Jak to mówi Niekryty Krytyk i inni ludzie czas na ogłoszenia parafialne~!
Założyłam nowego bloga, na którym znajdują się tłumaczenia opowiadań yaoi z angielskiego na polski [KLIK] (głównie nasza ukochana Shizaya)
I JESZCZE RAZ KTOŚ MI ZAGROZI ŚW. MIKOŁAJEM, TO WALNĘ FOCHA! JEGO W TO NIE MIESZAJCIE! (xD) - a tak wgl, to tak sobie myślę, że zamiast we wtorki będę zamieszczać notki w niedzielę. Tak mi chyba wygodniej >.<
No ale przejdźmy do konkretów i naszej Shizayi, którą tak kochamy~!
~~~~~~~~~~
ROZDZIAŁ
10
- Shizu-chan~! – wykrzyknął Izaya i uderzył mnie z
pięści w twarz.
Złapałem się za policzek zdziwiony takim powitaniem. O
co mu chodziło?
Ludzie dookoła patrzyli na nas zdziwieni. Może i
zdążyli się przyzwyczaić do widywania nas razem, ale "to" było dla
nich czymś nowym.
Zacząłem się zastanawiać, czemu Izaya to zrobił?
Przecież nie prosiłem Celty, żeby znowu skopała mu dupę…
- Za co to? – mruknąłem niezadowolony i lekko wkurzony,
pocierając swój policzek.
Naprawdę musiał walić z pięści? Nie mógł z liścia?
Wtedy może mniej by bolało.
- Uznałem, że mam już dość tego całego zakładu –
wzruszył ramionami i posłał mi swój wredny uśmiech – Tak naprawdę, to planowałem
skończyć go po tygodniu, ale wszystko się jakoś przeciągnęło. Znudziło mi się i
chcę już w końcu wygrać.
- Ale jak to się ma do bicia mnie na powitanie?! –
warknąłem, zaczynając tracić cierpliwość.
- Ostatnio, gdy cię uderzyłem o mały włos nie
oszalałeś… - westchnął – Myślałem, że tym razem zadziała podobnie – mruknął,
potrząsając lekko swoją zaczerwienioną pięścią.
Chyba nic sobie nie zrobił, co nie? Zresztą nieważne.
Jego wina. Trzeba było mnie nie bić. Ma za swoje.
- Nie ma tak łatwo – wyśmiałem go.
Niezależnie od tego co do niego czułem, to nadal był
Izaya i wciąż potrafiłem być dla niego wrednym.
- Niestety – westchnął.
- Skoro tak bardzo chcesz wygrać, to czemu wtedy
wstrzyknąłeś mi… tamto coś? – mruknąłem, nie wiedząc jak inaczej nazwać środek,
który podał mi kleszcz.
- Musiałem wyjechać w interesach na jakiś czas.
Zrobiłem to po to, żebyś zasnął i spędził ze mną więcej niż to potrzebne –
wzruszył ramionami – Myślisz, że czemu zapewniłem ci te kilka dni wolnego?
- Wtedy mówiłeś co innego… - wymamrotałem bardziej do
siebie i zmarszczyłem brwi.
- Kłamałem – zaśmiał się wrednie – Jak inaczej
wytłumaczysz to, że miałem w kieszeni strzykawkę ze środkiem usypiającym, hmm?
– jego uśmiech z jednej strony był niewinny, ale potrafiłem w nim dostrzec tą
dziwną nutkę szaleństwa – Normalnie, ludzie nie noszą ze sobą takich rzeczy.
Szczególnie, gdy są u siebie w domu – zaśmiał się.
Właściwie, to w tym co mówił było sporo racji… ale po
co kłamał? Jaki był tego cel?
- Nie mogłeś od razu powiedzieć mi prawdy? Po co ten
cały cyrk z kłamaniem? – burknąłem zirytowany.
- Żeby namotać ci w głowie – uśmiechnął się wrednie –
Lubię to robić.
- Wariat… - mruknąłem, kopiąc leżący na ziemi kamyczek.
Nadal nie lubiłem w Izayi jednej rzeczy. Chodziło o to,
że był strasznie zmienny. Jednego dnia potrafił zachowywać się w miarę
normalnie, następnego jak gdyby uciekł z zakładu psychiatrycznego, a jeszcze innego
był kwintesencją zła.
Wziąłem głęboki oddech.
- To co robimy? – zapytałem.
- Nie wiem co robimy, ale ja na pewno będę cię wkurzał
– wzruszył ramionami, a uśmiech nadal nie schodził z jego twarzy.
Westchnąłem cierpiętniczo. Gorzej być nie mogło…
***
Wyszło na to, że poszliśmy
do mnie.
Siedzieliśmy w kuchni,
przy stole i graliśmy w karty. Ot, tak sobie. I tak nie mieliśmy nic lepszego
do roboty.
- To się robi nudne, bo
cały czas wygrywam, a ty nawet nie zauważasz, jak oszukuję – westchnął,
rzucając karty na stół.
Skinąłem głową i także
odłożyłem swoje karty.
- Też nie za bardzo podoba
mi się ciągłe przegrywanie – mruknąłem.
Spodziewałem się tego, że
nie będzie grał czysto – w końcu to był Orihara.
Znudzony wyraz twarzy
Izayi nagle zastąpił złowieszczy uśmiech.
- Skoro nie zdenerwowało
cię ciągłe przegrywanie, to czas obrać inną strategię – powiedział i szybko
wstał z krzesła, przysuwając się do mnie i złączył razem nasze usta.
Szeroko otworzyłem oczy ze
zdziwienia. Zrobił to tak nagle, że nawet nie zdążyłem zarejestrować kiedy
wepchnął mi swój język do buzi.
Chciał mnie zdenerwować.
Tak jak się spodziewał, poczułem rozchodzącą się po mnie falę gorąca. Tylko, że
to nie była adrenalina. To było coś innego. Coś czego jeszcze nigdy nie czułem.
Wyczuwając jego język na
moim własnym, nie potrafiłem się powstrzymać i zacząłem odwzajemniać pocałunek
– a to chyba była najgorsza rzecz jaką mogłem zrobić.
Izaya szybko się ode mnie
odsunął.
Jego wzrok wyrażał czyste
zdziwienie. Krwiste oczy, którymi zawsze wyniośle spoglądał na świat, tym razem
wwiercały się we mnie z ciekawością i zaskoczeniem, a wargi nie wyginały się w
tak typowym dla niego złowrogim uśmieszku.
Czy to możliwe, że
popełniłem największy błąd swojego życia?
Jak się przed chwilą
okazało moja samokontrola był naprawdę słaba – i to nie tylko pod aspektem
nerwowości.
Poczułem jak moje policzki
stają się cieplejsze. Co ja przed chwilą zrobiłem?!
- Nawet trochę mnie
lubisz, co, Shizu-chan? – powtórzył moje słowa, a jeden z jego kącików
powędrował w górę – O które znaczenie słowa "lubię" ci wtedy
chodziło?
- Zamknij się – bąknąłem,
spoglądając w bok.
Byłem marnym kłamcą.
Czasem mi się udawało, ale tym razem byłem zbyt spanikowany, abym mógł wymyślić
sobie jakieś sensowne usprawiedliwienie.
Izaya cicho się zaśmiał.
- Ta reakcja mówi sama za
siebie – dźgnął mnie palcem w mój rozgrzany policzek – Więc, Shizu-chan? Jak to
jest być zakochanym w kimś kogo powinno się nienawidzić?
Spojrzałem na niego kątem
oka i dostrzegłem, że podły uśmieszek nadal nie zszedł z jego twarzy. Bawiło go
to. Tak jak przewidziałem, uznał tą sytuacje za kolejne źródło rozrywki, którą
tak uwielbiał.
- Powiedz mi, Shizu-chan…
- westchnął, siadając z powrotem na krześle – Biorąc pod uwagę taki obrót
wydarzeń… Jak ja mam cię zmusić do tego, abyś zrobił mi krzywdę? – spojrzał na
mnie kątem oka.
To chyba oczywiste, że
ktoś taki jak Orihara mógł nadal myśleć jedynie o wygranej. Nie interesowały go
moje uczucia i cała reszta tego syfu. To był Orihara Izaya – Najlepszy Informator
Shinjuku – on był ponad to wszystko.
- Jesteś pomysłowy –
odpowiedziałem z przekąsem, uznając, że mimo wszystko nie powinienem zachowywać
się inaczej niż zachowałby się prawdziwy Shizuo.
Ukradkiem spojrzałem na
zegar wiszący na ścianie. Jak po tym wszystkim co się stało, miałem z nim
wytrzymać jeszcze całe pół godziny?! Tu już nie chodziło o samokontrolę, czy inne
takie… Tym razem chodziło o to w jak bardzo niezręcznym położeniu się znajdowałem
i o to, że Izaya wiedział o czymś co mogłem nazwać swoją "słabością".
W tej chwili wszystko
wydawało się bardziej zachęcające niż Izaya. Podłoga, kuchenka, zlew, zasłonki,
ilość chmur za oknem… Mógłbym nawet policzyć magnesy na lodówce, byleby tylko
nie patrzeć na jego pełne zadowolenia i przewagi spojrzenie.
Cisza była dobijająca. Wolałem
już chyba, aby zaczął się ze mnie śmiać, niż się nie odzywał. Odnosiłem wrażenie,
że robił to specjalnie. Specjalnie tak reagował, wiedząc, że to postawi mnie w
ten sposób w najbardziej zawstydzającej sytuacji. Czułem się po prostu
niezręcznie.
Pozostałe nam tysiąc osiemset sekund spędziliśmy ciszy,
nie ruszając się z miejsca. Przez cały ten czas czułem na sobie jego spojrzenie
i starałem się go uniknąć, patrząc w każde inne miejsce – tylko nie na niego.
***
Siedziałem w miejscu,
które kiedyś mogłem nazwać swoją kuchnią i piłem mleko, prosto z butelki.
Izaya już poszedł i gdy
upewniłem się, że był wystarczająco daleko, aby niczego nie usłyszał, dałem
upust wszystkim kotłującym się we mnie emocjom.
- I tak planowałem remont –
bąknąłem i rzuciłem pustą już butelką, patrząc jak rozbija się o ścianę.
Byłem zmęczony. Miałem prawo być. Wszystkie moje sprzęty kuchenne… po tym co z nimi
zrobiłem nie dało się ich już dłużej rozpoznać.
Nawet nie kłopocząc się
wzięciem prysznica, rzuciłem się na łóżko, lądując twarzą w poduszce – i tak
pozostałem, mając nadzieję, że się uduszę. Po chwili już nie mogłem wytrzymać i
leniwie przewróciłem się na plecy, biorąc głęboki oddech. Wpatrywałem się w
swój sufit, ale jedyne co widziałem to ten pełen wyższości i przewagi uśmiech
Izayi. Niestety. Nawet, gdy zamknąłem oczy wciąż było tak samo.
To było dla niego tylko
grą, dostarczającą rozrywki. Dla niego liczyła się tylko wygrana – nic więcej.
- Wygląda na to, że
wszystko jest przeciwko mnie – mruknąłem, śmiejąc się słabo.
Nawet gdy zasnąłem… to w
snach nadal prześladował mnie ten sam uśmiech.
~~~~~~~~~~
Naprawdę dziękuję wam za komentarze pod poprzednią notką. Jak zwykle były wspaniałe <3
Koneko-chan~!
To jest takie kawaii~! *.*
Gdybym wiedziała, że forma zastraszenia Mikołajem odniesie sukces, zrobiłabym to wcześniej. Ja już chcę następny rozdział. Ten był taki... Krótki! Dlaczego?
OdpowiedzUsuńAch, przepraszam za tego Mikołaja. Czuję się okropna. O.o
Znowu krótko... D: a już myślałam, że udało mi się dłużej >.< no cóż, źle myślałam. Z tym Mikołajem żartowałam xD nie jesteś okropna~!
UsuńUgh, no wiem. Ja jestem kochana, przecież =3 Jaka mogła by być nordycka bogini miłości? (kąciki nauki skąd pomysł na nick xd) Ja chcę więcej i dłużej~ >.<
UsuńJeej, jaka radość. Bardzo, bardzo jej się podobało. Tylko martwi ją reakcja Izayi, no ale czego mogła się po nim spodziewać? Taki jego urok, lecz... biedny Shizuo. Czeka z niecierpliwością (jak stąd do wieczności). Życzy weny, czasu i spojoku, aby się dobrze pisało.
OdpowiedzUsuńKanra-san
Khem, khem... wcześniejszy komentarz pisany był w emocjach. Miała na myśli spokoju, rzecz jasna, nie spojoku.... :)
UsuńKanra-san
Czemu taki krótki? D: JEEJ POCAŁOWALI SIĘ *^* AHXBXHSJAKA O JAAAA oj, caps lock :l no dobra xD to było urocze :3 i krókie =.=
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze!
Aiko Hori
Nie skomentowałam wcześniejszych rozdziałów ale czytałam! Czytam od niedawna c:
OdpowiedzUsuńASDFGHJKL POCAŁOWALI SIĘ *W*
Krótkie D: a ja się wkręcałam...
Charakter Izayasza... Zajebioza po prostu *___________________* Jaram się tym jak to oddałaś *w* Shizusia też *___________________*
*skopiowała emotkę żeby i jeden i drugi dostał tak samo długą*
Moje komentarze są takie nieogarnięte ;__________;
Mam prośbę. Możesz mnie informować o nowych notkach na moim blogu? c: http://www.zielone-morze.blogspot.com
weryfikacja obrazkowa ;______; nie lubię jej ._.
Waaaaa, Shizuś się chce zabić!
OdpowiedzUsuńSorry, ale kocham takie momenty. Kocham wgl. Twojego Shizu-chana i Izayę.
Powiem ci, że mnie zaskoczyłaś. Myślałam, że Izaya dłużej nie będzie wiedział o uczuciach Shizuo albo że przynajmniej będzie sprawiał wrażenie, że nie wie.
I oczywiście Izaya, dla którego najważniejsza jest wygrana. Jakie to Izayowate ^^ Aż mi miło, że opisywany tu Orihara jest taki... jak powinien być. Lekko pierdolnięty, sarkastyczny, uznający siebie za Boga, bez żadnego: ,,bo mnie świat nie kocha''. A nawet jak jest lekka drama to bez przesady.
Z jakiegoś powodu - mimo że szczerze kibicuję Izayi - chciałabym teraz zobaczyć zwycięstwo Shizuo. Chciałabym, tak dla odmiany zobaczyć, jak Izaya reaguje na porażkę, na świadomość tego, że tę jego miłość wyprzedziło inne uczucie.
Żal mi wgl. Shizusia, widać, że bardziej można go zranić psychicznie niż pierwszym lepszym uderzeniem.
Tak ci wgl. nawiasem powiem, że rozkminiałam sobie ostatnio, jakby się ci dwaj panowie zachowali, gdyby jeden z nich, dajmy na to - zachorował, uległ czemuś czy coś w tym guście. Jasne, w necie jest pełno ficków na ten temat, ale niewiele ciekawych.
W każdym razie, dziękuję za tę 10! Tak mi to zagrało na emocjach, ale ciesze się. To dobrze wczuć się w bohaterów, czytając. Ja cię wgl. podziwiam, że masz siłę pisać. Ja kończę zazwyczaj po 3 rozdziale, dlatego póki co nie piszę nic xD
Zastanawiam się tylko, jak ja wyrobię do następnej niedzieli...
Pozdrawiam :D
No nieźle, nieźle sytuacja się rozkręciła na dobre:) szkoda mi Shizusia, popłynął z prądem i tak bezlitośnie mu się dostało:( mimo wszystko, w głębokiej nadziei na przychylność, popieram słowa poprzedniczki o zwycięstwie Shizuo:D
OdpowiedzUsuńI oczywiście muszę się dołączyć do większości, otóż - stanowczo za krótko, nooo:(
niemniej jednak życzę duuużo, duuużo weny;D już bym chciała wiedzieć co dalej;P
To ja nie będę zbyt oryginalna i napiszę podobnie do innych:
OdpowiedzUsuńISDLFHLKSDHFKJSH, na Jashina *Q*
Ten rozdział jest .. Muach *^*
Cud, miód, cukier i malina |D
Cóż mogę więcej napisać -Q-
Zgadzam się z Alexą - chociaż serduszkiem kibicuję mojemu imiennikowi - Kuźwa, naprawdę chciałabym zobaczyć jego minę, gdyby sam uświadomił sobie swoje uczucia do Shizuo i wgl, przegrał, no ja *Q*
O MÓJ BOŻE.... Shizu-chan się mu przyznał!!! Nie! Stop! Nie mogę tak tego ująć. Wcześniejsze zdanie powinno brzmieć: Izaya odkrył uczucia Shizu-chana!
OdpowiedzUsuń"Czy to możliwe, że popełniłem największy błąd swojego życia?
Jak się przed chwilą okazało moja samokontrola był naprawdę słaba – i to nie tylko pod aspektem nerwowości.
Poczułem jak moje policzki stają się cieplejsze. Co ja przed chwilą zrobiłem?!
- Nawet trochę mnie lubisz, co, Shizu-chan? – powtórzył moje słowa, a jeden z jego kącików powędrował w górę – O które znaczenie słowa "lubię" ci wtedy chodziło?" - Przy tym fragmencie jak i scenie pocałunku zakrztusiłam się budyniem.
"Pozostałe nam tysiąc osiemset sekund spędziliśmy ciszy, nie ruszając się z miejsca." - Tu już zostawiłam budyń w spokoju na stoliku i zaczęłam się śmiać.
Oj... jak ja uwielbiam to jak piszesz! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Pozdrawiam~!
Nie no wstawiaj szybko, albo króliczek wielkanocny ucierpi XDDD
OdpowiedzUsuńBosz, ale kawaii... Izaya moja bratnia dusza, myślał, że jak go cmoknie to Shizu-chan się wkurzy... So kawaii... W PRZECIWIEŃSTWIE DO TEGO KOTA NA KOŃCU! Tak on był słitaśny jak cholera, a w szczególności te cudowne odgłosy przeżuwania!!! Goddemit!
OdpowiedzUsuńTak przy okazji to uważam, że Shizuś zachował się strasznie słodko rozwalając sobie kuchnię. Założę się, że Iza Iza czekał pod drzwiami by to usłyszeć >/////<
Czekam na nexta! A wiesz, skoro Frija nie może cię zastraszyć Mikołajem to będę cię straszyć kangurem... nie przepraszam to był zając... Wielkanocny Zając
Ciao~!
A to zając nie królik XDD ja już nim groże XD
UsuńJest coś, co muszę zrobić. Z całego serca chciałabym Ci pogratulować i... Podziękować. Opowiadanie jest naprawdę świetne. Szczerze? Naprawdę dawno udało mi się spotkać z czymś, co byłoby zabawne i ciekawe. Gdybyś widziała moją minę, gdy dowiedziałam się o nowym rozdziale... Może to i lepiej, że jej nie widziałaś. Właśnie tego chciałam Ci pogratulować. Tak świetnie napisanego opowiadania. Wiem, że to nie koniec i mam nadzieję, że jeszcze długo się nie skończy. Pomysł na fabułę jest... Kurcze, ciekawy oraz wciągający. Z takim pomysłem się moja dusza nie spotkała. Poważnie! I mówię to z ręką na sercu. Chociażbym chciała, nie mogę sobie nic takiego przypomnieć. Ani nawet podobnego. Ogrooomny plus za oryginalność. A za co chciałam Ci podziękować? Za wszystkie chwilę, które mogłam spędzić przy tych dziesięciu (jak na razie) rozdziałach. Kurcze, czasami śmiałam się do łez. Oprócz tego, jest tutaj mnóstwo uroczych, słodkich i nie wiem jakich jeszcze momentów. Co mogę powiedzieć? Kocham Cię za to opowiadanie~ Jesteś boska, kobieto. ^.- A jeżeli jednak okażesz się być chłopakiem... Bądź moją drugą połówką! ^-^ I ja nie żartuję w tym momencie. xd
OdpowiedzUsuńBiedny Shizu~chun :( Ale łepek do góry~! ^.^ Wszystko ma swoje dobre strony :*
OdpowiedzUsuńHihihihi~! Taki tak teksty, ala ja :) I kolejny zajebisty rozdział, ala ty :* Kocham *,*