ROZDZIAŁ
19
- Więc to o to ci
chodziło od samego początku?! Żeby mieć pewność, że cię nie zostawię?! –
warknąłem, przyciągając go do siebie za koszulkę i unosząc kilkanaście
centymetrów nad ziemię.
Wkurzył mnie. Wkurzył
mnie tak bardzo, że nie miałem nawet cierpliwości na to, aby zastanawiać się
nad tym, czym tym razem objawiał się mój przypływ adrenaliny. Rozszerzone
źrenice, pulsująca żyłka na skroni, pocące się dłonie… Pieprzyć to wszystko!
Nieważne co się stanie z moim ciałem! Teraz interesuje mnie coś zupełnie
innego.
Izaya nawet nie
mrugnął i nadal pewnie patrzył prosto w moje oczy. Był opanowany, po jego
postawie widziałem, że wbrew temu co mi się wydaję, wciąż ma kontrolę.
- Może nie od samego
początku, ale od czasu, gdy zacząłem oszukiwać – powiedział z uśmiechem szaleńcy
wymalowanym na twarzy.
- Mogę cię teraz
zabić? – zapytałem, cały drżąc.
- A chcesz?
Wziąłem głęboki
oddech i odpowiedziałem – Nie…
- Tak więc, masz
swoją odpowiedź – uśmiechnął się.
- Mógłbyś mi chociaż
powiedzieć na czym teraz stoję? – zapytałem. Nie miałem już sił rozmyślać o tym
jak bardzo irytowało mnie jego zachowanie.
- Na ziemi,
Shizu-chan – uśmiechnął się złośliwie.
Korzystając z tego,
że nadal trzymałem go za koszulkę i unosiłem wysoko w górze, przycisnąłem go do
stołu i nachyliłem się nad nim.
- Przesadzasz –
warknąłem gniewnie.
- Czy aby na pewno to
ja przesadzam? – zaczął się śmiać – Nie sądzisz, że to zależy od punktu
widzenia? Patrząc na to z innej perspektywy uznałbyś, że to ty przesa-
- Zamknij się! –
wydarłem się, tym samym mu przerywając i uderzyłem pięścią w stół tuż obok jego
głowy. Niestety ten nie wytrzymał i pękł w połowie, powodując, że obaj
opadliśmy na dół. Leżeliśmy teraz na połamanych deskach, a Izayi, który był na
dole z całą pewnością nie było za wygodnie. Kiedy patrzyłem w jego oczy,
dostrzegłem, że wraz z moim uderzeniem jego źrenice się zwęziły. To była
właśnie ta moja nieprzewidywalność, którą tak się zachwycał, ale szczerze? Ja
sam jej nienawidziłem. Denerwowało mnie to, że w przeciwieństwie do innych
działam tylko i wyłącznie pod wpływem emocji, kompletnie nie przejmując się
zdaniem innych. To było wkurzające. Przez tego typu zachowanie zawsze wszystko
niszczyłem.
Jego oczy. Pełne
zaskoczenia spojrzenie… skierowane prosto na mnie. Kropla potu powoli spływała
po jego skroni. Tak zdziwiony nie był prawdopodobnie jeszcze nigdy.
- Zamknij się… -
powtórzyłem ciszej z przyspieszonym oddechem. Serce kołatało mi tak mocno, że
każde jego uderzenie dzwoniło w moich uszach. Każde było jak uderzenie jakieś
bomby, potrafiącej rozsadzić pół miasta, a może nawet i kraju. Mimo wszystko te
uderzenia nie były bolesne – Zamknij się i już nic więcej nie mów… -
powtórzyłem, opierając się czołem o jego ramię, a on lekko się wzdrygnął.
- S-Shizu…? – jego
głos zadrżał. Bał się? Nie. To by było śmieszne, niemożliwe… nierealne. Nie
wykluczam takiej możliwości, oczywiście, że nawet Izaya miał prawo się bać, ale
on nigdy nie bał się mnie. Nigdy. Był tchórzem, ale bał się czegoś innego, niż
mojej niszczycielskiej siły, bał się, gdy wydarzenia zbaczały z obranej przez
niego ścieżki. Odchrząknął, lekko się wiercąc – A mógłbym chociaż wiedzieć,
czemu mam się zamknąć, Shizu-chan? – jego głos był poważny i wyraz twarzy
prawdopodobnie też, ale wiedziałem, że w środku się uśmiecha. Nawet gdy jego
plany legły w gruzach, to był usatysfakcjonowany. W każdej sytuacji odnajdywał
dla siebie jakieś pozytywy. Zacząłem się zastanawiać, czy czasem nie robi tego
na siłę? Tylko po to, aby się pocieszyć.
Odsunąłem się od
niego i spojrzałem mu w oczy.
Znowu był zadowolony
i pewien swego – jak zawsze. Każda drobna zmiana na gorsze w jego zachowaniu
była tylko na chwilę.
- Bo znowu chcesz
mnie omotać, wmawiając mi coś, co wcale nie jest teraz istotne – powiedziałem.
- Czyżbyś w końcu
zaczął myśleć? – kącik jego ust powędrował w górę, a wyraz twarzy się załamał.
Wyglądał jak szaleniec i z perspektywy kogoś innego niż ja, pewnie byłoby to
przerażające.
Nie odpowiedziałem, a
jego mimika nabrała odrobiny łagodności. Uśmiech psychopaty znikł i został
zastąpiony innym, delikatnym i łagodny. Nie pasował do niego i przez to wyglądał
nienaturalnie.
- Wiesz, w tej jednej
chwili chciałbym ci tyle powiedzieć, że sam nie wiem od czego zacząć – zaśmiał
się, starając się unieść na łokciach. W końcu nadal leżał na deskach, a ja go
sobą przygniatałem – Może zacznę od tego, że rozwaleniem stołu i tą
nieprzewidywalnością po raz kolejny udowadniasz mi, że nie jesteś człowiekiem –
westchnął z irytacją.
Cóż, miał rację.
- Co do próby
omotania cię… tak, to prawda. Dziwię się, że mnie przejrzałeś.
Prychnąłem – Znowu nagle
zebrało ci się na wyjaśnianie misternego planu?
- Nie, Shizu-chan… -
pokręcił głową i zaśmiał się – mimo że zazwyczaj starałem ci się objaśniać swoje plany, których nigdy nie mogłeś
zrozumieć, to teraz robię coś innego – wziął głęboki oddech – Kiedy mówiłem ci
swoim oszustwie lub tak jak dziś, gdy mówiłem o tym, dlaczego wszystko tak
usilnie komplikuję… to wszystko były plany. Wyjaśnianie ich, pewnej nierozumnej
amebie – kiedy to powiedział, cicho warknąłem. Zachichotał – Ale to, co chcę ci
powiedzieć teraz, jest wyjaśnieniem czegoś innego, niż tylko planów. Teraz chcę
wyjaśnić coś, na co zawsze zwracasz uwagę. Nie dostrzegasz planów, dlatego, że
skupiasz się na emocjach. A ja swoich emocji jeszcze nigdy nikomu nie
tłumaczyłem. Nawet sobie samemu.
Zamrugałem
dwukrotnie, wydając z siebie mało inteligenty odgłos i lekko się cofnąłem.
Spojrzałem na prawo, a następnie na lewo, analizując to, co przed chwilą
usłyszałem. Tak właściwie to czułem się tak jakby to wszystko było snem. Bez
przerwy towarzyszyło mi to głupie i wkurzające uczucie, przez które wydawało mi
się, że czas jakby jednocześnie zwalnia i płynie szybciej. Głupie…
- Jak to? –
wymamrotałem – No a… a twoja miłość do ludzi? I… i ta cała nienawiść?
Westchnął – Będę
żałować, że ci to wszystko mówię…
- A czemu to mówisz?
- Czemu? Bo pytasz…
bo wyraźnie masz dość tego wszystkiego… bo doszedłem do wniosku, że skoro nie
działasz zgodnie z planem to i tak nic nie osiągne… – wymieniał – Powodów jest
wiele, ale tak naprawdę żaden z nich nie jest teraz istotny – westchnął z
odrobiną irytacji – moja miłość do ludzi, tak samo jak i dawna nienawiść do
ciebie były dla mnie… - zastanowił się przez chwilę – swego rodzaju podstawą…
wiesz o co mi chodzi?
Pokręciłem przecząco
głową.
- Ludzie opierają
większość swoich zachowań na emocjach, a mimo mojego spojrzenia na świat nie
wykluczam faktu, że sam jestem człowiekiem. Tak więc na przekór temu, że na co
dzień – dla czystej wygody – nie zastanawiam się nad swoimi odczuciami, to
wiedziałem, że i tak muszę jakieś mieć. Padło na to, że wybrałem miłość. A
skoro była miłość, to uznałem, że potrzebuje czegoś jej przeciwnego.
Nienawiści.
- To ma się jakoś
zazębiać? – zmarszczyłem brwi – Trochę się gubię w tym twoim wariactwie.
Zaśmiał się – Nie dziwie
ci się. Tak, Shizu-chan… w pewnym stopniu to się jakoś zazębia, chyba…?
- Co to ma znaczyć?! –
warknąłem, mocniej dociskając go do desek – Sam nie wiesz?!
- Wybacz, Shizu-chan,
ale nie każdy mam obowiązek być mistrzem, który przeszedł kurs samopoznania –
prychnął cicho i nadzwyczaj łagodnie. Rzadko musiał krzyczeć. W jego przypadku
nie powalał ton głosu, tylko znaczenie wypowiedzianych przez niego słów – to nimi
chciał przewyższyć przeciwnika – Tak więc… - wziął głęboki oddech – Kiedy zgodziłem
się na zakład z tobą, nawet nie przypuszczałem, że mogłoby dojść do… do tego,
do czego doszło – zauważyłem, że na tym etapie zaczął się gubić. Pierwszy raz
widziałem, żeby nie potrafił czegoś ubrać w słowa. Zabawne…
- Ta… ja też się tego
nie spodziewałem – wywróciłem oczami.
Ponownie wziął głęboki oddech –
Shizu-chan, naprawdę nie pomaga i fakt, że przyciskasz mnie do twardych desek,
które wbijają mi się w plecy. Nie mogę oddychać.
- Och… wybacz –
powiedziałem szybko i się od niego odsunąłem. Nie wiedziałem, że przyciskam go
do nich tak mocno.
Izaya podniósł się do
siadu i lekko podrapał po głowie. Spojrzał za siebie – Taki ładny stół –
zaśmiał się.
- Przejdź do rzeczy –
mruknąłem, zapalając papierosa i mocno się zaciągnąłem.
Spojrzał na mnie od
boku i uśmiechnął się złośliwie – Mimo tego, że wcześniej postawiłem przed sobą
sprawę jasno – zaczął nagle – i powiedziałem sobie, że swoje akcje będę opierał
jedynie na miłości i nienawiści to, to, że emocje względem ciebie zaczęły się
zmieniać nie zależało od mojej woli. Po prostu, gdy spędzamy z kimś
wystarczająco dużo czasu, to przyzwyczajamy się do jego dziwactw – zaśmiał się.
- Mów za siebie –
prychnąłem, wydmuchując obłoczki dymu – Ja się do twoich nigdy nie przyzwyczaję.
Ponownie się zaśmiał,
tym razem głośniej i weselej – No cóż… tak bywa~!
- Powiesz mi w końcu
do czego zmierzasz? – zapytałem zirytowany.
- Do tego, że mimo iż
nie chcę, to wygląda na to, że cię kocham.
- Taa… to już wiem od
jakiegoś czasu – bąknąłem niezadowolony.
Skrzywił się, jakby
czegoś nie rozumiał, ale chwilę później jego rysy twarzy się wygładziły – Nie,
Shizu-chan – zaśmiał się – Źle zrozumiałeś. Ja cię kocham jako indywidualną
jednostkę. Za to jaki jesteś, a nie za to do jakiego gatunku należysz.
Papieros wyleciał mi
z pomiędzy palców i upadł na ziemię. Serce, które cały czas dzwoniło mi w
uszach się zatrzymało.
- A-a gdybym
powiedział, że po tylu twoich kłamstwach nie jestem w stanie ci uwierzyć? –
spytałem niepewnie.
- Dla jakiego
normalnego człowieka, taka ilość produkowania się i wyjaśniania swoich odczuć
byłaby warta kłamstwa? – wyglądał na autentycznie zdziwionego, a nawet lekko
się odsunął.
- Ty nie jesteś
normalny – burknąłem.
- Cóż… - przekręcił
głowę na bok w zastanowieniu – Pewnie dlatego tak dobrze kłamię… Ale tym razem
mówię prawdę.
- Skąd ja to niby mam
wiedzieć?! – warknąłem.
- Gdybym cię nie
kochał, to przyznanie się do tego – nawet nieszczere – uważałbym za najgorszy
rodzaj upokorzenia. Nie zrobiłbym tego.
- Dobrze wiesz, że
jesteś za bardzo nieprzewidywalny, żebym mógł ci w to uwierzyć – skrzyżowałem ręce
na piersi.
- Obaj jesteśmy – zaśmiał
się – Tylko ty jesteś nieprzewidywalny w bardziej bezmyślny sposób, oparty na
nieprzemyślanych decyzjach.
- I jak to się ma do
rzeczy, huh? – wycedziłem przez zęby.
- Nijak – wzruszył ramionami
– Ale jesteś jakiś za spokojny i chciałem cię trochę wyprowadzić z równowagi.
Chociaż… może nie było to dobrym posunięciem – przygryzł wargę – Przez
adrenalinę stajesz się jeszcze bardziej nieufny względem mnie, niż zwykle.
- Zaraz… - spojrzałem
w bok, uświadamiając sobie, że tym razem Izaya nie kłamie.
To co powiedział
przed chwilą – nie musiał tego mówić, to było zbędne i nie dawało mu żadnej
przewagi. Stąd miałem pewność, że te zdania były jego myślami, a skoro mówił co
myślał, to nie mogłem mieć wątpliwości.
Izaya
mnie kochał.
Nie mogłem nic na to
poradzić i gdy to do mnie dotarło, lekko się uśmiechnąłem.
- Co się tak
uśmiechasz? – zdziwił się, lekko się przysuwając.
- Przypuśćmy, że ci
wierzę-
- Czyli wierzysz? –
przerwał mi.
- Przypuśćmy! –
zaznaczyłem.
- Czyli tak –
uśmiechnął się.
- Izaya!
- Słucham?
- Nie, właśnie wcale
mnie nie słuchasz!!
- No bo po co? –
wzruszył ramionami i zaczął się cicho śmiać – I tak nie umiesz kłamać. W twoim
wypadku słowo 'przypuśćmy' jest pozbawione jakiegokolwiek znaczenia. Gdy go
używasz od razu wiadomo, że tak jest i koniec.
Zmrużyłem oczy,
patrząc na niego gniewnie, a on tylko niewinnie się uśmiechnął – jak gdyby
nigdy nic.
- Miłe z twojej
strony, że jednak mi wierzysz – powiedział zadowolony.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Błagam, nie narzekajcie (znowu) na zakończenie, ale nie mam już siły D: heheh xD
W ogóle to ostatnio mam jakąś fazę na anime O.o dokończyłam oglądać Mirai Nikki.. wczoraj cały dzień oglądałam Madokę... dzisiaj oglądam Shinrei Tantei Yakumo... coś mi odwaliło xD od dwóch miesięcy anime nie tykałam, a teraz proszę~! Jakaś faza xD
Papatki~!
Kurde, słodkie to było ^.^
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz dialogi, ogulnie historia jest bardzo fajna :3 Czytam od dawna i bardzo lubię Twój styl. W sumie nie przyczepię się do niczego >.<
PS Mirai Nikki!!! <3 Błagaaam, napisałabyś coś z parką Akise i Yukiteru z trzeciego świata? *-,*
Nawet nie czytam bo jestem wkurwona...miałaś na wczoraj przygotować korektę!! Grrr~! A ciebie ani na mailu ani na skype nie ma kuźwa!
OdpowiedzUsuńRozdział był boski *~*
OdpowiedzUsuńA zakończenia się nie czepiam, bo w sumie fajnue z nim wyszło xD
W ogóle, fajnie to wszystko opisujesz z perspektywy Shizuo. Izaya mówi to co myślał niah niah...ne wem o co mi chodzi O.O ale już wieczór, więc mi odbija xD Ciekawi mnie jak to wszystko potoczy się teraz. Bo na pewno nie.będzie tak jak dotychczas xD
Ten rozdział, jak i wszystkie, był fajnaśny. Podoba mi się Twój styl pisania ^~^ ja mam 12 lat, a czasem piszę tak, że sama nie rozumiem co chciałam przekazać xD
Taka faza na animce. Pożycz mi ją *A* Ja bym zaczęła Mirai Nikki ale brak czasu robi swoje ;3;
POZDRAWIAM I WENY ŻYCZĘ~!!
P.S. W wolnym czasie zapraszam do siebie: kimichi-shinigami.blogspot.com
Haha, jak ja miałam ostatnio fazę na anime, to mnie prawie, że siłą odciągali od laptopa xD Ale i tak wolę mangi.
OdpowiedzUsuńRozdział;
Najpierw było waaw, potem nie potrafiłam wyjść z wrażenia, potem znowu waaw i... kurna, czytałam ten rozdział kilka razy, a dalej nie wiem, jak wyrazić swój zachwyt. No, to takie trudne. Dobra to może to jakoś podzielę;
Po pierwsze: będę się ekscytować tym, że (jak zawsze)ich zachowania, charaktery oraz cała rozmowa trzyma się kanonu. ,,Filozoficzne'' gadanie Izayi i nerwowość Shizuo, który sam nie wie, co ma z tym wszystkim zrobić.
Po drugie: to ,,wyznanie'' Izayi. Z jakiegoś powodu, odnoszę wrażenia, że gdyby serio doszło do takiej sytuacji, to niewiele by się to różniło. Wgl. to stwierdzenie mi się cholernie podoba. Takie szczere i bezpośrednie. Btw. ta wzmianka o upokorzeniu - fantastyczne po prostu ^^
Po trzecie: cieszę się, że cały rozdział jest poświęcony ich uczuciom i wyjaśnieniu całego ,,planu'' Izayi. Cóż, emocje to coś, nad czym nie bardzo da się panować, przychodzi to samo z siebie, nie wie, czego chce i wszystko komplikuje. Orihara powinien o tym wiedzieć, w końcu to właśnie dzięki temu manipuluje innymi ^^
Lubię twojego Shizuo i jego sposób opisywania wszystkiego. Krótki, ale pełen emocji - taki, jaki właśnie jest Shizu-chan. Wszystko w konkretach, ale jak się wkurzy, to nawet sposób wyrażania się jest urywany i nieco nerwowy. Fajnie ci to wychodzi, wiesz? :D
Tak sobie ogarniam - to co teraz z nimi? I co ważniejsze: Shizuś wygrał zakład, więc co zrobi z Izayą? ^^ Hahaha.
Pozdrawiam ^^
Brak mi słów. To było SUPER!
OdpowiedzUsuńMirai Nikki. nie widziałam całego .ale polecam
OdpowiedzUsuńSuper rozdział , Podoba mi się ,jest ciekawy , Izaya kocham mnie jako jedną osobę a nie za całą ludzkość ♥
czuję się kochany :3 sorki że wcześniej nie dawałam kom .
Nie będę narzekać ^*^ To zakończenie było takie aww~! O*O Uwielbiam ~! <3
OdpowiedzUsuń