Sto lat dla Najsilniejszego Mężczyzny w Ikebukuro~!
Mam dość.
Czemu w dzień taki jak ten, wszyscy muszą mnie denerwować jeszcze bardziej niż
zwykle? Czemu akurat w ten dzień? Czemu nie jutro?
Jak zwykle
podczas pracy z Tomem, chowałem ręce w kieszeni i paliłem papierosa.
Starałem
się ukrywać to, jak bardzo wkurzony jestem ale nie za dobrze mi to wychodziło.
-
Shizuo-kun, może jednak weź sobie dzisiaj wolne? Przejdź się po mieście, czy
coś… poradzę sobie sam – zaproponował mi Tanaka, przystając na chwilę.
- Jesteś
pewien? – spytałem zirytowany faktem, że nawet on woli mieć mnie od siebie z
daleka, gdy jestem w tak podłym nastroju.
- Tak,
został mi tylko jeden klient ale on nigdy nie sprawiał problemów, więc nie masz
się co martwić – powiedział, uśmiechając się – Poradzę sobie
- W takim
razie do jutra – mruknąłem, odchodząc.
Nienawidzę
tego dnia. Chociaż… jest jedna osoba którą darzę większą nienawiścią –
właściciel kurtki z futerkiem – Orihara Izaya.
-
IZAYAA-KUUUN!! – ryknąłem na niego, a on podszedł bliżej.
- Cześć,
Shizu-chan jak ci mija dzień? – spytał niewinnie, uśmiechając się jak zawsze.
- Do dupy… -
bąknąłem – I jeśli przylazłeś do Ikebukuro tylko po to, aby jeszcze bardziej go
spierdolić to, z całą pewnością nie wrócisz do Shinjuku w jednym kawałku!
Uśmieszek na
jego twarzy przybrał na sile, a ja widząc to, nie wytrzymałem i rzuciłem w
niego automatem z napojami. Niestety jak zwykle ta zwinna menda uniknęła
nadlatującego pocisku.
- Chyba
będziesz musiał się bardziej postarać, Shizu-chan – powiedział przemądrzale, po
czym zaczął uciekać.
- Wracaj tu
ty kleszczu! – wydarłem się i pobiegłem za nim, po drodze wyrywając znak stopu.
Gdy rzuciłem
w niego znakiem on jak zwykle uskoczył w bok, podbiegł do mnie nacinając mój
policzek i szybko odskoczył.
- Izaya… -
wycedziłem przez zęby, gdy kropelki krwi opadły na moją koszulę od Kasuki.
- Masz dziś
zły dzień dlatego, że nikt nie pamiętał, prawda? – spytał, a uśmiech z jego
twarzy znikł – 28 stycznia… Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin,
Shizu-chan – ponownie się uśmiechnął.
Zacząłem się
zastanawiać dlaczego ze wszystkich osób jakie znam, tylko on pamiętał o moich
urodzinach? Dlaczego tylko on złożył mi życzenia? Wszyscy zapomnieli – tylko on
pamiętał.
- Nie
przypominam sobie, żebym kiedykolwiek mówił ci kiedy się urodziłem – bąknąłem.
- Jestem
informatorem – powiedział, wzruszając ramionami.
W prawej
ręce trzymał swój nóż skierowany w moją stronę, a lewą od dłuższego czasu
trzymał za plecami.
- Ja nie
zapomniałem – powiedział, wyciągając rękę z za pleców i rzucił we mnie podłużnym
pudełeczkiem, po czym odszedł – Do zobaczenia, Shizu-chan!
Siedziałem w
domu na fotelu i patrzyłem się na
kartonik leżący na moim stoliku do kawy. Nie wiedziałem co z tym zrobić,
odpakować czy może nie… Przecież to prezent od Izayi, w środku może być bomba!
Nie lepiej wypieprzyć to przez okno?
Nie mogłem
się zdecydować co zrobić z pudełeczkiem, więc zostawiłem je tam gdzie było, a
ono prześladowało mnie za każdym razem, gdy wchodziłem do salonu. Czarne jak
włosy Izayi, z kokardką o krwistym kolorze jego oczu – za każdym razem, gdy je
widziałem czułem jak pulsuję mi żyłka na skroni. Miałem w domu coś co
przypominało mi o tej mendzie. Czy mogło być gorzej?
- Mam dość!
– wydarłem się, tydzień później – Otwieram to gówno!
Podszedłem
do stolika i wziąłem w ręce kartonik. Przed ściągnięciem kokardki na moment się
zawahałem ale później szybko ją zdarłem. Byłem strasznie wkurzony, bo ten
pieprzony prezent leżący na stoliku zepsuł mi całe siedem dni.
Gdy
otworzyłem pudełko zamurowało mnie. Były
tam okulary, MOJE fioletowe okulary.
„Słyszałem,
że ostatnio rozwaliłeś w ich poszukiwaniu pół Ikebukuro, więc jednak
postanowiłem ci je oddać” – przeczytałem napis z karteczki.
Ta podła
menda ukradła mi moje okulary, a ja myślałem, że je zgubiłem!
- Kiedy on
je zapierdolił?! – ryknąłem.
Zostawiłem
okulary w domu, aby już więcej ich nie skradziono i pomaszerowałem do Shinjuku,
aby popełnić morderstwo.
-
IZAAAYAAA!! – wydarłem się, wyważając drzwi do jego apartamentu.
Zakręcił się
na swoim obrotowym krześle i zaczął się śmiać.
- A więc
dopiero teraz zdecydowałeś się otworzyć prezent, Shizu-chan? – spytał, nadal
śmiejąc się jak wariat – Wiedziałem, że mi nie ufasz ale, że aż tak?
- Jak ktokolwiek może ufać komuś takiemu jak
ty?! – wydarłem się, podchodząc do niego bliżej – Ukradłeś mi okulary!
- Ale z
ciebie materialista – westchnął, machając ręką – Przecież oddałem, więc w czym
problem?
- Kiedy ty
je w ogóle zabrałeś?! – podszedłem do niego i przyciągnąłem do siebie za
koszulkę.
Trochę
zdziwiło mnie to, że jeszcze nie wyciągnął tej swojej wykałaczki (czyt. noża).
- Wiesz, że
będziesz musiał mi zapłacić za naprawę drzwi? – spytał.
- Mam w
dupie twoje drzwi, chcę wiedzieć kiedy zabrałeś mi okulary?! – warknąłem, potrząsając nim.
- Zawsze
przed walką chowasz je do wewnętrznej kieszeni swojej kamizelki, gdy rozciąłem
twoją koszulę same wyleciały – wzruszył ramionami.
Szarpnąłem
go i przycisnąłem do jego biurka, nachylając się nad nim.
- Czemu się
nie bronisz? – zdziwiłem się.
- Po prostu
potraktuj to jako przywilej dla solenizanta. Może i nie masz już urodzin, ale
skoro dopiero dziś otworzyłeś prezent… - wywrócił oczami – Gdybyś otworzył go,
w dniu, gdy go dostałeś nie byłoby takiego zamieszania, Shizu-chan – westchnął
– Nigdy nie działasz zgodnie z moimi planami
- A więc to
wszystko, tylko część twojego chorego planu, tak?! – ryknąłem, mocniej
przyciskając go do blatu biurka.
Gdy owinął
mnie w pasie nogami, cały się spiąłem.
- Co ty
kombinujesz, gnojku? – spytałem cicho, jednocześnie mrużąc oczy.
- Ja? –
spytał niewinnie – Oczywiście, że nic
- Nie kłam.
Ty zawsze coś kombinujesz – przysunąłem się bliżej i podejrzliwie na niego
spojrzałem.
- No, może
troszkę kombinuję… – mruknął.
- Troszkę,
hmm? – dopytałem.
- Ociupinkę…
– ponownie wymruczał, po czym mnie pocałował.
Pieprzony
gnojek…
Przycisnąłem
go do biurka mocniej i odwzajemniłem pocałunek, a on głośno jęknął, otwierając
ze zdziwienia oczy. Miał rację. Nigdy nie działałem zgodnie z jego planami.
Prawdopodobnie całe to jego przedstawienie miało mnie tylko wkurzyć.
Miło było
widzieć szok w jego oczach, gdy wsunąłem dłoń pod jego bluzkę.
Odsunąłem
się od jego ust i zacząłem całować jego szyję. Menda głośno sapała, jeszcze
mocniej oplatając mnie nogami i zaczęła się o mnie ocierać.
- Ngh…
Shizu-chan – wyjęczał, gdy lekko przygryzłem jego cienką, bladą skórę.
Chyba
powinienem zacząć częściej planować, ponieważ Izaya działał zdecydowanie tak
jak to, przewidziałem.
Wplótł palce
w moje włosy, podczas gdy ja ponownie dobrałem się do jego ust. Szczypałem go
po sutkach, a on starał się nieudolnie przejąć kontrolę nad pocałunkiem. Chyba
w jego snach…
Przycisnąłem
go do biurka jeszcze mocniej, zrzucając przy tym plik dokumentów i dając mu tym
samym do zrozumienia, że ze mną nigdy nie wygra.
Co z tego,
że kochał kontrolę. Nade mną nigdy nie będzie miał władzy. Ja jestem jedyną
osobą, której nie może kontrolować, więc niech nawet nie próbuję. To JA mam
kontrolę nad nim, nie na odwrót. Niech się lepiej z tym pogodzi.
Jęki kleszcza stawały się głośniejsze. Nigdy nawet nie przypuszczałem, że ten pasożyt może
wydawać z siebie takie dźwięki.
Jego zimne
ręce powędrowały do mojego paska od spodni. Szybko przestałem go całować i się
odsunąłem.
- O nie,
nie, nie… - pocmokałem z dezaprobatą, kręcąc głową – Żadnego seksu z tobą
- Co? –
wysapał zbity z pantałyku.
Był cały
czerwony, a jego oczy błyszczały jak żaróweczki. Spojrzałem w dół na wypukłość
w jego spodniach, po czym uśmiechnąłem się zadowolony.
- Dobrze
słyszałeś. Nie będę. Z tobą. Uprawiać. Seksu.
- Ale jak
to? – nadal nie rozumiał.
- Tak to –
posłałem mu przesłodzony uśmiech – Kleszcze roznoszą choroby, nie słyszałeś?
Odsunąłem
się od niego i udałem się w stronę wyjścia.
- Ale… - nie
dokończył, tylko siedział na biurku osłupiały.
- Dzięki za
prezent – rzuciłem mu przez ramię, chowając ręce do kieszeni – Do zobaczenia
kiedy indziej
Gdy
wyszedłem z jego apartamentu, zapaliłem papierosa i udałem się do Ikebukuro.
To był
najlepszy prezent urodzinowy na świecie. Co prawda trochę spóźniony, ale… wciąż
najlepszy.
Jego mina
była tym prezentem. Ta mina, gdy powiedziałem, że go nie przelecę. Zupełnie jak
gdybym zabrał dziecku cukierka.
Jeszcze
większą niespodzianką będzie jego mina, gdy ponownie się spotkamy. O ile w
ogóle się spotkamy. Kto wie? Może pijawka z zawstydzenia, już nigdy nie pokaże
mi się na oczy?
~~~~~~~~~~
Omake~!
Czyli co się stało następnego dnia ;D
~~~~~~~~~~
-
Shizu-chan~!
Tylko nie
to… Czy on nie ma wstydu? Nadal potrafi mi się pokazać po czymś takim? Nie
powinien czuć się chociaż odrobinkę upokorzony?
- Shizu-chan~!
Jak ci minął dzień? – podbiegł do mnie w podskokach, trzymając w rękach świstek
papieru, a na jego pysku malował się wspaniały wprost uśmiech.
- Czego ty
ode mnie chcesz, gnido?! – warknąłem na niego.
- No więc,
przyszedłem się pochwalić~! – podał mi do rąk kartkę, z którą jeszcze przed
chwilą podskakiwał z radości.
Nie pewnie
wziąłem do rąk to co mi podawał i zacząłem czytać.
Na kartce
znajdowało się jego imię i nazwisko, oraz inne dane. Mój wzrok zjechał nieco
niżej.
Byłem w
szoku.
To były jego
wyniki badań na przeróżne choroby weneryczne.
Stałem jak
wyryty, podczas gdy on nadal uśmiechał się przebiegle.
- Jestem w
stu procentach zdrowy~! – wyśpiewał – To jak, Shizu-chan, idziemy do mnie, czy
do ciebie?
Rzuciłem
świstek papieru za siebie i zacząłem uciekać. Dziś pierwszy raz Ikebukuro
widziało Orihare Izaye, goniącego Heiwajime Shizuo. Po raz pierwszy role się
odwróciły.
To był Lemon~! (chyba?)
Haha, jako, że obrazki z mojej "kolekcji Shizayi" idą w miarę w parze z moją wyobraźnią, to dostaliście taką jakby mini nowelkę^^
A teraz pytanie do was: Który oneshot podobał wam się bardziej?
*Kathine co do twojego komentarza, to następne spotkania (w "Zakładzie") będą dłuższe ;)
*Raimei, No.6 czytałam i oglądałam. W stu procentach cię popieram - Nezumi jest boski! Bardzo podobają mi się jego oczy, szczególnie w mandze *.*
Następny rozdział "Zakładu" będzie miał swoją 'premierę' w czwartek.
PS Nie mogę się doczekać urodzin Izayi (04.05) :D
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Na początku planowałam wam dać jednego oneshota, ale wczoraj mnie tchnęło i napisałam drugiego^^ *Pięć minut ciszy dla mojej biednej klawiatury* (dobrze, że go napisałam, bo bardziej mi się podoba od tego pierwszego ;D jest kawaii)
Endżoj~!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Z perspektywy Izayi*
Gdy siedziałem w kuchni i jadłem
śniadanie zrobione przez tego pierwotniaka (który jak zwykle przypalił tosty) przypadkiem
spojrzałem na wiszący obok lodówki kalendarz. Dwudziesty ósmy stycznia… coś mi
to mówi…
I wtedy właśnie uświadomiłem
sobie, że Shizu-chan ma dziś urodziny.
Czy w taki dzień nie powinienem
się czasem zaoferować i wyręczyć go w robieniu śniadania (mimo, że dziś jego
kolej)?
Jak ja w ogóle mogłem zapomnieć?
Przecież jestem informatorem!
W porządku… nie ma co panikować.
Dzień jest długi, z całą pewnością zdarzę coś wymyślić.
- Co tak patrzysz? – spytał
solenizant, siadając do stołu.
- Znowu przypaliłeś tosty – jak
zwykle zacząłem marudzić, aby nie dać niczego po sobie poznać.
- Jak nie chcesz, to nie jedz –
burknął i wziął do rąk kubek ze swoją melisą, aby przez przypadek nie zabić
mnie widelcem.
Chyba przeze mnie uzależnił się
od tych ziółek na uspokojenie.
Tak… może i mnie kocha, ale ten osioł
NIGDY nie potrafi nad sobą w pełni zapanować…
Gdy po skończonym śniadaniu
Shizuo wyszedł do pracy, ja zostałem w domu sam.
Jeszcze nigdy nie musiałem dawać
prezentu Shizuo. To jego pierwsze urodziny, które spędzimy razem jako para.
Jaki prezent wypada dać swojemu chłopakowi?
Zacząłem szperać w Internecie ale
wszystko było strasznie dziewczęce, tandetne i oklepane.
Wkurzony zamknąłem klapkę od
laptopa i usiadłem na kanapie z głośnym westchnieniem.
- To może inaczej… - mruknąłem do
siebie – Co lubi Shizu-chan?
Mógłbym mu kupić jakiś film na
DVD z jego bratem w roli głównej… ale on ma już wszystkie.
To może nowe okulary? Nie. Zawsze
mówi, że nie mam smaku w kwestii mody i lepiej by było, gdybym się nie wtrącał
w jego garderobę. Okej, tu mu przyznam rację – mam modę kompletnie gdzieś.
Zapas mleka do końca życia?
O! Może bokserki? Też nie… znowu
wytknie mi brak stylu…
To może coś praktycznego? Jak,
np. farba do włosów?
Wyciągnąłem z kieszeni swoją
komórkę i wykręciłem numer do Kadoty.
- Halo? – odebrał, prawie natychmiast.
- Dotachin~! Jest może z tobą ta
maniaczka yaoi? – spytałem.
- Erika? Czemu chcesz z nią rozmawiać?
- Nie interesuj się, tylko podaj
mi ją do telefonu
- Moshi? Moshi? – usłyszałem dziewczęcy głos.
- Karisakawa-san, tutaj Izaya czy
mógłbym cię o coś spytać?
- Iza-Iza? – pisnęła
podekscytowana.
Nigdy nie mogłem zrozumieć czemu
tak mnie nazywała…
- Przejdę do rzeczy… Chodzi o
yaoi
- Izaya-san! - wykrzyknęła – Takich spraw nie załatwia się przez telefon!
- Słuchaj, to naprawdę pilne…
Chciałbym cię spytać co dają sobie w prezencie na urodziny tamci twoi… no
wiesz… tamci
- To zależy czy uke daje prezent seme, czy seme daje prezent uke
- A czym się różni jeden od
drugiego?
- Uke jest na dole, a seme jest u góry! Jak możesz pytać się o yaoi,
skoro nie znasz nawet podstaw?! – oburzyła się.
Chyba trafiłem w czuły punkt.
Hmm… czyli ja jestem uke, a
Shizu-chan jest seme? Jakie fajne nazwy~!
- No więc co uke powinien kupić
dla seme? – spytałem.
Nie wiedziałem o co jej chodziło,
ale zaczęła chichotać jak szalona.
- Uke nie kupuje prezentu dla seme
O, jak miło… mniej wydatków…
- Uke musi zawinąć się w kokardkę i czekać na seme pod kołderką –
zaczęła się histerycznie śmiać i rozłączyła się.
- Hmm… - mruknąłem, zamykając
klapkę od telefonu – Nie! Odpada
A więc wracam do punktu wyjścia…
*Z perspektywy Shizuo*
- Kleszczu, wróciłem! –
wykrzyknąłem, wchodząc do domu i ściągnąłem swoje okulary.
W salonie było ciemno, w sypialni
pusto… Poszedł gdzieś?
Gdy wszedłem do kuchni, już
miałem zamiar zapalić światło ale gdy zobaczyłem, że coś już się świeci
podszedłem do tego bliżej.
Kiedy zorientowałem się, że
źródłem światła są świeczki na torcie, aż się uśmiechnąłem. A jednak menda
pamiętała.
- Wszystkiego Najlepszego,
staruchu~! – kleszcz naskoczył na mnie od tyłu.
- Staruchu, huh? – spytałem, nadal
się uśmiechając – Dzieli nas tylko kilka miesięcy
W dalszym ciągu świeczki były
jedynym co dawało jako taką widoczność w pomieszczeniu.
Przyciągnąłem Izayę do siebie i
go pocałowałem.
- Mmm… - odsunął się ode mnie
zanim w ogóle zdążyłem pogłębić pocałunek.
A co z przywilejami solenizanta,
ja się pytam?
- Jak nie zdmuchniesz świeczek,
to wosk zniszczy tort! – wykrzyknął.
W sumie to racja… kleszcz się
pewnie napracował, bo tort nie jest ze sklepu.
Już miałem się nachylić nad
tortem, ale pijawka szarpnęła mnie za koszulę.
- Życzenie! Shizu-chan, co z
życzeniem głupi pierwotniaku?!
Czy on naprawdę musiał mnie tak
nazywać nawet w urodziny?
- Życzenie… - mruknąłem,
zastanawiając się.
„Chciałbym, żeby w przyszłym roku
Izaya owinął się kokardką i czekał na mnie pod kołdrą” – pomyślałem, po czym
zdmuchnąłem świeczki.
Kleszcz zapalił światło i wysunął
z pod stołu jakiś duży karton z kokardką, którego wcześniej nie zauważyłem.
- No, to teraz odpakuj –
uśmiechnął się, zadowolony z siebie.
- Ale nie ma tam niczego co może
mnie zabić? – dopytałem.
- W sumie… to jakby tak na to spojrzeć
od medycznego punktu widzenia to, to może cię zabić – mruknął, uśmiechając się niczym
psychopata.
Nadal podejrzliwie patrząc się na
tajemnicze pudełko, zacząłem rozwiązywać kokardkę. Gdy zdjąłem pokrywkę,
zacząłem się śmiać.
- Jak całe pudło wypełnione
słodyczami może mnie zabić? – spytałem, patrząc rozbawiony na pchłę.
- A cholesterol to co? – spytał,
cicho się śmiejąc.
Zważywszy na to, że kocham
słodycze, to prezent jest wręcz idealny… jednak nie ma to jak menda…
Wyciągnąłem z pudła jakąś
czekoladkę i ją zjadłem.
- Dobre? – spytał kleszcz.
- Dobre – skinąłem głową – Ale wiem
co zrobić, żeby były jeszcze lepsze
*Z perspektywy Izayi*
-
Co takiego? – zapytałem.
Jak
on może chcieć ulepszyć Belgijską i Szwajcarską czekoladę? Przecież dostał
najdroższe czekoladki z importu załatwione od Shikiego, więc czego jeszcze chce
ten pierwotniak?! Nawet sobie nie wyobraża jak trudno było je zdobyć (zważywszy
na to, że musiałem to wszystko zrobić w jeden dzień).
Przysunął
się do mnie i mnie pocałował. Gdy wsunął mi język do buzi poczułem strasznie
słodki smak czekolady, połączony z goryczką jego papierosów.
W
końcu się odsunął.
-
O niebo lepsze – uśmiechnął się.
-
Przecież wiesz, że nie lubię słodyczy – powiedziałem niezadowolony, marszcząc
nos.
-
Cóż, mam dziś urodziny, więc będziesz to musiał jakoś przeżyć – włożył mi do
buzi kolejną czekoladkę i znowu zaczął mnie całować.
Z
jednej strony myślałem, że zaraz zwymiotuję z nadmiaru słodkości, ale z drugiej
strony…
Popchnął
mnie na stół, tak abym się na nim położył i nadal nie odsuwając się od moich
ust, wsunął mi swoją rękę pod koszulkę.
Przyjemność
skutecznie niwelowała odrazę wynikłą z nadmiaru słodyczy.
Jego
czekoladowy język zaczął łaskotać mnie po podniebieniu, przez co cały
zadrżałem. Podsunął mi koszulkę do góry, a gdy poczułem coś mokrego na brzuchu
cały się wzdrygnąłem i otworzyłem szeroko oczy.
-
Co robisz? – wydyszałem, gdy się ode mnie odsunął.
-
Jem tort – odpowiedział, po czym zaczął zlizywać krem, który na mnie nałożył.
-
Shizu-chan! Idioto, je się na talerzu! – warknąłem na niego.
On
mnie nie słuchał najwyraźniej uważając, że jestem lepszy od zastawy i dalej
sunął swoim językiem po każdym wysmarowanym centymetrze mojego ciała.
Przeklinałem
los za to, że obdarzył mnie łaskotkami.
-
Shizu… przestań – nie mogłem się powstrzymać i zachichotałem – To łaskocze!
Czy
mama nie mówiła mu, że nie wolno się bawić jedzeniem?
Gdy
zjechał niżej i zaczął rozpinać moje spodnie przestałem się śmiać i zrobiłem
się cały czerwony. Wysmarował kremem mojego stwardniałego członka i jego też
zaczął lizać i ssać.
-
Ngh… im starszy tym bardziej zboczony… - wysapałem, z trudem tłumiąc jęki – Przestań…
Shizuo
zaśmiał się cicho, po czym do mnie przysunął.
-
Pobawiłbym się jeszcze, ale skoro nalegasz – mówiąc to, wsunął we mnie
wysmarowane kremem palce.
Wydałem
z siebie ciche westchnienie, wbijając paznokcie w jego przedramię.
-
A! Zimne… - stęknąłem.
Zabiję
tego kto wymyślił ten przepis i kazał schłodzić krem w lodówce!
Solenizant
zaczął poruszać palcami, specjalnie omijając moją prostatę, której położenie znał
co do milimetra. Nienawidziłem, gdy tak się ze mną droczył.
Po
jego spojrzeniu mógłbym powiedzieć, że patrzy na jedzenie – cóż, na chwilę
obecną, faktycznie nim byłem.
Gdy
jego palce otarły się o mój czuły punkt cały zadrżałem i cicho jęknąłem.
Nałożył
do środka więcej kremu, tym samym ponownie zmuszając mnie do wzdrygnięcia się i
zaczął rozpinać swoje spodnie.
Wszedł
we mnie powoli i do samego końca, a wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł dreszcz.
Ponownie mnie pocałował. Tym razem
zamiast czekolady czułem w jego ustach smak wcześniej zlizywanego ze mnie kremu.
Zaczął się powoli poruszać,
mocniej dociskając mnie do stołu i agresywniej całując.
Owinąłem wokół niego ramiona i
nogi, starając się być bliżej niż to w ogóle możliwe, ale jego ubrania mi to
uniemożliwiały.
Czy to aby nie było nie fair, że
tylko ja byłem nagi?
Shizuo przyspieszył ruchy, a gdy wymruczał
mi do ucha moje imię myślałem, że się rozpłynę.
Wplótł palce w moje włosy i
odchylił moją głową, aby wyeksponować moja szyję, a następnie zaczął ją całować.
Jego uderzenia w moją prostatę
były tak celne, że nie wytrzymałem zbyt długo i doszedłem z jego imieniem na
ustach, mimowolnie ciaśniej się wokół niego zaciskając. Shizuo jeszcze kilka
razy się we mnie poruszył – tym samym ubarwiając mój orgazm – po czym sam też
doszedł z cichym westchnieniem.
- To teraz idziemy spać, tak? –
wysapałem zdyszany, podczas gdy on ze mnie wychodził.
- Chyba żartujesz! – zaśmiał się –
Mam urodziny, więc będę z tego korzystał, aż do północy – uśmiechnął się w mój
złowieszczy sposób, po czym uniósł mnie jedną ręką, a drugą zaczął ciągnąć
karton ze swoimi czekoladkami w stronę sypialni.
Kompletnie ignorował moje
sprzeciwy i protesty.
Erika
miała rację – nie dogodzisz seme bez seksu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To był Lemon~! (chyba?)
Haha, jako, że obrazki z mojej "kolekcji Shizayi" idą w miarę w parze z moją wyobraźnią, to dostaliście taką jakby mini nowelkę^^
A teraz pytanie do was: Który oneshot podobał wam się bardziej?
TT^TT taki piękny filmik
*Kathine co do twojego komentarza, to następne spotkania (w "Zakładzie") będą dłuższe ;)
*Raimei, No.6 czytałam i oglądałam. W stu procentach cię popieram - Nezumi jest boski! Bardzo podobają mi się jego oczy, szczególnie w mandze *.*
Następny rozdział "Zakładu" będzie miał swoją 'premierę' w czwartek.
PS Nie mogę się doczekać urodzin Izayi (04.05) :D
No to... PIERWSZA
OdpowiedzUsuńI lecimy....
UsuńZabijesz mnie. Zabijesz mnie kiedyś. Teraz nie żartuję...
Przez ciebie płaczę (ze szczęścia oczywiście). Podczas czytania pierwszego oneshota darłam się jak idiotka, a pod koniec zeskoczyłam z krzesła, położyłam głowę na stole i zaczęłam się śmiać... Masakra mój umysł tego nie wytrzyma.
Następnie podczas czytania drugiego przechodziły mnie drgawki. Śmiałam się i zakrywałam usta dłonią na przemian. Tyle emocji... Tyle emocji na raz! Tyle emocji Q.Q
Ogólnie oba oneshoty są świetne. Nie potrafię ci powiedzieć, który bardziej mi się podobał. Oba były genialne... i taaaak. Najbardziej kocham Shizayę... jednak tak xd
Pisz więcej. Masz talent i bardzo podobają mi się twoje notki. Teraz to ja sama nie mogę się doczekać urodzin Izayasza ;3 Po prostu stałam się twoją fanką... Kyaa!!
Twoja wierna czytelniczka
Kathine
Co do one-shotów, jestem okrutna bardziej mi się podobał pierwszy, ponieważ Shizu-chan goniony przez Izayę coś wspaniałego. Ale zlizywanie kremu z Izayi też coś pięknego. Co do Nezumiego koooocham jego oczy i jego sadyzm. Jest boski, a najbardziej rozwalił mnie "pocałunek na dobranoc" hehehe.
OdpowiedzUsuńDla mnie też 1 podobał, Izaya mnie w nim powalił całkowicie, cały czas się śmiałam..
UsuńAle to ganianie Shizuo przez Izayę... Boskie, jeszcze wyobraziłam sobie tak psychopatycznie genialną minę Izayi, że ^_^
Ale oba są świetne.
Podobają mi się twoje opowiadania. Będę tutaj częściej.
Witam ponownie~!
OdpowiedzUsuńJakoś przeżyłam poniedziałek. Pierwsze co zrobiłam, jak przyszłam do domu to ściągnęłam płaszcz, buty i rzuciłam się do internetu. Ach~~ i jest one shot! Pod koniec nie mogę powstrzymać się od śmiechu (rodzice i rodzieństwo się na mnie dziwnie patrzą od tej pory), patrzę... a tu druga niespodzianka! Oj, jakie słodkości na koniec! Prawdziwy deser!
Ale szczerze, bardziej chyba podobał mi się pierwszy, końcówka po prostu była rozwalająca! Drugi też niczego sobie. Ale pierwszy zrobił na mnie piorunujące wrażenie!
Jedyne co mnie zastanawia, to skąd bierzesz te pomysły?! Ja też bym tak chciała :) Kilka plącze się gdziś po mojej głowie, ale czy je przelać na papier?
Muszę czekać w takim razie na następny rozdział do czwartku...
Dziękuję Ci, że wprowadziłaś swoje barwne opowiadania w moją szarą codzienność!
Pozdrawiam~!
Ła oba ciekawe, ale pierwsze powaliło mnie z nóg. Zwłaszcza to ganianie Shizuo. ^^
OdpowiedzUsuńuooo~! XDD Właśnie, pierwsze mnie rozwaliło xD A drugie było takie słoodkie <3
OdpowiedzUsuńHaha XD. Nieźle się ubawiłam, ale teraz rodzice mają mnie za wariatkę ^^". Słodki i ładnie napisane, czego chcieć więcej? :>
OdpowiedzUsuńPiękne , AH aż chce więcej .Czytam z ciekawością . i erika ma rację same nie da sie dogodzi niczym iinym oprócz sekse, :P
OdpowiedzUsuńIzaya trzymaj sie w tę pamiętna noc . A TY shizuo bądź delikatny .^.^
Miszczu ty masz naprawdę talent :3
OdpowiedzUsuńTeż piszę yaoice ale nie mam bloga.
Od razu zauważyłam że piszesz PRZYNAJMNIEJ 2 razy lepiej niż ja :)
Nwm skąd bierzesz te pomysły jak np z tym kremem xD
Przy pierwszym się poprostu śmiałam, końcówka mnie rozwaliła, ale przy drugim to aż się popłakałam ze śmiechu xDD
Talent masz :3 Cieszę się że mogłam przeczytać niektóre z twoich opowiadań :D
I wgl genialne były te badania Izayi na końcu XDDD
OdpowiedzUsuń"Jestem zdrowy" khahahahahahah XD
Wreszcie mogę komentować jej =) =) No to
OdpowiedzUsuń1 Oneshot świetny porostu świetny tak bardzo przypomina relacje moje i Raifuru porostu identyczne ale ty to genialnie opisałaś i zaciekawiłaś a omake leże jestem martwa w przyczynie zgonu wpiszcie zginęła z śmiechu i zachwytu ( no dobra ożyłam bo chce czytać dalej )
2 rozumiem i Shizusia i Izaye ale Iza-Iza Shizuś ma urodzinki powinieneś pozwolić mu na wszystko co zechce a poza tym wychodzi że YAOISTKA ZAWSZE MA RACJE =) POZDRAWIAM ~NATSUMI
Oba Oneshoty były wyrąbiste, ale mi bardziej do gustu, przypadł ten drugi :3 Urocze, że Izaya tak się postarał dla Shizuo. Ja osobiście, bardzo lubię tego typu opowiadania, choć nie do końca umiem je pisać, ale to pomińmy :P
OdpowiedzUsuńTak, wiem, że ten post był dodany, ponad rok temu, ale wolę go skomentować, tak jakby był dodany niedawno, bo tak mi wygodniej :*
Pozdrawiam~!
Uuu, Shizu-chan ma urodziny dzień po mnie!! One-shoty są boskie!! Myślałam że umrę przu czytaniu (oczywiście ze śmiechu) jest to szczyt zahebistości!!
OdpowiedzUsuń