Zapraszam do czytania~~
~~~~~~~~~~
Rozdział
7
Skórzana kanapa lekko trzeszczała za każdym razem, gdy
się na niej wiercił. Wziął łyka swojej kawy i wstał, kierując się w stronę
biurka. Kiedy był w swoim domu, wszystko było o wiele prostsze. Zero
niepewności. Wszystko wiedział. Jeszcze tylko dwa kroki i będzie mógł usiąść na
swoim obrotowym krześle. Postawił kubek ze swoją kawą na biurku.
- Namie? – zawołał swoją sekretarkę.
Dziewczyna właśnie schodziła po schodach i lekko westchnęła,
od razu rozumiejąc, czego chce od niej brunet.
- Powinieneś był dać mi podwyżkę – mruknęła cicho,
odgarniając włosy i zajęła miejsce tuż obok niego. Włączyła komputer, w którym
już wczoraj zainstalowała odpowiednie programy i zaczęła pomagać Izayi w nauczeniu
się na nowo z niego korzystać.
Wbrew temu co mogłoby się wydawać, Orihara nie uważał
tego za coś złego. Owszem, nie odpowiadały mu uszczypliwe uwagi Namie na temat
tego, że teraz już nie jest tak niezależny oraz tego, że gdyby nie ona to bla,
bla, bla… Doprawdy jej ględzenie potrafiło być czasem okropne.
- Twoją wadą jest to, że nigdy nie pytasz o to, co
chcesz wiedzieć – westchnął Izaya, wystukując coś na klawiaturze.
- Chciałeś raczej powiedzieć o to, czym chcesz się
pochwalić – westchnęła zirytowana, po czym dodała – Nie wpisuj tu, tylko tam –
bąknęła.
- Namie-san, wybacz, ale nie widzę, gdzie jest „tam”, możesz pokazać jeszcze raz? - wyśmiał ją. Dziewczyna wzięła jego dłonie w
swoje własne i pokazała mu w ten sposób, które guziki powinien nacisnąć. Nie za
bardzo podobał im się kontakt fizyczny, ale nie mieli innego wyboru.
- Gdybyś się skupił na tym, co czyta lektor, a nie na
zbędnej rozmowie, łatwiej by ci szło – skomentowała, puszczając jego dłonie.
Izaya wyczuł w jej dotyku obrzydzenie i lekko się uśmiechnął. Pewnie wolałaby
teraz dotykać dłonie swojego Seijiego, prawda?
- Wracając do tematu… - kontynuował, wchodząc na czat.
Chciał sprawdzić przy Namie, czy wszystko zrobi dobrze.
Zaczął rozmawiać z kimś o nic nie znaczących pierdołach, a sekretarka uważnie
przyglądała mu się, sprawdzając czy niczego nie robi źle, np. nie wpisuje
treści wiadomości do złego okna.
- Dobrze wiem, że ciekawi cię, co chcę zrobić z
Shizu-chanem – jego asymetryczny uśmiech się pogłębił, co w połączeniu z pustym
spojrzeniem wyglądało dość strasznie.
Dziewczyna westchnęła w oczekiwaniu na kolejny z
monologów, które Izaya tak często wygłaszał, kierując je do niej lub do głowy
dullahana. Lecz brunet nadal milczał. Namie lekko się pochyliła, spoglądając na
niego z nieco bliższej odległości niż zwykle. Wiedziała, że teraz to i tak nie
ma znaczenia, skoro on jej nie widzi. Przyjrzała mu się, ale nie zobaczyła
niczego wykraczającego ponad jego zwyczajowe popierdolone zachowanie.
- Jakbyś nie mógł od razu przejść do rzeczy –
westchnęła, opierając łokieć o biurko, a na dłoni ułożyła swój policzek – Tak
więc, co chcesz z nim zrobić? – spytała, sztucznie udając zainteresowaną –
Zemścisz się?
Izaya wydał z siebie krótki gardłowy pomruk, mający
uchodzić za śmiech, po czym wzruszył ramionami – Kto wie? – spytał, oczywiście
znając odpowiedź na jej pytanie, ale ją przed nią ukrywając – Możliwe, że sama
się o tym niedługo przekonasz, jeśli weźmiesz nadgodziny – mówiąc to, zamknął
okno w komputerze i włączył na nim obraz z kamery znajdującej się przed
budynkiem, po czym lekko przekręcił głowę w stronę dziewczyny.
Izaya miał nadzieję, że wszystko poszło tak, jak miało
i otworzył właściwy program. Na jego szczęście tak właśnie było. Namie ze
zdziwieniem wpatrywała się w monitor na dwie bliźniaczki, odprowadzające pewnego
mężczyznę tuż pod sam budynek. Tym mężczyzną był nie kto inny, jak Heiwajima
Shizuo. Jego brwi były lekko zmarszczone, a
wyraz twarzy wyrażał czyste niezadowolenie. Zamienił z dziewczynkami
kilka słów, po czym został sam. Spalił papierosa do końca, nie mając pojęcia,
że przygląda mu się pewna dziewczyna i wszedł do windy.
- Jak… - wykrztusiła z siebie zdumiona, próbując się
domyślić w jaki sposób brunetowi udało się przekonać Shizuo do przyjścia tutaj.
- Szantaż – streścił jej, cicho się przy tym śmiejąc,
po czym wyłączył komputer.
- A więc to dlatego chcesz żebym została, tak? –
powiedziała z wyższością, krzyżując ręce na piersiach – Boisz się zostać z nim
sam na sam, kiedy nic nie widzisz – prychnęła zadowolona z faktu, że Izaya jej
potrzebował.
- Boję się? – powtórzył z zamyśleniem – Nie… bardziej
można by to nazwać ostrożnością, Namie-san. Wiem, że Shizu-chan nic mi nie
zrobi ze względu na pewną groźbę, ale za bardzo cenię swoje życie, by tak po
prostu podać mu się na talerzu.
- I powieżasz to swoje „cenne życie” w moje ręce? –
burknęła, jawnie go wyśmiewając.
- Dostaniesz podwyżkę – powiedział jak gdyby nigdy nic
i wstał od biurka, kierując się w stronę swojej planszy.
- Zgoda – skinęła głową. Może i była przekupna, ale nie
mogła powiedzieć, że się nie opłacało.
Izaya lekko się uśmiechnął, słysząc dzwonek do drzwi i
usiadł na kanapie, opuszkami palców dotykając pionków. Słyszał jak obcasy
dziewczyny stukają o podłogę, a po chwili do jego uszu dotarł także dźwięk
otwieranych drzwi.
- Heiwajima-san – sekretarka posłała blondynowi typowe
dla siebie chłodne spojrzenie i wpuściła go do środka.
Blondyn rozejrzał się dookoła i prawie natychmiast
zobaczył Izaye, który okrążał palcem czubek jednego z pionków.
- Hej, Shizu-chan – brunet uśmiechnął się do siebie i
przedramieniem przejechał po planszy, przewracając tym samym wszystkie pionki.
Odwrócił się w stronę, z której dobiegały do niego kroki blondyna, a jego
uśmiech jedynie się pogłębił – Siadaj, nie krępuj się.
- Powiesz mi, czego chcesz? – burknął niechętnie
blondyn i usiadł na drugiej kanapie, naprzeciwko Izayi.
- To, czego ty nie chcesz. Swoją drogą, to trochę
nieuprzejme, że od razu przechodzisz do rzeczy – westchnął teatralnie – Zwykłe
„Dzień dobry” na sam początek byłoby dobre.
Shizuo słysząc jego przemądrzały i wkurwiający ton
głosu, zacisnął dłonie w pięści, co nie licząc pulsującej skroni, było jedyną
oznaką jego zdenerwowania. Brunet oczywiście nie dowiedziałby się o tym, że już
udało mu się wyprowadzić go z równowagi, gdyby nie fakt, że jego kości cicho
strzeliły, a ich chrzęst rozniósł się po pokoju. Na widok pogłębiającego się
uśmieszku Orihary w blondynie aż się zagotowało. Wziął nieco głębszy oddech,
powoli wciągając powietrze przez usta, a następnie wypuszczając je przez nos i
pomyślał o Kasuce. Przypomniał sobie o tym, jak brat zawsze podawał mu butelkę
mleka, aby ochłonął. Musiał się uspokoić i nad sobą zapanować. Przymknął
powieki, a jedyną osobą, która widziała jego trud, była Namie, która powoli
przemykała pomiędzy regałami na półpiętrze i od czasu do czasu spoglądała w
dół, aby sprawdzić, czy jej pracodawca żyje. Heiwajima sam nie do końca się
rozumiał. Gdzie były teraz te wyrzuty sumienia, które wcześniej tak go męczyły?
Czemu odczuwał je tylko wtedy, gdy Izayi nie było w pobliżu? Po tym wszystkim
co mu zrobił, nadal chciał go zabić… u Shinry nawet przyparł go do ściany.
Myślał wtedy o uderzeniu go i naprawdę niewiele brakowało. Czy gdyby nie Mairu,
naprawdę by to zrobił? W końcu nie było wtedy Celty, więc nikt inny by go nie
powstrzymał.
Przyjrzał się Izayi nieco dokładniej. Zastanowił się,
czy jeśli on sam przy swoim wrogu niemalże automatycznie zachowywał się, jak
gdyby nic się nie wydarzyło, mimo że naprawdę czuł się inaczej… to czy z Izayą było
tak samo? Nie znał odpowiedzi na to pytanie. Wariactwo Orihary utrudniało
wysnucie jakichkolwiek teorii w tym temacie.
- Dzień dobry – burknął na odczepne, co zabrzmiało dośc
opryskliwie – Teraz powiesz, czego chcesz?
- Shizu-chan… - zaśmiał się cicho brunet, kręcąc przy
tym głową – jesteś niecierpliwy jak dziecko. Miałem rację, gdy wypominałem ci
to, jak jesteś niedojrzały – przerwało mu ciche warknięcie i kolejny chrzęst –
Shizu-chan, co myślisz o zemście? – zapytał, biorąc w dłoń jednego pionka.
Zaczął obracać go między palcami, po chwili rozpoznając jego kształt. Biały
goniec oznaczał Shinrę, a czarny Kasuke. Którego teraz trzymał? Uśmiechnął się
do siebie, postanawiając później porobić drobne nacięcia na spodzie pionków, by
móc jakoś rozróżniać ich kolory.
- Po co pytasz? – blondyn lekko zmarszczył brwi,
obawiając się najgorszego. Zupełnie, jakby Izaya właśnie powiedział, że zaraz
go zabije. Mimo to jedyne co dało się usłyszeć w jego głosie to wciąż
nieznikające niezadowolenie.
- Po prostu odpowiedz – powiedział Izaya, specjalnie
sprawiając wrażenie niezainteresowanego.
- Izaya, naprawdę nie mam zamiaru z tobą rozmawiać, bo
dobrze wiesz, że nie jesteśmy nawet
znajomymi i nie mamy wspólnych tematów – warknął zirytowany Shizuo – Przestań
wszystko niepotrzebnie przeciągać! Naprawdę nie mam zamiaru tu siedzieć, bo
wcale mi się to nie podoba – żyłka na jego skroni zaczęła pulsować mocniej.
- Shizu-chan, z tego co pamiętam, to z japońskiego
miałeś trzy – zaczął Izaya, a jego poważny wyraz twarzy wskazywał na to, że
jest niezadowolony. Nienawidził, gdy przerywano mu w takich momentach, a Shizuo
był jednym z nielicznych ludzi, którzy nie słuchali jego wywodów. Izaya o tym
wiedział, lecz mimo to chciał, aby Shizuo choć raz go wysłuchał. Chciał poczuć
satysfakcję z tego, że ma możliwość rozmowy z Heiwajimą. Rozmowa oznaczała
manipulację, a skoro ta dwójka nigdy nie rozmawiała, to raczej oczywiste, że
Orihare ekscytowała myśl o zmanipulowaniu blondyna. Tylko on jak na złość cały
czas się opierał – Sądzę, że z taką oceną powinieneś był wiedzieć, że każdy
list, i nie tylko, powinien mieć wstęp, rozwinięcie oraz zakończenie – jego
wyraz twarzy wciąż był poważny. Izaya zazwyczaj właśnie tak wyrażał swoje
niezadowolenie: rezygnował z uśmiechu i zachowywał kamienną twarz, utrzymując miażdżący
rozmówce od środka kontakt wzrokowy. Oczywiście, z wiadomych przyczyn, tego
ostatniego nie był w stanie zrobić.
- To nie list – skomentował krótko Shizuo, a zmiana w
mimice bruneta nie wywarła na nim większego wrażenia.
- W filmach też zazwyczaj jest wstęp, na którym
wymieniają nazwisko reżysera oraz „ w roli głównej: Hanejima Yuhei” – Izaya
wiedział, że to co powiedział nieszczególnie nawiązywało do tematu ich
„rozmowy”, która powolutku zmierzała do zamienienia się w kłótnie, ale po
prostu chciał przypomnieć Shizuo o jego bracie.
Blondyn niemalże od razu poczuł silniejsze uderzenie
gorąca, które było adrenaliną. Czuł, że coś śmierdzi. Menda coś uknuła i to nie
było nic dobrego. Już chciał powiedzieć „To nie film”, ale instynkt kazał mu
obronić swojego brata.
- Nie mów nic o Kasuce – powiedział, z trudem udając
opanowanego – Nie musisz wplątywać go w to jeszcze bardziej.
- Oczywiście, że nie muszę i póki co nawet nie chcę… -
uśmiech ponownie przyozdobił jego twarz – ale jeśli będziesz mi dalej tak niegrzecznie
przerywał, to może mi się zachcieć.
Shizuo zmrużył oczy i po raz kolejny wziął głębszy
oddech. To będzie go wymagało od niego dużej ilości samokontroli…
Namie po chwili przysłuchiwania się rozmowie,
postanowiła zrobić herbaty. Dobrze wiedziała, jaką lubił Izaya, ale nie była
pewna co do gustu Shizuo. Dla dobra wszystkich postanowiła zaparzyć mu melisy.
Ustawiła dwie filiżanki na tacce wraz z cukierniczką i talerzykiem ciasteczek,
po czym ani trochę się nie spiesząc, udała się do salonu. Nachyliła się nad
stolikiem, spoglądając na Shizuo. Kiedy odgarniała porozsypywane pionki,
zobaczyła jak pełne nienawiści było jego spojrzenie. Heiwajima utkwił je w
Izayi i ani myślał odwrócić wzroku. Dziewczyna zastanowiła się, jaki w tym
sens, skoro Orihara i tak go nie widział? Tylko słyszał jego głos, nad którym
to blondyn najmniej panował. Namie zaczęła ustawiać zawartość tacki na stoliku,
specjalnie nieco stukając talerzykiem, aby brunet zdawał sobie sprawę z tego,
że coś przyniosła. Może i go nie lubiła, ale wiedziała, że za brak tego typu
współpracy zapłaci jej mniej – zawsze tak robił. Niezręczna cisza przypadła do
gustu tylko Izayi, jako jedyny czerpał z niej satysfakcję.
- Wracając do tematu… - westchnął Izaya, odkładając
pionka na stolik, po czym wyciągnął dłoń przed siebie, sięgając po herbatę.
- Nie ta – mruknęła Namie, gdy zobaczyła jak opuszki
palców Izayi zetknęły się ze złą filiżanką i podsunęła mu drugą.
- „Nie ta”, bo co? – warknął Shizuo, nabierając
podejrzeń – Bo moja jest zatruta? – prychnął.
- „Nie ta”, Shizu-chan, – wtrącił Izaya, podnosząc
talerzyk ze swoją filiżanką, po czym upił łyka gorącego napoju – ponieważ ze swoim dziecięcym gustem, raczej nie lubisz yunnan*
- brunet na moment zamknął oczy, nadal pijąc, po czym powoli rozchylił powieki
– Nie chcę cię poganiać, naprawdę. Wiem, że dla takiego pierwotniaka
odpowiedzenie na zwykłe pytanie może być czymś trudnym, ale czy dowiem się w
końcu, co sądzisz o zemście?
Shizuo przez chwilę patrzył na ciasteczka, które
wyglądały na naprawdę dobre. Lubił słodycze, ale wiedział, że nawet jeśli nie
były zatrute, to zjedzenie jednego lub też nawet napicie się herbaty było
czymś, czego oczekiwał Izaya. Oznaką pewnego rodzaju zaufania i przewagi dla
bruneta.
- Nie wiem – blondyn wzruszył ramionami, a po pokoju
rozniosły się ciche kroki odchodzącej od nich dziewczyny – Nie zastanawiam się
nad takimi rzeczami.
Izaya westchnął z podirytowania. Od kilku minut miał
przygotowane dwie odpowiedzi. Miał wybrać jedną z nich w zależności od tego, co
powie Shizuo, ale słowa „nie wiem” uniemożliwiały mu wybranie jakiejkolwiek z
nich. Odłożył talerzyk ze swoją filiżanką na stół.
- Nie uznaję takiej odpowiedzi, Shizu-chan – powiedział
spokojnie, zastanawiając się, jaki wyraz twarzy miał teraz Shizuo. Zazwyczaj
był on adekwatny do tonu jego głosu, więc domyślenie się nie było trudne –
Biorąc pod uwagę twoje „Nienawidzę przemocy” mógłbym dojść do wniosku, że
uważasz zemstę za głupią, ale oceniając po twoim zachowaniu, powiedziałbym coś
zupełnie innego.
Blondyn milczał. Nie miał zamiaru odpowiedzieć.
- Powiesz mi kiedy indziej – Izaya znowu się odezwał,
niezadowolony z braku odpowiedzi.
Skoro Shizuo nie chciał współpracować, to będzie musiał
to rozegrać jakoś inaczej. Zmienić taktykę. W końcu plansza była pusta, prawda?
Czas rozpocząć nową grę.
- Bądź tak miły i ustaw białego króla na D5,
Shizu-chan.
~~~~~~~~~~
A teraz się wyspowiadam i powiem, że gdyby nie ten rozdział, to nadal bym myślała, że pisze się "fliżanka" xD
*yunnan - rodziaj chińskiej herbaty o mocnym i zdecydowanym smaku.
*yunnan - rodziaj chińskiej herbaty o mocnym i zdecydowanym smaku.
Dobra jestem niecierpliwa, no ale tutaj to się straaaasznie ciągnie.
OdpowiedzUsuńPrzy zakładzie coś się działo od razu, w The Game też powoli coś idzie z tą fabułą do przodu, a tutaj? Nic...Izaya oślepł - > Pogadał z Shinrą - > po gadał sam ze sobą (wewnętrzne rozmyślania) -> Spedził czas z siostrami - > wkurzy Shizuo - > "nauczył" się pisać na klawiaturze - > I... i nic... no kiedy wreszcie pojawi się coś związanego z tytułem? Albo w ogóle z Shizayą?! Bo teraz to tylko rozmyślania...
Nie musisz od razu krzyczeć .3. Mam prawo popełniać błędy, np. od czasu do czasu źle coś opisać i poprzynudzać, bo nie jestem zawodową pisarką. + przy zakładzie coś się działo od razu, bo tam Shizuo w jakiś sposób był zobowiązany do spotkania się z Izayą, a w tym opowiadaniu nie był, teraz już jest zaszantażowany, ale wydaję mi się, że wcześniej nie powiedziałby sobie "Hej, ciekawe, czy Izzy żyje.. hm.. kupię mu kwiatki!" -.- no bicz pliz. Może przeciągnęłam aż za bardzo, ale za szybka też nie może być
UsuńNie przejmuj się Miszu,mi tam się podobało.^^ Bardzo ładnie piszesz i umiesz wczuć się w rolę postaci. Izaya coś knuje...>.O Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału~! Pozdrawiam-Twoja wierna czytelniczka
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. Bardzo podobają mi się opisy zachowania i przemyśleń Izayi. Jestem strasznie ciekawa co wymyślił, nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńFajny rozdzialik ale akcja się dłuży~ :c Aleee.. podziwiam Cię za umiejętnie oddane charaktery :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~ ♥
"Hej, ciekawe, czy Izzy żyje.. hm.. kupię mu kwiatki!" - przepraszam, ale jebłam na tym xD zaczęlam sie śmiać na srodku sklepu, lool xD
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału; okej, może i faktycznie nie ma tutaj żadnych powalających akcji typu latające znaki każdego rozdziału ani nikt nikomu nie wpycha języka do ust, ale spokojnie, lepiej pisać dobrze, oddawać charaktery i umiejętnie prowadzić wszystko, aniżeli od razu rzucać czytelnika na głęboką wodę, a przy zupełnym pozbyciu się kanonu i sensu.
Tch, dobra, bo zeszłam z tematu: cały rozdział to jest właściwie rozmowa. Waa, podziwiam Namie, że serio robi to wszystko. Znaczy się: kasa kasą, ale i tak nieźle jej póki co idzie. Wgl. lubię Shizuo w tym opowiadaniu. Właśnie dlatego, że nie przylazł z tymi kwiatkami, że nawet gdy Izaya sobie tam leżał zakrwawiony na tym chodniku to tylko poszedł dalej, że choćby i czuł jakieś tam wyrzuty sumienia, to i tak to wszystko się rozmywa, widząc Oriharę. Że jest nerwowy i nie rozumie, o co chodzi Izayi, ale jednak dla dobra brata pozwolił się wplątać w tę chorą grę.
Poza tym; ktoś coś wspominał kiedyś, że dużo tu przemyśleń czy coś takiego (nie pamiętam dokładnie), może źle to zrozumiałam, ale wydaje mi się, że to dobrze, że to wszystko jest w pewien sposób przedstawiane również z perspektywy Izayi. Jakby nie było - chłopak nie widzi i wg mnie to bardzo fajny zabieg, takie opisywanie wszystkiego, jak on to ,,widzi'', odczuwa itd.
Generalnie; yeaa, czekam na rozwinięcie, ale równocześnie jestem ciekawa, jak poprowadzisz to do Shizayi... ^^
Pozdraawiam
jak zwykle cudowny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńprzypadkiem weszłam w twojego drugiego bloga i tu pojawia się pytanie- kiedy przetłumaczysz dalsze części ;.;
Ahahaha, ok~! "Fliżana" *o*
OdpowiedzUsuńJak zawsze mi sie podoba i tyle <3
Ten rozdział jest taki spokojny, nie dzieje się tutaj nic nadzwyczajnego ( o ile siedzenie Izayi i Shizuo w jednym pomieszczeniu, naprzeciwko siebie, przy herbacie i ciasteczkach, bez wrzasków, rzucania nożami i podduszania można nazwać zwyczajnym).
OdpowiedzUsuńOgólnie przyjęte jest przecież, że oboje się nie znoszą. Ogólnie przecież wszyscy wiedzą, że Izaya zrobi wszystko by uprzykrzyć życie Shizuo, a blondyn gdy tylko widzi Izayę – ryczy jak dzikie zwierzę i rzuca czym popadnie. Ogólnie przyjęte jest, że darzą siebie nawzajem jedynie ostrą i bezgraniczną nienawiścią. Oh, czyżby?
W sumie tym rozdziałem właśnie pokazałaś, że ta dwójka jednak potrafi współistnieć, że jakoś tak, nawet naturalnie im to przychodzi, że jakoś tak da się bez zdzierania gardeł, bez szamotania, bez spustoszenia. Tak oto, jak gdyby nigdy nic - siedzą obok siebie i jest w porządku, tak, po prostu w porządku. Potrafią nawet w miarę spokojnie rozmawiać. Można? Można!
Lubię ten rozdział, daje on chwile wytchnienia i czas na nabranie oddechu przed skokiem na głęboką wodę.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och Shizus taki niezadowolony, choć do czego dąży Izaya tym pytaniem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia