~~~~~~~~~~~~~~
"Kostka,
książątko i stara szafa"
Letni, ciepły dzień dla każdego dziecka jest czymś
wyjątkowym. Myśl o coraz to nowszych, ekscytujących przygodach i zabawach z
przyjaciółmi zawsze powodowała, że Roppi nie mógł doczekać się wyjścia na dwór
i niecierpliwie przeżuwał swoje śniadanie. Wesoło machał nogami pod stołem i
podskakiwał na krześle. Wziął do rąk szklankę z sokiem i wypił jej zawartość,
spoglądając raz na mamę, raz na tatę.
- Tsuki ci nie ucieknie – zaśmiał się cicho tata – Jedz
wolniej, bo się zakrztusisz.
- Nie zakrztuszę – powiedział pewnie, szybko przeżuwając
śniadanie i popił je dużą ilością mleka – Mogę już iść? – spytał – Błaaagaaam…
- Jeszcze nie zjadłeś wszystkiego - powiedziała jego mama, patrząc na talerz.
- Mamoo~~ noooo… - stęknął niezadowolony.
Jego mama posłała mu opiekuńcze spojrzenie i delikatnie się przy tym uśmiechnęła - Idź już - powiedziała cicho i podeszła do niego, dając mu całusa w policzek.
- Fuj... - stęknął niezadowolony maluch i zaczął ścierać z twarzy jej szminkę - Masz lepkie usta... To ja idę, papa! - szybko zerwał się z krzesła i wybiegł z domu.
- Tylko nie za długo! - zawołała za nim mama, ale Roppi już jej nie usłyszał.
Szybko wsunął na nogi buty i wybiegł z domu. Nie interesowały go kałuże, w które wdeptywał, jedynie biegł przed siebie. Gdy wreszcie znalazł się pod drzwiami domu Tsukiego, zatrzymał się i nachylił w przód, aby trochę odpocząć. Zadzwonił do drzwi.
- Mamo! Mamo, puść! Roppi przyszedł! - zza drzwi dobiegał stłumiony głos chłopca - Mamo, puść moje włosy! Ała, to boli! Mamo, nooo!
Po chwili drzwi się otworzyły, a stał w nich brązowowłosy chłopiec w okularach i szczotką wplątaną we włosy.
- Tsuki, jeszcze nie skończyłam - mama stanęła za nim i wznowiła rozczesywanie jego brązowych kołtunów, a brunet cicho zachichotał.
- Jeszcze ktoś pomyśli, że mama robi ci krzywdę - skomentował Roppi, odgarniając mu z czoła grzywkę – Proszę pani, czy Tsuki będzie niedługo szedł do fryzjera? – spytał, spoglądając na wciąż czeszącą syna kobietę.
- Właściwie to masz rację, Roppi-kun… Tsuki, czemu nie powiedziałeś, że włosy ci przeszkadzają? Rzeczywiście są za długie… - mówiąc to, rozwiązała swój kucyk i z przydługiej grzywki chłopca zrobiła kituszkę.
Roppi zasłonił usta dłonią i stłumił śmiech na widok Tsukiego w nowej odsłonie.
- M-mamo.. – stęknął chłopiec w okularach i dłońmi zasłonił swoją nową fryzurę, cały się przy tym rumieniąc.
- Nie ściągaj tego – powiedziała – przez za długie włosy można się przewrócić, wiesz? – wypomniała mu, po czym przy nim ukucnęła i pocałowała go w policzek, obwiązując mu wokół szyi biały szalik.
- Mamo! – wykrzyknął jeszcze bardziej zawstydzony faktem, że wychodzi przy Roppim na maminsynka.
Gdy w końcu Tsukiemu udało się wyswobodzić z ciepłego uścisku swojej nadopiekuńczej matki i został sam na sam z Roppim, ciężko westchnął, spoglądając na kitkę zdobiącą czubek jego głowy.
- Musiałeś mówić jej o włosach? – spytał cierpiętniczo i kiedy byli już wystarczająco daleko od jego domu, zaczął ściągać gumkę.
- Słodko ci w kitce~ – uśmiechnął się i zaczął mu pomagać – Poczekaj, zaplątało się… - stanął na palcach.
- Ał.. ał! To boli..
- Wiem.. jeszcze trochę..
- Hej! Co wy tu robicie?! – nagle obaj usłyszeli czyjś wyniosły głos, a przestraszony Tsuki szybko odsunął się od Roppiego, tracąc przy tym kilka swoich brązowych kosmyków.
Roppi zacisnął dłoń w pięść, kiedy zobaczył swojego kuzyna i schował gumkę Tsukiego do kieszeni.
- Nie miałeś być u babci? – zapytał, z udawanym spokojem.
- Pff.. nie mam zamiaru bawić się w czerwonego kapturka – machnął ręką Hibiya, po czym znudzony spojrzał na swoje paznokcie, które wcześniej malował mu Psyche. Złoty lakier w jednym miejscu był nałożony nierówno – Nawet manicure nie umie zrobić… co za prostak – burknął do siebie.
- Możesz nam powiedzieć, czego chcesz? – Roppi złapał się pod boki, a Tsuki wciąż za nim stał i trochę poprawił swoją grzywkę. Cieszył się, ze Hibiya nie widział jego wcześniejszej fryzury.
- Już wam chyba mówiłem, że to jest moje królestwo – powiedział wyniośle, kciukiem wskazując na plac zabaw za sobą – Nie wpuszczam tu pospólstwa takiego jak wy – spojrzał na nich z pogardą – Jeśli chcecie możecie się bawić tam – uśmiechnął się z kpiną w głosie i wskazał im dom, znajdujący się na końcu ulicy.
Tsuki się wzdrygnął i automatycznie jeszcze bardziej schował za Roppim – T-tam podobno straszy… - powiedział, z obawą patrząc na opuszczony i zaniedbany dom.
Czerwonooki ponownie zacisnął dłonie w pięści – Jeśli jesteś taki wspaniały, to udowodnij, że nie boisz się tam pójść – powiedział, wciąż nie odrywając wzroku od swojego kuzyna.
- Proszę cię – Hibiya spojrzał na niego prześmiewczo – Ja?! Ktoś taki jak ja, nie postawiłby nawet stopy w tak obskurnym miejscu – prychnął.
- Mówisz tak, dlatego, że się boisz.
Hibiya nagle spoważniał i z kamiennym wyrazem twarzy przyjrzał się dwójce chłopców.
- Prawdziwy władca niczego się nie boi – powiedział i z wyraźnym obrzydzeniem złapał Roppiego za rękaw jego kurtki, po czym zaczął go ciągnąć w stronę nawiedzonego domu.
- Roppi, ja tam nie chcę iść.. – pisnął przestraszony Tsuki, ale mimo to, złapał czerwonookiego za jego wolną rękę, uczepiając się go jak rzep i udał się za nimi.
Gdy cała trójka znalazła się przed rzekomo nawiedzonym domem, przez jakiś czas wpatrywali się w zardzewiałą furtkę. Tsuki wyjrzał spod swojej grzywki, a kiedy zobaczył zabite deskami okna i zniszczoną elewację pokrytą ciemnymi zaciekami, nieco mocniej ścisnął dłoń Roppiego. Przysunął się do niego i schował twarz w kapturze jego kurtki.
- Nie chcę tam iść.. – powiedział cicho.
- Pff… - prychnął Hibiya, poprawiając swoją koronę i pchnął furtkę, która powoli się otworzyła.
Dookoła rozniosło się głośne skrzypnięcie i Tsuki przysunął się jeszcze bliżej Roppiego, przylegając do jego ramienia i nie mając najmniejszego zamiaru go puścić.
- To jak? Wymiękacie, czy wchodzicie? – powiedział Hibiya i jak gdyby nigdy nic wszedł na posesję, powoli podchodząc do drzwi, które o dziwo było otwarte. Je także pchnął, aby się otworzyły i z wyższością patrzył na nadal znajdujących się przy furtce siusiumajtków.
Roppi z obojętnością zaczął iść do Hibiyi. Zresztą, i tak nie wierzył w duchy – Jeśli nie chcesz, to nie musisz iść – powiedział, czując jak przyczepiony do niego Tsuki zaczyna stawiać opór i ciągnąc go w drugą stronę.
- Nie.. ale Roppi, nie idź tam – powiedział z obawą zerkając w stronę zabitych okien. Ale Roppi go nie posłuchał i wszedł na ganek, na którym stał Hibiya. Tsuki zmrużył oczy, chcąc jakby upewnić się, że w środku na pewno niczego, ani nikogo nie ma. Przecież duchy nie istnieją, nie? Z tą myślą w głowie dołączył do Roppiego i Hibiyi, nie chcąc zostawać samemu w strasznym i zaniedbanym ogrodzie. Schował twarz w swoim szaliku, który przed wyjściem wcisnęła mu mama i kiedy weszli do środka domu, zaczął nerwowo rozglądać się dookoła, czując jak trzęsą mu się kolana. A mieli się przecież tylko bawić…
Tsuki poczuł w brzuchu nieprzyjemne uczucie niepokoju, a jego kolana zdawały się być jakby zrobione z waty. Trzęsł się jak galaretka i co chwilę trochę przyspieszał, aby dotrzymać kroku idącej z przodu dwójce.
- To tutaj – powiedział w końcu Hibiya, otwierając drzwi do jakiegoś pokoju – Tak przynajmniej powiedział mi Iza-nii, a on dużo wie – uśmiechnął się, czując przewagę nad niczego nie wiedzącą dwójką.
- Co tutaj? – spytał Roppi – Tu nic nie ma.
Dwójka chłopców uważniej rozejrzała się dookoła. Po lewej znajdowało się jedno okno, które było otwarte i poszarzałe firanki lekko powiewały na wietrze. Kiedy spojrzeli na prawo, zobaczyli dość duży przedmiot, okryty jasną płachtą.
- Nie? – spytał kpiąco Hibiya i złapał za prześcieradło, za którym znajdowało się coś dużego, po czym je pociągnął.
Płachta materiału upadła na ziemię, a w górę uniosło się trochę kurzu, przez co Tsuki cicho kichnął. Gdy kurz opadł, dwóm parom czerwonych oczu ukazała się stara, duża i lekko obdrapana szafa.
- Zwłoki poprzedniego właściciela tego mieszkania zostały odnalezione właśnie w tej szafie – powiedział niby obojętnie Hibiya i ponownie przyjrzał się swoim paznokciom. Psyche naprawdę mógł się bardziej postarać. No cóż… najwyżej później na niego za to nakrzyczy.
- C-co? – pisnął Tsuki, jeszcze bardziej chowając się za szalikiem i z obawą spojrzał na szafę.
- Mówię prawdę, widzisz? – złotooki chcąc udowodnić im, że ma rację, otworzył drzwi szafy. Jej wnętrze było miejscami pokrytę ciemną krwią.
- Roppi.. chodźmy stąd.. – Tsuki lekko pociągnął za rękaw swojego przyjaciela, starając się nie patrzeć na krew.
- Ty – powiedział Hibiya, podbródkiem wskazując na Tsukiego. Nie miał nawet ochoty zawracać sobie głowy zapamiętywaniem jego imienia – Wejdziesz tam?
Tsuki szybko pokręcił przecząco głową i zrobił krok w tył. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić podejścia bliżej tej szafy niż to konieczne.
- Jego w to nie mieszaj – Roppi szybko zmarszczył brwi i schował brązowowłosego bardziej za siebie.
- Jeśli miał być w to niezamieszany, to mógł tu nie przychodzić, a skoro chciał, to niech tam wchodzi – mówiąc to, Hibiya wepchnął Tsukiego do szafy i zamknął ją na klucz, po czym zanim Roppi w ogóle zdążył coś zrobić, podszedł do okna i wychylił z niego dłoń z kluczykiem – Jeśli coś mi zrobisz, to go wyrzucę – zagroził mu – Na dole jest stawek, a o ile dobrze wiem, to ty nie potrafisz pływać – uśmiechnął się i z wyższością wpatrywał się w wyraźnie rozgniewanego Roppiego.
Chwilę później obaj usłyszeli, że Tsuki płacze i wali piąstkami w drzwiczki szafy, głośno przy tym krzycząc, że się boi i chce wyjść. Czuł jak po jego policzkach spływały duże krople łez i drapał paznokciami o drewno, za wszelką cenę chcąc się stąd wydostać. Nie wiedział, czy to wyobraźnia płatała mu figle, ale miał wrażenie, że w tych ciemnościach coś się poruszyło i jego płacz stał się przez to głośniejszy.
- H-Hibiya-kun, p-p-proszę… wyp-puść mnie! – krzyczał przez łzy, a jego głos się drżał. Z trudem wypowiadał wyrazy, nie mogąc opanować głośnego szlochu.
- Dla ciebie „Hibiya-sama”, ty nędzny buraku! – odkrzyknął mu złotooki brunet, wyraźnie zdenerwowany.
Korzystając z chwili nieuwagi Hibiyi, Roppi szybko odciągnął go od okna. Kluczyk spadł na podłogę i dwójka chłopców zaczęła się szamotać o to, który z nich zdobędzie go pierwszy. Roppi uderzył swojego kuzyna z pięści w twarz, żeby ten tylko nie dosięgnął kluczyka, a on odwdzięczył mu się tym samym, po czym zaczął ciągnąć go za włosy i kopać. Gdy Hibiya zacisnął dłonie na koszulce Roppiego, lekko go uniósł i przycisnął do boku szafy.
Tsuki głośno krzyknął z przerażenia nagłym hałasem i dalej bezradnie płakał, trzęsąc się ze strachu. W dodatku wstydził się do tego przed sobą przyznać, ale ze strachu zmoczył się w spodnie.
Roppi zacisnął zęby, czując jak zadrapanie na policzku zaczyna go szczypać i po raz kolejny uderzył Hibiye. Chwilę później na ziemię upadł bialusienki mleczak złotookiego.
- Ał! Mój ząf.. – wymamrotał niewyraźnie, trzymając się za policzek i językiem dotknął miejsca, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się jego ruszającą się od kilku dni dwójka.
Po raz kolejny korzystając z nieuwagi kuzyna, Roppi szybko doczłapał się do kluczyka, trzymając się za pokopany brzuch, ale za nim w ogóle zdążył wziąć go rąk, zobaczył, że ktoś na niego nadepnął. Powoli i niepewnie uniósł wzrok w górę, widząc, że osobą, która nadepnęła na kluczyk był Izaya, a tuż obok niego stał Shizuo. Ich mundurki z Rairy były trochę poszarpane i brudne, więc pewnie znowu się gonili.
- Co tu robicie? – zapytał Izaya, wciąż patrząc z góry na Roppiego, który z trudem utrzymywał się na czworakach i ciężko oddychał zmęczony całą tą szarpaniną. Po chwili przy nim ukucnął i podniósł kluczyk. Głośny płacz wciąż dobiegał z szafy i kiedy Izaya ją otworzył, zobaczył w środku Tsukiego, który chował twarz w dłoniach. Ze zmarszczonymi brwiami, spojrzał na Hibiye tym samym chcąc mu powiedzieć, że przesadził, po czym wziął Tsukiego na ręce, nie przejmując się faktem, że ten miał widocznie zasiusiane spodnie – w końcu jego mundurek i tak był do prania.
Shizuo w tym czasie wziął na ręce Roppiego, który także miał policzki we łzach przez to jak mocno pokopał go po brzuchu Hibiya. Chwilę później blondyn podniósł też i Hibiye, który trzymał się za spuchnięty policzek i cicho opłakiwał stratę swojego zęba.
- Szekaj! Musimy fsiąźć ząf! – zawołał, chcąc wyrwać się Shizuo, ale on niestety trzymał go zbyt mocno.
Izaya słysząc to, co powiedział Hibiya, podszedł do swojego wroga, po czym nachylił się nad trzymanym przez niego szczerbatym bachorem – Zębowa wróżka i tak nie istnieje – powiedział na tyle cicho, aby usłyszał go tylko i wyłącznie brzdąc w koronie, który był odpowiedzialny za całe to zamieszanie. Lekko pogładził Tsukiego po plecach – Hej.. Tsuki, już dobrze – powiedział cicho, wychodząc z pokoju zaraz za Shizuo i obaj zaczęli się kierować do wyjścia z domu. Tylko, że z całej trójki chłopców, ten w okularach płakał najbardziej i powoli zaczynał się krztusić łzami.
Dopiero, kiedy był już w domu i przytulał się do mamy, nieco się uspokoił i przestał płakać.
- Ale siosiu… - Hibiya nieudolnie tłumaczył się mamie Roppiego, która przykładała swojemu synowi do pełnego fioletowych siniaków brzucha ręcznik z zawiniętymi w niego kostkami lodu.
- Co „ciociu”? – warknął Shizuo, opierając się o tył fotela, na którym siedział Izaya i napił się swojego mleka. Był tym wszystkim strasznie wkurzony, a bezustanne ciche szlochanie Tsukiego jedynie dodatkowo go rozdrażniało.
- No bo… - znowu niepewnie się odezwał i lekko skrzywił, gdy Izaya nieco mocniej przycisnął ręcznik do jego spuchniętego policzka – Ał..
Blondyn wywrócił oczyma i powstrzymał chęć sięgnięca po papierosa. W końcu lepiej nie robić tego przy trójce dzieci, swojej ciotce i ciotce kleszcza. Kątem oka spojrzał na Tsukiego, który zasnął na kolanach swojej mamy. Przynajmniej już nie płakał… zrobiło się o wiele ciszej. Mama Tsukishimy sięgnęła ze stolika jego okulary i zaczęła je wycierać, jakby chcąc się przy tym uspokoić, po czym odłożyła je na miejsce.
- Mamo? – zaczął niepewnie Roppi, kiedy jego mama przecierała jego zadrapany policzek.
- Hmm? – spytała, patrząc na niego delikatnym spojrzeniem i lekko pocałowała jego zaczerwieniony policzek.
- Mogę zostać dzisiaj u Tsukiego na noc?
Jego mama nie wiedziała, co odpowiedzieć i jedynie spojrzała na kobietę przytulającą śpiącego chłopca, która chwilę później się zgodziła – Sądzę, że jeśli Roppi-kun zostanie, Tsuki się ucieszy – powiedziała, czule spoglądając na bruneta i jego pokopany brzuch – Zajmę się nim – powiedziała, rozumiejąc, że mama Roppiego nie była zbyt przekonana co do rozstawania się z synkiem, po tym jak ten pobił się z Hibiyą.
Nie przejmując się rozmową dwóch mam, pozbawiony zęba złootoki trzymał przy policzku lód, wciąż siedząc na kolanach Izayi – Kiedy przyjedzie moja mama? – spytał, spoglądając na swojego dużo starszego kuzyna.
Izaya spojrzał na zegarek – Za jakieś dziesięć minut.
Gdy w domu pojawiła się mama Hibiyi, nie chcąc obudzić Tsukiego, postanowiła poważnie porozmawiać ze swoim synem dopiero w samochodzie. Chwilę później Shizuo i Izaya także wybyli, wracając do swoich domów, a raczej… Izaya wrócił do domu razem z Shizuo, chcąc przenocować u niego, tak samo jak Roppi u Tsukiego. Ostatnia wyszła mama czerwonookiego, na pożegnanie jeszcze raz całując syna w policzek, z czego ten nie był do końca zadowolony.
I wtedy właśnie w pokoju zrobiło się zdecydowanie za cicho – a przynajmniej tak wydawało się Roppiemu. Trzymając się za brzuch, wstał z kanapy, na której leżał już od jakiegoś czasu i odłożył ręcznik z kostkami lodu na stolik. Powoli podszedł do Tsukiego, który wciąż spał w ramionach mamy. Przyjrzał się jego czerwonym od płaczu policzkom i spuchniętym oczom. To wszystko wina Hibiyi i tych jego głupich… nie, to nie była wina Hibiyi. To wszystko przez Roppiego, w końcu to on tam poszedł. Gdyby tego nie zrobił, to Tsuki też nigdzie by nie poszedł. Lekko zacisnął dłonie w piąstki i chwilę później zobaczył, że mama Tsukiego lekko się uśmiecha. Jej uśmiech miał w sobie odrobinę smutku, ale mimo to było w nim coś pokrzepiającego. Spojrzenie jej oczu było uspokajające. Roppi rozluźnił dłonie.
- Roppi-kun – powiedziała cicho, żeby nie obudzić syna – W łazience na parterze suszy się pranie – palcem wskazała mu drzwi – Umyj się i weź sobie jedną z piżamek Tsukiego, okej? – poklepała go po głowie i sama udała się do łazienki na piętrze z zamiarem umycia i przebrania brązowowłosego w czyste rzeczy.
Gdy brunet został sam, przestał udawać dzielnego i po jego policzkach spłynęło kilka łez. To wszystko była jego wina. Nie powinni być źli tylko na Hibiye, przecież on też był za to odpowiedzialny. Kontynując użalanie się nad sobą, wszedł do łazienki i się rozebrał. Odkręcił wodę pod prysznicem, a gdy już wszedł do kabiny, stał tam przez jakiś czas, zastanawiając się, jak Tsuki czuł się w tej szafie. Na pewno… na pewno się bał, ale to było oczywiste. Roppi zamknął oczy i przyłożył dłoń do chłodnej, zaparowanej szyby. Jak bardzo musiał się wtedy bać Tsuki? Nie należał w końcu do zbyt odważnych osób, więc pewnie było to dla niego czymś znacznie gorszym, niż byłoby dla Roppiego. W dodatku ta krew, hałas i odgłosy bójki, o której Tsukishima nie miał pojęcia. Ciałem bruneta wstrząsnął szloch, o wiele cichszy i lżejszy od tego jeszcze całkiem niedawno wypełniającego salon. Zakręcił wodę i wyszedł z pod prysznica, owijając się wiszącym na suszarce ręcznikiem, a po wytarciu się, rozejrzał się też za jakąś piżamą. Gdy w końcu ją znalazł, założył ją i doszedł do wniosku, że rękawy i nogawki są trochę za długie. Niedziwne, skoro Tsuki był od niego wyższy.
Wyszedł z łazienki, przytulając do piersi swoje brudne od tarzania się z Hibiyą po zakurzonej podłodze ubrania i rozejrzał się dookoła, nie wiedząc, co zrobić z sobą i ubraniami. Zobaczył schodzącą po schodach mamę Tsukiego i spojrzał na nią trochę bezradnie.
- Daj mi je – mimo że przed chwilą wyglądała na zmartwioną i zmęczoną, to na widok Roppiego delikatnie się uśmiechnęła – Wolisz kakao, czy mleko z miodem? – zapytała, zastanawiając się, które z nich pomoże chłopcu zasnąć i wzięła od niego zwinięte w kulkę ubrania.
- Mleko z miodem – odpowiedział, lekko przecierając szczypiące od wcześniejszego płaczu oczy.
Kobieta dostrzegła, że są trochę zaczerwienione, ale nic nie powiedziała, rozumiejąc, że mimo iż Roppi jest jeszcze mały, to może po prostu nie chcieć, o czymś rozmawiać i nie powinna go o nic wypytywać. Swojego syna pewnie by wypytywała no, ale…
- To chodź do kuchni – powiedziała, wciąż się uśmiechając.
Chłopiec usiadł przy stole, a chwilę później postawiono przed nim kubek z ciepłym mlekiem i kilka ciasteczek.
- W tamtej szafie naprawdę była krew – powiedział nagle, maczając ciasteczko w mleku i kątem oka spojrzał na mamę Tsukiego, która słysząc jego słowa, nagle jakby zastygła. Już wcześniej jej o tym mówił, ale wtedy jakby nie do końca go słuchała, była bardziej zajęta uspokajaniem syna.
- W łazience na piętrze zostawiłam dla ciebie szczoteczkę, więc nie zapomnij umyć potem zębów – powiedziała, jakby chcąc zmienić temat i zaczęła wycierać naczynia.
Roppi spojrzał na zegarek, wskazujący siódmą. Była to dość wczesna godzina na spanie, nawet jak na kogoś w jego wieku, ale po tak długim i męczącym dniu nie miał nic przeciwko. Zjadł ciastka, wypił mleko, cicho podzięował mamie Tsukiego i poszedł umyć zęby, po czym po cichu wszedł do pokoju śpiącego chłopaka. Było ciemno, ale po chwili, gdy jego oczy już się przyzwyczaiły, zobaczył, że na ziemi, przy łóżku chłopca leży dodatkowy futon. Usiadł na nim, patrząc na śpiącą twarz chłopaka i dotknął lekko jego ciepłego policzka, po czym się położył. Wpatrywał się w sufit, a cała jego ochota na spanie i zmęczenie gdzieś się ulotniły
***
Cichy płacz wybudził Roppiego z jego lekkiego snu. Brunet lekko się skrzywił i uniósł na futonie. Gdy podnosił się do siadu, przez jego poobijane mięśnie brzucha przeszło kujące uczucie bólu. Cicho syknął i spojrzał w lewo. Na stoliku leżał zegarek, a święcące w ciemnościach cyferki mówiły mu, że jest pierwsza w nocy.
- Tsuki? – spytał, widząc, że chłopak nie śpi. Siedział na łóżku, plecami oparty o ścianę i płakał, chowając głowę między ramionami.
- R-Roppi? – spytał, szybko podnosząc głowę i rozglądając się, ale było za ciemno, żeby mógł cokolwiek zobaczyć, w dodatku nie miał okularów.
Brunet wstał, krzywiąc się przy tym z bólu, gdy po jego mięśniach rozeszła się kolejna fala ostrego bólu.
- Tsuki, czemu płaczesz? – spytał, przysiadając na jego łóżku i położył dłoń na jego głowie
- J-jest c-ciemno… - powiedział z trudem i schował głowę między ramionami.
Roppi rozejrzał się dookoła i zapalił lampkę, znajdującą się obok zegarka. Lekko zasłonił swoje zaspane oczy ręką i starał się uważniej przyjrzeć Tsukiemu.
- Już lepiej? – spytał, chcąc zobaczyć jego twarz, ale ten się przed nim chował – Tsuki… popatrzysz na mnie?
Tsuki pokręcił przecząco głową, ale chwilę później się przemógł i podniósł
wzrok na Roppiego. Twarz chłopca była dla niego trochę rozmazana, ale i tak zauważył zadrapanie na jego policzku – C-co ci się s-stało? – zapytał, pokazując na swój policzek, aby brunet zrozumiał, o co mu chodzi.
Brunet na początku nie do końca zrozumiał, o co chodzi Tsukiemu, ale gdy podniósł dłoń do swojego policzka i poczuł szorstkie zadrapanie, odpowiedział – Pobiłem się z Hibiyą, kiedy chciał wyrzucić kluczyk… Tsuki, już jest bezpiecznie, wiesz? – uśmiechnął się delikatnie i rękoma starł mu z policzków łzy – Wcześniej też było bezpiecznie.
- Ale b-było s-strasznie..
- Wiem – powiedział cicho i go do siebie przytulił – Wiem, Tsuki… przepraszam, wiesz?
- Z-za co? – brązowowłosy lekko się zarumienił.
- Że tam poszedłem, gdybym po prostu zignorował Hibiye, to nic by się nie stało…
- T-to nie t-tak.. Roppi, t-to nie twoja wina.. – mówiąc to, Tsuki odwzajemnił uścisk, ale gdy to zrobił, chłopiec cicho syknął i automatycznie spróbował się odsunąć – C-co się stało?
Roppi pokręcił głową – Nic.. tylko Hibiya trochę mnie pokopał, kiedy się biliśmy – uśmiechnął się, trzymając dłoń na brzuchu.
- A-aha.. – niepewnie skinął głową, czując się nieco głupio. Jakoś nie potrafił uwierzyć w to, że Roppi naprawdę pobił się dla niego ze swoim kuzynem. Lekko się zarumienił.
- Chodźmy spać – powiedział czerwonooki, wciąż delikatnie się uśmiechając i wstał z łóżka Tsukiego, chcąc ponownie ułożyć się na swoim futonie.
- Um… R-Roppi
- Tak?
- M-mógłbyś spać z-ze mną?
Brunet odwrócił się przodem do Tsukiego – W porządku.
Kiedy jego palce zetknęły się z guziczkiem na lampce, brązowowłosy lekko się poderwał – N-nie gaś!
- Okej – powiedział, po czym położył się obok niego i przykrył ich obu kołdrą. W dodatku nawet się nie skrzywił, gdy Tsuki się do niego przytulił, ponieważ ten zrobił to bardzo delikatnie. Nie minęło wiele czasu aż obydwoje zasnęli, wtuleni w siebie jak dwie małpki w zoo.
***
Od tamtego czasu chłopcy spędzali ze sobą jeszcze więcej czasu i widywali się prawie codziennie. Hachimenroppi ograniczał rozmowy z Hibiyą do minimum, podczas gdy Tsukishima trochę się go bał. Lecz z zamieszania w nawiedzonym domu wynikło także wiele innych rzeczy. Tsuki już nie przestawał się jąkać, tak mu już zostało. Bał się też ciemności i ciasnych przestrzeni. Jego mama zabrała go nawet do psychologa, ale ten jedynie fachowo stwierdził, że jest to trauma. Kiedy Roppi to usłyszał, wywrócił oczyma. Skoro ten cały lekarz wiedział, co jest Tsukiemu, to czemu nawet nie postarał się tego wyleczyć? Bezużyteczny człowiek. Tak samo bezużyteczny, jak cała reszta.
Za każdym razem, gdy brunet chciał porozmawiać z mamą Tsukishimy o krwi w szafie, ta szybko zmieniała temat. Nienawidził tego, gdy ktoś go ignorował. Postanowił już więcej nie zaczynać z nią tego tematu, a Tsukiemu wolał o tym nawet nie wspominać, nie chcąc mu o niczym przypominać.
Kilka lat później, chłopcy dowiedzieli się, że Shizuo i Izaya byli wtedy w nawiedzonym domu nie bez przyczyny. Najprościej mówiąc: poszli się pieprzyć. Tsuki jedynie spłonął rumieńcem, gdy to usłyszał, a Roppi wywrócił oczyma, nie rozumiejąc, czemu ich kuzyni wybrali sobie do tego akurat takie miejsce. Oczywiście, że Izaya był dziwny, ale czy aby na pewno aż tak, żeby uprawiać seks w nawiedzonym domu, gdzie ktoś kiedyś zginął?
Kiedy obaj mieli już po piętnaście lat, Izaya w formie żartu pofarbował Tsukiemu włosy na blond, kiedy ten spał. Usprawiedliwił się, mówiąc mu „skoro Shizu-chan wygląda dobrze jako blondyn, to ty też” – i rzeczywiście tak było. Od tamtego czasu osobą, która za każdym razem farbowała włosy Tsukiemu był Roppi. Tylko, że Roppi nie był już taki sam, jak wtedy, gdy był dzieckiem. Od czasu tamtego zajścia, chłopak wszędzie dostrzegał tylko złe rzeczy, kompletnie zapominając o ich dobrych stronach. Jego pesymizm doprowadził go do stanu, w którym ten zaczął nienawidzić ludzi. Ludzi, którzy czerpali przyjemność z wywyższania się nad innymi. Ludzi, którzy unikali niewygodnych dla siebie tematów i ludzi, którzy chcąc coś komuś udowodnić, podejmowali zbędne ryzyko . Wszystkich ludzi. Wszystkich z wyjątkiem Tsukishimy. Roppi wiedział, że nie byłby w stanie go nienawidzić.
Pewnego dnia, gdy obaj siedzieli w łazience, brunet był cichszy niż zwykle.
- Ro-Roppi? – Tsuki spojrzał w lustrze na odbicie chłopaka i zawstydzony przeniósł wzrok na jego palce, pomiędzy którymi przelewały się wilgotne blond kosmyki.
- Tak? – zapytał brunet, zaczynając rozrabiać mieszankę, a chwilę później założył na ręce rękawiczki.
- W-w sumie t-to nic… - mruknął trochę zawiedziony blondyn i spuścił wzrok w dół, jak zwykle rumieniąc się, gdy Roppi nakładał mu na włosy farbę.
Roppi skinął głową i zaczął pokrywać brązowe odrosty Tsukiego, delikatnie masując mu przy tym skórę głowy, przez co blondyn jak zwykle dodatkowo się rumienił i od czasu do czasu wzdrygał.
Kiedy Roppi skończył, usiadł na blacie łazienkowym i ściągnął rękawiczki, wrzucając je do umywalki, po czym spojrzał na blondyna, który musiał teraz trochę poczekać. Wyglądał nawet śmiesznie, ale brunet wolał mu tego nie mówić, żeby tylko dodatkowo go nie zawstydzać. Uśmiechnął się do niego bardzo delikatnie, a Tsuki lekko zmrużył oczy, żeby móc zobaczyć jego uśmiech dokładniej. W końcu nie miał na nosie okularów.
- M-masz dodatkowe zadanie z m-matematyki, prawda? – spytał niepewnie
Brunet skinął głową – Ale to tylko kilka zadań. Jakbym sobie nie radził, to mi pomożesz, nie?
Tsuki zarumienił się jeszcze bardziej, nie potrafiąc powstrzymać się przed uśmiechnięciem i skinął głową, po czym zawstydzony ją spuścił. Cieszył się, że Roppi chciał jego pomocy.
Jakiś czas później brunet spłukał mu z włosów farbę i zaczął je suszyć suszarką. Od czasu do czasu udawał, że niby przypadkiem bardziej celuje w kark blondyna i z zadowoleniem przyglądał się, jak ten uroczo się wzdrygał, unosząc ramiona maksymalnie w górę.
- Chyba już są suche.. – powiedział w końcu i odłożył suszarkę, a Tsuki jak zwykle delikatnie się do niego uśmiechnął.
- Dziękuję, Roppi.
Brunet jedynie wzruszył ramionami i udał się do swojego pokoju. Przecież zawsze to robił. Nic wielkiego. Usiadł przy biurku i zabrał się za zadania. Robił je przez jakiś czas, ale jego podejście było dość negatywne. W końcu do końca zostały mu tylko trzy przykłady
- R-Roppi? – zaczął niepewnie Tsuki. Od jakiegoś czasu siedział na łóżku Roppiego z jego kostką Rubika w dłoni i powoli przekręcał jej ścianki.
- Hm? – mruknął brunet, wciąż nie odrywając wzroku od swojego zadania domowego.
- J-jak już skończysz… t-to może nauczyłbyś m-mnie układać kostkę? – spytał, trochę się przy tym rumieniąc.
Roppi skinął głową i wstał od biurka, siadając na łóżku obok Tsukiego. Właściwie to dobrze, że miał jakiś pretekst do oderwania się od podręczników.
- A-ale… jak skończysz.. - powiedział cicho blondyn, któremu przeszkodził brunet, zabierając mu pomieszaną kostkę.
- Najpierw musisz znaleźć biały środek, widzisz? – pokazał mu, a Tsuki rezygnując z poproszenia go o dokończenie zadania domowego, skinął głową. Uważnie przyglądał się smukłym palcom Roppiego, kiedy ten obracał kostkę w poszukiwaniu białego środka – a teraz musisz ułożyć wokół niego biały krzyż – powiedział, robiąc to, a później ponownie pomieszał kostkę, podając ją Tsukiemu.
Blondyn powoli przewracał ją w dłoniach, zastanawiając się, jak poprzesuwać ścianki, aby klocuszki znalazły się wokół białego środka. Gdy Roppi to robił, wydawało się to być o wiele łatwiejsze. Podniósł wzrok z nad kostki, którą brunet zazwyczaj układał w piętnaście sekund i spojrzał na jego usta, po chwili przenosząc wzrok na jego oczy.
- R-Roppi…
- Tak?
- D-dlaczego… coraz rzadziej się uśmiechasz? – zapytał Tsuki, przesuwając ścianki byle jak, żeby tylko znaleźć dla rąk zajęcie.
- Mniej więcej z tego samego powodu, dla którego ty się jąkasz – odparł chłodno brunet.
- A-… ale.. – Tsuki zmarszczył brwi, przestając kręcić kostką – to było d-dawno…
- No właśnie, to było dawno, a ty wciąż się jąkasz, boisz ciemności i masz klaustrofobię. Więc skoro ty nie możesz zapomnieć, to ja też będę pamietać – odpowiedział mu i przeniósł wzrok na jego dłonie – Przekręć prawą ściankę w przód.
Tsuki wykonał polecenie i dzięki temu ułożył do reszty biały krzyż. Westchnął odkładając kostkę na bok – A j-jaki dokładnie jest t-… ten powód? – zapytał niezbyt zadowolony z faktu, że Roppi wypomniał mu wszystkie trzy rzeczy, których w sobie nie lubił.
- Taki, że… - Roppi nagle się zaciął – Ludzie są fałszywi...
- A-ale.. co to ma do rzeczy? - Tsuki nie do końca rozumiał. Ostatnio zrozumienie Roppiego wychodziło mu coraz gorzej. Brunet o większości rzeczy mu nie mówił. Może mu nie ufał?
- Nic, Tsuki – brunet delikatnie się uśmiechnął – Po prostu ich nienawidzę, a zwłaszcza Hibiyi… za to co zrobił.
- Skoro H-Hibiya.. – nie dokończył, zmieniając zdanie i zaczął nieco inaczej – A z-za co innych?
- Jest wielu podobnych do Hibiyi – prychnął Roppi. Wielu podobnych do Hibiyi, a nawet i jeszcze gorszych.
- Ale są też t-tacy jak ty i j-ja – mówiąc to, Tsuki lekko się zarumienił.
Roppi w odpowiedzi energicznie pokręcił głową.
- Siebie i takich jak ja nienawidzę najbardziej – powiedział, a jego delikatny uśmiech trochę się pogłębił – Za to drugiego takiego jak ty, nie ma – dodał, w końcu podnosząc wzrok na blondyna.
Delikatnie się do niego przysunął i pocałował go w jego policzek, przez co ten spłonął rumieńcem.
- N-… nie możesz b-być tego p-pewien.. – wymamrotał słabo i spojrzał w bok.
Roppi naprawdę dał mu właśnie całusa…? Przecież..
Rumieniec na policzkach Tsukiego jedyne dodatkowo się pogłębił i cały się wzdrygnął. Ale przecież… nie są już dziećmi… zresztą, nawet jako dzieci nie robili czegoś takiego. W dodatku obaj byli chłopakami, więc…
- Za dużo myślisz, Tsuki – zaśmiał się cicho Roppi, widząc zagubiony wyraz twarzy blondyna i pocałował go ponownie, tym razem w usta. Sam nie wiedział, czemu to robił. Po prostu chciał, w dodatku już od dość dawna. Ich wargi tylko delikatnie się musnęły, a kiedy Roppi się odsunął, zobaczył, że oczy Tsukiego były szeroko otwarte. Wyglądał tak, jakby ktoś właśnie go spoliczkował, a ten nie rozumiał, co właśnie się stało.
No cóż, skoro Roppi nienawidził wszystkich z wyjątkiem Tsukishimy, to chyba nie było innej możliwości, aby zakochał się w kimś innym, niż on, prawda?
No więc tak: byłam tu bardzo dawno. Teraz jednak to sobie powoli naprawię. Skoro udało mi się wyprosić one-shot'a. He he, jestem mistrzem. ^-^
OdpowiedzUsuńPodobało mi się bardzo, nie raz śmiałam się jak głupia. Szczególnie, jak Hibiya odzywał się bez zęba. Nadal mnie to bawi >D Dzieci są słodkie, kiedy nie mam z nimi do czynienia. Ja bym na pewno już nie wytrzymała, kiedy jakieś dziecko koło mnie płakało... .__.
Oprócz tego~ Bardzo fajnie się czytało. Szkoda jednak, że takie krótkie... Albo to ja tak szybko czytam, albo to ten tekst. No i mam nadzieję, że niedługo znowu się coś pojawi~
Muszę też przyznać, że był to naprawdę dobry pomysł =w= No i tytuł jest mega kawaii! Spodziewałam się czarownicy i gadającego lwa, ale cii~ To tylko takie dziwne wyobrażenia xd
Więc ja czekam na coś nowego i... Pozdrawiam!
Miłego dnia~!
Awwwwwwwwwwwwww ♥
OdpowiedzUsuńJakie to urocze było/jest~ ;m;
Chyba nie ma nic lepszego od przyjścia ze szkoły i przeczytania TAKIEGO oneshota *^*
Cóż, w sumie, to nie wiem, na jaki temat się rozpisać, w końcu już to kiedyś czytałam (nie licząc końcówki, ale Ty to wiesz i szczerze - bardzo mi się ona spodobała ^ ^).
Tsukishima jest taki słodkiii ♥3♥ *nosebleed* Taki bardzo słodkiii ♥^♥
Kilka lat później, chłopcy dowiedzieli się, że Shizuo i Izaya byli wtedy w nawiedzonym domu nie bez przyczyny. Najprościej mówiąc: poszli się pieprzyć. - Ahahahahahahhahahahahhahahahahahhaahahhahhahahahahahahahhahaha, ciekawe, jak Shizuo i Izaya to im powiedzieli? Tak prosto z mostu, no a co, kurczę blade >D
Wybacz, że plotę od rzeczy; mój mózg jest cholernie zmęczony (Q.Q), więc napiszę tylko tyle, że wszystko mi się podobało, no bo to najszczersza prawda :P
Ostatnie zdanie jest w s p a n i a ł e ;cc;
Boże, serio nie umiem napisać nic sensownego, przepraszam :D
Sam tytuł od razu skojarzył mi się z Narnią i chyba słusznie. xD
OdpowiedzUsuńA tak się składa,że akurat wczoraj ją czytałam...cóż za ironia,ne~? :D
Co do opowiadania...ciekawe,ładnie napisane i nieziemsko słodkie~!
Tsuki w kitce...kawaii~! >W< Kocham Cię Miszu za Twoją twórczość~! <3
Pozdrawiam i oby tak dalej~! ^,-
No cóż... może nie jest to najlepszy czas na pisanie komentarza, ale jutro pewnie nawet nie będzie chciało mi się wziąć laptopa, więc napiszę teraz... Jak już pisałam ci wcześniej one-shot jest wielce uroczy i ciekawy, ale brakuje mi tego co było kiedyś. twojego stylu, sposobu w jaki wszystko opisywałaś. Nie chodzi o to, że obecnie mi się nie podoba, jednak wrażenie 'to już nie to' pozostaje. Kiedyś czytając nawet twój zwykły one-shot czułam, że to takie składne, dopracowane w każdym szczególe, takie wciągające... Nie wiem dokładnie jak mam to określić. Brakuje mi tego 'czegoś'. Nie wiem czy tylko ja jestem tak wybredna, że się czepiam? Pewnie tak... No ale... zastanawiałam się czy kiedyś to napiszesz. Nie zawiodłam się. Yeah~ Jest, mimo wszystko czyta się naprawdę dobrze(na informatyce nawet lepiej niż w domu). Wiesz, że pomysł mi się podoba, właściwie to napisałam ci już prywatnie wszystko co chciałam i nie wiem po co piszę ten komentarz. Chyba tylko dlatego, że komentarze są 'fajne'. Chyba tylko po to, aby użyć zwrotów prostych jak drut bo nawet jeśli coś mi się podoba nie stać mnie na nic więcej. Używając, więc słów: 'śliczne', 'urocze', 'ciekawe' określę swoje myśli i mając nadzieję, że ani ty, ani nikt inny nie urwie mi głowy za kilka słów krytyki i nieudolną próbę opisania tego co mi się podoba, pożegnam się.
OdpowiedzUsuńI przepraszam za brak entuzjazmu... chyba zaraziłam się emo tajmem, czy innym psycho cholerstwem.
Wan Wan~~
OdpowiedzUsuńJak dla mnie strzał w dziesiątkę, pomysł całkiem oryginalny i jest akcja xD Poza tym tak sobie czytam i myślę "ciekawe jakby się tak nagle Shizuo i Izaya pojawili". I się pojawili xD
Nawet długość mnie zadowoliła :3
Ach, Tsuki jako dziecko~ *ślini się*
Podsumuję jednym słowem: świetne <3 Jeśli wszystkie Twoje opowiadania będą tak dobre, jak to i te wcześniejsze, to już nie będę miała co pisać, bo co za dużo komplementów to niezdrowo X3
Życzę weny~! ~Val
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award~!
OdpowiedzUsuńWięcej szczegółów i pytania tutaj: http://noteasylove.blogspot.com/2014/01/nominacja-do-lba.html
Informuję o ponownej nominacji do Liebster Award ^^
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadania-yaoi-drrr-i-inne.blogspot.com/2014/01/nie-wierze-liebster-award.html
Ne, Miszu, weź mnie zabij za tę moją punktualność... Najpierw mi się telefon rozładował podczas pisania komentarza, potem neta nie było x.X Tak dawno napisane, a ja nic ;c
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: nie wiem, czy już kto tego nie pisał, ale bardzo mi się podoba pomysł. Jest taki oryginalny, niestandardowy, inny. I - że tak to ujmę - maksymalnie wykorzystany. No bo niby można było skończyć na tym ich dzieciństwie. Niby można było dać tylko krótką wstawkę na temat ich dalszego życia. Ale ty to opisałaś dalej, dodałaś jakieś wątki, rozbudowałaś to. Choćby wyjaśnienie nienawiści Roppiego i jakąnia się Tsukiego w ten sposób albo wątek z farbowaniem. To takie prawdopodobne, że mogło się coś w tym stylu zdarzyć, co zaważyło na psychice obu chłopaków. Generalnie inwencja niesamowita. Tylko rozkminiałam przez pewien czas, po co tam, cholera, Hibiya xD Znaczy, okej, ogarniam, to jego wina, książę itd. ale tak w sumie fajnie, że tam był.
Shizaya musi być xD Ja już sobie wyobrażam tę rozmowę na temat tego, co tam robili:
,,- Anno... p-po co tam byłeś, S-shizuo-san?
- Przeleciałem Izayę. (*rumieneic Tsukiego*) Co się tak patrzysz, też tak skończysz" Jebłam na tym: ,,poszli się pieprzyć" xD
Relacje Roppi x Tsuki były takie urocze, delikatne i fajne. Nic na siłę, ale jednak ślicznie tu wyszły. Tacy przyjaciele, choć jeszcze sami nie wiedzą o sobie nawzajem. Łaadnie ^^
Pozdrawiam
"poszli się pieprzyć" zrzuciło mnie z krzesła xD
OdpowiedzUsuńCentralnie...
Ale wracając do głównego wątku... Aw, słodziutkie to było. Tsuki takie ukee 100% *^*
Nie umiem pisać, ani mówić o uczuciach, ale wiedz, że po przeczytaniu tego one shota czuję się nadzwyczajnie szczęśliwa i zauroczył mnie.
Urocze *o* Przez cały czas czytania, zastanawiałam się ile na początku mięli lat :/ chyba, że źle przeczytałam lub nie doczytałam i nie wiem :)
OdpowiedzUsuńI to wyobrażenie Tsukiego z farbą na włosach :3
Pozdrawiam~!
Awwwwwwwwwww... Jestem dinozaurem i robię Awwwwwwww~ ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńTo było przeurocze. Chciałabym więcej takich opowiadań z Tsukim i Roppim. Te "poszli się pieprzyć" rozbroiło mnie i przez kilka minut się śmiałam. Cudne opowiadanie, aż cukier wypływa z ekranu.