Pierwsza notka w 2014 roku~~ :D Aż z tej okazji macie ją wcześniej xD a jeszcze wczoraj miałam pół rozdziału~a mnie dzisiaj wzięło, to dokończyłam =w=
Powodzenia w szkole i zapraszam do czytania~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 12
Lustro w łazience było
częściowo zaparowane. Dookoła roznosiło się ciche chlupanie, a wanna powoli
napełniała się wodą. Brunet po zsunięciu z siebie bielizny, sprawdził jej
temperaturę. Uznając, że jest wystarczająco ciepła, wszedł do środka i zanurzył
się w niej, czując jak jego ciało otula pachnąca piana. Wydał z siebie
westchnienie pełne zadowolenia i zsunął się tak nisko, że cały zniknął pod wodą.
Po jakimś czasie skończyło mu się powietrze i wynurzył się, odgarniając mokre
włosy do tyłu.
Dziwnie było czuć ciepło
wody, zapach i delikatne fale, a nie móc jej zobaczyć. Wszystko było dziwne,
ale Izaya powoli się już przyzwyczajał.
Nagle po łazience rozniosło
się dzwonienie telefonu. Brunet westchnął niezadowolony i sięgnął po leżący
obok wanny ręcznik, który wcześniej sobie tam położył i wytarł prawą rękę.
Oczywiście, mógł zignorować telefon i oddzwonić później, ale szybko rozpoznał melodyjkę, którą ustawił osobno dla kontaktu
Shikiego. To mogło być coś ważnego, więc wolał nie ignorować yakuzy. Suchą ręką
starał się namacać komórkę, którą zawsze kładł przy wannie podczas kąpieli na
wypadek ważnego telefonu. Zawsze tak robił, ale nigdy nie musiał szukać go na
oślep i nigdy nie usłyszał cichego plum.
- Huh? – szerzej otworzył
oczy, kiedy dzwonienie telefonu ustąpiło – Nie, nie, nie… cholera! – warknął
zirytowany i poderwał się do siadu, rozchlapując przy tym wodę. Włożył dłonie
pod wodę i zaczął szukać telefonu. Przecież to było śmieszne! Jeszcze nigdy nie
zdarzyło mu się coś takiego. Często odbierał telefon podczas kąpieli, ale
jeszcze nigdy go nie utopił! Zmrużył oczy, czując rozchodzące się po jego ciele
zirytowanie i złość. Tylko czemu akurat telefon, a nie na przykład butelka
szamponu?!
- Namie! – zawołał
dziewczynę, kiedy wreszcie znalazł komórkę i zawinął ją w ręcznik, chcąc jakoś
ją wytrzeć. Tylko, że najgorsze było to, że nie miał zielonego pojęcia, czy ta
działała. W końcu nie widział jej ekranu.
- Czego chcesz? –
zapytała, a jej głos był nieco stłumiony. Stała pod drzwiami.
- Chodź tu – powiedział,
idealnie panując nad swoim głosem i wyrazem twarzy. Tak naprawdę to był
zdenerwowany. Gdy był zły na kogoś, w większości przypadków wybuchał śmiechem,
ale teraz tak nie zrobił. Ponieważ był zły na siebie, co nie zdarzało się za
często.
- Nie wejdę do łazienki,
kiedy jesteś nagi – prychnęła – Zapomnij.
- No chodź tu, jestem w
wodzie – tym razem delikatnie uniósł głos. Miał już tego dość. Nic mu nie
wychodziło i w dodatku teraz nie mógł sobie sam poradzić z tym co zepsuł.
Dziewczyna powoli
otworzyła drzwi, niepewnie wchodząc do środka i odwróciła wzrok w bok.
Niezależnie od tego, czy chciała, czy nie, to na jej policzkach pojawił się
delikatny rumieniec. Wspólna kąpiel z Seijim to jedno, ale Izaya pod każdym możliwym aspektem wydawał jej się dziwny.
Odchrząknęła, spoglądając
na niego – Więc czego chcesz? – spytała.
- Sprawdź, czy działa, a
jak nie, to przełóż kartę do swojego i mi go pożycz – powiedział Izaya,
wyciągając dłonie, w których trzymał zawinięty w ręcznik telefon, a dziewczyna
go od niego wzięła, kątem oka spoglądając na jego pokrytą pianą klatkę
piersiową. Ciekawe… wcale nie różnił się tak bardzo od Seijiego. Przełknęła
ślinę i w myślach uderzyła się w policzek. To przecież tylko Izaya.
- Namie-san – kiedy brunet
wypowiedział jej imię, chcąc ją tym samym popędzić, ona natychmiast przeniosła
wzrok na trzymany przez siebie telefon.
Delikatnie go przetarła i
nacisnęła kilka klawiszy – Nie działa – stwierdziła i wyjęła z kieszeni
spódniczki swoją komórkę, niechętnie przekładając do niej kartę Izayi i podała
mu urządzenie – Tylko nie utop –
powiedziała z obojętnością w głosie.
Izaya skinął głową –
Możesz już zwrócić mi moją prywatność, Namie-san. Potem ci oddam – powiedział,
z pamięci wykręcając numer Shikiego i przyłożył komórkę do ucha – Połóż gdzieś mój
telefon, żeby wysechł przez kilka dni i weź z kurtki mój portfel, żeby kupić mi
zapasowy… - nagle w słuchawce usłyszał swoje imię – ah, Shiki-san – zaczął,
słysząc cichy trzask zamykanych drzwi. Dziewczyna wyszła – Przepraszam, że nie
odebrałem, ale… no cóż, miałem drobny problem – wytłumaczył dość ogólnie. Wolał
zachować swoje obecne niezdarstwo dla siebie.
- Rozumiem – powiedział z typową dla siebie powagą w głosie – Ważne, że oddzwoniłeś.
- Oczywiście – mruknął
Izaya, zupełnie tak, jakby jego wargi zdobił asymetryczny uśmiech. Tylko, że mu
się nie chciało, przez co w obecnej chwili postanowił charakteryzować na dupka jedynie
swój głos. W końcu i tak nikt go nie widział – A więc, o co chodzi, Shiki-san?
– spytał, idealnie udając zainteresowanego.
- Mam dla ciebie zlecenie – stwierdził Shiki.
- Chciałeś raczej
powiedzieć: dla mnie i Rybiej Gały – Izaya nie mógł się oprzeć i zaśmiał się
prześmiewczo.
- Już ci mówiłem, że Heiwajima-san nie byłby chyba zadowolony, gdyby
usłyszał, jak go nazywasz.
Tym razem Izaya zaśmiał
się nieco grzeczniej, jakby naprawdę był rozbawiony – i właśnie tak było. Po
prostu nie mógł się doczekać, aż Shizu-chan usłyszy swoje nowe przezwisko. Był
ciekaw jego reakcji.
- Będzie bardzo zadowolony – zaprzeczył Izaya, a
na jego usta jakby samoistnie wkradł się asymetryczny uśmiech – W końcu lepiej
być rybim okiem, niż jednokomórkowcem, prawda, Shiki-san~?
Yakuza jedynie wydał z
siebie ciężkie westchnienie. Najwyraźniej rozmawianie z informatorem na ten
temat nie ma sensu – Jako, że jest to
pierwsze zlecenie Heiwajimy, to zadbałem o to, żeby to nie było nic trudnego.
- Nic trudnego? – Izaya
uniósł w górę jedną brew, a chwilę później zaczął się śmiać. To po prostu było
zbyt śmieszne – Ale.. wiesz, Shiki-san? Hahaha, on kompletnie nic nie umie!
- Miałeś go nauczyć – w jego głosie słychać było niezadowolenie, a
Izaya natychmiast wyobraził sobie jak mężczyzna marszczy brwi.
- Tylko, że Shizu-chan
jest… hm, krótko mówiąc idiotą. Nie wiem, jakim cudem dostał się do Raijin –
westchnął.
- Nie wydaje mi się być idiotą – zaprzeczył Shiki – ale skoro zawiodłeś, to miejmy nadzieję, że
Heiwajima-san nauczy się czegoś podczas zlecenia.
Izaya zmarszczył brwi –
Nie zawiodłem – powiedział, wolną dłonią przegarniając pianę. Zrobiło mu się
trochę zimno, więc wyciągnął rękę w prawo i odkręcił kran, aby dolać trochę
cieplejszej wody.
Shiki usłyszał chlupanie
wody, ale nie skomentował faktu, że Izaya rozmawia z nim podczas kąpieli.
Zresztą, to nie był pierwszy raz.
- Dobrze cię znam, Orihara-san. Powinieneś bardziej się do niego
dostosować i przekazywać mu rzeczy w bardziej przystępny dla niego sposób, a
nie tak, jak tobie jest najwygodniej.
Izaya trochę skrzywił. Nie
spodobało mu się, że Shiki podważał jego metody. Przecież brunet dobrze
wiedział, jak dojść do ludzi… ludzi… uśmiechnął się do siebie. Tylko,
Shizu-chan nie był człowiekiem. Nie był taki jak reszta. Westchnął zrezygnowany
i nieco bardziej zatopił się w wodzie. Czemu ten dureń Shizuo musiał być inny
pod każdym względem?
- Dopracuję to –
powiedział w końcu – Jakie jest to zlecenie?
- Nic trudnego. Właściwie to jest to jedna z tych rzeczy, którymi nigdy
nie zawracałem ci głowy i kazałem się tym zająć nieco gorszym informatorom.
- Ach… o to chodzi –
odpowiedział, rozumiejąc już, o co chodzi Shikiemu, a ton jego głosu idealnie
odzwierciedlał niezadowolenie – Przecież do tego nie trzeba wychodzić w teren –
wywrócił oczyma – Wystarczy, że wyślę jednego smsa i-…
- Wiem o tym –
przerwał mu Shiki – ale skoro uważasz, że
Heiwajima-san jest beznadziejny, to chyba nie rzucisz go od razu na głęboką
wodę, prawda?
Izaya wywrócił oczyma – Ale ja zostaję w domu. Ma to
załatwić sam, nie bawię się w takie rzeczy, to nudne.
- Jak uważasz.
Przekaż mu to.
- Jaki gang? – spytał brunet, zakręcając wodę.
- Niebieskie
Kwadraty.
- Mhm – mruknął Izaya, po czym się rozłączył.
Odłożył komórkę na bok i zsunął się w dół, aż jego
głowa całkowicie nie zniknęła pod wodą.
***
Jakiś czas po kąpieli,
Izaya siedział na kanapie – którą ostatnio bardzo polubił – i powoli pił
herbatę ze swojego kubka. Zatopił się w beżowym swetrze i zamknął oczy, lekko
się uśmiechając.
Nie mógł zadzwonić do
Shizuo, ponieważ nie znał jego numeru na pamięć, a telefon Namie jakoś
nieszczególnie chciał współpracować z niewidomymi. Jedyne co mu zostało, to po
prostu czekać na jej przyjście. W pewnym sensie go to denerwowało, ta obecna
zależność od sekretarki. Przynajmniej herbatę zrobił sobie sam i o dziwo się
nie poparzył.
Nagle usłyszał dzwonek
Namie i odłożył kubek na stolik, sięgając po telefon dziewczyny. Wciąż
znajdowała się w nim jego karta. Izaya zastanawiał się, kto do niego dzwonił.
Teraz nie mógł rozróżnić dzwonka, ponieważ komórce Namie nie było jego
kontaktów, a dziewczyna miała tylko jeden, w dodatku głupi i irytujący, sygnał.
Niezadowolony ze swojej niewiedzy odebrał.
- Halo?
- Cześć, Izaya-kun – w słuchawce rozbrzmiał wesoły i chłopięcy głos,
który Izaya znał aż za dobrze.
- Po co dzwonisz? –
zdziwił się nieco brunet, unosząc przy tym jedna brew.
- Razem z Celty zastanawialiśmy się, co u ciebie – odpowiedział
Shinra – Ostatnio się nie odzywasz.
-
Shinra, czy przypominasz sobie, żebym kiedykolwiek zadzwonił lub przyszedł do
ciebie bez powodu? – zaśmiał się, przez chwilę czekając na odpowiedź, która nie
nadchodziła – Zawsze robię to, jak czegoś chcę, prawda~? Albo po to, żebyś
zreperował moje kuku, kiedy Namie przy mnie nie ma, albo po to, żebyś przekazał
coś Celty, której usług obecnie nie potrzebuję.
- No tak… - odezwał się cicho Shinra – Więc skoro teraz nie masz już powodów na odwiedzenie mnie, to może
wpadłbyś jutro na kolację, co~?
- Jutro…?
- Mhm~w końcu lubisz kuchnię Celty, prawda?
Izaya zastanowił się przez
chwilę. Shinra miał rację, strasznie smakowały mu posiłki gotowane przez
bezgłową. Tylko, że ona nie za bardzo go lubiła i nie chciała mu niczego
przyrządzać, przez co Izaya był zmuszony do podkradania Shinrze jego bentou,
gdy jeszcze byli w liceum, czego w ciągu ostatnich kilku lat z oczywistych
przyczyn nie był w stanie dłużej robić.
Westchnął – No dobra. O
której?
-
O dziewiętnastej, pasuje?
- Pasuje – powiedział,
słysząc jak Namie wchodzi do mieszkania. Prawdopodobnie położyła gdzieś kupiony
telefon i zajęła się swoimi sprawami.
-
No a… co tam u ciebie?
Izaya się przez chwilę
zastanowił – Właściwie to… lepiej zostawmy tę rozmowę na jutro – uśmiechnął się
– Mam dużo do powiedzenia.
- W porządku – Shinra prawdopodobnie się uśmiechnął – W takim razie
do jutra~
- Do jutra – odpowiedział
brunet i się rozłączył – Namie-san
Niezadowolona dziewczyna
podeszła do bruneta i wzięła od niego
swój telefon.
- Wiesz, co robić –
westchnął, znowu sięgając po swoją herbatę i nieco bardziej zatopił się w
skórze, która cicho zatrzeszczała.
- Niedługo zgnijesz na tej
kanapie – burknęła dziewczyna, siadając obok niego i zajęła się ponownym
przekładaniem karty, po czym zaczęła grzebać w ustawieniach telefonu, aby Izaya
był w stanie z niego korzystać.
- To samo mówiłaś, kiedy
całymi dniami siedziałem przy biurku i kręciłem się na fotelu – zaśmiał się.
- Ostatnio nie za często
siedzisz przy komputerze.
Przez chwilę się
zastanawiał, a później przyznał jej rację – To przestało być już ciekawe –
wyjaśnił, odkładając do połowy pusty kubek na stolik i wyciągnął się na
kanapie, kładąc głowę na jej kolanach.
- A ty co? – warknęła i sięgnęła po poduszkę,
żeby walnąć go nią w łeb.
- Cicho bądź i wyobraź
sobie, że ja to Seiji, a ja wyobrażę sobie, że ty to poduszka, okej? – mruknął,
chowając twarz w jej ciepłych udach.
Dziewczyna jedynie
poczerwieniała ze złości i walnęła go poduszką jeszcze raz – A może lepiej
wyobraź sobie, że ja to twój Shizu-chan, co?! – syknęła wkurzona.
Izaya trochę się od niej
odsunął – Nie bądź ohydna, Namie-san – zmarszczył brwi, a potem podniósł się do
siadu, już więcej się do niej nie przysuwając.
- On powinien to wszystko
robić, skoro jest twoją „Rybią Gałą” – warknęła, rzucając mu jego nowy telefon
na kolana i wciąż zdenerwowana poszła sobie zrobić kawy. Nienawidziła
złośliwych uwag Izayi o Seijim, więc odwdzięczyła mu się tym samym.
***
Okno w sypialni było
otwarte, a firanka lekko powiewała na wietrze. Shizuo nienawidził robienia
tego, co właśnie robił, ale kiedyś przecież musiał. Westchnął i poprawił
spinkę, która podtrzymywała jego wiecznie rozczochrane włosy, po czym włączył
odkurzacz, wydając z siebie pełen niezadowolenia, zbolały jęk.
Założył słuchawki, aby
ciągłe „wszzz~~” go nie denerwowało i
włączył piosenki Ruri Hajiribe, która obecnie chodziła z jego bratem. Były
nawet chwytliwe. Zaczął leniwie jeździć odkurzaczem po podłodze, a gdy musiał
wjechać nim pod łóżko, lekko zmrużył oczy. Nienawidził odkurzania. Sam nie
wiedział, co takiego go w tym odpychało, ale i tak zdecydowanie wolał
odkurzanie podłóg niż ścieranie kurzu z półek i mebli. Wtedy to już w ogóle
było strasznie. Zawsze po tym swędziały go dłonie i kichał.
Nagle piosenka Ruri
zatrzymała się w jego ulubionym momencie i usłyszał w słuchawkach swój dzwonek
telefonu. W pewnym sensie nawet go to ucieszyło. Zadowolony wyłączył odkurzacz
i odebrał telefon, naciskając guziczek na słuchawkach. Może i przez to nie
wiedział, kto dzwoni, ale nie chciało mu się wyciągać telefonu z kieszeni.
- Halo? – spytał, kładąc
się na łóżku.
- Co to za spokojne powitanie?
Kiedy Shizuo usłyszał głos
Izayi, który dobiegając z słuchawek brzmiał zupełnie inaczej, automatycznie się
wzdrygnął. Było w tym coś dziwnego, zupełnie jakby menda było tuż obok, albo
nawet i siedziała mu w głowie. Nie za bardzo mu się to spodobało.
- Po co dzwonisz? –
spytał, nadal leżąc i ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w sufit.
- Wiesz, Shizu-chan… dzwonił do mnie Shiki-san.
- I… i co?
- No i ma dla nas zlecenie, Rybia Gało – Shizuo był prawie pewien, że
menda się uśmiechnęła.
- J-jak… mnie nazwałeś? –
spytał dość spokojnie, ale tylko i wyłącznie dlatego, że na początku wydawało
mu się, że się przesłyszał.
- Rybią Gałą – powtórzył zadowolony Izaya.
Shizuo zacisnął dłonie w
pięści – Niby czemu? – warknął cicho, przez zaciśnięte zęby.
- Ameby i pierwotniaki nie mają oczu, Shizu-chan – powiedział
informator.
- No i co to ma do
rzeczy?! – krzyknął blondyn, wciąż niezadowolony, a jego skroń delikatnie
pulsowała.
- To znaczy… - kontynuował Izaya – że już nie mogę cię tak nazywać, Shizu-chan.
-
Aha
– burknął nadal wkurzony – Ale czemu Rybia Gała, co?!
- Jako, że mało zauważasz, to nie zasługujesz na miano prawdziwych oczu,
więc zdegradowałem cię do Rybiej Gały, w dodatku jednej~a nie dwóch. Jedna
zauważa jeszcze mniej – wytłumaczył wyraźnie rozbawiony brunet i cicho się
zaśmiał.
Shizuo bardzo powoli
wypuścił powietrze przez nos, starając się nie rozwalić swojego niewinnego i
znienawidzonego odkurzacza.
- Ale czemu rybia?!
- Bo nienawidzę rybich gał, tak samo mocno, jak ciebie – odparł
chłodno brunet. Na jakiś czas zapadła cisza.
No tak. Shizuo też go
nienawidził, ale z jakiegoś powodu poczuł się jakby rozczarowany, gdy to
usłyszał. Nie wiedział czemu i kompletnie tego nie rozumiał, ale z
przyzwyczajenia zwalił winę na wyrzuty sumienia i całą resztę.
- Jakie to zlecenie? –
zapytał w końcu nieco spokojniej i ściągnął z głowy spiknę, odkładając ją na
bok.
- Dość proste… a nawet bardzo proste, dlatego nie mam zamiaru iść z tobą.
- To fajnie… - mruknął sceptycznie.
Wątpił w to, żeby bez Izayi poszło mu łatwo – To co mam zrobić?
- Sądzę, że nawet komuś takiemu jak tobie powinno to się udać – w
głosie bruneta słychać było, że ten wyraźnie chce być złośliwy – Musisz tylko dowiedzieć się, o której
godzinie spotykają się dziś lub jutro, to też musisz ustalić, Niebieskie
Kwadraty. Godzina i dzień. Nic więcej, Shizu-chan. Dziecinada.
Blondyn zmarszczył brwi.
Gdy słyszał to z ust Izayi, to rzeczywiście wydawało się być czymś prostym,
ale… Shizuo nie miał bladego pojęcia, gdzie mógłby zacząć szukać takiej
informacji.
- No a… - zaczął trochę
niepewnie, nie do końca wiedząc, co chciał powiedzieć. Po prostu nie był do
końca przekonany, czy aby na pewno sobie poradzi i szczerze w to wątpił – a ty
wiesz, gdzie szukać?
Izaya się zaśmiał – Nie „gdzie szukać”, Shizu-chan, tylko „gdzie
słuchać”. I tak, wiem gdzie, ale chciałbym, żebyś doszedł do tego sam. będziemy
w kontakcie, Shizu-chan. Zacznij najszybciej jak możesz i wyślij smsa, kiedy
zaczniesz. Będę ci odmierzał czas.
Shizuo zmarszczył się. To
brzmiało jakby Izaya traktował to jak jakieś zawody, mające na celu dostarczenie
mu rozrywki. Jak zwykle menda myślała tylko o jednym.
- No to… - przeniósł wzrok
na odkurzacz – właściwie to mogę zacząć już teraz. Tylko się ubiorę – mruknął,
w pewnym sensie zadowolony z tego, że Izaya dał mu powód do ucieczki od
odkurzania.
- W porządku. Czas start~Powodzenia, Shizu-chan – po powiedzeniu
tego, Orihara się rozłączył, a Shizuo ściągnął słuchawki, jeszcze przez jakiś
czas patrząc w sufit.
Westchnął ciężko,
domyślając się, że nie będzie łatwo. Miał słuchać. Chodzić po mieście i
podsłuchiwać, o czym rozmawiają ludzie. Jasne. Jakby słuchanie ich, kiedy
rzeczywiście mówili do niego, nie sprawiało mu wystarczających trudności.
Odłożył słuchawki na
szafkę przy łóżku i wstał z niego, podchodząc do szafy. Przebrał się w
wyprasowany przez siebie wcześniej strój barmana i po zapełnieniu kieszeni
spodni potrzebnymi rzeczami, wyszedł z domu. Wsunął na nos okulary, rozglądając
się dookoła. Była dość ładna pogoda i blonydn lekko się przez to uśmiechnął.
Włożył ręce do kieszeni, po czym zaczął iść przed siebie, jakiś czas później,
zapalając papierosa.
Nie wiedział dokąd
dokładnie pójść. Nogi niemalże automatycznie poniosły go na Sunshine 60, ale
doszedł do wniosku, że to nawet dobrze. W końcu to serce tego miasta, prawda?
Tam dużo się dzieje i na pewno uda mu się czegoś dowiedzieć.
Cholera. Tylko, że… jedyne
czego Shizuo dowiedział się od mendy, to jakieś pierdoły odnośnie obserwowania.
Kleszcz nie mówił nic o podsłuchiwaniu, a to były dwie zupełnie różne rzeczy!
Wkurzony lekko zmrużył
oczy i usiadł na ławce w niedalekim parku. No cóż… jakoś sobie poradzi. W końcu
nie jest dzieckiem. Kilka razy zdarzyło mu się podsłuchiwać, każdy kiedyś to
robił. Westchnął, kiedy koniec końców i tak doszedł do wniosku, że w porównaniu
do kleszcza i tak jest beznadziejny.
Plecami zetknął się z
oparciem ławki i zerknął w niebo, gasząc swoje papierosa w kieszonkowej
popielniczce, po czym schował ją z powrotem do spodni.
Jakoś nigdy… nigdy nie
słuchał tego, co mówili ludzie dookoła. Zawsze skupiał się na swoich myślach, a
czasami wcale nie myślał, ale nigdy nie wsłuchiwał się w rozmowy dookoła.
Zamknął oczy i wstał. W parku i tak niezbyt wiele osób rozmawiało, więc nic tu
po nim. Był tu tylko rysownik, który jak zwykle szkicował bezgłową Celty oraz
kilka bawiących się dzieci. Shizuo po raz kolejny skierował się w bardziej
zaludnione okolice i wytężył słuch
-
Rosyjskie Sushi! Przyjdź na Rosyjskie Sushi! Smaczne! Tanie! – głos
Simona był pierwszym co usłyszał i lekko się do siebie uśmiechnął.
Powstrzymał się przed
rozmyślaniem o Simonie i wsłuchiwał się dalej.
-to chyba oczywiste~! Tak, jasne, że pójdziemy, a co byś chciała zjeść
– odezwała się jedna z dziewczyn, mówiąc do swojej koleżanki.
- Nie, nie… trochę się spóźnię, wybacz. Zjedz kolację beze mnie, kochanie
– chwilę później Shizuo usłyszał głos kobiety, która przeszła obok niego
szybkim krokiem.
Shizuo schował ręce do
kieszeni, powoli kierując się do przodu, aby nie stać jak kołek, co pewnie
wyglądałoby dość dziwnie.
Kiedy Shizuo usłyszał coś
o blondynie, powstrzymał się przed odwróceniem się, aby osoba, która mówiła coś
za jego plecami, nie zorientowała się, że ten słucha.
- Tak, ten wysoki blondyn. Widzisz? W stroju barmana.
-
Widzę. No i co? Jest ładny.
Shizuo lekko się
zarumienił, nadal udając, że niczego nie słyszy.
- Może i jest, ale skoro jesteś tu nowa… to powiem ci, żebyś lepiej się
do niego nie zbliżała.
-
Czemu?
Blondyn spojrzał w ziemię,
wiedząc, co zaraz usłyszy.
- To Heiwajima Shizuo. Jeśli nie chcesz oberwać ciężkim przedmiotem i skończyć w szpitalu, to
po prostu lepiej się nie zbliżaj.
-
Ale… jak to? – dziewczyna lekko się zaśmiała, co
brzmiało trochę niezręcznie i wymuszenie.
- To potwór, po prostu się nie zbliżaj, Ami-chan. Dla własnego dobra.
Zacisnął dłonie w pięści i
zaczął powoli odchodzić, nie chcąc dać po sobie niczego poznać. Gdzieś tam w
środku poczuł ten sam rozdzierający ból, jak wtedy, gdy był mały. Wtedy, gdy
siedział sam na zdemolowanym przez siebie placu zabaw i wszyscy z wyjątkiem
Kasuki trzymali się od niego z daleka.
Później, każdy dzieciak,
który chciał z nim zadrzeć, mówił to samo. Zawsze to samo.
Potwór…
wybryk natury… nie powinieneś był się urodzić… dziwak…
Shizuo nawet sam nie
zorientował się, kiedy przyspieszył, a jakiś czas później zniknął w jakiejś
alejce, podpierając się ściany. Uśmiechnął się dość smutno, patrząc w ziemię.
Właśnie dlatego nigdy nie wsłuchiwał się w głosy otaczających go przechodni.
Dlatego zawsze chodząc po mieście z Tomem, bujał w obłokach i tylko czasami
słuchał wkurzających dłużników. Bał się, że usłyszy, jak ktoś znowu nazywa go
potworem. Izaya robił to wystarczająco często. Nie chciał tego słyszeć od
innych, którzy go nie znali. Nawet nie chcieli go poznać, a i tak myśleli, że
mają prawo do oceniania go.
Warknął, uderzając pięścią
w ścianę, z której posypał się tynk.
Wszyscy uważali go za
bestię i potwora, a w rzeczywistości… był słaby. Tak cholernie słaby, że nie
potrafił nawet stawić czoła krzywdzie, którą wyrządził swojemu wrogowi i nie
umiał się z nią pogodzić.
Nagle jego telefon
zawibrował, a Shizuo dość niechętnie wyciągnął go z kieszeni. Dostał wiadomość.
Otworzył ją i zaczął czytać, ignorując fakt, że przez delikatnie przeszklone
oczy rozmazywały mu się literki.
„Shizu-chan,
jak ci idzie? Gdzie jesteś?”
Shizuo przeniósł wzrok z
telefonu na wyjście do alejki. Jedna przechodząca kobieta, gwałtownie
odciągnęła swoje dziecko w tył, kiedy zobaczyła, co blondyn zrobił ze ścianą.
„Do
dupy. W alejce. Czego chcesz?”
Nie minęła nawet minuta,
aż Izaya odpisał.
„W
alejce? Co tam robisz?”
Shizuo wziął głęboki
oddech i rozejrzał się dookoła, spoglądając na wymalowane na ścianie hasło
Żółtych Szalików.
„Stoję
i się nad sobą użalam.” – napisał na początku, ale później
szybko to skasował i napisał tylko – „Stoję.”
Przez jakiś czas telefon
nie wibrował, a Shizuo zaczął wątpić w to, że Izaya w ogóle odpisze. Miał już
zamiar wyjść z alejki, ale powstrzymało go ciche piknięcie komórki.
„W
takim razie rusz się. Dam ci radę – idź do Rosyjskiego Sushi. Jeden stolik jest
wiecznie oblegany przez Niebieskie Kwadraty, więc usiądź niedaleko i po prostu
słuchaj, udając, że pochłania cię twoje sushi. Powodzenia, Shizu-chan~<3”
Mimo że blondyn w pewnym
sensie był wdzięczny Izayi za wskazówkę, to skrzywił się na widok serduszka na
końcu wiadomości, tuż obok tego głupiego przezwiska. Warknął, zaciskając dłonie
w pięści, schował telefon do kieszeni i udał się w stronę Rosyjskiego Sushi.
Głupia menda chciała go zirytować nawet głupim znaczkiem w smsie!
Po krótkiej rozmowie z
Simonem o tym, czy sushi na pewno powinno mieć w sobie majonez i kurczaka,
Shizuo usiadł niedaleko stolika obleganego przez chłopaków w niebieskich
bandankach lub koszulkach. Leniwie rozgrzebywał swoje sushi, przez jakiś czas
zastanawiając się nad słowami dziewczyn, które wcześniej usłyszał, a później
nad smsem Izayi. Chyba… chyba powinien mu podziękować za to, że mu co nieco
pomógł. Chociaż z drugiej strony to była menda. Nie powinien był myśleć o
dziękowaniu mu.
Westchnął i zaczął się
przysłuchiwać, aż w końcu jeden z facetów powiedział.
- A może pójdziemy się dzisiaj napić, co?
-
Hah, Izumii będzie wkurzony, jak następnego dnia przyjdziemy skacowani.
-
Do siedemnastej nam minie, nie martw się!
Shizuo wziął głęboki
oddech, zadowolony z tego, że to już koniec, po czym wyciągnął z kieszeni
telefon i napisał do Izayi – „Jutro o 17”
Chwilę później jego
telefon zaczął wibrować, a on niechętnie go odebrał. Nie musiał nawet patrzeć
na wyświetlacz, doskonale wiedział, kto dzwonił.
- Półtorej godziny, Shizu-chan~nieźle jak na Rybią Gałę. Albo ucho… no bo w końcu tym razem słuchałeś… ale ryby
nie mają uszu – westchnął, jakby się zastanawiając, a Shizuo zgniótł
pałeczki.
- Zamknij się – warknął
blondyn.
- Tak czy inaczej…
przekażę to, czego się dowiedziałeś Shikiemu razem z twoim jakże zachwycającym
rekordem czasowym, a ty, skoro już jesteś u Simona, to możesz mi przynieść
ootoro.
Shizuo westchnął
niezadowolony, ale mimo to się zgodził i zawołał Rosjanina, żeby przygotował
ootoro na wynos dla kleszcza.
Jakoś tak nawet…
nieszczególnie przeszkadzał mu fakt, że ma iść do Izayi. Bo o ile brunet
podburzał jego poczucie winy i wyrzuty sumienia, to nie nazywał go potworem tak
często, jak cała reszta ludzi dookoła.
Siedzę, kurczę, siedzę i myślę nad w miarę konstruktywnym komentarzem, ale jakoś mi nie idzie *lol, nic nowego*, więc napiszę sobie wszystko, co chcę w punktach i z góry przepraszam za chaos :D
OdpowiedzUsuń1. Scena z telefonem była w pewien sposób urocza; kurczę, fajnie się to czyta - że Izaya kogoś potrzebuje, kogoś, kto będzie miał do niego cierpliwość i gdy będzie trzeba, to mu pomoże *och, wszyscy wiemy o kim myślę .///.*
2. Namie, Namie~ *szczerzę się* Na jej miejscu, to ja bym miała krew z nosa na myśl, że; kurczę, wbijam do łazienki, ślepy, NAGI Izaya; czego więcej chcieć, w końcu on nic nie widzi? .3.
A ta ma jakieś chore *tak bardzo pasujące do niej* skojarzenia z Sejim, no kur... I jeszcze masochizm jej się włącza~
3. Rybia Gała - lol, naprawdę, Izaya? N a p r a w d ę? XD
Kjutne przezwisko, kjutne; tak bardzo, że na miejscu Shizuo otrułabym się cyjankiem potasu. Och, Izzy, znam twój lęk tak dobrze, tylko w jeszcze większym stopniu ;m;
To takie bolesne uczucie.
4. Strasznie mnie zaskoczyło, ale mile fakt, dlaczego Orihara wybrał takie przezwisko Shizusiowi *^* Cud, miód, cukier, maliny i orzeszki~
5. Raawr~ Shizuś sprząta, uroczosłodko nyah~ <- nie wiem po co to napisałam, to nie miało sensu XD
6. JEZU NO TAK BARDZO MI SIĘ SMUTNO ZROBIŁO T^T
Ty już wiesz czemu, c' nie? :C
Nie wybaczę Ci, że skrzywdziłaś Shizuo za pomocą tych dwóch głupich lasek~
*rzuca się na nie z nożem i z uśmiechem je dźga* Gińcieee~!
Biedny Shizu-chan, skrzywdzony przez los i tak już mocno, bo musi pomagać mojemu imiennikowi, a Ty nie znasz litości (skojarzyło mi się z tym kawałem z Twoich krótkich oneshotów, lol) i kurczę; bardziej go dołujesz T.T
Aż serduszko pęka~
Ciekawe, czy się rozpisałam. Wątpię, no ale czekam, bo chcę dalej >:c
Fuu~ już napisałam jeden komentarza, a komputer mi go wywalił T__T ostatnio za często mi się to zdarza...
OdpowiedzUsuńJa po prostu chciałabym ci napisać, że KOCHAM twój styl pisania, ah taki przyjemny, zabawny, uroczy, wciągający (kończą się przymiotniki) po prostu ZAJEBISTY
I te postacie twój Izayuś jest taki cudowny i po prostu izayowaty w każdym calu. Jak go mogłaś pozbawić wzroku. A jeszcze jak Shiki powiedział Schizu-chanowi, że oni trzymają Izayę przez litość to chciałam wypierdolić komórkę pod łóżko i rozpocząć strajk, ewentualnie sprawdzić czy jest coś takiego jak mechaniczne oczy T^T
Nie dam mojemu prawie menszowi cierpieć T__T czekaj kochanie, idę wyławiać twoją komórkę :3
Taki trochę dziwny komentarz wyszedł. Sens miał być taki, że po prostu jestem zachwycona i wniebowzięta i wyczekuje ciągu dalszego!~
Pozdrawiam, życzę weny, padam na kolana itepe
Enscha~
*Q* No i znowu... Kurcze... Miszu kocham ciebie i twoje opowiadania <3 <3 <3 Serio, słów mi brakuje żeby opisać jak wielbię twoje opowiadania i twój styl pisania~! Tak łatwo lekko się czyta, wszystko jest takie poukładane, na swoim miejscu... Po prostu ci zazdroszczę, bo ja mam wrażenie, że u mnie jest chaos TTT______TTT (tak na marginesie to zapraszam do siebie, mimo że Shizayi na razie jest niewiele ;-; ). Jedyne co mogę dodać to to, że po prostu świetnie piszesz i nie mogę się doczekać następnych rozdziałów *-* Powodzenia~!
OdpowiedzUsuńWchodzę z anonimka, bo jak zawsze nie chce mi się logować na moim koncie >w< No, ale tak czy inaczej, jestem nową czytelniczką, której przypadł do gustu Twój blog. Choć wpisy dodawane są w tak rzadko, a ja należę do ciemnych, mało cierpliwych istot to i tak jakoś udało mi się dotrwać od 14 grudnia, aż do momentu przeczytania rozdziału. Do rzeczy:
OdpowiedzUsuńStrasznie podobało mi się Twoje opowiadanie "Zakład" aczkolwiek brakowało mi tak trochę ich wrogości, za szybko się ta miłość rozwinęła. I mnie w pewnym momencie, aż zemdliło.
Ale cóż, co było to już nie ma bata, aby się cofnęło.
Co do tego opowiadania, to pierwsze pięć rozdziałów przeczytałam z przymrużeniem oka, dopiero, gdy Shizuo został oczyma Izayi to zaczęło się coś dziać. Akcja z telefonem pokazała czytelnikom o tym, że Izayi jest ciężko i też może się pomylić. Zapragnęłam więcej słabości tego nieznośnego bruneta. Wymarzyłam sobie, aby w końcu przestał tak cholernie denerwująco panować nad własnymi uczuciami. Niech ten raz chociaż przed Shizuo nooo T^T bo to takie kawaii...
Jest późna godzina, a mimo to zdobyłam się na komentarz. O autorko, bądź ze mnie dumna, bo ktoś musi być xD
Tak czy inaczej będę zapewne czytać i złościć się za każdym razem jak nie będziesz dodawała rozdziału. Oczywiście, wiem, że nie jesteś robotem kochana, ale mój mózg ma problemy z przyswojeniem tego, iż nie jesteś też kotem. A jak wiemy koty są cudowne i nie spóźniają się z rozdziałami, więc musisz mi wybaczyć T^T
O czym to ja...
A i muszę wspomnieć coś o charakterze Izayi, którego kocham i uwielbiam jak go wykreowałaś. A z Shizuo taki lekki mięczak, ale cóż, muszę kochać wybranka mojego wybranka. Logika? Cóż, trudno ogarnąć przemyślenia niezadowolonego (nie)krytyka....
Kuje mnie w oczy interpunkcja, bo mam wrażenie, że gdzieś mi się machnął przecinek, co jest wręcz niewybaczalne dla autorów Twojego pokroju. (tak to był komplement, chyba)
Uh, miałam tylko napisać parę zdań.... a jak zwykle napisałam średniej długości notkę. Cóż, jeżeli choć trochę nie znudziłam cię moim komentarzem, to zapewne jeszcze się pojawię. Albo i nie... Nigdy nie mogę obiecać, że wrócę ~~ Bo zawsze zapominam. Ale Twój blog mam zapisany na ładnej niebieskiej karteczce, więc na pewno tego nie zrobię!
Uch, szczęśliwego 12 stycznia życzę xD
Pozdrawiam Lyco~~ris
Gang Niebieskich kwadratów XD uu, groźnie :dd
OdpowiedzUsuńOżesz... ja tam tak napisałam? O.O muszę to poprawić jak będę na kompie xD krawaty... krawaty... *powtarza sobie* nie wiem już, czy to przez roztargnienie, czy pijane palce xD lol
UsuńKocham Rozdzialik . coś sie zmienia w uczuciach shizuo , nie denerwuje się aż tak na tą mandę . Powodzenia w pisaniu :D
OdpowiedzUsuńBiedy Shizuś ;-; Ma strasznie niską samoocenę przez tych wrednych ludzi ;-;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!
Izaya w beżowym swetrze… a to nowość. Powiedziałabym, że moja wyobraźnia funkcjonuje całkiem nieźle, ale z ujrzeniem Izayi w beżu mam mały problem ;V
OdpowiedzUsuńShizuo ze spinką *A* to akurat sobie doskonale potrafię wyobrazić … KYAAA!
HAHAHAHA, Izaya jak się czaił z tym nazwaniem Shizuo „Rybią Gałą”. Uwielbiam taką jego dziecinną stronę, wyobrażam sobie jak niecierpliwie czekał na moment, w którym nazwie tak blondyna, urocze :3
AHAHAHA, a jeszcze śmieszniejsze jest to, że Shizuo się tak z tego powodu zdenerwował XD aż zacisnął pięści i warknął „Niby czemu?” XD To taaaakie urocze, są jak dzieci, kocham te momenty i wielbię ich absurdalne rozmowy <3 Logika Izayi, gdy tłumaczy Shizuo dlaczego akurat „Rybia Gała” jest rozbrajająca.
Shizuo zarumienił się gdy usłyszał, że jest ładny ^o^
A to co nastąpiło później wyrwało mi serce, rzuciło je na ziemię i rozsmarowało na niej bezlitosnym obcasem. Na zakończenie, w ziejącą pustką dziurę w piersi, która nie zdążyła nawet przestygnąć - wepchnęło mi bryłę soli.
Łączę się z Tobą w bólu, Shizuo.
Postać Shizuo zawsze pasowała mi na taką, którą można opisać słowami „Buja w obłokach”, chodzi mi oczywiście o pierwsze, zewnętrzne wrażenie. Wygląda trochę na takiego, gdy krąży po mieście z dłońmi w kieszeniach, w swobodnej pozie i rzeczywiście sprawia wrażenie jakby nie słuchał. Oczywiście w jego przypadku nic bardziej mylnego. Świetnie to tutaj ujęłaś, wszystko jest idealnie splecione. Jego próby odizolowania, przybieranie pozy „mam na wszystko wy…ane” to tylko przykrywka, to takie budowanie przez niego grubej i szorstkiej skorupy, pod którą ukrywa swoje delikatne i wrażliwe, budyniowe wnętrze. (Brzmi trochę jak reklama batonika albo jakiejś pralinki… xD no i w sumie wszystko i tak się zgadza, Shizuo to taki kąsek <3) .
Wracając do tematu, według mnie trafiłaś w sedno pisząc ten fragment od „Właśnie dlatego nigdy nie wsłuchiwał się…” do „…nie umiał się z nią pogodzić.”. Uwielbiam Cię Miszu, stworzona przez Ciebie osobowość Shizuo nareszcie wygląda na kompletną, jest wypełniona po brzegi, to nie jest kolejna, spotykana na prawie każdym kroku bezczelna wydmuszka. Dziękuję!
Nareszcie też rozumiem dlaczego Shizuo denerwują pytania w stylu „Kto jest najsilniejszy w Ikebukuro?” i dlaczego nigdy nie wymienia siebie.
„Słaby”, „Tchórz”, sam siebie nienawidzi… Shizuo zdecydowanie zbyt wiele od siebie wymaga. Prawda jest też taka, że rzeczywiście w uniwersum Drrr!!, Shizuo jest od początku opisywany jako „Od Heiwajimy Shizuo trzymaj się z daleka, nie miej z nim nic do czynienia. Jak zobaczysz to uciekaj…”. Ta krzywdząca sława wyprzedza jego postać o kilka kilometrów, a często najwięcej do powiedzenia mają ludzie, którzy nawet nigdy sami go nie widzieli. To naprawdę przykre, z jednej strony wcale nie jest dziwne to, że Shizuo ma niską samoocenę, od najmłodszych lat styka się z takim nastawieniem ludzi.
Gorzko tutaj. Gorzkie słowa.
„Gorzkie życie słodkiego Shizu-chana” (tak mógłby brzmieć tytuł opowiadania, nieco kiczowato ale to samo życie XD)
Mam ochotę go przytulić, otrzeć jego wilgotne rzęsy i powiedzieć mu, że jest ładny (a niech się rumieni!). Noo, chciałabym jakoś biedaczka pocieszyć, bo stoi sam w alejce i się smuci ;C
Co do tej francy, która nagadała Ami-chan brzydkich rzeczy na temat Shizuo – zapakowałabym ją do jakiejś kapsuły i wysłała w niezbadanie i prawdopodobnie nieskończone przestrzenie kosmiczne. Niech unosi się wiecznie w tej czarnej próżni i niczego nie dotyka!
Nie grzeszące wylewnością, szczere i cholernie konkretne wiadomości Shizuo, uwielbiam!
Fiu, fiu, Shizuo nawet nie przeszkadza to, że ma zanieść Izayi ootoro. Idzie chętnie, bo Izaya z mniejszą częstotliwością niż reszta ludzi, nazywa go potworem.
On naprawdę często musi to słyszeć.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, jakoś mi się smutno zrobiło, oj Shizus biedny, bolą go słowa że jest potworem, zastanawiam sie czy kleszcz też się dowiadywał i znał odpowiedź wcześniej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia