wtorek, 19 lutego 2013

Durarara!! "Zakład" - rozdział 6


ROZDZIAŁ 6

Siedziałem w kuchni i jadłem płatki, zastanawiając się jakie byłoby moje życie gdybym nie poznał Izayi. Cóż, pewnie miałbym lepszą pracę, pokaźniejszą pensję i większe mieszkanie. Ale z drugiej strony… nigdy pewnie nie zacząłbym pracy z Tomem, bo to głównie przez tego szkodnika tak często zmieniałem robotę. No i dzięki Izayi po skończeniu liceum nadal widuję się z Shinrą, aby od czasu do czasu mnie poskładał, a co za tym idzie z Celty też. Kto wie? Może, gdyby nie Izaya wyprowadziłbym się z Ikebukuro?

Nie! Stop! Stop! Stop!

Ta podła menda…

Niczego mu nie zawdzięczam! To przez niego prawie trafiłem do więzienia i to przez niego straciłem pracę barmana, tym samym łamiąc obietnicę złożoną Kasuce. Izaya sprawił, że moje życie jest pasmem nieszczęść, podczas gdy on sam pływa w forsie i mieszka w ogromnym apartamencie.

Choć z drugiej strony nic nie potrafi bardziej rozzłościć twojego wroga niż przebaczenie.
Mógłbym? Czy byłbym zdolny wybaczyć Izayi?

To nie tak, że jestem obrażalskim typem. Nigdy nie chowałem do kogoś urazy przez okres dłuższy niż trzy dni, wyjątkiem zawsze był Izaya.

Skoro od dłuższego czasu kleszcz nie rujnuje mi już życia (jedynie uprzykrza je swoją obecnością), to czy gdybym przestał go nienawidzić miałbym jako taki spokój? Cóż, pewnie tak. Gdyby zauważył, że już mnie nie denerwuje, w końcu by się poddał. Tylko, że on nie łatwo daje za wygraną…

Spojrzałem na miskę przed sobą. Nigdy bym nie powiedział, że zwykłe płatki mogą, aż tak zmuszać do przemyśleń.

Wstałem od stołu i zapaliłem papierosa.

Wybaczyć Izayi?

*** 

Dziś jest środa. Nawet się nie zorientowałem, a cztery dni świętego spokoju minęły jak z bicza strzelił.

Nadal nie znałem powodu, dla którego Izaya postanowił zrobić mi taką przysługę, ale nie chciałem się nad tym zastanawiać.

- Shizuo-kun, dawno nie widziałeś się z Izayą – powiedział Tom.

- Huh? – zdziwiłem się – Co masz przez to na myśli?

- Znaczy się… miałem na myśli to, że ostatnio dość często was razem widywałem – mruknął niepewnie – Wszyscy zaczęli myśleć, że skończyliście się kłócić, a teraz tak nagle przestaliście się spotykać. Znowu się pogryźliście?

- Czterodniowa przerwa – westchnąłem – Zresztą, to nie tak, że chcemy się ze sobą widywać… to bardziej przymus

Zacząłem się zastanawiać, czy nie powinienem powiedzieć Tanace o naszym zakładzie. Cóż… skoro zaczął myśleć, że przyjaźnie się z Izayą (fuj…), to wyjawienie mu prawdy będzie chyba najlepszym rozwiązaniem.

Więc, teraz wiedzą cztery osoby…

- Jak długo już z nim wytrzymałeś? – spytał zaciekawiony.

- Wliczając czterodniową przerwę, to dziś wypada piętnasty dzień – odpowiedziałem, zapalając papierosa.

- Shizuo? – zdziwił się – To już pół miesiąca… Cóż, gratuluję – uśmiechnął się, po czym poklepał mnie po ramieniu – Może to dziwne, ale jestem z ciebie dumny. Idziemy to oblać. Ja stawiam! – zaśmiał się, pchając mnie przed siebie.

Mimo, że nie miałem ochoty nigdzie iść, to aby nie zrobić Tomowi przykrości poszedłem z nim bez słowa sprzeciwu. Może chwila odprężenia to coś czego potrzebuję? Tak… pewnie wyjdzie mi to na dobre. Tylko nie mogę za dużo wypić, bo będę się jeszcze musiał spotkać z Izayą, a wolę nie wiedzieć co zrobi ten zboczeniec, gdy zorientuje się, że jestem pijany.

Usiedliśmy przy barze, gdzie Tom zamówił dla nas po kieliszku.

- Nadal nie mogę w to uwierzyć, że wytrzymałeś z nim tak długo… - westchnął Tanaka – Przecież kiedyś na sam jego widok cały, aż się gotowałeś

- Musimy rozmawiać o nim?

- Nie – zaśmiał się – Też nie za bardzo, chcę rozmawiać o tym gnojku…

Nasza rozmowa zeszła na nieco przyjemniejsze tematy niż Izaya, ale niestety pogawędka nie trwała tak długo jakbym chciał, ponieważ mój telefon zaczął wibrować.
„Kompletnie nie miałem czasu, ale już jestem wolny, więc spotkamy się w Centralnym Parku Ikebukuro.” – przeczytałem wiadomość od Izayi.

- Co jest? – spytał Tom.

- Kleszcz, wzywa – westchnąłem, odpisując na smsa.

„W porządku.” – napisałem.

- Więc, idź – uśmiechnął się – Mam nadzieję, że następnym razem będziemy oblewać, twoją wygraną

- Oby – mruknąłem, wychodząc z baru.

*** 

- Nie mogę w to uwierzyć… - westchnął kleszcz, podskakując, a ja powoli szedłem obok niego – Jakim cudem ty jesteś taki spokojny?

- Pff… Po prostu zobojętniałem na twoją głupotę – uśmiechnąłem się, poprawiając swoje okulary.

- Musisz być zawsze taki nie miły? – żachnął się.

Okej, przyznaję, że Izaya tak naprawdę nie był głupi. Właściwie to był najmądrzejszą osobą jaką znałem i czasem mnie to przerażało.

- Dokąd idziemy dzisiaj? – zapytał.

- Niezależnie od tego co powiem i tak zaciągniesz mnie tam, gdzie sam będziesz chciał pójść – westchnąłem.

- Racja – uśmiechnął się jak psychopata.

Ponownie westchnąłem i zacząłem za nim iść, kompletnie nie wiedząc gdzie. Niezależnie od tego jak bardzo nie chciałem – byłem zmuszony do zaufania mu.

Zaufać Izayi? Brzmi komicznie, ale spędziłem z nim już tyle czasu, że teraz z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że tej mendzie czasami można zaufać. Owszem jest podły, ale nie wykorzystuje wszystkich okazji do bycia psychopatą – tylko niektóre.

- Izaya? – zacząłem.

- Co? – odpowiedział, nawet na mnie nie spoglądając.

- Tak się zastanawiałem… ty na serio jesteś socjopatą, czy tylko chcesz sprawiać takie wrażenie?

- Ja? – zaśmiał się – Czemu miałbym udawać socjopatę?

- Żeby ludzie trzymali się od ciebie z daleka? – starałem się zgadnąć.

- Kocham ludzi, więc czemu miałbym tego chcieć? – ponownie się zaśmiał.

- A co jeśli miłość do ludzi, to wymówka?

- Hahaha, wymówka do czego, Shizu-chan? Przestań zachowywać się dziwnie… - pokręcił głową.

- Może mówisz, że kochasz ludzi ze względu na jakąś traumę z dzieciństwa? Albo to wszystko to jakaś choroba psychiczna?

- Shizu-chan – kleszcz zatrzymał się, jednocześnie zastępując mi drogę – Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że twoja nadludzka siła jest spowodowana traumą ale obydwaj dobrze wiemy, że to nieprawda.

Nie odzywałem się, czekając co kleszcz ma jeszcze do powiedzenia.

- Czy naprawdę nie potrafisz mnie zaakceptować takim jakim jestem i musisz wmawiać mi jakieś zaburzenia psychiczne? – prychnął – Nie chodzi o to, że oczekuję twojej akceptacji ale mógłbyś chociaż udawać – zaśmiał się, przeciągając jak kot, po czym westchnął i ponownie ruszył przed siebie.

Nie wiedząc co powiedzieć, zacząłem ponownie iść za Izayą.

Czułem się głupio i coś skręcało mi się w żołądku. Czemu ja w ogóle powiedziałem to wszystko? Słowa, których normalnie, nigdy bym nie powiedział. Zupełnie jakby zdania same wypływały z moich ust. Oskarżać Izayę o niepoczytalność? Co mi odbiło? Może i jest dziwny, ale chyba przesadziłem. Choć z drugiej strony… zdecydowana większość geniuszy jest szalona, więc czy to możliwe, że menda do nich należała?

Wyciągnąłem z kieszeni papierosa, a gdy go zapaliłem, zobaczyłem, że kleszcz spogląda na mnie przez ramię.

Gdybym to ja został oskarżony o szaleństwo, to pewnie bym nie wytrzymał i rozwalił wszystko dookoła. To zadziwiające, że czasem Izaya potrafi być prawie tak samo opanowany jak Kasuka.

- Przepraszam – powiedziałem cicho.

Izaya zatrzymał się i stał jak wryty, przez co na niego wpadłem. Uderzyłem o jego plecy dość mocno ale na szczęście go nie przewróciłem.

- Izaya? – spytałem zdziwiony – Hej, coś się stało?

- Nigdy więcej mnie za nic nie przepraszaj – gdy to mówił jego głos był tak bardzo wyprany emocji, że zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno usłyszałem człowieka, a nie komputer.

Co mu się stało? Z całą pewnością nie był wrażliwy na to słowo. Przecież wiele razy słyszałem jak przepraszał go Shinra, więc w czym problem?

Zaczęła zżerać mnie ciekawość, więc spytałem:

- Wszystko w porządku?

Nie odpowiedział i schował ręce do kieszeni, po czym zaczął iść dalej.

Bez słowa ruszyłem za nim. Cisza mnie wykańczała.

Z jakiegoś powodu zachciałem być złośliwy i zarzuciłem mu jego kaptur na głowę. Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie swoimi czerwonymi, pełnymi zdziwienia oczyma. Przypomniały mi się kreskówki z dzieciństwa. Zacząłem gwizdać i teatralnie uciekałem wzrokiem na boki, a ręce schowałem za plecami.

Lewy kącik ust Izayi powędrował w górę i odsłonił kilka jego zębów. Ściągnął z głowy kaptur i szedł dalej, jak gdyby nic się nie stało.

Zaczynałem powoli rozumieć, dlaczego Izaya tak bardzo lubił mnie denerwować – to było fajne.

Ponownie zarzuciłem mu na głowę kaptur i wykonałem wcześniejszy manewr z kreskówek.

- Jaki jest tego cel, Shizu-chan? – zapytał, tym razem nie ściągając kaptura.

- Nie wiem, ale to zabawne – zaśmiałem się – Byłoby jeszcze zabawniej, gdybyś miał na sobie kurtkę z futerkiem, a nie bluzę

Izaya uśmiechnął się, po czym usiadł na  ławce, którą mijaliśmy. W przeciwieństwie do poprzedniego razu, gdy byliśmy w parku, tym razem postanowiłem usiąść obok niego.

- Nie boisz się, że jeśli przez zbyt długi czas nie będziesz się denerwować, to twoja siła zniknie? – zapytał.

- Nie sądzę, żeby to było możliwe – mruknąłem.

- To dobrze… - westchnął, spoglądając w niebo i lekko się uśmiechnął.

Starałem się dostrzec na co patrzy i zobaczyłem chmurkę o dość nietypowym kształcie.

- Wygląda jak Simon – zaśmiałem się.

Izaya także się zaśmiał.

- Simon nie jest garbaty – mruknął.

- W takim razie to jest Simon, niosący na Shinrę na plecach

- Czemu akurat Shinrę? – zapytał, śmiejąc się jeszcze mocniej, a ja wzruszyłem ramionami.

Kleszcz nie śmiał się jak psychopata, tym razem jego śmiech przypominał chichot małego dziecka.

Uśmiech zaczął powoli znikać z jego twarzy. Przestał patrzeć w niebo, zamiast tego wbił wzrok w ziemię.

Już miałem spytać czy wszystko dobrze ale Izaya wstał z ławki i ściągnął kaptur, który wcześniej mu założyłem.

- Godzina minęła – powiedział.

Tak szybko?

- Umm… w takim razie do jutra – uśmiechnąłem się lekko, nie za bardzo wiedząc co innego mógłbym powiedzieć.

~~~~~~~~~~~

T^T Szkoła... tylko nie szkoła... 

PS Od dziś ogłaszam, że notki będą się pojawiać co wtorek. Poniedziałki są dla mnie zbyt depresyjne xD

8 komentarzy:

  1. Omg strasznie mi się podobał ten rozdział tak samo jak tamte poprzednie. Teraz ten cały tydzień będzie dla mnie katuszą, bo już nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, no fajnie, fajnie *-*
    Moje oczekiwania się opłaciły.
    Tylko w oczy poraził mnie jeden fakt.
    Izaya nie ma czerwonych oczu, tylko brązowe ^_^
    Strasznie boli mnie ten błąd wykonywany przez autorów :3
    Dla mnie natomiast wtorki są dniem depresji, poniedziałki znoszę "D
    Coś chyba z przecinkami w niektórych miejscach było nie tak, ale jest bosko ^ ^
    W sumie, to czekam na jakieś akcje. Ten rozdzialik był taki spokojny :c
    Shizuo mógłby się zdenerwować, albo coś |D
    I Izaya widać, że zaczyna coś czuć |D
    Albo zawsze coś czuł |D
    Chociaż nie, to zbyt wredna *słodka, piękna* menda D:
    ♥ Pozdrawiam ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  3. O-
    Ha-
    Yo
    Mi-
    Szu-
    San
    ~!
    Cześć cześć i czołem.
    (teraz zacznie się część, którą zawsze piszą nowi komentatorzy bloga)
    Jestem Narya Anima i ostatnio zaczęłam to czytać. Przeczytałam już wszystkie posty i powiem, że szczerze to bardzo mi się podoba twój blog. Jest ciekawy i w ogóle...
    (koniec nudnej części)
    W każdym razie dzięki tobie poznałam P-420 i V-138... Kocham cię teraz jak Izaya wszystkich ludzi.
    *Na stronie pojawia się napis: Miszu Dołaczył/a do polubionych przez Narya*
    Jako psychopata, który spokojnie może zrozumieć myśli swojej bratniej duszy (czyt. Izai) to jestem pewna, że nasz kochany socjopata zaczął widzieć w Shizu-chan nie tyle człowieka co obiekt swoich uczuć...
    Nante kawairashi (jak słodko) *full of sarcasm*
    Tak btw wiadomość dla Izuśki: Według oficjalnych danych o postaci DRRR wydanych kilka lat temu Izaya MA czerwone oczy, NIE brązowe, ale w anime popełniono błąd... Hontōnohanashi wa ​​, sore o sa rete inai nodesu ka? (true story, isn't it?)
    W każdym razie, chce jeszcze~! Jak nie dasz to cię zjem!
    Baju!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czerwone? Cóż, to lipa. Według mnie do niego pasują brązowe ~
      Być może, nie kłócę się. Kieruję się anime ~
      Ale i tak twierdzę, że brąz lepiej pasuje, mimo, że czerwień też pasuje... .3.

      Usuń
    2. Wiedziałam, że w anime Izaya ma brązowe oczy ale dałam mu czerwone, bo jakoś tak bardziej mi się podobały... ot, taki kaprys autorki :)

      Usuń
  4. ja nie mam teraz szkoły ale i tak ci nie zazdroszczę . lubie twojego bloga a to dopiero 5 rozdział a już tylke sie stało :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham *.* (Nie zdolna do wykrztuszenia czegokolwiek) <3

    OdpowiedzUsuń