niedziela, 9 grudnia 2012

Durarara!! - oneshot - "Pasożyt i Żywiciel"

Ohayo~! Uznałam, że aby potem lepiej mi się pisało Kuroshita, muszę trochę od niego odpocząć, więc postanowiłam napisać pierwszego oneshota. Jest trochę długi, ale co poradzić? Napisanie czegoś krótkiego i to w dodatku z sensem, wcale nie jest takiego proste ;P



Mój wordzik, powiedział mi, że te wypociny mają: 2 296 wyrazów


Shizuo przechadzał się do Ikebukuro, jak zwykle ukryty za swoimi fioletowymi okularami. Gdy zajrzał na forum dollarsów zobaczył, że dzieją się nieciekawe rzeczy.  Pijawka znowu coś namieszała.
- Wspaniały dzień na zabicie go – powiedział uśmiechnięty, po czym pomaszerował w kierunku Shinjuku.
Z początku chciał jak zwykle wyważyć drzwi ale pomyślał, że dla niepoznaki użyje dzwonka.
Informator otworzył drzwi, nie wychylając się ze swojego pogrążonego w mroku mieszkania.
- Czego chcesz, Shizu-chan? – spytał bez swojego uśmieszku, na jego twarzy malowała się czysta determinacja.
- Znowu namieszałeś w dolarach – bąknął Shizuo, ściągając okulary – Dzieciaki lądują przez ciebie w szpitalach
- Niech zgadnę przyszedłeś skopać mi tyłek? – prychnął Izaya.
Blondyn zauważył, że czerwonooki zachowywał się dziwnie.
- Dokładnie – mruknął Shizuo podchodząc bliżej.
- Shizu-chan, nie wchodź! – krzyknął Izaya cofając się w głąb mieszkania i wyciągnął swój nóż sprężynowy.
Jego oczy zapłonęły dzikim ogniem.
- Co ci odwaliło? – zdziwił się złotooki – Zazwyczaj głupio się uśmiechasz, gdy chcę cię zabić… - powiedział, wpychając się do mieszkania i zamknął za sobą drzwi.
Izaya zacisnął dłoń na nożu i ponownie się cofnął, a w jego spojrzeniu było widać czystą rządzę.
- Wyjdź… - szepnął słabo.
- Za bardzo chcę skopać ci dupę, żebym mógł tak po prostu wyjść  – zaśmiał się blondyn, podchodząc bliżej.
Brunet nie zdążył się cofnąć.
- Shizu… - oczy Izayi zrobiły się jeszcze bardziej czerwone niż zwykle, a lekko rozchylone usta uwidoczniły wysuwające się kiełki.
„CO?!” – pomyślał złotooki.
- Bez jaj – zaśmiał się Shizuo, otwierając Izayi buzię i dokładnie obejrzał jego uzębienie – Bezgłowa kobieta jest jeszcze do zaakceptowania ale wampir? – mruknął przejeżdżając palcem po ostrym kiełku.
Izaya nie potrafił nad sobą zapanować i polizał palec Shizuo, podczas gdy nóż sam wyślizgnął mu się z dłoni.
Zdziwiony blondyn natychmiast zabrał ręce od bruneta i dostrzegł w jego oczach błysk pożądania.
- Jak bardzo głodny jesteś? – spytał marszcząc brwi.
- Bardzo – mruknął Izaya, podchodząc do niego bliżej.
Był wyczerpany. Tylko dzięki braku oporu ze strony blondyna, udało mu się przyprzeć go do ściany. Oparł dłonie o jego barmańską kamizelkę, po czym polizał tętnicę szyjną. Krew Shizuo pachniała tak słodko, że jego mózg zamienił się w papkę. Izaya opamiętał się w ostatniej chwili i szybko odsunął od byłego barmana.
- Wyjdź – szepnął, zakrywając dłońmi swój wrażliwy na zapachy nos.
Shizuo podniósł z ziemi nóż Izayi. Gdy widział takiego Izayę – zaślepionego przez rządzę – nie mógł nawet się z nim podroczyć, ponieważ Orihara skupiał się jedynie na kontrolowaniu, a nie na doprowadzaniu go do szaleństwa i sprowokowaniu do walki.
- Jeśli naprawdę chcesz to możesz – powiedział z niecharakterystycznym dla siebie spokojem i naciął wewnętrzną część swojej dłoni.
Oczy Izayi zawirowały.
„Co ten idiota wyczynia?!” – pomyślał brunet.
Gdy zobaczył krew powoli kapiącą na podłogę nie mógł się powstrzymać. Nawet nie zauważył, gdy zaczął zlizywać mu ją z dłoni.
- Zawsze byłeś pijawką – zaśmiał się cicho blondyn.
Izaya zaczął się zsuwać na ziemię, a Shizuo razem z nim.
Gdy blondyn siedział oparty o ścianę, czerwonooki usadowił mu się pomiędzy nogami. Oderwał się od jego dłoni, po czym ściągnął mu muchę oraz kamizelkę i lekko rozpiął koszulę. Ponownie zaczął lizać jego tętnicę, a następnie bez mniejszego zastanowienia  się w nią wgryzł. Krew spływała mu po podbródku i skapywała na białą koszulę Shizuo.
Brunet kąsał go wiele razy, głównie skupiając się w okolicach szyi.
„Jeszcze…” – myślał.
Wiedział, że nie może wypić za dużo. Mimo, iż osoba, którą się teraz żywił była jego odwiecznym wrogiem, to nie chciał być mordercą.
Odsunął się od niego, a następnie oparł czoło o jego bark ciężko dysząc.
Zaczął bardzo dokładnie zlizywać krew wypływającą z małych, licznych dziurek pozostawionych po swoich kiełkach.
Gdy Shizuo ponownie poczuł na swojej skórze jego  ciepły język, cały się wzdrygnął. Kiedy lekko się poruszył, Izaya jęknął.
- C-co jest? – zdziwił się złotooki.
Zorientował się, że kolanem przez przypadek potarł krocze Izayi.
- Aż tak smaczny jestem? – zakpił z niego, widząc wypukłość w jego spodniach.
Izaya nadal się nie odzywał i powrócił do zlizywania resztek krwi z blondyna. Adrenalina w  jego krwi była dla niego niczym ambrozja. Zadecydował, że nic nie powinno się zmarnować. Wziął w swoje dłonie naciętą rękę Shizuo i zaczął bardzo dokładnie wylizywać jego nacięcie, z którego w dalszym ciągu sączyła się krew.
Shizuo uznał, że podroczenie się z Izayą może być zabawne i ponownie potarł jego krocze. Tym razem zrobił to intensywniej, przez co jęk bruneta był głośniejszy.
Brunet sam zaczął ocierać się o jego kolano i jeszcze raz wgryzł się w jego szyję, nie mogąc się oprzeć pysznemu smaku blondyna.
- Izaya, już nie gryź… - powiedział słabo Shizuo.
Czerwonooki zatopił paznokcie w jego koszuli i zapanował nad sobą, odsuwając się od niego.
Spojrzał na blondyna, nadal szybko oddychając. Zlizał krew z warg nadal na niego patrząc, po czym lekko się zarumienił.
- Przepraszam – mruknął informator.
Złotooki starł mu krew z podbródka swoim rękawem,  a później zaczęły powoli opadać mu powieki.
***  
Gdy Shizuo się obudził,  leżał na kanapie przykryty grubym kocem. Po dużej utracie krwi było mu strasznie zimno, więc otulił się nim szczelniej. Na ręce miał bandaż.
Jakim cudem udało się Izayi powstrzymać przed ponownym ugryzieniem go, gdy zakładał mu opatrunek? Nie wiedział.
 - Przepraszam – usłyszał cichy głos z drugiego końca pokoju.
Był pewien, że Izaya nie podszedł bliżej, ponieważ nadal miał trudności z panowaniem nad sobą.
- Od kiedy przepraszasz? – zaśmiał się słabo.
- Mogłem cię zabić…
- Ale tego nie zrobiłeś – przerwał mu blondyn.
- Czemu w ogóle mi pozwoliłeś? Nienawidzisz mnie, więc mogłeś po prostu dać mi się zagłodzić
- Jak to w ogóle się stało? – spytał Shizuo, chcąc zmienić temat.
- Jakiś ‘wampir-idiota’ dodał mi do napoju swoją krew – prychnął niezadowolony brunet – Jego znajoma mnie nie lubi. Chcieli mi w ten sposób uprzykrzyć życie…  i im się udało…
Izaya podszedł do swojego biurka nadal trzymając się z dala od swojego gościa.
- Muszę zadzwonić do Shinry… może krew transfuzyjna się nada?
- On wie? – spytał zdziwiony blondyn.
- Wie. Zresztą, to on cię opatrzył. Ja nie byłbym w stanie, bo jeszcze bym… - urwał, postanawiając jednak być cicho.
- Gdy razem z Kasuką byliśmy jeszcze mali, mama mówiła, że nie ma się czym martwić, bo wampiry nie istnieją… - powiedział żartobliwie złotooki, lekko się śmiejąc.
- Bezgłowe kobiety i przeklęte ostrza podobno też nie – mruknął Izaya, po czym zaczął rozmawiać z Shinrą przez telefon.
Dullahan, Saika, a teraz jeszcze wampiry…
Shizuo zaczął się zastanawiać dlaczego ten kleszcz tak bardzo nie chce żywić się ludźmi, skoro i tak zwykł niszczyć im życia? Może to dlatego, że kochał ludzi? Jeśli to dlatego to, czemu manipulował nimi w tak okrutny sposób? Nie,  zaraz… przecież to, po to aby oglądać ich reakcję, prawda? Izaya to uwielbiał. Blondyn usiadł i oparł się plecami o oparcie kanapy.
Gdy Izaya się rozłączył, blondynowi głośno zaburczało w brzuchu.
- Zamówić pizzę? – spytał.
- O ile nie zabijesz dostawcy
- Jakoś się opanuję – mruknął – Z czym chcesz?
- Z czosnkiem – bąknął – Dużo czosnku
- A tak na serio? – spytał brunet wywracając oczami.
- Zamów Margheritę
- Okej, a jaki rozmiar?
- Nie wiem ile jesz ale duża chyba będzie w sam raz dla dwóch? – zastanowił się na głos.
- Shizu-chan… ja już jadłem
Na krótki moment zapadła niezręczna cisza.
- Zamówię średnią – w końcu powiedział Izaya.
Gdy czerwonooki zaczął zamawiać pizze Shizuo, zadał sobie pytanie – „Czemu ja się na niego nie denerwuję?”
Przecież informator zawsze go wkurzał, więc czemu teraz było inaczej? Może to przez to, że stracił sporo krwi i kotłującej się w niej adrenaliny? Prawdopodobnie tak…
Nie miał też pojęcia, czemu w ogóle dał swoją krew tej pchle. Gdy głębiej się nad tym zastanowił, uznał, że najprawdopodobniej zrobiło mu się jego żal, ale nie był co do tego pewien.
Brunet rozłączył się i spojrzał na Shizuo. Z jego spojrzenia można było wywnioskować, że dręczą go wyrzuty sumienia. Orihara i wyrzuty sumienia? A jednak coś takiego jest możliwe.
- Miałbyś coś przeciwko, gdybym zapalił? – gdy Shizuo był teraz tak spokojny, nie potrafił być wredny.
- Rób co chcesz – powiedział cicho, po czym odwrócił się w stronę swojego wielkiego okna.
Był już późny wieczór.  Światło lamp z ulicy było jedynym co choć trochę rozjaśniało mrok w pomieszczeniu.
- Możesz wychodzić na słońce? – zapytał Shizuo, gdy przypomniał sobie kilka klasyków filmowych i zaciągnął się dymem z papierosa.
- Mogę – odpowiedział Izaya nadal wyglądając za okno – Ale mam wrażliwe na światło oczy, więc muszę nosić okulary
- A srebro, czosnek, drewniane kołki? Jakieś super moce? – dopytywał zaciekawiony.
- Nie. Jedyne co się zmieniło to mój jadłospis, węch i wzrok – brunet odwrócił się przodem do swojego rozmówcy, posyłając mu wymuszony uśmiech – Nie mogę już wytrzymać… pójdę na górę
- Izaya – zatrzymał go Shizuo.
- Co?
- Czemu aż tak bardzo smakuje ci moja krew?
- Epinefryna – powiedział, po czym wdrapał się po schodach na piętro i znikł w swojej sypialni.
Izaya otworzył wszystkie okna, aby pozbyć się oszałamiającego go zapachu blondyna.
- Heiwajima Shizuo naprawdę jest spokojnym człowiekiem – mruknął do siebie – Gdyby nie ta adrenalina to może nawet by mnie nie nienawidził
Nie posiedział sam za długo ale wystarczyło mu to aby zacząć trzeźwo myśleć i bardziej nad sobą panować. Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi, poszedł do nich i odebrał pizze. Zapach dostawcy był niczym w porównaniu do Shizuo. Jego krew nie miała w sobie ani grama pysznej agresji i złości.
- Trzymaj – powiedział Izaya podając blondynowi kartonik z pizzą.
- Sam mogłem podejść do drzwi – mruknął od razu biorąc się za jedzenie.
- Shinra nie pozwolił ci się przemęczać. Masz dużo odpoczywać
- Ta jasne… - bąknął wywracając oczami.
Brunet głośno westchnął, usiadł obok Shizuo i włączył telewizor. Z każdą sekundą przebywanie z nim stawało się dla niego łatwiejsze i przyjemniejsze. Oparł się głową o jego ramię i nadal udając, że ogląda zaczął inhalować się jego słodkim zapachem, wymieszanym z goryczką papierosów.
Złotooki w dalszym ciągu wcinał pizzę starając się udawać, że wcale nie jest obwąchiwany przez krwiożerczą istotkę, ale gdy Izaya przysunął się bliżej i musnął swoim nosem jego szyję, blondyn cały się wzdrygnął.
- Żadnego więcej gryzienia, cholerny kleszczu! – warknął na niego.
- Tylko wącham – powiedział cicho, przysuwając się jeszcze bliżej i usiadł mu na kolanach.
Schował twarz w zgięciu pomiędzy jego ramieniem, a szyją, po czym zaczął wdychać uzależniający go zapach.
Shizuo zamarł. Wypuścił z dłoni kawałek pizzy, który opadł na podłogę. Jego największy wróg właśnie się do niego tulił!
- Jak mnie dziabniesz to cię zabiję – powiedział uznając, że protesty na nic się nie zdadzą.
W pewnym sensie blondyn wiedział jak czuję się kleszcz. Wystarczyło, że wyobrażał sobie tydzień bez papierosa, choć Izaya pewnie miał o wiele, wiele gorzej.
Złotooki poczuł jak nagle coś zaczęło uwierać go w brzuch. Gdy zorientował się co to jest wywrócił oczami.
- Izaya… - jęknął z dezaprobatą.
- To nie moja wina, że tak zajebiście pachniesz – usprawiedliwił się, a Shizuo zobaczył, że jego uszy są całe czerwone z zawstydzenia.
- Stanął ci od samego wąchania mnie – zaśmiał się.
- Nie musiałeś tego mówić na głos, wiesz? – Izaya nadal wtulał się w niego, nie patrząc mu w oczy.
- Przydałoby się na to coś poradzić - westchnął złotooki.
- Przestań robić sobie za mnie jaja
- Mówię serio – mruknął odpinając mu spodnie.
***  
- Kurwa, moja głowa! – warknął Shizuo wplatając palce w swoje złote kłaki i przykrył się szczelniej kołdrą – Ile razy mam ci mówić zasrana pijawko, żebyś nie gryzł mnie kiedy wyraźnie ci na to nie pozwolę?!
- Przynieść ci tabletkę przeciwbólową? – zapytał Izaya, wstając z łóżka.
- Dwie! – ryknął wkurzony.
- Okej
Gdy blondyn dostał tabletki szybko je połknął i popił wodą.
- Jeżeli za każdym razem, gdy robimy ‘to’ będziesz mnie gryzł, to nie będziemy już robić ‘tego’ – wycedził przez zęby.
- Shizu-chan to się nazywa sex, a tak na marginesie to nie sądzę, żebyś wytrzymał bez niego zbyt długo
- ARGH! – warknął zirytowany i schował się pod kołdrę.
- Postaram się bardziej nad sobą panować ale nic nie obiecuję
- Masz tą jebaną krew transfuzyjną, więc przestań żywić się mną! Mam przez ciebie migreny, ośle!
- Po stosunku z tobą to ja powinienem skarżyć się na bóle głowy – posłał mu swój złośliwy uśmiech – Na szczęście jedyne co mnie boli to tyłek
- Ty bezwstydny krwiopijco! – wydarł się rzucając w niego poduszką.
- Też cię kocham, Shizu-chan – zaśmiał się.
- Odnoszę wrażenie, że kochasz jedynie moją krew – mruknął niechętnie.
- Też tak na początku myślałem – powiedział cicho, przysiadając obok niego na łóżku – To kiedy następny posiłek? – zapytał, odkrywając go i pocałował w swój ślad po zębach, tuż przy jego uchu.
- Masz krew od Shinry – bąknął odpychając go i odwrócił się do niego plecami.
- Obiady są nudne – żachnął się udając poruszonego i nachylił  się nad nim – Wolę desery – szepnął mu do ucha.
- Nie, no nie! Kurwa, Izaya nie to nie!
- Proszę…
- Na początku ustaliliśmy, że będziesz dostawał ten cały ‘deser’ raz na miesiąc – burknął – A ty gryziesz mnie przynajmniej raz w tygodniu!!
- A jeżeli ładnie obiecuję, że już nie będę?
- Pff… - prychnął.
- Shizu-chan… Jeżeli ja nie mogę dostawać deseru, to ty nie będziesz palił
- Nie będziesz mnie ograniczać, jeżeli chcę palić to będę palić! – zerwał się do siadu.
- W takim razie, jeżeli ja chcę cię gryźć to będę cię gryźć
- Ale…
- Za miesiąc – przerwał mu – tyle wytrzymam
Shizuo nadal mamrocząc pod nosem jakieś obelgi ponownie przykrył kołdrą.
- Nie prosiłem się o pasożyta – powiedział w końcu.
- A ja nie chciałem nim być, ale jeżeli moim żywicielem jesteś ty, to nawet mi to odpowiada
- Bierz te zasrane okulary  i won do pracy!
Izaya zaśmiał się cicho i wziął ze stolika nocnego okulary, które niegdyś należały do Shizuo.
- Miłego spania, Shizu-chan~!
- Kup mi coś słodkiego – burknął.
Gdy Izaya opuścił już swoje  mieszkanie, Shizuo lekko się uśmiechnął i opuszkiem palców przejechał po śladach na swojej szyi.
- Mój pasożyt, co nie? – mruknął cicho do siebie.


Możecie to uznać za zaległą halloweenową notkę ;)

Zainspirowało mnie doujinshi z Shizayą, tylko niestety nie skopiowałam do niego linku,a w historii przeglądarki pustki T^T Chyba było po japońsku, więc i tak za wiele nie zrozumiałam.

Od razu mówię, że nie jestem jakąś zagorzałą fanką wampirów i takich tam, ale... tak jakoś wyszło.
No wiecie... seksowne kąsania i te sprawy XD zupełnie jak w VK ;P

Ja spadam dalej głowić się nad fabułą mojego Kuroshita i uczyć się recytowania jakiegoś innego shita z pamięci na polaka (szkoła to ZŁO!)

Do następnego~!


Edit: Hej! Ludzie! Jednak znalazłam!

https://www.youtube.com/watch?v=iPYoltjSy0Q  - oto moja inspiracja ;P

11 komentarzy:

  1. Wchodzę na bloga, zastanawiam się o czym będzie kolejny rozdział, a tu taka niespodzianka ! Nie dość, że moja najukochańsza parka to jeszcze Izuś jako wampirek *.* Normalnie nie mogłaś tego w lepszym momencie umieścić :) Miałam tak spaprany humor dzisiaj i do razu mi się poprawił :D
    Ale może wróćmy do opowiadania :P Baardzoo fajny rozdzialik. Gdzieś już coś o podobnej tematyce czytałam z tą parką, ale muszę przyznać, że wykonanie świetne ;) I ogólnie podziw za oneshota, bo ja co chce jakiegoś napisać to po chwili uświadamiam sobie, że to już ma 10 stron i rezygnuje ... nie umiem nie wcisnąć co najmniej kilku wątków do opowiadania ... taka moja drobna wada xD
    Izaya był taki słodziutki w tym oneshotcie ... chciałabym mieć takiego wampirka ... trzymałabym go sobie pod łóżkiem na smyczy żeby mi nie uciekł i wyciągała co noc ... a Shizuś też był taki kochany ... ah ... nie no po prostu świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm...kojazy sie z miastem popiolow i trache z kurcze niepamientam nazwy -facepalm-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wiem, kojarzy mi się z dj http://www.manga-lib.pl/index.php/manga/online/durarara_dj_super_order_killer,1,1
      to przez to obwąchiwanie :P

      Usuń
    2. Co do książki, to nie czytałam, a co do dj, to na dole podałam linka do tego, którym się tak jakby inspirowałam. Haha, wąchanie xD znam tego dj xD jest boski, ale pisząc tego oneshota jakoś o nim nie myślałam. Może zbieg okoliczności? Albo zainspirowałam się nieświadomie? XP Zresztą sama nie wiem, to mój pierwszy oneshot, więc jest jak jest xD

      Usuń
  3. XD Obejrzałam dokładnie tą twoją inspirację i uważam, że twoje jest lepsze~!

    OdpowiedzUsuń
  4. http://drrrtranslations.tumblr.com/post/42683921371/bite-and-lick-shizaya-vampire-shizuo-may-count-as Troche podobne, tylko że tu shizu-chan jest nietoperkiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahahhaha hahahahaha, KOCHAM CIĘ ZA TO, ŻE MI TO WYSŁAŁAŚ XD TO BYŁO BOSKIE!! ;-; Popłakałam się ze śmiechu ;-;

      Usuń
    2. Dziękować...Ej ja lesbą nie jestem i nie będę! Ja to 2 razy czytałam a i tak wole to gdzie Izaya jest kotem :)

      Usuń
  5. Uh~ Tobie się tak te końcówki udają, że ja-nie-mogę ;-; XD Izaya jako wampirek, hm.. pasuje xD Te jego czerwone ślepia.. xD Zdziwił mnie trochę ten spokój Shizuo, ale cóż.. xD Ech. Jak zawsze - świetnie xD <3

    OdpowiedzUsuń
  6. A będą jeszcze jakieś opowiadania z Roppi'm i Tsuki'm~? Prooooszę~! :)
    Ale przejdźmy do tematu: opowiadanie wyszło Ci świetne, Izaya wampir i w ogóle wow, jesteś normalnie extra~! :)
    Izaya wampir bardzo mi się podoba, ale co by było, gdyby i Shizu-chan i Iza-Iza byli wampirami~? Albo gdyby Izaya był wampirkiem a Shizuś wilkołakiem~? I taka podwójnie zakazana miłość, awww *^*
    Love~
    ~Psyche ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O boże~! Co chwile odkrywam, że coś pominęłam o.o Nie ważne, z resztą.
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń