Rozdział
2
Czuł jak każdą część jego ciała wypełnia tępy ból,
najprawdopodobniej złagodzony jakimiś lekami. Nie wiedział, gdzie jest, ale dobrze
znał otaczający go zapach lekarstw i bandaży. To nie mógł być szpital. Wtedy to
wszystko byłoby o wiele intensywniejsze. W takim razie musiał być u Shinry. Tak,
to wyjaśniałoby brak stęchłego odoru i roznosząca się dookoła, powoli już
zanikająca, woń pysznego posiłku. Szpitalne jedzenie nie pachniało tak
przyjemnie i smacznie.
Brunet nadal walczył o to, aby ponownie nie zasnąć.
Przez chwilę po raz kolejny zaczął odpływać w krainę w fantazji, ale udało mu
się jakoś wyplątać ze swoich sennych marzeń. Starał się powoli otworzyć oczy.
Był tak bardzo obolały, że musiał w to włożyć naprawdę wiele wysiłku. Gdy
wreszcie mu się udało, nie zauważył żadnej zmiany. A więc musiała być noc…
Nie wiedział co dokładnie mu było i jakich doznał
obrażeń, ale strasznie bolała go głowa i lewa część klatki piersiowej. Co się
tak właściwie stało? Strzępki wspomnień odtworzyły się w jego wyobraźni. Jedyne
co potrafił sobie przypomnieć to tir. Został potrącony? Uniósł dłoń w górę, a
opuszki jego palców dotknęły szorstkiego materiału. Mógł dokładnie wyczuć, że
nitki były luźno plecione. Bandaż. Skierował palce na tył swojej głowy. Nawet
przez opatrunek wyraźnie wyczuwał guza. To wyjaśniało, czemu miał w głowie taki
mętlik. Musiał się naprawdę mocno uderzyć. Cicho syknął, gdy poczuł kolejną tępą
falę bólu.
Starał się wszystko sobie jakoś uporządkować.
Przypomnieć sobie wszystkie szczegóły, jakie udało mu się wtedy zarejestrować.
Gdy tylko mu się to udało, przypomniał sobie lecący w jego stronę znak stopu.
Wspomnienie to było tak wyraźne, że chciał odruchowo uchylić się przed
'zmierzającym w jego stronę' obiektem, ale z powodu obrażeń mu się to nie
udało, więc mocno zacisnął powieki, oczekując ciosu. Lecz ból nie nadchodził.
Prychnął zirytowany bujnością swojej wyobraźni. Więc to
wszystko wina tego bezmyślnego pierwotniaka. Ponownie otworzył oczy. Lekko się
zdziwił, ponieważ dopiero teraz zauważył, jak bardzo ciemno było. Przecież to
Tokio. Światło bilboardów powinno wlewać się przez okno i oświetlać pokój. Więc
czemu tak nie było? Nawet jeśli zasłony byłyby zaciągnięte, to pikająca wokół
niego aparatura, pewnie też miała jakieś małe światełka. Dlaczego było aż tak
ciemno…?
- Shinra! – zawołał, czując rozchodzący się po jego
ciele niepokój. Coś było nie tak. Był tego pewien.
Doktorek w okularach szybko wbiegł do pokoju – Izaya?
Obudziłeś się…
- Shinra, która jest godzina? – spytał, czując jak
pomiędzy jego brwiami formuje się drobna zmarszczka.
- Umm.. około piętnastej, czemu pytasz? – odpowiedział,
podchodząc do niego bliżej.
Słysząc to, Izaya poczuł jak po jego skroni spływa
kropelka potu. Wszystkie drogi, którymi przemieszczały się jego myśli,
poplątały się, tworząc jeden wielki kłębek. Wiedział, że był dzień, a więc
powinien widzieć promienie słońca, prawda? Powinny nieśmiało wkradać się do
pokoju przez okno i coraz pewniej rozlewać się wokół, aż w końcu odbiłyby się w
okularach Shinry. Więc czemu, jedyne co widział, to ciemność? Otaczał go mrok.
Nic nie widział.
Chaos w jego głowie
obezwładnił go do tego stopnia, że nawet nie spróbował powstrzymać łez.
Jedna, później druga i trzecia… czwarta… Powoli wypływały z zewnętrznych
kącików jego oczu i biegły w dół po
policzkach, aby następnie zatrzymać się na czubku podbródka, gdzie formowały
się w większe krople i skapywały na jego dłonie.
- Izaya… - Kishitani cicho wyszeptał i mimo, że okulary
lekko zjechały mu z nosa, to ich nie poprawił.
Shinra nie miał pojęcia co się dzieje. Już zaczął
podejrzewać szok pourazowy lub wstrząśnienie mózgu, lecz trzy słowa informatora
wystarczyły, aby rozwiać wszelkie jego diagnozy.
- Nic nie widzę… – gdy Orihara wypowiadał te słowa,
jego głos się łamał, a usta wyginały się w dziwnym grymasie, lekko przy tym
drżąc.
Reakcja jego przyjaciela była natychmiastowa.
Delikatnie złapał go za jego mokry podbródek, a następnie zaczął świecić mu w
oczy latareczką. Jej światło odbijało się we łzach bruneta, które szaleńczo
przy tym migotały, tym samym iskrząc się w okularach lekarza. Zupełnie jakby
wołały w ten sposób o jego uwagę.
Shinra schował latareczkę z powrotem do kieszeni
swojego kitla. Niestety, tak jak się tego obawiał, źrenice nie reagowały. Nie
wiedząc co innego mógł zrobić przysiadł na łóżku Izayi i przytulił się do
niego.
***
Leżał. Od jakiegoś czasu jedynie leżał na łóżku z
rozpostartymi ramionami i rozmyślał nad słowami Shinry. Doktorek powiedział mu,
że gdy uderzył głową o krawężnik prawdopodobnie doszło do uszkodzenia nerwu
wzroku, znajdującego się w potylicy… bla, bla, bla… Izaya na samo wspomnienie
tej bzdurnej paplaniny prychnął zirytowany i przewrócił się na prawy bok.
Shinra zawsze za dużo gadał.
Izaya ciężko westchnął i usiadł na łóżku, spuszczając z
niego nogi. Kiedy jego stopy zetknęły się z zimnym podłożem, lekko się
wzdrygnął. Wstał i starał się sobie przypomnieć, w którą stronę powinien się udać,
aby dojść do łazienki.
Posunął się o dwa kroki w przód i gdy tylko to zrobił,
natychmiast poczuł rozchodzący się po jego ciele niepokój. Nie miał się czego
złapać i w żaden sposób nie mógł wyczuć w
jakim miejscu się znajdował. Ale po to tu właśnie był. Niedługo po tym, jak się
obudził, uzgodnił z Shinrą, że lepiej dla niego byłoby, gdyby przez jakiś czas
z nim pomieszkał. Był już tu od czterech dni, z czego dwa przeleżał w łóżku, i
nie potrafił sam dojść do łazienki.
Skierował się w prawo i szedł tak długo, aż nie wpadł
na ścianę. Cicho syknął, ponieważ zderzenie było dość bolesne i ponownie
skierował się w prawo, tym razem idąc wzdłuż ściany, po której przejeżdżał
opuszkami palców. Gdy dotknął drzwi, zatrzymał się i zaczął szukać klamki.
To wszystko było strasznie irytujące. Zastanowił się,
czy właśnie tak będzie teraz wyglądała jego codzienność. Czy kiedykolwiek
odzyska wzrok? Prychnął. Dobrze wiedział, że to, co raz się straci nigdy nie
powraca. A więc w takim razie… już nigdy nie zobaczy swoich ludzi, nigdy nie
będzie skakać po budynkach.
Zacisnął dłoń w pięść. Wszystko zostało mu odebrane. Teraz
nie był już nawet sobą. Nie był już dłużej obserwatorem. Bo jak mógł
obserwować, skoro niczego nie widział? Najgorsze z tego wszystkiego było to, że
odebrała mu to osoba, której tak bardzo nienawidził. Jego największy wróg. Za każdym
razem, gdy o tym myślał uderzała w niego fala gorąca, która mogła oznaczać
jedynie to, że był zdenerwowany. Nie rozumiał dlaczego to akurat on musiał mu to wszystko odebrać. Odebrać mu jego ludzi.
Kiedy wyszedł już z pokoju zaczął kierować się w stronę
łazienki, nadal nie odrywając palców od ściany. Jego kroki były niepewne, a
drugą dłoń wystawił przed siebie, aby przypadkiem w coś nie uderzyć.
- Idzie ci coraz lepiej – do jego uszu dotarł wesoły i
chłopięcy głos Shinry.
A więc ten wesołek cały czas tu stał i na niego
patrzył. Czy patrzył też wtedy, kiedy Izaya rozmyślał i na jego twarzy pojawił
się ogrom różnych emocji?
- Jak długo tu stoisz? – zapytał, nie wiedząc dokładnie
na co się patrzył. Domyślał się, że musiało to wyglądać dziwnie. Głos doktorka
dobiegał do niego z prawej strony, więc lekko odwrócił głowę w tamtym kierunku,
ale jego oczy nie utrzymywały kontaktu wzrokowego z rozmówcą. Wzrok był tępy wbity
w jeden punkt, znajdujący się daleko za plecami okularnika.
- Dość krótko – wyobraził sobie, jak Shinra wzrusza
ramionami – Pomóc ci dojść do łazienki?
- Dam sobie radę – mruknął, odruchowo spuszczając wzrok
w dół i zaczął ponownie iść przed siebie. Gdy tylko poczuł na swojej skórze
chłód klamki, zacisnął na niej dłoń – Łazienka? – upewnił się.
- Łazienka – Shinra uśmiechnął się i lekko skinął
głową. Cieszył się, że Izaya jakoś sobie radził. Czekał pod drzwiami i gdy
brunet wyszedł, Kishitani powiedział – Masz gości
Gdy Izaya to usłyszał, pomiędzy jego brwiami pojawiła się
drobna zmarszczka – Kogo?
Poczuł na swoim nadgarstku dotyk Shinry, który owinął
swoją dłoń wokół jego własnej i zaczął go ciągnąć w nieznanym mu kierunku.
- Gdzie jesteśmy? – spytał.
- W salonie.
- Iza-nii~! – poczuł uderzające w jego tors dwa ciepłe
ciała, chwile później materiał jego koszulki zrobił się mokry i zaczął coraz
bardziej przylegać do ciała.
Mairu i Kururi.
Lekko się uśmiechnął i powiedział – Hej… nie płaczcie –
odwzajemnił uścisk, delikatnie gładząc je po plecach.
- A-ale ty… nie widzisz… - wychlipała przez łzy Mairu.
- … Opiekować… - cichy głos należący do Kururi, poniósł
się po pomieszczeniu.
- Właśnie, Kuru-ne~! Iza-nii, będziemy się tobą
opiekować – wykrzyknęła z przejęciem żywsza bliźniaczka.
Orihara nie miał pojęcia jak zareagować. Wiedział, że
sam sobie nie poradzi, ale nie chciał, aby ktokolwiek – nawet rodzina – widział
go w tak żałosnym stanie.
Więc co teraz powinien zrobić? Pozwolić jego siostrom
się zamartwiać i nim zajmować, pasożytować na Shinrze, czy może zwiększyć
zakres obowiązków Namie? Żadna z tych opcji nie wydawała mu się być tą
odpowiednią. Przecież mógłby sobie radzić sam, prawda? Niewidomi ludzie
potrafią nawet funkcjonować poza domem, więc czemu on nie może?
Wydał z siebie ciężkie westchnienie i oparł czoło o
głowę którejś z sióstr.
Miał zbyt wielu wrogów. Gdyby wyszedł gdzieś w takim
stanie, nawet gdyby dokładnie wiedział, gdzie i kiedy skręcić, to i tak byłby
zbyt łatwym celem. Nie mógłby się bronić, a z całą pewnością jego wrogowie nie zlitowaliby
się nad nim tylko dlatego, że był ślepy.
- Iza-nii… smutny? – Kururi, lekko podniosła głowę w
górę, spoglądając prosto w puste oczy swojego brata.
- Ta, tak jakby – powiedział, lekko rozbawiony. Bo czy
to nie zabawne, że w końcu wszystko odwróciło się przeciwko niemu?
Jaką przyjemność mógł odnajdywać w ludziach i jak mógł
ich kochać, skoro nie widział ich wyrazów twarzy i nie widział tych wszystkich
przelewających się po nich emocji. Teraz, ludzie byli dla niego tak samo
wyblakli jak jego własne oczy. Sam ton głosu, jaki słyszał nie dawał mu tyle
radości ile by chciał. Nie mógł wyczytać z niego wszystkiego. Wiele zostawało
przed nim ukryte, a to sprawiało, że nie mógł poddać pojedynczej jednostki
głębszej analizie.
Jak można bawić się klockami, gdy brakuje aż tylu
elementów?
~~~~~~~~~~~
Ile ja się namęczyłam z tym rozdziałem. W połowie opuściła mnie wena i walczyłam o odzyskanie chociażby jej strzępków D: Na szczęście się udało~~!
Ostatnio mam taki spadek chęci, że nic mi się nie chcę .3. cały dzień przeleżałam w łóżku, a tuż obok piękne morze~ xD
T^T
O ja pierdole...
OdpowiedzUsuńJuż kocham ten ff. Pewnie dlatego, że sama na początku pisania ,,dance macabre'' miałam zamiar dać taki motyw, ale wyszło inaczej. Ale mniejsza.
Izaya - obserwator, który NIE widzi... Zdany na łaskę lub niełaskę innych ludzi, zmuszony do nauczenia się żyć bez wzroku - już mi się podoba.
Teraz zaczynam rozumieć tytuł... Brzmi ciekawie.
Aw, Shizu-chan - podziwiam cię. Zamiast zabić swojego największego wroga, zrobiłeś coś znacznie gorszego - pozbawiłeś go możliwości odczuwania przyjemności z tego, co robił. Niemalże pozbawiłeś go pracy. Istny potwór z ciebie.
I wgl. plus za wspomnienie o tym, że Shinra mimo wszystko martwi się o Izayę itd. Lubię Shinrę, jest zajebisty ^^
Oh, szatanie, ale jak ja współczuję Izayi. Ja dostaję nerwicy, gdy mi się obraz rozmazuje albo widzę jakieś chore 30% jednym okiem, a tak nic nie widzieć... W fikcji ciekawa perspektywa, w życiu - bardziej niż beznadziejnie.
Generalnie bardzo mi się spodobało i czekam na więcej ^^
Btw. masz morze obok? Szczęściara. Ja będę gdzieś jechać dopiero w sierpniu xD
Pozdrawiam ^^
Hehehe. Wreszcie mogę zostawić komentarz. Poprzedni rozdział mnie oszukał. Nie wyjawiłaś w nim jego ślepoty, a ja się bałam, że mogłabym się wygadać. Mam stanowczo za długi język D= *myśli co sensownego może napisać zamiast dotychczasowego bełkotu* Jak zwykle jestem zachwycona, ale to już przecież wiadome! Jak mogłoby mi się nie podobać coś napisanego przez ciebie? Nie umiem wyrażać swojego urzeczenia inaczej niż np tą emotką: *,*. Nie jestem stworzona do pisania. Wybacz kotecku ;-; Ale jak chcesz to zamiast tego mogę ci wysyłać rysunki na gg. xD W każdym razie oby tak dalej i dąż do tej sceny o której mi kiedyś pisałaś ^ ^. I... i nic ;-; *policzkuje się* ja nie spoileruje. Dobra, idę sobie bo zaraz napiszę coś czego nie powinnam i mnie skrzywdzisz ;-; Nie usmaż się na słońcu jak ta rybka z tostera *całuje Miszu w policzek* Do widzenia~~~ T^T
OdpowiedzUsuńHmm... Ciekawe nie powiem nie, tylko dlaczego mi nie powiedziałaś, że wstawiłaś rozdział ... A tak serio to szkoda mi Izayi, każdy zawsze go męczy... ale taki chyba jest los uke [*]
OdpowiedzUsuńKiedy więcej~? - standardowe pytanie ;)
To się dzieje.
OdpowiedzUsuńDopiero drugi rozdział, a ja już zdążyłam zakochać się w tym opo.
Jakby na to nie patrzeć, to Shizu-chan jest winowajcą, bo to w końcu przez Niego Izaya stracił wzrok.
I jak On teraz będzie wykonywał swoją pracę...? Może to mało prawdopodobne, ale mam nadzieję, że się nie załamie. Aczkolwiek wydaje się to dla mnie troszkę....nie w stylu Izyai, ale nic nie wiadomo, po takim wypadku.
Shinra jest wsparciem dla Izayi. I na pewno brunetowi przez to będzie lepiej ^U^ Shinra jest boski xDD
Nic nie widzieć...można by sobie wszystko odtworzyć w głowie...ale to pewnie też jest trudne po takim wstrząsie. Hah, ja nawet jak przed laptopem siadam bez okularów, lub przed TV to muszę oczy mrużyć żeby cokolwiek widzieć, a ne kolorowe plamy xD
Podobało mi się~ Czekam na więcej~
Pozdrawiam i weny życzę~!
Kimi~
Omomomomomomomomomomomom *o*.
OdpowiedzUsuńAjm nowa hir. Dzień dobry~.
Przeczytałam "Zakład", przeczytałam one-shoty, przeczytałam prawie wszystko i jestem wniebowzięta *3*.
Podziwiam Twój talent i szczerze kocham Twoje opowiadania. Zwykle pozostaję czytelnikiem ninją, ale to co Ty piszesz, jest zbyt świetne, aby tego nie skomentować.
Początkowo nie wiedziałam co to jest "Durarara!!" -____-". Ale dzięki Tobie, stałam się wielką fanką tego anime. No kocham, po prostu kocham.
Ja chcę więcej, więcej i jeszcze raz więcej //chociaż wiem, że rozdział wstawiłaś wczoraj >.<//.
Co ja tu jeszcze mogę. Czuję się tu lekko obca xD. Alien! Mhahahah.
Wybaczcie za moją głupotę.
Czy mówiłam już, że kocham ten blog?
Iiii, że czekam na kolejny rozdział? *3*
Weny, weny, weny i weny, życzę.
Pałla pozdrawia~
super nie mogę doczekać się następnej części !! <3 i jestem ciekawa jak zareaguje shizu -czan :)<3 mam nadzieję że wena cie nie opouści :D
OdpowiedzUsuńŚwietne jest to opowiadanie, tylko chciałam zwrócić Ci uwagę na jedną rzecz: mianowicie, że wzrokowcy, do których definitywnie należy Izaya, pamiętają dokładnie, co gdzie się znajduje i potrafią to znaleźć nawet z zamkniętymi oczami, dlatego się zbytnio kupy nie trzyma nieporadność Izayi z rzeczywistymi faktami. Ale wiem, ze to Twoje opowiadanie i fikcja literacka itp, itd, wiec masz całkowitą wolność twórczą, chociaż dalej mam niedosyt, ze Izaya jest taki 'dupowaty' :D bo nijak to do niego nie pasuje. Ale sam styl pisania jest na bardzo wysokim poziomie i ogólnie masz zadatki na świetnego twórce :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO kurde. Nie spodziewałam się tego, że straci wzrok.. To dlatego był taki tytuł :0 Nie no, gratuluję świetnego pomysłu~! ♥ Bardzo podoba mi się to w jaki sposób opisujesz uczucia Izy Izy i to jak się w niego wcielasz. Znaczy w trzecioosobówce, ale jednak wiesz.. W każdym razie bardzo podoba mi się to opowiadanie ♥ Pisz dalej.
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę i pozdrawiam~!
Aiko Hori
Boru, Izaya. Mój kochany Izaya ślepy. Jak mogłaś, kurcze ;_; Taki bezbronny. Tak mi go szkoda ;_; Nie wolno go tak okaleczać ;_; Shizuo jak mogłeś ;_; Na stos ;_; Biedny... ;_;
OdpowiedzUsuńUdało cie . gdybyś wiedziała co myśmy pisały na czacie drrr z koleżankami . Historie która by cie rozbawiła :D
OdpowiedzUsuńlubie ten rozdział ( twój ) tylko czemu ślepy ? teraz to nie ma jak sie mścić hahah
Biedny Izaya. Co z tego, że go niezbyt lubię... Biedactwo.
OdpowiedzUsuńŁeeee! Izaya *chlip* nie widzi... *chlip* baka Shizuo! *chlip* ale bardzo podziwiam cb za to jak pisujesz uczucia odczucia... *chlpi* naprawdę dobrze Ci to Idzie. Tak jak bysw wiedziała jak czuję się niewidomy... *chlpi*
OdpowiedzUsuńNo nie wiem co mogę napisać. Ciągle tylko się powtarzam i powtarzam :/ Po prostu świetny i tyle. Nic dodać nic ująć *o*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!
„Nie rozumiał dlaczego to akurat on musiał mu to wszystko odebrać.”
OdpowiedzUsuńIzayaszu, czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?
No, no, no, Ty obłudniku, a fe! Wstydź się! xD
Izaya jak tyko mógł i miał okazję zawsze pozbawiał Shizuo tego czego blondyn pragnął i kochał najbardziej – spokoju. To karma, to co brunet dawał – wróciło do niego, a że jego „dawaniem” było odbieranie, to i jemu zostało coś odebrane. Izaya na dodatek zawsze działał świadomie, w odróżnieniu od Shizuo, który nie chciał umyślnie odebrać Izayi wzroku, ale fakt ten w ogóle nie usprawiedliwia tego, że świganie na lewo i prawo znakami drogowymi w ludzi raczej nie może skończyć się dla nich dobrze XD
Ależ ten Izaya dzielny! Cztery dni po stracie wzroku a w jego obitej głowie już zimna kalkulacja - już szczegółowo próbuje wszystko sobie poukładać i wyobrazić przyszłość. To właśnie Izaya! Dzielna mała pchełka! <3
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, biedy Izaya stracił wzrok, ale na stale czy go jednak odzyska, a jak Shuzo zareaguje kiedy się dowie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia