemnik na swoim biurku i jedną dłoń ułożył na jego
wieczku. Namacał otwarcie i za nie pociągnął, odkładając pokrywkę na bok.
Zanurzył palce w chłodnej cieczy, po czym wyciągnął to, co w niej pływało.
Głowa dullahana spoczywała teraz w jego rękach, po których spływały lodowate
krople. Mokre włosy Celty łaskotały go po dłoniach. Delikatnie ułożył jej głowę
na biurku, tuż obok pokrywki i ukucnął, zrównując się z głową. Ich oczy znajdowały
się na tym samym poziomie, dokładnie naprzeciwko siebie. Jedne zamknięte,
rejestrowały obraz znajdujący się bardzo daleko, obraz otaczający bezgłowe
ciało, a drugie otwarte, jednak nie widzące niczego.
- Jak to jest, że twoje ciało widzi, co je otacza –
przejechał lekko kciukiem po jej powiece, pod którą znajdowała się gałka oczna –
mimo że oczy są tutaj, zamknięte…
Na czym polegała więź łącząca ciało z tą głową i jej
oczyma?
Zacisnął dłoń w pięść i zrzucił z biurka pojemnik,
głowę zostawiając nietkniętą. Tak naprawdę, to marzył teraz o zniszczeniu tej
głowy. Głowy, którą tak bardzo chciał kiedyś obudzić. Walkiria? Dobre sobie..
Na co mu to, skoro niczego nie zobaczy?!
- Dlaczego widzisz, skoro twoich oczu nie ma przy
tobie! – krzyknął, zderzając się z głową czołem – Nie masz oczu – warknął – Nie
masz i jakimś cudem widzisz! – krzyknął, a echo jego głosu poniosło się po
pustym mieszkaniu.
Więc dlaczego? Skoro on miał swoje oczy cały czas przy
sobie… to dlaczego nie widział?
***
Shizuo po raz ostatni zaciągnął się papierosem i zgasił
go na jakiejś żółtej barierce. Wiedział, że ze spotkania z Izayą nie mogło
wyniknąć nic dobrego, a towarzyszący mu przez cały czas zły humor był w stu
procentach uzasadniony.
Dookoła poniosło się donośne rżenie konia i natychmiast
rozejrzał się za Celty. Pomachali sobie, po czym dziewczyna pomknęła dalej,
prawdopodobnie jak zwykle poszukując swojej głowy. Jeszcze przez chwilę patrzył
w stronę, w którą pojechała dziewczyna, aż nagle usłyszał cichutki odgłos
silnika, prawdopodobnie drogiego. Spojrzał przed siebie i zobaczył czarny
samochód. Jedna z przyciemnianych szyb od strony pasażera zsunęła się w dół.
- Heiwajima-san? – spytał ciemnowłosy mężczyzna,
dokładnie mu się przyglądając.
Shizuo skinął głową.
- Możemy porozmawiać?
- Zależy o czym – odpowiedział blondyn, nie miał
zamiaru marnować swojego czasu na bzdury.
- Chodzi o Oriharę – mężczyzna oznajmił stanowczo.
Shizuo zmarszczył brwi. Nie chciał rozmawiać z nikim o
pijawce, ale wiedział, że w swojej obecnej sytuacji lepiej będzie jeśli wysłucha
tego gościa. W końcu skoro spotyka się z Izayą, powinien wiedzieć o nim więcej
– tak dla własnego dobra.
- W porządku – gdy to powiedział, drzwi do samochodu
się otworzyły.
- W takim razie zapraszam na przejażdżkę – uśmiechnął
się dość chłodno i formalnie, a Shizuo bez słowa wszedł do samochodu.
Nie ufał temu facetowi. Coś w nim było, coś takiego, co
kazało mu trzymać się na baczności. Prawie tak jak z Izayą, ale jednak to
uczucie było nieco inne. Od Izayi czuło się niebezpieczeństwo, a ten mężczyzna
emanował… czymś jakby potęgą. Oczywistym było, że miał znajomości i gdyby tylko
chciał, Shizuo byłby martwy. Blondyn nie mógł nic poradzić na to, że pomiędzy
jego brwiami pojawiła się zmarszczka.
Samochód ruszył.
- Sądzę, że pora się przedstawić – zaczął, sięgając po
papierosa i zaoferował jednego Shizuo – Jestem Shiki.
Heiwajima pokręcił przecząco głową. Przed chwilą palił,
zresztą czuł, że papierosy Shikiego były mocne, a on takich nie lubił.
- Więc o co dokładnie chodzi? – spytał, kątem oka
spoglądając na kierowce samochodu, który od czasu do czasu przyglądał się im w
lusterku. Pewnie był ochroniarzem.
- Nieźle namieszałeś w moich interesach, Heiwajima-san
– powiedział, zaciągając się dymem. Kiedy wypuścił z płuc obłoczki dymu,
blondyn lekko zmarszczył nos. Tak jak się spodziewał, papierosy mężczyzny były
mocne – Przez ciebie Orihara-san nie widzi, a to działa jedynie na niekorzyść
Awakusu-kai-
- Więc jesteś yakuzą? – przerwał mu, a jego brak
zaufania do mężczyzny jedynie się pogłębił.
- To chyba dość oczywiste – jeden z kącików Shikiego
powędrował w górę.
Samochód zatrzymał się na czerwonym świetle, a Shizuo
wyjrzał przez okno. Nie za bardzo wiedział gdzie są, ale to pewnie dlatego, że
nieszczególnie się nad tym skupiał. Bardziej interesował go ten mężczyzna.
- Nie chciałem mu tego mówić, ale teraz jest
bezużyteczny. Informacje z internetu to nie wszystko. Każdy inny informator by
je dla nas zdobył, w dodatku za niższą opłatą – lekko się uśmiechnął. Izaya
naprawdę wysoko się cenił.
- Więc czemu…? – blondyn nie rozumiał. Lekko zmarszczył
brwi, przyglądając się rozmówcy.
- Współczucie, przywiązanie… lojalność? – yakuza rzucił
kilka słów, a jego głos wskazywał na to, że sam nie był pewien co do
prawdziwego powodu – Tak czy inaczej, nie o to w tym chodzi. Mam dla ciebie
pewną propozycję – mówiąc to, wyciągnął swoją kieszonkową popielniczkę, otworzył
ją i zgasił w niej papierosa, a następnie ponownie ją schował.
Shizuo przyglądał mu się przez cały czas, po czym
doszedł do wniosku, że palenie to chyba jedyna rzecz, która ich łączy. Shiki
nieszczególnie przypadł mu do gustu.
- Oczywiście, Orihara-san o wszystkim wie. Uznał to
za swoje kolejne źródło rozrywki, ale kto wie, co tak naprawdę siedzi mu w
głowie – westchnął rozczarowany.
- Nie interesuje mnie nic, co wydawałoby się mu zabawne
– stwierdził chłodno Shizuo.
Zgodził się na rozmowę o Izayi, licząc na to, że może
uda mu się chociaż częściowo wybrnąć ze swojej obecnej sytuacji, ale jeżeli
Shiki miał zamiar wciągnąć go w to jeszcze głębiej, to blondyn nie miał zamiaru słuchać.
- Dla mnie jest to korzystne, a nie zabawne – wtrącił ciemnowłosy.
Nie był zbyt zadowolony z nastawienia Heiwajimy, ale
czego innego mógł się spodziewać? W końcu chodziło tu o jego wroga. Obawiał się
tylko reakcji blondyna. Zastanowił się jak najlepiej ująć to, co chce mu
przekazać. Cały ten czas uważnie mu się przyglądał. Coś w jego postawie
wskazywało na to, że wcale nie jest taki silny. Shiki zastanowił się, co to
mogło być. Nie chodziło o zachowanie. W przeciwieństwie do większości ludzi z
jakimi styczność miał yakuza, Shizuo grał w otwarte karty. Wszystkie jego
emocje były widoczne na twarzy. Nie uśmiechał się sztucznie, ani nie udawał
poważnego. Po prostu niezależnie od sytuacji był sobą. Na twarzy starszego
mężczyzny pojawił się zadowolony uśmiech. Ktoś, kto nie potrafi ukryć swoich
emocji przed innymi nie mógł być silny. W jego oczach Heiwajima Shizuo z
pewnością nie był ‘Najsilniejszym Mężczyzną w Ikebukuro’. Prędzej przyznałby
ten tytuł Oriharze, chociaż kto wie.. brunet czasem ukrywał zbyt wiele, a to
też jakaś słabość.
- Jak sądzisz, kto jest najsilniejszy w mieście? –
spytał nagle Shiki.
Shizuo lekko uniósł brwi, zdziwiony nagłym pytaniem –
Najsilniejszy… chyba Simon, Celty…
- Siebie nie wymieniłeś? – mruknął Shiki.
Shizuo zmarszczył brwi – Nie – uciął krótko – Nie lubię
takich pytań – burknął – To nieistotne kto jest najsilniejszy. Czy możemy
wreszcie przejść do rzeczy?
Shiki zrozumiał, że blondyn powoli traci cierpliwość,
więc postanowił już bardziej go nie denerwować.
- Heiwajima-san, z pewnością jesteś dość osobliwym
człowiekiem – mruknął, lekko się uśmiechając – Tak czy inaczej, to o czym
chciałem porozmawiać, tyczy się z grubsza interesów. Jak już mówiłem, nasz
obecny informator jest bezużyteczny, ale nie możemy ot tak sobie wtajemniczyć w
nasze sprawy kogoś, komu nie ufamy, rozumiesz?
Blondyn skinął głową – Tak.
- W takim razie, chyba rozumiesz w jak niekorzystnym
położeniu znajduje się nasza organizacja – yakuza na moment przerwał – To,
czego teraz potrzebujemy, to informator. Dobry informator. Niestety ufamy tylko
Oriharze-
- Ufacie komuś takiemu jak on i jeszcze funkcjonujecie?
– prychnął Shizuo.
Shiki cicho się zaśmiał – Wbrew temu co sądzisz, Orihara-san
potrafi być lojalny. Gdyby nie ja prawdopodobnie nie byłby tym, kim teraz jest.
Shizuo po raz kolejny ściągnął brwi. Nagle przypomniał
sobie, że Izaya po skończeniu liceum zaczął kręcić coś z yakuzą. Nawet widział,
jak wsiada do samochodu. Jeśli rozmawiał wtedy właśnie z Shikim, to wszystko
miałoby sens, ale czy aby na pewno Izaya wiedział co to lojalność?
- Cóż,
prawdopodobnie jest lojalny tylko dlatego, że gdyby coś spieprzył, podziałałoby
to nie tylko na naszą niekorzyść, ale jego również – dodał yakuza, gdy
zauważył, że blondyn nad czymś się zastanawia.
- Więc szukacie informatora, ale macie problem, bo
chcecie mendę, a on się nie nadaje – streścił oschle Shizuo – To fajnie, ale co
to ma wspólnego ze mną?
- A to, że skoro odebrałeś mu wzrok, to właśnie ty
powinieneś mu go zwrócić – uśmiechnął się yakuza.
Odkąd zatrzymali się na czerwonym świetle, Shizuo nawet
nie zorientował się, kiedy samochód ponownie ruszył. Prawie poleciał do przodu,
kiedy auto gwałtownie się zatrzymało. Zdezorientowany spojrzał na Shikiego.
- Może lepiej zapnij pas – zaproponował mężczyzna, mimo
że sam siedział właśnie niezapięty.
- Jak to oddać? – spytał szybko, zupełnie jakby nie
usłyszał nic o pasie – Przecież to niemożliwe.
- Masz działające oczy, prawda? Daj mu je – yakuza wruszył
ramionami, jakby można było to zrobić za pomocą pstryknięcia palcem.
Shizuo z początku myślał, że się przesłyszał i lekko
się cofnął, zastanawiając się, czy Shiki nie jest czasem tak samo popierdolony
jak Izaya.
- Jak? – burknął, wciąż nieufnie.
- Wybacz mi Heiwajima-san, że mówię w tak niejasny
sposób – zaśmiał się Shiki, nieco rozbawiony jego reakcją – ale Orihara-san
prosił, bym pozwolił mu wytłumaczyć ci to samemu – mówiąc to, podał blondynowi
swoją komórkę z wyświetlonym na niej numerem Izayi.
Blondyn wziął do rąk telefon i spojrzał na numer, po czym ponownie przeniósł wzrok na Shikiego –
Jeśli tak, to czemu on nie wytłumaczył mi wszystkiego?
- Cóż… praktycznie to taka jakby rozmowa o pracę, więc
skoro to ja jestem pracodawcą, to chyba oczywiste, że muszę tu być – odpowiedział
yakuza – Zresztą, Orihara-san bardziej cię denerwuje, prawda? To chyba dobrze,
że siedzisz teraz ze mną, a nie z nim.
Shizuo ponownie spojrzał na telefon i mruknął, kiwając głową. Tak naprawdę to teraz, gdy myślał o Izayi jedyne co czuł, to to głupie
uczucie w brzuchu. Po tym, jak siedział w salonie u Orihary z zamkniętymi
oczyma, nie potrafił się na niego zezłościć, a przynajmniej przez jakiś czas.
Nacisnął odpowiedni guzik i przyłożył komórkę do ucha,
czekając aż brunet odbierze.
- Shiki-san? Nie
możesz znaleźć pierwotniaka? – po trzecim sygnale, w słuchawce odezwał się głos
bruneta.
- To ja – warknął Shizuo, choć wcale nie zabrzmiało to
groźnie.
- Ach, więc się
znalazłeś – po głosie Izayi słychać było, że się uśmiechnął – Byłeś grzeczny dla Shikiego?
- Skończ z wkurzaniem mnie i przejdź do rzeczy –
bąknął, zatapiając się głębiej w miękkiej skórze siedzenia – Cały czas trzeba
was wszystkich poganiać, żeby dowiedzieć się, o co wam chodzi… - bąknął i kątem
oka dostrzegł, że Shiki słysząc to, lekko się uśmiechnął.
- To twoja wina,
że jesteś taki niecierpliwy~ Nie pamiętasz, co mówiłem ci o liście?
- To nie list – po raz kolejny udzielił mu tej samej
odpowiedzi.
Izaya westchnął zrezygnowany – Chodzi o to, żebyś pomagał mi w pracy i był czymś w rodzaju moich
przenośnych oczu – streścił najlepiej jak umiał – Czy pan ameba zrozumiał, o co mi chodzi?
Shizuo ściągnął brwi i zastanowił się, czy aby na pewno
się nie przesłyszał.
- Chyba sobie żarty robisz – zaśmiał się z pogardą – I nawet nie próbuj szantażować
mnie bratem, są pewne granice, wiesz? – warknął na niego, tym razem naprawdę
zezłoszczony.
- Spójrz na to od innej strony – zaczął Izaya, naprawdę chcąc
przekonać blondyna – Będziesz dostawał
połowę mojego wynagrodzenia od każdego zlecenia. Oczywiście nie wszystkie będą
od Shikie-
-
Nie szczuj mnie pieniędzmi! – Shizuo lekko podniósł głos.
Izaya miał tupet i mimo
wcześniejszego poczucia winy, teraz miał ochotę rozgnieść mu łeb. Sam nie
rozumiał, jak mógł być aż tak zmienny, jeśli chodzi o Orihare. To się po prostu
działo samo.
- Dobrze wiem, co masz w skrzynce na listy, Shizu-chan – powaga w
głosie Izayi była przytłaczająca, a blondyn był pewien, że kleszcz robi to
specjalnie – Same ponaglenia. Ja potrafię
zapłacić za szkody, które wyrządziliśmy przez tyle lat, ale ty najwyraźniej
nie. Mimo że rozłożono ci je na raty.
- Zamknij się – burknął. Zdecydowanie
nie chciał tego słyszeć, a zwłaszcza nie od mendy – Gdybyś mnie zawsze nie
prowokował to-
- To i tak musiałbyś pokryć szkody, których dokonujesz wyżywając się na
dłużnikach – przerwał mu i dokończył za niego – Mam rację? Więc nie zwalaj winy na mnie. Pieniądze ci się przydadzą, a
ja z Shikim dajemy ci możliwość ich zarobienia.
- Za kogo ty mnie masz? –
wysyczał, powstrzymując się przed zgnieceniem telefonu.
- W takim razie mam ci pogrozić Kasuką? – spytał z przekąsem brunet.
Shizuo się wzdrygnął i
zacisnął wolną dłoń w pięść – Chyba już ci mówiłem, że to jest poniżej
wszelkie-
- Nie obchodzi mnie, co jest poniżej czego, Shizu-chan – przerwał mu
stanowczy głos Orihary – Po prostu chcę
cię mieć jako swoje oczy.
Kocham cię po prostu <3 Od soboty wpadalam co dziesięć minut żeby sprawdzic czy coś wrzucilas. I teraz pierwsze pytanie: czemu tak krótko?! Chociaż nie, wybaczam ci, bo czuję, że w następnym rozdziale będzie sie działo ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
~ Val
Waa~!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, wiedziałam, że coś takiego będzieeeeee
WIEDZIAŁAM NO >: D
*czuje się jak wyrocznia*
Dobrze, że Cię zagoniłam do pisania, a co, leniuchować będziesz >:c Nie wolno, co to, to nie~!
Miszu, kocie, wybacz, że napiszę tu adres mojego bloga, ale Yaarie wróciła no i chce, żeby ktoś o niej wiedział :3
Więcej Shizayi yaoiści?
www.yaoicujemy-fangirlujemy.blogspot.com
Fajne~ genialnie oddajesz charaktery :D
OdpowiedzUsuńPo prostu zaniemówiłam *.*
OdpowiedzUsuńNie wieże jeszcze jest drugi blog i tam notka :D
Czy ja jestem w niebie ?:D
:3 :3 :3
OdpowiedzUsuńfaaajne....
Uwielbiam Twoje opowiadania :3 I cieszę się, że pojawił się nowy rozdział na drugim blogu!
OdpowiedzUsuńAnonimous
http://mi-lka.blogspot.com/2013/11/zyczenia-dla-miszu.html jak znajdziesz czas to zajrzyj...
OdpowiedzUsuńDlaaaczego ja się zawsze spóźniam na twoje rozdziały, no? ;c Chodzę cały tydzień, zastanawiając się co dalej, a nawet nie patrzę czy coś jest... dziwne xD
OdpowiedzUsuńW każdym razie; ja się cieszę, że wreszcie zaczyna się jakaś konkretna akcja. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że to potoczy się, aż w tym kierunku. Jasne, wnioskując po tytule coś mi tam świtało o takim sposobie, ale nie sądziłam, że tak otwarcie Izaya przedstawi, o co chodzi xD I wgl. jeszcze jednym miłym zaskoczeniem jest rola Shikiego w całym tym opowiadaniu. Fajnie, że tam jest, bo nierzadko to postać pomijana w ff. A szkoda. Zastanawiam się nad ostateczną decyzją Shizuo. Bo niby zbyt wielu możliwości, to on nie ma i raczej przegrana sprawa, ale Shizu-chn to Shizu-chan. Dlatego jestem ciekawa, co zrobi.
I jeszcze jeden element bardzo, właściwie najbardziej mi się tu podobał. Ta pierwsza sytuacja, gdy Izaya w pewien sposób, wprawdzie sam przed sobą, ale pokazuje swoje uczucia. Kiedy w gruncie rzeczy, bardzo irytuje go świadomość swojego kalectwa i jest zazdrosny o ,,oczy'' Celty. Ogólnie, bardzo przypadł mi do gustu pan Orihara w tym opowiadaniu. Tylko czekać na 10 ^^
Pozdraawiam
Witam.
OdpowiedzUsuńJestem chora, więc nie mogąc zasnąć zaczęłam buszować po internetach w poszukiwaniu jakichś fajnych blogów o tematyce yaoi. Szukałam, szukałam i w końcu znalazłam.
Gdy przeczesywałam ciemne i dawno już zapomniane zakątki internetu, Twój blog, niczym światełko w tunelu, doprowadziło mnie do mojej własnej Krainy Wiecznej Szczęśliwości. *nigdy nie potrafi utrzymać swojej fantazji na wodzy @-@' *
Jak na razie przeczytałam calutki "Zakład", "Wampira" oraz wszystkie one shociki, a teraz pochłonęłam również wszystkie aktualne rozdziały "Widzieć świat twoimi oczyma".
Nie chciałam jednak wprawiać Cię w zakłopotanie, gdy pod każdym rozdziałem zobaczyłabyś dziwnie uklepany komentarz bez większego sensu, w dodatku od anonima. >.< Dlatego też rozpisuję wszystkie swe uczucia do Twojej twórczości w tym jednym, niespójnym komentarzu. c:
Muszę przyznać, że to było to, czego było mi trzeba. *^*
Bardzo podoba mi się Twój styl pisania oraz to, w jaki sposób budujesz napięcie i stopniowo rozbudowujesz wydarzenia w swoich opowiadaniach, zarówno długich, jak i tych krótszych (przyznam, że momentami naprawdę mnie zaskoczyłaś i rozbawiłaś).
No i oczywiście pairing jakim się obecnie zajmujesz. c:
Jeszcze raz przepraszam, że musisz czytać tak bardzo niespójny i zagmatwany komentarz. ;-; Poprawie się, gdy wyzdrowieję, pisząc kolejny kom. do Twojego nowego rozdziału, którego już teraz wyczekuję.
Pozdrawiam, życzę weny i zabieram się za drugiego bloga, którego właśnie zauważyłam ^.^
~ Hitori
Bardzo ciekawe i widzę, że powoli się rozkręca :3
OdpowiedzUsuńIdę czytać dalej :P
Wielbię to opowiadanie!!! Jakie ono jest cudowne, a to zakończenie... Kocham to!!! <3
OdpowiedzUsuńAhh, nie ma to jak porządne sztachnięcie zapachem Shizuo o poranku, co nie Izaya?
OdpowiedzUsuńRozgoryczony Izaya to rzadkość, sporadycznie można go takim zobaczyć, cieszy mnie ta kropla goryczy.
„- Współczucie, przywiązanie… lojalność?”
Shiki to naprawdę równy gość. Bardzo podoba mi się jego charakter i rola w tym opowiadaniu. Kiedy stoi tak między Shizuo i Izayą jako łącznik, przypomina mi ojca stojącego między swoimi skłóconymi i niepotrafiącymi się dogadać - dziećmi. To chyba dlatego, że z Shikiego wręcz emanuje rozsądek oraz spokój i zdystansowanie względem podminowanych sytuacji, które potrafi dzięki takiemu podejściu załagodzić lub rozwiązać.
Końcówka *-*
Izaya taki stanowczy, taki bezwzględny. Jego nic nie obchodzi, sprzeciw nie wchodzi z grę, on chce i tak ma być. Taki władczy, taki wspaniały, taki wow, lubię.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och ma pracować dla Izayi, ciekawe bo jednak nie widzę go jako informatora...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia