Nie wiem, czy mam się śmiać czy płakać, ale we wtorek byłam na basenie i wchodząc do jacuzzi się poślizgnęłam. Noga w gipsie na cztery tygodnie T^T, ale to oznacza mniej obowiązków i więcej pisania :D
Oneshot bez zmian (28.01)
~~~~~~~~~~
ROZDZIAŁ
2
Następnego dnia, punktualnie, gdy skończyłem pracę,
dostałem telefon.
Numer
prywatny.
Odebrałem, słusznie domyślając się kto to taki do mnie
dzwoni.
- Cześć, Shizu-chan~! – usłyszałem w słuchawce.
- Cześć – odpowiedziałem, zaciskając pięść, w której
nie trzymałem telefonu.
O wiele trudniej przychodziło mi bycie spokojnym, gdy
słyszałem sam jego głos, ponieważ był on jego najbardziej denerwującą mnie
częścią.
- Właśnie skończyłeś pracować, mam rację? – zapytał.
- Wolę nie wiedzieć skąd to wiesz i skąd masz mój numer
– mruknąłem.
- Jaki byłby ze mnie informator, gdybym nie znał
podstawowych informacji o swoim największym wrogu? – spytał – Zresztą,
nieważne… jestem głodny
Nie mogłem nic na to poradzić i cicho się zaśmiałem.
- Po co mi to mówisz?
- Jeżeli ty też jesteś głodny, to spotkamy się za pół
godziny w Rosyjskim Sushi, może być?
- Ta… może być – bąknąłem.
- Więc, do zobaczenia później – powiedział, po czym się
rozłączył.
Przez pół godziny spacerowałem po mieście i spaliłem
dwa papierosy. Chciałem trochę ochłonąć, przed spotkaniem z nim, żeby przez
przypadek go nie zatłuc i nie przegrać zakładu.
Zaraz… a co zrobię, gdy już wygram? Po pytaniu jakie
zadał mi wczoraj Izaya można łatwo wywnioskować, że jeśli on wygra, to mnie
zabiję, ale… co ja zrobię z nim jeśli jednak jakimś cudem uzna mnie za człowieka?
Na pewno nie odbiorę mu życia. Nie po to wysilam się i robię wszystko, aby nad
sobą panować, żeby na końcu i tak zrobić z siebie bestię i go zabić. Więc, co
innego wezmę jako nagrodę?
Zwycięzca może zrobić z przegranym co chcę… co ja dokładnie
zamierzam zrobić z Izayą, jeśli zostanę zwycięzcą? Jeżeli w ogóle wygram. Od
teraz moje życie zależy od tego czy Orihara mnie sprowokuję czy nie… jeśli coś
mu zrobię i się zdenerwuję, przegram i wtedy on bez wahania mnie zabiję. Lubię swoje życie…
mimo, że nie jest idealne… mimo, że urodziłem się ‘taki’. Mam tylko jedno życie
i muszę je doceniać takie jakim jest. Kolejny powód, dla którego nie mogę
przegrać – chcę żyć.
Gdy wszedłem do restauracji od razu przywitał mnie
Simon.
- Shizuo-kun, zgłodniałeś? Sushi dobre, Sushi tanie,
uspokaja. Dziś promocja
- Tak. Przyszedłem na sushi, a widziałeś może Izayę? –
zapytałem.
Rosjanin zdziwił się tym, jak spokojnie wypowiedziałem
to imię i wskazał mi stolik przy którym siedział brunet z oczami utkwionymi w
ekranie swojej komórki.
Usiadłem naprzeciwko niego.
- Hej, Shizu-chan – mruknął, nadal nie odrywając wzroku
od swojego telefonu, co strasznie mnie denerwowało.
- Hej – odpowiedziałem.
Choć z drugiej strony… jego oczy skakały ze słowa na
słowo jak u jakiegoś nadpobudliwego małego zwierzątka i wyglądało to nawet
ciekawie.
- Więc! – powiedział nagle, chowając telefon do
kieszeni – Chcesz poprowadzić mądrą wymianę zdań, zwaną rozmową czy może mnie
ignorować? Jak wolisz? – zapytał.
- Możemy rozmawiać – odpowiedziałem, obojętnie.
Spojrzenie Izayi było dwuznaczne, a ja cały czas
zastanawiałem się, co ono może oznaczać.
- Wydajesz się być za bardzo zamyślony, na rozmowę –
powiedział.
Ściągnąłem okulary.
- To dlatego, że zastanawiam się o czym można rozmawiać
z osobą, której się nienawidzi
- Smacznego – powiedział Simon, podając nam sushi –
Wojny skończone? – zapytał przyjacielskim tonem.
- Tymczasowe zawieszenie broni – odpowiedział kleszcz.
Spojrzałem się na tego śmiecia od niechcenia, ale mój
wzrok przyciągnął pewien szczegół na jego twarzy. Miał ogromne cienie pod
oczami, a gdy wyginał usta w tym swoim głupkowatym uśmieszku, pojawiały się też
worki.
- Co się tak patrzysz? – zapytał.
- Skoro mam cię widywać codziennie, to muszę się jakoś
przyzwyczaić do widoku tej twojej ohydnej mordy – wymyśliłem coś na poczekaniu.
- Jak zwykle jesteś niemiły, Shizu-chan – uśmiechnął
się, po czym zjadł kawałek ootoro.
Co on takiego robił
w nocy, że aż tak się nie wyspał?
- O czym myślisz? – spytałem.
- Naprawdę sądzisz, że ci powiem? – zaśmiał się.
- Nie, ale mógłbyś mnie chociaż jakoś naprowadzić
- Powiem ci co takiego siedzi w mojej głowie ale
najpierw, to ty zdradzisz mi swoje myśli
- Zastanawiam się co zrobię, gdy wygram
Myślałem nad tym jakiś czas temu, więc chyba też się
liczy. Zresztą Izaya i tak nie ma pojęcia, czy mówię mu prawdę, czy nie.
- Nie martw się, nie uda ci się wygrać, więc nie musisz
się nad tym głowić – powiedział.
- Teraz twoja kolej
- Ja myślałem, nad tym w jaki sposób cię zabiję, gdy
przegrasz – oznajmił, uśmiechając się.
Patrzył na mnie jak na jakieś ciastko. Więc o to
chodziło z tym spojrzeniem… ta pijawka po prostu wyobrażała sobie jak zabija
mnie na wiele różnych sposobów.
- Miło wiedzieć – bąknąłem.
- Sam spytałeś – mówiąc to, rozłożył ręce w teatralny
sposób – Shizu-chan, naprawdę sądzisz, że cię pokocham? Jak według ciebie mogę
pokochać kogoś, kogo chcę zabić? – zapytał.
- Cóż… jeżeli, ty nie masz zamiaru uznać mnie za
człowieka i pokochać mnie tak jak innych, niezależnie od tego jak ohydnie to
brzmi, ani ja nie mam zamiaru się na ciebie zdenerwować, to będziemy na siebie
skazani każdego dnia… aż w końcu, któreś z nas się podda i pozwoli wygrać
drugiemu
- Jestem pełen podziwu, Shizu-chan – uśmiechnął się – Ty
naprawdę potrafisz być spokojny… zaskakujące… - wymamrotał, podpierając się
łokciami o blat stołu i znowu patrzył na mnie jak na coś rzadkiego.
- Bardziej dziwi mnie to, że nie próbujesz mnie
zdenerwować – powiedziałem, opadając na oparcie i wziąłem łyka swojej zielonej
herbaty.
- Gdybym próbował cię sprowokować zakład skończyłby się
po jednym dniu – mruknął, szturchając sushi pałeczkami – Jaka byłaby wtedy z
tego zabawa?
Wkurzała mnie jego przemądrzałość, skąd ta pewność, że
udałoby mu się mnie sprowokować? O nie… z całą pewnością się przy nim nie
zapomnę. Będę spokojny. Normalny. Jestem człowiekiem i będę człowiekiem. Wygram
ten pieprzony zakład!
- Miło było, Shizu-chan – powiedział z sarkastycznym
uśmieszkiem, po czym wstał od stołu – Ale muszę trochę popracować, do
zobaczenia jutro – mówiąc to wyciągnął z kieszeni pieniądze za swoją porcję i
zostawił je na stole – Zadzwoń jutro jak będziesz wolny – położył przede mną
swoją wizytówkę i wyszedł.
Wystarczy podchodzić do wszystkiego z większym
dystansem i przebywanie z tą pijawką od razu staje się mniej denerwujące.
Oczywiście nadal jest to cholernie trudne, bo wciąż mam ochotę zacząć w niego
rzucać czym popadnie, ale jest lepiej niż zazwyczaj.
Ciekawe jakby mi poszło, gdyby Izaya jednak zaczął mnie
prowokować?
~~~~~~~~~~~~~~
Odnośnie waszych komentarzy... Uśmiecham się do ekranu jak je czytam^^
KuroNoNamida spytała mi się ile jeszcze mam w planie rozdziałów "Bez Końca". No, więc "Bez Końca"... dobiegło końca (czy to się liczy jako oksymoron? xD). Wybacz, że w komentarzu napisałam, że "na razie osiem" ale myślałam, że chodzi ci o to nowe opowiadanie. Kompletnie źle cię zrozumiałam, ale to tylko i wyłącznie moja wina (tak to jest jak się mało śpi ;P). Sorki za małe zamieszanie.
Co do pytań o to ile rozdziałów będzie miał "Zakład" to nie mam pojęcia.
Sophia chan, możesz się cieszyć, bo Shizuo już nie będzie płakać ;P "Wampir" był moim pierwszym fanfickiem, więc dlatego postacie były tak bardzo OOC
Było też pytanie o to jak często będę zamieszczać notki... Moja odpowiedź:
A jak często chcecie?
Odnośnie waszych komentarzy... Uśmiecham się do ekranu jak je czytam^^
KuroNoNamida spytała mi się ile jeszcze mam w planie rozdziałów "Bez Końca". No, więc "Bez Końca"... dobiegło końca (czy to się liczy jako oksymoron? xD). Wybacz, że w komentarzu napisałam, że "na razie osiem" ale myślałam, że chodzi ci o to nowe opowiadanie. Kompletnie źle cię zrozumiałam, ale to tylko i wyłącznie moja wina (tak to jest jak się mało śpi ;P). Sorki za małe zamieszanie.
Co do pytań o to ile rozdziałów będzie miał "Zakład" to nie mam pojęcia.
Sophia chan, możesz się cieszyć, bo Shizuo już nie będzie płakać ;P "Wampir" był moim pierwszym fanfickiem, więc dlatego postacie były tak bardzo OOC
Było też pytanie o to jak często będę zamieszczać notki... Moja odpowiedź:
A jak często chcecie?
Papa~!
PS Gdy piszecie, że czytacie moje wypociny po kilka razy, to aż piszczę z radości >.<
Koniec TT-TT? Będę płakać *snif* *snif*
OdpowiedzUsuńSzczególnie że skończyło się tak... no dziwnie. Chyba jeszcze bardziej znienawidziłam Elizabeth :/
A co do rozdziału, czekam na więcej!
To takie moje pocieszenie po "Bez końca" xdd
Btw. Nie chce wydać się wredna czy coś, ale ciesze się że złamałaś tą nogę *psychopatyczny śmiech*, bo jak sama stwierdziłaś więcej wolego czasu = więcej wpisów khe khe khe.
Uwielbiam cię czytać, wiesz? Czasami katuje jakiś rozdział parę razy i za każdym razem moja reakcja jest taka sama [czyt. KYAAAAAAAAAAA hjgsdhjgfdajwsfgswajmhfwdf... to takie piękne *__________*].
Czekam na kolejny [mam nadzieję że] dodany w krótkim odstępie czasowym od tego rozdział ;>
Witam ponownie~!
OdpowiedzUsuńNa samym początu: Ile a bym dała, żeby teraz mieć złamaną nogę... Ferie się u mnie kończą, a w poniedziałek trzeba do szkoły wracać, oddać dwa projekty, napisać trzy sprawdziany, jeszcze na rzeźbę zrobić "mapę twarzy", więc mam ochotę po prostu usiąść i płakać. No to usiadam przy kompie. Pochłonięta wyszukiwaniem jakże przydatnych informacji na ten temat, zerknęłam tutaj i zostałam na dłużej :)
"- Ja myślałem, nad tym w jaki sposób cię zabiję, gdy przegrasz – oznajmił, uśmiechając się.
Patrzył na mnie jak na jakieś ciastko. Więc o to chodziło z tym spojrzeniem…" - to jest po prostu piękne, uświadamiając to sobie ocierałam łzy śmiechu z twarzy.
No to tak, co będę owijać w bawełnę, świetny rozdzialik. Akcja idzie do przodu, z niecierpliwością czekam na rozdział trzeci.
A powracając do samego początku, to tak bardziej na serio, zdrowiej szybko (ale nie zapominając o notkach), bo jednak taka noga w gipsie to musi być pewien dyskomfort.
Nie mogę doczekać się poniedziałku ( nigdy nie myślałam, że takie zdanie wyjdzie z moich ust).
Pozdrawiam~!
Za dużo tego wszystkiego, to jest najlepsze opowiadanie jakie dotąd czytałam (a wierz mi czytałam ich dużo) i jesteś w moim rankingu na pierwszym miejscu od 2 tygodni (to dużo jak na mnie, bo zmieniam zdanie często). Nie wiem czy czytałaś bądź oglądałaś No. 6 ale polecam wszystkim to jest śliczne a raczej jedna postać jest tam śliczna, mianowicie Nezumi (ten chłopak wie jak rozpalić ogień w duszy dziewczyny AHHH). Co do gipsu ja też chce w poniedziałek do szkoły a ja jeszcze pracy domowej nie zaczęłam przydałaby mi się noga w gipsie. Z notkami to (chodź to samolubne) chciałabym co tydzień a jak nie to co 2. Z resztą nie ważne jak długo i tak usycham z tęsknoty. To teran pozdrawiam, życze zdrowia i... zaczynam czytać jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńGood job Miszu-chan.
Wchodzę na jednego bloga i widzę kolejną notkę i pisk. Czytu, czytu i łzy w oczach. I potem napadła mnie myśl.. A może.. Może i ty... i ty wstawisz notkę i polepszysz moje kilka dni szczęścia. I polepszyłaś! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńCo do notki. Jak zwykle zajebiście. Ale miałam nadzieję, że ich spotkanie potrwa trochę dłużej... ;c Jeżeli wszystkie spotkania będą takie krótkie to jak Izayasz go pokocha? Albo w ogóle nie będzie miał jak się nim pobawić.. Smutne. Ale wierzę w twoją inwencję twórczą, i że jakoś to załatwisz w ciekawy sposób. Bo obojętnie co napiszesz i tak cię zawsze kocham, podziwiam i czytam ^^
Chciałabym być twoją siostrą O.O Taką młodszą... Bo stałaś się dla mnie autorytetem.. O.O
Dobra cii... Tego nie było *śmiech*
Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę (i oneshota *błyszczą jej się oczka*)
Twoja stała czytelniczka
Kathine
Ja czytam je dopiero pierwszy raz . jestem zachwycona twoimi opowiadaniami . Podobają mi się , :3
OdpowiedzUsuńHmm~! Czytam drugi..."poważny", że tak to nazwę, blog o Shizayi i ciągle mam nieodpartą chęć, żeby zrobić podobny, jak tak patrzę na wasze wspaniałe opowiadania. *.* Zabijcie mnie~!
OdpowiedzUsuń