wtorek, 5 marca 2013

Durarara!! "Zakład" - rozdział 8

Wiem, że notka została przełożona na środę, ale jednak udało mi się wyrobić na dzisiaj ^.- A wszystko to dlatego, że TEGO SAMEGO dnia, którego dostałam karę, miałam wysoką temperaturę i tata TEGO SAMEGO dnia anulował mój szlaban >.< ten człowiek jednak mnie kocha~! <3
Ach, i gdyby się ktoś martwił (?) to już jestem prawie zdrowa ;D

~~~~~~~~~~~~~


ROZDZIAŁ 8
Wypad na kręgielnie.

Coś takiego mógł wymyślić tylko Shinra – i tak właśnie było tym razem.

- Jego też musiałeś zapraszać? – mruknąłem, wskazując na czerwonookiego bruneta.

- Co to byłby wtedy za wypad? Bez Izayi jest nudno – wzruszył ramionami okularnik – Zresztą, to mój przyjaciel, tak samo jak ty, więc pogódź się z tym, że nie ma opcji, abym któregoś z was, gdzieś nie zaprosił.

Jak zwykle Shinra wybierał najbardziej zawiłą odpowiedź na proste pytanie.

- Jasne… - bąknąłem, krzyżując ręce na piersiach.

- Ach, Shizu-chan, weź już przestań – wtrącił się kleszcz – I tak musiałbyś się ze mną spotkać, ze względu na nasz zakład – uśmiechnął się.

- To nie to samo… - powiedziałem niezadowolony.

- To gracie, czy nie? – zapytał Shinra.

- Ja spasuję – machnąłem ręką.

- Shizuo, to było pytanie retoryczne – jego okulary błysnęły dość groźnie.

Może jednak powinienem zagrać? Z Shinrą to nigdy nic niewiadomo… Co jak mnie uśpi i porobi mi badania, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o mojej sile? A co z Celty? W końcu to ona namówiła mnie na to, żebym tu przyszedł…

- Dobra, niech ci będzie – wywróciłem oczami.

Podczas gdy kula Shinry za każdym razem zjeżdżała na bok, ja i Izaya byliśmy bardzo blisko pobicia rekordu  toru. Szliśmy łeb w łeb i jedyne co znajdowało się w naszych głowach to, to kto pierwszy popełni błąd i tym samym przegra.

- Shizuo… Izaya… Tak nie można… - stęknął załamy Shinra, siedząc przy stoliku. Poddał się już jakieś dziesięć minut temu – Dlaczego kiedy się nie bijecie, to musicie tak obsesyjnie ze sobą rywalizować? Nie możecie, choć raz zachowywać się normalnie?

- Mówiłeś coś? – zapytał go kleszcz, uśmiechając się z pozoru przyjaźnie, ale przy jego dłoni coś błysnęło. Gdy tylko Shinra to zobaczył, głośno przełknął ślinę.

- Musiało ci się wydawać – zaśmiał się spanikowany.

Właściwie to musiałem przyznać Shinrze rację. To, jak bardzo chcieliśmy wygrać było irracjonalne. Choć z drugiej strony, jeszcze nigdy nie widziałem, aby Izaya przegrywał… nawet w karty. Chciałem to zobaczyć. Jego wyraz twarzy, gdy nie dostawał tego co chciał.

Zaśmiałem się.

Izaya pod tym względem był jak dziecko.

Kiedy przyszła moja kolej, specjalnie posłałem kulę bardziej na lewo, tak aby ta zeszła z toru. Shinra miał rację – rywalizacja, do niczego nie prowadziła. To była po prostu głupia alternatywa naszych walk.

- Widzisz, Shizu-chan? – uśmiechnął się kleszcz, opierając się o moje ramię – Nigdy nie wygrasz

Patrzyłem na jego asymetryczny uśmiech i cicho się zaśmiałem.

- Wygram wtedy, gdy naprawdę będę chciał – powiedziałem, siadając obok Shinry i zostawiłem pijawkę samą.

- To znaczy, że teraz nie chciałeś? – zapytał, drążąc temat i dosiadając się do nas.

*** 

- To na razie~! – Shinra pomachał nam na pożegnanie – Tylko się nie pozabijajcie!

- To zależy od Shizu-chana – uśmiechnął się kleszcz, spoglądając na mnie kątem oka.

Staliśmy we dwójkę przed kręgielnią i patrzyliśmy jak doktorek wsiada do taksówki. Bez niego zaczynałem się czuć trochę niezręcznie.

- Zostało jeszcze pół godziny – mruknął kleszcz – Gdzie idziemy?

- Skąd mam wiedzieć? – wzruszyłem ramionami i wyciągnąłem z kieszeni papierosa.

Kiedy go zapaliłem, od razu poczułem się lepiej.

- Zezłościsz się na mnie w końcu? – zapytał nagle.

- A ty uznasz mnie w końcu za człowieka?

Pokręcił przecząco głową.

- Więc masz swoją odpowiedź – mruknąłem, spoglądając w niebo.

Robiło się już ciemno.

- Odprowadzić cię do Shinjuku? – zapytałem – Nie, żebym chciał, ale i tak nie mamy nic lepszego do roboty, przez te pół godziny

Menda wyglądała na trochę zbitą z tropu ale mimo to, skinęła głową.

Zaczęliśmy iść przed siebie. Gdyby nie mój papieros, to pewnie przejąłbym się głupią ciszą.

- Dlaczego specjalnie przegrałeś? – zapytał nagle Izaya.

- A dlaczego nie? Przecież to tylko kręgle – wzruszyłem ramionami.

- Teraz tak mówisz, ale mimo wszystko rozwaliłeś automat, po tym jak przegrałeś w scrable

- Wolę nie wiedzieć skąd o tym wiesz… – mruknąłem – Po prostu doszedłem do wniosku, że Shinra ma rację. Nasza rywalizacja jest chora. To tylko zwykła alternatywa bójek

- Rety, rety, Shizu-chan… Nigdy  bym nie pomyślał, że możesz się martwić takimi rzeczami – zaśmiał się, a jego usta po raz setny wygięły się w asymetrycznym uśmiechu.

- Tak czy siak, gdybym wygrał byłoby to alternatywą skopania ci dupy znakiem drogowym – westchnąłem.

- I właśnie dlatego zastanawiam się czemu tego nie zrobiłeś – przybrał poważny wyraz twarzy – Powinieneś chcieć skorzystać z okazji

- Nie mów mi co powinienem, a czego nie! – warknąłem na niego, łamiąc papierosa w pół.

Gdy się zdenerwowałem na jego twarzy pojawił się wspaniały uśmiech. Wyglądał na ekstremalnie zadowolonego.

- Nie ciesz się – bąknąłem, poprawiając okulary – i tak cię nie uderzę

- Wiem, – zaśmiał się jak dziecko – ale przynajmniej udało mi się wyprowadzić cię z równowagi.

Kiedy byliśmy już w Shinjuku, przy budynku Izayi, przyszła pora na to, aby się rozdzielić. Mimo, że kleszcz działał mi dziś na nerwy, to nie chciałem od niego odchodzić. Lepiej spędzało mi się czas z nim – nawet jeśli był wkurzający – niż samemu.

- To do jutra – powiedziałem, ale mimo wszystko nadal stałem w miejscu, czekając na coś – choć sam nie wiedziałem na co.

- Do jutra, Shizu-chan – powiedział chłodno i odszedł.

Przez chwilę nadal tam stałem, zbity z tropu. Coś mi nie pasowało ale nie potrafiłem powiedzieć co. Nadal się nad tym zastanawiając, udałem się w stronę Ikebukuro.

Gdy dotarłem do domu, rozsiadłem się w fotelu i rozejrzałem dookoła, nadal głowiąc się nad odpowiedzią na swoje pytanie. Doszedłem do wniosku, że nie tylko dzisiaj było coś było nie tak. Już od kilku dni Izaya żegnał się ze mną inaczej niż zwykle. Zazwyczaj mówił "Na razie, Shizu-chan~!" – prawie przy tym śpiewając, a ostatnio wypowiadał te słowa z mniejszym entuzjazmem. Czy, aż tak bardzo przejął się tym, że nie potrafi mnie sprowokować?

Chcąc przestać o nim myśleć udałem się do łazienki, po drodze się rozbierając i wszedłem do kabiny. Odkąd tylko pamiętam, brałem lodowate prysznice, aby trochę mnie uspokoiły i pomogły nad sobą zapanować, ale tym razem byłem tak bardzo spokojny, że przez wysoką temperaturę wody moja łazienka przypominała saunę. Chciałem się po prostu odprężyć.

Mimo wszystko Izaya nadal nie chciał zniknąć z mojej głowy, siedział tam zupełnie jak jakiś upierdliwy jingiel reklamowy. Czemu nie mogłem przestać o nim myśleć?

*** 

- On naprawdę na początku taki nie był… Martwił się o mnie i o dzieci… Kochał nas…

- Proszę – Tom podał kobiecie chusteczkę i po raz setny nie przyjął jej z powrotem, gdy ta chciała mu ją oddać.

- Naprawdę bardzo panów przepraszam za mojego męża… - wychlipała – Jeżeli nie uda wam się go znaleźć, to ja oddam te pieniądze.

Poprawiłem swoje okulary, odchodząc kilka kroków w tył. Zacisnąłem szczękę i starałem się nie słuchać lamentów kobiety. Tom spojrzał na mnie kątem oka. Wiedział, że nienawidzę miłosnych tragedii naszych dłużników, przyprawiały mnie one o mdłości.

- Nie musisz – zapewnił ją Tom – W końcu to nie twój dług. Tylko… jeśli spotkasz męża, to do nas zadzwoń – wręczył jej wizytówkę – Do widzenia
Tanaka dołączył do mnie i udaliśmy się do biura naszego szefa, aby oddać mu odzyskane dziś pieniądze.

- Wkurzające – bąknąłem, zakładając swoje okulary, które dotychczas spoczywały w kieszeni.

Mój senpai tylko spojrzał na mnie kątem oka i pokręcił głową, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Poczęstował mnie nimi, po czym sam także wziął jednego.

- Coś ostatnio nie wspominasz nic o zakładzie – powiedział, wyciągając z kieszeni zapalniczkę – Właśnie! Minął miesiąc, kto w końcu wygrał?

- Nikt – wzruszyłem ramionami – Przedłużyliśmy go

- Och… A czy ty nie powinieneś być z tego powodu wkurzony?

- Niby czemu? – zdziwiłem się, nie rozumiejąc co dokładnie ma na myśli.

- Musisz spędzić z nim kolejny miesiąc. Pewnie masz już go dość – westchnął Tom, a w jego spojrzeniu zobaczyłem współczucie.

- Nie jest tak źle – zaśmiałem się cicho, a podczas pracy robiłem to dość rzadko – Idzie się do niego przyzwyczaić

- Cóż, tego bym się po tobie nie spodziewał – także się zaśmiał.

Po dostarczeniu szefowi pieniędzy, każde z nas poszło w swoją stronę.

Kiedy wszedłem do swojego bloku, pod moimi drzwiami zastałem Izayę.

- Cześć, Shizu-chan~! – pomachał mi, uśmiechając się.

- Co taki szczęśliwy? – zapytałem, otwierając drzwi i wpuściłem go do środka.

- Powiedzmy, że mam dziś dobry dzień – powiedział, ściągając swoją kurtkę z futerkiem.

- Bluza poszła w odstawkę? – zapytałem.

- Robi się już zimniej, więc to chyba normalne – wzruszył ramionami – Choć ktoś taki jak ty pewnie nie odczuwa tak drobnych zmian temperatury – dodał, chcąc mnie zdenerwować.

- Na to wygląda. Chcesz coś do picia?

Zrezygnowany usiadł w fotelu. Pewnie myślał, że tym razem uda mu się mnie wkurzyć.

- Kawy – odpowiedział, sprawdzając coś w swoim telefonie.

Ściągnąłem swoją muchę i kamizelkę, a następnie ruszyłem do kuchni i wstawiłem wodę. Wyciągnąłem z szafki dwa kubki.

- Rozpuszczalną?! – zawołałem.

Spodziewałem się, że Izaya mi odkrzyknie, ale zamiast tego przyszedł do mnie.

- Nie myślałem, że naprawdę zrobisz mi kawy – zaśmiał się pod nosem i oparł się o blat – Wolę sypaną.

- Gdybym nie miał zamiaru ci jej zrobić, to nie pytałbym czy chcesz pić – powiedziałem, zalewając kubki i podałem mu jeden.

- Racja

Wziął swój kubek do rąk i podmuchał jego zawartość, a następnie wziął łyka.

- To co będziemy robić? – zapytałem.

- Zazwyczaj to ja o to pytam – mruknął, jakby obrażony, że ukradłem mu jego pytanie.

- Czy to ważne? – wywróciłem oczami.

Pokręcił przecząco głową.

Spojrzałem na zegarek. Czas naprawdę wolno płynął, ale nawet się z tego cieszyłem. Przebywanie z Izayą było fajne.

- Psujesz mi mój dobry humor – bąknął z obrzydzeniem i biorąc swoją kawę ruszył do salonu.

- A to niby czemu? – zapytałem, idąc za nim.

Czy nie powinno być na odwrót? To zazwyczaj on uprzykrzał moje życie, a nie ja jego…

Nie odpowiedział na moje pytanie i usiadł na kanapie.

Mimo, że to był mój dom, to czułem się trochę niepewnie i zastanawiałem się czy powinienem usiąść obok niego. Ostatecznie, zdecydowałem postać.

- Jesteś pewien, że to ja psuję ci humor? - spytałem.

- W stu procentach pewien

- Hmm… na pewno nie robię tego specjalnie – zapewniłem go, lekko się śmiejąc.

Spojrzał na mnie kątem oka z nad swojego kubka, jak gdyby chciał mnie zabić.

Czy to możliwe, że dołował go mój dobry humor? Właściwie… to całkiem możliwe. Skoro jego celem jest doprowadzenie mnie do szału, to chyba oczywiste, że nie był zadowolony, gdy byłem miły i spokojny.
Westchnąłem ciężko, siadając obok niego.

- Głupek – mruknąłem, szturchając go łokciem.

Czemu musiał zawsze wszystko komplikować?

Tym razem posłał mi zdziwione spojrzenie, ale słysząc obelgę był nawet trochę zadowolony – a przynajmniej na takiego wyglądał.

*** 

Znasz to uczucie? To uczucie, gdy coś sobie uświadamiasz. Jakiś fakt uderza w ciebie niczym grom z jasnego nieba, a ty o mały włos nie dostajesz zawału uświadamiając sobie, że zostawiłeś włączone żelazko?

Tak się właśnie czułem. Tylko tu nie chodziło o żelazko.

- Izaya, kocham cię – powiedziałem, czując jak wali mi serce.

~~~~~~~~~~~~~~

"To be continued?" - haha zawsze chciałam to napisać xP ale nie martwcie się następna notka we wtorek, chyba, że dostanę karę, albo potrąci mnie samochód (oby nie).

PS Powoli zbliżam się do 10 000 wyświetleń~! Dziękuję wam *^* i przesyłam wirtualne buziaki ;*  

11 komentarzy:

  1. może by tak z okazji 10 000 wyświetleń jakiegoś oneshota wstawić ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie taki zły pomysł... Nawet mam jednego, tylko czy zdążę go dokończyć? Hmm... Dzięki za pomysł~! Zastanowię się nad tym ^^

      Usuń
    2. Nie ma sprawy podoba mi się twój sposób pisania

      Usuń
  2. Jej...! Skończyć w takim momencie... Kurde no! Teraz będę cały tydzień myśleć o tym co będzie w następnym rozdziale. A moja fantazja staje się coraz bardziej niekontrolowana. "Przebywanie z Izayą było fajne.", a potem jeszcze to wyznanie... W każdym razie czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zła duszo.. Masz opitol i tu, i na gg.
    Jezu. Kuźwa.
    Nienawidzę. Takiego. Przerywania. W. TAKICH. MOMENTACH!
    Najchętniej jebłabym Ci z kałacha, ale się zorientowałam, że tak to nie dowiedziałabym się, co jest dalej.
    Biada Ci, zaprawdę powiadam, za tak okrutne znęcanie się nade mną i innymi czytelnikami..
    Nooo jaaa ;-;
    ~~~~
    Ogólnie, to jak zwykle, ślicznie napisane ;-;
    I co więcej?
    Odpokutuj za ten zły czyn ;-;
    W takim momencie.. No Boże..

    OdpowiedzUsuń
  4. W ciągu całego zawalonego tygodnia wreszcie znalazłam moment, aby wejść na twojego bloga. I co widzę?
    Na początku radość i czysta przyjemność. Mimowolnie się uśmiecham czytając komentarze Shizuo i jego ,,przebywanie z Izayą było fajne''. Dochodzę do ostatniego akapitu i o mało nie dostaję literackiej ekstazy, czytając to. A potem... widzę napis ,,to be continued''.
    No shit!
    Jak można kończyć w takim momencie?! Tak nagle?! Nie wyjaśniając nic?!
    Chociaż z drugiej strony, utrzymuje w ekscytującej niepewności. Zapewne spędzę najbliższe dni na przemyśleniach pt: ,,i co dalej?". Choć obawiam się, że to może być jakiś sen Shizuo czy coś.
    Ale! Wierzę w ciebie i w to, że następny rozdział sprawi, że wszyscy padniemy na kolana, uwielbiając ciebie.
    Z niecierpliwością oczekuję reakcji Izayi ^^
    Pzdr
    PS To dobrze, że jesteś zdrowa, bo ja chyba zaczynam chorować,,, xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jak napisałaś z tym padaniem na kolana, to się zestresowałam "Co jak się nie spodoba?" xD
      Dziękuję za komentarz~! I zdrowia życzę ;)

      Usuń
  5. Uuuuuuuuuu ciekawie ,z ja właśnie dziś wieczorem wrzucę pierwszą notkę (pierwszą z opowiadaniem) o tematyce Emili x Izaya oczywiście pojawi się Shizaya ,ale za jakiś tydzień maks 2. Twój blog jest cudowny i bardzo mi sie podoba (zaszczycę cię miejscem na mojim pasku szybkiego wybierania)i napewno będę czytać twoje posty ;3 zapraszam do mnie dziś wieczorem.
    (kocham cię I-za-ya-kun!!!)

    OdpowiedzUsuń
  6. CIEKAWE . Izaya kocham cię . ..... co ?
    Shizuo nie denerwuje sie na widok izayi a nawet to go polubił . ciekawe
    czytam dalej ,potem da dłuższą ocenę twoich opowiadań

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww~! Ta końcówka mnie zabiła :3
    Miał to być ostatni rozdział dzisiaj, ale muszę przeczytać następny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O fak to ja chciałam iść po tym spać a tu taki koniec... no cóż xD do 1 zostało 15 minut

    OdpowiedzUsuń