niedziela, 26 maja 2013

Durarara!! "Zakład" - rozdział 18

ROZDZIAŁ 18

Wychodząc z jego mieszkania czułem się dziwnie. Wiedziałem, że powinienem był się zdenerwować tym, że cały czas kłamał. Tylko, że jakoś nie potrafiłem. Wszystko to powinno siedzieć mi w głowie, nie dawać spokoju i denerwować jeszcze bardziej, ale jakoś nie miałem już siły nawet o tym myśleć. Izaya był męczący. Nawet, gdy przede mną nie uciekał, a ja go nie goniłem, to samo przebywanie z nim i rozmowa sprawiała, że czułem się mentalnie wypompowany.

Nie wiem już, który raz w ciągu tych dwóch miesięcy opadłem na łóżko z ciężkim westchnieniem.

Byłem dla niego człowiekiem. Nie kochał mnie jako jednostkę, tylko jako całość – razem z innymi. Nie odwzajemniał tego, co do niego czułem.

Westchnąłem.

***

Moja praca już dobiegła końca. Powoli przechadzałem się po mieście z jednej strony chcąc dojść do domu, ale z drugiej unikając go jak ognia. Słońce świeciło wysoko w górze i mimo nadchodzącej jesieni było dość ciepło.

Poprawiłem swoje okulary i dyskretnie obejrzałem się za siebie. Dzisiejszy dzień był jednym z tych, w których nic mi nie pasowało i czułem, że coś śmierdzi. Wyczuwałem to w powietrzu. Było ciężkie. Tylko mi  z całego otoczenia było duszno i nieustannie czułem na sobie czyjś wzrok. Gdzie tylko nie poszedłem. Już wiele razy zdarzało się, że któryś z dłużników śledził mnie ze swoją bandą, chcąc się zemścić. Dlatego właśnie nie wracałem do domu. Nawet jeśli byłem w stanie dowalić im z dziecinną łatwością, to i tak chciałem,  żeby żadne z nich nie wiedziało, gdzie mieszkam. Wołałem nawet nie wiedzieć co mogliby zrobić z moim mieszkaniem pod moją nieobecność.

Ponownie obejrzałem się za siebie. Miałem tego już dosyć. Chciałem iść do domu, ale ten cholerny instynkt mi nie pozwalał. Kazał mi krążyć po mieście i włóczyć się jak... jak bezdomny. Gdy o tym pomyślałem żyłka na mojej skroni zapulsowała. Wspaniale. Teraz to już nawet sam siebie denerwowałem.

Szybko zawróciłem i gdy to zrobiłem, zastygłem.

- Izaya?

Miał ręce w kieszeniach i patrzył na mnie z takim samym zdziwieniem jak ja na niego. Nie minęło wiele czasu, aż zdziwienie zostało zastąpione przez złośliwy uśmiech.
<!--[if !supportLineBreakNewLine]-->
<!--[endif]-->
- I jak ja mam cię śledzić, co Shizu-chan? Nie wolno  tak niespodziewanie zawracać.  To nie fair wobec prześladowcy – pocmokał niezadowolony,  posyłając mi swój perlisty uśmiech.

- Ty... mnie śledziłeś? – zapytałem nieco głupkowato.

- A co innego mogę robić?  – wzruszył ramionami.

Gdy głębiej się nad tym zastanawiałem, doszedłem do wniosku,  że tego typu zachowanie było strasznie nieprzewidywalne, ale jednocześnie bardzo do niego podobne. Nawet to, że tak otwarcie przyznawał się do chodzenia za kimś i jak on to nazwał "prześladowania" do niego pasowało.  Nie powinno mnie to dziwić. Ale nadal nie rozumiałem dlaczego jako obiekt swojej obserwacji wybrał akurat mnie. Czy to dlatego,  że teraz byłem jednym z tych ludzi?

- Bawimy się dalej?  – spytał niewinnie.

- Czyli?

- Ty idziesz, a ja idę za tobą – uśmiechnął się.

Lekko zmarszczyłem brwi. Jaki w tym sens skoro już wiedziałem o jego obecności tutaj?

- A nie lepiej, żebyś szedł obok? – zapytałem, wyciągając z kieszeni paczkę z papierosami.

- To by było nudne... - jęknął zirytowany – Ale skoro nalegasz.

- No... a czemu niby mnie śledziłeś? – niepewnie podrapałem się po głowie.

Uśmiechnął się szaleńczo i wyciągnął z kieszeni swoją komórkę.
- O 14:32 dzwoniłem do ciebie – pokazał mi spis swoich połączeń – Nie odebrałeś. Dwa razy.

- Przecież wtedy... - mruknąłem,  marszcząc brwi i szybko wsadziłem dłoń do prawej kieszeni.  Niestety nie natrafiła ona na nic, z wyjątkiem zapalniczki. Zostawiłem telefon w domu...

Cicho się zaśmiał – prawdopodobnie z mojego zapominalstwa.

- Ale nie rozumiem jak to się ma do tego, że za mną chodziłeś...

- To proste,  Shizu-chan – uśmiechnął się złośliwie – Chciałem sprawdzić, czy mnie nie zdradzasz.

Zakrztusiłem się dymem z papierosa. Że niby co?!  Ja go... niby kiedy?! I z kim?!

- Wiesz, Shizu-chan... ja muszę wiedzieć wszystko. A szczególnie to, co robi mój chłopak, gdy nie jesteśmy razem.

Jego głos był nieszczery. Tym razem idealnie to ukrywał, ale znałem go zbyt dobrze, żeby tego nie wyłapać.

- Więc mi nie ufasz, tak? – dopytałem.

- Tak – uśmiechnął się.

Przypomniały mi się filmy. W jednym z nich grał nawet Kasuka. W tych filmach chłopak spotykał ładną dziewczynę, ale dopiero po jakimś czasie okazywało się, że jest ona świruską, która jest zazdrosna o wszystko o wszystkich.

Spojrzałem na Izaye kątem oka.

Nie wiedziałem czy naśladował takie zachowanie po to, żeby mnie zdenerwować, czy może dla zwykłej zabawy i eksperymentowania z moimi reakcjami. Był idiotą, szaleńcem i nie potrafił żyć normalnie. Zawsze musiał robić coś, żeby było inaczej. Może inni nazwaliby to wyjątkowym  ale nie ja. To było upierdliwe i zawsze wszystko psuło.

Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, z zamkniętymi oczyma.

- Zabierzesz mnie na prawdziwą randkę? – spytał dziwnie słodkim głosem.

Zupełnie jakby starał się mną manipulować. W inny sposób, niż resztą ludzi. Sposób bardziej... związany z tym, że byliśmy razem. Chciał wykorzystać do manipulacji wszystko,  czego wcześniej nie miał.

- Dokąd? – spytałem obojętnie, bardziej pochłonięty swoimi rozmyślaniami, niż rozmową z nim.

- Chodźmy na lody~!

- W porządku... - westchnąłem.

- Trochę więcej entuzjazmu, Shizu-chan – oparł ręce na biodrach – Ale wiesz co? Może zamiast iść do lodziarni, kupilibyśmy je w sklepie i poszli do ciebie?

Lekko skinąłem głową. Nie miałem nic przeciwko – i tak było mi wszystko jedno.

Tak więc kupiliśmy w sklepie dwa, duże pudełka z lodami – czekoladowo-truskawkowo-śmietankowe dla mnie, i mocca dla Izayi – a następnie udaliśmy się do mnie.

- Waa… Shizu-chan, widzę, że skończyłeś remont – powiedział sarkastycznie, wchodząc do kuchni.

- Mhmm… - mruknąłem, ignorując jego złośliwy ton i położyłem reklamówkę z naszymi zakupami na stole.

- No to jemy~! – wyśpiewał, wyciągając z szuflady łyżeczki.

- Ale… tak z pudełka? – zdziwiłem się.

- A czemu niby nie?

Podał mi łyżeczkę i usiadł przy stole. Wyciągnął z paczki jedno pudełko i zaczął jeść swoje kawowe lody.

- Jak się roztopią, to potem będą niedobre, a całych raczej nie zjesz – powiedziałem, nakładając sobie trochę do miseczki i resztę schowałem do zamrażalnika.

- Wielki znawca mrożonek się znalazł – wywrócił oczami i naburmuszony nadal jadł prosto z pudełka.

- Mówię jak jest – zaśmiałem się cicho.

No więc jedliśmy lody. Brzmiało dziwnie, ale starałem się tym nie przejmować. Przez chwilę zrobiło się jakoś cicho i mimo, że normalnie pewnie by mi to nie przeszkadzało, to obecność kleszcza to komplikowała i sprawiała, że stawało się to niezręcznym – jak zwykle.

Spojrzałem  na niego, ale później doszedłem do wniosku, że raczej nie powinienem i spojrzałem w bok. Następnie uznałem, że jeśli będę unikać z nim kontaktu wzrokowego, to będzie to oznaczało, że coś ukrywam, więc ponownie na niego spojrzałem. Niestety wtedy myślałem o tym, że nie powinienem. Tylko niby dlaczego nie powinienem, co? Bo je loda? Westchnąłem i sam siebie nie rozumiejąc, wlepiłem wzrok w swoją miseczkę.

Izaya cicho się zaśmiał – Słodki jesteś – powiedział, a ja spojrzałem na niego, nie dowierzając w to co przed chwilą usłyszałem.

Kleszcz zmysłowo oblizał łyżeczkę, patrząc prosto na mnie i wtedy uświadomiłem sobie, dlaczego patrzenie na niego uznawałem za nieodpowiednie. Oczywiście dlatego, że menda chciała mnie uwieść.

- Niby czemu? – spytałem.

- Bo nie wiesz gdzie patrzeć – spuścił wzrok, nabierając na łyżeczkę kolejną porcję lodów.

- Aha – mruknąłem bez przekonania i ponownie spojrzałem na swoją miseczkę. Była pusta. Westchnąłem i zacząłem bawić się łyżeczką. Leżała na stole, a ja naciskałem na nią, patrząc jak część, za którą się trzyma, unosi się do góry, a później upada z cichym brzdękiem. I tak w kółko, i w kółko. Przynajmniej znalazłem sobie jakieś zajęcie i miałem na co patrzeć.

Izaya tylko cicho westchnął i odsunął od siebie kartonik z lodami, który opróżnił już do połowy.

- Zauważyłeś, że te wszystkie dni robią się coraz nudniejsze?

Lekko skinąłem głową, nawet na niego nie spoglądając.

- A wiesz czym to jest spowodowane?

Nie odpowiedziałem.

- Przyzwyczajamy się do tego co jest teraz i staje się to dla nas czymś zwykłym.

- No to co? – wzruszyłem ramionami.

- No to, to, że jeżeli nie będziemy się rozwijać, to się sobą znudzimy. Rozumiesz o co mi chodzi?

- Jeśli przez siedem lat nienawiści się sobą nie znudziliśmy, to teraz też nie – z nudów wygiąłem łyżeczkę – Obaliłem twoją teorię.

- Właśnie, że nie – na jego twarzy znowu pojawił się złośliwy uśmiech – Wtedy nie byłeś jeszcze dla mnie człowiekiem i twoja nieprzewidywalność sprawiała, że nie potrafiłem się tobą znudzić. Natomiast teraz, gdy jesteś dla mnie człowiekiem, potrafię przewidzieć większość twoich posunięć, tak samo jak i potrafię przewidzieć to, że ta randka prawdopodobnie zakończy się seksem.

Czemu on zawsze musiał być tak przemądrzały. Pewien swego i tym samym złośliwy. Zawsze chciał mnie zdenerwować. Zawsze sprawiał, że chciałem coś zniszczyć. Byłem jak dynamit, a on zawsze podpalał lont.

- Nawet jeśli tak będzie, to co w tym złego?! – warknąłem, do reszty wyginając łyżeczkę.

Widząc moją reakcję wstał od stołu. Nie wyglądał na zdziwionego tym, że się zdenerwowałem, ale mimo to lekko uniósł w górę jedną brew.

- A taki byłeś spokojny – pocmokał z dezaprobatą – Jeśli mamy się tak kłócić to możliwe, że zakończenie będzie nieco inne – zaśmiał się gardłowo i jakby z nutką kpiny w głosie.

Był dupkiem. Co prawda nie większym, niż zwykle, ale dziś straciłem do niego całą cierpliwość. Miarka się przebrała. Nie potrafiłem nad sobą zapanować. Czułem falę gorąca i czułem jak serce zaczyna mi szybciej bić.

- Jak tak to ma wyglądać, to wolę być bestią – warknąłem.

- Raz chcesz być człowiekiem, raz potworem… - westchnął i rozmasował skronie – Nie mogę zmieniać swoich poglądów w zależności od twojego widzimisię. Tylko.. czy to, że chcesz być znowu bestią oznacza, że nie chcesz, żebym cię kochał i znowu chcesz wrócić do nienawiści? – zapytał, ponownie się uśmiechając.

- Nie! To wcale tego nie oznacza! – krzyknąłem, wstając z krzesła tak gwałtownie, że to aż się przewróciło, lecz żaden z nas nie zwrócił na nie uwagi.

- Więc co? – ciekawsko spojrzał na mnie od boku.

Wlepiłem wzrok w podłogę. Niby jak ja mu to miałem wytłumaczyć? Jak odpowiednio wyrazić wszystkie te wszystkie chaotyczne myśli? Jak przekazać to tak, żeby jak zwykle złośliwie nie przekręcił moich słów?

- Oya, oya… Shizu-chan, czyżbyś się pogubił? – mruknął z przekąsem.

- Wszystko niepotrzebnie komplikujesz – powiedziałem cicho, nadal na niego nie patrząc.

- Lubię to robić. Życie bez komplikacji jest nudne, a zachowania ludzi zwykłe. Bez komplikacji na ich twarzach nie malują się żadne emocje – zaśmiał się – Oczywiście komplikacje można zastąpić czymś innym, ale… są one najłatwiejsze do stworzenia nie sądzisz?

- I najbardziej upierdliwe – burknąłem oschle.

- Cóż… - zaśmiał się cicho – możliwe, że masz rację – podszedł do mnie bliżej – Ale bez nich byłoby zbyt łatwo. Nie umiałbyś niczego docenić.

- Co masz na myśli? – zmarszczyłem brwi.

- Pomyśl. Gdyby wszystko co masz, przychodziło do ciebie ze zbyt dużą łatwością, to czy miałoby to dla ciebie jakąkolwiek wartość?

- No nie… - odpowiedziałem – Ale jak to się do te-


- To bardzo proste~! – przerwał mi – Gdybym od razu powiedział ci, że cię kocham i to w dodatku taką miłością jakiej oczekujesz, dostałbyś to czego chcesz, nie wkładając w to ani odrobinki wysiłku, prawda? Teraz przynajmniej jesteś wierny.

~~~~~~~~~~~

Tak więc osiemnasty rozdział już za nami. Zakład stał się pełnoletni~!  ^.-
Doczekaliście się! Haha~! Wiecie co? Czasem się boję mojego Izayi ;-; jakiś taki psychopata T^T Już wam więcej nie truję xD
Do następnego~!

PS Zapomniałam wam napisać, ale w sobotę nasz kochany Psyche miał urodzinki  ^^ 

Wszystkiego Najlepszego Psyche~!

12 komentarzy:

  1. I znowu tydzień czekania...lub więcej jak szlaban dostaniesz, bo z tym nigdy nie wiadomo...

    p.s. pierwsza~!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj droga alkocholiczko. Na początek mam prośbę. Wyprowadź się z domu. Twoi rodzice okłamali Cię z tym szampanem. Wcale nie powinnaś go pić. Widzisz co nam zrobiłaś?! Widzisz to zakończenie?! Idziemy do AA. Jeśli chodzi o rozdział to uroczy. Lody~! Ja też mam lody! A ty nie! Hahahahaha! Dobrze Ci tak. Skończyć w taki sposób. Straszne... Niech Cię jakiś zombie zje za karę! Jak następny rozdział zakończy się w podobnym stylu to porwę Shizu i nie oddam! Nie żartuje. Każe ośmiornicy go zgwałcić, i już nie będzie seme! Hahahaha. Zniszcze Shizayę. Chyba mnie troszku ponosi...o,O Zastanowie się. Może porwę Izayę xD. Dobra, bo zmęczona jestem. Żegnam się i mam nadzieje, że wszystko między tymi dwoma debilami się ułoży xD Hm... pewnie jest tu dużo byków, ale jestem zbyt leniwa, żeby teraz to sprawdzać ^,^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciiicho.... pisanie po pijaku jest fajne~! ^.^

      Usuń
    2. Zrub cos Izayi a obudzisz sie na ksienzycu grrr!

      Usuń
    3. Panno Casjel, bez nerwów proszę. To tylko takie żarty. Pod żadnym pozorem nie mam zamiaru krzywdzić Izayi. Bo niby jak? On jest taki słodki ^,^ Więc bardzo proszę, o nie organizowanie mi wycieczki na księżyc. Dobrze mi się żyje w moim małym, przytulnym domku =3 W porządku?

      Usuń
    4. :) spoko mi się trochę za bardzo mlp udzieliło...

      Usuń
  3. BlackRockShooter.27 maja 2013 19:31

    Cóż... Jak ja lubię czytać te 'słodkie' rozmowy. ^^ Przepraszam, ale nie stać mnie na nic lepszego. Żeby przedłużyć mój komentarz, dodam, że lubię czytać to opowiadanie. Nie mogę się już doczekać następnej niedzieli. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ne, tak się nie kończy ;c To niesprawiedliwe. Teraz będziemy musieli czekać cały, dłuuugi tydzień na kolejny rozdział. A jak i jego zakończysz w równie niespodziewanym i emocjonującym momencie... Weeź, a potem nie śpię po nocach, bo myślę, co dalej xD
    Ale psychopaci są fajnii! Nawet znam jednego, uwielbiam się z nim kłócić. Tak btw. jak dla mnie to dobrze, że Izaya wychodzi na skurwiela, bo de facto jest nim. Popierdolonym socjopatą, którego z jakiegoś powodu wszyscy kochają xD
    ,,Teraz przynajmniej jesteś wierny'' - tak sobie ogarniam, czy Izayi czasem właśnie o to nie chodziło. Po pierwsze: o skomplikowanie uczuć i życia Shizusia do tego stopnia, aby sam zastanowił się nad tym wszystkim i do upewnienia się, że te uczucia są stałe i zdecydowane. Jakby sam chciał potwierdzić to. Albo się znowu bawi, mieszając mu w głowie i kłamiąc. Właściwie: w obie wersje bym uwierzyła ^^
    ,,Jeśli mamy się tak kłócić to możliwe, że zakończenie będzie nieco inne'' - jesteś pewien? A tzw. ,,seks na pogodzenie się''? :D
    Nie wiem dlaczego, ale twój zakłopotany i zagubiony Shizu-chan cholernie mi się podoba. To jak nie ogarnia całej sytuacji i próbuje coś wymyślić jest takie urocze ^^ Wgl. zaliczyłam glebę przy dialogu między nimi, odnośnie ,,zazdrości'' Izayi, haha xD Nie ma to, jak szczerość prześladowcy.
    Cieszę się, że nawet jeśli relacje między nimi są coraz bliższe, to ich charaktery nie przechodzą jakiejś diametralnej zmiany. Izaya nadal jest mendą, Shizuo nadal się denerwuje i rozwala wszystko - a mimo to, dzieje się coś jeszcze. Generalnie, uwielbiam cię za to.
    Wybacz mi beznadziejny komentarz, ale tak to jest, gdy się uczy po nocach x.X Nieważne. W każdym razie: ja chcę następny rozdział! ja chcę poznać reakcję Shizuo i skromnie proszę o to, aby Izaya rzeczywiście przewidział koniec dnia xD Nie przerywa się w takich momentach, noo xD
    Pozdrawiam i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ne, trochę krótkie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Puf puf puf a dziękuję za życzenia ( jej główne przezwisko: PSYCHE xD ) W ogóle jak zawsze Miszuś twoje rozdziały są zajebiste xD Uwielbiam je :D Czekam też na kolejnego bloga xD Rozwalił mnie ten tekst o końcówce randki. Też miałam takie wrażenie, że tak się wszystko skończy xDDD I końcówka super <3 Czekam, czekam, czekam i sama piszę xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudoooo chce wiecej xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Hihihihi~! I znów mnie od psychopatów wyzywać, no nie~!
    No, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, jestę nim :)

    OdpowiedzUsuń