Rozdział 8
Do szpitala pojechaliśmy metrem. Dojście tam pieszo zajęłoby nam zdecydowanie za dużo czasu. Oczywiście Shizuo niewiele mówił przez całą drogę. Zgadywałem, że albo bił się z myślami, albo wręcz przeciwnie miał w głowie pustkę, ale raczej obstawiałem na to drugie.
Kiedy weszliśmy do szpitala i spytaliśmy w recepcji o oddział i numer sali, zacząłem czuć się nieco jak intruz. Wiedziałem, że tak na dobrą sprawę, to nie powinienem tu być. W końcu Kasuka nie był ani członkiem mojej rodziny, ani jakimś szczególnie bliskim przyjacielem.
- Pan jest…? – spytała recepcjonistka.
- Bratem – mruknął ze zniecierpliwieniem blondyn.
- A pan? – spojrzała na mnie.
- Też brat – Shizuo odezwał się, zanim w ogóle zdążyłem zastanowić się nad tym co odpowiedzieć.
Kobieta nieco sceptycznie nam się przyjrzała. W końcu nie byliśmy ani trochę do siebie podobni.
- Przyrodni – sprecyzowałem z lekkim uśmiechem.
Skinęła głową, choć wyraźnie tego nie kupowała. Mimo wszystko, najwyraźniej dla świętego spokoju, nie zadawała już więcej pytań.
Kiedy weszliśmy do windy, uśmiechnąłem się i szturchnąłem Shizuo łokciem. Spojrzał na mnie, wyraźnie nie rozumiejąc o co mi chodzi.
- Będziesz do mnie teraz mówić „nii-san”? – zaśmiałem się krótko. – Albo „Iza-nii”?
Wywrócił oczami i cicho prychnął. – Weź się odwal.
No tak. Nie za dobra chwila na żarty, biorąc pod uwagę to jak zniecierpliwiony i zmartwiony był Shizuo. Mimo wszystko gdy tak patrzyłem na guziki z piętrami, miałem ochotę wszystkie je powciskać. Tylko po to, żeby zrobić mu na złość i wydłużyć naszą jazdę. Tak czy inaczej, powstrzymałem się. Znając życie Shizu-chan pewnie tylko by mi przywalił, a potem wyszedł z windy i skorzystał ze schodów.
Dookoła poniósł się charakterystyczny dźwięk, a drzwi się rozsunęły.
- Jaki to był numer pokoju? – spytałem.
- 2A.
- Uhmm.. – po wejściu na oddział, rozejrzałem się dookoła. – A gdzie to jest?
Zanim zdążyłem znaleźć kogoś, kogo mógłbym o to spytać, usłyszałem dochodzący z niedaleka znajomy głos.
- Shizuo!
Gdy razem z blondynem, odwróciłem się w stronę, z której on dochodził, obaj zobaczyliśmy jego mamę. Zerknęła na mnie kątem oka, ale najwyraźniej nieszczególnie obchodziła ją moja obecność. Nic w tym dziwnego. W końcu miała inne priorytety.
Podeszliśmy bliżej.
- Hej… gdzie tata? – spytał Shizuo.
- Jeszcze nie dojechał.
- A Kasuka?
Namiko delikatnie się uśmiechnęła, choć jej oczy pozostały bez wyrazu. Wyraźnie było widać, że jest zbyt zmartwiona stanem swojego syna, żeby weselej na nas spojrzeć.
- Śpi, jest na silnych lekach przeciwbólowych… Umm, miałam właśnie zamiar iść po kawę, też chcecie? – Namiko pokazała w stronę wind i najpierw spojrzała na Shizuo, a potem na mnie.
Pokręciłem głową na boki i podziękowałem. W końcu dzisiaj musiałem się skupić na swoim planie. Nie mogłem pobudzać się kofeiną, a potem dziwić, czemu nie mogę zasnąć.
- A ty, Shizuo? Czekoladę?
W przeciwieństwie do mnie, skinął głową.
- Możemy do niego wejść? – spytał.
Namiko znowu smutno się uśmiechnęła.
- Skoro mi lekarze pozwolili, to czemu nie? – wzruszyła lekko ramionami.
Kiedy już sobie poszła, Shizuo wszedł do pokoju, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Ja jeszcze chwilę stałem na korytarzu i zastanawiałem się, czy aby na pewno powinienem był pójść za nim. Sam nie wiem czemu, ale miałem wrażenie, że nie. Mimo wszystko je zignorowałem. Wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi, a następnie podszedłem do Shizuo.
Kiedy spojrzałem na śpiącego Kasukę, pomyślałem sobie, że nie może być z nim aż tak źle, skoro nie jest podłączony do żadnej aparatury. Tylko kroplówka.
Przyjrzałem mu się nieco uważniej, kładąc swój plecak pod ścianą tuż obok plecaka Shizuo.
Prawdopodobnie Kasuka pod szpitalną koszulą miał więcej ran, ale jeśli chodzi o odkryte miejsca, to widziałem tylko bandaże na przedramionach oraz dwie gazy na twarzy – jedną przyklejoną do policzka, a drugą do brwi.
Przeniosłem wzrok na Shizuo. Zaciskał dłonie w pięści. Prawdopodobnie zastanawiał się, kogo powinien teraz nienawidzić. Freddiego, co do którego istnienia nie miał stuprocentowej pewności? Czy jakiegoś obcego gościa, który zaatakował jego brata z prawdopodobnie głupiego powodu?
Chcąc jakoś pomóc mu się uspokoić, lekko dotknąłem jego dłoni. Zaciskał ją w pięść tak mocno, że jego palce aż pobielały. Spróbowałem mu je nieco rozprostować. Najwyraźniej zrozumiał o co mi chodzi. Chwilę później wyglądał już nieco spokojniej. Prawdopodobnie uświadomił sobie, że zniszczenie tego miejsca w niczym mu raczej nie pomoże.
Powoli nabrał do płuc powietrza.
- Więc… Freddy, tak? – warknął, w dalszym ciągu pozwalając mi trzymać swoją dłoń.
Prawdopodobnie do zachowania spokoju motywowała go myśl o tym, żeby nie zgnieść mi czasem przez przypadek ręki.
- Na to wyglą…
Nie dokończyłem.
Nie dokończyłem, bo w następnej chwili na ciele Kasuki pojawiło się nowe nacięcie. Było dość płytkie, ale ciągnęło się od końca jego żuchwy aż do obojczyka. Cienka strużka krwi powoli spłynęła na jego poduszkę. Wyglądało to na zwykłe zadrapanie, ale mimo wszystko zobaczenie tego na własne oczy wystarczyło, aby Shizuo niekontrolowanie zacisnął dłonie z powrotem w pięści.
- Kurwa, Shizuo! – warknąłem dość głośno, starając się szybko wyrwać rękę z jego uścisku.
Był na tyle zszokowany tym, co właśnie zobaczył, że nawet nie przeprosił.
- To był…?
- Mhm – mruknąłem, przyglądając się swojej ręce.
Gdy doszedłem do wniosku, że debil niczego mi nie złamał, w duchu odetchnąłem z ulgą i przeniosłem wzrok na Shizuo.
Skinąłem głową. – To był właśnie Freddy.
Nie wiedząc jak inaczej mogę pomóc – a biorąc pod uwagę obecne zdenerwowanie Shizuo jakoś pomóc musiałem – podszedłem do łóżka Kasuki i zacząłem nim lekko potrząsać.
- Co robisz? – Shizu-chan brzmiał tak, jakby w każdej chwili był gotów odsunąć mnie od swojego brata.
- Budzę go – odpowiedziałem krótko, w dalszym ciągu delikatnie potrząsając i szturchając śpiącego chłopaka. Nieco klepałem go też po policzkach, ale wyglądało na to, że podali mu coś naprawdę silnego. – Cholera – syknąłem.
Odsunąłem się od Kasuki i spojrzałem na Shizuo. Wyglądało na to, że bardzo chciał coś zrobić, ale nieszczególnie wiedział co. Szczerze powiedziawszy to ja sam też nie wiedziałem.
Skoro nie dało się go obudzić, to trzeba by jakoś odciągnąć od niego Freddiego.
Zamknąłem oczy i powoli nabrałem do płuc powietrza. Na to był raczej tylko jeden sposób.
- I co teraz?
Lekko pokręciłem głową na boki. – Nie wiem.
- Zawsze wszystko wiesz, a teraz kiedy naprawdę byś się do czegoś przydał, potrafisz powiedzieć tylko „nie wiem”? – prychnął, wyraźnie tracąc nad sobą kontrolę.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na niego z ukosa.
- Może tak dla odmiany to ty wykazałbyś się inteligencją?
Shizuo groźnie zmrużył oczy. – Ja nie mam z tym nic wspólnego, to ty ściągnąłeś tę zarazę!
- Myślisz, że sobie tego wszystkiego życzyłem? – niechcący też podniosłem głos i nieco się do niego przysunąłem.
- Zazwyczaj właśnie tego sobie, kurwa, życzysz. Cudzego nieszczęścia.
- Ale nie własnego! – znowu się uniosłem. – Naprawdę uważasz, że to działa jak choroba, którą można kogoś zarazić? – prychnąłem. – Bo jeśli tak, to czemu ty sypiasz spokojnie, co? Na moim miejscu przynajmniej miałbyś większe szanse na przeżycie.
Oceniając po tym, jak mocno pulsowała jego skroń, moje słowa i tak już nie miały znaczenia. Nawet jeśli mnie słuchał, to i tak był zbyt wkurwiony, aby mnie rozumieć. Dlatego niedziwne, że chwilę później poczułem świst powietrza przed twarzą. Gdybym się w porę nie odsunął, właśnie bym oberwał. Oberwałbym tak mocno, że prawdopodobnie odleciałaby mi głowa.
Przez to, że pięść Shizuo z niczym się nie zderzyła, poleciał on do przodu. Stracił równowagę i upadł na czworaka. Przez chwilę jeszcze ciężko dyszał, wpatrując się w podłogę i prawdopodobnie starając przy tym nieco uspokoić. Potem usiadł na ziemi i spojrzał na mnie nieco bezradnie.
- Też nie wiem co robić, Shizu-chan – powiedziałem spokojnie. – Okej? Obaj jesteśmy w kropce. Razem.
Cicho się zaśmiał i pokręcił głową na boki.
- Nieszczególnie mnie to pociesza – mruknął cicho.
- Mnie też nie, – odwzajemniłem uśmiech. – ale taka jest prawda.
Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. Shizuo jeszcze przez parę sekund siedział na ziemi z drobną zmarszczką między brwiami, ale chwilę później podałem mu dłoń i pomogłem wstać.
- Możemy tylko liczyć na to, że ten mój durny plan wypali – westchnąłem, po czym z zamyśleniem spojrzałem na śpiącego Kasukę i jego świeżą ranę. –Chociaż sam powoli zaczynam w to wątpić.
Shizo niepewnie skinął głową.
- Musi się udać – powiedział.
Chciałem mu powiedzieć, że nie może mieć co do tego pewności, ale gdy tylko rozchyliłem usta, do pokoju weszła jego mama z dwoma papierowymi kubkami w rękach. Zamknąłem buzię.
- Trzymaj – powiedziała, podając mu czekoladę.
Spojrzała na mnie kątem oka, a potem znowu na Shizuo i znowu na mnie.
- Chyba się znowu nie biliście, co? – spytała.
Jeden z kącików moich ust delikatnie uniósł się w górę. Najwyraźniej słyszała nasze krzyki.
Blondyn pokręcił głową na boki.
- No tak.. wtedy raczej coś byłoby zepsute – mruknęła, rozglądając się dookoła. – Ale zachowujcie się jak grzeczne dzieci i chociaż w szpitalu się nie kłóćcie, okej?
Shizuo lekko się uśmiechnął, gdy usłyszał część o „grzecznych dzieciach”.
- Okej – mruknął.
- Właśnie… - mruknęła cicho, nagle sobie o czymś przypominając. – Zapomniałam przynieść ci cukru.
Shizu-chan tylko machnął ręką i powiedział, że przeżyje bez. Ja natomiast zerknąłem kątem oka na wciąż śpiącego Kasukę i kiedy przypomniałem sobie o jego nowopowstałym zadrapaniu na szyi, przesunąłem się nieco w bok. Chciałem jakoś zasłonić go Namiko i tym samym nieco przysunąłem się do Shizuo. Spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, ale Namiko kompletnie nie zwróciła na to uwagi, ponieważ w dokładnie tej samej chwili zaczął dzwonić jej telefon.
- A, to tata – powiedziała, patrząc na ekranik swojej komórki. – Pewnie zapomniał jaka sala, pójdę po niego – uśmiechnęła się lekko i odebrała telefon, wychodząc z pokoju.
Odetchnąłem z ulgą.
- Co z zadrapaniem? – spytałem cicho, skinieniem głowy wskazując w stronę Kasuki.
Shizuo zmarszczył brwi, gdy zorientował się o czym mówię. Najwyraźniej też nie miał pojęcia.
- Znając życie twoja mama pewnie pomyśli, że to ja. W końcu jestem jedyną osobą w pobliżu, która zawsze nosi przy sobie scyzoryk, a ona dobrze o tym wie.
- Prędzej zdziwi się na widok nowego bandaża albo plastra niż zadrapania… zresztą, to niekoniecznie musi być twoja wina. Nie zachowujesz się dziś przy niej jak dupek, więc pewnie tak nie pomyśli. Kasuka równie dobrze mógłby się podrapać przez sen, rana nie jest głęboka.
Skinąłem głową, tym samym przyznając mu rację. Przeniosłem ciężar ciała na pięty, a potem z pięt z powrotem na palce, po czym schowałem ręce do kieszeni.
- To w takim razie przejedź jego palcem po ranie, żeby miał trochę krwi pod paznokciami, a ja idę siku – powiedziałem i po tym jak Shizu-chan skinął głową, wyszedłem z pokoju.
Rozejrzałem się dookoła. Nie wiedziałem gdzie na tym oddziale znajdują się toalety, więc musiałem się trochę pokręcić dookoła, aż w końcu znalazłem wiszący na ścianie znaczek ze strzałką.
Wszedłem do łazienki i podszedłem do pisuaru. Oprócz mnie w łazience była tylko jedna osoba. Facet około czterdziestki, prawdopodobnie jeden z odwiedzających. Mył ręce.
Cicho westchnąłem. Miałem w głowie pustkę. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko i było tego za dużo. Trudno było mi się dostosować. Najpierw byłem w tym wszystkim sam, wmieszałem w to Kadotę, potem Shizu-chana – i jakby tego wszystkiego było mało, teraz jeszcze dołączył się Kasuka.
Lekko się do siebie uśmiechnąłem. Tak prozaiczna czynność jak sikanie prawdopodobnie nie pasuje do tego typu poważnych rozmyślań. Wszystko to było zdrowo popierdolone, ale… mówi się trudno.
Zapiąłem rozporek od swoich spodni i poszedłem do umywalek umyć ręce. Facet, który wcześniej przy nich stał, zdążył już wyjść.
Cholera, jak pomóc Kasuce, skoro nie da się go obudzić? Nic nie przychodziło mi do głowy. Przecież to, że pójdę spać, wcale nie znaczy, że jakoś magicznie odciągnę od niego Freddiego. Doskonale wiedziałem, że to tak nie działało. Skurwiel potrafił łączyć nasze sny, więc tak samo jak zrobił to z tą dwójką ćpunów z 3-C – ja mogłem błądzić po jakieś zapyziałej kotłowni, a on mógł w tym czasie powoli mordować kogoś innego.
Westchnąłem. Sytuacja, w której się znajdowaliśmy nie była zbyt ciekawa. Cała nasza trójka – ja, Shizu-chan i Kasuka siedzieliśmy w tym gównie razem. Niestety. No, właściwie to bardziej adekwatne byłoby powiedzenie, że po uszy w gównie siedziałem ja z Kasuką, a Shizu-chan był powolutku przeze mnie do tego bagna wciągany.
Tak czy inaczej… było źle. Kasuka mógł w każdej chwili zostać zabity.
Kiedy wycierałem ręce w spodnie – niestety skończyły się papierowe ręczniki – usłyszałem odgłos otwierających się z hukiem drzwi. Niekontrolowanie się wzdrygnąłem i kiedy w znajdującym się przede mną lustrze zobaczyłem, że drzwi do jednej z kabin są otwarte, szybko odwróciłem się za siebie.
Nagle zaczęło śmierdzieć, naprawdę strasznie śmierdzieć i wcale nie był to zwykły łazienkowy odór gówna i szczochów, jaki czuje się na przykład w toaletach na stacji metra.
Śmierdziało spalenizną.
Przyłożyłem wierzch dłoni do twarzy, chcąc jakoś zakryć sobie przy tym nos i zacząłem rozglądać się dookoła. Podszedłem bliżej do kabiny, której drzwi wcześniej same się otworzyły. Poza tym, że było cholernie brudno i strasznie śmierdziało, to na wewnętrznych ścianach kabiny wypisane były czyjeś nazwiska.
Było ich tak dużo, że niektóre na siebie nachodziły. W dodatku część była skreślona. Dalej przyciskając wierzch dłoni do nosa i marszcząc z obrzydzenia nos, zacząłem starać się je odczytać. Większości nie znałem, ale…
Heiwajima Shizuo
Orihara Izaya
Orihara Kururi
Orihara Mairu
Heiwajima Kasuka
To… jego lista?
Rozejrzałem się jeszcze dookoła, omiatając wzrokiem przerażającą ilość nieznanych mi nazwisk – część skreśloną, część nie. Prawdopodobnie imiona dwójki kolegów Takashiego też się gdzieś tu znajdowały.
Kiedy patrzyłem na ściankę kabiny znajdującą się po mojej lewej, z drugiej strony usłyszałem ciche skrobnięcie. Nie mając pojęcia czym był ten dźwięk, odwróciłem się w tamtą stronę.
Imię Shizuo przecinała głęboka rysa. Kiedy to zobaczyłem, coś podskoczyło mi do gardła, ale zanim w ogóle zdążyłem pomyśleć o wyjściu z kabiny, drzwi z hukiem się zamknęły, odcinając mi tym samym drogę.
Zasnął? Ja zasnąłem? Obaj śpimy? Kurwa, nie wiem. Nie wiem, ale muszę stąd.. wyjść.
Nie wiedząc co innego zrobić, zacząłem walić w drzwi. Nie dało się ich otworzyć w normalny sposób, więc starałem się je jakoś wywarzyć i po chwili nawet zacząłem je kopać, ale niczego to nie dawało.
- Kurwa! – wrzasnąłem ze zirytowania.
Serce zaczęło walić mi tak szybko i mocno, że czułem jego uderzenia w całym ciele.
- Freddy!
Oczywiście krzyczenie i kopanie drzwi nie przynosiło żadnych efektów.
- Ugh! – warknąłem z wkurwienia i ponownie spojrzałem na skreślone imię Shizuo.
Zadarłem głowę do góry. Działając pod wpływem impulsu, opuściłem klapę i na niej stanąłem, a potem oparłem jedną z nóg na spłuczce i podskoczyłem, chcąc tym samym górą przejść do kabiny obok. Jej drzwi nie były już zamknięte i gdy tylko się tam dostałem, szybko wybiegłem z łazienki i skierowałem się w stronę pokoju Kasuki.
Byłem tak zajęty myśleniem o tym czy Shizu-chan żyje czy nie, że nie zastanowiło mnie nawet to, czemu korytarze są kompletnie puste i czemu farba ze ścian miejscami poodchodziła, odsłaniając znajdujące się pod nią cegły. Po prostu biegłem. Całe moje ciało mrowiło i coś skręcało mi się w brzuchu.
- 1, 2, Freddy już cię ma~
Kiedy poczułem czyjś dotyk na ramieniu, szybko odskoczyłem na bok. Spodziewałem się zobaczenia Freddiego, ale głos, który zaśpiewał tę głupią wyliczankę z całą pewnością do niego nie należał. Osoba, która mnie dotknęła, uśmiechnęła się na mój widok, odsłaniając przy tym pokryte krwią zęby. Krew spływała jej po podbródku tak samo jak wtedy, gdy Freddy ją zabijał, a z rozciętego brzucha wylewały się organy.
Nie mogłem się ruszyć. Wiedziałem, że nie mam czasu i muszę się spieszyć, ale mimo to tylko patrzyłem na nią w osłupieniu. Patrzyłem jak stoi, prawie przydeptując sobie przy tym własne flaki i powoli podchodzi do mnie bliżej. Chcąc się od niej odsunąć, plecami przywarłem do jednej ze ścian
- 3, 4 lepiej zamknij drzwi – kiedy Aka to wyśpiewała, znajdujące się niedaleko od nas drzwi do pokoju Kasuki, tak samo jak i każde inne otwarte drzwi na korytarzu, głośno się zamknęły.
To sprawiło, że nieco się otrząsnąłem. Zapominając o tym, że tak właściwie to mam przed sobą martwą osobę, szybko podbiegłem do drzwi, które przed chwilą się zamknęły.
Tak samo jak w przypadku drzwi w toalecie – nie byłem w stanie ich otworzyć.
- Shizu-chan! – krzyknąłem, uderzając w drzwi pięściami i mając nadzieję, że mnie usłyszy.
Kiedy usłyszałem za sobą rozbawiony śmiech Aki, zmarszczyłem ze zdenerwowania nos, odsłaniając przy tym zęby.
- Shizuo!! – wydarłem się, napierając przy tym na klamkę całym ciężarem swojego ciała. Uderzyłem w drzwi kolanem, ramieniem, kopnąłem je, uderzyłem. Nic. Były jak ze stali.
Aka dalej stała za mną i się śmiała.
- Zamknij się! – warknąłem na nią głośno.
Kiedy usłyszałem cichy plask, spojrzałem na nią z nad ramienia. Znowu coś wyleciało jej z brzucha i starając się nie zwracać na to uwagi, dalej waliłem w drzwi.
- Shizuo! Shizuo, otwórz drzwi!!
Wołałem go tak głośno, że aż czułem, jak zdzieram sobie przy tym gardło.
- 5, 6, weź swój krucyfiks – wymruczała, nadal przy tym chichocząc. Zupełnie jakbym był jakimś komikiem i moje zachowanie ją bawiło. – Chyba pierwszy raz widzę u ciebie takie przejęcie – powiedziała do siebie.
- Zamknij się!
Jeszcze raz uderzyłem pięścią w drzwi, po czym oparłem o nie czoło. Czułem się bezradnie.
- Kurwa – syknąłem cicho.
- Oi, wystarczy poprosić.
Kolejny plask spadającego na ziemię organu usłyszałem już bliżej, ale tym razem nawet się nie odwróciłem. Kiedy zobaczyłem jak Aka wyciąga rękę w stronę klamki, odsunąłem czoło od drzwi, patrząc na nią z lekkim zdziwieniem. Zmrużyłem oczy.
- Nie wmawiaj mi, że jesteś aniołkiem, który chce mi pomóc – warknąłem i mocno uderzyłem ją łokciem w klatkę piersiową.
Aka poleciała do tyłu i upadła na ziemię. Leżała w swojej krwi i wnętrznościach, głośno się przy tym śmiejąc i dalej śpiewała wyliczankę. W prawej dłoni trzymała nóż, więc tak jak się domyślałem, wcale nie chciała otworzyć dla mnie drzwi.
Zresztą, to nawet nie była Aka.
Aka nie żyje.
We śnie czy nie – po prostu jej nie ma.
Zacisnąłem dłonie w pięści i ostatni raz z całych sił uderzyłem ramieniem w drzwi.
Czując lekkie uderzenie w głowę, natychmiast spiąłem wszystkie swoje mięśnie i szeroko otwierając przy tym oczy, zacząłem rozglądać się dookoła.
- Shizuo-kun! – Hayakawa stukał siedzącego przede mną Shizuo, książką w głowę. – Oi, nie śpij na lekcji, słyszysz?
Podczas gdy ja dalej nie miałem zielonego pojęcia co się dzieje i powoli dochodziło do mnie, gdzie się w ogóle znajduję, Hayakawa dalej starał się obudzić Shizu-chana.
- Izaya, co ci? – spytał mnie cicho Shinra z dość głęboką zmarszczką między brwiami. Widząc zwinięty w kulkę papierek na jego ławce, który wcześniej do siebie rzucaliśmy, szybko zrozumiałem, że to co wcześniej działo się w szpitalu było tylko snem i razem z Shizu-chanem musiałem zasnąć na lekcji, ale..
Spojrzałem na dalej starającego się obudzić Shizuo Hayakawe, po czym szybko wstałem z ławki i gwałtownie szarpnąłem blondyna za tył jego mundurka. Doskonale wiedziałem, że miał za twardy sen, aby obudziło go zwykłe stuknięcie książką i wołanie.
- Nghh.. – mruknął.
Szarpnąłem jeszcze raz.
- Izaya, zachowuj się! – upomniał mnie Hayakawa.
I jeszcze raz. Tym razem zrobiłem to tak mocno, że przypadkiem aż zwaliłem Shizuo z ławki. Upadł na ziemię z głośnym „uooh!” zaskoczenia, po czym rozglądał się po klasie z takim zdziwieniem, jakby właśnie się urodził. Ja prawdopodobnie miałem przed chwilą na twarzy takie samo zdziwienie.
Kiedy zobaczyłem, że jego koszula jest rozcięta, mocno zacisnąłem dłonie w pięści. Biały materiał był zabrudzony krwią i wyraźnie widziałem świeżą ranę, która przecinała bliznę po tej zadanej przeze mnie w zeszłym roku.
Po szkole poniósł się dzwonek na przerwę, jednak przez całe to przedstawienie, wszyscy dalej siedzieli na swoich miejscach – z wyjątkiem mnie i Shizu-chana oraz stojącego obok nas nauczyciela oczywiście.
- Izaya, kiedy to zrobiłeś? – spytał Hayakawa.
Wiedząc, że rozsądniej będzie się nie wykręcać, powiedziałem. – Kiedy pisał pan notatkę na tablicy.
- W pewnym sensie cię podziwiam, że go nie zamordowałeś i grzecznie przesiedziałeś całą lekcję, Shizuo-kun – mruknął z obojętnością, po czym ciężko westchnął. – Dobra, Orihara do dyrektora, Heiwajima do pielęgniarki, a reszta niech zapiszę sobie, że zadaniem domowym są zadania ze strony trzydziestej ósmej.
Po tym jak nauczyciel to powiedział, wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać, jak na normalnej przerwie. Ja natomiast podszedłem do Shizuo i podałem mu rękę. Kiedy już wstał, nadal nie puszczałem jego dłoni i nieco go za nią pociągnąłem, żeby się nachylił.
- Też ci się to śniło? To w szpitalu? – powiedziałem mu na ucho, a on lekko skinął głową. – I to Freddy ci to zrobił, tak?
- Tak, ale-
- „Ale” będzie potem – mruknąłem, odsuwając się od niego i zacząłem go ciągnąć w stronę wyjścia z klasy.
- Izaya, co wy..? – kiedy podszedł do nas Kishitani, szybko przerwałem mu w połowie pytania.
- Pogadamy jutro, Shinra – rzuciłem na odczepne.
Tym razem nie braliśmy z Shizuo plecaków i od razu skierowaliśmy się w stronę szatni, żeby zmienić buty.
- Widziałem jego listę – powiedziałem mu po drodze.
- Jaką listę? – spytał, marszcząc przy tym brwi.
- Kiedy byłem w łazience, była wydrapana na ścianach. Imiona i nazwiska. Uczniowie z 3-C, Aka, Kadota, ja, ty, Kasuka, moje siostry. Imiona osób, które już zabił były skreślone – wyjaśniłem szybko, wyciągając z szafki swoje buty i podałem mu też jego. – Twoje też było skreślone.
Kiedy ja starałem się zawiązać buty najszybciej jak tylko mogłem, on grzebał się jak mucha w smole, najwyraźniej powoli to wszystko analizując i nadal nie mogąc w to uwierzyć. Właściwie to mu się nie dziwiłem. W końcu to pierwszy raz, kiedy śnił mu się Freddy.
- Czyli to.. to ty waliłeś w drzwi?
- Nie słyszałeś jak cię wołałem? – zdziwiłem się.
Pokręcił przecząco głową.
- Tyle ze zdzierania sobie gardła – westchnąłem ze zirytowaniem, po czym przyjrzałem się Shizuo. – Czekaj – mruknąłem i zapiąłem mu marynarkę od mundurka, aby tym samym chociaż częściowo zasłonić zakrwawioną koszulę. – Dobra, jakoś ujdzie..
Kiedy Shizu-chan zmienił buty, obaj szybkim krokiem wyszliśmy ze szkoły, tym razem też kierując się na stację metra. Z uwagi na to, że większość osób była jeszcze w pracy lub w szkole w metrze nie było tłumów i tak jak we śnie, z łatwością znaleźliśmy miejsca do siedzenia.
- Mówiłeś, że Aka też była na liście?
Skinąłem głową, oszczędzając sobie precyzowanie, że właściwie to niedawno ją widziałem.
- Co się właściwie stało, huh? – spytałem, chcąc jakoś zmienić temat.
Shizuo najwyraźniej nie zrozumiał o co tak dokładnie mi chodziło, więc pokazałem na jego klatkę piersiową.
- Mam zacząć wątpić w to, że jesteś w stanie wygrać z Freddym? – spytałem nieco żartobliwie.
- Gdyby obok nie było Kasuki, nie musiałbym się powstrzymywać i bez oporów rozwalił wszystko dookoła – warknął, wyraźnie zdenerwowany na samo wspomnienie tego. – Wkurzający jest ten Freddy – zacisnął dłonie w pięści. – Gorszy od ciebie.
Zaśmiałem się cicho i krótko, choć żadnemu z nas wcale nie było do śmiechu.
- Wyjątkowo przyznam ci w czymś rację – westchnąłem, odchylając się nieco aż moje plecy nie zetknęły się z oparciem siedzenia.
Rozejrzałem się dookoła. Ogółem to usiedliśmy w najbardziej oddalonym od innych pasażerów miejscu. W końcu nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek nas podsłuchiwał.
- A co z Mairu i Kururi? Przecież.. to jeszcze dzieci – mówiąc to, z niedowierzania pokręcił głową na boki.
- Najwyraźniej go to nie obchodzi.
- Zabiję gnoja – warknął Shizu-chan i zacisnął dłonie w pięści jeszcze mocniej.
Rozejrzałem się dookoła. Ogółem to usiedliśmy w najbardziej oddalonym od innych pasażerów miejscu. W końcu nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek nas podsłuchiwał.
- A co z Mairu i Kururi? Przecież.. to jeszcze dzieci – mówiąc to, z niedowierzania pokręcił głową na boki.
- Najwyraźniej go to nie obchodzi.
- Zabiję gnoja – warknął Shizu-chan i zacisnął dłonie w pięści jeszcze mocniej.
- To dobrze – mruknąłem cicho, zadowolony z tego, że jest ktoś, kogo Shizu-chan nienawidzi bardziej ode mnie. Jeszcze bardziej zadowolony byłem z faktu, że tą osobą był Freddy.
- Kto jeszcze był na liście?
- Ludzie, których nie znam – wzruszyłem ramionami.
- Mam rozumieć, że twoja miłość do ludzi nagle gdzieś się rozpłynęła i masz to w dupie? – prychnął nieco sarkastycznie.
- Nadal ich kocham i w pewnym sensie naprawdę irytuje mnie fakt, że Freddy zabija coś co należy do mnie – westchnąłem. – ale taka kolej rzeczy. Rodzimy się, zabijamy nawzajem, umieramy. Ludzie tak mają.
- Jesteś popierdolony.
- Dziękuję – powiedziałem nieco żartobliwie, cicho się przy tym śmiejąc. – ale ciebie nie pozwolę mu zabić, Shizu-chan, więc nie nastawiaj się na umieranie, okej? Jesteś potworem, więc ty nie kwalifikujesz się do tego schematu.
Lekko zmrużyłem oczy i cicho syknąłem z bólu, kiedy Shizu-chan nachylił się w moją stronę i stuknął swoim czołem w moje.
- Powiedz wprost, że byś tęsknił, gdybym zginął, co? – mruknął z lekkim wkurzeniem w głosie, nadal się ode mnie nie odsuwając.
Przez chwilę patrzyłem mu w oczy i lekko się do niego uśmiechnąłem.
- Może bym tęsknił – powiedziałem w końcu. – Tak trochę. Ewentualnie.
Odsunąłem się od niego i cicho zaśmiałem, gdy o czymś pomyślałem.
- Co cię bawi? – spytał.
- Zakład o to, że tym razem twoja mama też zapomni o cukrze?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gdyby ktoś miał WTF odnośnie tego, czemu "będziesz do mnie teraz mówił nii-san?" zamiast "będę do ciebie teraz mówił nii-san?" toooo Izaya jest starszy od Shizuo.
Bo o ile Shizuo jest ze stycznia, a Izaya z maja - to Izaya urodził się w 1979/1985/1986 (roczniki idą po kolei nowelka, manga, anime), a Shizuo urodził sięęęęę w 1980/1986/1987 (roczniki też idą po kolei)
Wyciągać kalkulatory i liczyć.
Na początku byłam tym zdziwiona, tak samo jak inni ludzie z tumblra, których rozmowy czytałam.
Ale powiem wam, że Izaya pasuje na starszego B) tym bardziej, że wypomina Shizusiowi to, że jeszcze nie dojrzał xDD wszystko od razu nabiera więcej sensu.
I teraz pytanie~~? kogo wysłali do przedszkola wcześniej/później? Shinra ma te same roczniki co Izaya, więęęc - wniosek: Shizuo wysłali wcześniej. Hehehe, najmłodszy w klasie, a wszystkich bił <3 słodko~~ =3=
Ale powiem wam, że Izaya pasuje na starszego B) tym bardziej, że wypomina Shizusiowi to, że jeszcze nie dojrzał xDD wszystko od razu nabiera więcej sensu.
I teraz pytanie~~? kogo wysłali do przedszkola wcześniej/później? Shinra ma te same roczniki co Izaya, więęęc - wniosek: Shizuo wysłali wcześniej. Hehehe, najmłodszy w klasie, a wszystkich bił <3 słodko~~ =3=
Kyaaaaaa!!!! Musiałam powstrzymywać się przed krzykiem w autobusie, w którym odkryłam ten wspaniały rozdział xD KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lin-chan
Boskie, czekam na reszte. Mam nadzieje że uda im się pokonać Freddy (nie umiem tego odmienić). Życzę weny. Hwaiting
OdpowiedzUsuńOch tak! Doczekałam! Rany boskie, ta akcja w szpitalu była świetna! Rany, jak się wystraszyłam, gdy Shizuo został skreślony. Izaya tak subtelnie go podchodzi... Jak pokonają Freddy'ego? I czy w ogóle im się uda? Czy wrócą do siebie po wszystkim? Te retrosy wcześniej były takie cudowne! Czekam na kolejny tydzień!:3
OdpowiedzUsuńŻycie!!! Tak bardzo kocham to opowiadanie <3 Jak zwykle piękne, nic dodać nic ująć :)
OdpowiedzUsuńTo było tak genialne, że brak mi słów ^.- (A a to się rzadko zdarza). Weny, czasu i pogody tak pięknej jak w podkarpackim :) ~Midnight
OdpowiedzUsuńNo, no. Nie było w niedzielę, jestem zła :<
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy mam być nadal o to wkurwiona, czy odpuścić i zachwycać się rozdziałem xd
Ale postawię na swoją niezachwianą dumę i będę zła. Nie zmienia to jednak faktu, że rozdział mi się podobał. Oczywiście miałam rozkminę "kiedy oni do cholery zasnęli?", "Shizu-chan nie żyje?!"
I oczywiście kurwicy dostałam, jak Freddy skreślił jego imię, a potem nauczyciel nie mógł go dobudzić. Tak więc czemu Shizu-chan jeszcze żyje?
Strasznie podoba mi się jak piszesz, tak...ładnie? No, po prostu masz talent. Osobiście nie umiem tak "naturalnie" pisać, stanowczo wolę czytać. Wiec podziw.
Może zacznę się podpisywać chociażby pseudonimem, bo oczywiście nowego konta na czymkolwiek dostępnym do pisania komentarzy nie chce mi się zakładać. Poplątałam, ale mniejsza~
Menda~
Ja tu z zapartym tchem siedzę, a tu co? Sen! W sumie nawet nie wiem, czy jestem bardziej wkurzona czy zaskoczona takim obrotem spraw. Tu się kłócą, tu się miłość ujawnia... Genialna jesteś, wiesz?
OdpowiedzUsuńAle tak w ogóle, skąd wytrzasnęłaś to, że Shizu jest młodszy od Izayi? Bo jeśli o mnie chodzi, to znalazłam, że są z tego samego roku. No i na początku Shizu miał rok więcej niż Izaya z tego względu, że akcja zaczyna się w kwietniu, a Izaya jest z maja... Skąd żeś to wytrzasnęła? Podaj mi stronę czy coś, gdzie to pisze, bo chcę to sama zobaczyć.
I w ogóle to weny życzę :)
durarara.wikia.com.
UsuńNie polska wikia, tylko angielska
http://rukazaya.tumblr.com/post/115098150527/i-dont-know-if-this-is-true-but-in-durarara
UsuńNo i jeszcze tutaj o tym jest. Zresztą, nawet jeśli to nieprawda, to w ff mogę zmieniać wszystko jak tylko chcę xD Shizuo mógłby mieć nawet i fioletowe włosy~~ po prostu robi się z tego przez to lekkie AU, ale skoro to ff już jest cross-overem to co mi taam xP
Hęęę... No, faktycznie. Zwracam honor i w ogóle.
UsuńW sumie to nawet gdzieś znalazłam dj, jak Izaya jest korepetytorem Shizu. I ktoś zrobił opowiadanie, jak to Izaya jest w gimnazjum, a Shizu liceum... Czy coś takiego to było. Nie pamiętam już dokładnie :P
W każdym razie, honor zwracam :)
Noe nieźle Shizu-chan...nieźle :3 Tag bardzo zuy...bił wszystkich, taki gnój mały.. ;-; Co wgl?! XD Normalnie uwielbiam jak to opowiadanie jest napisane. :/ Lepsze od ostatniej książki jaką czytałam ;-; Jak to możliwe?? Zagadka dzieciństwa~ :D
OdpowiedzUsuńCzyli...to wszystko im się śniło? o.o To trochę tak jakby Kasuka miał sen w śnie Izayi i Shizuo...paradoks umysłowy... Nie żeby cuś ;)
Czekam na następny rozdział. :*
Pozdrawiam i weeny życzę X3
O lel, ale szok XD Przez chwilę myślałam, że naprawdę będziesz potworem i zabijesz Shizuo. Wtedy to bym do ciebie przyjechała i osobiście bym cię udusiła. Gołymi rękami. A potem bym odjechała, jak gdyby nigdy nic xD Ale spokojnie, Shizuo żyje, więc i ty będziesz żyła. Ale powiem ci, że się niesamowicie zdziwiłam, kiedy się okazało, że to sen. Ale skoro to był sen... To znaczy, że Shizuo może umrzeć .___. Mam nadzieję, że Kasuka nie umrze. Już Kadota umarł i to było za dużo.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział! Powodzenia w dalszym pisaniu i miłego dnia!
Jestem nie czula ale...zabij Kasuke xD nie zebym go nie lubila ale on mi tu nie pasuje ;_; Wredna jesteś, kończysz w takich momentach i robisz takie skoki w scenach, ze za chwilę nie będę wiedziała co jest rzeczywistością a co snem ;_; i tak Cię kocham ;* Ale to czekanie na rozdziały ,niemal codziennie na fonie sprawdzam czy czegoś nie dodałas xD ostatnio nie miałam czasu bo bierzmowanie ale jak znajduję czas to szukam rozdziałów ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam AleksisAlone :*
Ledwo powstrzymałam się przed piskiem, kiedy zobaczyłam ten rozdział *.*
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że mi Shizusia zabijesz! Rozdział mega ^.^
Masz talent!
Też chcę tak pisać *.*
Dawaj mnie tu natychmiast nexta! xD
Weny :*
Isabelle West
Nie umiem się w sobie zebrać, żeby napisać coś z większym sensem, poprzeć swoją opinię konkretnymi argumentami i w ogóle tak ładnie, składnie oraz poprawnie, więc wybacz mi.
OdpowiedzUsuńTo był chyba (dla mnie) najbardziej feelsowy rozdział tego ff jaki do tej pory dodałaś. Widząc skreślone imię Shizusia miałam ochotę wyrzucić komputer przez okno, bo: jak to, moje Durararowe alter ego umiera? Spięłam się w sobie i jednak doczytałam do końca i wreszcie mogę odetchnąć z ulgą. Na razie.
Zastanawia mnie, jakim cudem potworek nadal żyje?
Życzę ci dużo weny, chęci, czasu, jejku, wszystkiego! I rozwijaj się nadal, bo piszesz świetnie.
Hm, skoro nikt mnie nie zna, to należałoby się przedstawić, prawda? :)
OdpowiedzUsuńWięc witaj, o to ja, twoja nowa i totalnie niekompetentna czytelniczka xD
Od teraz będziesz jedną z moich pisareczek, z którymi trwam i trwam do końca (mam taką nadzieję, bo na razie jedno w czym jestem trwała, to miłość do yaoi i uprzykrzanie życia mojej koleżance, mówiąc, że jest ruda xD) Tak więc twój pseudonim jest cholernie trafny, miszczu xD
Miszu-Miszczu, spostzegawcza ze mnie istota, nie? XD
Dobra, koniec wydurniania się.
Czytając twoje poprzednie opka, miałam wielokrotnie ochotę zatłuc Ize za jego chamstwo i podłość a Shizusia za to, że na to nie reaguje. I ch** mnie to, że dzieciaczek się zabujał...
Co do tego opa, to jest takie. ..lekkie :) Czuć tu, że bohaterzy nie nienawidzą się aż tak bardzo. Ogółem jest lekkie, bez tego całego gadania Izy i robienia z siebie szaleńca... No aż miło normalnie:3
A, ty mi więcej nie wyskakuj, z takim przekreślonym imieniem tej farbowanej małpy, bo przyjdę normalnie i utnę ci, te kochane paluszki, które tak świetnie piszą. A mówiąc już o ucinanie, panie Freddy, kochany, możemy podać sobie rączki. Ja też kocham noże i mam w ich wiele, a jeden zawsze trzymam przy sobie, yhyhy xD
Tsaaa a moja matka uważa mnie za psychopatkę xD
Oooo a to zdziwienie, wcale nie jestem taka milusia xD
Dobra, skończę już zalewać cię potokiem bezmyślnych słów. Pisz pisz.
- Lady Darkness, która zaraz będzie mieć minę typu: o żyż w mordę, ake dluge O.o
Normalnie zaraz bedziemy wlamywac sie w sny we snie itd jak w Incepcji XD
OdpowiedzUsuńTak mi sie ten film skojarzyl.
Woow
To jest tak.. no.. nie wiem no... nie mam slowa... swietne to za malo...
ciekawosc mnie zzera jak to wszystko sie skonczy.
Czekam na next <3
Proszę jeśli to nie problem to napisz kontynuację lub jak doszło do sytuacji opisanej tu; http://centrum-mangi.pl/Take-me-Out-Durarara/ (wiesz całe opowiadanie lub one-shot'a czy co tam innego). Będę bardzo wdzięczna jeśli powiadomisz mnie czy zechcesz coś takiego napisać czy nie. A i twoje op bardzo mi się podobają dlatego mam taką prośbę.
OdpowiedzUsuńW oczekiwaniu na kolejny rozdział przeczytałem całe "Widzieć świat twoimi oczyma".. Proszę pospiesz się z tym 9 rozdziałem :c
OdpowiedzUsuńEwentualnie możesz wsadzić tą scenę do któregoś ze swoich opowiadań. Ale błagam cię na kolanach jeśli możesz to napisz coś do/z tej mangi.
OdpowiedzUsuńCześć! Nazywam się Akari i niedawno natrafiłam na twojego bloga. Muszę powiedzieć iż dalej jestem w trakcie czytania twoich historii, jednak co do tej to jestem na bieżąco. Notka bardzo mi się spodobała tak jak i twój styl pisania, poza tym masz ciekawe pomysły i no nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć, jakoś wena nie natchnęła mnie dziś do komentarzy....
OdpowiedzUsuńPs. Chciałabym zaprosić na swojego bloga, też o Shizayi, http://this-is-nightlife.blogspot.co.uk/ mam nadzieje iż ci się spodoba :)
Yane ;*
Heej :"D Nominowałam cię no Liebster Awards.. :'3
OdpowiedzUsuńNo rozumiem. Szkoła, oceny, obowiązki itp. ALE ŻEBY NIE DAWAĆ ZNAKU ŻYCIA ANI ROZDZIAŁÓW PRZEZ 2 TYGODNIE?! Toż to skandal, ból i cierpienie
OdpowiedzUsuńNie jest mi przykro.
UsuńNo rozumiem, że masz wszystkich w dupie, swoje życie, być może brak weny i inne problemy pierwszego świata ale wiedz, że zajebiście piszesz i wszyscy za Tobą tęsknią więc daj jakieś oznaki życia.
UsuńZawodzenie swoich czytelników zawsze spoko ;3
OdpowiedzUsuńNie jest mi przykro.
UsuńSzczyt bycia męskim narządem dla czytelników został już osiągnięty.
UsuńA Ty jesteś w połowie drogi na ten szczyt.
Tak wiem, nie jest Ci przykro.
Nie będę skakać jak piesek tylko dlatego, że zarzucasz mi bycie chujem. Trudno, ludzie są chujami. Takie życie.
UsuńTak czy inaczej, rozdział będzie, kiedy będzie. Chciałabym, żeby wszyscy rozumieli, że pisanie to moje hobby. Nie będę pisać, kiedy nie mam na to ochoty. Nie tylko dlatego, że nie chcę, a też dlatego, że źle to po prostu wychodzi.
Jeśli ktoś traktuje mnie jak maszynkę do pisania (a coraz częściej się to zdarza), to przepraszam, ale będę chujem.
Ej no, ludzie dajcie spokój. Pisanie to nie jest takie hop siup, do tego potrzebna jest wena, chęci i czas. Myślicie, że Miszu nie ma nic lepszego do roboty tylko ślęczenie przed laptopem i pisanie dla nas rozdziałów? Serio... jak będziecie naciskać i mówić jaka to ona jest be i fuj to straci wszystkie chęci na pisanie. Wiem ze swojego doświadczenia. Jak dla mnie to mogę czekać i nawet rok, bo te opowiadania są tego warte. Więc jeśli chcecie marudzić i robić hejty to sami spróbujcie napisać coś co będzie tak dobre jak np. Widzieć świat twoimi oczyma albo Koszmar. Miszu-sama nie daj się ;^;
OdpowiedzUsuńWstępuję do klubu Obrony Miszu! Jej rozdziały są tak niesamowicie dopracowane, że jeden tydzień to zdecydowanie za mało, a my jej dajemy taki właśnie limit. A do teraz naprawdę porządnie wyrabiała z deadlinem! Widać, po tych cudach na blogu, że pisze z pasją, a te wszystkie komentarze są po prostu chamskie i mogę naprawdę zaboleć. Także ten... odwalić się od Miszu, bo należy jej się trochę spokoju. I jeszcze taki mały sekret na koniec: ludzie w internecie też mają własne życie! (~°o°)~ Ale ciii, nie wiecie tego ode mnie! A więc: zdrowia, szczęścia i weny, (bo pomyślność jest za nudna) Miszu!
OdpowiedzUsuń~ Wierna czytelniczka, Malina
Jako, że ze mnie człowiek konfliktu, to też się dołączę do obrony.
OdpowiedzUsuńLudzie to chyba życia nie mają albo nie wiedzą jak w nim jest, skoro żądają napisania rozdziału wtedy, gdy jest najcięższy okres dla osób, które chodzą jeszcze do szkoły.
Skoro anonim określił już poziom ''męskiego narządu'', to ja określę poziom najgorszej pierdołowatości. Ludzie, którzy się tak zachowują to pierdoły. Cholerne pierdoły. W tym momencie to bardziej wkurwia autora niż mu pomaga. Debile.
A jak się nie podoba to wypierdalać w podskokach, pisać coś własnego, skoro sądzicie, że to takie proste.
A i jeszcze jedno. Miszu na tym nie zarabia. Nikt jej nie określa terminu oddania rozdziału. Robi to, bo to lubi. Więc pyszczki na kłódeczki i czekać spokojnie.
Trzymaj się ciepło Miszu, pisz sobie spokojnie i tak, aby dawało Ci to satysfakcję. ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie mialam neta dluugi czas i nwm czy mam sie cieszyc czy plakac z braku rozdzialu ;-; *chlip* Miszu wroc ;-; Ja rozumiem ze nas nie lubisz xDD i wolisz grac w gry xD ale no mam nadzieje ze zyjesz i starasz sie coś napisac ;*
OdpowiedzUsuń~AleksisAlone
Nie wiem czy czytasz wszystkie komentarze, ale mam nadzieję, że jednak przeczytasz mój. Chciałam powiedzieć, że uwielbiam Twoje opowiadania i w całych internetach nie znalazłam lepiej napisanych historii. Dziękuję za Twoją pracę i za to, że się nią z nami - fanami - dzielisz. Mam nadzieję, że niedługo będzie nowy rozdział, ale absolutnie zgadzam się z tym, że powinnaś pisać kiedy masz wenę, chęci i ogólnie kiedy czujesz potrzebę. Tak więc daj sb na wstrzymanie ile potrzebujesz i trzymaj się ciepło :) Gorąco pozdrawiam i miłych wakacji i Tobie :D
OdpowiedzUsuńWow. Naprawdę dobrze piszesz. Akcja jest spójna i przemyślana, trzyma w napięciu i jednocześnie ma swój humor. Już pomijam, że rozdział 6 czytałam w nocy i potem śnił mi się Freddy, przez co obudziłam się z krzykiem i zaczęłam sprawdzać, czy wszystko mam na swoim miejscu (taka beka, że przygryzłam sobie przez sen wargę i jak poczułam krew to nie zasnęłam do rana 0.0 ). Naprawdę cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga. Zachowałaś jako tako charaktery postaci, z czego się bardzo cieszę, ponieważ gdy czytam wiem, że to są ci konkretni bohaterowie, a nie Twój wymysł :)
OdpowiedzUsuńPunkt dla Ciebie, za praktycznie przyprawienie mnie o zawał, gdy zobaczyłam, że imię Shizuo jest skreślone. Prawie się poryczałam. Postać Freddyego też jest genialna, i ten pomysł że może on zabić we śnie... Arcydzieło. Inspirowałaś się czymś, czy tak z głowy?
Naprawdę dobrze wyszedł Ci również wątek Shizayi. Rozkręca się powoli i nie jest tego przesadnie dużo, dzięki czemu wszystko ładnie się uzupełnia.
Kolejną zaletą jest brak błędów stylistycznych jaki gramatycznych. Czytając tak dopieszczony tekst wiem, że włożyłaś w niego dużo pracy i poświęciłaś mu mnóstwo czasu jak i uwagi. Sama piszę, więc wiem ile czasu to zajmuje.
Mogłabym Cię tak komplementować i komplementować, ale jakbym się rozpisała bardziej, zapewne nie chciałoby Ci się tego czytać. Więc życzę Ci dużo weny i przyjemnie spędzonych wakacji. Pisz szybciutko i nie przejmuj się jak Cię ludzie popędzają - im bardziej to robią tym bardziej doceniają Twoją twórczość, która jest na wysokim poziomie :)
Pozdrawiam
Twoja nowa czytelniczka :)
Masz bloga, czy piszesz dla siebie?
UsuńMeiko, Freddy i cała akcja związana z nim jest inspirowana filmem(filmami) "Koszmar z Ulicy Wiązów" ;) Po obejrzeniu filmu jeszcze bardziej można wejść w klimat opowiadania, poważnie. A i Freddyego udało się autorce idealnie odwzorować(charakter) ♥~
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńIwa Lawliet - mam bloga, ale piszę też dla siebie. Niestety nie piszę Shizayi, ponieważ nigdy nie mogłam się za to zabrać. Kiepsko mi idzie pisanie BL.
UsuńPsycho Murasaki - Skoro tak, to z pewnością obejrzę. Jednak po zapoznaniu się z Freddym wolę oglądnąć to w dzień :)
(Wcześniejszy komentarz usunęłam, bo pomyliłam się w nicku Iwy. Gomenasai )
Kocham to opowiadanie ♥♥ Po prostu uwielbiam^^
OdpowiedzUsuń