~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział
3
Shizuo przechadzał się po parku, paląc przy tym
papierosa i wsłuchiwał się w śpiew ptaków. Odnosił wrażenie, że melodia, którą
nuciły była mu znajoma. Zaczął się nad tym głębiej zastanawiać i skręcił w
dróżkę po prawej. Gdy tam wszedł, zorientował się, że dookoła niego rozchodzi
się cień. Nie był to żaden ponury cień. W niektórych miejscach prześwitywały
promienie słońca i ślicznie się mieniły, przez co wyglądało to bardziej tajemniczo. Korony wysokich drzew wyrastających po bokach ścieżki, splatały się
nad nią, co tworzyło pewnego rodzaju tunel. Niestety był on dość krótki, ale w
końcu to Tokio. Tutaj parki nigdy nie są tak duże, jakby się tego chciało. Wypuścił
z płuc kłębki dymu i w dalszym ciągu starał się sobie przypomnieć skąd znał tą
melodię. Niestety, w jego rozmyślaniach przerwało mu głośne wołanie, przez które
melodyjka kompletnie wyleciała mu z głowy. Zdenerwowany odwrócił się w stronę,
z której dobiegał ten głos.
- Shi-zu-o! – zawołał Rosjanin, machając do blondyna, ale
mimo wszystko jego wyraz twarzy był poważny.
- Simon? – zdziwił się, poprawiając swoje okulary –
Cześć, co tu robisz? Rozdajesz ulotki w parku?
- Chcę porozmawiać – odpowiedział – Chodź na
sushi. Sushi dobre~! Sprzyja rozmowie – uśmiechnął się.
Blondyn lekko się zdziwił. Domyślał się czego miała
dotyczyć ta rozmowa, ale mimo swojej niechęci, zgodził się. Razem z Simonem
szli w ciszy przez park i część miasta, aż wreszcie doszli do pustej
restauracji. Blondyn niepewnie zajął wskazane przez Simona miejsce i zaczął się
rozglądać dookoła. Dziś wcześniej zamknęli? Rosjanin po chwili wrócił do niego
z talerzem sushi w ręku, a tuż za nim szedł Dennis.
- Dzień dobry, Heiwajima-san – biały mężczyzna lekko
się skłonił i wraz z Simonem zajął miejsce naprzeciwko Shizuo, który z każdą
chwilą czuł się coraz bardziej niezręcznie.
- Dzień dobry – blondyn skinął głową, lekko marszcząc
przy tym brwi.
- Simon poprosił mnie, żebym tłumaczył ci to co będzie
do ciebie mówił po rosyjsku. Dobrze wiesz, że jego japoński nie jest najlepszy
– lekko się uśmiechnął.
- Rozumiem… - mruknął cicho, słusznie domyślając się,
że szykuje się poważna rozmowa.
- Chodzi o Izaye – zaczął Simon, jeszcze mówiąc po
japońsku.
- To raczej oczywiste – westchnął Heiwajima i ściągnął
swoje okulary, chowając je do kieszonki w kamizelce.
- Nie czujesz się choć trochę winny? – wtrącił się
Dennis.
- Ani trochę – prychnął, opadając na oparcie – Ta menda
sobie na to zasłużyła. Zresztą, to nie pierwszy raz, kiedy mu dowaliłem.
Simon odpowiedział po rosyjsku. Normalnie postarałby się
powiedzieć coś po japońsku, ale sprawa była dla niego na tyle poważna, że nie
mógł sobie pozwolić na żaden błąd. Po chwili odezwał się białoskóry, tłumacząc
jego wypowiedź – Możliwe, że tak uważasz, ponieważ nie wiesz wszystkiego. Wiesz
co się stało po tym, jak zaniósł go do Shinry? – skinieniem głowy wskazał na
Simona.
- Nie. I jakoś nieszczególnie mnie to obchodzi.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że on prawie umarł? Tak
naprawdę to na jakiś czas akcja jego serca się zatrzymała – ponownie
przetłumaczył szef kuchni.
Shizuo na moment się zawahał. Naprawdę Izaya mógł
umrzeć z jego winy? Przecież dobrze wiedział, że nigdy tak naprawdę nie chciał
go zabić i nawet już wcześniej o tym myślał – Skoro nic mu nie jest, to w czym
problem? – zapytał, lekko zirytowany całą tą rozmową – Przeżył, prawda?
Dennis spojrzał na Simona, czekając aż ten coś powie,
ale on się nie odzywał. Po jego wyrazie twarzy było widać, że jest
niezadowolony z słów blondyna. W końcu się odezwał, a jego przyjaciel zaraz po
nim powiedział – Przeżył, ale określenie „nic mu nie jest” raczej nie jest tym
odpowiednim.
Mężczyzna w stroju barmana jedynie prychnął – Jego
wariactwo, to już nie moja wina.
- Shizuo, to jest naprawdę poważna sprawa.
- Mam go może przeprosić? – oburzył się.
- Tego od ciebie nie oczekuję, ale powinieneś
zrozumieć, że te wasze bijatyki nie prowadzą do niczego dobrego. Przemoc jest
bezsensowna.
Blondyn wziął głęboki oddech, łokciami podpierając się
o blat stołu i rozmasował swoje pulsujące skronie. Gdy to robił, wbijał wzrok w
swój nietknięty posiłek. Przecież i tak oczywistym było, że go nie zje. Od tego
typu rozmowy, każdy straciłby apetyt.
- Więc co innego mam niby zrobić, skoro go nienawidzę?!
– krzyknął sfrustrowany.
- Nienawiść nie wiąże się tylko i wyłącznie z przemocą,
Shizuo – tym razem Dennis powiedział to w swoim imieniu.
- Niestety w moim przypadku tak. Nie potrafię się
kontrolować przy kimś, kto jest tak wkurzający! – uderzył pięścią w stół, przez
co sushi podskoczyło na talerzu, a pałeczki potoczyły się po blacie i spadły na
ziemię – Nienawidzę go tysiąc razy mocniej niż on mnie!
- Sądzę, że po tym co zrobiłeś, to on nienawidzi ciebie
mocniej – białoskóry przetłumaczył po raz kolejny.
Gdy Shizuo to usłyszał, lekko się wzdrygnął i cofnął
głowę w tył – Jak to? – zdziwił się, nie rozumiejąc o co chodzi – Co mu jest?
- Powinieneś sam się tego dowiedzieć – Dennis tłumacząc
te słowa, lekko im przytaknął na znak, że je popiera.
***
Płakał. Pamiętał to jakby przez mgłę, ale był pewien, że
płakał. Nie teraz, nie wczoraj, lecz kilka dni temu, zaraz po tym, jak się
obudził. Był wtedy zupełnie jak małe dziecko.
- Wtedy? – Shinra odpowiedział na jego pytanie z
wyraźnym zdziwieniem w głosie – Cóż, tak właściwie to nie twoja wina. Na
początku nie wziąłem tego pod uwagę i byłem zdziwiony twoim zachowaniem, ale
byłeś pod wpływem silnych leków przeciwbólowych. To normalne, że puściły ci nerwy
i wszystkie emocje się z ciebie wylały.
W pewnym sensie go to pocieszyło. Przynajmniej miał
pewność, że nie był słaby i że całe to "załamanie" nie było jego
winą. Nie zatracił swojej osobowości.
Mimo wszystko nie potrafił się wyprzeć smutku. Nie był
on zbyt przytłaczający, ale cieszył się z faktu, że odczuwał kolejną z ludzkich
emocji. Na własnej skórze doświadczał to, czego nie mógł już dłużej obserwować.
To było dla niego jeszcze bardziej ekscytujące, lecz mimo wszystko, odczuwał
wyraźny niedosyt.
Lekko się uśmiechnął i zaczął bardzo powoli machać
nogami. Już od jakiegoś czasu siedział na kozetce w gabinecie Shinry i
towarzyszył mu przy jego pracy. Z tego co wiedział, to doktorek segregował
jakieś papiery od Shikiego, który zlecił mu zszycie kilku jego rannych ludzi.
Niemalże odruchowo to sobie wyobraził. Co jakiś czas do jego uszu dobiegały
ciche szmery kartek, ale w jednej chwili wszystko to ustało, aby zostać
zastąpionym przez ciszę.
Usłyszał jak Kishitani bierze głęboki oddech – Izaya?
- O co chodzi? – zapytał. Jego ciekawość była jeszcze
większa niż zwykle, ponieważ teraz nie mógł się niczego domyślić po wyrazie
twarzy. Oczywiście było to także denerwujące, ale starał się to ignorować.
- Możesz sobie wyobrazić ten pokój?
Nieco zaskoczony pytaniem brunet skinął głową.
- W takim razie podejdź do szafki w prawym kącie pokoju
– udało mu się wyłapać powagę w jego głosie.
Izaya zsunął się z kozetki, a gdy jego stopy zetknęły
się z podłogą, przestał opierać się dłońmi o mebel za sobą. Posunął się o jeden
krok do przodu, a następnie zmusił się do następnego, dłońmi szukając punktu
podparcia, jakim był stolik, który powinien się znajdować tuż przed nim.
- Nie ufasz sobie, prawda? – Shinra przerwał mu
poszukiwania, łapiąc go za jego wyciągniętą w przód dłoń.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – lekko zmarszczył
brwi.
- Chodzi mi o to, że nie ufasz obrazowi w swojej
wyobraźni. Od dawna polegałeś na tym co widzisz. W parkourze zawsze łapałeś się
tego co było przed twoimi oczyma – jego głos był delikatny i lekko przyciszony.
Na twarzy Izayi pojawił się lekki uśmiech. Shinra miał
rację. Orihara nie potrafił uwierzyć w coś czego nigdy nie widział – dlatego właśnie
był ateistą – tak samo jak i nie potrafił zaufać czemuś, co nie było przed jego
oczami. Gdyby tak robił, już dawno byłby trupem. Jeśli podczas ucieczki zaufałby
wąskiej, wystającej belce, której nie widział, to z całą pewnością źle by się to
dla niego skończyło. Nie mógłby ocenić tego jak solidna była oraz łatwo
straciłby równowagę. To, że widział ją w wyobraźni niczego nie zmieniało. Dla niego
liczyły się fakty. Był informatorem. Dobrze wiedział, że najlepszymi informacjami
były te pozbawione przypuszczeń i oparte na prawidłowej obserwacji. Co z tego,
że wiedział o stoliku, który powinien
znajdować się gdzieś tu. W wyobraźni
nie umiał odtworzyć tego, jak długi w rzeczywistości był jego krok. Wszystko mogło
być zupełnie inne, niż w jego przypuszczeniach.
- Trafna diagnoza, doktorze – przytaknął z uśmiechem,
zaznaczając ostatnie słowo – Ma pan jakieś zalecenia dla swojego pacjenta? – o dziwo
w jego głosie nie było słychać kpiny. Można by raczej powiedzieć, że się bawił.
- Pogódź się z tym, że parkour to już dla ciebie
przeszłość i że drobne potknięcie lub upadek przestało decydować o twoim
przeżyciu – powiedział Kishitani, a cichy szelest kartek ponownie wypełnił pomieszczenie.
***
Był późny wieczór. Chłodne i orzeźwiające powietrze
mieszało się z dymem wydychanym przez blondyna. Spacerował po okolicy, chcąc
tym samym ochłonąć po ciężkim dniu w pracy. Naprawdę gorzej chyba już być nie
mogło.
Po okolicy rozniosło się głośne rżenie konia, mogące
oznaczać tylko jedno.
- Yo, Celty – powiedział cicho Shizuo, unosząc przy tym
w górę dłoń.
Bezgłowy Jeździec zatrzymał swój motor tuż przed nim. W
czarnej szybce kasku krótko mignęło światło latarni, a dziewczyna zaczęła
szybko pisać na swoim PDA.
Blondyn obawiał się, że pewnie ona też chciała zacząć
mu wytykać to, jaki był "niedobry" i "okrutny". Chociaż,
szczerze w to wątpił. Wiedział, że Celty taka nie była i nawet jeśli nie
przejeżdżała tędy przypadkiem, to i tak nie miałaby zamiaru z nim o tym
rozmawiać. Znali się wystarczająco długo, aby się przekonał, że za każdym
razem, gdy zrobił coś złego, to bezgłowa go wspierała. Nie prawiła mu kazań.
Wiedziała, że nie chciał się takim urodzić oraz wiedziała,
że nienawidził swojej siły. Nie potrafiła się na niego złościć z tego powodu. Jego
siła ją fascynowała. Nie pojmowała tego, jak człowiek mógł być silniejszy od
niej, istoty magicznej, i właśnie to ją tak ekscytowało. Mimo wszystko zdawała
sobie sprawę z tego, jakim zagrożeniem potrafił być Shizuo.
[Słyszałam, że nieźle się dzisiaj wkurzyłeś. Chcesz o
tym pogadać?] – pokazała mu tekst na ekranie swojego telefonu, a on pokręcił w
odpowiedzi głową.
- Co z Izayą? – zapytał.
Nie potrafił nie zadać tego pytania. Po rozmowie z
Simonem, wiedział, że nie będzie w stanie porozmawiać z Celty lub Shinrą bez
spytania się o niego. Może i Rosjanin nie nakłonił go do zaprzestania używania
przemocy, ale przez niego Shizuo nie mógł przestać zastanawiać się co takiego
spotkało kleszcza, aby ten zaczął go nienawidzić jeszcze bardziej. W jego
głowie kłębiła się masa domysłów. Obawiał się nawet, że Izaya trafił przez
niego na wózek, czego nie życzyłby nikomu, nawet Oriharze.
Celty w reakcji na jego pytanie lekko odsunęła się w
tył, nie dowierzając w to, co usłyszała. Zaczęła pisać na PDA.
[Już mu lepiej, poniekąd. Znaczy się, chodzi i w ogóle,
ale-] – gdy to pisała co jakiś czas jej palce sztywno zawisały nad klawiaturą.
Tak samo jak Simon nie wiedziała, czy powinna była zdradzić blondynowi
najważniejszy szczegół.
- Ale? – dopytał blondyn, czytając jej z nad ramienia.
Dziewczyna szybko skasowała wcześniejszą wiadomość – [Sądzę,
że nie ja powinnam ci o tym mówić.]
- Więc kto?! – warknął zdenerwowany – Wszyscy mówią mi,
że zrobiłem coś złego, ale nikt nie chce powiedzieć co dokładnie. Wiem jedynie,
że prawie umarł, ale podobno jest coś jeszcze – ostatnie zdania wysyczał przez
zęby, zgniatając w dłoni papierosa i rzucił go na ziemię.
Przez jego nagły wybuch Celty lekko się wzdrygnęła,
lecz chwilę później odpisała – [Chcesz się z nim spotkać?]
- Nie – prychnął oburzony – Chcę tylko wiedzieć, co mu
jest.
Zrezygnowana dziewczyna, lekko uniosła i opuściła
ramiona, jakby wzdychała i napisała – [Pamiętasz jak Izaya uderzył się w
głowę?]
Czytając te słowa, Shizuo przypomniał sobie głowę bruneta na krawężniku i wypływającą z niej krew, która powoli rozlewała się dookoła.
Lekko skinął głową.
[Nadal uważam, że nie jestem odpowiednią osobą, która powinna
ci o tym mówić, ale po tym uderzeniu Izaya stracił wzrok.]
~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za czytanie~!
Ooooooo Shizuo wreszcie się dowiedział~! I co teraz zrobi? Snuje dwa domysły: 1) Pójdzie do Shinry aby, jako tako, pogadać z Izayą; 2) Pójdzie do domu i przemyśli to wszystko. Oczywiście może zrobić też coś innego ~
OdpowiedzUsuńRozdział baaaardzo mi się podobał~ Aż się głodna zrobiłam O.O
Izaya będzie musiał zaufać swojej wyobraźni. No, no, zapowiada się jeszcze ciekawiej~!
Pozdrawiam i weny życzę oraz czekam na nowy rozdział~!
Kimi~
Gdy czytalam te 3 rozdzialy to sie poplakalam.. Izaya oslepl? ;-; nie mozliwe...
OdpowiedzUsuńGrr... za takie zakończenia masz w pysk! Wytresuje Kanrę i będzie cię gryzła!
OdpowiedzUsuńA tak serio to ciekawie, ciekawie
A wlasnie bo nie dokonczylam, zaloze sie ze dojdzie do tego ze Shizuo bedzie meczylo sumienie ze zacznie sie opiekowac Izaya c: ale i tak szmut ;A;
OdpowiedzUsuńsuper ale dalej ciekawi mnie co zrobi shizuo :D
OdpowiedzUsuńo matko! Ciekawe co zrobi Shizuo?? Nie moge sie doczekac kolejnego rozdziału ^-^
OdpowiedzUsuńA ja tam myślę, że Simon się trochę niefajnie zachował względem Shizuo, wyjeżdżając z tekstem: ,,weź sam się dowiedz, bo tak''. Ja rozumiem, że on jest winny i nie powinien nikim rzucać, ale niby co miał zrobić? Co, poszedłby do Shinry, a Izaya niby co by mu powiedział? ,,Wiesz, jestem przez ciebie ślepy, ale nie martw się, nie potrzebuję wzroku, by wynająć płatnego zabójcę''? Cieszę się, że jednak Celty powiedziała mu, jak wygląda sytuacja i co tu dużo mówić, jestem ciekawa reakcji Shizusia. Aww, będzie na pewno interesująca ^^
OdpowiedzUsuńIzaya - jak ja lubię tę jego silną osobowość, która nie załamie się pod niczym i dumę, której nie chce splamić. To takie bardzo w jego stylu i fajnie, że Izaya nie stał się po tym wszystkim taką mentalną pizdą, jak to czasami bywa w ff.
Hm... zastanawiam się, jak zamierzasz dalej opisać świat, tak jakby jako Izaya. Jak on go widzieć będzie, nie widząc (a masło jest maślane, sorry, nie umiem pisać xD).
Wiesz, Shinra... tak ci tylko przypomina, że Izaya NIE WIDZI. Więc w gruncie rzeczy jednak ten upadek może mieć jakieś znaczenie... Swoją drogą, zainspirowałaś mnie. Parkour nie widząc - ciekawie to brzmi, spróbowałabym xD
Ogólnie podobało mi się i jestem zaintrygowana przede wszystkim reakcją Shizusia.
Pozdrawiam ^^
Hmm... Według mnie Snizuo pójdzie porozmawiać z Izayą. A kiedy on zorientuje się kto przyszedł, będzie chciał uciekać od niego- no bo przecie jest łatwą zdobyczą. Podczas próby ucieczki zaś zaufa swojemu wyczuciu i pamięci. ^^
OdpowiedzUsuńHm..według mnie shizu powinien przelecieć izaye i zafundować mu zmysłowy seks . Ps nie zaniedbuj innych blogów.
OdpowiedzUsuńNa początku miałam mieszane uczucia do tej historii ale jak zaczęłam czytać dalej to mnie tak wciągnęło że płakałam razem z Izayą *.* Już się nie mogę doczekać dalszego rozwoju historii :) Życzę weny !!
OdpowiedzUsuńPs.A co z tamtym blogiem ??Doczekam się kolejnego rozdziału ? kurde jestem strasznie ale to strasznie ciekawa co bd dalej, więc proszę żebyś w najbliższym czasie dodała nową notkę i jestem pewna że nie jestem jedyną osobą :D
Boże prawie się poryczałam ale czemu rozdziały muszą się kończyć w takich momentach uwielbiam Cię i czekam na kolejny rozdział jesteś świetna
OdpowiedzUsuńPrawie się poryczałam (to znaczy poryczałabym się gdy by nie to że mama siedziała obok a a gdy bym zaczęła to by sprawdziła co ja czytam no bo mam w końcu tylko dwanaście lat i lubię yaoi wszyscy uważają mnie za jakąś chorą psychicznie nie dziwie się)ale wracając do tego PISZ DALEJ JESTEŚ ŚWIETNA po prostu kocham Cię też bym chciała tak pisać.Też próbuję pisać pisać ale mam dopiero trzydzieści stron ale to jest totalna katastrofa.
OdpowiedzUsuńuoh~. ciekawe jak Shizu-chan zareaguje ._. Baka~! Mam nadzieję, że jakoś pomoże Izayi albo chociaż przeprosi~ ;-;
OdpowiedzUsuńCiekawe jak ja zareaguję :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że izuś wybaczy mi to i odzyska wzrok :D ALE TO NIKŁE MARZENIA. miłej wenny
ja też postaram sie napisać jakies opowiadanie :D
Nigdy nie przepadałam za Shizou, a przez cb nigdy już go nie polubię... Choć ciekawa jestem jego reakcji na to co mu Celty powiedziała...
OdpowiedzUsuńAle kiedy Shizuo jest cudowny~ :D
UsuńA Shizuś jest wredny *o* Ale nie będę się czepiać :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~! I jak zawsze, rozdział był świetny.
Bardzo fajny rozdział ^^ Ale myślałam, że Shizu inaczej się dowie o Izay'i... Coś na podobieństwo, że jednak był ciekawy tego, co stało się Izay'i i poszedłby do Shinry i taki ślepy Izaya... Ale jest dobrze XD Idę czytać dalej *-*
OdpowiedzUsuńNa serio wykastruje Shizuo łyżką -________________-
OdpowiedzUsuń„Przecież dobrze wiedział, że nigdy tak naprawdę nie chciał go zabić i nawet już wcześniej o tym myślał”. Jasne, że nie - warcząc/ wrzeszcząc/ rycząc/ mrucząc: „zabije Cię” - on przecież się tylko tak droczy *3*
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twoje zaznaczenie, że Shizuo „wcześniej o tym myślał”, dobrze, że pokazujesz taką jego stronę. Przez epitety jakimi Izaya bez przerwy go obrzuca (pierwotniak/ ameba/ jednokomórkowiec/ bezmyślna bestia/ głupek…), blondyn jest często rzeczywiście za takiego brany. Słowa Izayi mają taką moc, że nawet sam Shizuo często się zapomina, zatraca prawdziwego siebie i przemienia w kogoś kim tak naprawdę nie jest. Czy „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”? Nie, to nie prawda, kłamstwo nigdy prawdą nie będzie i basta!
Prawda jest taka, że Shizuo po prostu nie jest zbyt wylewny i wszystko w sobie dusi. Blondyn niewiele mówi – to fakt, ale zawsze wyglądał mi na takiego, któremu wiele tłucze się po głowie. Cieszę się, że takiego go opisujesz. <3
Izaya cieszy się, że czuje ludzką emocję jaką jest smutek spowodowany utratą wzroku. Jakby tego było mało – smutek ten nie jest zbyt przytłaczający i w sumie z tego powodu Izaya czuje niedosyt. Matko święta! *klaszcze* Świetnie opisujesz zawikłanie myśli i emocji pogmatwanego Izayi.
Uwielbiam relację Shizuo – Celty. Jak ona dobrze go zna: „Wiedziała, że nie chciał się takim urodzić…” Serce się kraje! W takich chwilach mam ochotę przytulić blondaska T^T
Celty jest wspaniała, dzięki Ci Miszu, że zwróciłaś uwagę na ich przyjaźń i tak fajnie ją nakreśliłaś. Celty ma łeb na karku!
Uuu, kiedy Shizuo wypalił z pytaniem o Izayę, to było takie… bezpośrednie xD Wyobrażam sobie jak bardzo musiało go to męczyć skoro od razu przy pierwszej okazji zadał pytanie bez owijania w bawełnę. To właśnie konkretny Shizuo, którego uwielbiam!
Zastrzeliłaś mnie momentem, gdy Shizuo wybuchł i powiedział, że wszyscy mówią, że zrobił coś złego, ale nikt nie chce powiedzieć co. Widzę go jako małego chłopca, który nie wie co źle zrobił i nikt w zrozumieniu tego nawet nie chce mu pomóc. Sama mam ochotę mu wszystko wyśpiewać, wpuśćcie mnie tam! xD No, dalej, chodź biedny, uroczy chłopczyku do cioci na kolanko, dam Ci ciastko albo kanapkę z masłem orzechowym i odpowiem na wszystkie pytania… XD
Lubię Twój sposób budowania napięcia i kończenia rozdziałów. Człowiek siedzi jak na szpilkach i gdy już ma wywinąć orła i fiknąć co najmniej dwa koziołki – koniec rozdziału. No i całe szczęście, jest czas żeby zauważyć, że trzeba oddychać :D
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Izaya stracił wzrok... ale widać, że wszyscy jednak przejmują się tym co spotkało Izaye...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia