Poziom
2
–Ikebukuro, Brama zachodnia–
[Godzina 18:48]
Wesoły brunet spaceruje po
mieście z uśmiechem na twarzy. Skocznym krokiem przechodzi przez jezdnie, nawet
nie rozglądając się dookoła. Jest zadowolony z decyzji jakie podejmują jego
ludzie. Wiele rzeczy go zaskakuje, tym samym dostarczając mu rozrywki. Świat jest
dla niego jak telewizja, lecz on nie jest zwykłym widzem. On jest scenarzystą i
reżyserem. Odgrywa rolę Boga, który wszystkim rządzi. Ale obecnie jest jednym
z aktorów. Bierze udział w cudzym przedstawieniu, mimo wszystko nie przeszkadza
mu to. Nawet jeśli jest graczem w cudzej grze, to i tak ma znaczący wpływ na
jej przebieg – to mu wystarcza.
Zaczyna cicho pogwizdywać
i nadal idzie przed siebie. Kiedy do jego uszu dociera głośny ryk,
automatycznie odskakuje na bok, tym samym unikając nadlatującego automatu z
napojami.
- Witaj, Psy~ - odwraca
się w stronę rozwścieczonego blondyna i wita go swoim, jak zwykle, złośliwym
uśmiechem – Jak tam nowa klawiatura?
Blondyn w odpowiedzi
zaciska dłonie w pięści, cicho przy tym powarkując i wbija wzrok w osobnika przed
sobą. Teraz ma stu procentową pewność, że to Izaya jest Virusem. Kolejny powód
do nienawidzenia go.
- Chyba ci powiedziałem,
że skopię ci dupę! – patrzy na niego z góry, kątem oka spoglądając na
przejeżdżającą obok Celty. Sądząc po tym, jak pokręciła kaskiem, to była nieco
zirytowana faktem, że ta dwójka znowu na siebie wpadła. – A ty jeszcze masz
czelność tu przyłazić! – kontynuuje – Aż tak bardzo chcesz mieć połamane kości?
Były barman uśmiecha się
zadowolony. Przynajmniej po zabiciu go w realnym świecie, ten szkodnik nie
będzie mógł się ponownie zalogować.
- Przecież mamy sojusz,
Shizu-chan – odpowiada niewinnie brunet, lekko unosząc przy tym ramiona.
- Sojusz jest w The Game,
- prycha niezadowolony Shizuo – a ja chcę cię zabić tutaj.
- Zabić? – z trudem
powstrzymuje wybuch śmiechu – Naprawdę chcesz mieć na sumieniu ludzkie życie?
Zdenerwowany jeszcze
bardziej blondyn głośno warknął i wyrwał z ziemi znak stopu.
- Ty jesteś kleszczem, a
pasożyty się tępi! – wydarł się i pognał przed siebie w pogoni za uciekającym
informatorem.
Mogliby obmyślić jakąś
strategię przeciwko Fukusei lub zacząć się jakoś przygotowywać, lecz nie. Oni
postanowili się po prostu gonić. Nawet w obliczu wspólnego wroga postanowili
pielęgnować swoją rutynę i razem demolowali miasto.
[Godzina 19:20]
Izaya zatrzymuje się,
odwracając w stronę nadal rozwścieczonego i próbującego złapać oddech blondyna.
Milczy. Mimo, że jeszcze chwilę temu się z niego śmiał i rzucał docinki, to
teraz jedynie intensywnie się w niego wpatruje.
- Czego się gapisz,
kleszczu? – z trudem powarkuje blondyn.
- Mamy godzinę – odpowiada
z powagą.
Lekko rozkojarzony Shizuo
wyciąga z kieszeni swoje okulary i wsuwa je na nos. Chwile później spogląda na
zegarek w swojej komórce i lekko skina głową.
- Zabiję cię jutro – mruczy
niechętnie i odchodzi, zapalając papierosa.
Brunet zostaje sam. Powoli
zaczyna się już robić ciemno i ostatnie promyki słońca są poza zasięgiem jego
wzroku – schowane gdzieś za wysokimi budynkami. W ciemnej i zawilgoconej alejce
nie ma nikogo z wyjątkiem jego.
- W takim razie
do zobaczenia, Psy – mówi cicho, po czym odchodzi w stronę swojego mieszkania w
Shinjuku.
–Shinjuku, mieszkanie
Orihary I.–
[20:10]
- Znowu ta durna gra? –
pyta zdziwiona brunetka, unosząc w górę jedną brew – Dorośniesz kiedyś?
Orihara uśmiecha się do
niej przyjaźnie, a ona jak zwykle tego nie kupuje – Gdybym dorósł, wszystko
byłoby szare, nudne, pospolite i monotonne – spogląda na nią – Nie chcę, żeby
moje życie było takie jak twoje – wzrusza ramionami i niewinnie się przy tym uśmiecha.
- Wszystko jedno – prycha,
wywracając oczyma – Na stole masz kolacje. Ja już na dziś skończyłam – wychodzi
bez pożegnania.
–Arena Głowna "The
Game"–
[20:13]
[Virus380 zalogowany]
Z początku wszystko
wyglądało normalnie. Brunet zalogował się automatycznie na (tym razem pełną
innych, zwykłych graczy) arenę główną i czekał. Sam nie wiedział na co
dokładnie, ale jedynie stał w miejscu, rozglądając się dookoła. Przy logowaniu
nie zauważył żadnych wiadomości od admina, a Psy nie był jeszcze dostępny, więc
był sam. Nie wiedział nawet, czy stawił
się w dobrym miejscu. Została mu podana jedynie godzina.
Wyciągnął z tylnej
kieszeni spodni swoje PDA, jakie miał każdy gracz i spojrzał na jego
wyświetlacz.
Grupa: | __ __ __
Psychedelic420 – alfa – niedostępny | __| | | . | |__
Virus138 – beta – dostępny | |__ |__| . | __|
_____________________________|_________________________________
[Wyloguj] | Login: Virus138
[Ekwipunek] | Hp: 300/300
[Wiadomości] – 0 | $: 500.000
[Kokpit] | [Sklep]
Psychedelic420 – alfa – niedostępny | __| | | . | |__
Virus138 – beta – dostępny | |__ |__| . | __|
_____________________________|_________________________________
[Wyloguj] | Login: Virus138
[Ekwipunek] | Hp: 300/300
[Wiadomości] – 0 | $: 500.000
[Kokpit] | [Sklep]
Virus głośno westchnął.
Dlaczego Psy zawsze pojawiał się w ostatniej chwili? Czekał na niego jeszcze
przez jakiś czas, dłubiąc swoją katan w ziemi, aż w końcu blondyn się pojawił.
[20:19]
[Psychedelic420
zalogowany]
- No wreszcie jesteś! –
wykrzyknął brunet, patrząc na nowo przybyłego – Myślałem, że zanudzę się na
śmierć!
Psyche420 jedynie prychnął
w odpowiedzi – Nadal jestem przed czasem. Nie spóźniłem się, więc nie narzekaj
[20:20]
Dookoła dwójki najlepszych
graczy The Game nagle rozprysło jasne światło. Zaczęli się rozpadać na drobne
kwadraciki, począwszy od dłoni. Unosiły się one w górę, a pomiędzy nimi
przemykał drobny pyłek, przypominający brokat. Rozpadali się powoli – Psyche na
zielone odłamki, a Virus na czerwone. Mimo, że tak bardzo do siebie nie
pasowały to nad ich głowami i tak łączyły się w jedno.
Gracze dookoła byli tym
zdumienie i nie było takiego, który nie zatrzymałby się, aby na nich spojrzeć.
Nadal lekko oszołomiony
brunet spojrzał w oczy swojego towarzysza, które były tak samo pełne zdziwienie
ja jego własne. Gdy obaj zostali już pozbawieni przedramion, ich stopy także
zaczęły się rozpadać. O dziwo podczas tego całego procesu nie czuli bólu.
Jedynie delikatne łaskotanie. Całe ich ciało jakby płonęło, lecz ogień ten był
przyjemny. Natomiast w rozkładających się miejscach odczuwali przerażające
zimno. Do samego końca patrzyli sobie w oczy.
Ich spojrzenia jakby się
przyciągały. Gdyby ktoś spytał ich czemu, nie potrafiliby na to odpowiedzieć.
To była jedna z tych akcji, których nie potrafiło się wytłumaczyć.
Czerwień przeszywała
zieleń, a zieleń przeszywała czerwień. Działo się to dopóki ich oczy także się
nie rozpadły i nie wzleciały w górę, łącząc się razem z innymi kwadracikami.
Jedyne co później widzieli
to ciemność. Mimo, że przed chwilą stracili swoje cyber-ciała, to wciąż dokładnie je
odczuwali, a wszelkie ciepło i zimno zniknęło.
Psy wyciągnął rękę w bok i
coś poczuł. Niemalże automatycznie zacisnął na tym palce. W tej samej chwili Vi
na swojej dłoni poczuł czyjś dotyk, ale nie zareagował na niego. Z jakiegoś
powodu się nie cofnął. W ten właśnie sposób nawet nie wiedzieli o tym, że
trzymają się za rece. Dotyk, który odczuwali był dla nich przyjemny. Nie czuli się
przez niego w żaden sposób zagrożeni.
Po chwili obaj zobaczylii
dookoła siebie zielone napisy podobne do tych, które pokazywały się nad głowami
graczy.
6598454514… 9213645798…
Skoro były to liczby to
mogło to oznaczać, że byli to członkowie Fukusei. Tak czy inaczej, nadal było
ciemno. Dopiero kolejne napisy – tym razem te przewijające się u góry – w miarę
oświetliły to miejsce. Rozchodziła się od nich lekko zielonkawa poświata,
dzięki której Virus i Psy dostrzegli swoje splecione dłonie i szybko się
puścili, delikatnie się przy tym rumieniąc. Mimo wszystko nie był to rumieniec
zawstydzenia lecz złości. Byli źli na
samych siebie.
W jednej chwili wszyscy
natychmiast przenieśli swoje spojrzenia na tekst w górze.
《Witam. Miło mi, że wszyscy
zaakceptowali moją prośbę i już na samym początku życzę wam powodzenia. Zdaję
sobie sprawę z tego, że wszelkie przemowy są zbędne, tak więc od razu przejdę
do rzeczy. Aby przejść do pierwszego starcia, wystarczy, że wejdziecie w drzwi
po lewej stronie tego pomieszczenia》
Psy i Vi ponownie na
siebie spojrzeli, a później przenieśli wzrok na oświetlone drzwi po lewej.
~~~~~~~~~
Doszłam do wniosku, że nie lubię tego opowiadania x.x ciągnie się jak guma balonowa .3. ale w następnym rozdziale W KOŃCU będzie starcie. To tak jakbym pisała modę na sukces!! o[]o
Wydaję mi się, że za tydzień będzie "Widzieć świat twoimi oczyma", no chyba, że mi się coś odmieni .3.
*foch na obydwa zamieszczane obecnie opowiadania* Nie lubię ich
A teraz najważniejsze, czyli miłego powrotu do szkoły~!~!~! O ile coś tak okropnego w ogóle może być miłe D: Mam nadzieję, że choć część z was nie jest z tego powodu załamana ^^ nie kurwa.. co ja się łudzę.. chodźmy się wszyscy razem z Roppim powiesić x.x
Dokładnie! Ja tu zaraz wykorkuje ;-; Dziś będe w zadość uczynieniu pisać, pisać i jeszcze raz pisać XD Zaraz ide i mam nadzieje ,że nie zepsuje klawiatury xd A co do propozycji z roppim to ja chętnie :3 A! Nie napisałam jeszcze nic o the game ! (idiota i sklerotyk) opowiadanie boskie i nie mogę sie doczekać następnego rozdziału tak jak ,,Widzieć świt twojimi oczyma " ;3 Dzia! Weny życze ;3!
OdpowiedzUsuńmasakra tak szybko zleciały te wakacje :(.ale rozdziałek super <3 ;)
OdpowiedzUsuńi nie moge sięjuż doczekać następnej części "widzieć świat twoimi oczyma "
:D
Yay! Dziękuję, że ratujesz ostatni dzień wakacji! :3 Za to Cię kocham <33 Tja, może nie komentowałam Twoich innych notek, ale od teraz czuję, że muszę to robić abyś częściej pisała ^.^ Jesteś jedną z moich ulubionych bloggerek :3 Życzę duuużo weny ;3!
OdpowiedzUsuńJa tam wolę się pociąć, będzie bardziej dramatycznie~. <3 Powrót do szkoły~? Nawet nie przypominaj ;-;
OdpowiedzUsuńRozdział wydaje się krótki, ale, jak już wiemy, dlatego że taka jest forma. Mnie jest baaardzo przykro, że nie lubisz tych opowiadań, bo dla mnie są świetne i czekam na nie niecierpliwie ;-; Będzie akcja~! XD Chodź w tym teeż już jako-taka była, kiedy Izaya i Shizu-chan trzymali się za ręce <3333 Uhuhh~ <3
Weny i pozdrawiam <3
Och, daj mi spokój ze szkołą. Już pierwszego dnia mieli do mnie problem. Dobrze, że weekend niedługo xD
OdpowiedzUsuńAle dobra, ja tu przyszłam skomentować rozdział i generalnie przepraszam, że tak późno, ale mój net sam nie wie, czy jest czy nie o_O
Ach, starcie, walki, będą się bić, aww. Jest jedna rzecz, za którą bardzo cenię to opowiadanie - mianowicie, że jest ona o Psy420 i Virus138, co sprawia że akcja dzieję się w... grze! Kocham je za ten klimat, dynamiczność. Ślicznie.
W sumie to trochę krótki był ten rozdział, ale sytuacja z początku mnie rozbawiła. Szczególnie ten tekst: ,,Mamy godzinę'' wyobraziłam sobie takiego poważnego Izayę, jakby mówił o jakimś światowym wydarzeniu, a nie grze xD
I jeszcze gdy tamta dwójka złapała się na ręce... Ejj, ja sobie przypomniałam, że chyba w prologu było wspomniane coś, że w tej grze występuje cyber macanie czy coś takiego, hahaha xD Czyżby prowadziło do tego? ^^
Ejj, czemu nie lubisz tych opowiadań? Ja uwielbiam je czytać xD Pomysłowe są.
Pozdrawiam ^^
Taak~! Ja w tym roku odpuściłam wieszanie i postanowiłam skoczyć z mostu...pod pociąg,ale mi rowera nie sprzedali i nie mialam jak jechać do Ptb. -.- chamy...
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu masz na nie focha, ale mi się podobają :)
Pozdr.~!
Będzie kontynuowane opowiadanie ? :'( drugi raz czytam i płacze że nie ma dalej rozdziałów
OdpowiedzUsuń3 raz czytam nooo pliss X'D
OdpowiedzUsuńGDZIE KONTYNUACJA HALO, CZYTAM JUŻ KTÓRYŚ RAZ I USYCHAM. ;w;
OdpowiedzUsuń:''''(
OdpowiedzUsuńBędzie kontynuacja kiedyś? ;(
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobało opowiadanie. Dopiero teraz natrafiłam na ten blog i prawie wszystko pochłonęłam jednym tchem.