Mój wordzik, powiedział mi, że te wypociny mają: 2 296 wyrazów
Shizuo przechadzał się do Ikebukuro, jak zwykle ukryty za
swoimi fioletowymi okularami. Gdy zajrzał na forum dollarsów zobaczył, że
dzieją się nieciekawe rzeczy. Pijawka
znowu coś namieszała.
- Wspaniały dzień na zabicie go – powiedział uśmiechnięty,
po czym pomaszerował w kierunku Shinjuku.
Z początku chciał jak zwykle wyważyć drzwi ale pomyślał, że dla
niepoznaki użyje dzwonka.
Informator otworzył drzwi, nie wychylając się ze swojego
pogrążonego w mroku mieszkania.
- Czego chcesz, Shizu-chan? – spytał bez swojego uśmieszku,
na jego twarzy malowała się czysta determinacja.
- Znowu namieszałeś w dolarach – bąknął Shizuo, ściągając
okulary – Dzieciaki lądują przez ciebie w szpitalach
- Niech zgadnę przyszedłeś skopać mi tyłek? – prychnął
Izaya.
Blondyn zauważył, że czerwonooki zachowywał się dziwnie.
- Dokładnie – mruknął Shizuo podchodząc bliżej.
- Shizu-chan, nie wchodź! – krzyknął Izaya cofając się w
głąb mieszkania i wyciągnął swój nóż sprężynowy.
Jego oczy zapłonęły dzikim ogniem.
- Co ci odwaliło? – zdziwił się złotooki – Zazwyczaj głupio
się uśmiechasz, gdy chcę cię zabić… - powiedział, wpychając się do mieszkania i
zamknął za sobą drzwi.
Izaya zacisnął dłoń na nożu i ponownie się cofnął, a w jego
spojrzeniu było widać czystą rządzę.
- Wyjdź… - szepnął słabo.
- Za bardzo chcę skopać ci dupę, żebym mógł tak po prostu
wyjść – zaśmiał się blondyn, podchodząc
bliżej.
Brunet nie zdążył się cofnąć.
- Shizu… - oczy Izayi zrobiły się jeszcze bardziej czerwone
niż zwykle, a lekko rozchylone usta uwidoczniły wysuwające się kiełki.
„CO?!” – pomyślał złotooki.
- Bez jaj – zaśmiał się Shizuo, otwierając Izayi buzię i
dokładnie obejrzał jego uzębienie – Bezgłowa kobieta jest jeszcze do
zaakceptowania ale wampir? – mruknął przejeżdżając palcem po ostrym kiełku.
Izaya nie potrafił nad sobą zapanować i polizał palec
Shizuo, podczas gdy nóż sam wyślizgnął mu się z dłoni.
Zdziwiony blondyn natychmiast zabrał ręce od bruneta i
dostrzegł w jego oczach błysk pożądania.
- Jak bardzo głodny jesteś? – spytał marszcząc brwi.
- Bardzo – mruknął Izaya, podchodząc do niego bliżej.
Był wyczerpany. Tylko dzięki braku oporu ze strony blondyna,
udało mu się przyprzeć go do ściany. Oparł dłonie o jego barmańską kamizelkę,
po czym polizał tętnicę szyjną. Krew Shizuo pachniała tak słodko, że jego mózg
zamienił się w papkę. Izaya opamiętał się w ostatniej chwili i szybko odsunął
od byłego barmana.
- Wyjdź – szepnął, zakrywając dłońmi swój wrażliwy na
zapachy nos.
Shizuo podniósł z ziemi nóż Izayi. Gdy widział takiego Izayę
– zaślepionego przez rządzę – nie mógł nawet się z nim podroczyć, ponieważ
Orihara skupiał się jedynie na kontrolowaniu, a nie na doprowadzaniu go do
szaleństwa i sprowokowaniu do walki.
- Jeśli naprawdę chcesz to możesz – powiedział z
niecharakterystycznym dla siebie spokojem i naciął wewnętrzną część swojej
dłoni.
Oczy Izayi zawirowały.
„Co ten idiota wyczynia?!” – pomyślał brunet.
Gdy zobaczył krew powoli kapiącą na podłogę nie mógł się
powstrzymać. Nawet nie zauważył, gdy zaczął zlizywać mu ją z dłoni.
- Zawsze byłeś pijawką – zaśmiał się cicho blondyn.
Izaya zaczął się zsuwać na ziemię, a Shizuo razem z nim.
Gdy blondyn siedział oparty o ścianę, czerwonooki usadowił
mu się pomiędzy nogami. Oderwał się od jego dłoni, po czym ściągnął mu muchę
oraz kamizelkę i lekko rozpiął koszulę. Ponownie zaczął lizać jego tętnicę, a
następnie bez mniejszego zastanowienia
się w nią wgryzł. Krew spływała mu po podbródku i skapywała na białą
koszulę Shizuo.
Brunet kąsał go wiele razy, głównie skupiając się w
okolicach szyi.
„Jeszcze…” – myślał.
Wiedział, że nie może wypić za dużo. Mimo, iż osoba, którą
się teraz żywił była jego odwiecznym wrogiem, to nie chciał być mordercą.
Odsunął się od niego, a następnie oparł czoło o jego bark
ciężko dysząc.
Zaczął bardzo dokładnie zlizywać krew wypływającą z małych,
licznych dziurek pozostawionych po swoich kiełkach.
Gdy Shizuo ponownie poczuł na swojej skórze jego ciepły język, cały się wzdrygnął. Kiedy lekko
się poruszył, Izaya jęknął.
- C-co jest? – zdziwił się złotooki.
Zorientował się, że kolanem przez przypadek potarł krocze
Izayi.
- Aż tak smaczny jestem? – zakpił z niego, widząc wypukłość
w jego spodniach.
Izaya nadal się nie odzywał i powrócił do zlizywania resztek
krwi z blondyna. Adrenalina w jego krwi
była dla niego niczym ambrozja. Zadecydował, że nic nie powinno się zmarnować.
Wziął w swoje dłonie naciętą rękę Shizuo i zaczął bardzo dokładnie wylizywać
jego nacięcie, z którego w dalszym ciągu sączyła się krew.
Shizuo uznał, że podroczenie się z Izayą może być zabawne i ponownie
potarł jego krocze. Tym razem zrobił to intensywniej, przez co jęk bruneta był
głośniejszy.
Brunet sam zaczął ocierać się o jego kolano i jeszcze raz
wgryzł się w jego szyję, nie mogąc się oprzeć pysznemu smaku blondyna.
- Izaya, już nie gryź… - powiedział słabo Shizuo.
Czerwonooki zatopił paznokcie w jego koszuli i zapanował nad
sobą, odsuwając się od niego.
Spojrzał na blondyna, nadal szybko oddychając. Zlizał krew z
warg nadal na niego patrząc, po czym lekko się zarumienił.
- Przepraszam – mruknął informator.
Złotooki starł mu krew z podbródka swoim rękawem, a później zaczęły powoli opadać mu powieki.
***
Gdy Shizuo się obudził,
leżał na kanapie przykryty grubym kocem. Po dużej utracie krwi było mu
strasznie zimno, więc otulił się nim szczelniej. Na ręce miał bandaż.
Jakim cudem udało się Izayi powstrzymać przed ponownym
ugryzieniem go, gdy zakładał mu opatrunek? Nie wiedział.
- Przepraszam –
usłyszał cichy głos z drugiego końca pokoju.
Był pewien, że Izaya nie podszedł bliżej, ponieważ nadal
miał trudności z panowaniem nad sobą.
- Od kiedy przepraszasz? – zaśmiał się słabo.
- Mogłem cię zabić…
- Ale tego nie zrobiłeś – przerwał mu blondyn.
- Czemu w ogóle mi
pozwoliłeś? Nienawidzisz mnie, więc mogłeś po prostu dać mi się zagłodzić
- Jak to w ogóle się stało? –
spytał Shizuo, chcąc zmienić temat.
- Jakiś ‘wampir-idiota’ dodał
mi do napoju swoją krew – prychnął niezadowolony brunet – Jego znajoma mnie nie
lubi. Chcieli mi w ten sposób uprzykrzyć życie…
i im się udało…
Izaya podszedł do swojego
biurka nadal trzymając się z dala od swojego gościa.
- Muszę zadzwonić do Shinry…
może krew transfuzyjna się nada?
- On wie? – spytał zdziwiony
blondyn.
- Wie. Zresztą, to on cię
opatrzył. Ja nie byłbym w stanie, bo jeszcze bym… - urwał, postanawiając jednak
być cicho.
- Gdy razem z Kasuką byliśmy
jeszcze mali, mama mówiła, że nie ma się czym martwić, bo wampiry nie istnieją…
- powiedział żartobliwie złotooki, lekko się śmiejąc.
- Bezgłowe kobiety i
przeklęte ostrza podobno też nie – mruknął Izaya, po czym zaczął rozmawiać z
Shinrą przez telefon.
Dullahan, Saika, a teraz jeszcze
wampiry…
Shizuo zaczął się zastanawiać
dlaczego ten kleszcz tak bardzo nie chce żywić się ludźmi, skoro i tak zwykł
niszczyć im życia? Może to dlatego, że kochał ludzi? Jeśli to dlatego to, czemu
manipulował nimi w tak okrutny sposób? Nie, zaraz… przecież to, po to aby oglądać ich
reakcję, prawda? Izaya to uwielbiał. Blondyn usiadł i oparł się plecami o
oparcie kanapy.
Gdy Izaya się rozłączył,
blondynowi głośno zaburczało w brzuchu.
- Zamówić pizzę? – spytał.
- O ile nie zabijesz dostawcy
- Jakoś się opanuję – mruknął
– Z czym chcesz?
- Z czosnkiem – bąknął – Dużo
czosnku
- A tak na serio? – spytał
brunet wywracając oczami.
- Zamów Margheritę
- Okej, a jaki rozmiar?
- Nie wiem ile jesz ale duża
chyba będzie w sam raz dla dwóch? – zastanowił się na głos.
- Shizu-chan… ja już jadłem
Na krótki moment zapadła
niezręczna cisza.
- Zamówię średnią – w końcu
powiedział Izaya.
Gdy czerwonooki zaczął
zamawiać pizze Shizuo, zadał sobie pytanie – „Czemu ja się na niego nie
denerwuję?”
Przecież informator zawsze go
wkurzał, więc czemu teraz było inaczej? Może to przez to, że stracił sporo krwi
i kotłującej się w niej adrenaliny? Prawdopodobnie tak…
Nie miał też pojęcia, czemu w
ogóle dał swoją krew tej pchle. Gdy głębiej się nad tym zastanowił, uznał, że
najprawdopodobniej zrobiło mu się jego żal, ale nie był co do tego pewien.
Brunet rozłączył się i
spojrzał na Shizuo. Z jego spojrzenia można było wywnioskować, że dręczą go
wyrzuty sumienia. Orihara i wyrzuty sumienia? A jednak coś takiego jest
możliwe.
- Miałbyś coś przeciwko,
gdybym zapalił? – gdy Shizuo był teraz tak spokojny, nie potrafił być wredny.
- Rób co chcesz – powiedział
cicho, po czym odwrócił się w stronę swojego wielkiego okna.
Był już późny wieczór. Światło lamp z ulicy było jedynym co choć
trochę rozjaśniało mrok w pomieszczeniu.
- Możesz wychodzić na słońce?
– zapytał Shizuo, gdy przypomniał sobie kilka klasyków filmowych i zaciągnął
się dymem z papierosa.
- Mogę – odpowiedział Izaya
nadal wyglądając za okno – Ale mam wrażliwe na światło oczy, więc muszę nosić okulary
- A srebro, czosnek,
drewniane kołki? Jakieś super moce? – dopytywał zaciekawiony.
- Nie. Jedyne co się zmieniło
to mój jadłospis, węch i wzrok – brunet odwrócił się przodem do swojego
rozmówcy, posyłając mu wymuszony uśmiech – Nie mogę już wytrzymać… pójdę na
górę
- Izaya – zatrzymał go
Shizuo.
- Co?
- Czemu aż tak bardzo smakuje
ci moja krew?
- Epinefryna – powiedział, po
czym wdrapał się po schodach na piętro i znikł w swojej sypialni.
Izaya otworzył wszystkie
okna, aby pozbyć się oszałamiającego go zapachu blondyna.
- Heiwajima Shizuo naprawdę
jest spokojnym człowiekiem – mruknął do siebie – Gdyby nie ta adrenalina to
może nawet by mnie nie nienawidził
Nie posiedział sam za długo
ale wystarczyło mu to aby zacząć trzeźwo myśleć i bardziej nad sobą panować.
Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi, poszedł do nich i odebrał pizze. Zapach
dostawcy był niczym w porównaniu do Shizuo. Jego krew nie miała w sobie ani
grama pysznej agresji i złości.
- Trzymaj – powiedział Izaya
podając blondynowi kartonik z pizzą.
- Sam mogłem podejść do drzwi
– mruknął od razu biorąc się za jedzenie.
- Shinra nie pozwolił ci się
przemęczać. Masz dużo odpoczywać
- Ta jasne… - bąknął
wywracając oczami.
Brunet głośno westchnął,
usiadł obok Shizuo i włączył telewizor. Z każdą sekundą przebywanie z nim
stawało się dla niego łatwiejsze i przyjemniejsze. Oparł się głową o jego ramię
i nadal udając, że ogląda zaczął inhalować się jego słodkim zapachem, wymieszanym
z goryczką papierosów.
Złotooki w dalszym ciągu
wcinał pizzę starając się udawać, że wcale nie jest obwąchiwany przez
krwiożerczą istotkę, ale gdy Izaya przysunął się bliżej i musnął swoim nosem
jego szyję, blondyn cały się wzdrygnął.
- Żadnego więcej gryzienia,
cholerny kleszczu! – warknął na niego.
- Tylko wącham – powiedział
cicho, przysuwając się jeszcze bliżej i usiadł mu na kolanach.
Schował twarz w zgięciu
pomiędzy jego ramieniem, a szyją, po czym zaczął wdychać uzależniający go
zapach.
Shizuo zamarł. Wypuścił z
dłoni kawałek pizzy, który opadł na podłogę. Jego największy wróg właśnie się
do niego tulił!
- Jak mnie dziabniesz to cię
zabiję – powiedział uznając, że protesty na nic się nie zdadzą.
W pewnym sensie blondyn
wiedział jak czuję się kleszcz. Wystarczyło, że wyobrażał sobie tydzień bez
papierosa, choć Izaya pewnie miał o wiele, wiele gorzej.
Złotooki poczuł jak nagle coś
zaczęło uwierać go w brzuch. Gdy zorientował się co to jest wywrócił oczami.
- Izaya… - jęknął z
dezaprobatą.
- To nie moja wina, że tak
zajebiście pachniesz – usprawiedliwił się, a Shizuo zobaczył, że jego uszy są
całe czerwone z zawstydzenia.
- Stanął ci od samego
wąchania mnie – zaśmiał się.
- Nie musiałeś tego mówić na
głos, wiesz? – Izaya nadal wtulał się w niego, nie patrząc mu w oczy.
- Przydałoby się na to coś
poradzić - westchnął złotooki.
- Przestań robić sobie za
mnie jaja
- Mówię serio – mruknął
odpinając mu spodnie.
***
- Kurwa, moja głowa! –
warknął Shizuo wplatając palce w swoje złote kłaki i przykrył się szczelniej
kołdrą – Ile razy mam ci mówić zasrana pijawko, żebyś nie gryzł mnie kiedy
wyraźnie ci na to nie pozwolę?!
- Przynieść ci tabletkę
przeciwbólową? – zapytał Izaya, wstając z łóżka.
- Dwie! – ryknął wkurzony.
- Okej
Gdy blondyn dostał tabletki
szybko je połknął i popił wodą.
- Jeżeli za każdym razem, gdy
robimy ‘to’ będziesz mnie gryzł, to nie będziemy już robić ‘tego’ – wycedził
przez zęby.
- Shizu-chan to się nazywa
sex, a tak na marginesie to nie sądzę, żebyś wytrzymał bez niego zbyt długo
- ARGH! – warknął zirytowany
i schował się pod kołdrę.
- Postaram się bardziej nad
sobą panować ale nic nie obiecuję
- Masz tą jebaną krew
transfuzyjną, więc przestań żywić się mną! Mam przez ciebie migreny, ośle!
- Po stosunku z tobą to ja
powinienem skarżyć się na bóle głowy – posłał mu swój złośliwy uśmiech – Na
szczęście jedyne co mnie boli to tyłek
- Ty bezwstydny krwiopijco! –
wydarł się rzucając w niego poduszką.
- Też cię kocham, Shizu-chan
– zaśmiał się.
- Odnoszę wrażenie, że
kochasz jedynie moją krew – mruknął niechętnie.
- Też tak na początku
myślałem – powiedział cicho, przysiadając obok niego na łóżku – To kiedy
następny posiłek? – zapytał, odkrywając go i pocałował w swój ślad po zębach,
tuż przy jego uchu.
- Masz krew od Shinry –
bąknął odpychając go i odwrócił się do niego plecami.
- Obiady są nudne – żachnął
się udając poruszonego i nachylił się
nad nim – Wolę desery – szepnął mu do ucha.
- Nie, no nie! Kurwa, Izaya
nie to nie!
- Proszę…
- Na początku ustaliliśmy, że
będziesz dostawał ten cały ‘deser’ raz na miesiąc – burknął – A ty gryziesz
mnie przynajmniej raz w tygodniu!!
- A jeżeli ładnie obiecuję,
że już nie będę?
- Pff… - prychnął.
- Shizu-chan… Jeżeli ja nie
mogę dostawać deseru, to ty nie będziesz palił
- Nie będziesz mnie ograniczać,
jeżeli chcę palić to będę palić! – zerwał się do siadu.
- W takim razie, jeżeli ja chcę cię
gryźć to będę cię gryźć
- Ale…
- Za miesiąc – przerwał mu – tyle
wytrzymam
Shizuo nadal mamrocząc pod nosem
jakieś obelgi ponownie przykrył kołdrą.
- Nie prosiłem się o pasożyta –
powiedział w końcu.
- A ja nie chciałem nim być, ale
jeżeli moim żywicielem jesteś ty, to nawet mi to odpowiada
- Bierz te zasrane okulary i won do pracy!
Izaya zaśmiał się cicho i wziął ze
stolika nocnego okulary, które niegdyś należały do Shizuo.
- Miłego spania, Shizu-chan~!
- Kup mi coś słodkiego – burknął.
Gdy Izaya opuścił już swoje mieszkanie, Shizuo lekko się uśmiechnął i
opuszkiem palców przejechał po śladach na swojej szyi.
- Mój pasożyt, co nie? – mruknął
cicho do siebie.
Możecie to uznać za zaległą halloweenową notkę ;)
Zainspirowało mnie doujinshi z Shizayą, tylko niestety nie skopiowałam do niego linku,a w historii przeglądarki pustki T^T Chyba było po japońsku, więc i tak za wiele nie zrozumiałam.
Od razu mówię, że nie jestem jakąś zagorzałą fanką wampirów i takich tam, ale... tak jakoś wyszło.
No wiecie... seksowne kąsania i te sprawy XD zupełnie jak w VK ;P
Ja spadam dalej głowić się nad fabułą mojego Kuroshita i uczyć się recytowania jakiegoś innego shita z pamięci na polaka (szkoła to ZŁO!)
Do następnego~!
Edit: Hej! Ludzie! Jednak znalazłam!
https://www.youtube.com/watch?v=iPYoltjSy0Q - oto moja inspiracja ;P
Edit: Hej! Ludzie! Jednak znalazłam!
https://www.youtube.com/watch?v=iPYoltjSy0Q - oto moja inspiracja ;P
Wchodzę na bloga, zastanawiam się o czym będzie kolejny rozdział, a tu taka niespodzianka ! Nie dość, że moja najukochańsza parka to jeszcze Izuś jako wampirek *.* Normalnie nie mogłaś tego w lepszym momencie umieścić :) Miałam tak spaprany humor dzisiaj i do razu mi się poprawił :D
OdpowiedzUsuńAle może wróćmy do opowiadania :P Baardzoo fajny rozdzialik. Gdzieś już coś o podobnej tematyce czytałam z tą parką, ale muszę przyznać, że wykonanie świetne ;) I ogólnie podziw za oneshota, bo ja co chce jakiegoś napisać to po chwili uświadamiam sobie, że to już ma 10 stron i rezygnuje ... nie umiem nie wcisnąć co najmniej kilku wątków do opowiadania ... taka moja drobna wada xD
Izaya był taki słodziutki w tym oneshotcie ... chciałabym mieć takiego wampirka ... trzymałabym go sobie pod łóżkiem na smyczy żeby mi nie uciekł i wyciągała co noc ... a Shizuś też był taki kochany ... ah ... nie no po prostu świetnie :)
Hmm...kojazy sie z miastem popiolow i trache z kurcze niepamientam nazwy -facepalm-
OdpowiedzUsuńJuż wiem, kojarzy mi się z dj http://www.manga-lib.pl/index.php/manga/online/durarara_dj_super_order_killer,1,1
Usuńto przez to obwąchiwanie :P
Co do książki, to nie czytałam, a co do dj, to na dole podałam linka do tego, którym się tak jakby inspirowałam. Haha, wąchanie xD znam tego dj xD jest boski, ale pisząc tego oneshota jakoś o nim nie myślałam. Może zbieg okoliczności? Albo zainspirowałam się nieświadomie? XP Zresztą sama nie wiem, to mój pierwszy oneshot, więc jest jak jest xD
UsuńXD Obejrzałam dokładnie tą twoją inspirację i uważam, że twoje jest lepsze~!
OdpowiedzUsuńhttp://drrrtranslations.tumblr.com/post/42683921371/bite-and-lick-shizaya-vampire-shizuo-may-count-as Troche podobne, tylko że tu shizu-chan jest nietoperkiem
OdpowiedzUsuńHahahahahhaha hahahahaha, KOCHAM CIĘ ZA TO, ŻE MI TO WYSŁAŁAŚ XD TO BYŁO BOSKIE!! ;-; Popłakałam się ze śmiechu ;-;
UsuńDziękować...Ej ja lesbą nie jestem i nie będę! Ja to 2 razy czytałam a i tak wole to gdzie Izaya jest kotem :)
UsuńUh~ Tobie się tak te końcówki udają, że ja-nie-mogę ;-; XD Izaya jako wampirek, hm.. pasuje xD Te jego czerwone ślepia.. xD Zdziwił mnie trochę ten spokój Shizuo, ale cóż.. xD Ech. Jak zawsze - świetnie xD <3
OdpowiedzUsuńA będą jeszcze jakieś opowiadania z Roppi'm i Tsuki'm~? Prooooszę~! :)
OdpowiedzUsuńAle przejdźmy do tematu: opowiadanie wyszło Ci świetne, Izaya wampir i w ogóle wow, jesteś normalnie extra~! :)
Izaya wampir bardzo mi się podoba, ale co by było, gdyby i Shizu-chan i Iza-Iza byli wampirami~? Albo gdyby Izaya był wampirkiem a Shizuś wilkołakiem~? I taka podwójnie zakazana miłość, awww *^*
Love~
~Psyche ;)
O boże~! Co chwile odkrywam, że coś pominęłam o.o Nie ważne, z resztą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!