poniedziałek, 28 stycznia 2013

Wszystkiego Najlepszego, Shizu-chan~!

Sto lat dla Najsilniejszego Mężczyzny w Ikebukuro~!




Mam dość. Czemu w dzień taki jak ten, wszyscy muszą mnie denerwować jeszcze bardziej niż zwykle? Czemu akurat w ten dzień? Czemu nie jutro?

Jak zwykle podczas pracy z Tomem, chowałem ręce w kieszeni i paliłem papierosa. 

Starałem się ukrywać to, jak bardzo wkurzony jestem ale nie za dobrze mi to wychodziło.

- Shizuo-kun, może jednak weź sobie dzisiaj wolne? Przejdź się po mieście, czy coś… poradzę sobie sam – zaproponował mi Tanaka, przystając na chwilę.

- Jesteś pewien? – spytałem zirytowany faktem, że nawet on woli mieć mnie od siebie z daleka, gdy jestem w tak podłym nastroju.

- Tak, został mi tylko jeden klient ale on nigdy nie sprawiał problemów, więc nie masz się co martwić – powiedział, uśmiechając się – Poradzę sobie

- W takim razie do jutra – mruknąłem, odchodząc.

Nienawidzę tego dnia. Chociaż… jest jedna osoba którą darzę większą nienawiścią – właściciel kurtki z futerkiem – Orihara Izaya.

- IZAYAA-KUUUN!! – ryknąłem na niego, a on podszedł bliżej.

- Cześć, Shizu-chan jak ci mija dzień? – spytał niewinnie, uśmiechając się jak zawsze.

- Do dupy… - bąknąłem – I jeśli przylazłeś do Ikebukuro tylko po to, aby jeszcze bardziej go spierdolić to, z całą pewnością nie wrócisz do Shinjuku w jednym kawałku!

Uśmieszek na jego twarzy przybrał na sile, a ja widząc to, nie wytrzymałem i rzuciłem w niego automatem z napojami. Niestety jak zwykle ta zwinna menda uniknęła nadlatującego pocisku.

- Chyba będziesz musiał się bardziej postarać, Shizu-chan – powiedział przemądrzale, po czym zaczął uciekać.

- Wracaj tu ty kleszczu! – wydarłem się i pobiegłem za nim, po drodze wyrywając znak stopu.

Gdy rzuciłem w niego znakiem on jak zwykle uskoczył w bok, podbiegł do mnie nacinając mój policzek i szybko odskoczył.

- Izaya… - wycedziłem przez zęby, gdy kropelki krwi opadły na moją koszulę od Kasuki.

- Masz dziś zły dzień dlatego, że nikt nie pamiętał, prawda? – spytał, a uśmiech z jego twarzy znikł – 28 stycznia… Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin, Shizu-chan – ponownie się uśmiechnął.

Zacząłem się zastanawiać dlaczego ze wszystkich osób jakie znam, tylko on pamiętał o moich urodzinach? Dlaczego tylko on złożył mi życzenia? Wszyscy zapomnieli – tylko on pamiętał.

- Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek mówił ci kiedy się urodziłem – bąknąłem.

- Jestem informatorem – powiedział, wzruszając ramionami.

W prawej ręce trzymał swój nóż skierowany w moją stronę, a lewą od dłuższego czasu trzymał za plecami.

- Ja nie zapomniałem – powiedział, wyciągając rękę z za pleców i rzucił we mnie podłużnym pudełeczkiem, po czym odszedł – Do zobaczenia, Shizu-chan!




Siedziałem w domu na fotelu  i patrzyłem się na kartonik leżący na moim stoliku do kawy. Nie wiedziałem co z tym zrobić, odpakować czy może nie… Przecież to prezent od Izayi, w środku może być bomba! Nie lepiej wypieprzyć to przez okno?

Nie mogłem się zdecydować co zrobić z pudełeczkiem, więc zostawiłem je tam gdzie było, a ono prześladowało mnie za każdym razem, gdy wchodziłem do salonu. Czarne jak włosy Izayi, z kokardką o krwistym kolorze jego oczu – za każdym razem, gdy je widziałem czułem jak pulsuję mi żyłka na skroni. Miałem w domu coś co przypominało mi o tej mendzie. Czy mogło być gorzej?

- Mam dość! – wydarłem się, tydzień później – Otwieram to gówno!

Podszedłem do stolika i wziąłem w ręce kartonik. Przed ściągnięciem kokardki na moment się zawahałem ale później szybko ją zdarłem. Byłem strasznie wkurzony, bo ten pieprzony prezent leżący na stoliku zepsuł mi całe siedem dni.

Gdy otworzyłem pudełko zamurowało mnie. Były  tam okulary, MOJE fioletowe okulary.

„Słyszałem, że ostatnio rozwaliłeś w ich poszukiwaniu pół Ikebukuro, więc jednak postanowiłem ci je oddać” – przeczytałem napis z karteczki.

Ta podła menda ukradła mi moje okulary, a ja myślałem, że je zgubiłem!

- Kiedy on je zapierdolił?! – ryknąłem.

Zostawiłem okulary w domu, aby już więcej ich nie skradziono i pomaszerowałem do Shinjuku, aby popełnić morderstwo.

- IZAAAYAAA!! – wydarłem się, wyważając drzwi do jego apartamentu.

Zakręcił się na swoim obrotowym krześle i zaczął się śmiać.

- A więc dopiero teraz zdecydowałeś się otworzyć prezent, Shizu-chan? – spytał, nadal śmiejąc się jak wariat – Wiedziałem, że mi nie ufasz ale, że aż tak?

-  Jak ktokolwiek może ufać komuś takiemu jak ty?! – wydarłem się, podchodząc do niego bliżej – Ukradłeś mi okulary!

- Ale z ciebie materialista – westchnął, machając ręką – Przecież oddałem, więc w czym problem?

- Kiedy ty je w ogóle zabrałeś?! – podszedłem do niego i przyciągnąłem do siebie za koszulkę.

Trochę zdziwiło mnie to, że jeszcze nie wyciągnął tej swojej wykałaczki (czyt. noża).

- Wiesz, że będziesz musiał mi zapłacić za naprawę drzwi? – spytał.

- Mam w dupie twoje drzwi, chcę wiedzieć kiedy zabrałeś mi okulary?! – warknąłem, potrząsając nim.

- Zawsze przed walką chowasz je do wewnętrznej kieszeni swojej kamizelki, gdy rozciąłem twoją koszulę same wyleciały – wzruszył ramionami.

Szarpnąłem go i przycisnąłem do jego biurka, nachylając się nad nim.

- Czemu się nie bronisz? – zdziwiłem się.

- Po prostu potraktuj to jako przywilej dla solenizanta. Może i nie masz już urodzin, ale skoro dopiero dziś otworzyłeś prezent… - wywrócił oczami – Gdybyś otworzył go, w dniu, gdy go dostałeś nie byłoby takiego zamieszania, Shizu-chan – westchnął – Nigdy nie działasz zgodnie z moimi planami

- A więc to wszystko, tylko część twojego chorego planu, tak?! – ryknąłem, mocniej przyciskając go do blatu biurka.

Gdy owinął mnie w pasie nogami, cały się spiąłem.

- Co ty kombinujesz, gnojku? – spytałem cicho, jednocześnie mrużąc oczy.

- Ja? – spytał niewinnie – Oczywiście, że nic

- Nie kłam. Ty zawsze coś kombinujesz – przysunąłem się bliżej i podejrzliwie na niego spojrzałem.

- No, może troszkę kombinuję… – mruknął.

- Troszkę, hmm? – dopytałem.

- Ociupinkę… – ponownie wymruczał, po czym mnie pocałował.

Pieprzony gnojek…

Przycisnąłem go do biurka mocniej i odwzajemniłem pocałunek, a on głośno jęknął, otwierając ze zdziwienia oczy. Miał rację. Nigdy nie działałem zgodnie z jego planami. Prawdopodobnie całe to jego przedstawienie miało mnie tylko wkurzyć.

Miło było widzieć szok w jego oczach, gdy wsunąłem dłoń pod jego bluzkę.

Odsunąłem się od jego ust i zacząłem całować jego szyję. Menda głośno sapała, jeszcze mocniej oplatając mnie nogami i zaczęła się o mnie ocierać.

- Ngh… Shizu-chan – wyjęczał, gdy lekko przygryzłem jego cienką, bladą skórę.

Chyba powinienem zacząć częściej planować, ponieważ Izaya działał zdecydowanie tak jak to, przewidziałem.

Wplótł palce w moje włosy, podczas gdy ja ponownie dobrałem się do jego ust. Szczypałem go po sutkach, a on starał się nieudolnie przejąć kontrolę nad pocałunkiem. Chyba w jego snach…

Przycisnąłem go do biurka jeszcze mocniej, zrzucając przy tym plik dokumentów i dając mu tym samym do zrozumienia, że ze mną nigdy nie wygra.

Co z tego, że kochał kontrolę. Nade mną nigdy nie będzie miał władzy. Ja jestem jedyną osobą, której nie może kontrolować, więc niech nawet nie próbuję. To JA mam kontrolę nad nim, nie na odwrót. Niech się lepiej z tym pogodzi.

Jęki kleszcza stawały się głośniejsze. Nigdy nawet nie przypuszczałem, że ten pasożyt może wydawać z siebie takie dźwięki.

Jego zimne ręce powędrowały do mojego paska od spodni. Szybko przestałem go całować i się odsunąłem.

- O nie, nie, nie… - pocmokałem z dezaprobatą, kręcąc głową – Żadnego seksu z tobą

- Co? – wysapał zbity z pantałyku.

Był cały czerwony, a jego oczy błyszczały jak żaróweczki. Spojrzałem w dół na wypukłość w jego spodniach, po czym uśmiechnąłem się zadowolony.

- Dobrze słyszałeś. Nie będę. Z tobą. Uprawiać. Seksu.

- Ale jak to? – nadal nie rozumiał.

- Tak to – posłałem mu przesłodzony uśmiech – Kleszcze roznoszą choroby, nie słyszałeś?

Odsunąłem się od niego i udałem się w stronę wyjścia.

- Ale… - nie dokończył, tylko siedział na biurku osłupiały.

- Dzięki za prezent – rzuciłem mu przez ramię, chowając ręce do kieszeni – Do zobaczenia kiedy indziej

Gdy wyszedłem z jego apartamentu, zapaliłem papierosa i udałem się do Ikebukuro.

To był najlepszy prezent urodzinowy na świecie. Co prawda trochę spóźniony, ale… wciąż najlepszy.

Jego mina była tym prezentem. Ta mina, gdy powiedziałem, że go nie przelecę. Zupełnie jak gdybym zabrał dziecku cukierka.

Jeszcze większą niespodzianką będzie jego mina, gdy ponownie się spotkamy. O ile w ogóle się spotkamy. Kto wie? Może pijawka z zawstydzenia, już nigdy nie pokaże mi się na oczy?

~~~~~~~~~~

Omake~! Czyli co się stało następnego dnia ;D

~~~~~~~~~~

- Shizu-chan~!

Tylko nie to… Czy on nie ma wstydu? Nadal potrafi mi się pokazać po czymś takim? Nie powinien czuć się chociaż odrobinkę upokorzony?

- Shizu-chan~! Jak ci minął dzień? – podbiegł do mnie w podskokach, trzymając w rękach świstek papieru, a na jego pysku malował się wspaniały wprost uśmiech.

- Czego ty ode mnie chcesz, gnido?! – warknąłem na niego.

- No więc, przyszedłem się pochwalić~! – podał mi do rąk kartkę, z którą jeszcze przed chwilą podskakiwał z radości.

Nie pewnie wziąłem do rąk to co mi podawał i zacząłem czytać.

Na kartce znajdowało się jego imię i nazwisko, oraz inne dane. Mój wzrok zjechał nieco niżej.

Byłem w szoku.

To były jego wyniki badań na przeróżne choroby weneryczne.

Stałem jak wyryty, podczas gdy on nadal uśmiechał się przebiegle.

- Jestem w stu procentach zdrowy~! – wyśpiewał – To jak, Shizu-chan, idziemy do mnie, czy do ciebie?

Rzuciłem świstek papieru za siebie i zacząłem uciekać. Dziś pierwszy raz Ikebukuro widziało Orihare Izaye, goniącego Heiwajime Shizuo. Po raz pierwszy role się odwróciły.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Na początku planowałam wam dać jednego oneshota, ale wczoraj mnie tchnęło i napisałam drugiego^^ *Pięć minut ciszy dla mojej biednej klawiatury* (dobrze, że go napisałam, bo bardziej mi się podoba od tego pierwszego ;D jest kawaii)
Endżoj~!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Z perspektywy Izayi*

Gdy siedziałem w kuchni i jadłem śniadanie zrobione przez tego pierwotniaka (który jak zwykle przypalił tosty) przypadkiem spojrzałem na wiszący obok lodówki kalendarz. Dwudziesty ósmy stycznia… coś mi to mówi…

I wtedy właśnie uświadomiłem sobie, że Shizu-chan ma dziś urodziny.

Czy w taki dzień nie powinienem się czasem zaoferować i wyręczyć go w robieniu śniadania (mimo, że dziś jego kolej)?

Jak ja w ogóle mogłem zapomnieć? Przecież jestem informatorem!

W porządku… nie ma co panikować. Dzień jest długi, z całą pewnością zdarzę coś wymyślić.

- Co tak patrzysz? – spytał solenizant, siadając do stołu.

- Znowu przypaliłeś tosty – jak zwykle zacząłem marudzić, aby nie dać niczego po sobie poznać.

- Jak nie chcesz, to nie jedz – burknął i wziął do rąk kubek ze swoją melisą, aby przez przypadek nie zabić mnie widelcem.

Chyba przeze mnie uzależnił się od tych ziółek na uspokojenie.

Tak… może i mnie kocha, ale ten osioł NIGDY nie potrafi nad sobą w pełni zapanować…

Gdy po skończonym śniadaniu Shizuo wyszedł do pracy, ja zostałem w domu sam.

Jeszcze nigdy nie musiałem dawać prezentu Shizuo. To jego pierwsze urodziny, które spędzimy razem jako para. Jaki prezent wypada dać swojemu chłopakowi?

Zacząłem szperać w Internecie ale wszystko było strasznie dziewczęce, tandetne i oklepane.

Wkurzony zamknąłem klapkę od laptopa i usiadłem na kanapie z głośnym westchnieniem.

- To może inaczej… - mruknąłem do siebie – Co lubi Shizu-chan?

Mógłbym mu kupić jakiś film na DVD z jego bratem w roli głównej… ale on ma już wszystkie.

To może nowe okulary? Nie. Zawsze mówi, że nie mam smaku w kwestii mody i lepiej by było, gdybym się nie wtrącał w jego garderobę. Okej, tu mu przyznam rację – mam modę kompletnie gdzieś.

Zapas mleka do końca życia?

O! Może bokserki? Też nie… znowu wytknie mi brak stylu…

To może coś praktycznego? Jak, np. farba do włosów?

Wyciągnąłem z kieszeni swoją komórkę i wykręciłem numer do Kadoty.

- Halo? – odebrał, prawie natychmiast.

- Dotachin~! Jest może z tobą ta maniaczka yaoi? – spytałem.

- Erika? Czemu chcesz z nią rozmawiać?

- Nie interesuj się, tylko podaj mi ją do telefonu

- Moshi? Moshi? – usłyszałem dziewczęcy głos.

- Karisakawa-san, tutaj Izaya czy mógłbym cię o coś spytać?

- Iza-Iza?  – pisnęła podekscytowana.

Nigdy nie mogłem zrozumieć czemu tak mnie nazywała…

- Przejdę do rzeczy… Chodzi o yaoi

- Izaya-san!  - wykrzyknęła – Takich spraw nie załatwia się przez telefon!

- Słuchaj, to naprawdę pilne… Chciałbym cię spytać co dają sobie w prezencie na urodziny tamci twoi… no wiesz… tamci

- To zależy czy uke daje prezent seme, czy seme daje prezent uke

- A czym się różni jeden od drugiego?

- Uke jest na dole, a seme jest u góry! Jak możesz pytać się o yaoi, skoro nie znasz nawet podstaw?! – oburzyła się.

Chyba trafiłem w czuły punkt.

Hmm… czyli ja jestem uke, a Shizu-chan jest seme? Jakie fajne nazwy~!

- No więc co uke powinien kupić dla seme? – spytałem.

Nie wiedziałem o co jej chodziło, ale zaczęła chichotać jak szalona.

- Uke nie kupuje prezentu dla seme

O, jak miło… mniej wydatków…

- Uke musi zawinąć się w kokardkę i czekać na seme pod kołderką – zaczęła się histerycznie śmiać i rozłączyła się.

- Hmm… - mruknąłem, zamykając klapkę od telefonu – Nie! Odpada

A więc wracam do punktu wyjścia…

*Z perspektywy Shizuo*  

- Kleszczu, wróciłem! – wykrzyknąłem, wchodząc do domu i ściągnąłem swoje okulary.

W salonie było ciemno, w sypialni pusto… Poszedł gdzieś?

Gdy wszedłem do kuchni, już miałem zamiar zapalić światło ale gdy zobaczyłem, że coś już się świeci podszedłem do tego bliżej.

Kiedy zorientowałem się, że źródłem światła są świeczki na torcie, aż się uśmiechnąłem. A jednak menda pamiętała.

- Wszystkiego Najlepszego, staruchu~! – kleszcz naskoczył na mnie od tyłu.

- Staruchu, huh? – spytałem, nadal się uśmiechając – Dzieli nas tylko kilka miesięcy

W dalszym ciągu świeczki były jedynym co dawało jako taką widoczność w pomieszczeniu.

Przyciągnąłem Izayę do siebie i go pocałowałem.

- Mmm… - odsunął się ode mnie zanim w ogóle zdążyłem pogłębić pocałunek.

A co z przywilejami solenizanta, ja się pytam?

- Jak nie zdmuchniesz świeczek, to wosk zniszczy tort! – wykrzyknął.

W sumie to racja… kleszcz się pewnie napracował, bo tort nie jest ze sklepu.

Już miałem się nachylić nad tortem, ale pijawka szarpnęła mnie za koszulę.

- Życzenie! Shizu-chan, co z życzeniem głupi pierwotniaku?!

Czy on naprawdę musiał mnie tak nazywać nawet w urodziny?

- Życzenie… - mruknąłem, zastanawiając się.

„Chciałbym, żeby w przyszłym roku Izaya owinął się kokardką i czekał na mnie pod kołdrą” – pomyślałem, po czym zdmuchnąłem świeczki.

Kleszcz zapalił światło i wysunął z pod stołu jakiś duży karton z kokardką, którego wcześniej nie zauważyłem.

- No, to teraz odpakuj – uśmiechnął się, zadowolony z siebie.

- Ale nie ma tam niczego co może mnie zabić? – dopytałem.

- W sumie… to jakby tak na to spojrzeć od medycznego punktu widzenia to, to może cię zabić – mruknął, uśmiechając się niczym psychopata.

Nadal podejrzliwie patrząc się na tajemnicze pudełko, zacząłem rozwiązywać kokardkę. Gdy zdjąłem pokrywkę, zacząłem się śmiać.

- Jak całe pudło wypełnione słodyczami może mnie zabić? – spytałem, patrząc rozbawiony na pchłę.

- A cholesterol to co? – spytał, cicho się śmiejąc.

Zważywszy na to, że kocham słodycze, to prezent jest wręcz idealny… jednak nie ma to jak menda…

Wyciągnąłem z pudła jakąś czekoladkę i ją zjadłem.

- Dobre? – spytał kleszcz.

- Dobre – skinąłem głową – Ale wiem co zrobić, żeby były jeszcze lepsze





*Z perspektywy Izayi*

- Co takiego? – zapytałem.

Jak on może chcieć ulepszyć Belgijską i Szwajcarską czekoladę? Przecież dostał najdroższe czekoladki z importu załatwione od Shikiego, więc czego jeszcze chce ten pierwotniak?! Nawet sobie nie wyobraża jak trudno było je zdobyć (zważywszy na to, że musiałem to wszystko zrobić w jeden dzień).

Przysunął się do mnie i mnie pocałował. Gdy wsunął mi język do buzi poczułem strasznie słodki smak czekolady, połączony z goryczką jego papierosów.

W końcu się odsunął.

- O niebo lepsze – uśmiechnął się.

- Przecież wiesz, że nie lubię słodyczy – powiedziałem niezadowolony, marszcząc nos.

- Cóż, mam dziś urodziny, więc będziesz to musiał jakoś przeżyć – włożył mi do buzi kolejną czekoladkę i znowu zaczął mnie całować.

Z jednej strony myślałem, że zaraz zwymiotuję z nadmiaru słodkości, ale z drugiej strony…

Popchnął mnie na stół, tak abym się na nim położył i nadal nie odsuwając się od moich ust, wsunął mi swoją rękę pod koszulkę.

Przyjemność skutecznie niwelowała odrazę wynikłą z nadmiaru słodyczy.

Jego czekoladowy język zaczął łaskotać mnie po podniebieniu, przez co cały zadrżałem. Podsunął mi koszulkę do góry, a gdy poczułem coś mokrego na brzuchu cały się wzdrygnąłem i otworzyłem szeroko oczy.

- Co robisz? – wydyszałem, gdy się ode mnie odsunął.

- Jem tort – odpowiedział, po czym zaczął zlizywać krem, który na mnie nałożył.

- Shizu-chan! Idioto, je się na talerzu! – warknąłem na niego.

On mnie nie słuchał najwyraźniej uważając, że jestem lepszy od zastawy i dalej sunął swoim językiem po każdym wysmarowanym centymetrze mojego ciała.

Przeklinałem los za to, że obdarzył mnie łaskotkami.

- Shizu… przestań – nie mogłem się powstrzymać i zachichotałem – To łaskocze!

Czy mama nie mówiła mu, że nie wolno się bawić jedzeniem?

Gdy zjechał niżej i zaczął rozpinać moje spodnie przestałem się śmiać i zrobiłem się cały czerwony. Wysmarował kremem mojego stwardniałego członka i jego też zaczął lizać i ssać.

- Ngh… im starszy tym bardziej zboczony… - wysapałem, z trudem tłumiąc jęki – Przestań…

Shizuo zaśmiał się cicho, po czym do mnie przysunął.

- Pobawiłbym się jeszcze, ale skoro nalegasz – mówiąc to, wsunął we mnie wysmarowane kremem palce.

Wydałem z siebie ciche westchnienie, wbijając paznokcie w jego przedramię.

- A! Zimne… - stęknąłem.

Zabiję tego kto wymyślił ten przepis i kazał schłodzić krem w lodówce!

Solenizant zaczął poruszać palcami, specjalnie omijając moją prostatę, której położenie znał co do milimetra. Nienawidziłem, gdy tak się ze mną droczył.

Po jego spojrzeniu mógłbym powiedzieć, że patrzy na jedzenie – cóż, na chwilę obecną, faktycznie nim byłem.

Gdy jego palce otarły się o mój czuły punkt cały zadrżałem i cicho jęknąłem.

Nałożył do środka więcej kremu, tym samym ponownie zmuszając mnie do wzdrygnięcia się i zaczął rozpinać swoje spodnie.

Wszedł we mnie powoli i do samego końca, a wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł dreszcz.

Ponownie mnie pocałował. Tym razem zamiast czekolady czułem w jego ustach smak wcześniej zlizywanego ze mnie kremu.

Zaczął się powoli poruszać, mocniej dociskając mnie do stołu i agresywniej całując.

Owinąłem wokół niego ramiona i nogi, starając się być bliżej niż to w ogóle możliwe, ale jego ubrania mi to uniemożliwiały.

Czy to aby nie było nie fair, że tylko ja byłem nagi?

Shizuo przyspieszył ruchy, a gdy wymruczał mi do ucha moje imię myślałem, że się rozpłynę.

Wplótł palce w moje włosy i odchylił moją głową, aby wyeksponować moja szyję, a następnie zaczął ją całować.

Jego uderzenia w moją prostatę były tak celne, że nie wytrzymałem zbyt długo i doszedłem z jego imieniem na ustach, mimowolnie ciaśniej się wokół niego zaciskając. Shizuo jeszcze kilka razy się we mnie poruszył – tym samym ubarwiając mój orgazm – po czym sam też doszedł z cichym westchnieniem.

- To teraz idziemy spać, tak? – wysapałem zdyszany, podczas gdy on ze mnie wychodził.

- Chyba żartujesz! – zaśmiał się – Mam urodziny, więc będę z tego korzystał, aż do północy – uśmiechnął się w mój złowieszczy sposób, po czym uniósł mnie jedną ręką, a drugą zaczął ciągnąć karton ze swoimi czekoladkami w stronę sypialni.

Kompletnie ignorował moje sprzeciwy i protesty.

Erika miała rację – nie dogodzisz seme bez seksu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~



To był Lemon~! (chyba?)

Haha, jako, że obrazki z mojej "kolekcji Shizayi" idą w miarę w parze z moją wyobraźnią, to dostaliście taką jakby mini nowelkę^^

A teraz pytanie do was: Który oneshot podobał wam się bardziej?




TT^TT taki piękny filmik


*Kathine co do twojego komentarza, to następne spotkania (w "Zakładzie") będą dłuższe ;)

*Raimei, No.6 czytałam i oglądałam. W stu procentach cię popieram - Nezumi jest boski! Bardzo podobają mi się jego oczy, szczególnie w mandze *.*



Następny rozdział "Zakładu" będzie miał swoją 'premierę' w czwartek.



PS Nie mogę się doczekać urodzin Izayi (04.05) :D

14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. I lecimy....
      Zabijesz mnie. Zabijesz mnie kiedyś. Teraz nie żartuję...
      Przez ciebie płaczę (ze szczęścia oczywiście). Podczas czytania pierwszego oneshota darłam się jak idiotka, a pod koniec zeskoczyłam z krzesła, położyłam głowę na stole i zaczęłam się śmiać... Masakra mój umysł tego nie wytrzyma.

      Następnie podczas czytania drugiego przechodziły mnie drgawki. Śmiałam się i zakrywałam usta dłonią na przemian. Tyle emocji... Tyle emocji na raz! Tyle emocji Q.Q

      Ogólnie oba oneshoty są świetne. Nie potrafię ci powiedzieć, który bardziej mi się podobał. Oba były genialne... i taaaak. Najbardziej kocham Shizayę... jednak tak xd

      Pisz więcej. Masz talent i bardzo podobają mi się twoje notki. Teraz to ja sama nie mogę się doczekać urodzin Izayasza ;3 Po prostu stałam się twoją fanką... Kyaa!!

      Twoja wierna czytelniczka
      Kathine

      Usuń
  2. Co do one-shotów, jestem okrutna bardziej mi się podobał pierwszy, ponieważ Shizu-chan goniony przez Izayę coś wspaniałego. Ale zlizywanie kremu z Izayi też coś pięknego. Co do Nezumiego koooocham jego oczy i jego sadyzm. Jest boski, a najbardziej rozwalił mnie "pocałunek na dobranoc" hehehe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też 1 podobał, Izaya mnie w nim powalił całkowicie, cały czas się śmiałam..
      Ale to ganianie Shizuo przez Izayę... Boskie, jeszcze wyobraziłam sobie tak psychopatycznie genialną minę Izayi, że ^_^
      Ale oba są świetne.
      Podobają mi się twoje opowiadania. Będę tutaj częściej.

      Usuń
  3. Witam ponownie~!
    Jakoś przeżyłam poniedziałek. Pierwsze co zrobiłam, jak przyszłam do domu to ściągnęłam płaszcz, buty i rzuciłam się do internetu. Ach~~ i jest one shot! Pod koniec nie mogę powstrzymać się od śmiechu (rodzice i rodzieństwo się na mnie dziwnie patrzą od tej pory), patrzę... a tu druga niespodzianka! Oj, jakie słodkości na koniec! Prawdziwy deser!
    Ale szczerze, bardziej chyba podobał mi się pierwszy, końcówka po prostu była rozwalająca! Drugi też niczego sobie. Ale pierwszy zrobił na mnie piorunujące wrażenie!
    Jedyne co mnie zastanawia, to skąd bierzesz te pomysły?! Ja też bym tak chciała :) Kilka plącze się gdziś po mojej głowie, ale czy je przelać na papier?
    Muszę czekać w takim razie na następny rozdział do czwartku...
    Dziękuję Ci, że wprowadziłaś swoje barwne opowiadania w moją szarą codzienność!
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ła oba ciekawe, ale pierwsze powaliło mnie z nóg. Zwłaszcza to ganianie Shizuo. ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. uooo~! XDD Właśnie, pierwsze mnie rozwaliło xD A drugie było takie słoodkie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha XD. Nieźle się ubawiłam, ale teraz rodzice mają mnie za wariatkę ^^". Słodki i ładnie napisane, czego chcieć więcej? :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne , AH aż chce więcej .Czytam z ciekawością . i erika ma rację same nie da sie dogodzi niczym iinym oprócz sekse, :P
    Izaya trzymaj sie w tę pamiętna noc . A TY shizuo bądź delikatny .^.^

    OdpowiedzUsuń
  8. Miszczu ty masz naprawdę talent :3
    Też piszę yaoice ale nie mam bloga.
    Od razu zauważyłam że piszesz PRZYNAJMNIEJ 2 razy lepiej niż ja :)
    Nwm skąd bierzesz te pomysły jak np z tym kremem xD
    Przy pierwszym się poprostu śmiałam, końcówka mnie rozwaliła, ale przy drugim to aż się popłakałam ze śmiechu xDD
    Talent masz :3 Cieszę się że mogłam przeczytać niektóre z twoich opowiadań :D

    OdpowiedzUsuń
  9. I wgl genialne były te badania Izayi na końcu XDDD
    "Jestem zdrowy" khahahahahahah XD

    OdpowiedzUsuń
  10. Wreszcie mogę komentować jej =) =) No to
    1 Oneshot świetny porostu świetny tak bardzo przypomina relacje moje i Raifuru porostu identyczne ale ty to genialnie opisałaś i zaciekawiłaś a omake leże jestem martwa w przyczynie zgonu wpiszcie zginęła z śmiechu i zachwytu ( no dobra ożyłam bo chce czytać dalej )
    2 rozumiem i Shizusia i Izaye ale Iza-Iza Shizuś ma urodzinki powinieneś pozwolić mu na wszystko co zechce a poza tym wychodzi że YAOISTKA ZAWSZE MA RACJE =) POZDRAWIAM ~NATSUMI

    OdpowiedzUsuń
  11. Oba Oneshoty były wyrąbiste, ale mi bardziej do gustu, przypadł ten drugi :3 Urocze, że Izaya tak się postarał dla Shizuo. Ja osobiście, bardzo lubię tego typu opowiadania, choć nie do końca umiem je pisać, ale to pomińmy :P
    Tak, wiem, że ten post był dodany, ponad rok temu, ale wolę go skomentować, tak jakby był dodany niedawno, bo tak mi wygodniej :*
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń
  12. Uuu, Shizu-chan ma urodziny dzień po mnie!! One-shoty są boskie!! Myślałam że umrę przu czytaniu (oczywiście ze śmiechu) jest to szczyt zahebistości!!

    OdpowiedzUsuń